magia świąt
KALENDARZ ADWENTOWY – Jolanta Kosowska & Marta Jednachowska
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Jagoda bardzo nie lubiła, kiedy na nią krzyczano. Kojarzyło jej się to z domem, z którego zabrali ją, kiedy miała pięć lat. Mało z tego domu pamiętała. Wszystkie wspomnienia były związane z krzykiem i awanturami wiecznie pijanego ojca. Dziewczyna nie tęskniła za domem i nie żałowała, że jej biologiczna rodzina nie stara się o możliwość kontaktu z nią. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
O Marcie Jednachowskiej mogę napisać niewiele, chociaż poznałam ją osobiście i wiem, że jest córką Jolanty Kosowskiej, a książka „Spotkajmy się we śnie” jest jej debiutem, chociaż podobno napisała już kilka książek. Kocha zwierzęta, a w szczególności konie, których kilku jest właścicielką. I to tyle ile mogę zdradzić. Dopowiem jeszcze, że jest bardzo sympatyczną osobą i jeżeli ktoś będzie miał okazję kiedyś być na spotkaniu z nią, to polecam.
Kalendarz adwentowy to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 LISTOPADA 2024
W domu dziecka przy ulicy Zimowej trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Opiekunki dokładają wszelkich starań, by dzieci choć przez te kilka dni czuły się tam jak w prawdziwym domu. Placówka boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi – funduszy brakuje nawet na prezenty dla wychowanków. By zmienić tę trudną sytuację, Marzena – dyrektorka domu dziecka – organizuje bożonarodzeniowy jarmark, a Klaudia, jedna z opiekunek, za własne pieniądze kupuje każdemu z podopiecznych kalendarz adwentowy. Nikt nie wie, że w upominkach dla dzieci znajdują się nie tylko czekoladki, ale także… tajemnicze liściki od nieznanego nadawcy, które wywrócą tegoroczne święta do góry nogami. Nadchodzi czas pełen magii i niespodzianek. Czy wszystkie dzieci ucieszą się z prezentów adwentowych i kto jest tajemniczym darczyńcą. Czy jarmark bożonarodzeniowy okaże się sukcesem czy porażką? Którą z opiekunek dzieci najchętniej by pożegnały na zawsze?
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam bardzo chętnie, a ta jest drugą, która została napisana w duecie z Martą Jednachowską i myślę, że jest to wyjątkowo dobry duet. Przyznam szczerze, że chociaż znam dobrze „pióro” Jolanty Kosowskiej, to w tej książce nie do końca byłam pewna, która z pań pisała który rozdział.
Przez wiele lat przeczytałam wiele książek świątecznych, ale żadna jeszcze mnie aż tak nie poruszyła. W tej powieści głównymi bohaterami są nie tylko dzieci z domu dziecka, ale i emocje.
Dawno nie czytałam tak pięknej książki świątecznej, w której prawie na każdej stronie czuć magię adwentu, w której wzruszenie gra główną rolę jak w najpiękniejszym filmie. Moim zdaniem ta historia w pełni zasługuje na to, aby ją sfilmować i będę trzymała mocne kciuki, aby znalazł się producent.
(…) Wszyscy czekali na najważniejszy moment każdego ubierania drzewka. Nawet najstarszym dzieciom nigdzie się nie spieszyło. Oczekiwali zapalenia lampek na choince. Już po chwili błysnęły ciepłym, żółtym światłem. Ich blask oświetlił papierowe łańcuchy, ręcznie zrobione ozdoby i aniołki. (…)
Przeczytałam tę powieść dwukrotnie, raz gdy wydawnictwo poprosiło mnie o napisanie rekomendacji i drugi raz, aby ponownie przeżyć tę historię w okresie nadchodzącego czasu przedświątecznego i poczuć tę cudowną, magiczną moc adwentu.
Autorki przedstawiają nam dwanaścioro dzieci w różnym wieku, których przeszłość była dość dramatyczna, ale przyszłość może być piękna i szczęśliwa.
Każdy człowiek, czy to dziecko, czy osoba dorosła, o czymś marzy. Czasami są to marzenia realne do spełnienia, a czasami nieosiągalne. Tym dzieciom ktoś pomógł zrealizować marzenia nawet te, które dla nich wydawały się nie do zdobycia.
Czy to magia? Czy to tylko dobro czyjegoś (niesamolubnego) serca?
Czasami wystarczy mały gest, aby uszczęśliwić drugą osobę. Czasami poświęcenie siebie i tego co się ma drogocennego może przynieść więcej radości komuś niż sobie.
