kryminał
ALTOWIOLISTA – Jan Antoni Homa
Jan Antoni Homa jest muzykiem. Absolwentem Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. To uzdolniony solista, oraz kameralista i symfonik. Drugi koncertmistrz Filharmonii Brabanckiej. Od kilku lat próbuje swych sił w słowie pisanym. Dotychczasowy efekt to o ile się nie mylę trzy powieści: „Altowiolista” (2009), „Kręgi albo kolejność zdarzeń” (2010) i „Ostatni koncert”. Jego blog „oto I owo” otrzymał Nagrodę Jury w konkursie na Literacki Blog Roku 2011.
Wydawnictwo SOL rok 2009
stron 365
Altowiolista to współczesna powieść sensacyjna, której wątki historyczne sięgają roku 1939 i okresu drugiej wojny światowej.
Bartosz Czarnoleski jest muzykiem, a ściślej pisząc – altowiolistą. Podczas jednego z wieczornych spacerów z psem, zostaje przypadkowym świadkiem napaści na człowieka, którym okazuje się światowej sławy dyrygent Damian Rucacelli. Podczas szamotaniny na moście z dwoma czarnymi typami, dyrygent wrzuca do wody jakiś przedmiot. Ku zaskoczeniu Bartosza jego pies odbiera to jak komendę „aport” i natychmiast rzuca się do wody, oczywiście wyławiając ten przedmiot, a następnie przekazując go swojemu panu niewidocznemu dla pozostałych i znika w dość sprytny sposób pozbawiając goniących go mężczyzn przyjemności dogonienia go. Jak się później okazuje, wrzuconym do wody przedmiotem jest dyrygencka batuta, która w tajemniczy sposób związana jest z zagadką z przeszłości, jaka ukryta jest w murach filharmonii. Oczywiście Bartosz próbuje rozwiązać ową zagadkę, wtajemniczając we wszystko pewnego antykwariusza, czyli właściciela domu, w którym muzyk razem ze swoim psem wynajmuje pokój.
Nic więcej nie zdradzę, ale dodam, że na kartach książki kryje się wiele tajemnic i ciekawych, sensacyjnych wątków.
Powieść napisana jest dość specyficznie; wątki sensacyjne – kryminalne, przeplatane są wiedzą czysto muzyczną. Obawiam się, że dla kogoś, kogo nie interesuje muzyka poważna, mogą te fragmenty wydać się mało zrozumiałe, może nawet nudne. Mnie jednak to nie dotyczy, ponieważ trochę na temat muzyki klasycznej wiem. Może nie jestem w pełni tego słowa melomanką, ale lubię słuchać na przykład Ravela, Mozarta, Szumana, Liszta czy Beethovena. Trochę wiem również o pracy w Filharmonii, ale to już informacje bardzo osobiste.
Wracając do książki, autor powoli buduje napięcie zmuszając czytelnika do cierpliwości, która oczywiście w końcowej fazie powieści zostaje nagrodzona i to bardzo. Wspominając wcześniej, że lektura ta jest napisana specyficznie nie mam na myśli jedynie tej przeplatanki sensacyjno-muzycznej, ale również styl jakim autor posłużył się podczas pisania. Większość wątków, nawet tych z rodzaju bardzo drastycznych jest przekazana humorystycznym, żeby nie powiedzieć żartobliwym językiem, czasami ocierającym się o sarkazm i ironię. Ale to dodaje powieści takiej lekkiej czytelności. Książka napisana jest w pierwszej osobie. Cały czas mamy przed oczami dwudziestokilkuletniego mężczyznę, który ze szczegółami wprowadza czytelnika w brutalny świat czarnych charakterów. Opowiada wyjątkowo ciekawą historię, (w którą się zaangażował), a której korzenie sięgają zarówno innego kraju jak i wydarzeń związanych z drugą wojną. Wtajemnicza czytelnika w świat muzyków i oczywiście muzyki poważnej.
Czytając tę powieść cały czas jesteśmy w towarzystwie narratora i jego myśli, spostrzeżeń oraz czynów. Jeżeli ktoś lubi książki z dużą ilością dialogów, to się niestety rozczaruje.
Bardzo się cieszę, że na mojej półce „do przeczytania” stoją pozostałe dwie powieści tego autora, bo wiem, że wkrótce je przeczytam.
