kryminał
DIAGNOZA – Anna Dembowska
Anna Dembowska pracuje w zespole scenarzystów TVN, tworząc wątki do serialowych hitów. Jest współautorką powieści. Mieszkała w różnych miastach, między innymi w Kutnie, Krakowie, Moskwie, Sankt Petersburgu, a obecnie mieszka w Warszawie. Jako autorka zawodowo wymyśla mrożące krew w żyłach historie, a w wolnych chwilach odpręża się malując murale.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
stron 315
Diagnoza to thriller psychologiczny, którego fabuła oparta została na serialu TVN o tym samym tytule, chociaż serial to podobno kontynuacja tego co wydarzyło się w Szwecji.
Anna popełnia w szpitalu błąd lekarski, wycinając pacjentce zdrową nerkę i skazując tym młodą dziewczynę na kalectwo do końca życia. Partner Anny chcąc uchronić ją od odpowiedzialności wywozi ją i ich wspólne dzieci do Szwecji, gdzie kobieta ma dojść do siebie po załamaniu nerwowym i zacząć normalnie żyć. Niestety ucieczka z Polski to tylko kamuflaż, jednak w pewnym momencie Anna trafia na odział szpitala psychiatrycznego. Dlaczego Artman, znany polski lekarz postanawia nagle zmienić środowisko i nie dopuścić swojej partnerki do wykonywania zawodu? Co takiego ukrywa przed Anną Jan? Dlaczego w Szwecji Anna zostanie oskarżona o morderstwo młodej Polki?
Przyznam szczerze, że rzadko oglądam telewizję, chociaż o serialu „Diagnoza” słyszałam wiele dobrego i jestem przekonana, że po tej lekturze najpierw sięgnę po pierwszą część, a następnie skuszę się na film.
Ta książka to trudna w odbiorze emocjonalnym powieść, pokazująca nam jak łatwo jest zmanipulować człowieka. Mobbing będący niszczącą życie psychiczne młodej, ładnej, inteligentnej i zdolnej kobiety, w pewnym momencie powoduje, że nie wie ona co jest fikcją wymyśloną przez jej partnera i ojca jej dzieci, a co faktem.
Autorka w bardzo obrazowy sposób ukazuje fałsz jaki człowiek jest w stanie w sobie zakorzenić, do tego stopnia, że manipulowana osoba staje się więźniem własnego życia, a jej z pozoru „złota klatka” najgorszym miejscem w którym zamknięty jest szalejący umysł.
(…) Po pewnym czasie przebywania w pomieszczeniu ludzie przestają czuć smród, ale zapach wcale nie znika, po prostu ich mózg ignoruje zmysł powonienia. Tak samo Anna – potrafiła beztrosko bawić się w pokoju, gdzie pod stołem tykała bomba. (…)
Intrygująco ukazana toksyczna miłość, która jest częstą przyczyną nieszczęść wielu kobiet, z jednej strony adorowanych a z drugiej wyszydzanych. A wiara w dobroć swojego partnera i w jego dobre intencje często zasłania wszystko inne.
(…) Nie wiedziała, co ją czeka: czy będzie jeszcze gorzej, czy zacznie ją krytykować i poniżać, czy może kochać i przepraszać. Ona miał władzę. Przyjmowała jego wersję wydarzeń, w której to ona była winna. (…)
Strach bywa oprawcą i niszczycielem, czy naprawdę tak trudno go pokonać?
Jak już wspomniałam wcześniej, lektura jest dość trudna w odbiorze emocjonalnym, zwłaszcza dla kobiety. Pokazuje jednak, że odwaga jest potrzebna tak samo jak człowiek potrzebuje uczucia drugiego człowieka. Czasami wystarczy się do kogoś przytulić, aby zyskać spokój i pewność siebie, zwłaszcza w związku, który niszczy od środka. Ale najważniejsze jest to, aby zrozumieć, że dzieje się coś złego, nie akceptować tego, co tak niszczy, poniża i uwłacza człowieczeństwu.
(…) – Ci ludzie zajmują się przemocą na co dzień, wiele widzieli, potrafią dostrzec rzeczy ukryte. W ich odczuciu masz typowe symptomy ofiary przemocy, jeśli nie fizycznej, to psychicznej. (…)
Bardzo jestem ciekawa czy główna bohaterka wyjdzie z tego swojego kokonu psychicznego, nie wiem, czy autorka planuje kontynuowanie, chociaż bardzo bym chciała. Książka skończyła się tak jak skończyła, ale ja chętnie przeczytałabym kontynuację niektórych wątków.
