Recenzje książek

literatura polska

Spotkanie autorskie z ANNĄ KLEJZEROWICZ

Początek roku to premiery nowych książek a co za tym idzie spotkania promocyjne tych powieści. Na tę książkę i na to spotkanie czekałam i nie mogłam się doczekać. Chociaż jestem trochę zawiedziona, że Anna Klejzerowicz nie zaszczyciła nas kolejnym śledztwem Emila Żądło, to po rozpoczęciu czytania jej najnowszej książki całe to moje „zawiedzenie” zniknęło jak kamfora.

Ale… może tak zacznę od początku. W tym tygodniu byłam na spotkaniu autorskim jednej z moich ulubionych gdańskich pisarek Anną Klejzerowicz.

Spotkanie z Anną Klejzerowicz

Przeczytałam chyba wszystkie jej książki, które dumnie prezentują się na mojej półce i wciąż mam pewien niedosyt. Kiedy tylko dowiedziałam się, że wychodzi kolejna powieść, ucieszyłam się jak dziecko z nowej zabawki. Skrycie liczyłam na kolejny kryminał z Emilem, ale to co zaprezentowała nam pisarka to…

Królowa Śniegu_Anna Klejzerowicz

(o powieści napiszę w kolejnym wpisie, po przeczytaniu KRÓLOWEJ ŚNIEGU)

Najnowsza powieść tej pisarki to Królowa Śniegu i bynajmniej nie jest to baśń, ani kontynuacja tego co napisał Hans Christian Andersen, chociaż tytuł brzmi baśniowo.

Autorka chyba bardzo skutecznie zachęciła czytelników do sięgnięcia po tę powieść wtajemniczając nas trochę w fabułę i kulisy jej powstawania. Myślę, że to jak wprowadziła nas w temat tej powieści pozostanie długo w pamięci, przynajmniej na tyle długo aż przeczytamy tę lekturę. Oczywiście ja zaczęłam czytać zaraz po powrocie ze spotkania do domu i na drugi dzień o mały włos nie zaspałam do pracy.

Książka jest mocna nie tylko pod względem kryminalnym, ale przedstawiona w niej społeczność małych miejscowości i mentalność ludzi tam mieszkających daje sporo do myślenia. Wydaje mi się, że wielu z nas nie widzi, albo nie chce widzieć tego, co dzieje się na peryferiach miast. Autorka podjęła wyzwanie napisania kryminału społecznego opisującego problemy społeczne i jak ktoś z obecnych na spotkaniu zauważył (najwidoczniej był już po lekturze), to ta książka jest częściowo publicystyczna.

Cieszę się, że miałam okazję być na tym spotkaniu, i cieszę się z posiadania najnowszej książki tej pisarki. Obecność na spotkaniu w gdańskim Empiku takiej ilości czytelników świadczy chyba o tym, że powinniśmy być dumni z tego, że mamy wśród naszych pisarzy i pisarek tak świetnych autorów. A ktoś, kto uważa, że tylko Amerykanie czy Skandynawowie mogą poszczycić się dobrym kryminałem chyba nigdy nie miał w rękach polskiej dobrej książki.

Spotkanie z Anną Klejzerowicz

Kolejka po autografy była długa, ale każdy miał chwilę na zamienienie z Autorką kilku słów sam na sam 🙂

Wróciłam zadowolona i teraz tylko pozostaje mi doczytanie do końca Królowej Śniegu, a następnie cierpliwie czekanie na (zapowiedzianą przez autorkę) kolejną powieść z Emilem Żądło i Bolero.

Spotkanie z Anną Klejzerowicz

Koleżanka blogerka prowadząca blog Przeczytanki pstryknęła fotkę kiedy Autorka wpisywała autograf do mojej książki

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ – Alek Rogoziński

Aleksander Rogoziński zaczyna być częstym gościem na moim blogu, ale tym osobom, które nie czytały wcześniejszych wpisów przypomnę tego młodego (zwłaszcza duchem) pisarza. Urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą jest magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka  i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.