Polecam tę książkę osobom, których ambicje czytelnicze nie ograniczają się tylko do sielskich romansów, czy kryminałów w stylu Agaty Christie. Ta lektura przeznaczona jest dla osób, które nie traktują książek jak lekkiej rozrywki, ale dla tych, które potrafią zagłębić się w poważniejszych tematach. Chociaż mogę przyznać, że dla mnie była to lektura lekka, łatwa i z pewnością bardzo przyjemna. Ale nie wszyscy mają taki gust jak ja.
Dla zachęty dodaję krótki filmik wprowadzający w fabułę tej niezwykłej powieści.
FARTOWNY PECH – Olga Rudnicka
Olga Rudnicka jest bardzo młodą i bardzo ciekawie zapowiadającą się pisarką, autorką kryminałów. Urodziła się w 1988 roku w Śremie. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Komunikacji i Zarządzania w Poznaniu – kierunek pedagogika. Pracuje jako asystentka osób niepełnosprawnych w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2008, książka ta pt. „Martwe Jezioro” została uhonorowana nominacją nagrody w konkursie „Śremskie Żyrafy” organizowanym przez Burmistrza Śremu. Na swoim koncie pisarskim ma kilka świetnych kryminałów, a jeden z nich na Festiwalu Kobiet Pióra i Pazura w 2014 roku – „Drugi przekręt Natalii” zdobył Nagrodę Czytelniczek w kategorii Pazur.
Wydawnictwo Pruszyński i S-ka rok 2014
stron 303
Fartowny pech to powieść kryminalna, napisana z wyjątkowym poczuciem humoru.
Nadziany jest policjantem, który z powodu prześladującego go pecha oraz innych okoliczności zostaje przeniesiony do małej miejscowości. Dziany jest byłym policjantem, któremu marzy się własna agencja detektywistyczna, a Gianni jest gangsterem, który tak właściwie „pracuje” za granicą, ale zostaje wynajęty przez Padlinę – jednego z poznańskich gangsterów, któremu ktoś bardzo skutecznie przejmuje „teren haraczowy”. Wszyscy trzej panowie łączą swoje siły próbując odnaleźć osobników zagrażających interesom Padliny, którzy nieświadomie (a może świadomie) rozpoczynają wojnę gangów…
Książka napisana jest w formie zapisków, krótkie rozdziały są zapoczątkowane nazwą miejscowości, datą i godziną zdarzenia. Dzięki temu czytelnik płynnie przenosi się z jednego miejsca w drugie.
Duża dawka humoru jaką funduje autorka pozwala nie tyle na wnikliwe śledzenie akcji, ale jednocześnie na nietypowe odprężenie podczas czytania. Mimo niezbyt wielu pozytywnych cech, jakimi obdarzeni zostali bohaterowie, można ich polubić. Nawet Gianni, bezwzględny gangster potrafi być wyjątkowo „ludzki”. Bardzo ciekawa jestem skąd przyszły autorce do głowy nazwiska tych trzech mężczyzn (dlaczego Gianni, brat początkującego detektywa Krysia Dzianego to „Gianni” dowiadujemy się z treści). Przyznam szczerze, że chwilami gubiłam się w tych nazwiskach i Dziany i Nadziany trochę komplikowali mi czytanie, ale taki widocznie był zamysł autorki, żeby zagmatwaną gangsterską sprawę jeszcze trochę dodatkowo zagmatwać.
Początkowo, trochę raziły mnie wulgaryzmy, tak zwana „łacina półświatka”, ale w pewnym momencie pomyślałam, że przecież gangsterzy i ludzie zajmujący się szemranymi interesami, nie mogliby wyrażać się elegancko i kulturalnie, bo byłoby to z pewnością mało wiarygodne i chyba nie pasowało do ich osobowości.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę, od razu domyśliłam się, że jest to książka z tych: „twardy facet i spluwa” ale coś mnie rozśmieszyło w tym wizerunku. Dzisiaj już wiem, że był to mały pluszowy miś, który nijak mi nie pasował do tego „twardego faceta ze spluwą”. Pomyślałam, że chyba ta książka nie będzie aż tak drastyczna, mocna i poważna jak czytane dotąd lektury sensacyjne. I nie pomyliłam się, bo okazała się z tych „lekka, łatwa i przyjemna” a takie uwielbiam, zwłaszcza na rozładowanie emocji dnia.
Ta lektura to pierwsza książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać, ale po jej przeczytaniu wiem, że z pewnością nie ostatnia, dlatego z czystym sumieniem polecam ją zarówno miłośnikom mocnych wrażeń, fanom kryminałów i wszystkim, którzy „mają ochotę na chwileczkę zapomnienia”. Ta książka to lek na zimową chandrę, ponieważ nie dość, że podnosi w adrenalinę, to jeszcze zapewnia sporą dawkę endorfin.
