kryminał
CZAS HERKULESÓW – Marcin Wroński
Marcin Wroński urodził się w 1972 roku. Jest jednym z najbardziej utytułowanych autorów kryminałów w Polsce. Jego twórczość jest często nagradzana, między innymi jest zdobywcą Nagrody Wielkiego Kalibru, dwukrotnej Nagrody Wielkiego Kalibru Czytelników oraz Nagrody Kryminalnej Piły. Był felietonistą i dziennikarzem radiowym, pracował również jako nauczyciel i pisał książki dla dzieci. Ale największy sukces i popularność przyniosła mu seria o komisarzu Maciejewskim.
Wydawnictwo WAB rok 2017
stron 285
Czas Herkulesów to kryminał retro noir. IX część z serii o komisarzu Maciejewskim.
Jest rok 1938. Komisarz Zyga Maciejewski nagle znajduje się po drugiej stronie pracy policyjnej i zostaje wysłany do Chełma jako oficer inspekcyjny. Nie jest przyzwyczajony do takiej pracy, zaangażowany często w śledztwa musi teraz w schludnym garniturze radzić sobie w papierkowej robocie. W tym samym czasie w Chełmie zostają znalezione zwłoki młodego sportowca, a jednym z głównych podejrzanych w sprawie morderstwa jest były zapaśnik, idol komisarza z dzieciństwa. Maciejewski nie może sobie odmówić zaangażowania w śledztwo i kosztem swojego urlopu próbuje rozwikłać zagadkę, co staje się irytujące zarówno dla jego przełożonych, drażni śmietankę chełmskich kibiców i irytuje sędziego śledczego. Im bliżej komisarz jest rozwiązania, tym więcej ludzi nagle traci życie. Kto i dlaczego zamordował chłopaka? Kim są mężczyźni, których ciała również znaleziono i wpisano do rejestru policyjnego jako NN? Czy komisarzowi uda się znaleźć motywy zbrodni a także zabójcę, a może zabójców?
Jest to moje pierwsze spotkanie z bohaterem serii, ale już wiem, że nie ostatnie. Zresztą na mojej półce z książkami czeka już jedna z książek tej serii.
Autor bardzo sprytnie potrafi poprowadzić czytelnika w odległy w czasie kłąb intryg o podłożu kryminalnym równocześnie z prowadzonym śledztwem, dość dokładnie umiejscawiając fabułę w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. Fakty historyczne wplecione w fabułę uzupełnia staropolskim słownictwem, często dość potocznym a nawet momentami bardzo prostackim (słowa: „wysrać”, „odpierdzieć” idealnie pasują do opisywanych w danym momencie postaci, chociaż trochę „zgrzytały” u mnie podczas czytania). Często wtrącane w dialogach lub opisach jest słownictwo rosyjskie (ukraińskie) i chociaż uczyłam się rosyjskiego, to nie wszystko było dla mnie dość zrozumiałe. Myślę, że niczego nie ujęłoby tej książce tłumaczenie niektórych zwrotów w stopce strony. Tutaj mowa polska miesza się z ukraińską i żydowską, ale dzięki temu świetnie został odzwierciedlony klimat i kultura mieszkańców miasteczka.
Główny bohater – komisarz Zyga Maciejewski, jest osobą, którą da się lubić, nałogowo pali papierosy, a i od alkoholu nie stroni. Jego osoba budziła jednak we mnie pewnego rodzaju spory. Nie pochwalałam jego brutalności, wulgarności czy często okropnego zachowania wobec innych, ale podziwiałam jego zmysł obserwacji, inteligencję, intuicję i oczywiście fachowość.
Moim zdaniem jest to książka skierowana głównie do mężczyzn, chociażby z powodu wielu wątków sportowych dotyczących zapasów. Ale przedstawiony w niej świat męski (knajpy, hazard, bijatyki, brutalność, czy skorumpowany światek wyższych urzędników) zainteresuje niejedną przedstawicielkę płci pięknej. Autor w wyjątkowo trafny sposób wprowadza czytelnika w niuanse śledztwa i potrafi zainteresować go na tyle skutecznie, że trudno jest się oderwać od stron książki.
Drobiazgowo wręcz i bardzo wiarygodnie został oddany w tej książce klimat przedwojennego miasteczka z roku 1938, w którym odczuwany na każdym kroku jest antysemityzm i rasizm.
Z pewnością dużym plusem powieści są ciekawie przedstawieni bohaterowie, ich osobowości są wyraziste, zarówno pod względem wizualnym jak i charakterologicznym.
I chociaż początkowo fabuła trochę się ciągnęła ślimaczym tempem, to druga połowa książki sprawiła, że nie potrafiłam oderwać się od książki.
