Recenzje książek

literatura kobieca

HUŚTAWKA – Agnieszka Lis

Agnieszka Lis już kilkakrotnie była gościem w moim małym świecie książek, dlatego jeżeli ktoś chce się o niej czegoś bliżej dowiedzieć, to zapraszam do wcześniejszych wpisów, do których linki znajdziecie na dole strony.

Agnieszka Lis  Huśtawka_Agnieszka Lis

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2018

stron 468

Huśtawka to powieść obyczajowa, z dużą dawką dramatu, odrobiną romansu i wątkami psychologicznymi, czyli… prawdziwa huśtawka wrażeń czytelniczych.

Trzy pokolenia kobiet, tak zwyczajnych jak większość z nas, styka się w życiu z różnymi problemami. Joanna jest najmłodsza, nie potrafi znaleźć sobie miejsca w życiu, szukając wciąż nowych wrażeń, chce się usamodzielnić, ale nie wychodzi jej to tak, jakby chciała. Nie potrafi określić swoich preferencji seksualnych błądząc po świecie homo i hetero. Małgorzata prowadzi spokojne i uporządkowane życie, do czasu, kiedy z jej zdrowiem zaczyna dziać się coś dziwnego. W jej umysł wkrada się zazdrość i zżera ją od środka jak jakiś robak, powodując wręcz stany obsesyjne.  Katarzyna, siostra Małgorzaty jest wieczną podróżniczką życia, niby chce się ustabilizować, założyć rodzinę, ale w głowie ma również inne scenariusze swojego bytu. Wanda, seniorka rodu ukrywa od lat pewną tajemnicę, która może nie tyle burzy jej spokój wewnętrzny, co często sprawia, że do tej przeszłości powraca. Czy uda się tym kobietom przetrwać trudne chwile? Jak silna może być rodzinna solidarność i miłość?

Zaraz na wstępie przyznam, że mimo tego, iż jest to opowieść o zwykłych kobietach takich jak wiele, i niby nic się zbyt porywającego w tej powieści nie dzieje, to nie można zaliczyć jej do lektur lekkich i łatwych. Emocjonalna huśtawka będąca myślą przewodnią, towarzysząca bohaterkom, szczególnie tym z młodszego pokolenia, to temat nieszablonowy w powieściach.

Trzeba jednak przyznać, że autorka bardzo wnikliwie „weszła” w rolę każdej z pań, i bez względu na jej wiek świetnie się w nich odnalazła.

Kobiety łączy wielka miłość, chociaż życiowe przeszkody, jakie często spotykają na swojej drodze, są czasami utrudnieniem w okazywaniu uczuć. Niby wspólnie przeżywają trudne chwile, a jednak każda z nich odbiera wszystko inaczej. Błędy, które popełniają nie zawsze idą w zapomnienie, ciążąc w głowie tak bardzo, że czasami trudno o nich zapomnieć.

Jest jeszcze miłość, i to nie tylko ta damsko-męska, ale miłość rodzinna, niosąca ze sobą ciężar odpowiedzialności za drugą osobę, pielęgnująca zaufanie do drugiej osoby i chroniąca ją bez względu na konsekwencje dotyczące siebie, jako osoby z pozoru dającej sobie radę ze wszystkim.

Miłość w tej książce postrzegana jest różnie, zarówno jako dzika młodzieńcza namiętność, jak i ta spokojna dojrzała.

(…) Jeśli czujesz motyle w brzuchu, wielkie podniecenie, jeśli drżą ci ręce, gdy jesteś z ukochaną osobą – to nie jest ta osoba. Przy tej właściwej będziesz odczuwać absolutny spokój (…)

Nie ukrywam, że z napisaniem opinii o tej książce miałam pewnego rodzaju kłopot, ale nie dlatego, że książkę przyjęłam zbyt obojętnie, ale właśnie dlatego, że „rozhuśtała” we mnie różne emocje. Nie polubiłam wszystkich bohaterek, chociaż przyznam, że najbliższą z nich do tej pory jest seniorka rodu, czyli Wanda. Kobieta cicha i pomocna, która więcej widziała niż inne, i która potrafiła odnaleźć się w każdej życiowej sytuacji. Wanda jest narratorem książki opowiadającym o życiu córek i wnuczki tak, jakby siedziała w ich myślach. Jest to ciekawa i dość specyficzna narracja. Pisząc „specyficzna” mam na myśli między innymi rozdziały, w których seniorka przebywa w labiryncie własnych myśli, we śnie, który tworzy rozmawiając w nim z dwoma mężczyznami z przeszłości. Czytając te rozdziały zastanawiałam się, czy te sny są tęsknotą, czy wyrzutami sumienia?