Adwentowe prezenty, które otrzymały dzieci tak bardzo pokrzywdzone przez los, nie należały do skromnych, ktoś może nawet powiedzieć, że były zbyt bogate, ale radość tych dzieci z pewnością była bezcenna. A przecież wielu ludzi uważa, że dawanie jest piękniejsze od otrzymywania.
Autorki poruszyły w swojej powieści wiele bolesnych wątków, pokazały, że w życiu wielu ludzi zdarzają się dramaty, jedni o nich mówią otwarcie, a inni zamykają swój ból głęboko w sercu. Czasami osoba pozornie niedostępna dla innych, oschła i niezbyt miła skrywa w sobie więcej miłości niż ktoś, kto uśmiecha się każdego dnia i odbierany jest przez innych jako ta bardzo miła.
(…) – Rozumiem – powiedziała dobrotliwie Monika. – Przede wszystkim muszę podziękować, że nie jestem w swoim rodzinnym domu, nie muszę słuchać krzyków ojca. Po drugie powinnam podziękować za to, że jestem w naszym domu. Wie pani, ja nigdy nie mówię, że jestem z domu dziecka. (…) Słowo „nasz” jest dla mnie najważniejsze. (…)
Tej książki nie można czytać bez wzruszeń, ponieważ zarówno historie dzieci jak i ich codzienne zmagania się z życiem, a także ich radości wywołują tak głębokie emocje, że trudno nad nimi zapanować.
Nie wiem, jak jest w domach dziecka, zapewne są domy pełne ciepła, w których dzieci czują się jak w najcudowniejszej rodzinie, jak i te, w których tego ciepła jest zbyt mało. Myślę jednak, że wszystko to zależy od osób pracujących tam jako opiekunowie.
W domu, w którym oprócz domowników mieszka miłość, odpowiedzialność za drugiego człowieka, opiekuńczość i empatia, można powiedzieć, że mieszkają radość i szczęście, które doskonale wypierają smutne wspomnienia. A to jest potrzebne każdemu młodemu człowiekowi do zbudowania dorosłości.
Zanim sięgniecie po tę książkę to przygotujcie sobie herbatę, kakao, ciepły koc i czas, bo od tej lektury trudno się oderwać. Niewielu potrafi tak pięknie ukazać magię świąt i Adwentu. Mimo trudnej przeszłości dzieci z domu dziecka na ulicy Zimowej cieszą się małymi rzeczami.
Ta opowieść przynosi radość, nadzieję i udowadnia, że Adwent to czas cudów.
POLECAM tę najpiękniejszą książkę świąteczną tego roku każdemu, kto tak jak ja czeka na ten jedyny w roku, piękny czas.
Dziękuję Autorkom za chwile pełne wzruszeń, a wydawnictwu Novae Res dziękuję za książkę, którą z pewnością jeszcze nie jeden raz przeczytam i którą bardzo gorąco polecam.
UWIERZ W MIKOŁAJA – Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ tyle razy ta pisarka gościła na moim blogu, że ci, którzy tu zaglądają, z pewnością znają ją bardzo dobrze. Przypomnę tylko, że jest mieszkanką Gdańska. Urodziła się w 1976 roku. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki. Jest jedną z najbardziej czytanych polskich pisarek, a ja sięgam prawie po każdą powieść, bo lubię jej „pióro”.
Uwierz w Mikołaja to powieść świąteczna.
Agnieszka każdego roku spędza święta z babcią, która od dawna zastępuje jej tragicznie zmarłych rodziców, w tym roku jednak babcia za wszelką cenę chce wysłać wnuczkę do ciepłych krajów. Dziewczyna jednak nie wyobraża sobie spędzenia świąt bez babci i przyjeżdżając na Kaszuby zastaje dom seniorki… pusty. Robert jest policjantem, który od lat podkochuje się w pewnej młodej kobiecie, ale niestety jest to miłość platoniczna, ponieważ wybranka jego serca żyje z człowiekiem, któremu z pewnością nie jest po drodze z prawem i policją. Jest jeszcze małżeństwo/niemałżeństwo, które kiedyś, gdy dzieci były małe wolało spędzać świąteczny czas w ciepłych krajach bez pięknej otoczki polskich tradycji świątecznych. Dla uzupełnienia bohaterów tej powieści dodam, że jest jeszcze pewien dom spokojnej starości o barwnej nazwie Happy End, w którym przebywa kilkoro całkiem fajnych seniorów. Czy Agnieszce uda się spędzić Wigilię i święta z ukochaną babcią, i co wspólnego będzie miał z dziewczyną pewien (młody) Mikołaj? Czy wspomniane wcześniej małżeństwo/niemałżeństwo zapragnie wreszcie spędzenia świąt w Polsce, z choinką, polskimi kolędami? Czy Robertowi uda się wreszcie skłonić kobietę od dawna goszczącą w jego sercu do bliższej relacji? I kim jest mała, rezolutna Zosia, która koniecznie chce dostać od Mikołaja… Babcię? Czy ją dostanie?