Polecam tę powieść szczególnie panom, panie preferujące tkliwe romanse lub wzruszające powieści obyczajowe mogą się przy tej książce nudzić. Jeżeli jednak lubią dobre kryminały z nutką historii, to książką jest z całą pewnością dla nich. Zaczęłam przygodę z komisarzem Maciejewskim od ostatniej (IX) części, ale nawet nie czytając poprzednich potrafiłam się w niej odnaleźć. Zatem… czas chyba poznać te wcześniejsze również.
Dziękuję Wydawnictwu WAB, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.
KSIĘGA WYSP OSTATNICH – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz gościła w moich skromnych blogowych progach już wiele razy. To wszechstronnie uzdolniona gdańszczanka – pisarka, publicystka, fotograf, redaktor. Jest autorką książek kryminalnych, kryminalno-historycznych i obyczajowych, przez wiele lat współpracowała z teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie, jak fotograf i redaktor publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji.
Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
Stron 285
Księga wysp ostatnich to kryminał łączący w sobie historię ze śledztwem dziennikarskim, które prowadzi gdański dziennikarz Emil Żądło.
W jednej z gdańskich willi zostają odnalezione zwłoki dwóch mężczyzn. Jednym jest znany naukowiec i bibliofil, a drugim zwykły włamywacz. Policja, mimo najszczerszych chęci nie potrafi rozwiązać zagadki tych śmierci, ale w śledztwo angażuje się były policjant a obecnie bardzo dociekliwy dziennikarz. Emil Żądło wraz ze swoją partnerką Martą odkrywają, że zamordowany bibliofil, prywatnie brat znajomego Marty, był w posiadaniu bardzo cennego starodruku, który zniknął z domu naukowca. Kolejne ślady odkryte przez dziennikarza brną w ślepy zaułek, ale Żądło się nie poddaje. Determinacji w odkryciu prawdy dodają mu kolejne śmierci osób, być może wiedzących coś na temat zaginionej księgi. Czy policji i dziennikarzowi uda się odnaleźć księgę i odnaleźć winnych dokonanych morderstw? Czy angażując się w śledztwo, Emil i Marta nie ryzykują swojego życia?
Przyznam szczerze, że czekałam na kolejną książkę tej autorki z zapartym tchem. Stęskniłam się już za Emilem Żądło, którego poznałam we wcześniejszych powieściach z tej serii i nie mogłam się już doczekać kolejnej historyczno-kryminalnej zagadki.
Autorka od samego początku aż do końca potrafi trzymać czytelnika w napięciu graniczącym z uczuciem grozy.
Cytat, strona 25
(…) Nagle zabytkowe drewniane schody naprzeciwko wielkiej jadalni zaskrzypiały pod jego miękkim przecież, zamszowym obuwiem, specjalnie w tym celu zakupionym. Widocznie obluzowała się jakaś stara deska. Zastygł w bezruchu z bijącym sercem… I może właśnie dlatego nie od razu usłyszał szelest, a następnie inne odgłosy – stłumione, niewyraźne. Jakby sapnięcie i zaraz po nim głuchy dźwięk (…)
Cytat, strona 256
(…) Powiew od morza szarpał gałęziami, coś postukiwało, pogwizdywało w koronach lip i kasztanowców, coś szeptało, skrzypiało w zaroślach. (…) Na tym tle panująca wokół cisza była niemal namacalna. (…) Obaj czuli, ze panuje tu zła energia, coś nie było w porządku. Coś się tu wydarzyło. (…)
Emil Żądło jest dziennikarzem śledczym, byłym policjantem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. Odważny a zarazem wyjątkowo dociekliwy, potrafi wejść wszędzie, i zachowując się często bardzo irracjonalnie, zwłaszcza jeżeli zagrożone jest bezpieczeństwo kogoś z jego najbliższych. O swoją partnerkę jest wręcz chorobliwie zazdrosny, co powoduje nierzadkie spięcia między nimi. Ale widać, że oboje są do siebie stworzeni.
Autorka ma niesamowitą umiejętność tworzenia postaci. W tej książce, jak i w poprzednich również, postacie są bardzo wyraziste, każda jest pewnego rodzaju indywidualnością i kiedy czytelnik poznaje daną osobę, z łatwością potrafi ją sobie wyobrazić nie tylko wizualnie, ale również osobowościowo. A kiedy jeszcze bohaterowie powieści prowadzą ciekawe rozmowy, i dialogi wciągają niemal tak jak sama fabuła, to czegóż chcieć więcej?