Ciekawym zjawiskiem powieści jest również to, że rozdziały nie mają pełnych tytułów, a zamiast nich są pierwsze litery imion bohaterek, „Jo”, „Ma”, „Ka”. Z pewnością autorka miała w tym jakiś cel, chociaż przyznam szczerze, że tego nie zrozumiałam.

Rozdziały są krótkie, co zawsze jest dla mnie zgubne, bo wiadomo: „jeszcze jeden rozdział i…” kończyło się w bardzo nieodpowiednim czasie, gdy trzeba było rano wstać do pracy, lub nieodpowiednim miejscu, kiedy trzeba było coś w domu zrobić.

Autorka bardzo powoli, wręcz stopniowo oddaje czytelnikowi dramat życia trzech pokoleń kobiet. Udowadniając jednocześnie, że człowiek uczy się na błędach, pokazuje, że czasami zbyt późno te błędy są zauważone, ale czasami następuje to na tyle wcześnie, aby życie uległo diametralnej zmianie.

Huśtawka to pełna sprzecznych emocji powieść nie tylko dla pań. Z całą pewnością skłoni ona do pewnego rodzaju refleksji. I chociaż czyta się ją dość płynnie, mimo momentami wielu trudnych wyrazów w rozdziałach odnoszących się do snów seniorki, czyli „Tutaj”, to powoduje ona pewnego rodzaju zatrzymanie się, zatrzymanie myśli błądzących gdzieś w zakamarkach umysłu. Nie ważne czy polubisz danego bohatera, czy go znienawidzisz, on pozostanie w głowie na dłużej.

Polecam tę powieść całym sercem. Jest to z całą pewnością nietuzinkowa fabuła, która pozwoli nam w każdej z tych kobiet znaleźć cząstkę siebie.  

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki.

Wydawnictwo Czwarta Strona

Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.

Samotność we dwoje_Agnieszka Lis  Pozytywka - Agnieszka Lis  Karuzela_Agnieszka Lis  LATAWCE_Agnieszka Lis

NIC SIĘ NIE KOŃCZY – Joanna Kruszewska

Joanna Kruszewska urodziła się w 1976 roku w Białymstoku, gdzie uczęszczała do szkoły podstawowej i średniej. Studia ukończyła w Warszawie, skąd powróciła do rodzinnego miasta z dyplomem Wydziału Pedagogicznego. Pisanie książek to jej pasja, którą zaczęła realizować w roku 2009. Jest autorką takich książek jak: „Aby do mety”, „Awaria uczuć”, „Na trzy sposoby”, „Miłość raz jeszcze”, „Małe wojny” i „”Dom samotnych”.

Joanna Kruszewska   Nic się nie kończy_Joanna Kruszewska

Wydawnictwo REPLIKA rok 2018

stron 384

Nic się nie kończy to cudowna powieść obyczajowa, o odnajdowaniu własnego szczęścia i odkrywaniu własnej rodziny.

Ludzie się starzeją, o tym wie każdy. Również rodzina pewnej seniorki. Kiedy nie ma komu przejąć rodzinnej posiadłości, otoczonej dużym sadem, pozostaje tylko jedno – sprzedaż i wyprowadzka bliżej młodszego pokolenia, do miasta. Majątek przechodzi w ręce obcej osoby, i chociaż najbardziej pod względem emocjonalnym przeżywa to seniorka rodu, która jest bezpośrednią spadkobierczynią posiadłości, młodzi mają co do uzyskanych ze sprzedaży pieniędzy już gotowe plany. Niestety, ku zaskoczeniu wszystkich starsza pani wyjeżdżając do małej nadmorskiej miejscowości do sanatorium, postanawia pozostać w tym zakątku oazy i spokoju, przeznaczając pieniądze ze sprzedaży domu i sadu na zakup nowego domu. Ta spontaniczna decyzja staruszki w jednych wzbudza wściekłość, w innych rozczarowanie, a w jeszcze innych bardzo mieszane uczucia. Tylko jedna osoba z rodziny staje po stronie staruszki, tym samym narażając się na pogardę i ignorancję w rodzinie. Czy seniorce rodu uda się na nowej drodze jej życia? Jak wiele potrzeba starszemu człowiekowi do szczęścia?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale z całą pewnością nie ostatnie. Książka bardzo mnie poruszyła z dwóch powodów. Jednym jest oczywiście niesamowicie opowiedziana historia dotycząca starszej pani, a drugim fakt, że od kilku lat pracuję z osobami starszymi i mam okazję poznawać ich marzenia, nadzieje i tęsknoty za czymś, co młodszemu pokoleniu ich rodzin nawet nie mieści się w głowach.

