Recenzje książek

literatura kobieca

KARUZELA – Agnieszka Lis

Agnieszka Lis jest już po raz kolejny w moim świecie książek. To polska pisarka, która z wykształcenia jest pianistką i dziennikarką. Przez wiele lat pracowała jako handlowiec w wielkich korporacjach. Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia „uczytelniające” dla dzieci – gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie. W roku 2010 została laureatką konkursu na najlepsze kobiece opowiadanie erotyczne. Jej opowiadanie Płomień cedru zostało wydrukowane w antologii „Rozkoszne”, która została bestsellerem wydawnictwa za rok 2010. Przez wiele lat publikowała w branżowych czasopismach muzycznych – takich jak Hi-Fi i Muzyka, gdzie była także redaktorem odpowiadającym za dział „Muzyka, płyty audiofilskie”.

  Karuzela_Agnieszka Lis

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2017

stron 628

Karuzela to dramat, którego fabuła umiejscowiona jest współcześnie.

Renata jest szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci. Nie pracuje zawodowo, ponieważ to mąż jest głównym żywicielem rodziny, jego praca w dużej korporacji daje mu wprawdzie dużo pieniędzy ale mało czasu, zwłaszcza dla rodziny. Młoda kobieta od pewnego czasu czuje się coraz częściej przemęczona, ale nie widzi w tym większego problemu, ponieważ praca na pełny etat przy trójce dzieci do najłatwiejszych nie należy, a ona stara się być Mamą Perfekcyjną. Kiedy na jej ciele zaczynają się pojawiać siniaki powstające przy byle dotknięciu, to mąż zaczyna się niepokoić. Renata ciągle nie widzi w tym nic złego do momentu, kiedy trafia do szpitala tak osłabiona, że lekarz domowy nie chce już słyszeć o braku czasu na zrobienie badań. Diagnoza okazuje się szokiem nie tylko dla małżeństwa. Siniaki, zmęczenia i niepozorne krwotoki z nosa to poważna choroba, której nie wolno lekceważyć. Okazuje się, że Renata choruje na białaczkę. Czy rodzina poradzi sobie bez mamy? Czy Renata przyjmie w końcu do wiadomości, że jest terminalnie chora? O czym dowie się w trakcie choroby, co stawi jej małżeństwo na ostrzu bezradności? Wiele pytań na które odpowiedzi znajdzie ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki.

Przyznam szczerze, że lektura była trudna dla mnie w odbiorze. Czytałam ją dosyć długo jak na moje podejście do czytania książek. Zwłaszcza tych, które potrafią zainteresować fabułą. Łapałam się na tym, że w trakcie czytania robiłam dość długie przerwy, zajmując się wszystkim, co pozwoliło mi na chwilę uciec od tej książki. Miałam bardzo mieszane uczucia, które działały na siebie antagonistycznie. Niby bardzo chciałam wiedzieć „co dalej” ale „uciekałam”. Działo się to z powodu pewnych wspomnień, które wracały jak bumerang po każdym kolejnym fragmencie książki. Ponad 25 lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór, byłam mniej więcej w wielu bohaterki książki i miałam dwoje małych dzieci. Do dzisiejszego dnia pamiętam ból, strach i niepewność jutra, które rządziły moim życiem przez kilkanaście miesięcy, dlatego ta książka obudziła te wszystkie wspomnienia. Nie ukrywam, że przez większość czytania chlipałam w chusteczkę a czasami, emocje brały górę i wtedy musiałam odejść od książki.

Autorka poradziła sobie z tym trudnym tematem bardzo profesjonalnie i… obrazowo. W dosadny sposób ukazała wszystkie etapy choroby terminalnej przy zbliżającej się śmierci, począwszy od nieświadomości, poprzez niepewność, zaprzeczenie, bunt połączony z agresją aż do przyzwolenia. Ominęła zgrabnie targowanie się z losem i depresję, ale kobieta, która myśli tylko o tym, że w domu czekają na nią kochający mąż i kochane dzieci, stara się nie wpadać w depresję, chociaż… bohaterka książki miała jej początki, które na szczęście przesypiała.