Muszę przyznać, że chociaż nie oglądałam serialu, to wizerunki aktorów odgrywających główne role mignęły mi gdzieś przed oczami (może w reklamach) dlatego nie miałam trudności z wyobrażeniem sobie bohaterów pod względem wizualności. Bardzo podobały mi się wszystkie postaci pod względem osobowościowym, trzeba przyznać, że autorka świetnie je wykreowała.
No cóż, myślę, że połączenie intrygującej fabuły z ciekawie skonstruowanymi dialogami i wyrazistymi osobowościami bohaterów to mieszanka czegoś, co lubi każdy czytelnik.
I chociaż książka pod względem emocjonalnym bardzo mną wstrząsnęła, to nie ukrywam, że nie mogłam się oderwać od jej stron.
Polecam tę lekturę szczególnie osobom, które lubią zagłębiać się w thrillery medyczne, nie stronią od dramatów i lubią kryminały, bo w tej książce jest wszystkiego po trochę. To obyczajowo-kryminalna, trzymająca w napięciu powieść oparta na wątkach hitu TVN, ale odkrywająca to, czego widzowie nie zobaczą na ekranie.
Dziękuję wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za propozycję przeczytania tej powieści i nie zostaje mi nic innego jak sięgnąć po kontynuację, czyli pierwszą część wydaną.
PRZEBUDZENIE ZMARŁEGO CZASU /POWRÓT/ – Stefan Darda
Stefan Darda urodził się w 1972 roku w Tomaszowie Lubelskim, na Roztoczu, w byłym województwie zamojskim. Do roku 1991 mieszkał w Lubyczy Królewskiej, niewielkiej miejscowości tuż przy wschodniej granicy Polski. Po ukończeniu szkoły muzycznej i tomaszowskiego liceum im. Bartosza Głowackiego rozpoczął studia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wtedy to rozpoczęła się jego przygoda z muzyką folkową. Został członkiem znanego zespołu „Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja”, z którą koncertował i nagrywał płyty do roku 1995. W trakcie studiów Stefan Darda kontynuował też przygodę z turystyką, która rozpoczęła się jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Dzięki muzyce i pasji turystycznej był silnie związany z górami, które odwiedzał w każdej wolnej chwili. W 1998 roku przeprowadził się do Przemyśla, na Podkarpaciu, gdzie mieszka do dziś. Przygoda z pisaniem rozpoczęła się dla niego w 2003 roku, kiedy to napisał swój pierwszy wiersz. Dziś jest poczytnym pisarzem literatury grozy.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
stron 317
Przebudzenie zmarłego czasu /Powrót/ to pierwsza z czterotomowego cyklu powieść, łącząca kilka gatunków literackich; horror, powieść psychologiczną, fantastykę i kryminał.
Znany przemyski fryzjer w dniu, w którym miał odebrać z zakładu karnego swojego siostrzeńca, popełnia samobójstwo. Policja przyjmuje to za fakt dokonany, jednak siostrzeniec Olgierda Langa uważa, że ktoś pomógł wujowi w tym desperackim czynie. Pozostawiony przez wuja list pożegnalny jeszcze utwierdza go w tym przekonaniu. Tropy prowadzą do najcenniejszego zabytku Muzeum Ziemi Przemyskiej, czyli do bizantyńskiej gemmy, określanej mianem amuletu. Czy Olgierd Lang odnalazł drugą gemmę? Kto i dlaczego utrudnia Jakubowi Domaradzkiemu prowadzenie prywatnego śledztwa? Czy odkrycie tajemnicy gemmy, może okazać się zagrożeniem dla życia młodego nauczyciela?
(…) Szczęśliwi umarli, którzy odeszli. Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą. (…)
Z twórczością tego autora po raz pierwszy zetknęłam się przy książce napisanej w duecie z Magdaleną Witkiewicz Cymanowski młyn i przyznam szczerze, zaintrygowała mnie twórczość tego pisarza.
Powieść zaczyna się i kończy, nawiązaniem do horroru, jednak całość fabuły bardziej kojarzy mi się z kryminałem, w którym prywatne dochodzenie prowadzi główny bohater.