Wzruszające fragmenty wspomnień, jednej z głównych bohaterek, seniorki rodu, cudownej pani Haliny to piękne, chociaż momentami bolesne powroty do przeszłości.

I chociaż przysłowie mówi: „starych drzew się nie przesadza”, to do tej powieści bardziej pasuje: „z dwojga złego, wybierz nieznane”. Ludziom w pewnym wieku trudno jest się odnaleźć w nowym domu, nowym miejscu, chociażby byłoby ono oazą wygody, o której całe życie marzyli. Często sentyment do starych przyzwyczajeń, sprzętów, potraw, jest większy niż nowoczesność i te wygody, do których nie zawsze łatwo jest się przyzwyczaić. I bywa czasami tak, że starszy człowiek decyduje się na coś szalonego, wybierając mniejsze zło przestaje robić coś pod czyjeś dyktando (babcia sobie odpocznie, ja to zrobię / niech dziadek tego nie rusza, bo zepsuje / mama da spokój, ja zrobię to szybciej) i robi coś tylko dla siebie chcąc przeżyć ostatnie lata najlepiej jak się da. Autorka jasno ukazuje, jak często ludzie postrzegają osoby starsze, robiąc z nich niepełnosprawne umysłowo i cieleśnie.

Halina, to przesympatyczna starsza pani, którą polubiłam od samego początku i która udowadnia wszystkim, że na spełnienie marzeń jest czas w każdym wieku. Ileż bym dała, aby wszyscy seniorzy mieli możliwość spełniania swoich marzeń i, co najważniejsze, mieli do tego odwagę. Jak smutne jest to, że rodzina często traktuje takiego starszego człowieka jak niepotrzebny mebel, dopóki jest sprawny, funkcjonalny to ok, ale jak się zestarzeje, to najlepiej wstawić do kąta i nie zwracać na niego zbytniej uwagi.

(…) – Marta, nie przesadzaj, tak po prostu patrzymy na ludzi starszych.

– Odzierając ich z godności, bo niejednokrotnie nie są w stanie myśleć o wiele klarowniej od nas? To, że nie ogarniają nowinek technologicznych, od razu skazuje ich na pełne lekceważenia traktowanie przez młodszych.(…)

Pani Halina, nie dość, że samodzielnie podejmuje decyzję i odważnie postanawia przeprowadzić się do małej nadmorskiej miejscowości, położonej daleko od rodziny, to nareszcie ma możliwość na realizację swoich pasji. Czy to nie jest piękne?

Biorąc do ręki tę lekturę zasugerowałam się trochę okładką, myśląc, że jest to kolejna książka o samotnej trzydziestolatce, poszukującej tego jednego – jedynego. Jak bardzo się pomyliłam… na szczęście z pozytywnym efektem końcowym, bo lektura okazała się wyjątkowa i co najważniejsze nie szablonowa jak wiele ukazujących się ostatnio na rynku księgarskim powieści.

Autorka przedstawia nam pewną rodzinę, która z pewnością nie różni się wiele od tysiąca innych rodzin, w których ludzie często traktują się przedmiotowo biorąc pod uwagę to, co im jest potrzebne, nie przejmując się zbytnio potrzebami pozostałych. Do takiego wniosku doszła między innymi, jedna z młodszych bohaterek książki. Czy jest to lekcja dla innych? Czy bycie uczynnym i zawsze dyspozycyjnym dla większości, może być szkodliwe? Myślę, że czasami nawet bardzo, bo człowiek odziera się z własnego JA.