Jest to bardzo ciepła opowieść o miłości, przyjaźni, empatii i poświęceniu. Miłości nie tylko rodzicielskiej czy małżeńskiej, ale miłości przyjacielskiej. Ciekawie przedstawione osobowości i to nie tylko bohaterów pierwszoplanowych, do których należała Renata, jej mąż, dzieci i przyjaciółka, ale również postaci drugoplanowych (rodzice Renaty, siostra) i trzecioplanowych (matka jej męża, sąsiadka, pracownicy szpitala) pozwoliły na odebranie ich bardzo autentycznie. A wiadomo, że jeżeli nie potrafimy wyobrazić sobie bohaterów, bo są oni jacyś bezbarwni, bezosobowi, to książka ma zupełnie inny odbiór.

Muszę przyznać, że fabuła została tak skonstruowana, że prawie cały czas trzymała w napięciu i nie przeszkodziły temu nawet wplatane w nią od czasu do czasu wątki z przeszłości czy… przyszłości. Obecna cały czas wielka dawka emocji powodowała, że czasami miałam ochotę potrząsnąć którymś z bohaterów, zwłaszcza Renatą, dla której wszystko było ważniejsze od niej samej. Ale potem myślałam sobie „ileż jest takich właśnie kobiet, które zapominają o sobie bo żyją TYLKO dla INNYCH”.

To tyle o fabule, wciągającej i szokującej, która nie pozwala na obojętne przejście obok poruszonego tematu.

Co do treści, muszę przyznać, że trochę brakowało mi synonimów. Często powtarzane słowa, czy imiona bohaterów, zwłaszcza w trakcie dialogów odrobinę mi przeszkadzały, ale na szczęście nie odegrało to (przynajmniej u mnie) zbyt dużego dyskomfortu w czytaniu.

Zachwyciłam się natomiast okładką. Niby nie zwracam uwagi na okładki, bo ważniejsza jest dla mnie treść niż „opakowanie”, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę okładkę, natychmiast tak właśnie wyobraziłam sobie główną bohaterkę. Zaskakujący tytuł może wprowadzić w błąd kogoś, kto sugerując się okładką i tytułem będzie liczył na niepozbawiony humoru romans.

I chociaż po przeczytaniu innych powieści tej autorki byłam przekonana, że jest ona pisarką kobiet, to tę książkę polecam nie tylko paniom. Myślę, że mężczyźni również powinni ją przeczytać. Jest to opowieść, w którą wplecione zostały różne wątki, od tego głównego, czyli choroby nowotworowej, po romans, wątki obyczajowe i psychologiczne. Autorka odważnie porusza nawet wątki trudne, jak przemoc fizyczna czy psychiczna i to nie tylko w domach, ale w szkole, wątek zaślepionego rodzicielstwa czy toksycznej miłości. Ta lektura z pewnością pozwoli wielu osobom spojrzeć na niektóre sprawy innymi oczami, zrozumieć pewne zachowania ludzi i poddać się refleksji. Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż uczciwie ostrzegam… nie należy ona do lekkich, łatwych i przyjemnych. To powieść, która może być „życiem” w niejednej rodzinie.

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki. Wiele wzruszeń dostarczyła mi ta lektura, ale nie żałuję, że zdecydowałam się ją przeczytać.

Wydawnictwo Czwarta Strona

Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.

Samotność we dwoje_Agnieszka Lis  Pozytywka - Agnieszka Lis

MORALNOŚĆ PANI PIONTEK – Magdalena Witkiewicz

Magdalenie Witkiewicz nie będę pisała, ponieważ gościłam ją już u siebie tyle razy, że ktoś kto tutaj wpada, z pewnością zna ją już tak dobrze jak ja. Jej książki często czytam i kupuję dla terapii, ponieważ wiem, że skutecznie poprawią mi humor. Wiem, że nie wszystkie są dla mnie happy-terapią, ale wszystkie mają pozytywne zakończenia a to już z pewnością JEST terapia.

