lekturanalato
JUŻ CIĘ KIEDYŚ KOCHAŁAM – Katarzyna Misiołek
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Już cię kiedyś kochałam to powieść obyczajowa z nutką romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 LIPCA 2021
Dominika jest młodą, wykształconą kobietą, pracującą jako fotograf, która właśnie rozstała się z wieloletnim partnerem. Razem planowali żyć długo i szczęśliwie, ale jak to czasami w życiu bywa, człowiek ma swoje plany a życie swoje. Swoje trzydzieste szóste urodziny kobieta spędza w rodzinnym domu na Kaszubach, gdzie nie może się opędzić od ciągłych lamentów matki, która uważa, że w tym wieku jej córka powinna mieć już męża i gromadkę dzieci. Kiedy na drodze utalentowanej pani fotograf staje Konrad, jej była wielka miłość, a obecnie przystojny właściciel stadniny, samotnie wychowujący nastoletnią córkę, Dominice wydaje się, że los chyba jednak ma dla niej dobrą kartę. Ale cóż, kiedy w sercu wciąż „mieszka” były chłopak, ten który nagle z nią zerwał. Czy Dominika ułoży sobie życie z Konradem i zapomni o tamtej miłości? Czy powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” odniesie się zarówno do Konrada jak i do Artura, który zostawił ją po wielu latach bycia razem? Kto jest największą powierniczką sekretów Dominiki?
Jeżeli miałabym polecić komuś lekką, łatwą i przyjemną książkę na letni czas, to z pewnością ta lektura znalazłaby się w jednej z pierwszych pozycji.
Autorka zabiera czytelników w specyficzną podróż po Gdyni, Kaszubach i miejscach letniskowych nad polskim Bałtykiem z drobiazgowością prowadząc (prawie jak za rękę) po ciekawych miejscach. Ach jak czuje się to lato będąc przy gdyńskiej marinie lub leżąc na plaży. Oczywiście widzi się to wszystko oczyma wyobraźni.
Książka niby lekka, łatwa i przyjemna, ale myślę, że poruszone w niej tematy mogą być dla niektórych nie tyle trudne co drażliwe.
Główna bohaterka jest singielką z własnego wyboru, kobietą atrakcyjną, wykształconą, inteligentną i samodzielną. Mimo porażki miłosnej stara się funkcjonować w miarę normalnie. Rozstanie z ukochanym boli, ale czy to jest koniec świata?
(…) Miłość… Bywa piękna, ale też trudna, bolesna i potrafiąca bezlitośnie poharatać duszę… A jednak wszyscy od wieków za nią gonią, wypatrują jej w tłumie, szukają w sercu. Pragną ponad wszystko… „Miłość uskrzydla. Szkoda tylko, że czasem ktoś nam te skrzydła podcina – pomyślałam, dolewając sobie wina. (…)
Dla jednych Dominika jest dobrze radząca sobie singielką a dla innych typową starą panną, której żaden facet nie chce. A prawda o jej statusie życiowym jest jaka jest i tylko ona sama wie z czego jej (teoretyczna) samotność wynika.
Jestem z pokolenia, w którym, kiedy dziewczyna do 25-tego roku życia nie wyszła za mąż i nie zaszła przynajmniej w pierwszą ciążę, to już znaczyło, że coś z nią nie tak. Ale przecież nie wszystkie i nie tylko dzisiejsze młode kobiety marzą o białym welonie, Ave Maria w kościele i tonie pampersów i dobrze, że potrafią zawalczyć o własne szczęście, które niekoniecznie musi nazywać się „małżeństwo”. Znam takie, które są bardzo szczęśliwe mieszkając samotnie lub będące w wolnym związku. Nie każdemu do szczęścia jest potrzebny ten urzędowy papier. To nie te czasy.
W powieści tak właściwie mamy trzy kobiety. Dwie młode, beztroskie, niezależne i na swój sposób zadowolone z życia i matkę jednej z nich, kobietę wychowaną w starej tradycji, że kobieta w pewnym wieku musi się łączyć z obowiązkiem typu mąż i dzieci.
