kryminał
MONOGRAM – Joanna Marat
O autorce Joannie Marat wiem niewiele. Z tego co się dowiedziałam to jest trochę gdańszczanką, trochę warszawianką. Zadebiutowała w roku 2011 powieścią obyczajową „Grzechy Joanny”. Rok wcześniej brała udział w Kryminalnych Warsztatach Literackich, organizowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału 2010, a efekt tego udziału, jest opowiadanie „She is not there”, które ukazało się w antologii opowiadań „Zaułki zbrodni”. Jest autorką takich książek jak „Jedenaście tysięcy dziewic”, „Grzechy Joanny” i „Monogram”.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka rok 2014
stron 326
Monogram to powieść kryminalna z wieloma wątkami psychologicznymi.
W Lasku Bielańskim dnia (pamiętnego) 10 kwietnia 2010 roku zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, zwłoki pozbawione głowy, tak, że właściwie do końca nie wiadomo, kim jest ofiara. Prawie wszyscy przeżywają informację o katastrofie prezydenckiego samolotu, prawie wszyscy, bo stołeczna policja zmaga się ze sprawą odnalezionych zwłok bez głowy. Z dokumentów znalezionych przy ofierze wynika, że denatka mogła być Marzeną Kroczek, nieślubną córką prominentnego członka PRL-owskich władz. Człowieka, którego nazwisko wzbudzało w niektórych osobach strach. Sprawę morderstwa rozwiązują nadkomisarz Marek Kos oraz komisarz Ernest Malinowski. Śledztwo zaczyna sięgać coraz głębiej w przeszłość, wywołując sprawy tylko z pozoru zapomniane. Obaj panowie mają zbyt dużo prywatnych problemów, by rzeczywiście zaangażować się w to śledztwo a do tego są tak różni, że można zastanawiać się nad tym jak może w ogóle układać się ich współpraca. Czy uda im się znaleźć mordercę? Co jeszcze odkryją w czasie prowadzonego śledztwa i czy uda im się poukładać własne życia? No cóż, na te pytania nie odpowiem.
Na okładce książki jest napis:
A ja tak właściwie nie wiem, co na te słowa odpowiedzieć.
Kryminał? Z pewnością TAK, ponieważ jest morderstwo, jest śledztwo, czyli właściwie wszystko co powinien zawierać dobry kryminał, ale… no cóż, o tym „ale” może trochę później.
Komedia? I tu chyba się nie zgodzę, być może dlatego, że nie mam tak specyficznego poczucia humoru jak autorka. Dla mnie to raczej ironiczna, złośliwa, wbijająca szpile parodia polskiej rzeczywistości i jej przedstawicieli, w których prym wiodą najczęściej (niestety), ludzie prostaccy, chamowaci i hipokryci.
Muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna miałam ochotę książkę zostawić nie doczytawszy nawet do połowy. Może dobrze zrobiłam, że doczytałam do końca, a może nie. Nie będę się nad tym teraz zastanawiać. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania, i chyba ja się nie nadaję do czytania takich tekstów, zbytnio mnie irytują, a przecież czytanie uznaję jako przyjemność.
W tej powieści, a właściwie w jej pierwszej części bardzo trudno mi było skupić się na fabule, ponieważ ilość wulgaryzmów jaka towarzyszyła nie tylko dialogom, ale również myślom bohaterów była jak dla mnie wręcz wstrząsająca. Nie jestem przyzwyczajona do takiego słownictwa i chociaż znam kilka osób, które uważają takie słowa za podstawę języka polskiego, to mierzyć się z tym w książce… i to w takiej skali… No cóż, jak dla mnie to za wiele.
Ale dzielnie przebrnęłam przez tę część, z którą póki co, nie mogłam dojść ani do ładu ani do składu, bo zamiast poprowadzenia śledztwa jak to bywa w „normalnych” kryminałach, autorka skupiła się na problemach osobistych swoich bohaterów, które nijak się miały do fabuły.