  Moralność pani Piontek

Wydawnictwo FILIA rok 2015

stron 294

Moralność pani Piontek to romantyczna komediowa obyczajowa, po którą sięgnęłam całkiem świadomie, aby rozjaśnić sobie odrobinę szarówkę dnia codziennego.

 Gertruda Poniatowska, de domo Piontek to dość nadopiekuńcza mama, ekscentryczna kobieta i zapatrzona w siebie, wkurzająca żona. Jej jedyny syn jest poważnym lekarzem ginekologiem, ale mimo swoich 35 lat wciąż jest singlem mieszkającym z rodzicami. Któregoś dnia Augustyn (syn pani Gertrudy) postanawia jednak odciąć się od pępowiny mamusi i wynajmuje dla siebie mieszkanie. Dziwnym zbiegiem okoliczności tego samego dnia do owego mieszkania wprowadza się również młoda kobieta, która również to mieszkanie wynajęła od uroczej pani Halinki. W wynajętym przez Augustyna i Anulę mieszkaniu bardzo częstym gościem jest serdeczny przyjaciel młodego Poniatowskiego, który… no cóż… nie mam zamiaru zdradzać szczegółów. Czy pani Gertruda pogodzi się z odejściem syna z domu? Czy mamusia pozwoli synkowi na poważny związek z uroczą studentką dorabiającą sobie w szpitalu jako salowa? Co się wydarzy, kiedy wszyscy będą przekonani, że pani Poniatowska (Piontek) wyjechała na samotny urlop za granicę?

Jak już wspomniałam wcześniej po książkę sięgnęłam świadomie w wiadomym celu. Po (moim ukochanym) „Milaczku”, „Pannach roztropnych” czy „Szczęściu pachnącym wanilią” wiedziałam czego mogę się spodziewać. I… nie pomyliłam się.

Autorka ma wyjątkowy dar odgarniania smutków, chandry czy po prostu jesienno-zimowych smuteczków. Ciekawie przedstawieni bohaterowie książki, których osobowości są tak różne i fascynujące, wprost sami zapraszają do fabuły. A ta z kolei jest tak skonstruowana, że nie można się przy tej książce nudzić. Przyznam szczerze, że kilkakrotnie uroniłam łezkę ze śmiechu, ale… i raz czy dwa z innych powodów. Niby sielska opowieść o nadopiekuńczej matce a jednak gdzieś głęboko ukryta jest w tej mamusinej miłości zwykła troska o dziecko. Która z nas nie chciałaby dla swojego dziecka wszystkiego co najlepsze?

W tej książce można znaleźć miłość nie tylko tę przepełnioną romantyzmem dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi, ale również miłość tę dojrzałą, taką o której czasami nie myślimy i uświadamiamy sobie jej istnienie dopiero w sytuacjach o jakich nawet nie śmielibyśmy wcześniej pomyśleć.

Ciekawe, bardzo zabawne dialogi ułożone z krótkich, ale wyraźnie przekazujących sens zdań, to jeden z plusów tej książki. Może właśnie dzięki nim (tym dialogom) czyta się tę lekturę szybko, a nawet mogę powiedzieć bardzo szybko.

Mimo różnych osobowości bohaterów, nie można tych osób rozgraniczyć na te złe i te dobre. Dla mnie po prostu nie było tam negatywnych bohaterów, ponieważ każdy z nich miał w sobie jakiś potencjał pozytywu. Nawet tytułowa pani Piontek – (…) kobieta ekscentryczna, harpia i pirania pijąca kawę tylko z porcelanowych filiżanek i uwielbiająca drogie buty na obcasie (…) jest kimś, kogo nie można n i e  l u b i ć.

Muszę dodać, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę, od razu wiedziałam, że chcę tę książkę nie tylko przeczytać ale MIEĆ.