(…) Nagle, po raz kolejny, okazało się, że to ona jest przysłowiową deską ratunku. Nianią na telefon, opiekunką na zawołanie. Deska zaś ma to do siebie, że nie potrzebuje pomocy. Nie znajduje się zazwyczaj w sytuacjach podbramkowych, a jeśli już znajdzie, to na pewno sama sobie jakoś poradzi. (…)

Smutne to, ale prawdziwe i cieszę się, że ktoś tak wymownie pokazał, że pieniądze owszem są ważne, ale tylko dla ułatwienia życia. Ważniejsze od nich powinny być więzy rodzinne, i miłość, taka szczera i prawdziwa, która nie tylko jest w słowach, ale przede wszystkim w najprostszych gestach. Egoizm czasami bardzo ułatwia życie, ale często też rujnuje je komuś drugiemu. Autorka ukazała w swojej powieści jak bardzo mogą zmienić się ludzie, kiedy coś idzie nie po ich myśli. Jak często strona materialna jest ważniejsza, od solidarności uczuciowej.

Nie zawsze to, co dla nas jest wygodniejsze, czy ważniejsze musi być w takim samym stopniu ważne dla kogoś innego. A marzenia? Marzenia są po to, aby je spełniać, bo wówczas człowiek jest szczęśliwy, a jak ktoś jest szczęśliwy, to powinno się to udzielać innym, ale pod warunkiem, że będziemy na to szczęście drugiego człowieka patrzeć przez pryzmat radości a nie zawiści czy lekceważenia.

Efektownie skonstruowane osobowości bohaterów, w połączeniu z ciekawymi dialogami i wciągającą fabułą, to jest coś, co lubię.

Ale, żeby nie było tak różowo, to przyznam, że trochę dyskomfortu w czytaniu sprawił mi sam tekst. Jeżeli z pełnym uznaniem mogę złożyć ukłon w stronę autorki, to zawiódł mnie skład tekstu, który moim zdaniem został niedokładnie dopracowany. W wielu miejscach znajdował się tekst rozszczepiony, bez potrzeby zaakcentowania danej sytuacji, czy danych słów. No, ale jak ktoś skupi się na fabule, a nie składzie czcionki, to uzna takie pismo za mało istotne.

(…) – N i e  p y t a j g ł u p i o, t y l k o  k r ó j  p o m i d o r a. A później nie trzeba będzie latać po dwa ogórki do sklepu. (…)

Trochę brakowało mi również ostatecznego, takiego rozstrzygającego zakończenia, ale taki był widocznie zamiar autorki, dzięki temu każdy czytelnik ma przynajmniej okazję dopowiedzenia sobie dalszego ciągu, według własnej fantazji. Cudownie by było, gdyby autorka zdecydowała się na kontynuację, ale wiem, że czasami w głowie autora siedzi fabuła „od… do…” i nie każdy chce na siłę dopisywać dalszy ciąg.

Całym sercem polecam tę powieść WSZYSTKIM! Tak wszystkim! Ponieważ jest ona pewnego rodzaju lekcją życia. Być może młodzi nauczą się tego, jak należy traktować starszych, a starsi zrozumieją, że dobrze być pomocnym rodzinie, czy bliskim znajomym, ale ważne jest też spełnianie własnych potrzeb i dbanie o własne przyjemności.

Na plaży

Pozwólmy naszym seniorom spełniać marzenia i sami również spełniajmy swoje

Dziękuję wydawnictwu Replika za możliwość przeczytania tej książki, i jeszcze raz bardzo gorąco ją polecam. Kolejna polska pisarka trafiła w moje gusty czytelnicze.

logo Replika

NA KUBIE NIKT JUŻ NIE CZEKA NA ŚNIEG – Grażyna Gołuchowska

Grażyna Gołuchowska pochodzi z Drezdenka, ale mieszka i pracuje w Poznaniu. Z wykształcenia jest psychologiem, pracuje jako psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. Ukończyła również ekonomię. W wolnych chwilach ucieka na wieś, do roślin w ogrodzie i lasu, w którym powietrze pachnie powietrzem. Lubi długie rozmowy przy lampce czerwonego wina, eksperymentować w kuchni i tańczyć. Z podróży poza wspomnieniami przywozi muzykę. Interesuje się krajami Ameryki Środkowej i Południowej, ale Kuba zajmuje szczególne miejsce w jej sercu.

Na Kubie nikt już nie czeka na śnieg

Na Kubie nikt już nie czeka na śnieg to książka z gatunku literatury kobiecej z serii „W poszukiwaniu szczęścia”, w której wakacyjny romans przeplata się wątkami podróżnymi.