Niestety oprócz wulgaryzmów towarzyszących czytelnikowi, jeszcze bardziej bulwersowały mnie nastawienia do kobiet. Szowinistyczne, seksistowskie i obraźliwe jak dla mnie – kobiety, i gdy pomyślę sobie, że jakiś mężczyzna spogląda na mnie tak jak ci panowie, to aż przechodzi mnie dreszcz, bynajmniej nie z rozkoszy.
Co do samej fabuły, to nie wiem, co o niej myśleć. Niby ciekawa a jednocześnie tak zharatana innymi wątkami, że trudno tu mówić o czymś konkretnym. Szczerze mówiąc, chyba nawet nie ma konkretnego zakończenia. I chociaż przyznam, że druga połowa książki, kiedy zaczęło się dziać tak jak powinno w kryminałach, wciągnęła mnie, (jako tako) to koniec okazał się całkowitym zaskoczeniem. Pusty i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, które byłoby konkretne.
Jedno co można przyznać autorce, to wątek alkoholizmu jaki podjęła w tej powieści dotyczący nie tylko mężczyzn, ale i kobiet. Może zbyt brutalnie do niego podeszła, ale odważyła się o nim napisać i to się liczy.
Mam za sobą już inną książkę tej autorki „Jedenaście tysięcy dziewic”, która również była chyba dla mnie za trudna. Biorąc do ręki „Monogram” chciałam upewnić się czy tylko ta jedna książka zrobiła na mnie takie wrażenie, czy cała reszta również.
No cóż, być może tę książkę ktoś odbierze inaczej niż ja, wiadomo, że są gusta i guściki i chociaż ja do wybrednych nie należę, chyba kolejny raz zanim sięgnę po kolejną książkę tej autorki, to się mocno zastanowię.
Dla mnie to była książka zbyt trudna w zrozumieniu o co tak właściwie autorce chodziło, kiedy wymyślała tę fabułę. Może to świadomie miał być taki zlepek różnych wątków, które w jakiś tam sposób się gdzieś-kiedyś-połączą.
Decyzję pozostawiam innym, czy chcą tę książkę przeczytać czy nie. I chociaż okładka bardzo zachęcająca, wręcz przyciągająca, działająca jak magnes, to środkiem się trochę zawiodłam.
SAM NA SAM ZE ŚMIERCIĄ – Nikodem Pałasz
Nikodem Pałasz urodził się w 1974 roku, Jest absolwentem WDiNP Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował m.in. w administracji publicznej i w amerykańskich korporacjach działających na polskim rynku. Od pięciu lat prowadzi własną firmę zajmującą się marketingiem sportowym. Zajmuje się m.in. zarządzaniem karierami i budowaniem wizerunku sportowców, a także tworzeniem strategii marketingowych w oparciu o sport. Jako pisarz zadebiutował książką „Brudna gra”.
Wydawnictwo MUZA rok 2015
stron 543
Sam na sam ze śmiercią to powieść kryminalna, której fabuła umieszczona jest współcześnie.
Wiktor Wolski jest byłym policjantem, który ostatnie miesiące spędził jako pracownik Europolu. Po powrocie do Polski chciałby wrócić na swoje stanowisko w komendzie, lecz komuś to jest nie na rękę. Nie nudzi się jednak, ponieważ nieufający policji właściciel klubu sportowego, angażuje Wolskiego do prywatnego śledztwa. Wolski ma za zadanie odnalezienie mordercy jednego z piłkarzy. Czarnoskóry Moloki Moketsi zostaje brutalnie zamordowany w swoim mieszkaniu, a sposób, w jaki dokonano morderstwa może wskazywać na mord rytualny. Charyzmatyczny glina w trakcie prowadzonego przez siebie śledztwa poznaje ciemne strony klubu piłkarskiego i przekonuje się, że komuś bardzo zależy na tym, aby to śledztwo nie zostało rozwiązane, posuwając się nawet do kolejnych zabójstw. Wolski jednak nie skupia się tylko na rozwikłaniu zagadki śmierci czarnoskórego piłkarza, równocześnie stara się doprowadzić do końca prywatne śledztwo dotyczące śmierci swojego ojca. Rozwiązania tych spraw są trudne, ponieważ zarówno w jednej jak i w drugiej ktoś stara się utrudnić działania eks policjanta. Czy Wiktor Wolski rozwiążę obie zagadki czy tylko jedną? Jeżeli jedną to którą? Czy współpracująca z nim dziennikarka, będzie dla niego tylko współpracownikiem, czy może ich znajomość będzie miała bardziej prywatny charakter? Oczywiście nie zdradzę, ale ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki, z pewnością tego nie pożałuje.