Osoby, które udało mi się namówić do przeczytania tej powieści, uczciwie przestrzegam, aby przygotowały się na ból… szczęki, ja taki właśnie miałam po skończeniu lektury. To cudowna książko terapia, w sam raz na szarugę za oknem czy chociażby na chwileczkę zapomnienia. Polecam tę cudowną komedię romantyczną nie tylko czytelnikom preferującym taką literaturę, i cieszę się, że wśród naszych – rodzimych autorów mamy takie pisarki, które potrafią na jakiś czas rozjaśnić nasze życia. Wiem, że potrzebujemy książek różnych, ja na przykład czytam prawie wszystko od literatury poważnej po takie lekkie, łatwe i przyjemne książki z gatunku literatury kobiecej. Wszystko zależy od mojego nastroju. Mam swoich ulubionych pisarzy/pisarki których książki kupuję „w ciemno”, bo wiem, że nigdy nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto. Do takich autorek mogę zaliczyć właśnie tę.

Polecam również inne książki Magdaleny Witkiewicz, które zdążyłam poznać i ciekawa jestem, czy wśród moich znajomych (czytających) jest ktoś kto nie przeczytał żadnej z jej książek.

Szczęście pachnące wanilią

 Panny roztropne  Milaczek  Zamek z piasku  Szkoła żon

Pierwsza na liście  Ballada o ciotce Matyldzie  Po prostu bądź_Magdalena Witkiewicz  Cześć, co słychać

DZIECKO LAST MINUTE – Natasza Socha

Natasza Socha gościła już na moim blogu, jej poczucie humoru w połączeniu z realizmem życiowym przekonały mnie do sięgnięcia po kolejne jej książki. Urodziła się w Poznaniu w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

Natasza Socha   Dziecko last minute

Wydawnictwo Pascal rok 2016

stron 350

Dziecko last minute to współczesna powieść obyczajowa napisana z dużą dawką humoru.

On, Ona, były-obecny mąż, była żona i Ono. Taki skrót albo oznacza wielki dramat albo… dobrą zabawę.

Kalina ma 46 lat uciekając przed myślami o nadchodzącej „starości” (?), która jawi się jej perspektywą zbliżającej się menopauzy wyjeżdża na wakacje, pozostawiając swoją dorosłą córkę oraz matkę w niemałym zaskoczeniu. Podczas urlopu poznaje sympatycznego pana (po przejściach), który jest kimś w rodzaju atrakcji urlopowej, dającej sporo satysfakcji i prawie zapomnianego seksu. Efektem tej spontanicznej, aczkolwiek przyjemnej znajomości jest… ciąża. Dla Kosmy (ojca dziecka) jest to coś w rodzaju euforycznego spełnienia się w roli taty, a dla obojga ogromne wyzwanie. Życie nie tylko Kaliny i Kosmy zostaje wywrócone do góry nogami. Czy Kalina uzna to późne macierzyństwo za dar od losu czy drwinę losu? Czy jej ciąża jest wynikiem nieodpowiedzialności, kryzysem wieku średniego czy miłą niespodzianką?  

Na książkę miałam ochotę jak tylko zobaczyłam jej zapowiedź. Znając już odrobinę „pióro” autorki, wiedziałam, że zakup tej lektury jest przemyślanym zakupem. Na szczęście nie pomyliłam się co do oczekiwań i dzięki książce spędziłam kilka cudownych wieczorów, które wpłynęły na moją jesienną chandrę bardzo pozytywnie.

Jest to opowieść nie tylko o dylemacie dojrzałej kobiety, która została obdarowana przez los czymś, a właściwie kimś, czego (ciąży)/kogo (dziecka) się nie spodziewała. Późne macierzyństwa są podobno teraz w modzie, ale za tym trendem mody idzie ten, kto świadomie podejmuję decyzję. W tej powieści autorka w dość humorystyczny, żeby nie powiedzieć odrobinę ironiczny sposób pokazuje jak mogą wyglądać reakcje przyszłych rodziców, (którzy bądź co bądź młodość już dawno mają za sobą) na nieplanowaną ciążę, przedstawia relacje byłych małżonków, którzy z takich czy innych względów nie potrafią pogodzić się ze zmianami (czy szczęściem) u tej drugiej strony. Poznajemy również relacje między matką a dorosłą córką, relacje nie zawsze łatwe ale bardzo realistyczne.