Akcja dziennikarskiego śledztwa przeplatana jest w tej powieści różnymi opowieściami historycznymi. Dla jednych może to być dodatkowym atutem powieści, urozmaiceniem, odskocznią od współcześnie prowadzonego śledztwa a dla drugich cenną wiedzą (prawie) encyklopedyczną. We mnie autorka potrafi za każdym razem wzbudzić głód dalszej wiedzy. Anna Klejzerowicz, niby angażuje czytelnika w śledztwo, a przy okazji (a może całkiem świadomie) uruchamia w nim ciekawość historyczną. Tak jest i tym razem. Ze współczesnego Gdańska przenosi nas/czytelników do Biblioteki Aleksandryjskiej czy tajemniczej wyspy Thule, przy okazji przedstawiając Pyteasza z Massilii.
Myślę, że kto nie miał jeszcze okazji poznać powieści, których głównym bohaterem jest dziennikarz śledczy Emil Żądło, to jest ku temu czas najwyższy. Przy okazji poznawania pięknego Gdańska, jego dzielnic i okolic, można zafundować sobie wycieczkę w przeszłość, tak daleką, że niewielu z nas potrafi ją sobie wyobrazić. A gdy ta daleka historia ociera się o nasze ziemie, o nasz Bałtyk i być może o nasze Wybrzeże to… chyba nikt nie oprze się poznaniu jej bliżej.
Muszę jeszcze dodać, że chociaż rzadko kiedy sięgam po książkę sugerując się okładką, to seria z Emilem Żądło mnie po prostu zachwyciła. Już z samej okładki bije w czytelnika jakaś tajemnica.
Jeżeli ktoś lubi połączenie historii i sztuki z intrygą kryminalną a także odrobiną romansu to z pewnością jest to książka dla niego. Czegóż chcieć więcej do miłego spędzenia czasu. Uprzedzam jednak aby nie sięgać po książkę w środku tygodnia, kiedy na drugi dzień czeka nas dzień pracy, najlepiej zacząć czytać w przededniu weekendu lub innego wolnego dnia ponieważ od tej książki trudno jest się oderwać.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki i polecam ją każdemu, kto lubi takie połączenie intryg kryminalnych ze sztuką i historią.
Polecam również inne książki, których bohaterem jest dziennikarz śledczy Emil Żądło. Na każdą kolejną czekam z niecierpliwością. Każda z tych książek tak bardzo pobudziła moje zainteresowanie tematem, że po skończeniu czytać długo jeszcze szperałam w Internecie zaspokajając swoją ciekawość.
AFERA KRYMINALNA 2017
AFERA KRYMINALNA 2017 odbyła się już jakiś czas temu od 19 do 21 października, ale niestety chochliki chorobowe trochę mnie odciągnęły od laptopa i teraz dopiero zaczynam nadrabiać zaległości.
Dla tych którzy nie wiedzą, Afera Kryminalna to festiwal kryminału, który powstał w 2011 roku z inicjatywy Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku oraz gdańskiego wydawnictwa Oficynka. Od początku swojego istnienia festiwal gościł najznamienitszych twórców kryminału, thrillera i sensacji.
Tegoroczna edycja festiwalu obyła się aż w 7. bibliotekach – w Gdańsku, Gdyni, Gościcinie, Łęczycach, Rumi, Sopocie i Wejherowie. W programie znalazły się spotkania autorskie, prelekcje, warsztaty, gry kryminalne i pokazy filmowe.
Wśród gości festiwalu można było spotkać takich autorów jak: Krzysztof Beśka, Wojciech Burszta, Wojciech Chmielarz, Mariusz Czubaj, Jan Gołębiowski, Marta Guzowska, Joanna Jodełka, Jolanta Knitter-Zakrzewska, Marek Krajewski , Michał Larek, Magda Omilianowicz, Robert Ostaszewski, Agnieszka Pruska, Adam Regiewicz, Marta Reich, Tomasz Sekielski, Alfred Siatecki, Jakub Szamałek, Adam Ubertowski, Mariola Zaczyńska, Izabela Żukowska, Jakub Żulczyk oraz policjanci kryminalni z Piły, a gośćmi specjalnymi w tym roku byli Stefan Ahnhem i Johan Theorin.
Jeśli chodzi o mnie to niestety mogłam uczestniczyć tylko jednego dnia (w sobotę), ale postanowiłam przeznaczyć na tę przyjemność cały dzień i już o przed godz. 11 byłam w gdańskiej Bibliotece Manhattan.
1) Pierwsze spotkanie było z biegłymi ze szkoły kryminalistyki z Piły.
W czasie kiedy odbywało się spotkanie z biegłymi, w pomieszczeniu obok prowadziła warsztaty Joanna Jodełka, i chociaż bardzo chciałam być tu i tu musiałam z czegoś zrezygnować.