Znalezione obrazy dla zapytania Alek Rogoziński  Do trzech razy śmierć_Aleksander Rogoziński

Wydawnictwo FILIA rok 2017

stron 325

Do trzech razy śmierć to komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w teraźniejszości w pewnym dworku niedaleko Krakowa.

Róża Krull, poczytna autorka kryminałów zostaje zaproszona na zjazd pisarzy, spotkanie zorganizowane w tajemniczo położonej posiadłości. Przed wyjazdem dowiaduje się, że będą tam jej koleżanki „po piórze” nie wszystkie przez nią lubiane. Na miejscu dochodzi do dziwnych zdarzeń, i… do morderstw. Autorka kryminałów postanawia sama, a właściwie to z pomocą kilku wtajemniczonych osób rozwiązać sprawę zagadkowych morderstw, które wcześniej miały miejsce w jednej z jej powieści. Ktoś chce udowodnić pisarce, że fikcja może okazać się prawdą? Czy tajemnicze zniknięcie, które miało miejsce kilka lat wcześniej, pewnego bibliotekarza ma coś wspólnego z tym, co obecnie stało się w dworku? Dlaczego ktoś morduje pisarki? Oczywiście na te i wiele innych jeszcze pytań nie odpowiem, ale myślę, że zaintrygowałam na tyle, aby zachęcić do sięgnięcia po tę książkę.

Jak już wspomniałam w poprzednich wpisach, nie jest to pierwsza powieść tego autora, którą zdecydowałam się przeczytać. Znam poczucie humoru i zmysł kryminalny pisarza, dlatego z radością zagłębiłam się w tej lekturze.

Uwielbiam komedie kryminalne i chociaż nigdy nie przepadałam za powieściami Joanny Chmielewskiej, to z wiekiem chyba zaczyna mi się to zmieniać. Ta książka to specyficzne połączenie Agaty Christie – Joanny Chmielewskiej – Olgi Rudnickiej. Ktoś kto czytuje powieści którejś z tych pań, z pewnością wie, co mam na myśli. Intrygujące śledztwo w stylu Agaty Christie połączone z humorem pozostałych to nie może być nudna lektura. Jednocześnie trzeba przyznać, że jest to powieść lekka, łatwa i przyjemna (jeżeli śmierci i morderstwa można do tego grona zaliczyć). Ciekawie przedstawione osobowości bohaterów są tak obrazowe, że nie trudno sobie danej osoby wyobrazić. Fabuła, poniekąd poważna (bo morderstwo, intrygi, sensacja itp.) przeplatana bardzo zabawnymi dialogami jest jednym słowem powalająca. Myślę, że jak ktoś zacznie czytać to trudno mu będzie się oderwać od stron książki, przynajmniej w moim przypadku tak było.

Główna bohaterka Róża Krull jest osobą, która od samego początku wzbudza sympatię, i myślę, że jak ktoś zdecydował się poznać tę pisarkę, to będzie chciał spotkać ją ponownie w kolejnej książce.

Autor ma doskonałe podejście do wyglądu poszczególnych osób. Często ironicznie opisując czyjeś odzienie lub ogólny wygląd sprawia, że czytelnik nie musi zamykać oczu aby wyobrazić sobie daną postać tak jak chciał ją przedstawić. I trzeba przyznać, że świetnie zna psychikę kobiet, chyba mało który mężczyzna potrafi tak humorystycznie a zarazem dosadnie wejść w tę dziedzinę, która nawet dla niektórych pań jest wciąż niezrozumiała. Jestem przekonana, że kobiety z kompleksami, po przeczytaniu tej powieści pozbędą się ich. Nie ma nic lepszego niż akceptacja siebie z wszystkimi swoimi zaletami i wadami, a jak już ktoś potrafi się z własnych wad pośmiać to jest lepiej niż dobrze.