(…) To nawet nie było tak, że na złość jej nie chciałam wychodzić za mąż. Ja po prostu nie potrzebowałam tego do szczęścia. Ale przecież matka zawsze wie lepiej… Ileż razy to słyszałam. (…)
Trochę rozbawiło mnie w tej książce podejście autorki i głównej bohaterki do mężczyzn, którzy w większości przedstawieni zostali tutaj jak nabuzowane testosteronem osobniki, którym tylko jedno jest w głowie.
Ale mamy tutaj również romans i miłość jako dwie skrajności, bo przecież można poczuć do kogoś coś, co wydaje się uczuciem, ale bazuje tak właściwie tylko na namiętności. A można pokochać kogoś tak, że nawet jak ta osoba skrzywdzi, zada ból emocjonalny, to i tak nie przestaje się za nią tęsknić. Paradoks? Nie, to właśnie miłość.
(…) Zazwyczaj nieprędko dawałam się oswoić, ale z nim wszystko było inaczej. „Być może dlatego, że kiedyś już go kochałam” – pomyślałam, samotnie kończąc kieliszek. Jemu nie nalałam, musiał jeszcze wrócić na Kaszuby i nagle poczułam żal, że się przy nim nie obudzę. (…)
Polecam tę książkę dla czystego relaksu, bo chociaż autorka porusza w niej trudne tematy, to robi to z takim wdziękiem i lekkością, że nie odbiera się tego zbyt dramatycznie.
Jeśli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że czytając tę książkę prawie cały czas się uśmiechałam, a wplatane w narrację często zabawne powiedzonka jednej z bohaterek, czy niektóre dialogi, doprowadzały mnie do łez… śmiechu.
Szukając lektury na urlop/wakacje/weekend nie przechodźcie obojętnie obok tej lektury. Myślę, że przeczytanie jej sprawi wiele radości i pozwoli porządnie się zrelaksować.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki, którą naprawdę gorąco polecam nie tylko na wakacje. Dzięki niej spędzicie cudowne chwile w Gdyni, na malowniczych Kaszubach czy w pięknych nadmorskich miejscowościach i poczujecie prawdziwe lato (nawet w sercu) 😉
MIŁOŚĆ SZUKA WŁAŚCICIELA – Abby Jimenez
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Abby Jimenez jest amerykańską autorką książek, piszącą głównie współczesne romanse. Jest również mówczynią motywacyjną i zwyciężczynią konkursu kulinarnego organizowanego przez Food Network. W 2007 roku założyła w domowej kuchni cukiernię Nadia Cakes, którą bardzo prężnie rozwinęła, także dzięki swojemu talentowi pisarskiemu, wykorzystanemu przy promocji marki. Ma obecnie sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka sławne na cały świat babeczki. Jej debiutancka powieść „To tylko przyjaciel” znalazła się na liście bestsellerów w „USA Today”.
Miłość szuka właściciela to komedia romantyczna z nutką dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 LIPCA 2021
Sloan od dwóch lat żyje w marazmie rozpaczy i smutku po tragicznej śmierci narzeczonego. Pewnego dnia potrąciła na ulicy psa, który na szczęście wyszedł w wypadku bez szwanku, na dodatek w dość bezpretensjonalny sposób wskoczył do samochodu dziewczyny jak do siebie. I chociaż przy obroży psiaka widniał numer telefonu do właściciela, to Sloan nie mogła się z nim skontaktować. Pies jednak pozwolił jej zacząć normalne życie i zapomnieć o smutku. Po kilku tygodniach odnajduje się właściciel psa, który jak się okazuje jest muzykiem przebywającym obecnie w trasie koncertowej, a który swojego pupila pozostawił pod opieką znajomej. Najpierw zaczyna się wymiana sms-ów między Sloan i Jasonem, które zmieniają się w długie rozmowy telefoniczne, a kiedy wreszcie udaje im się spotkać, wydaje się, że łączy ich już nie tylko pies. Czy dziewczyna pozwoli sobie na uczucie do Jansona, czy będzie wierna uczuciu do zmarłego narzeczonego? Czy Tucker będzie wolał zostać z nową właścicielką, czy wróci do poprzedniego właściciela? Czy trasa koncertowa w którą wybierze się Sloan okaże się dla niej szczęśliwa czy wręcz przeciwnie?