W poszukiwaniu szczęścia

Piotr wyjeżdża na Kubę trochę w celach urlopowych, a trochę zawodowych, ma zamiar przywieźć ze sobą zdjęcia z wyspy aby zorganizować wystawę. Nie ma sprecyzowanych planów, i wynajmuje pokój w domu poznanej w autobusie kobiety, która mieszka z córką i jej kilkuletnim synem. W tym samym czasie na Kubę przyjeżdża również Basia, która zamieszkuje w domu swoich polsko-kubańskich znajomych. Basia chciałaby napisać książkę o Polkach, które zdecydowały się zostać w tym kraju.  Piotr i Basia, dawno temu byli parą, potem jednak ich drogi się rozeszły. Oboje założyli rodziny, ale zarówno jemu jak i jej, małżeństwa nie przyniosły maksimum szczęścia. Polscy turyści nie zdają sobie sprawy z tego, że przebywają prawie w tych samych miejscach w tym samym czasie. Czy uda im się spotkać na tej pięknej, gorącej wyspie? Czy odnajdą swoje dawne uczucia, a może ulokują je w zupełnie innych osobach?

Sięgnęłam po tę lekturę z kilku powodów:

1)      Książka jest kolejną pozycją, którą nasza  grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.

logo A może nad morze

2)      Chociaż nigdy nie byłam na Kubie mam do niej pewien sentyment, który pozostał mi po dawnej przyjaźni z pewną Kubanką i jej znajomymi, którzy byli w latach osiemdziesiątych na praktykach w Gdyni.

3)      Po przeczytaniu gdzieś o tej książki, ciekawa byłam relacji mieszkających na wyspie Polek.

Przyznam szczerze, że książka miło mnie zaskoczyła. Jest to wprawdzie literatura kobieca, ale fabuła została tak skonstruowana, że nie jest ona typowym romansem, czy też typowym studium psychologicznym kobiety. Poznajemy dwoje bohaterów: mężczyznę i kobietę. Ich trzytygodniowe pobyty na wyspie są zupełnie innymi historiami, ale bohaterów łączą jakieś przelotne skojarzenia i wspomnienia. Każda z tych osób przeżywa ten czas inaczej. Poznaje ludzi, zaprzyjaźnia się i zwiedza różne zakątki wyspy. Basia w większości przebywa w Cardenas i okolicach, spędzając czas z Marią – Polką, która wyszła za mąż za Kubańczyka, a Piotr zwiedza okolice Santiago, częściowo sam a częściowo z córką kobiety, u której wynajął pokój. Oboje przyjeżdżają na Kubę tuż przed świętami Bożego Narodzenia, które spędzają w tradycji kubańskiej. Zatem mamy tak jakby dwie osobne fabuły, które przeplatają się ze sobą, między którymi znajduje się kilka wątków, wątek romansowy, wątek podróżniczy i.. wątek psychologiczny.

Kuba ukazana w książce to kraj pełen sprzeczności, a zarazem kraj, w którym ludzie mimo ustroju, polityki i wielu nakazów i zakazów, żyją w poczuciu swoistego szczęścia. Potrafią być spontaniczni, bawić się i tańczyć, jednocześnie tęsknią za innym życiem. Mamy tutaj Kubę pokazaną z punktu turystycznego, czyli tę piękną, zachwycającą i pociągającą, oraz Kubę brzydką, szokującą biedą i zaniedbaniami.

(…) Mina człowieka, świadomego swych nieograniczonych możliwości tu i teraz, kontrastowała z obliczem bardzo młodego chłopca z szeroko otwartymi oczami. Była jak jego ojczyzna, z jednej strony dumna i pewna swego piękna, a z drugiej bezradna z powodu braku pomysłów, jak zatrzymać to, co jeszcze z tego piękna pozostało. (…)

Autorka przedstawiła Kubańczyków bardzo dokładnie, nie tylko pod względem wizualnym, co rusz przypominając czytelnikowi, że mieszkańcy wyspy, to ludzie o różnym odcieniu skóry, ale głównie pod względem osobowościowym. Są to ludzie często biedni, ale bardzo gościnni. Przyjaźnie odnoszący się zarówno w stosunku do siebie jak i do turystów. Bardzo uczynni, nie tylko dlatego, że turyści zapewniają im jakiś zarobek. Taki po prostu mają styl bycia i życia. Może jest to dzięki słońcu, które zawsze pięknie u nich świeci, a może jest to dzięki królującej wszędzie muzyce i podchodzeniu do życia tanecznym krokiem? Czytając tę powieść, momentami czułam to ciepło wszechobecne na kartkach książki, i słyszałam dźwięki muzyki, której również w tej książce nie brakuje.