Ponieważ akcja powieści została umiejscowiona w gronie pisarek, które jest mi dość dobrze znane, szybko zaczęłam przyrównywać poszczególne osoby do tych, które znam. Zabawnie, choć może odrobinę karykaturalnie opisane i przedstawione niektóre z nich, bardzo mi pasowały do niektórych, które zdążyłam poznać osobiście, szczególnie jedna, ale na ten temat nie będę się rozpisywała. Nie chcę narobić sobie wrogów. Potem ktoś powie, że zazdrość mnie zżera, że pomówienia itp.

Wszystko byłoby okej gdyby książka była grubsza. Skończywszy czytać tę powieść zadałam sobie pytanie: dlaczego często nudne go granic przyzwoitości powieści są opasłymi tomiszczami, a pogodne, ciekawe i wciągające są tak krótkie? Mam niedosyt i jestem z tego powodu trochę rozżalona. Takie powieści jak ta, to cudowny relaks, to oderwanie się od prozy i szarości życia działające jak dobra lampka wina. Myślę, że takich powieści powinniśmy otrzymywać więcej bo nie każda lektura, nawet ta najlepsza z tak zwanych „ambitnych” daje poczucie spokoju, pełnego relaksu i zadowolenia.

Niezbyt długie rozdziały były kolejnym moim problemem w czytaniu, ponieważ jak to u mnie zwykle bywa – jeszcze jeden rozdział i idę spać – kończyło się długo po tym jak pomyślałam to postanowienie. A potem… wiadomo… w pracy Zombie.

Jak dla mnie to książki tego typu, powinny polecać psychoterapeuci zamiast specyfików farmakologicznych, po których występuje cała gama skutków ubocznych. Po takiej terapii jedynym skutkiem ubocznym jest żal, że książka tak szybko się skończyła. Już samo określenie KOMEDIA KRYMINALNA powinno siać uśmiech, dlatego polecam tę powieść zarówno czytelnikom preferującym kryminały, jak i czytelnikom lubiącym dobry humor. Myślę, że ktoś, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę, że będzie tego żałował. To cudowna uczta dla samopoczucia, a dobre samopoczucie równa się szczęśliwy człowiek.

Bardzo dziękuję Autorowi za możliwość przeczytania tej powieści i mam nadzieję, że zanim przejdę na emeryturę uzbieram całą kolekcję jego książek, bo wtedy będę mogła z czystym sumieniem czytać do woli, nie narażając się na to, że nawalę w pracy z powodu niewyspanej nocy. Teraz czekam na kolejne losy Róży Krull, oraz Joanny – bohaterki dwóch wcześniej przeczytanych powieści tego autora i polecam wszystkie książki, które udało mi się przeczytać.

Ukochany z piekła rodem  Jak Cię zabić kochanie   Morderstwo na Korfu

KARUZELA – Agnieszka Lis

Agnieszka Lis jest już po raz kolejny w moim świecie książek. To polska pisarka, która z wykształcenia jest pianistką i dziennikarką. Przez wiele lat pracowała jako handlowiec w wielkich korporacjach. Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia „uczytelniające” dla dzieci – gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie. W roku 2010 została laureatką konkursu na najlepsze kobiece opowiadanie erotyczne. Jej opowiadanie Płomień cedru zostało wydrukowane w antologii „Rozkoszne”, która została bestsellerem wydawnictwa za rok 2010. Przez wiele lat publikowała w branżowych czasopismach muzycznych – takich jak Hi-Fi i Muzyka, gdzie była także redaktorem odpowiadającym za dział „Muzyka, płyty audiofilskie”.

Agnieszka Lis  Karuzela_Agnieszka Lis

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2017

stron 628

Karuzela to dramat, którego fabuła umiejscowiona jest współcześnie.