Emocje jakie towarzyszą podczas czytania, sprowokowane odbieraniem emocji bohaterów, gdzie szczęście miesza się ze strachem i niepokojem to coś, czego nie można pominąć ani w życiu ani przy czytaniu o tym. I chociaż nie dotyczy to nas bezpośrednio, każdy czytelnik znajdzie w tym coś, co może skojarzyć z własnymi doświadczeniami życiowymi.

Bardzo ciekawie została w tej lekturze przedstawiona postawa byłych małżonków naszych bohaterów –  „pies ogrodnika – samemu nie zje ale i drugiemu nie da”. I chociaż relacje obu stron zostały zaprezentowane w świetle bardzo pozytywnym, małżonkowie mimo rozstania żyli nadal w komitywie może nie przyjaźni co poprawnych stosunków rodzinnych, to trudno było mi opowiedzieć się po którejkolwiek stronie.

Rozterki przyszłych rodziców, przeplatane uczuciami radości z powodu nadejścia nowego członka rodziny to tylko mała część fabuły. W tej książce bowiem, między wątek główny wkrada się pewna skrzętnie ukrywana sprawa rodzinna, która dodaje całości odrobinę tajemnicy i również powoduje, że czyta się książkę w lekkim napięciu.

Jest to lektura, która z pewnością niejednej czytelniczce (a może nawet i czytelnikowi) na długo pozostanie w pamięci. Lekka, łatwa i przyjemna, chociaż poruszająca dość trudne tematy, gdzie autorka kreuje momentami skomplikowane relacje między ludźmi. Zapewniam, że jeżeli ktoś zdecyduje się na tę powieść to z pewnością nie będzie się nudził. Świetne a zarazem zabawne dialogi, nie pozbawione humoru sytuacje to z pewnością atuty tej książki. A do tego szczera prawda o dojrzałym macierzyństwie, taki trochę przewodnik po macierzyństwie i budowaniu nowego związku ludzi „po przejściach”, w bardzo pozytywnym świetle, chyba zachęcą do czytania zwłaszcza teraz, kiedy pogoda nie sprzyja naszym optymistycznym myślom.

Okładka, moim zdaniem prześliczna, rozbudza ciekawość, przywołuje uśmiech i zachęca do sięgnięcia po tę książkę.

Polecam tę powieść nie tylko paniom w moim wieku, (czyli tym bardzo dojrzałym), myślę, że i panowie nie będą się nudzić przy tej lekturze. Mix wątków poruszonych w książce, począwszy od miłosnego, z zazdrością w tle, poprzez psychologiczny i odrobinę tajemnicy to z pewnością coś co przyciągnie niejednego czytelnika, ja w każdym bądź razie zachęcam do tej lektury.

Na mojej półce „książki do przeczytania” już czeka kolejna książka tej autorki – „Biuro przesyłek niedoręczonych”, mam nadzieję, że wkrótce podzielę się wrażeniami po przeczytaniu jej.

Zuzanka

Moja wnusia Zuzanka jest dzieckiem zaplanowanym i wyczekiwanym przez jej rodziców 🙂 ale przyznam szczerze, nie wiem jak bym zareagowała gdyby trafiła się mnie jako spadkobierczyni moich genów w pierwszej linii.

Zdjęcie wykonane przez Iza Wilma-Drzeżdżon – Izabelinda Photography 

SZCZĘŚCIE PACHNĄCE WANILIĄ – Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz to pisarka, po książki której sięgam bardzo chętnie. Nie będę pisała o niej jako autorce ponieważ przedstawiałam ją już na swoim blogu wiele razy. Po jej książki sięgam chętnie nie dlatego, że znam osobiście pisarkę ale dlatego, że emanuje ona wyjątkowo pozytywną energią, którą zaraża w niektórych swoich książkach. Przyznam szczerze, że wolę te z jej książek, w których bohaterkami są tak niesamowite osoby jak Milaczek, bardzo energiczna Zofia Kruk czy najukochańsze dziecko  świata – Zuzanka czyli Bachor, no? oczywiście nie zapomniałam o psie arystokracie, który wabi się Parys Antonio.