Muszę przyznać, że kiedy przeczytałam pierwszą książkę tej autorki To tylko przyjaciel, to wiedziałam, że będę wypatrywała każdej kolejnej jej powieści. Pióro jakim pisze autorka jest lekkie co ma wpływ na to, że bardzo przyjemnie się czyta. A kiedy dochodzi do tego ciekawa fabuła, to nic przyjemniejszego nie można sobie wymarzyć.
Rozdziały zostały napisane przemiennie a narracja jest w pierwszej osobie i tak raz czytamy zwierzenia Sloan a raz Jansona.
(…) Być może pomagała myśl, że ten psiak to dar od faceta, którego straciłam. Albo przynajmniej znak, że powinnam chociaż spróbować żyć inaczej. Zawsze wierzyłam w takie rzeczy. (…)
ONA, czyli główna bohaterka jest nieco infantylna. Z pewnością jest zbyt mało wierzącą w siebie, trochę strachliwą i niedoceniającą własnych wartości osóbką, ale nie można jej NIE polubić.
ON, gwiazdor, który mógłby być dla niej osobą niedostępną, jest całkiem fajnym, empatycznym i opiekuńczym facetem, który nie traktuje jej jak potencjalnej zabawki na chwilę, ale potrafi dać z siebie maksimum męskości i czułości.
(…) Jason powoli zmieniał moje życie, które dwa lata temu zamarzło i przypominało krajobraz w czasie zimy nuklearnej. Od kiedy się pojawił, lód topniał. Wiedziałam, że wkrótce ciepło przenikanie do wszystkich zakamarków mojego serca. (…)
Oboje są bohaterami, z którymi całkiem miło spędza się czas.
To jest książka tak naładowana pozytywnymi emocjami, że czytając ją prawie cały czas się uśmiechałam. Zabawne dialogi, nie stroniące od humoru i ciepła w plecione w pełną optymizmu fabułę to coś, co potrafi rozładować najbardziej uporczywe napięcie.
Ale żeby nie było zbyt słodko w pewnym momencie w życie głównych bohaterów wkrada się coś trudnego do zaakceptowania, coś złego, co może doprowadzić do zniszczenia dobrych relacji. Nie ukrywam, że uroniłam wówczas kilka łez, bo cały czas mocno kibicowałam bohaterom i łączącemu ich uczuciu. Ale życie bywa nieprzewidywalne i chociaż często starasz się jak możesz, to ono i tak popłynie własnym nurtem.
Muszę jednak przyznać, że czytając tę książkę miałam trudności w oderwaniu się od fabuły. Zafascynowana historią dwojga ludzi, podekscytowana ciągiem zdarzeń i przyjemne zaangażowanie w losy bohaterów, nie potrafiłam ich zostawić. Kiedy oni śmiali się, ja śmiałam się razem z nimi, kiedy oni płakali to i płakałam.
To piękna książka o miłości, ale i o przyjaźni łączącej dwie wspaniałe kobiety. To książka przedstawiająca blaski i cienie pracy w branży muzycznej. Plusy i minusy sławy, piękno i brzydotę bycia sławnym.
To również książka o emocjach, które często działają na siebie antagonistycznie i opowieść o strachu zbudowanym na traumie przeszłości.
Polecam tę ciepłą, pełną optymizmu powieść i mam nadzieję, że czytanie jej sprawi każdemu tyle radości i przyjemności co mnie.
Bardzo potrzebowałam takiej lektury. Lekkiej, łatwej i przyjemnej, dlatego już dziś bardzo gorąco ją polecam. Tylko ostrzegam uczciwie, jak ktoś już po nią sięgnie, lepiej, żeby miał czas na czytanie, bo trudno się będzie od niej oderwać 😊
Bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za tę książkę, która moim zdaniem jest MUST HAVE jak to mówią młodzi, na wakacje i nie tylko. Cudownie się przy niej bawiłam i jeszcze cudowniej się odprężyłam. Teraz pozostaje mi już tylko czekać na kolejną powieść tej autorki.