Renata jest szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci. Nie pracuje zawodowo, ponieważ to mąż jest głównym żywicielem rodziny, jego praca w dużej korporacji daje mu wprawdzie dużo pieniędzy ale mało czasu, zwłaszcza dla rodziny. Młoda kobieta od pewnego czasu czuje się coraz częściej przemęczona, ale nie widzi w tym większego problemu, ponieważ praca na pełny etat przy trójce dzieci do najłatwiejszych nie należy, a ona stara się być Mamą Perfekcyjną. Kiedy na jej ciele zaczynają się pojawiać siniaki powstające przy byle dotknięciu, to mąż zaczyna się niepokoić. Renata ciągle nie widzi w tym nic złego do momentu, kiedy trafia do szpitala tak osłabiona, że lekarz domowy nie chce już słyszeć o braku czasu na zrobienie badań. Diagnoza okazuje się szokiem nie tylko dla małżeństwa. Siniaki, zmęczenia i niepozorne krwotoki z nosa to poważna choroba, której nie wolno lekceważyć. Okazuje się, że Renata choruje na białaczkę. Czy rodzina poradzi sobie bez mamy? Czy Renata przyjmie w końcu do wiadomości, że jest terminalnie chora? O czym dowie się w trakcie choroby, co stawi jej małżeństwo na ostrzu bezradności? Wiele pytań na które odpowiedzi znajdzie ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki.

Przyznam szczerze, że lektura była trudna dla mnie w odbiorze. Czytałam ją dosyć długo jak na moje podejście do czytania książek. Zwłaszcza tych, które potrafią zainteresować fabułą. Łapałam się na tym, że w trakcie czytania robiłam dość długie przerwy, zajmując się wszystkim, co pozwoliło mi na chwilę uciec od tej książki. Miałam bardzo mieszane uczucia, które działały na siebie antagonistycznie. Niby bardzo chciałam wiedzieć „co dalej” ale „uciekałam”. Działo się to z powodu pewnych wspomnień, które wracały jak bumerang po każdym kolejnym fragmencie książki. Ponad 25 lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór, byłam mniej więcej w wielu bohaterki książki i miałam dwoje małych dzieci. Do dzisiejszego dnia pamiętam ból, strach i niepewność jutra, które rządziły moim życiem przez kilkanaście miesięcy, dlatego ta książka obudziła te wszystkie wspomnienia. Nie ukrywam, że przez większość czytania chlipałam w chusteczkę a czasami, emocje brały górę i wtedy musiałam odejść od książki.

Autorka poradziła sobie z tym trudnym tematem bardzo profesjonalnie i… obrazowo. W dosadny sposób ukazała wszystkie etapy choroby terminalnej przy zbliżającej się śmierci, począwszy od nieświadomości, poprzez niepewność, zaprzeczenie, bunt połączony z agresją aż do przyzwolenia. Ominęła zgrabnie targowanie się z losem i depresję, ale kobieta, która myśli tylko o tym, że w domu czekają na nią kochający mąż i kochane dzieci, stara się nie wpadać w depresję, chociaż… bohaterka książki miała jej początki, które na szczęście przesypiała.

Jest to bardzo ciepła opowieść o miłości, przyjaźni, empatii i poświęceniu. Miłości nie tylko rodzicielskiej czy małżeńskiej, ale miłości przyjacielskiej. Ciekawie przedstawione osobowości i to nie tylko bohaterów pierwszoplanowych, do których należała Renata, jej mąż, dzieci i przyjaciółka, ale również postaci drugoplanowych (rodzice Renaty, siostra) i trzecioplanowych (matka jej męża, sąsiadka, pracownicy szpitala) pozwoliły na odebranie ich bardzo autentycznie. A wiadomo, że jeżeli nie potrafimy wyobrazić sobie bohaterów, bo są oni jacyś bezbarwni, bezosobowi, to książka ma zupełnie inny odbiór.