Panowie Paweł Leśniewski i Marcin Marczak, bardzo ciekawie opowiadali nie tylko o dydaktyce, ale również o badaniu miejsca zdarzenia, zabezpieczaniu na miejscu zbrodni śladów, również owadów i larw. Między innymi dowiedziałam się ciekawych rzeczy na temat dermatoskopii i daktyloskopii. Panowie przedstawili również ujawnianie linii papilarnych i wytłumaczyli, co oznacza skrót 3xN (niezmienne, nieusuwalne, niepowtarzalne). Dowiedziałam się między innymi, że linie papilarne opisuje się za pomocą tzw. minucji, czyli charakterystycznych cech, takich jak początki, zakończenia, rozwidlenia, haczyki itp. Fajnie jest tak czasami posłuchać o pracy policji, a zwłaszcza o metodach ich działania.
Chętni mogli wziąć udział w demonstracji ujawniania pędzlem magnetycznym własnych linii papilarnych na podstawie odcisku dłoni.
Poruszonymi tematami były również śmierci przez powieszenie, a także entomologia polegająca na rozpoznawaniu śladów obecności owadów. Agnieszka Pruska w jednej ze swoich książek opisuje przeleżałe zwłoki, na których policja zabezpiecza ślady owadów. To musi być niezbyt ciekawe zajęcie – rozpoznawanie śladów entomoskopijnych, albo relokacja zwłok na podstawie obecności na zwłokach owadów. Różnorodność i specjalistyczność danych owadów pozwala policji na określenie czasu, miejsca i osoby. Przy okazji dowiedziałam się, że istnieje 7 tysięcy odmian muchówek. Brrrr
Ciekawostką było również poruszenie tematu „Syndromu Czarnego Anioła” jako osoby zabijającej.
****************************************************************
2) Następnie Mariola Zaczyńska poprowadziła spotkanie o temacie: „Morduj zgodnie z naturą, czyli zęby, żądła, szczękoczułki”
Mariola Zaczyńska jest autorką czterech książek, a wkrótce na rynku pojawi się jej piąta.
Pisarka opowiadała o miejscu, w którym mieszka, a które nazywa Smocze Pole. Jest to cudownie miejsce będące rajem dla starych, chorych zwierząt, które zgodnie żyją razem z pupilami pisarki pięknymi psami -pomeranianami. Obejrzeliśmy pokaz pt. „Smocze Pole – cztery pory roku”.
Kolejnym tematem były ZĘBY. I tu muszę polecić książkę tej autorki „Kobieta z impetem”, w której porusza on temat hodowli w Polsce zwierząt drapieżnych. Przy okazji obejrzeliśmy kolejny pokaz o Ogrodzie Zoologicznym Safari w Borysewie i dowiedzieliśmy się o legalnych ośrodkach hodowli tygrysów, lampartów, pum czy lygrysów (skrzyżowanie lwa z tygrysem). Zaczyńska opowiedziała wiele ciekawostek dotyczących hodowli dzikich zwierząt. Między innymi o krokodylach pływających w polskich rzekach (TAK, TAK, dobrze przeczytaliście), wyrzuconych przez pseudohodowców.
Ciekawym tematem były również żmijowate i grzechotniki i opisane przez nich zadawanie śmierci przez ukąszenie czy uduszenie. Ale przy okazji dowiedziałam się również, że na świecie istnieje 1050 gatunków skorpionów jadowitych. Im mniejszy tym bardziej jadowity.
Następnie była mowa o SZCZĘKOSZCZÓŁKACH, i tu trochę nas prowadząca postraszyła, bo powiedziała, że pająk o nazwie wałęsak, który jest bardzo agresywny i jadowity może pojawić się razem z… bananami. U nas w Polsce był już taki przypadek, że pewien mieszkaniec Krakowa kupił banany, a w domu zorientował się, że w „gratisie” dostał pająka. Jak się później okazało – jadowitego. Mężczyzna miał sporo szczęścia, bo toksyna zawarta w jadzie wałęsaka powoduje bolesną erekcję. Ukąszenie tego pająka może też doprowadzić do śmierci.
O czarnej wdowie, słyszał pewnie każdy, często jest „bohaterką” kryminałów, ponieważ ugryzienie tego pająka to idealny sposób na morderstwo. Natomiast ludzie ukąszeni przez ptasznika australijskiego (również bardzo niebezpiecznego) znajdowani byli w kałużach potu. Są jednak amatorzy hodowli takich zwierząt, i tak na przykład skolopedrię olbrzymią, gatunek południowoamerykańskiego wija, której jad jest śmiertelny dla dzieci i zwierząt, można kupić przez Internet. I to właśnie przez ekomorderców wykorzystywane są te wszystkie zwierzęta, płazy, gady, pająki itp.
****************************************************************
3) Kolejne spotkanie prowadzone przez Roberta Ostaszewskiego było z Michałem Larkiem.
Dotyczyło promocji jego najnowszej książki „Dekada” a konkretnie pierwszego tomu pt. „Furia”.