Główny bohater to trochę Emil Żądło (z kryminałów Anny Klejzerowicz), Jack’a Reacher’a (z kryminałów Lee Child’a) i Harry Hol (kryminały Jo Nesbo). Jeżeli ktoś miał styczność z tymi panami to z pewnością wie, co ja mam na myśli. Samą swoją postawą i osobowością Wiktor Wolski przyciąga do tej powieści. Zresztą jeśli chodzi o osobowości wszystkich występujących w tej lekturze osób, to autor z pewnością nie zlekceważył tego, wszystkie postacie są pod tym względem perfekcyjnie przedstawione.
Fabuła jest tak intrygująca, że dosłownie trudno jest się oderwać od stron tej dość opasłej książki. Wątki następujące po sobie zwinnie się uzupełniają a wartkie zwroty akcji trzymają cały czas na napięciu. Ten kryminał, chociaż jest w nim sporo brutalności nie pozwala na odstąpienie od czytania. Przynajmniej ja nie mogłam, ponieważ nawet jak odłożyłam książkę na bok, to moje myśli wciąż wracały do powieści.
Myślę, że atutem książki jest również bardzo dobra znajomość zasad piłki nożnej, która to jest ściśle współgrającym elementem fabuły.
Ta lektura trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Zaskakuje, intryguje i szokuje nie tylko bogatymi, różnorodnymi postaciami, wplecionymi w wydarzenia, ale również szczegółowymi opisami i wieloma wątkami, które nieoczekiwanie łączą się w jedną całość.
Dialogi napisane są tak bezpośrednio, że czasami wydawało mi się, że stoję gdzieś z boku i przysłuchuję się rozmowie kilku osób.
Ta powieść to nie tylko odkrywanie brudnych intryg, oszustw czy fałszywych intencji towarzyszących futbolowi, czy pracy w policji. Ta powieść to trzymający w napięciu kryminał, w którym udział ma wiele osób. Całkowicie zgadzam się ze słowami Katarzyny Bondy, że „Nikodem Pałasz dołączył do ekstraklasy polskiego kryminału”. Czyżbyśmy odkryli polskiego Lee Child’a, albo Jo Nesbo?
Sama okładka chyba zachęca do sięgnięcia po książkę. Uwielbiam takie „twarde” w sensie wizualnym, intrygujące zdjęciem okładki. Biorąc do ręki taką książkę, jestem pewna, że jej treść mnie nie zawiedzie.
Chyba nie muszę dodawać, że polecam tę lekturę każdemu czytelnikowi lubiącemu nie tyle grube książki, co mocne kryminały. Myślę, że wielką ucztę czytelniczą będą mieli znawcy i miłośnicy futbolu. Ale… nie tylko. „Zarwałam” przez tę książkę kilka nocy, a to chyba jest już najlepszym świadectwem tego, jak bardzo wciągnął mnie ten kryminał.
Dziękuję wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania tej książki, którą otrzymałam w pakiecie książek dzięki hojności sponsorów na spotkaniu w Sopocie: „A może nad morze z książką 3”
DOM NASZEJ PANI – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz to pisarka, która dość często gości na moim blogu i to nie tylko kiedy opisuję przeczytane książki tej autorki, ale również chętnie uczestniczę w spotkaniach z nią, co również ma swój oddźwięk w tym moim małym książkowym świecie.
Myślę, że nie muszę jej przedstawiać, ale jeżeli ktoś ma ochotę przeczytać kim jest i czym się zajmuje (oprócz pisania książek) może zerknąć do moich wcześniejszych wpisów, do których linki umieszczam na końcu tej strony.
Zdjęcie pisarki z prywatnego albumu autorki bloga.