Olga Rudnicka odbiera Nagrodę Czytelniczek na FLK 2014 w Siedlcach
fot. Teresa Drozda Radio RDC
LIST Z POWSTANIA – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz to pisarka, która nie pierwszy raz gości na moim blogu i jestem więcej niż pewna, że nie ostatni. Wspomniałam już o niej przy okazji dzielenia się swoimi odczuciami po przeczytaniu jej książek Czarownica, Ostatnią karta jest śmierć, Sąd ostateczny i Cień gejszy. Zapraszam do zerknięcia do tych wcześniejszych wpisów, ponieważ ta gdańska pisarka, publicystka, fotograf i redaktor to nietuzinkowa autorka zarówno powieści obyczajowych jak i kryminałów, a nawet powieści grozy.
Wydawnictwo Filia rok 2014
stron 328
List z powstania to powieść obyczajowa z mocnym wątkiem kryminalnym, w którą wpleciony jest również wątek historyczny.
Dla Julii druga wojna światowa skończyła się nie mniej tragicznie jak dla wielu innych dzieci. Osierocona przez rodziców trafiła do Domu Dziecka, lecz stamtąd na szczęście zabrała ją ciotka, jedyna pozostająca przy życiu rodzina. Mimo tego, iż ciocia robiła wszystko, aby ukochanej bratanicy nie brakowało niczego, dziewczynka obsesyjnie myślała o swojej dużo starszej siostrze Hance, po której ślad zaginął w Powstaniu Warszawskim. Julia gorąco wierzyła w to, że Hanka żyje i kiedyś siostry odnajdą się. Do końca nie brała pod uwagę tego, że mogła ona zginąć w czasie walk warszawskich. Tą obsesyjną wiarą Julia zaraziła wszystkich, którzy byli jej bliscy. Poszukiwania Hanki jednak nie były sprawą łatwą, czego nie ułatwiały kolejno następujące po sobie władze polskie. Komuś bardzo nie podobało się to, że Julia i jej rodzina szukają zaginionej w czasie powstania łączniczki, ale komu? Kiedy niby przypadkowo zaczęli ginąć ludzie, sprawa okazała się jeszcze poważniejsza. Jednak to nie zraziło ani Julii ani jej córki Marianny, która mimo strachu i bezsilności kontynuowała poszukiwania zapoczątkowane przez matkę. Ktoś bardzo wyraźnie nie miał ochoty na to, aby prawda wyszła na jaw.
Książka napisana jest kilkutorowo. Teraźniejszość przeplatana jest z przeszłością, ale jest to zrobione w tak specyficzny sposób, że ciekawość budowana kolejnymi wpisami z każdą stroną staje się coraz większa. To powieść, w której każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Jest historyczna przeszłość i przeniesienie fabuły do czasów wojennych i powojennych. Małymi kroczkami autorka przeprowadza nas prze kolejne etapy ustrojów w Polsce, tak więc od Powstania Warszawskiego, poprzez Polskę Ludową, Polskę Komunistyczną aż do czasów współczesnych. Dla kogoś, kto nie wie jak funkcjonowały władze w kraju to jest wspaniała lekcja historii. Ale jest również wątek rodzinny, a konkretnie mam tu na myśli wątek przedstawiający kontakt matki z córką, trudny, ale przedstawiający niezniszczalne uczucie. Jest także miłość, która w całym głównym wątku poszukiwań Hanki, jest słodkim dopełnieniem fabuły. Miłość pokazana z bardzo dojrzałego punktu.
Przyznam szczerze, że bardzo zaskoczyło mnie samo zakończenie książki. Mocne. Zbyt mocne jak na to, czego się spodziewałam czytając tę lekturę. W pewnym momencie czytania, miałam już pewne przypuszczenia, ale to, co wymyśliła autorka świadczy tylko o wyjątkowej fantazji i… znajomości tematu.
O Powstaniu Warszawskim słyszałam wiele często sprzecznych ze sobą informacji. Jedna z moich podopiecznych, dziś prawie 90-letnia pani, walcząca wtedy w Szarych Szeregach, zawsze kiedy wraca do tego tematu – płacze. Nie potrafi wybaczyć tego, że ktoś świadomie wysłał jej koleżanki i kolegów na śmierć (to są jej słowa). Nie potrafi wybaczyć tego, że ludzi walczących w obronie ojczyzny kilka lat po wojnie ktoś uznawał za wrogów. Skomplikowana jest ta polityka i cieszę się, że coraz częściej można o tym przeczytać i poznać prawdę, która kiedyś była tematem tabu.