Jedna świąteczna opowieść, wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może żeby pięknie spędzić święta, trzeba uwierzyć w Mikołaja.
Ta książka czekała rok na przeczytanie, ponieważ nie zdążyłam jej przeczytać w zeszłym roku, a TAKIE powieści czytam tylko w okresie około świątecznym. Nie wyobrażam sobie czytania powieści świątecznych w innym czasie.
I… jestem nią dosłownie oczarowana. Warto było czekać, a z pewnością wrócę do niej w innym świątecznym czasie.
Autorka po raz kolejny dosłownie przeczołgała mnie emocjonalnie sprytnie manipulując uczuciami. Na zmianę śmiałam się i wzruszałam, chociaż wzruszenia nie dotyczyły tylko smutnych wątków.
Książka jest nie tyle magiczna, co pełna wiary w to, co może się przytrafić każdemu, nawet temu, kto już się poddał i nie walczy z przeciwnościami losu, nie wierzy w to, że ludzie zmieniają się, nie ufa swoim marzeniom.
Szkatułkowo przedstawiona fabuła jest ciekawym połączeniem losów i zdarzeń dotyczących różnych ludzi.
Fabuła pozwala uwierzyć w to, że w każdym człowieku ukryte jest coś, co wyzwala w nim dobro. Nieważne czy żyjemy w patologicznym, toksycznym związku, nieważne, że uciekamy od życia w pracę znajdując bezpieczny azyl w samotności własnych przekonań, ważne, aby wreszcie odnaleźć spokój ducha i… SIEBIE.
Już dawno przestałam wierzyć w magię świąt, dawno przestałam wierzyć w cuda, ale takie książki pozwalają mi oderwać się od tego, co drąży tunele smutku w środku mnie. Pozwalają marzyć chociażby o zasypanej śniegiem zimie, o uśmiechu kogoś, kto nigdy się nie uśmiecha, o tym, że świat może być piękny a życie ekscytujące.
Moi dziadkowie zawsze mi powtarzali, że dopóki będę wierzyła w Mikołaja, dopóty będę od Niego dostawała prezenty. A ja wierzyłam bardzo długo.
(…) – Ja wierzę, proszę pana. Ale moja mam już przestała. A ja wiem, że jak się w niego nie wierzy, to on wtedy nie przychodzi. A tego bym nie zniosła! (…)
Autorka pokazuje, że życie to nie tylko blichtr szczęścia, przedstawia te skrawki ludzkich losów, które bywają bardzo bolesne i trudne dla zrozumienia tym, którzy tego nie znają.
(…) Anna już dawno przestała wierzyć w Świętego Mikołaja. (…) Ostatni raz chyba jak się Zosia miała rodzić. A może wtedy też nic nie dostała? Sama już dobrze nie pamiętała. A co chciałaby dostać teraz? Spokój. Szczęście. Wigilię w gronie osób, dla których zwrot „Wesołych Świąt” nie jest tylko pustym frazesem. Chciałaby się uśmiechać, siedząc przy stole wigilijnym. (…)
Czytając takie książki zaczynamy zastanawiać się nad tym, co tak właściwie jest ważne w naszym życiu. Czy to są pieniądze? Czy to jest zdrowie? Czy to jest czas z kimś, na kim nam zależy? Dla każdego jest to coś innego, ale dopóki tego nie zauważymy, nasza nieświadomość i samotność będzie się tylko pogłębiała.
(…) W tym pędzie za pieniądzem zapomniał jednak, że czasu z dziećmi nie można kupić. Relacji z bliskimi nie da się kupić. Trzeba nad nimi nieustająco pracować. Każdego dnia. Kiedyś tego nie rozumiał. Teraz żałował. (…)
Czasami człowiek ma tak prozaiczne marzenia, że ktoś inny mógłby powiedzieć „przecież to normalność, jak można o tym marzyć?”, ale nie wszyscy mają to samo. Jeden marzy o podróżach, inny o pokaźnym koncie w banku, jeszcze inny o dziecku i spełnionym macierzyństwie, a jeszcze ktoś inny marzy tylko o spokoju. Starajmy się zobaczyć wokół siebie rzeczy i ludzi, których do tej pory nie widzieliśmy.