Wydawnictwo Replika rok 2015
stron 311
Dom naszej Pani to powieść kryminalna, w której świat teraźniejszy głęboko wkracza w tajemnice przeszłości, zaginionej Atlantydy, starożytności itp.
W Gdańsku dochodzi do zaginięć i zgonów ludzi związanych ze sztuką. Naukowcy, którzy zostali zamordowani lub zaginęli, związani byli nie tylko z gdańskim muzeum, ale również z kimś, kto skutecznie próbuje wyeliminować ich z jakiegoś interesu. Dziennikarz kryminalny – Emil Żądło stara się pomóc swojemu przyjacielowi, komisarzowi policji i rozpoczyna własne śledztwo. Niestety, to że zaczął się interesować sprawą w którą wplątani są naukowcy, zaczyna zagrażać bezpieczeństwu ukochanej dziennikarza. Co Marta ma wspólnego z archeologicznym śledztwem, czy tylko to, że stara się pomóc policji i Emilowi może być zagrożeniem dla niej? Czy zagadka dotycząca jednej z największych tajemnic starożytności zostanie rozwiązana? O tym przekona się ten, kto sięgnie po książkę.
Autorka po raz kolejny w bardzo tajemniczy sposób próbuje przenieść czytelników w świat nieznany, świat pełen zagadek, niewyjaśnionych wątków przeszłości i historii sięgającej lat dwudziestych XX wieku, o której tak naprawdę niewiele wiemy. Płynnie przechodząc z wątku prowadzonego śledztwa do wątków starożytności potrafi zaciekawić najbardziej wybrednego czytelnika. Mroczne tajemnice i krwawe żądze ludzi, oraz ich zachłanność balansują na granicy fanatyzmu, wiary, zbrodni i szaleństwa.
Ciekawe dialogi są uzupełnieniem fabuły, od której tak naprawdę nie można się oderwać. Napięcie, towarzyszące prawie na każdym kroku jest chyba najlepszym dowodem na to, że książka jest lekturą wartą przeczytania.
Uwielbiam takie powieści, chociaż muszę przyznać, że po przeczytaniu tego typu książki, potem długo buszuję w sieci uzupełniając zaciekawienie wiadomościami poruszonymi w lekturze. Tym razem też tak było. Skończyłam czytać , ale zanim usiadłam do napisania opinii o książce musiałam poszperać trochę w Internecie i poczytać o Damie z Elche, o tajemnicy zatopionej Atlantydy, o Tartessos czy sztuce iberyjskiej. No cóż tak na mnie wpływają tego typu książki.
Muszę przyznać, że seria z Emilem Żądło ma bardzo ciekawie zaprojektowane i tajemnicze okładki, być może są one przyczyną tego, że książka aż prosi się o przeczytanie. Tak jest i w przypadku tej powieści. Moim zdaniem okładka dosłownie przyciąga.
Ponieważ uwielbiam kryminały tej autorki, postanowiłam zawalczyć o tę książkę w konkursie zorganizowanym przez Wydawnictwo Replika i… wygrałam jedną z trzech książek, a miłą niespodzianką był ekslibris dołączony do książki.
Bardzo dziękuję Autorce i Wydawnictwu REPLIKA za tę cudowną powieść. Lubię wygrywać TAKIE książki.
Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom kryminałów i powieści historycznych czy sensacyjnych. Wątek obyczajowy dotyczący Emila i Marty wplątany w fabułę może zainteresować wszystkich, nawet tych, którzy preferują tylko romanse.
Polecam również inne książki tej Autorki, które do tej pory przeczytałam. Na każdą kolejną czekam z niecierpliwością.
TAJEMNICE LUIZY BEIN – Renata Kosin
O pisarce Renacie Kosin wspomniałam już kilka razy goszcząc ją tutaj zarówno przy okazji opinii o jej wcześniej przeczytanych książkach, jak również we wpisie z Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Dla przypomnienia dodam tylko, że Autorka pochodzi z Podlasia, ale od ponad osiemnastu lat mieszka na Warmii. Jest z wykształcenia humanistką, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała osiem lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała.
