literatura kobieca
KRUCHOŚĆ JUTRA – Ewa Bauer / Wyzwanie JUTRO (9)
Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga
O autorce Ewie Bauer pisałam w jednym z moich wcześniejszych wpisów Spotkanie autorskie z Ewą Bauer, (zapraszam do przeczytania), dlatego nie będę pisała ponownie. Kto ma ochotę to zerknie. Napiszę tylko krótko, że jest to młoda dorobkiem pisarskim polska autorka, z zawodu prawniczka, ale pasjonująca się psychologią.
Wydawnictwo Szara Godzina s.c. rok 2013
stron 188
Kruchość jutra to jej kolejna książka, która jest jakby kontynuacją W nadziei na lepsze jutro. Jednak nie koniecznie musi być czytana, jako ciąg dalszy, bo autorka tak ciekawie wplotła w treść to co „działo” się w poprzedzającej książce, że równie dobrze może być przeczytana jako osobna pozycja.
„Kruchość jutra” to powieść obyczajowa, a właściwie dramat, ponieważ sytuacja, w jakiej znalazła się główna bohaterka – Anna, nie jest do pozazdroszczenia.
Ania odkrywając w komputerze męża maila od byłej dziewczyny jest tak sfrustrowana, że nie czyta go w całości, lecz tylko jego tytuł. To jednak powoduje, że postanawia odejść od niego, winiąc go za wszystkie niepowodzenia w ich małżeństwie. Odnajdując schronienie i pozorne szczęście u boku młodego artysty malarza, nawet nie zdaje sobie sprawy, że tak właściwie to „wpadła z deszczu po rynnę”. Wynajęta do sprawy rozwodowej pani adwokat, przez przypadek odkrywa, że przyjaciel Anny wcale nie jest tym, za kogo się podaje. Zakochany w Annie do szaleństwa Michał okazuje się… no, tego niestety nie zdradzę.
Fabuła jest dla mnie tragiczna, chociaż samej bohaterki nie potrafiłam polubić. Było w niej coś, co mnie strasznie drażniło. Momentami wydawało mi się, że ta kobieta, tak właściwie sama nie wie, czego chce, a za swoje niepowodzenia życiowe obciąża każdego, tylko nie siebie.
Książka napisana jest bardzo prostym językiem, i może właśnie dlatego czyta się ją szybko. Niby nie ma w niej wartkiej akcji, ale ciekawość „co będzie dalej” prowokuje, do czytania.
Kiedy zobaczyłam książkę po raz pierwszy, to znaczy gdy popatrzyłam na okładkę, tak właściwie wiedziałam co znajdę w środku, bo okładka „mówi” sama za siebie.
Takie książki nazywają „literaturą dla kucharek”, ale kilka opinii umieszczonych na tylnej okładce, opinii polskich pisarek (Magdaleny Witkiewicz, Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, Jolanty Kwiatkowskiej), które przeczytały tę lekturę skutecznie zachęcają do przeczytania.
Mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę osobom, które lubią literaturę kobiecą, zahaczającą o literaturę faktu, ponieważ myślę, że wiele kobiet potrafiłoby się utożsamić z główną bohaterką tej lektury.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
W przypadku tej książki uważam, że jest to niewiadoma, która mimo pozoru piękna, satysfakcji i szczęścia może okazać się czymś tak kruchym, że może rozpaść się nie wiadomo kiedy na milion małych kawałeczków, tak jak rozpadły się nadzieje Anny – głównej bohaterki książek „W nadziei na lepsze jutro” i „Kruchość jutra” i tak jak z pewnością kruche okazały się nadzieje i marzenia niejednej kobiety.
KLUB TOWARZYSKI NIEGRZECZNYCH DZIEWCZYNEK – Alisa Valdes-Rodriguez
Książka przywędrowała do mnie od Kasi z http://moja-pasieka.blogspot.com. Dziękuję Kasiu 🙂
Alisa Valdes-Rodriguez – młoda amerykańska pisarka, dziennikarka, muzyk urodziła się w Albuquereque w Nowym Meksyku w 1969 roku i zasłynęła powieściami z gatunku Chick lit. Ten rodzaj literatury to gatunek fikcji, który przedstawia i rozwiązuje problemy współczesnej kobiecości, często humorystycznie i żartobliwie. Stał się bardzo popularny w latach dziewięćdziesiątych. Czasami zawiera romantyczne elementy, ale ogólnie nie jest uważany za bezpośrednią podkategorię romansu, ponieważ relacja bohaterki z rodziną lub przyjaciółmi jest często równie ważna jak jej romantyczne związki.