Fabuła tej książki wzruszyła mnie do tego stopnia, że nie mogłam zebrać się na napisanie tych kilku zdań o niej. Nie wiem, czy jest to zasługa autorki i jej doskonałego kunsztu pisarskiego, czy jest to zasługa samej fabuły.
Myślę jednak, że mimo emocji, a może zwłaszcza z powodu emocji jakie mną wstrząsnęły (szczególnie na końcu książki) to mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę szczególnie osobom młodym. Nie wiem ile młody człowiek zrozumie z faktów historycznych przytoczonych w niej, ale z pewnością nikt nie odłoży tej książki przed przeczytaniem ostatniej strony.
Dla dodania mojej opinii nutki nostalgii polecam piosenkę, którą wprawdzie usłyszałam w filmie „Czas honoru – Powstanie”, ale bardzo pasująca do nurtu historycznego tej książki.
Polecam również inne książki tej autorki, które dumnie stoją na mojej półce. Wystarczy Klik na okładkę książki.
KRYMINALNY WROCŁAW – Zbrodnicze Siostrzyczki
Zbrodnicze siostrzyczki to trzy pisarki specjalizujące się w powieściach kryminalnych. W 2012 roku wspólnie wydały antologię opowiadań „Mordercze miasta”, czego między innymi owocem jest wydany w 2013 roku „Kryminalny Wrocław. Mroczne przechadzki po mieście”. Marta Guzowska autorka takich powieści jak „Ofiara Polikseny”, „Głowa Niobe”, została laureatką Nagrody Wielkiego Kalibru za najlepszą powieść kryminalną („Ofiara Polikseny”), Agnieszka Krawczyk autorka „Morderstwo niedoskonałe”, „Dziewczyna z aniołem” i Adrianna Michalewska autorka „Zaułki zbrodni”.
Wydawnictwo Oficynka rok 2013
stron 238
Kryminalny Wrocław, mroczne przechadzki po mieście to 11 opowiadań kryminalnych, przynajmniej tak jest przedstawiana ta książka przez niektórych czytelników. Dla mnie jednak to nie było 11 opowiadań kryminalnych, ale raczej 11 opowiadań graniczących z thrillerem lub też opowieściami grozy.
Nie będę streszczała tych opowiadań, ponieważ są one zbyt krótkie, a każde z nich skupia się na innej fabule.
Opowiadania są dość specyficzne, jakby niedokończone, chociaż przyznam szczerze, że niektóre z nich trzymały w napięciu i doczytując do końca byłam zła, że to już ostatnia strona.
Akcja każdego z nich dzieje się w jakimś miejscu na terenie Wrocławia lub okolicy. Można w nich znaleźć zbrodnię, oszustwo, rytuały pogańskie, czy fantastykę, są tak różne jak różny jest styl pisarski każdej z autorek.
Ciekawym dodatkiem do tych opowiadań jest opisanie każdego przedstawionego w fabule miejsca z punktu historycznego (jak w przewodniku). Dla kogoś, kto nie był we Wrocławiu, (tak jak ja) ta książka jest świetną podpowiedzią do tego, co warto zobaczyć i co zasługuje na uwagę w tym mieście.
Przyznam się szczerze, że chociaż nazwiska pisarek nie są mi obce, to niestety nie przeczytałam jeszcze żadnej innej książki ich autorstwa. Mam jednak nadzieję to nadrobić, aby przekonać się o możliwości twórczej każdej „siostrzyczki” indywidualnie.
Tak jak nie przepadam za książkami bardzo grubymi, tak też nie przepadam za opowiadaniami i może z tego powodu czuję się trochę zawiedziona tą książką. Sugerując się ciekawą okładką, która wydała mi się bardzo tajemnicza, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie twierdzę, że książka jest zła, że mi się nie podobała, ale dla mnie kryminał to coś zupełnie innego niż to co przedstawia ta lektura. Szkoda, że te opowiadania są takie… pourywane, może gdyby każde z nich miało sensowne, porządne zakończenie odebrałabym tę książkę inaczej. Nie lubię się domyślać dalszego ciągu.