WAKACJE GWIAZD W PRL – Krystyna Gucewicz
Krystyna Gucewicz to kobieta wszechstronnie uzdolniona. Urodziła się w 1947 roku. Jest pisarką, dziennikarką, krytyczką sztuki, satyryczką, recenzentką teatralną, reżyserką i poetką. Jest również autorką scenariuszy widowisk teatralnych, programów telewizyjnych i filmów. Od 20 lat przygotowuje i prowadzi Ostry Dyżur Poetycki w Teatrze Narodowym w Warszawie. Napisała ponad 20 książek, w tym najnowszy tom poezji „Aria motyla”. Była szefem działu kulturalnego „Expresu Wieczornego”, współpracowała również z tygodnikiem „Kulisy”, a także była zastępcą redaktora naczelnego „Forum Rozrywki”. Pisała felietony w „Szpilkach.
Wakacje gwiazd w PRL to książka reportażowa, w której autorka przybliża czytelnikom nie tylko postacie polskiej estrady, kultury i sztuki, ale również ciekawe miejsca do których wielu z nich wyjeżdżało od okresu powojennego do lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021 ROKU
Lata 60., 70., 80. to dla niektórych osób prawie prehistoria (ha ha ha), ale ja urodzona w latach 60 wiele jeszcze pamiętam z tamtego okresu. I muszę przyznać, że chociaż moja rodzina nie była z tych znanych, to wakacje w PRL wspominam bardzo ciepło i z sentymentem.
(…) Ta książka to kuferek przygód, wspomnień własnych i podarowanych przez wybitnych artystów – przyjaciół domu, znajomych, idoli. Patchwork, magiczna układanka, trochę jak w kalejdoskopie z różnokolorowych szkiełek. Był taki świat. A wszystko zdarzyło się naprawdę. (…)
Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, od razu wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać, chociażby dlatego, aby zobaczyć jak bardzo moje wakacje różniły się od wakacji moich idoli, a jeżeli nie idoli to ludzi „wielkiego świata estradowego”. I wiecie co, niewiele się różniły, poza tym, że kiedy ja miałam 10, 15 lat to oni byli już w wieku 30, 40.
Oczywiście moich rodziców nie było stać na drogie, znane pensjonaty czy hotele, raczej spędzało się urlop na wczasach zakładowych FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych) ale i tak miło było mi wrócić do tego okresu.
Jeśli chodzi o śmietankę estradowo-literacką i jak góry to oczywiście Zakopane ze znanymi pensjonatami, w których czas spędzała często śmietanka kulturalna Polski.
Ciechocinek to miejsce słynne nie tylko z walorów uzdrowiskowych, ale z potańcówek i dancingów. Tak jak Zakopane czy Sopot nie były dla każdego, tak Ciechocinek wydawał się luksusem dla każdego, czyli dla mas, ludu pracującego miast i wsi. Trochę to brzmi propagandowo, ale tak było. Można tam było również spotkać wielu artystów, zatańczyć do śpiewanych oczywiście na żywo piosenek Jerzego Połomskiego („Cała sala śpiewa z nami”) czy Danuty Rinn i Bogdana Czyżewskiego („Na deptaku w Ciechocinku…”). Spotkać Hankę Bielicką czy Stanisława Mikulskiego. Ciechocinek znany był również z europejskiego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów. Czyli jadąc do Ciechocinka miało się zagwarantowany muzyczno-taneczny pobyt.
(…) Śpiewała z nimi cała Polska. Ludzie nucili wielkie szlagiery, balowali na dancingach, urządzali balangi. Skropieni wodą kolońską Przemysławka lub Poznanianka rozsiewali woń socjalistycznej elegancji. Rzadziej trafiali się burżuje z zapachem Old Spice, no ale to tylko za dolary, z Peweksu. Lata 70. – radość i prosperita. (…)
Karpacz to może nie miejsce tak oblegane jak Zakopane, ale chętnie odwiedzane przez wielu znanych i lubianych. Tam lubiła spędzać wakacje Agnieszka Osiecka czy reżyser Jerzy Gruza lub artysta Henryk Tomaszewski.