W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Jej pasją nie jest tylko pisanie książek, ponieważ inne pasje: plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze również próbują zawalczyć o odrobinę jej czasu.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2014
stron 520
Tajemnice Luizy Bein to powieść kryminalna z dużą dawką tajemnic, grozy i ciekawostek.
Na starówce pewnego warmińskiego miasteczka podczas prac archeologicznych zostaje odkryte cmentarzysko mnichów, jednak wśród szczątków owych mnichów znajdują się również szczątki kobiety pochowanej z dzieckiem w objęciach i w wianku ze srebrnych róż. Jak się okazuje, jest to Luiza Bein, dziedziczka i filantropka, której grób dotąd pozostawał nieznany. Ale kim jest dziecko z którym została pochowana? Dowody i przekazy rodziny świadczą, że kobieta miała tylko jednego syna, a ten dożył sędziwego wieku. Zagadkę śmierci Luizy Bein postanawia wyjaśnić młoda dziennikarka wciągając w to Alexandra – jednego z członków rodziny Beinów, mieszkającego w Szwajcarii. Co odkryją przy okazji szukania wiadomości o Luizie, tego nie zdradzę, ale warto się o tym przekonać samemu.
Książka pochłonęła mnie i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Uwielbiam takie historie, gdzie teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Nie jest ważne, czy ta przeszłość jest tylko wytworem wyobraźni autora, czy miała miejsce naprawdę, mną po prostu zawładnęła.
Autorka w bardzo płynny sposób przechodzi przez wątki dotyczące tajemnicy tytułowej Luizy, ale również w wyjątkowy sposób potrafi zaciekawić czytelnika wątkami kryminalnymi. To nieczęsto spotykane połączenie powieści obyczajowej z kryminalną, bo takie właśnie odniosłam wrażenie. Prywatne śledztwo (tak – śledztwo, bo to nie tylko szukanie dowodów na odczytanie historii i odkrywanie zagadek przeszłości), jakie prowadzi dwoje młodych ludzi to symfonia wrażeń przekazanych przez autorkę.
Przy tej książce nie można się nudzić, jeden wątek przenosi czytelnika w drugi, zapewniając płynność fabuły; momentami odrobinę humorystycznie, a momentami bardzo tajemniczo a chwilami groźnie.
Ciekawe dialogi napisane są tak, że czasami miałam ochotę wtrącić się w rozmowę. To chyba świadczy tylko o tym, jak bardzo zaangażowałam się w fabułę.
Treść książki podzielona jest na niezbyt obszerne rozdziały, co oczywiście w moim przypadku powodowało, że dochodząc do końca jednego rozdziału myślałam: jeszcze jeden rozdział i na dzisiaj koniec. Ale… niestety kończyło się owe czytanie kilka rozdziałów później.
Tak jak tajemniczy jest tytuł książki, tak i tajemnicza jest okładka i przyznam szczerze, że to właśnie okładka przyciągnęła mnie do tej książki. Nie zwracam uwagi na opinie innych czytelników, chociaż – nie ukrywam – czasami sugeruję się ich opiniami, ale tylko czasami. W przypadku tej książki, najpierw zainteresowałam się okładką, a potem dopiero treścią.
Znając już twórczość autorki wiedziałam, że zakup książki nie będzie błędem i… nie zawiodłam się. Ba… powiem nawet, że tak bardzo wciągnęłam się w historię rodziny Bein, że postanowiłam zakupić kolejną powieść autorki (kontynuację losów rodziny Bein) „Kołysanka dla Rosalie”, która już jest w drodze do mnie.
Przyznam szczerze, że początkowo miałam trochę trudności w połapaniu się kto jest kim, bo przodkowie rodziny Bein byli dość zagadkowo przedstawieni. Dopiero jak naszkicowałam sobie (dosłownie – na kartce) drzewo genealogiczne, szybko doszłam do tego o kim mowa w danym wątku czy dialogu.
Polecam tę książkę zarówno miłośnikom powieści obyczajowych, jak i kryminałów. Myślę, że miłośnicy historii i miłośnicy drzew genealogicznych również nie będą zawiedzeni.