Muszę przyznać, że fabuła została tak skonstruowana, że prawie cały czas trzymała w napięciu i nie przeszkodziły temu nawet wplatane w nią od czasu do czasu wątki z przeszłości czy… przyszłości. Obecna cały czas wielka dawka emocji powodowała, że czasami miałam ochotę potrząsnąć którymś z bohaterów, zwłaszcza Renatą, dla której wszystko było ważniejsze od niej samej. Ale potem myślałam sobie „ileż jest takich właśnie kobiet, które zapominają o sobie bo żyją TYLKO dla INNYCH”.

To tyle o fabule, wciągającej i szokującej, która nie pozwala na obojętne przejście obok poruszonego tematu.

Co do treści, muszę przyznać, że trochę brakowało mi synonimów. Często powtarzane słowa, czy imiona bohaterów, zwłaszcza w trakcie dialogów odrobinę mi przeszkadzały, ale na szczęście nie odegrało to (przynajmniej u mnie) zbyt dużego dyskomfortu w czytaniu.

Zachwyciłam się natomiast okładką. Niby nie zwracam uwagi na okładki, bo ważniejsza jest dla mnie treść niż „opakowanie”, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę okładkę, natychmiast tak właśnie wyobraziłam sobie główną bohaterkę. Zaskakujący tytuł może wprowadzić w błąd kogoś, kto sugerując się okładką i tytułem będzie liczył na niepozbawiony humoru romans.

I chociaż po przeczytaniu innych powieści tej autorki byłam przekonana, że jest ona pisarką kobiet, to tę książkę polecam nie tylko paniom. Myślę, że mężczyźni również powinni ją przeczytać. Jest to opowieść, w którą wplecione zostały różne wątki, od tego głównego, czyli choroby nowotworowej, po romans, wątki obyczajowe i psychologiczne. Autorka odważnie porusza nawet wątki trudne, jak przemoc fizyczna czy psychiczna i to nie tylko w domach, ale w szkole, wątek zaślepionego rodzicielstwa czy toksycznej miłości. Ta lektura z pewnością pozwoli wielu osobom spojrzeć na niektóre sprawy innymi oczami, zrozumieć pewne zachowania ludzi i poddać się refleksji. Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż uczciwie ostrzegam… nie należy ona do lekkich, łatwych i przyjemnych. To powieść, która może być „życiem” w niejednej rodzinie.

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki. Wiele wzruszeń dostarczyła mi ta lektura, ale nie żałuję, że zdecydowałam się ją przeczytać.

Wydawnictwo Czwarta Strona

Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.

Samotność we dwoje_Agnieszka Lis  Pozytywka - Agnieszka Lis

W OBCYM DOMU – Sabina Waszut

Sabina Waszut to młoda pisarka pochodząca z Górnego Śląska. Urodziła się w 1979 roku w Chorzowie. Jest laureatką wielu konkursów poetyckich. Publikowała między innymi w miesięczniku „Śląsk”, Magazynie Materiałów Literackich Cegła oraz w Śląskiej Strefie Gender. Jest nie tylko pisarką, ale również propagatorką śląskiej kultury. Jej powieść „Rozdroża”, o której pisałam wcześniej Zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została  nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.

Sabina Waszut  W obcym domu_Sabina Waszut

Wydawnictwo MUZA S.A. rok 2015

stron 316

W obcym domu to powieść obyczajowa, której fabuła została umiejscowiona na Górnym Śląsku po zakończeniu II Wojny Światowej. Na przełomie lat 1945-1950 poznajemy losy młodej Niemki Sophie i syna śląskiego Powstańca – Władka, którzy zanim jeszcze doszło do wybuchu wojny zdążyli połączyć się węzłem małżeńskim.