Sudety, Góry Stołowe i Bystrzyckie to głownie Polanica Zdrój kojarzona wielu z Mieczysławą Ćwiklińską i Ireną Santor.
Natomiast Krynica Zdrój to nie tylko uzdrowisko, ale oczywiście Nikifor, kiedyś niedoceniany, ale na szczęście dla wielu odkryty, którego muzeum jest w samym centrum kurortu. Ale również słynna od lat Góra Parkowa i miejsce obowiązkowe podczas pobytu kojarzące się z Janem Kiepurą, który do dziś może poszczycić się miejscem honorowym jakim jest muszla koncertowa i festiwale jego imienia, dzięki którym do dziś w połowie sierpnia Krynica jest najbardziej rozśpiewanym miastem.
Do znanych miejscowości przyciągały festiwale od muzyki rozrywkowej po piosenkę żołnierską czy rosyjską. Kołobrzeg, Sopot, Zielona Góra, na kilka dni stawały się oazą muzyczno-słonecznego szczęścia, gdzie na ulicach można było spotkać oczywiście Gwiazdy estrady.
A jak polskie morze, to niewątpliwie Ustka, Świnoujście, Rowy i oczywiście Sopot. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych będąc na koloniach w Świnoujściu zobaczyłam na deptaku jakąś znaną wówczas piosenkarkę. Dziś już nie pamiętam kto to był, czy Rodowicz, czy Sipińska, ale pamiętam, że miała piękną długą bananówę, która zauroczyła mnie na równi z jej właścicielką.
(…) W Sopocie nigdy nie jest nudno. Ale to oczywiste, że fajerwerk szczęścia eksploduje latem. Dystyngowani panowie w tamtych czasach noszą białe, grubo tkane, płócienne garnitury i zabawne „pirożki” na głowach, panie wyciągają z walizek świeżo uszyte kreacje według zaleceń z żurnala „Świat Mody”. Każdy musi się obowiązkowo pokazać na Monciaku. (…)
No cóż, podsumowując, nawet wśród gwiazd estradowo literackiej śmietanki PRL byli tacy, którzy woleli spędzać urlop w zacisznym pensjonacie lub u znajomych gdzieś w górach, na wsi czy nad jeziorem, z ogniskiem, gitarą, i polską wódką, której wówczas nie żałowano sobie ani w rodzinach zwykłych robotników, ani w gronie znanych osób. Ale byli też tacy, którzy musieli brylować na deptakach „modnych” miejscowości i błyszczeć wśród zwykły, szarych ludzi, bo liczył się szpan a nie prawdziwy wypoczynek.
Polecam tę książkę młodym czytelnikom, żeby poczytali o tym jak wyglądała podróż pociągiem, czy autostopem, bez telefonów komórkowych, bez miliona zdjęć, których nikt nigdy nie wywołuje a jedynie trzyma na kartach pamięci. Kiedy nie było jedzenia cateringowego, a na miejsce w restauracji czasami trzeba było czekać dość długo. Zresztą, kto wówczas myślał o stołowaniu się w restauracji, chyba tylko właśnie Gwiazdy.
Polecam tę książkę czytelnikom w wielu zbliżonym do mnie (50+) bo to cudowna sentymentalna podróż do naszej młodości. I chociaż wielu z nas nie zaliczało się do Gwiazd, to spędzało wakacje całkiem podobnie. Może tylko z mniejszym wsparciem finansowym.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej książki, dzięki której wróciły wspomnienia. To piękne, że coś co teraz wydaje się wielu młodym ludziom nie do ogarnięcia dla wielu kiedyś było przede wszystkim wielką przygodą i radością w jednym.