Przyznam szczerze, że dotąd nie poznałam żadnej książki tego autora, ale wszystko przede mną. M. Larek między innymi opowiadał o swoich warsztatach z pisania w Gimnazjach. Szokiem nie tylko dla niego, ale i dla nas było to, że dzieci/młodzież w wieku 13-15 lat mają bardzo mroczne i krwawe myśli. Interesują ich scenerie z trupami, maltretowaniami i przemocą.
Frekwencja była mniejsza niż na spotkaniu z policjantami Kryminalnej Piły, czy Marioli Zaczyńskiej, ale myślę, że to dlatego, iż pisarz ten jest młody i nie jest jeszcze zbyt znany wśród czytelników kryminałów.
Słuchałam jednak z zaciekawieniem jak odpowiadał dość wyczerpująco na wszystkie pytania zadawane przez prowadzącego. Nabyłam nawet książkę tego autora „Mężczyzna w białych butach” napisaną wspólnie z Waldemarem Ciszakiem. Książkę polecali panowie z Kryminalnej Piły. Zobaczymy czy mi się spodoba, tym bardziej, że książka napisana została na podstawie zdarzeń mających miejsce w Poznaniu.
****************************************************************
4) Na spotkanie z Martą Guzowską bardzo czekałam.
Ostatnio przeczytałam jedną z jej książek – „Czarne światło” i stwierdziłam, że chcę więcej. Tę pisarkę poznałam w Siedlcach na jednym z Festiwali Pióro i Pazur.
Guzowska bardzo pasjonująco mówiła o pracy archeologa, ale stwierdziła, że chociaż jest to jej zawód, a praca daje jej wiele satysfakcji, to w tej chwili pisanie jest u niej na miejscu pierwszym. Mówiła również o pogodzie w Wiedniu, w którym obecnie mieszka, a w którym zmiany pogody są chyba gorsze niż u nas, i że często mieszkańcom tego miasta dokuczają silne wiatry i gęsta mgła.
Zastanawiałam się skąd u archeolożki zapał do pisania książek, i to kryminałów. Odpowiedź chyba jest prosta, archeolog w swojej pracy ma możliwość odkrywania wielu ciekawych miejsc, w których nie rzadko odkrywa szkielety ludzkie. I jak taki ktoś ma trochę wyobraźni, to fabuła książki gotowa. Autorka między innymi mówiła też o archeologii kryminalistycznej, oraz poznanym przeze mnie (dzięki książce „Czarne światło” ) bohaterze jej książek Mario Yblu, który mimo nieprzystosowania społecznego jest genialnym antropologiem. Przeczytałam dopiero jedną książkę z tym bohaterem, ale myślę, że na trzy kolejne też się skuszę. Jest jeszcze nowy cykl, z nową bohaterką – Simoną Brenner, archeolożką i złodziejką – seria powieści sensacyjnej, w której wartkość akcji i jej szybkość z pewnością przyciągnie niejednego czytelnika. Na tym spotkaniu Marta Guzowska promowała właśnie książkę „Reguła 1” z tą bohaterką w roli głównej.
Obecnie pisarka zaczęła pisać cykl powieści detektywistycznych dla dzieci. Pierwsza część być może zostanie wydana już wiosną 2018 roku. W książkach tych oczywiście nie ma szkieletów i mrocznych wątków, są zagadki na miarę wieku, a główni bohaterowie wzorowani są na dzieciach autorki, będących w wieku 7 i 12 lat.
Niestety i na tym spotkaniu nie było zbyt dużej frekwencji, a szkoda, bo można było usłyszeć wiele ciekawych rzeczy.
****************************************************************
5) Kolejne spotkanie odbyło się z Jakubem Żulczykiem.
Autor promował swoją najnowszą powieść pt. „Wzgórze psów”. To spotkanie również prowadził Robert Ostaszewki.
Twórczości tego autora również nie miałam okazji poznać i przyznam szczerze, byłam chyba jedną z nielicznych osób, które do tej pory nie wiedziała, kto to jest Jakub Żulczyk. Przed spotkaniem miałam ochotę wyskoczyć gdzieś na kawę, ale jak usłyszałam bardzo entuzjastyczną rozmowę dwóch młodych dziewczyn, które ekscytowały się tym spotkaniem, to stwierdziłam, że zostaję. Przy okazji dowiedziałam się, że jest on również współscenarzystą serialu kryminalnego „Belfer”. Niestety tego serialu również nie oglądałam, chociaż podobno jest niesamowity. Ileż ja mam do nadrobienia, żeby być na bieżąco.
Ilość osób, jaka przyszła na to spotkanie dosłownie mnie zszokowała. Miejsc stojących było chyba tyle co siedzących, a krzeseł było naprawdę sporo. Pomyślałam wówczas, jak mało do tej pory poznałam poczytnych polskich autorów. Wśród publiczności przeważali ludzie młodzi, tak jak sam pisarz.