Malowniczo opisane miejsca, zarówno te piękne, stare, zabytkowe, jak i te zapomniane przez czas, wręcz zapraszają do podróży, przyciągają jak magnes. I chociaż wiele mogę zobaczyć w Internecie zdjęć czy filmików, to momentami zamykałam oczy i… udawałam się w podróż na Kubę.

Bohaterowie książki to ludzie dojrzali, osoby z doświadczeniem życiowym na tyle dużym, że potrafią już odróżnić zauroczenie od miłością. Potrafią obronić się przed zachwytem, który jest chwilowy i z perspektywy przyszłości może okazać się zwykłą mrzonką.

Losy bohaterów przeplatane są pięknymi opisami miejsc, w których przebywają, oraz wspomnieniami Polek, które zdecydowały się zamieszkać w tym pięknym, chociaż trudnym do egzystencji miejscu, rezygnując z powrotu do swojego kraju z różnych przyczyn. Czasami sentymentalnych, czasami finansowych.

Książkę czyta się płynnie i dość szybko, ale mimo wciągającej fabuły i przepięknych opisów miejsc, sporym dyskomfortem w czytaniu są przypisy, których autorka nie poskąpiła, a które umieszczone zostały na końcu książki. Nie wiem jak inni, ale lubię, kiedy przypisy, czy tłumaczenia znajduję na dole strony, bo ciągłe przeskakiwanie na koniec książki jest dla mnie dyskomfortem w czytaniu.

Na początku książki, zwróciłam również uwagę na to, że nie wiem w jakim języku rozmawiają ludzie. Polak przyjeżdża na Kubę i… nikt nie poinformował czytelnika, czy ten Polak rozmawia z tubylcami w języku angielskim, czy hiszpańskim. A wystarczyło napisać na przykład: „Piotr odpowiedział w języku hiszpańskim”. Trochę się gubiłam, ale szybko zorientowałam się, że główny bohater biegle posługuje się zarówno językiem hiszpańskim jak i angielskim. Trochę mu tego zazdrościłam.

Odrobinę raziły mnie również takie drobiazgi jak używanie słowa „plastyk” i „plastik”, myślę, że redaktor tekstu, czy korektor, mogliby to jakoś unormować. Wydaje mi się, że prawidłowe są obie formy, ale „plastyk” kojarzy mi się raczej z człowiekiem, a „plastik” z rzeczą z tworzywa sztucznego.

Myślę jednak, że w obliczu ciekawej fabuły, która potrafiła mnie wciągnąć tak, że wczoraj czytałam prawie do godziny drugiej w nocy, te małe defekty nie mają większego znaczenia.

Polecam tę powieść szczególnie czytelniczkom/czytelnikom, którzy lubią śledzić w książkach niezobowiązujące romanse czy podróże do ciekawych miejsc. Cieszę się, że mogłam na chwilę przenieść na Kubę, która ciekawiła mnie od zawsze, nie tylko z powodu mojej znajomością z pewną Kubanką i jej przyjaciółmi, z którymi spędziłam kilka najwspanialszych miesięcy w swoim życiu. Zauroczyły mnie historie Basi i Piotra, a także ludzi których oboje poznali. To piękne opowieści o tym, jak wiele człowiek potrafi się nauczyć i jak wiele potrafi zrozumieć przebywając w obcym dotąd dla siebie świecie. Czasami wystarczy spojrzeć w głąb siebie aby zrozumieć, czego tak naprawdę oczekuję.

Dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i muszę przyznać, że od tej pory będę myślała o nim nie tylko w kwestii dobrego kryminału, ale również literatury kobiecej.

Wydawnictwo Oficynka

ANNA I LEKARZ – Elka Noland

Elka Noland jest warszawianką, która po pewnych przemyśleniach i zdarzeniach postanowiła zamienić stolicę na Gdańsk. Zaczęła pisać książki, bo jak twierdzi „w Gdańsku tak bardzo powietrze pachnie wolnością…”. I to właściwie wszystko, co udało mi się znaleźć na temat tej pisarki.

Elka Noland  Anna i lekarz_Elka Noland

Wydawnictwo Oficynka rok 2018

stron 323

Anna i lekarz to współczesna powieść obyczajowa z romansem w tle.