NASZ KAWAŁEK ŚWIATA – Tomasz Kieres
Tomasz Kieres to pisarz, którego poznałam literacko dopiero w zeszłym roku, podczas czytania antologii Mazurskie lato. Z tego co zdążyłam się o nim dowiedzieć, to jest idealistą i niepoprawnym romantykiem, co odzwierciedla się w jego powieściach. Jego siłą i inspiracją jest muzyka, a hale koncertowe są jego drugim domem. Jest weganinem i wierzy w siłę, która często tkwi uśpiona w każdym człowieku. Jest autorem sześciu książek i mam nadzieję, że wkrótce ukaże się kolejna jego powieść.
Nasz kawałek świata to współczesna powieść obyczajowo-psychologiczna z dawką romansu i dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 CZERWCA 2021
Kuba uważa, że wszystko w życiu jest transakcją i nie jest zależne czy dotyczy pracy czy życia prywatnego. Kiedy na przyjęciu, na które trafił przypadkowo poznaje piękną, samotną kobietę, jego świat wywraca się do góry nogami. Kobieta jest tajemnicza, przychodzi do niego niespodziewanie wciągając go w wir erotycznych uniesień. Szok jaki pojawia się w momencie, kiedy Kuba odkrywa czyją jest żoną, jest ogromny. Ale chyba jest już za późno na wycofanie się z tego związku, bo kobieta staje się dla niego kimś więcej niż tylko namiętną kochanką. Czy uda mu się wyplątać z tego związku, czy raczej będzie dążył do zalegalizowania go? Kim jest tajemnicza kobieta i dlaczego tak bardzo działa na mężczyznę, który do tej pory przebierał w kobietach jak mało kto?
Uwielbiam książki Nicholasa Sparksa, kto z nas nie czytał lub nie oglądał filmu z Kevinem Costnerem „List w butelce”?
Tak właśnie pisze Tomasz Kieres. Niby jest romantycznie, niby jest nostalgicznie, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że nagle mamy wielkie „bum”.
Fabuła książki od początku jest takim dość specyficznym romansem. On szukający rozrywki w ramionach kobiety i Ona, tajemnicza, namiętna i nieprzewidywalna.
(…) Jedno było pewne, nie lubiła tracić czasu na zbędne ceregiele. Tutaj ogień nie rozpalał się wolnym płomieniem. Tutaj od razu wybuchał wulkan. Przychodziła nagle i mogło się wydawać, że znikąd, a moim zdaniem on cały czas płonął tam gdzieś w środku. (…)
Między wątki przepełnione romantyką i erotyką dość dziwnych spotkań dwojga dorosłych ludzi wplecione zostały wątki obyczajowe odnoszące się do pracy zawodowej głównego bohatera.
Czytając tę książkę miałam prawie cały czas poczucie dziwnej nostalgii. „Kibicowałam” bohaterom do końca nie będąc pewna czy odkryją siebie na tyle aby zaryzykować i zatopić się nie tylko w fizycznej namiętności ale i miłości.
Początek książki jest dość spokojny, bez „fajerwerków” i można stwierdzić, że fabuła toczy się dość leniwie, co nie oznacza, że nudnie. Ale końcówka książki zapewne zszokuje niejednego czytelnika, chociaż jest nieco przewidywalna. Przewidywalna, ale nie pewna.
Autor porusza w swojej powieści wiele trudnych tematów od samotności w związku będącym czymś w rodzaju uzależnienia, bezduszność ludzką w odniesieniu do zwierząt, aż po przemoc w rodzinie, gdzie miłość nie istnieje, a prym wiedzie władza nad drugim człowiekiem.
(…) Kiedy niosłem tę malutką suczkę, kiedy widziałem krwawe rany na jej szyi, marzyłem o jednym, o kilku minutach z osobą, która zadała sobie tyle trudu tylko po to, aby wywieźć bezbronne stworzenie na to odludzie, przywiązać do drzewa i pozwolić umrzeć w męczarniach. (…)
Dominuje tu smutek i jakaś dziwna tęsknota wynikające z odbioru treści pełnej bolesnych wspomnień.