  Szczęście pachnące wanilią

Wydawnictwo FILIA rok 2014

stron 271

Szczęście pachnące wanilią to komedia obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Gdańsku.

Trzy młode matki, i jedna singielka (bezdzietna) spotykają się w małej cukierni na jednym z gdańskich osiedli. Cukiernię prowadzi jedna z nich – samotna matka – Ada, mistrzyni w pieczeniu ciasteczek, tortów i słodkich babeczek. Po odejściu niani, właścicielka cukierni ma nie lada problem, jej mały synek nie może przecież przebywać cały czas z nią… w pracy. Jedna z pań wpada na pomysł, aby w cukierni zrobić kącik dla dzieci, i jako pierwsza oferuje pomoc w tak zwanej opiece nad dziećmi co ma nie tylko przynieść chwilę czasu „dla siebie” innym młodym mamom, co pomóc finansowo cukierni. Czy pomysł się sprawdzi? Czy młode kobiety połączy tylko interes? I co wspólnego będzie miała ciocia Milenki, czyli Milaczka oraz niezastąpiony Bachor z małą cukiernią na gdańskim osiedlu?

Jak już wspomniałam wcześniej, kiedy tylko się dowiaduję, że autorka wydała kolejną książkę, w której spotkać można Milaczka, Bachora i Zofię Kruk, to sięgam po lekturę z zamkniętymi oczami. Kocham tego typu literaturę, ponieważ działa na mnie wyjątkowo odprężająco. Wiem, że sporo moich znajomych woli czytać powieści bardziej poważne, ja również od takich nie stronię, ale uważam, że każdy ma prawo „na chwileczkę zapomnienia”. Naładowanie „akumulatorów” pozytywną energią jaką znajduję w tych książkach pozwala mi zapomnieć o trudnościach dnia codziennego.

Ale… żeby nie było, że w tej książce jest tylko hi-hi i ha-ha, pozornie komediowa fabuła zawiera wiele bardzo poważnych wątków, które często możemy znaleźć we własnych otoczeniach. Jednym z nich jest na przykład samotne macierzyństwo, jak wiele kobiet znosi jego trudy, ale mimo trudności kocha swoje dzieci nad życie. Kolejny wątek poważny to zapracowanie matek niepracujących zawodowo. Pamiętam jak mój mąż wracał do domu i okazywał zdziwienie moim zmęczeniem, kiedy ja przecież NIE PRACOWAŁAM tylko siedziałam sobie cały dzień w domu z dwójką dzieci. Nie rozumiał tego, że obiad sam się nie ugotował, zakupy same się nie zrobiły, a dzieci same się sobą nie zajęły przez cały dzień.

Eeee… takie sobie wspomnienia z młodości wrzuciłam.

Autorka bardzo zręcznie i zarazem obrazowo opisuje te wszystkie zmagania, zmęczenia i brak chwil dla siebie. Niby śmiejemy się czytając, ale gdzieś tam w podświadomości zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszystko jest tak „różowe”.

Ciekawie przedstawione osobowości kobiet (i nie tylko, bo mężczyźni również grają jakąś rolę w tej powieści) sprawiają, że wydaje się iż znamy te panie tak dobrze jak sąsiadkę z bloku. Smaczku dodają bardzo humorystyczne, ale jednocześnie wciągające dialogi. Sporo ironii zakamuflowanej i prawdziwej w połączeniu z ciekawą fabułą i zabawnymi dialogami to z pewnością plusy tej powieści. Chociaż… przyznam szczerze, że początkowo nie mogłam się połapać w osobach i musiałam sobie wypisać na karteczce kto jest czyim mężem i jak nazywają się dzieci poszczególnych par, żeby nie stracić wątku głównego.