Anna to dojrzała kobieta, której od dzieciństwa towarzyszy ogromny lęk przed lekarzami. Poznajemy ją w szczególnym momencie. Anna jest coraz bardziej zmęczona dotychczasowym trybem życia. Układa więc dla siebie „scenariusz na przyszłość” – spokojną, samotną egzystencję wypełnioną codziennymi, małymi przyjemnościami. Wie jednak, że najpierw musi rozwiązać zaniedbywany od lat problem ze swoim zdrowiem. I tak spotyka lekarza, który budzi w niej głęboko skrywaną tęsknotę za bliskością. Anna zaczyna się zmieniać, uważniej przyglądając się rzeczywistości, ludziom i sobie. Mimo nieustannych trudności w nawiązaniu bliższej relacji ze swoim lekarzem, Anna nie rezygnuje z poszukiwania nowej siebie – dojrzalszej, odważnej, ciekawej świata i gotowej na spotkanie drugiego człowieka.

Przyznam szczerze, że podeszłam do tej powieści dość sceptycznie. Nie przepadam zbytnio za romansami, chociaż bywają dla mnie miłe wyjątki. Zdecydowałam się na przeczytanie tej książki z kilku powodów.

 1) Ciekawa jestem nowych polskich autorów/autorek.

 2) Grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.

logo A może nad morze

3) Nie wiem, po prostu chciałam tę książkę przeczytać.

Trochę zaciekawiła mnie okładka i informacja o tym, że jedno z moich ulubionych wydawnictw, do tej pory znanych mi z dobrych kryminałów, zaryzykowało wypuszczeniem na rynek książkowy literatury kobiecej. Trzymam kciuki, aby im się powiodło, wszak takiej literatury wielu kobietom potrzeba.

Książka jest dość specyficzna, jest to taki pogląd psychologiczny na kobietę i jej marzenia, tęsknoty, czy wizję życia. Główna bohaterka, to osoba w średnim wieku, matka dorosłej już córki ale nie zamykająca się na nowe doznania. Zakochuje się w młodszym od siebie mężczyźnie, ale nie potrafi sobie tak do końca z tą miłością poradzić. Niby marzy o jego dotyku, o spojrzeniu, o spotkaniu, a z drugiej strony trochę jakby boi się tego.

Pierwsze 40 stron trochę mnie przynudziło, ale kiedy przeczytałam słowa:

(…) – No Anka, koniec tego. Doszłyśmy do muru. Albo kończymy „życiową imprezkę” pod tym koszmarnym murem, albo spróbujemy poszukać jakiegoś przejścia na drugą stronę – zrobiłam dłuższą przerwę, a po chwili dodałam zmienionym głosem: – A przecież to, co czeka na ciebie po drugiej stronie, może być wspanialsze i piękniejsze od wszystkiego, co do tej pory przeżyłaś. Więc? (…)

Pomyślałam: „chyba coś się ruszy”. Czy się ruszyło, dowie się ten, kto zdecyduje się sięgnąć po tę lekturę.

Książka napisana została w pierwszej osobie, Narracja jest prawie pozbawiona dialogów, ale za to przepełniona przemyśleniami głównej bohaterki. Przemyśleniami przeplatanymi dość wyidealizowanymi marzeniami. Wiem, marzenia zawsze są wyidealizowane, ale przytoczę tu przykład zauroczenia lekarzem, który w oczach Anny jest najprzystojniejszym, najpiękniejszym a dla innych to zwykły, przeciętny mężczyzna. Każda z nas chyba to zna.

Moim zdaniem zbyt fantazyjnie został przedstawiony kontakt lekarz-pacjentka, no chyba, że autorka od początku zakładała, że miłość obojga będzie wzajemna. Sporo mam kontaktów z lekarzami, i chociaż jestem uważana za osobę dość kontaktową i „miłą” rzadko zdarza mi się, żeby lekarz, u którego się leczę, zachowywał się tak jak ten w książce, a żeby pamiętał moje imię… to już raczej niemożliwe. Tutaj ten kontakt został ukazany tak trochę zbyt osobiście i mało realnie, ale może to tylko moje zdanie.

Anna miała według mnie trochę bezpodstawne lęki (nie lubię lekarzy, ale nie wiem dlaczego), które jednak nie zablokowały w niej pewnego rodzaju urojeń. Ale dzięki tym jej urojeniom, w książce zaczyna się dziać coś ciekawego, pojawia się romans i rozczarowanie, tak często spotykane w powieściach dla kobiet. Ciekawa fabuła zaczyna przyciągać jak magnes, intrygować, podgrzewać atmosferę tego romansu do czasu… no cóż raczej tego nie zdradzę, żeby nie popsuć przyjemności czytania.