Sam autor stwierdził, że nie czuje się pisarzem kryminałów, a jego książki to bardziej proza psychologiczna. Bardzo ciekawie odbywała się rozmowa z nim. Na pytania prowadzącego odpowiadał przykładami. Przyznał się, że prawie nie czyta literatury popularnej, a w książkach interesuje go przede wszystkim fraza. Czyta natomiast książki Iwaszkiewicza, Wiliama Faulknera, Tomasa Ligotti, Stephena Kinga czy Patricie Highsmith. Matko nawet nie miałam pojęcia o istnieniu tych powieściopisarzy (oprócz Iwaszkiewicza). Jako autora interesuje go wzięcie konkretnej sytuacji i przedstawienie jej tak, aby odzwierciedlić ją w głowie bohatera, pokazać co dzieje się w głowie danej osoby. Jego bohaterowie są typowymi autsiderami. W swoich książkach stara się przedstawić człowieka skonfliktowanego ze swoim światem.
Mówił o swojej najnowszej książce „Wzgórze psów” (już jestem ciekawa tej lektury) oraz o pracy nad scenariuszem filmu „Belfer”. Następnie rozmowa z nim została nakierowana na ekranizacje naszych rodzimych pisarzy i tak dowiedzieliśmy się, że wkrótce na HBO wyświetlany będzie serial na podstawie jego książki „Ślepnąć od świateł”.
Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w spotkaniu z tym autorem. Takich młodych ludzi, odważnych i przebojowych, którzy potrafią wybić się „po cichu” chciałabym widzieć w naszym kraju więcej. Napisałam „po cichu”, bo chyba nie ma on parcia na szkło, i mimo, że nie ma go wszędzie tak jak na przykład Kasi Bondy, czy Remigiusz Mroza, jest tak bardzo znany.
****************************************************************
6) Ostatnie spotkanie (ze względu na dość późną dla mnie porę), w którym uczestniczyłam było spotkaniem z Markiem Krajewskim.
I tu również frekwencja na spotkaniu przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Tłumy, tłumy, tłumy. Na autograf do książki, po spotkaniu stałam w kolejce chyba z pół godziny. Ale i tak chyba ilość chętnych po autograf była mniejsza niż do Jakuba Żulczyka.
Autor ten pisze głównie kryminały retro, czytałam jego książkę napisaną wspólnie z Mariuszem Czubajem (nie retro). Mówi o sobie filolog klasyczny i twierdzi, że jest takim człowiekiem retro, miłośnikiem muzyki barokowej i klasycznej. Twierdzi, że jest dobrym rzemieślnikiem, pracuje codziennie i systematycznie trzymając się w sposób celowy określonego czasu.
Jest zafascynowany Wrocławiem i jego niemiecką przeszłością, i dzięki temu fabuły jego książek są umiejscowione właśnie w takim Wrocławiu.
Na spotkaniu mówił również między innymi o postaciach kobiecych w książkach, oraz o swojej najnowszej powieści „Mock. Ludzkie Zoo” z Eberhardem Mockiem w roli głównej. I muszę przyznać, że mówił z dużą dawką humoru.
****************************************************************
Sobotni dzień Afery Kryminalnej minął mi bardzo szybko. Wróciłam do domu pełna wrażeń, nowych wiadomości i… nowych książek. Teraz zastanawiam się, kiedy ja to wszystko przeczytam? Ale… na wszystko przyjdzie przecież czas. Polecam takie spotkania autorskie, na każdym można dowiedzieć się czegoś ciekawego, nie tylko o samym autorze, ale również o książkach i jego warsztacie pisarskim.
OSTATNIE SREBRNIKI – Tadeusz Biedzki
Tadeusz Biedzki urodził się w 1953 roku w Rudzie Śląskiej. Jest nie tylko pisarzem – autorem powieści historyczno-sensacyjnych, ale również podróżnikiem, którego interesuje historia, egzotyka i Trzeci Świat. Przez czytelników, już w roku 2013 został nazwany polskim Danem Brownem. W 2012 roku jego książka „Sen pod baobabem” wybrana została podróżniczą książką roku. W 2016 roku w konkursie literackim im. Arkadiego Fiedlera, za książkę „W piekle eboli” otrzymał nagrodę Bursztynowego Motyla.
Wydawnictwo Bernardinum rok 2017
stron 216
Ostatnie srebrniki to kryminał, sensacja i historia.