Sophie, a właściwie to już Zosia po powrocie z Pszczyny, gdzie spędziła prawie całą wojnę pracując dla rządu niemieckiego wraca do domu na Śląsk. Nie wyobraża sobie miejsca innego niż to, w którym się urodziła i wychowała, mimo iż większość Niemców opuszcza ziemie polskie. Jej mąż – Władek również szczęśliwie powraca z wojennej tułaczki i, młode małżeństwo zaczyna nowe życie w komunistycznej Polsce. Nie jest im lekko głównie ze względu na ogólną biedę i wciąż obecną wśród Ślązaków nienawiść do Niemców. Dyskryminacja odczuwalna jest na każdym kroku i nie tylko Zosia jest jej ofiarą, ale również jej mąż, który w czasie wojny został zmuszony do walki w szeregach wojsk niemieckich. Jak poradzą sobie w tej nowej rzeczywistości? Czy pozostaną szczęśliwym małżeństwem, czy poróżnią ich kłopoty dnia codziennego? Jak wyglądało życie młodych ludzi tuż po zakończeniu wojny, czy wojna była dla niech tym czasem najgorszym, czy czekają ich jeszcze gorsze dni?

Książka jest wprawdzie kontynuacją losów głównych bohaterów, ale śmiało można ją przeczytać jako odrębną powieść, ponieważ autorka często nawiązuje do fabuły wcześniejszej powieści, ale robi to tak, że nie konieczna jest znajomość tej pierwszej. Oczywiście nie zaszkodzi przeczytać „Rozdroża”, ponieważ losy Zosi są ciekawym historycznym wątkiem zarówno w pierwszej jak i w tej części wspomnień.

Ciężkie czasy, w jakich przyszło żyć ludziom po wojnie to okres tak samo trudny jak sama wojna. Wiele słyszałam od moich krewnych o tym, jak ludzie funkcjonowali na Śląsku (i nie tylko) i cieszę się, że przyszłam na ten świat wiele lat później.  

Książka została napisana w osobie pierwszej w formie wspomnień. Czytając tę powieść miałam wrażenie, że siedzę na kanapie obok miłej starszej pani, bardzo zniszczonej życiem, ale odważnej, silnej i kochającej mimo ciągle wpadających pod jej stopy kłód niepowodzeń. Zosia jest pewnego rodzaju symbolem kobiet, które po wojnie nadal musiały walczyć, tyle tylko, że z innym wrogiem. Mężczyźni zajęci pracą, polityką i starciem z rzeczywistością byli jakby odsuwani przez kobiety od tych problemów przyziemnych takich na przykład jak walka o to, co włożyć do garnka czy jak poradzić sobie z chorobą dziecka.

Często ówczesna polityka potrafiła rozdzielić najbliższe sobie osoby, zresztą to chyba zdarza się również i w dzisiejszych czasach, tylko że dzisiaj jest to może mniej drastycznie. Ciekawie wykreowane postacie nie tylko bohaterów pierwszoplanowych ale również i tych pozostałych sprawiają, że czytelnik ma poczucie, iż osoby te są mu dobrze znane. Myślę, że jest to spowodowane tym, że gdzieś w przeszłości wielu z nas miało okazję posłuchać o takich historiach jak ta. Autorka odważnie porusza tematy, o których jeszcze nie tak dawno nie wolno było mówić. Tu mam na myśli między innymi obóz na Zgodzie, czy wywózki górników do kopalń w odległe rejony Związku Radzieckiego.

Często wtrącane w dialogach czy opisach słowa gwary śląskiej, dodają tej historii autentyczności i dla kogoś, kto zna tę gwarę (jak w moim przypadku) jest ona bliższa sercu.

Jest to opowieść nie tylko o trudnych czasach przetrwania w powojennej rzeczywistości, ale jest to również piękna opowieść o miłości. Zosia i Władek tak jakby poznają się na nowo po kilku latach rozłąki, i chociaż życie ich nie rozpieszcza starają się tę miłość wzmacniać drobnymi przyjemnościami. Jak wiadomo… nie jest to łatwe.