Czasami potrzeba niewiele, aby poczuć wiele.
(…) Też chciała, by te chwile trwały jak najdłużej. Bezpieczny sen, bez niechcianych rąk na ciele. Ciepła kołdra, spokojny oddech dziecka i pachnące szamponem włosy. Zanurzyła w nich twarz i uśmiechnęła się. Tak pachnie szczęście? Tak wygląda szczęście? Ciepło i bezpiecznie. (…)
Polecam tę książkę nie tylko w świąteczny czas, chociaż w takim najpiękniej się ją będzie czytało, bo pozwoli nam uwierzyć w wiele dobra jakie być może wokół nas się dzieje a którego nawet nie zauważamy.
To z całą pewnością jedna z najpiękniejszych świątecznych opowieści, gdyby została zekranizowana, to pewnie popularnością przebiła by nawet „Listy do M”.
LISTY PEŁNE MARZEŃ – Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ tyle razy ta pisarka gościła na moim blogu, że ci, którzy tu zaglądają, z pewnością znają ją bardzo dobrze. Przypomnę tylko, że jest mieszkanką Gdańska. Urodziła się w 1976 roku. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki. Jest jedną z najbardziej czytanych polskich pisarek, a ja sięgam prawie po każdą powieść, bo lubię jej „pióro”.
Listy pełne marzeń, to świąteczna powieść obyczajowa z nutką humoru i szczyptą wzruszeń. Taka trochę bajka/niebajka dla dorosłych, ale z bardzo pozytywnym przesłaniem.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 PAŹDZIERNIKA 2020
Maryla Jędrzejewska jest starszą panią, która… no właśnie stara się być jak święty Mikołaj. Kiedyś, bardzo dawno temu, kiedy była jeszcze młodą dziewczyną pracującą na poczcie zaprzyjaźniła się z pewną bogatą panią Gertrudą, która po śmierci zapisała Maryli cały swój majątek, a ten nie należał do małych. A ponieważ Maryla zawsze była skromną osobą postanowiła pieniądze ze sprzedaży majątku Gertrudy przeznaczyć na szczytne cele. Nie zawsze jednak mogła sobie pozwolić na całkiem legalne postępowanie, ale nie zważając na konsekwencje swoich czynów, nie dość, że wciągnęła w swój plan inne osoby, to czuła ogromną satysfakcję z tego co robiła. Przechwytując na poczcie listy pisane przez dzieci do Mikołaja, starała się spełniać życzenia dzieci. Ale dzieci coraz rzadziej pisały tradycyjne listy, czy Maryla znalazła sposób aby przechwytywać również listy pisane elektronicznie? Jak daleko posunęła się kobieta w spełnianiu dziecięcych próśb? Kto i dlaczego postanowił starszej pani zaszkodzić w tym co robiła od lat?
Chociaż jest dopiero listopad, ja już postanowiłam zabrać się za książki o tematyce świątecznej, myślę że w tym roku wyjątkowo wcześnie pojawiły się na rynku księgarskim właśnie powieści świąteczne. Ale jest to chyba gatunek książek, po który wielu sięga z prawdziwą przyjemnością.
Kto z nas nie pisał kiedyś listu do Mikołaja? Myślę, że każdy chociaż raz w życiu napisał taki list, tylko czy ten list dotarł do adresata?
Bohaterka tej powieści jest zwyczajną/niezwyczajną osobą. Jest kobietą, bardzo empatyczną i nie potrafi obojętnie przejść nawet obok bezdomnego kota. Kiedy zaprzyjaźnia się z pewną bogatą ale samotną wdową, życia obu kobiet nabierają prawdziwych kolorów.
Ta książka na swój sposób jest bardzo magiczna, pozwala zobaczyć, że człowiek czasami postępując nawet wbrew prawu, nie zawsze robi coś złego.
Powieść zaczyna się dość tajemniczo, wezwaniem starszej pani na przesłuchanie do prokuratury. Ale co złego mogła zrobić siedemdziesięcioletnia kobieta, która w swój „niecny” czyn wciągnęła jeszcze dodatkowo inne osoby?