Czytelnikom i czytelniczkom znającym dorobek tej autorki chyba nie muszę polecać tej książki, ale tym, którzy jeszcze nie mieli styczności z książkami Magdaleny Witkiewicz to polecam całym sercem. Wystarczy popatrzeć na tę słodką, aczkolwiek cudownie nieszablonową okładkę a człowiek wie, że chętnie zajrzy do środka. Dla czytelniczki jak ja, takie powieści to wisienki na torcie i mam nadzieję, że w długie jesienne wieczory uda mi się więcej takich książek przeczytać, bo bardzo potrzebuję terapii antystresowej. Kiedy na dworze szaro buro i ponuro, nic tak nie poprawi nastroju jak książka z pozytywnym przesłaniem. Po przeczytaniu takiej książki człowiek zaczyna bardziej zdawać sobie sprawę z tego, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Ta książka bawi i wzrusza, ale przede wszystkim pobudza pozytywne myślenie.

Chociaż jest to tak zwana literatura kobieca, polecam tę książkę również panom, a może zwłaszcza panom, może po przeczytaniu jej popatrzą na pewne sprawy nie tylko z perspektywy własnego JA.

Powieść trafiła w moje ręce dzięki hojności sponsorów i wymianie książkowej na czwartym spotkaniu miłośników książek w Sopocie: „A może nad morze z książką”.

Literacki Sopot 2015

Takie słodkie babeczki towarzyszą nam na spotkaniach w Sopocie 🙂

Dziękuję AUTORCE oraz wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do niej nie tylko tych, którzy lubią taki gatunek.

Wydawnictwo Filia

Polecam również inne książki Magdaleny Witkiewicz, które miałam okazję przeczytać:

 Panny roztropne  Milaczek  Zamek z piasku  Szkoła żon

Pierwsza na liście  Ballada o ciotce Matyldzie  Po prostu bądź_Magdalena Witkiewicz  Cześć, co słychać

SZUKAJ MNIE WŚRÓD LAWENDY. ZUZANNA – Agnieszka Lingas Łoniewska

Agnieszka Lingas-Łoniewska, urodziła się w 1972 roku i mieszka we Wrocławiu. Od kilku lat tworzy prozę głównie dla kobiet, chociaż kilka tygodni temu spotkałam młodego mężczyznę, który przeczytał dwie książki tej autorki i bardzo mu się podobały. Jest autorką 19 książek m.in. takich powieści, jak: „Bez przebaczenia”, „Zakład o miłość”, trylogia „Zakręty losu”, „W szpilkach do Manolo” i wielu innych. Ma na swoim koncie także udział w antologiach, jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne z Dolnym Śląskiem w tle, oraz prowadzi portal Czytajmy Polskich Autorów. W 2012 roku została uhonorowana żelaznym glejtem Ambasadora Krakowskich Targów Książki. Jest miłośniczką zwierząt i szczęśliwą posiadaczką kilku z nich.

   Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna

Wydawnictwo Novae Res rok 2014

stron 228

Szukaj mnie wśród lawendy – Zuzanna, to pierwsza z trzech tomów powieść z gatunku literatury kobiecej, romans, którego fabuła umiejscowiona jest w dużej części w pięknej i malowniczej Dalmacji.

Zuzanna jest młodą kobietą, pracoholiczką, jedną z trzech sióstr, które niestety mieszkają w sporych oddaleniach od siebie. Są jednak bardzo ze sobą zżyte. Jest kobietą piękną, niezależną finansowo i samotną. Jej pierwsza, wielka miłość okazała się nie taką, o jakiej marzy każda młoda dziewczyna i Zuzanna swoje romantyczne marzenia tymczasowo zamieniła na ambicjonalną walkę o wejście na szczyt korporacji. Pracując więcej niż inni, nie ma czasu na życie towarzyskie, a spotykanych na swej drodze mężczyzn traktuje bardziej jako przygody, niż lokatę kapitału uczuć na przyszłość. Do czasu…, kiedy za namową sióstr, (dodatkowo zawiedziona z powodu pewnego incydentu w pracy), postanawia pojechać do Chorwacji, do mieszkającej tam najmłodszej siostry. W przepięknej scenerii tego miejsca, spotyka tego, który kiedyś zniszczył jej marzenia i wiarę w miłość. Czy uda im się odbudować ten związek? Co takiego się wydarzyło w przeszłości, że Robert musiał ją zostawić? Kim jest ta druga (bardzo młodziutka) dziewczyna, którą kocha tak jak Zuzannę? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po książkę.