Dość szablonowa okładka może nasunąć zupełnie inne oczekiwania, co do fabuły, ale mimo tego, iż nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to warta przeczytania. Historia opisana w powieści nakłania do przemyśleń. Myślę, że niejednej czytelniczce potrzebna będzie chusteczka, ponieważ sporo opisów dotyczących codzienności tych dwojga młodych ludzi (i nie tylko) jest bardzo wzruszająca.

Książki nie czytałam zbyt szybko, ale i tego też wymagała ode mnie fabuła. To jest lektura, przy której potrzebna jest chwila na refleksję. Trudny temat, jaki poruszyła autorka, tego właśnie wymaga. Polecam tę książkę i liczę na to, że nie okaże się dla innych straconym czasem. Mam nadzieję, że lektura pozwoli na chwile zastanowienia się nad tym, co mamy teraz, a o co musiały kobiety kiedyś walczyć. Doceńmy to co mamy, one tego nie miały, a jednak potrafiły znaleźć szczęście.



PRACOWNIA DOBRYCH MYŚLI – Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz bywa tu w moim małym książkowym świece częstym gościem. Najbardziej uwielbiam ją i jej książki za to, że działają na mnie jak happyterapia. Oczywiście nie wszystkie, te poważne relaksują w inny sposób, ale… kocham tę Autorkę przede wszystkim za Milaczka, panią Piontek, cudownego Parysa Antonia i innych, którzy pozwolili mi na chwilę uciec od szarej i smutnej (często) rzeczywistości. Nie będę pisała o samej pisarce, ponieważ kto ma ochotę o niej poczytać, to albo wskoczy sobie do Internetu, albo do moich wcześniejszych wpisów, w których przedstawiłam ją bardzo szczegółowo.

Magdalena Witkiewicz   Pracownia donrych myśli_Magdalena Witkiewicz

Wydawnictwo FILIA rok 2016

stron 308

Pracownia dobrych myśli to cudowna komedia obyczajowa, przy której niejednokrotnie się tak wzruszyłam, że chyba nie powinnam się do tego przyznawać. No cóż tak już mam, że najwięcej płaczę na komediach romantycznych.

W Miasteczku przy ulicy Przytulnej 26 stoi stary budynek, w którym zamieszkałych jest kilka lokali. Na parterze tego domu jest duże pomieszczenie, w którym kiedyś była pracownia krawiecka pani Pelagii, lecz po jej śmierci, żaden inny biznes się w niej nie rozkręcił na dobre. Każdy, kto wynajmował pomieszczenie na działalność gospodarczą… plajtował. Florian jest wnukiem pani Pelagii, młodym człowiekiem bardzo pozytywnie nastawionym do świata, któremu marzy się własna kwiaciarnia. Gdzie może powstać jak nie w miejscu, nad drzwiami którego wisi szyld „Pracownia dobrych myśli”? Po skończeniu kilku kursów florystycznych Florian spełnia swoje marzenie i tak jak pracownia krawiecka jego babci tak i kwiaciarnia przyciąga wielu pozytywnych ludzi. Mieszkańcy kamienicy przypominają sobie co to jest sąsiedzka przyjaźń, a życie wielu ludzi zostaje wywrócone do góry nogami. Pozytywnie oczywiście. Co wydarzy się w domu przy ulicy Przytulnej 26? Kim jest osobliwa starsza pani spędzająca większość czasu z poduszką na oknie? Czy duch pani Pelagii będzie już zawsze obecny w jej byłej pracowni krawieckiej?

Kiedy tylko otrzymałam tę książkę, nie mogłam się powstrzymać i jak kot na widok miski ze świeżutką śmietanką musiałam…, no dosłownie MUSIAŁAM rzucić się w wir czytania. Skończyło się na tym, że na drugi dzień zaspałam do pracy, ale co przeżyłam to MOJE.

Sugerując się nieszablonową okładką (chyba najpiękniejszą z jaką do tej pory się zetknęłam) i sugerując się tytułem, spodziewałam się nostalgicznej ciepłej opowieści. Wiele się nie pomyliłam oprócz tego, że między tę nostalgię wplecione zostało tyle humoru, że od razu przekierował on (ten humor) moje negatywne myśli w pozytywną stronę.