(…) Marcin westchnął. Nade wszystko nie chciał żyć na bakier z prawem, a to, co robił na wyraźne życzenie pani Marylki, niekoniecznie było legalne. A wręcz na pewno legalne nie było. (…)
Autorka pisze tutaj o przedświątecznej magii, która może być dziełem każdego człowieka. Sprawdza się slogan: „i ty możesz zostać świętym Mikołajem!” bo do tego nie potrzeba wiele, jedynie odrobinę dobrej woli i chęci.
Bohaterka tej powieści miała ułatwioną sytuację materialną, ponieważ otrzymała dość pokaźny spadek, a ponieważ nie była osobą zbyt wymagającą, to postanowiła trochę pomóc Mikołajowi.
Często ludzie nawet nie zastawiają się nad tym, że za ścianą może mieszkać ktoś, komu można by w jakiś sposób pomóc. To nie musi być drogi prezent, to może być coś całkiem niewinnego, jak zaproszenie na wigilię, czy podzielenie się potrawami świątecznymi z kimś kto mieszka samotnie.
Dzieci mają marzenia, i wierzą w magię świąt, a nawet wówczas jak już przestają wierzyć w Mikołaja, Gwiazdora, Dzieciątko czy kogoś innego kto podkłada prezenty pod choinkę, to często nie przyznają się do tego, bo przestać wierzyć, to nie nie czekać na prezent.
Wielu rodziców nie jest w stanie zrealizować marzeń swoich dzieci, chociaż muszę też dodać, że jest wiele dzieci, których życzenia są tak egoistycznie wygórowane, że szkoda nawet o tym myśleć. Ale ilu jest takich rodziców, którzy nie chcą, lub nie potrafią emocjonalnie sprostać nawet zwykłym bardzo realnym marzeniom.
(…) – Proszę pana, Marcin te pozytywne emocje daje panu codziennie. Jest ich więcej niż worek. A pan ucieka, zupełnie gubiąc swojego syna w zamroczeniu alkoholowym. Niech pan się ocknie, póki nie jest jeszcze za późno. Bo jeszcze nie jest. (…)
Fabuła książki to jednak nie tylko postępowanie Maryli względem pisanych przez dzieci listów, to również wzruszająca historia miłości ludzi, którzy wiele lat walczyli lub ukrywali się z tym uczuciem. I chociaż losy ich różnie się potoczyły, to ta tęsknota w sercu pozostała.
Autorka porusza w swojej powieści kilka ważnych tematów, jak na przykład samotność dziecka w niepełnej rodzinie, w której dominuje alkohol, jak choroba, która rozchwiała życie niejednej osoby, ale przedstawia również okoliczności piękne, takie przyjaźń, miłość, cierpliwość i bardzo empatyczne podejście do życia.
(…) Spontanicznie objęła Gertrudę. A Trudzia czuła się jak w raju. Po raz pierwszy od dawna ktoś dał jej prezent i przytulił ją zupełnie bezinteresownie. Nawet Alfred nie miał w zwyczaju jej przytulać. Dla niego najczulszym wyrazem miłości było, gdy ją poklepał kilka razy po plecach. (…)
I chociaż poruszonych tutaj zostało wiele trudnych tematów, to nie można powiedzieć, że książka jest smutna. Autorka ma dość specyficzny styl pisania i chociaż stara się o rzeczach trudnych pisać lekko, to czytelnik na zmianę wzrusza się do łez a po chwili uśmiecha. Tak, muszę przyznać, że tak jak nie brakuje tutaj wzruszeń, tak też nie brakuje scen pełnych humoru.
(…) Czasami los rzuca nam kłody pod nogi. Nie powinniśmy ich toczyć przed sobą, bo może być bardzo ciężko. Powinniśmy nauczyć się je przeskakiwać. Ale to już wymaga wielu umiejętności. (…)
Polecam tę piękną historię, która być może poruszy czyjeś serce nie tylko przed świętami. Muszę przyznać, że chociaż książka wydaje się być z tych lekkich, łatwych i przyjemnych, to autorka wplata w fabułę zarówno lekkie jak i cięższe wątki. Z pewnością jest to książka z tych, których fabuła na długo zostanie w pamięci. Trochę rozbawi, trochę wzruszy, ale mam nadzieję, że niejedno serce poruszy. O! jak ładnie mi się zrymowało.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu FILIA za tę piękną świąteczną opowieść i zapraszam do sięgnięcia po książkę.
Kupując tę książkę, wspierasz Fundację Świętego Mikołaja 😊 pamiętajmy, dobro wraca, więc wypuśćmy je w świat…