Ojciec Alisy wyemigrował na początku roku 1960 z Kuby, a jej matka Maxine Conant, z pochodzenia Irlandka, także jest poetką i powieściopisarką.
Valdes dzieciństwo spędziła głównie w Nowym Meksyku, ale mieszkała również w Szkocji i Nowym Orleanie. W młodości specjalizowała się w wykonywaniu jazzu na saksofon tenorowym. Pisze powieści, eseje, artykuły, recenzje muzyczne. W roku 2001, napisała list do przełożonych w Los Angeles Times, który został rozpowszechniony w Internecie i przedrukowywane w St Petersburg Times oskarżający gazetę o rasizm i dyskryminację.
Wydawnictwo Literackie rok 2004
stron 455
Powieść „Klub towarzyski niegrzecznych dziewczynek”, której tytuł oryginału brzmi „The Dirty Girls Club Socjal” napisała w 2003 roku, i do 2012 roku jej dorobek pisarski zaowocował dziesięcioma powieściami.
Nie zapiszę się do Klubu towarzyskiego niegrzecznych dziewczynek, ale przyznam się skromnie, że chciałabym, aby wśród moich znajomych i przyjaciół taki klub istniał.
Sześć przyjaciółek pochodzenia latynoskiego zamieszkałych w Ameryce: Lauren, Sara, Amber, Elizabeth, Rebecca i Usnavys, co roku, bez względu na okoliczności i odległości spotyka się, kontynuując ten zwyczaj od czasów nauki w college. Chociaż stosunki między nimi (indywidualnie) nie zawsze są takie jak powinny, każda z nich zrobiłaby wszystko, aby stanąć w obronie innej. Czasami patrzą na siebie z ironią, czasami z zazdrością, czasami z zachwytem, ale to nie przeszkadza im w byciu serdecznymi przyjaciółkami.
Książa jest relacją z życia poszczególnych kobiet. Zawarte jest w niej wszystko, co dotyczy lub może dotyczyć kobiety. Jest zatem przyjaźń, jako temat przewodni, jest miłość, jest radość, jest kariera zawodowa, ale jest też dyskryminacja, przemoc domowa, zdrada, ból i strach. Tekst napisany jest w formie zwierzenia, tak jakby czytelnik siedział sobie w ciepłym fotelu i kolejno słuchał tego, o czym mówi mu każda z kobiet. Przez kolejne 455 stron poznajemy radości i smutki poszczególnych młodych kobiet, które walczą ze swoimi uczuciami, ze swoimi słabościami, a jednocześnie cieszą się sukcesami innych i cierpią razem z innymi.
Spoglądając na okładkę książki, byłam święcie przekonana, że to jest lektura lekka, łatwa i przyjemna coś w rodzaju Dziennik Bridget Jones, przepełniona humorem i satyrą, ale wgłębiając się w treść, spotkałam się z poważnymi problemami, jakie dotyczą milionów kobiet na świecie. Momentami zabawna, a momentami tragiczna treść dawała mi sporo do myślenia.
Książka napisana jest lekkim, prostym językiem, więc czytałam ją szybko i bez uczucia nudy. Niestety odwieczny minus książek, których w treść wplecione są obcojęzyczne zdania lub zwroty (w tym przypadku hiszpańskie) chwilami, trochę mnie zniechęcał. Nie lubię odrywać się od fabuły, spoglądając w dół strony do przypisów czy tłumaczeń. To, jak dla mnie to jeden, podstawowy minus, który zarzucam tłumaczeniu książki. Można byłoby tego uniknąć.
Z czystym sumieniem polecam jednak książkę każdej kobiecie w wieku od nastolatki do seniorki, bo każda z nich znajdzie w niej coś, co ją zainteresuje. Panom też mogę tę „babską” lekturę polecić, chociażby dlatego, aby przeczytali jak pewne sprawy są widziane okiem kobiety, a jak okiem mężczyzny.