Autor odnosi się do polityki obecnej władzy niedoceniającej kobiet i wręcz gardzącej nimi. Ileż w tym pogardy i braku zaufania, ile pokazywania swojej władzy i bezwzględności wobec kobiet.
To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, myślę, że niejednej osobie podczas czytania zakręci się łza w oku, a niejednej zacisną pięści. Ale niestety tak już jest ten świat skonstruowany, że są tacy, którzy mają władzę nad innymi i tacy, którzy pokornie się tej władzy oddają.
Gdybym miała określić o czym jest ta książka, to nie byłoby to łatwe. Z całą pewnością jednak jest to opowieść o miłości. Miłości trudnej, spontanicznej, pełnej namiętności, będącej pewnego rodzaju ucieczką przed życiem w tak zwanej „złotej klatce” uzależnienia od innej osoby. To opowieść o tym, że w życiu wszystko jest pewnego rodzaju transakcją, robisz coś, co albo przyniesie zysk albo stratę.
(…) Jeśli chodzi o uczucia do kobiety stojącej w tej chwili przede mną, po prostu nie wiedziałem, co to jest. Może pociągało mnie właśnie to, że jej nie miałem, że przychodziła i odchodziła, kiedy chciała, zostawiając jakby coś niedokończonego, coś niewypełnionego, coś tak dla mnie nietypowego. (…)
Polecam tę książkę szczególnie czytelnikom zaczytującym się w książkach Sparksa, myślę, że odnajdą w niej styl jakim on pisze. Polecam również osobom, które preferują książki psychologiczne. Ale mamy tutaj dość osobliwy romans i nieco mocnych wrażeń kryminalno-sensacyjnych. Czyli… dla każdego coś.
Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki, która, nie ukrywam, trochę mnie wpędziła w taki pewnego rodzaju stan refleksji.
ZAKRĘCONA NARZECZONA – Iwona Czarkowska
Iwona Czarkowska z wykształcenia jest dziennikarką, z zamiłowania bajkopisarką. Pracowała jako redaktor i sekretarz redakcji: „DD Reportera”, „5-10-15″, „Ciuchci”, „Czarodziejskich Opowieści”, „Naszych Dobranocek”. Obecnie współredaguje w „Świerszczyku” cykl „Chce wiedzieć więcej o…”, przygotowuje scenariusze gier edukacyjnych dla wydawnictwa Wilga i pisze bajki. Takie, które zawsze dobrze się kończą. Debiutowała jako autorka opowiadań i książek dla dzieci. Swoją pierwszą powieść dla dorosłych czytelników opublikowała w roku 2009 – była to „Słomiana wdowa”; rok później ukazała się jej kontynuacja: „Kobieta do zadań specjalnych”. Pracuje również jako tłumacz.
Zakręcona narzeczona to komedia kryminalna.
PREMIERA KSIĄŻKI 4 SIERPNIA 2020
Majeczka jest młodą dziennikarką w prowincjonalnej gazecie w małym sennym miasteczku. Marzy o tym, aby przenieść się do Warszawy, gdzie życie nie jest tak nudne, leniwe i przewidywalne jak w Zabrzeźnie. Niestety narzeczony kobiety piastujący poważne stanowisko kierownika poczty nawet nie myśli o wyprowadzce do dużego miasta. Jednak czy Zabrzeźno faktycznie jest takie nudne? Zdarzają się w nim przecież czasami różne ciekawe sytuacje, chociażby uprowadzenie Pelagii, czyli kury, którą ktoś próbuje przekupić karmą dla papug, albo dziwne włamania do domu weterynarza, lub uciekający nagminnie ze sklepu zoologicznego żółw. Co wspólnego mają ze sobą Majeczka i tajemniczy pseudodziennikarz z Warszawy? Dlaczego weterynarz i jego żona nagle zostali właścicielami dziwnej papugi? Co wspólnego z uprowadzoną kurą Pelagią ma Diabeł, narzeczony Majeczki? I kto tak właściwie stoi za uprowadzeniem ważnej kury? I co wspólnego z przesyłką odebraną przez weterynarza, zamówioną przez jego żonę, ma wspólnego dentysta z Palermo?