Napisałam na początku, że książka jest dość specyficzna. Myślę, że jest to spowodowane narracją, która w pewnym momencie rzeczywistość zmienia w urojenia senne, a to sprawia, że trudno pogodzić się z tym, co tak właściwie się wydarzyło, co jest snem a co rzeczywistością.

Lekki styl pisarki pozwala na to, że książkę czyta się dość płynnie. Trochę dramatu, trochę humoru i sporo życiowego zamętu.

Bardzo mi się podoba, że główna bohaterka, nie jest taką wyidealizowaną pięknością, tylko zwyczajną kobietą z krwi i kości, która zachowuje się może trochę irracjonalnie, ale w większości jest taką kobietą jak większość z nas. Wielu z nas nie potrafi przyznać się do swoich lęków, czy fobii, latami nosimy w sobie jakiś defekt czy to na ciele, czy w sercu, o którym boimy się mówić, lub który lekceważymy.

Przeczytałam tę dość książkę szybko, a to świadczy tylko o tym, że nie zanudziła mnie. I muszę przyznać, że delikatnie rozbudziła we mnie pewne nostalgie, zmusiła do przemyśleń. Jestem mniej więcej w wieku bohaterki książki, też mam swoje marzenia, tęsknoty. Czasami budzę się rano i myślę „dlaczego to był tylko sen”, albo „dobrze, że to był tylko sen”. W śnie może się przecież zdarzyć wszystko, nawet to, co jest na jawie bardzo nierealne.

Polecam tę książkę szczególnie paniom i to paniom w wieku „późniejszej młodości”. Chociaż… przypuszczam, że taka lektura mogłaby być przydatna panom, aby lepiej zrozumieli nas – kobiety. Nie wiem czy usatysfakcjonuje ona młode czytelniczki, nawet te lubiące tkliwe romanse, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby się o tym przekonać. Zapraszam na piękny spacer uliczkami Gdańska, romans w takiej scenerii, z pewnością na długo pozostanie w pamięci czytelnika. Mam nadzieję, że miłośniczki książek obyczajowych, czy romansów sięgną również po książkę nieznanej dotąd pisarki. Wiem, że pewniej sięga się po znane nazwiska, wiemy czego możemy się spodziewać, ale może czasami warto czasami dać szansę tym nowym, które dopiero wchodzą na rynek.

Ta książka, o ile się dobrze orientuję to debiut pisarski tej autorki, może nie spektakularny, ale z pewnością warty zauważenia, bo kto wie… może za kilka lat to nazwisko będzie bardzo znane.

Dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i muszę przyznać, że od tej pory będę myślała o nim nie tylko w kwestii dobrego kryminału, ale również literatury kobiecej.

Wydawnictwo Oficynka

BooKat w Katowicach, czyli promowanie czytelnictwa przez młodzież

Mam ciekawą propozycję, na spędzenie wolnego czasu dotyczącą młodych i nie tylko młodych ludzi, ALE… ZORGANIZOWANĄ PRZEZ MŁODZIEŻ KOCHAJĄCĄ KSIĄŻKI.

BookKat

W dniach 14-15 kwietnia, (a więc tuż, tuż)  w sobotę i niedzielę na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach w budynku A odbędzie się ciekawe wydarzenie książkowe, które jest projektem społecznym BooKat.

Wydarzenie to organizowane jest przez grupę 16-18 latków i ma ono na celu promowanie literatury, a także łączenie pokoleń, dlatego też organizatorzy działający non-profit serdecznie zapraszają przedstawicieli wszystkich grup wiekowych.

Wstęp jest całkowicie darmowy

Strona internetowa wydarzenia to: bookat.pl

Więcej informacji można znaleźć na https://www.facebook.com/bookatproject/

 W trakcie wydarzenia będą odbywać się wykłady, spotkania z autorami i bloki dyskusyjne o wszystkim, co wiąże się z książkami. Organizatorzy przewidują też różnego rodzaju konkursy dla uczestników, zarówno na wydarzeniu, jak i na fanpage’u.

 30007612_2090284564536360_371760119_n

Mnie do Katowic trochę za daleko, ale wiem, że wśród moich znajomych i czytelników jest sporo mieszkańców Górnego Śląska.

Napisz do mnie
styczeń 2025
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/