Jest to wyjątkowa opowieść o przyjaźni, współpracy, empatii, miłości i… tęsknocie. Kilkoro przeciętnych ludzi spotyka się w jednej kamienicy i zamiast codziennego, zwykłego „dzień dobry” przeżywa piękne wspólne chwile. Czasami odrobinę podkręcone nalewką malinową „ku zdrowotności”, którą szczodrze wszystkich obdarza starsza pani Wiesia, osoba która „nie lubi kłopotów” i wie wszystko o wszystkich dzięki cudownemu punktowi obserwacyjnemu jakim są poduszka i okno. Czytając tę powieść nie można pozostać poważnym, kąciki ust same unoszą się powodując często skurcz szczęk jak w moim przypadku. Jak zaczęłam czytać, to nie potrafiłam się oderwać od tej lektury, działała na mnie jak magnes, który przyciągnął i nie puści dopiero aż dotrę do ostatniej strony.

Ale… niby taka pogodna, pełna humoru fabuła, a poruszone w niej zostały bardzo poważne tematy. Samotność i starość – wszechobecna, smutek po śmierci ukochanego ojca i męża, samotne macierzyństwo czy niespełniona miłość. To wszystko jednak zostało ukazane w taki sposób, że czytając o tym, człowiek przestawia to myślenia i zamiast martwić się, odnajduje iskierki radości, które pozwalają przezwyciężyć te smutne chwile.

Ta książka jest jak magia, dzięki niej pozostaje w człowieku tyle dobrej energii, że nawet najsmutniejsze chwile przeistaczają się w coś pozytywnego… przyjemnego… miłego. Zostają zastąpione szczęściem i radością. Pozwolę sobie na zacytowanie jednego zdania, które bardzo utkwiło mi w pamięci:

(…) Życie toczy się dalej. Pędzi obok nas. A rozpacz, depresja nas zatrzymują. Ono się nie zatrzyma i potem dziwimy się, ile rzeczy się stało, a my wciąż w miejscu. (…)

(…) A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój…(…) – jak śpiewał Krzysztof Cugowski.

Polecam tę książkę całym sercem nie tylko dla poprawy nastroju, bo ten się poprawi na pewno, to gwarantuję. Polecam ją również dlatego, aby każdy mógł zobaczyć jak wiele możemy zdziałać dobrego wokół nas. Czasami zwykłe, prozaiczne zachowanie może wywołać uśmiech na czyjejś twarzy. Uśmiechajmy się. Zarażajmy optymizmem. To nic nie kosztuje, a może zdziałać wiele.

Kwiaciarnia Maliny

Kwiaciarnia Maliny

Taka Pracownia dobrych myśli istnieje w Poznaniu. Na ulicy Strzeszyńskiej jest mała kwiaciarnia, której właścicielka jest jak Florian – przepełniona optymizmem. To Kwiaciarnia Maliny.Samo miejsce jest magiczne i zawsze kiedy jestem w tej okolicy nie mogę sobie pozwolić na to aby tam nie wejść chociaż na chwilę. Oprócz pięknych kwiatów, stroików itp. można tam wypić dobrą kawę i… wypożyczyć książkę. Czy to nie jest magiczne miejsce?

Polecam również inne książki Magdaleny Witkiewicz, które zdążyłam poznać i ciekawa jestem, czy wśród moich znajomych (czytających) jest ktoś kto nie przeczytał żadnej z jej książek.

Szczęście pachnące wanilią

 Panny roztropne  Milaczek  Zamek z piasku  Szkoła żon 

Pierwsza na liście  Ballada o ciotce Matyldzie  Po prostu bądź_Magdalena Witkiewicz  Cześć, co słychać



Napisz do mnie
luty 2025
P W Ś C P S N
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
2425262728  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/