Mnie do tej książki przyciągnęła najpierw okładka, niby szablonowa ale bardzo piękna, potem słowo „lawenda”. Uwielbiam zapach tych kwiatów i jak pomyślę sobie, że mogłabym znaleźć się na polu lawendy sama, tylko ze swoimi myślami, to aż mnie ciarki przechodzą.

Ale wracając do książki. Autorka znana jest z tego, że nie boi się poruszać w swoich powieściach tematów trudnych, tematów tabu. Myślę, że i w tej powieści przyszło jej to z niemałym wysiłkiem. Niby książka o miłości, niby romans, a jednak odnalazłam w niej nie tylko wątek miłosny. Bardzo piękny i dramatyczny jednocześnie. Odrobinę zmysłowej erotyki wplecionej w fabułę dodało jej swoistego wdzięku.

Poruszył mnie jednak w tej powieści wątek samotnego ojcostwa. I chociaż osobowość Roberta została przez autorkę przedstawiona trochę nijako, jak dla mnie nawet powiem odrobinę mdło, to sam wątek jego życia, miłości do córki i zaangażowania w ojcostwo nie tylko pod względem prokreacyjnym, ale przede wszystkim wychowawczym, bardzo mnie zauroczył.

Co do osobowości innych osób, to wyjątkowo wyraziście zostały one ukazane w temperamencie najmłodszej z sióstr, czy córce Roberta. Polubiłam te kobietki od samego początku. Natomiast Zuzanna wydała mi się trochę zbyt wyniosła, ale taki chyba był zamiar autorki, pokazanie, że nawet „twardzi ludzie z korpo” posiadają często wielkie pokłady uczuć.

Fabuła książki wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytanie tej powieści zajęło mi raptem trzy dni i zdecydowałam się na kontynuację tej sagi. Przyznam szczerze, że nie przepadam za sagami, ale w tym przypadku bardzo chcę zrobić wyjątek.

Po skończeniu tej lektury nasunęła mi się myśl: jak łatwo i szybko można zniszczyć wszystko, co w życiu najcenniejsze i jak trudno to potem odzyskać. (Zresztą te same słowa można znaleźć na tylnej okładce książki). Czasami zbyt pochopnie podejmujemy jakieś decyzje nie licząc się z ich konsekwencjami. O ile łatwiejsze byłoby nasze życie, gdybyśmy potrafili każdą naszą decyzję, każdy obraz widziany przypadkowo, przeanalizować i wyciągnąć z tego jakąś korzyść. Emocje nie zawsze są dobrym doradcą, czasami trzeba na spokojnie przeanalizować, porozmawiać, pozwolić na obronę nawet tego, co skazane zostało na ból i cierpienie.

Do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną z książek tej autorki i myślę, że całkiem nieopatrznie „zaszufladkowałam” autorkę do pisarek literatury młodzieżowej, jak bardzo człowiek może się mylić. Ta lektura utwierdziła mnie w tym, że dobry pisarz potrafi napisać powieść dla każdego.

Polecam tę książkę szczególnie na urlopowy relaks, delikatny romans z dodatkiem zmysłowej erotyki, do tego piękne opisy malowniczej Chorwacji, czy trzeba czegoś więcej dla odpoczynku dla zmęczonego problemami życia codziennego umysłu? Książkę czyta się szybko, i chyba mogę ją zakwalifikować do tych „lekka, łatwa i przyjemna”, chociaż główny wątek niekoniecznie jest tym lekkim. Każda miłość jest inna. Przenieście się chociaż na chwilę na pola lawendy, delektujcie się jej zapachem i poczujcie się jak na wakacjach.

Saga_Szukaj mnie wśród lawendy

Kolejne części tej sagi: Zuzanna, Zofia, Gabrysia

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/