W tureckiej części cypryjskiej Nikozji polska turystka kupuje starą drewnianą szkatułkę. Nawet się nie domyśla, że ta nietypowa pamiątka z podróży przysporzy jej i mężowi sporo kłopotów, i zmusi ich do kolejnych podróży. Podczas niefortunnego upadku szkatułka odkrywa dodatkowe dno, pod którym ukryte zostały dwie srebrne monety i stary dokument. Wanda i Tomasz postanawiają poznać historię starej szkatułki i dwóch srebrników. Nie zdają sobie sprawy z tego jak cennym okazuje się ta niewinnie wyglądająca pamiątka z Nikozji. W pewnym kościele w Barcelonie zostaje zamordowany kapłan. Czy tajemnicza szkatułka i założony w 2012 roku Zakon Piłata i Judasza, który przyznał się do mordu księdza, mają ze sobą coś wspólnego? Czy próba rozwiązania zagadek nie okaże się śmiertelnym zagrożeniem dla polskiego małżeństwa?
Muszę przyznać, że jak tylko wzięłam książkę do ręki, poczułam, że nie będzie to powieść lekka, łatwa i przyjemna. Pierwszy rzut oka na strony, w jakich została wydana, jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że czeka mnie ciekawa lektura. Zamiast czystych, białych lub żółtych (w zależności od gramatury papieru) stron, tekst umieszczony został na stronach z tłem obrazowym. Myślałam, że będzie to przeszkodą w czytaniu, ale na szczęście tak się nie stało.
Autor zabiera czytelnika w podróż od polskiego Rogoźnika po Rzym i Barcelonę. Ale nie tylko po świecie podróżuje czytelnik, ponieważ fabuła książki zabiera go również w podróż historyczną, zaczynając od roku 38 p.n.e, czasy Kaliguli czy Poncjusza Piłata. Znakomicie połączona pasja i wiedza historyczna ze znajomością świata i realiów współczesnej Europy to po prostu literacki majstersztyk.
Niesamowita fabuła powieści przenosiła mnie na zmianę, raz do współczesności – roku 2016, a raz do znanej i mniej znanej mi historii. A wszystko dzięki ciekawości głównych bohaterów, którzy postanowili poznać historię tajemniczej szkatułki i ukrytych w niej srebrników.
Akcja książki zaczyna się w roku 2016 w cypryjskiej Nikozji i Barcelonie przenosząc czytelnika dwa tysiące lat wstecz do starożytnej Jerozolimy i Rzymu. Rozdziały napisane są przemiennie, czyli raz jesteśmy w czasach współczesnych a raz w czasach odległej historii. I przyznam szczerze, że fabuła trzyma w napięciu od pierwszych stron. Pod koniec książki, to już nie potrafiłam się oderwać od niej.
Myślę, że nazwanie autora polskim Danem Brownem, czy Umberto Eco, to z pewnością nie porównania bezpodstawne. Pamiętam jak czytałam powieści obu tych autorów, tak samo trzymały mnie w napięciu.
Główni bohaterowie być może nie są zbyt efektownie przedstawieni, pod względem osobowości, czego nie mogę powiedzieć o niektórych bohaterach drugoplanowych. Ale myślę, że i tak najważniejsza jest fabuła, która wciąga jak magnes.
Ta niesamowita powieść z pewnością jest warta przeczytania. Niewielu pisarzy potrafi tak pięknie połączyć wątki historyczne z sensacyjnymi i kryminalnym w jedną całość. I tu składam ukłon w stronę autora.
Ciekawe jak wyglądała zakupiona w Nikozji przez polskich turystów szkatułka?
Polecam tę książkę. Myślę, że wystarczy jeden weekend na przeczytanie jej, ponieważ tak jak wspomniałam wcześniej, kiedy ktoś zacznie czytać, trudno mu będzie oderwać się od powieści. Z pewnością jest to lektura, która zadowoli większość czytelników, ja przynajmniej jestem już więcej niż pewna, że chociaż przeczytałam dopiero jedną z książek tego autora, to postaram się wkrótce poznać resztę jego literackiego dorobku. Cieszę się i dumna jestem z tego, że możemy się pochwalić takim pisarzem, który po mistrzowsku potrafi poprowadzić czytelnika przez zaułki historii, ukazując wydarzenia z przeszłości wpływające nie tylko na jej bieg, ale również na współczesność. A co do wyglądu, to chociaż rzadko zdarza mi się sięgać po książkę sugerując się okładką, to ta z całą pewnością mnie przyciągnęła.
Dziękuję wydawnictwu Bernardinum za możliwość przeczytania tej książki, którą polecam całym sercem.