Mimo tego, że książka nie spełniła moich oczekiwań, polecam ją. Wiem, że są osoby, które gustują w tego typu literaturze i dla kogoś, kto zaczytuje się w opowieściach fantastycznych z dużą dawką sensacji, ta lektura z pewnością będzie rarytasem. No cóż, dla mnie nie była. Ale cieszę się, że trafiła w moje ręce, i że miałam możliwość, chociaż w małej pigułce poznać twórczość tych trzech pisarek.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki.
CIEŃ GEJSZY – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz, to autorka, której książki zdobywam w ciemno, bez niczyjej zachęty. Nie muszę jej chyba przedstawiać, zwłaszcza mieszkańcom Trójmiasta, ale gdyby ktoś jednak nie znał tej pisarki to proszę zerknąć do moich wcześniejszych wpisów. Przedstawiłam tę autorkę po pierwszym spotkaniu z jej książkami, czyli w opisie książki Czarownica.
Wydawnictwo Replika rok 2011 – Wydanie II
stron 252
Cień gejszy to powieść sensacyjna, kryminał z nutką thrillera.
Na forach internetowych zaczynają się pojawiać dziwne komentarze, podpisywane imieniem i nazwiskiem byłego policjanta, a obecnie znanego gdańskiego dziennikarza śledczego Emila Żądło. Komentarze skupiają się prawdopodobnie na zaszyfrowanej informacji, bądź też groźbie, tylko nikt nie wie, do kogo jest skierowana. Dotyczą starych drzeworytów japońskich. Emil Żądło oczywiście próbuje rozszyfrować tę sprawę chociaż nie jest to łatwe. Przy współpracy policji i zatrudnionego tam przyjaciela oraz dzięki pomocy swojej partnerki, krok po kroku, razem próbują znaleźć rozwiązanie zagadki. Niestety każdy kolejny trop, a może każda kolejna wskazówka dotycząca tajemnicy związanej z japońskimi drzeworytami kończy się śmiercią kolejnej osoby.
No cóż to by było na tyle, jeśli chodzi o zdradzenie treści, więcej nie napiszę, bo kto zabija i dlaczego, trzeba samemu doczytać.
Książka, mimo iż jej fabuła przepełniona jest trupami, nie należy do tych z gatunku „mocny kryminał”. Czyta się ją szybko i z wielkim zainteresowaniem, dzięki stylowi, jakim pisze autorka. Poważne sprawy, są przedstawione poważnie, ale nutka humoru wplecionego w treść, dodatkowo powoduje, że czytelnik się nie nudzi. Do tego ciekawe wiadomości dotyczące egzotyki japońskiego życia i interesująco przedstawiona sztuka wykonywania japońskich drzeworytów dodają fabule odrobinę tajemniczości.
Treść podzielona jest na krótkie rozdziały, co w moim przypadku dość istotnie wpływa na czas czytania danej lektury. Każdy, kto lubi czytać, zna to uczucie: „jeszcze jeden rozdział i…” zanim się obejrzy już ma za sobą połowę książki.
Sam bohater trochę mnie irytował, ale miałam już okazję poznać go w jednej z wcześniejszych książek tej autorki, i tak właściwie wiedziałam, jakim człowiekiem jest Emil Żądło. Stanowczo za dużo pali papierosów i chyba to jest główny powód, że nie czuję do niego pełnej sympatii.
Bardzo podoba mi się okładka tej książki, i gdybym wybierała książki wyłącznie po ich oprawie, to byłaby ona pretekstem do kupienia. Fragment tajemniczego drzeworytu przedstawiającego gejszę, na tle mojego ukochanego Gdańska… no cóż, dla mnie nic dodać nic ująć.
Fabuła książki tak mnie wciągnęła, że po jej przeczytaniu postanowiłam zasięgnąć więcej informacji o sztuce japońskiej, a w szczególności w temacie drzeworytów, to chyba o czymś świadczy.
Polecam książkę całym sercem, nie dlatego, że autorka jest jedną z moich ulubionych, ale dlatego, że pisze ciekawie i łatwym (czytelnym) językiem. Z pewnością, dla miłośników kryminału jest to lektura godna polecenia, ale nie tylko dla nich. Myślę, że nawet czytelnicy preferujący typowo obyczajową literaturę znajdą w tej książce coś dla siebie.
Bardzo dziękuję autorce i wydawnictwu Replika za możliwość poznania tej lektury.
I polecam inne książki tej pisarki, które miałam możliwość przeczytać.