Polecam również inne książki autorki, które do tej pory przeczytałam. A skoro sięgam po lektury tej samej pisarki po raz kolejny, to chyba o czymś świadczy.
TOREBKI I MORDERSTWO – Dorothy Howell
Dorothy Howell mieszka w Południowej Kalifornii. Jest autorką 39 powieści. Obecnie pisze dla dwóch głównych nowojorskich wydawnictw w dwóch gatunkach, pod dwoma nazwami. Jej książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków, a sprzedaż zbliża się 5 milionów egzemplarzy na całym świecie. Pod pseudonimem Judith Stacy napisała również 25 historycznych romansów. Jest członkiem Sióstr przestępczości Mystery Writers of America oraz Romance Writers of America.
Wydawnictwo BELLONA rok 2014
stron 382
Torebki i morderstwo to komedia kryminalna.
Haley Randolph jest wyjątkową snobką, której namiętność do markowych ubrań i torebek czasami bywa zgubna, a w szczególności dla jej zasobów finansowych. Pewnego dnia kobieta poznaje w klubie przystojnego mężczyznę, który proponuje jej wyjątkowo dobrze płatną prace w dość znanej firmie prawniczej. Dodatkowo dziewczyna załatwia sobie pracę w jednym z dużych domów towarowych, aby jak najszybciej uporać się z deficytami na kartach kredytowych. Niestety po kilku dniach pracy w firmie prawniczej z dnia na dzień zostaje zawieszona w obowiązkach, a następnie zwolniona i oskarżona o defraudację dużej kwoty pieniędzy. Jakby tego było mało, na swojej nocnej zmianie w domu towarowym znajduje w magazynie trupa. Wszystko zaczyna się komplikować, a Halley prowadząc swoje małe prywatne śledztwa w obu sprawach stara się wyjść obronną ręką. Tym bardziej, że zaczyna się koło niej kręcić przystojny właściciel sieci sklepów w DT…
Muszę przyznać, że książkę czytało mi się wyjątkowo szybko. Żywe, dowcipne i niezwykle dynamiczne zwroty akacji były momentami bardzo zaskakujące.
Główna bohaterka trochę mnie irytowała, bo chwilami zachowywała się dość ekscentrycznie, jak typowa „blondynka” z dowcipów, nie dość, że była żałosną kłamczuchą, to w pewnych sytuacjach bardzo przypominała mi Bridget Jones zajadającą stres czekoladkami, ale jej tok rozumowania momentami bardzo zaskakiwał.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, tak jakby Haley opowiadała swoje przygody życiowe najbliższej koleżance. Autorka nie przesadziła z dialogami, ale za to przemyśleń było aż nadto. Trzeba przyznać, że te wszystkie przemyślenia są przedstawione bardzo humorystycznie i nawet poważna sprawa, jaką jest między innymi morderstwo ukazana jest w tak dowcipny sposób, że nie można się podczas czytania nie uśmiechać.
Nie jest to lektura, którą można zakwalifikować do ambitnych, ale na długie jesienne wieczory, gdy za oknem szaro, buro i ponuro, to warto po nią sięgnąć. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, taką po którą się sięga dla całkowitego odprężenia.
Zresztą wystarczy spojrzeć na kolorową, w humorystycznym stylu przygotowaną okładkę a człowiek już się domyśla, że przy tej książce nie powinien się nudzić.
Muszę przyznać, że jak dla mnie zgubna była treść podzielona na krótkie rozdziały, która powodowała, że kiedy kończyłam czytać jakiś rozdział, to szybko zaglądałam ile stron ma kolejny i takie…” jeszcze jeden rozdział i idę spać” kończyło się czasem grubo po północy.
Serdecznie polecam przeczytanie tej powieści, ponieważ spowoduje ona, że na jakiś czas człowiek zapomni o problemach dnia codziennego i śledząc (wprawdzie dość irytujące momentami) życie tej młodej kobiety, jest w stanie całkowicie się odprężyć.
Mam nadzieję, że będę miała okazję kiedyś przeczytać pozostałe książki z tej serii.