MĘŻCZYZNA, KTÓRY GONIŁ SWÓJ CIEŃ – David Lagercrantz
David Lagercrantz jest nie tylko pisarzem, ale i dziennikarzem. Urodził się w 1962 roku w Szwecji. Studiował filozofię i religię na uniwersytecie, ukończył również w Goteborgu dziennikarstwo. Jego pierwsza praca dziennikarska ukazała się w magazynie samochodowym, producenta Volvo, następnie przeniósł się do gazety codziennej Expressen, gdzie pracował do roku 1993 jako reporter przestępczości, opisując najważniejsze sprawy karne z końca lat 80 i początku lat 90 w Szwecji. Jako pisarz nie ma na swoim koncie zbyt wielu książek, ale te, które zostały wydane cieszą się wielkim zainteresowaniem.
Wydawnictwo Czarna Owca rok 2017
stron 420
Mężczyzna, który gonił swój cień to piąta książką z serii MILLENNIUM, współczesny kryminał, w którym jedną z głównych ról gra cyberprzestrzeń.
Lisbeth Salander przebywa w więzieniu. Zachowuje się aspołecznie, ale nie jest obojętna na ludzką krzywdę, czym staje się jednym z głównych wrogów pewnej więźniarki. Lisbteth wciąż stara się wyjaśnić kwestie koszmarnego dzieciństwa, nawet zza krat prowadzi swoje prywatne śledztwo. Kiedy zostaje zamordowany jej przyjaciel – Holger Palmgren, będący jednocześnie jej byłym kuratorem, coś w dziewczynie pęka. Korzystając ze swoich zdolności informatycznych i hackerskich odkrywa coś, co może stać się przełomem w odkryciu tego, kto stał za potwornością jej dzieciństwa. Angażuje do współpracy również dziennikarza Millennium, Mikaela Blomkvista. Czy odnajdą mordercę Holgera Palmgrena? I dlaczego Lisbeth będzie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo?
Pierwsze trzy części, napisane przez zmarłego już Stiega Larssona pochłonęłam kilka lat temu dosłownie w tydzień, co było nie lada wyczynem biorąc pod uwagę ilość stron każdej części. Kiedy dowiedziałam się, że będzie kontynuacja napisana przez innego pisarza, podeszłam do tej informacji z lekkim zaskoczeniem, ale i ciekawością. Czwarta część okazała się jednak tak samo wciągająca jak trylogia Larssona, chociaż… czegoś jej fabule brakowało. Piąta część jest moim zdaniem już nieco słabsza. Może mam takie wrażenie po sugestiach płynących ze wszystkich stron, a może doszłam do tego wniosku sama. Teraz już sama nie wiem.
Fakt, że fabuła skonstruowana jest bardzo ciekawie i pomysłowo. Jednak początkowo trochę się w niej gubiłam. Autor przeskakiwał od jednej osoby do kolejnej i nie byłam tak do końca pewna, czego mogę się spodziewać, po tym lekkim chaosie. Ale jak to zwykle bywa, pod koniec książki wszystkie elementy zaczynają się układać w jedną całość. I tu muszę przyznać, że końcówka książki to już był dla mnie maraton czytelniczy.
Ponowne spotkanie ze znanymi z poprzednich części bohaterami, to pewnego rodzaju nagroda za sięgnięcie po tę lekturę. Przyznam szczerze, że we wszystkich częściach zarówno Lisbeth jak i Mikaela odbierałam pozytywnie, chociaż nie są to osoby nieskazitelne. Dlatego spotkanie ich ponownie, było dla mnie czymś miłym.
Autor próbując wcielić się w rolę kontynuatora Millennium, z całą pewnością nie miał łatwego zadania. I chociaż starał się zrobić to jak najlepiej, to w tej książce brakowało mi takiego bezgranicznego zaangażowania się w fabułę. Czytałam tę powieść z zainteresowaniem, ale łapałam się też na tym, że momentami albo nie rozumiem co autor chce mi przekazać, albo wczytuję się w wątki, które niewiele mają do wniesienia do wątku głównego.
Muszę jednak przyznać, że dialogi są ciekawe i wciągające. Tak jak osobowości poszczególnych osób, chociaż to już nie jest to, czego oczekiwałam po kontynuacji trylogii Stiega Larssona.
Jak na kryminał, z dużą dawką niezrozumiałych dla laika informatycznego opisów, jest to powieść dobra. Myślę, że ktoś, kto nie czytał wcześniejszych tomów, może być nią nawet zachwycony. Jeśli chodzi o mnie to nie twierdzę, że jest zła, w końcu pochłonęłam jej treść zaledwie w kilka wieczorów, i myślę że temat na fabułę jest niesamowity, ale… chyba jednak wolę Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista w wersji Stiega Larssona.
Polecam tę powieść miłośnikom literatury skandynawskiej, a w szczególności miłośnikom skandynawskich kryminałów. Jest w tej powieści też dość obszerny i wyjątkowo ciekawy wątek dotyczący kultury islamskiej. Jest odrobina romansu, thrillera i brutalnej więziennej codzienności. Z pewnością jest to książka dla czytelnika o mocnych nerwach.