Przyznam szczerze, że zabierając się za czytanie tej książki nie spodziewałam się tego, że podczas czytania będę wybuchała spontanicznym śmiechem. Jest to moje pierwsze spotkanie z książkami tej autorki, chociaż jej nazwisko nie jest mi obce, ponieważ wiele razy rzuciło mi się w oczy, wraz z proponowaną przez kogoś jej książką.
Styl jakim autorka pisze jest lekki, łatwy i przyjemny w czytaniu. Spora dawka humoru towarzysząca czasami może trochę infantylnej fabule jest jednak bombą dowcipu. Czasami jest sarkastyczne, czasami po prostu wesoło, czasami mocno kryminalnie, ale ogólnie, to książka moim zdaniem należy do tych, przy których nie można się nudzić. Jeżeli ktoś zna i lubi książki Alka Rogozińskiego, Olgi Rudnickiej, Joanny Chmielewskiej, Jacka Galińskiego czy Aleksandry Rumin, to śmiało może sięgnąć po książki tej autorki i z pewnością nie zawiedzie się.
Ciekawi i nietuzinkowi bohaterowie są dodatkiem do wciągającej i zabawnej fabuły, której czytanie „grozi śmiechem” jak napisała w blurbie jedna z recenzentek. Patrząc na wszystkie postacie występujące w fabule (a jest ich całkiem sporo) widać, że zostały wykreowane ciekawie, niesztampowo i nie ukrywam, że wprost przyciągały mnie swoimi zachowaniami. I chociaż o nikim nie można powiedzieć, że jest nudny, to autorka dodatkowo zafundowała im całkiem zabawne przygody, a jak wiadomo całość takiej mieszanki świetnie potrafi wprowadzić czytelnika w dobry humor. Przyznam szczerze, że miałam problem z odłożeniem książki na bok.
(…) – Znowu jakiś wariat postawił nasz zabytkowy szalet do góry nogami! – mruczał pod nosem. W końcu udało mu się odwrócić drewnianą konstrukcję i mógł wejść do środka. Ledwo usiadł na desce, gdy rozległ się gwizd nadjeżdżającego pociągu. Mężczyzna zerwał się i trzymając w garści spodnie, wybiegł na zewnątrz. (…)
Jedną z głównych bohaterek tej książki jest… kura, która albo uciekła swojemu gospodarzowi, albo ktoś ją mu po prostu ukradł, ponieważ kura była nietypowa i bardzo mądra. Z ową kurą podczas jej nieobecności w kurniku, styczność miało kilka osób i trudno było zrozumieć fakt tak niezdarnego (jak w fabule) zachowania wobec tego ptaka. Ale dzięki tym niezdarnym poczynaniom książka jest bardziej zabawna.
(…) Kura skakała z jednego mebla na drugi, a on pędził za nią, przewracał krzesła, szafki oraz lampy. Na koniec uciekinierka wróciła pod stół i jak gdyby nigdy nic zaczęła wygładzać dziobem pióra. (…)
Niby fabuła lekko absurdalna, można powiedzieć, że nawet dość banalna, ale kiedy człowiek cały czas podczas czytania chichocze, to z całą pewnością książka jest warta przeczytania. Potrzebujemy przecież takich książek, żeby odstresowały nas i działały jak dobre psychotropy.
Polecam tę książkę KAŻDEMU, bez względu na wiek i płeć. Myślę, że wielu znajdzie w niej coś dla siebie. Jest tutaj bowiem kryminał, z nutką wątku gangstersko-mafijnego (chociaż nie wiadomo kim tak właściwie jest Dentysta z Palermo, o tym dowie się ten, kto dotrwa do końca lektury), jest humor w ilości XXXL, jest odrobina romansu, trochę dramatu i sporo obyczaju, czyli… dla każdego coś miłego.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej książki i poznania kolejnej świetnej polskiej pisarki. Myślę, że z przyjemnością sięgnę po inne pozycje z dorobku pisarskiego tej autorki. Tymczasem… książkę gorąco polecam dla świetnego relaksu.