Narracja jest w osobie pierwszej czasów teraźniejszego i przeszłego, tak że czytelnik ma wrażenie, że siedzi i słucha opowiadania, czy też zwierzeń jakiegoś człowieka.
Autor zadbał o wstawkę do fabuły w postaci gwary, którą posługuje się jeden z bohaterów dalszoplanowych, i muszę przyznać, że chociaż momentami trudno mi było czytać (a czasami nawet zrozumieć) poszczególne słowa, to dodatek ten efektownie odbijał się od całości.
(…) – Ja mu kazał, coby mi dryndnuł, jak tylku ci zobaczy. Może zejdziem na dół? Poszlibymy troszku hajci. Na spacyr, znaczy – dookreślił, widząc moją zaskoczoną minę. – Pugoda prima sort, szkoda chałupi siedzić. (…)
Z dokładnością przewodnika poznajemy Przemyśl jako miasto, odkrywając i zwiedzając razem z bohaterem kolejne ulice, budynki czy miejsca publiczne.
Fabuła wątku głównego dotyczy zmarłego w niewyjaśnionych okolicznościach znanego przemyskiego fryzjera i chociaż dla policji sprawa jest zamknięta, to dla krewnego „ofiary” cały czas jest jednym wielkim niedopowiedzeniem i wielką zagadką. Niestety w tym tomie czytelnik nie doświadczy rozwiązania tej zagadki, chociaż domniemania głównego bohatera wiele wnoszą do rozwikłania tajemnicy.
Fabuła prawie cały czas trzyma w napięciu, jak przystało na dobry kryminał, jednak dla mnie trochę mało jest w niej horroru, jakim ta powieść została określona.
Wielowątkowość nie jest tutaj nużącą przeszkodą, bo ciekawie łączące się wątki prowadzą do tego jednego – docelowego.
Miłośnicy horrorów mogą być lekko zawiedzeni, ponieważ więcej mamy tutaj z powieści obyczajowej, wprawdzie doprawionej odrobiną grozy, a nawet szczyptą fantastyki, ale pamiętajmy, że to dopiero pierwszy tom, więc kto wie, co zafunduje swoim czytelnikom autor w kolejnych częściach.
Intrygujący wątek tajemniczej śmierci wciąga, ale moim zdaniem i szokuje.
Chciałabym jednak zwrócić uwagę na inny wątek emocjonalnie dotykający pewnie wielu czytelników i tu mam na myśli historię chłopca, który kilka lat wcześniej uległ strasznemu wypadkowi, pozostając po nim, w pewnym sensie „roślinką”.
Ciekawym i szokującym zarazem jest wątek dotyczący pomówienia i oskarżenia młodego nauczyciela o pedofilię. Jak łatwo jest ludziom przypiąć łatkę tego złego, opierając się tylko na słowach innych.
Myślę, że jeżeli ktoś zdecyduje się przeczytać ten pierwszy tom, to z niecierpliwością będzie czekał na kolejne, bo autor tak skonstruował fabułę, że zostawia swoich czytelników z wielkim niedosytem i ciekawością CO DALEJ?
(…) Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą i strażnikami pozostaną, aż ich pokuta się dopełni. A zaraz potem przypomniałem sobie jeszcze jedno: Kuba nie szukaj. Strzeż się kamiennych oczu. W tej samej chwili Ludwik Zięba drgnął i skierował twarz w moją stronę. (…)
Polecam tę książkę miłośnikom zarówno dobrych kryminałów, jak i czytelnikom preferującym powieści obyczajowe i psychologiczne. Myślę, że usatysfakcjonowani będą również miłośnicy horrorów, chociaż tego gatunku w tej pierwszej części autor trochę oszczędził.
Dziękuję wydawnictwu AKURAT za propozycję przeczytania tej powieści i już nie mogę się doczekać kontynuacji.
ODWYK – Adam Widerski
Adam Widerski urodził się w 1990 roku i mieszka w Łodzi. Z wykształcenia jest historykiem. Pracuje jako nauczyciel w jednej z łódzkich szkół podstawowych. Jego pasją jest sport, a najbardziej piłka nożna. Oprócz sportu uwielbia czytać, szczególnie kryminały, thrillery czy horrory. Znalazł w nich inspirację do napisania debiutanckiej powieści kryminalnej pt.: „Odwyk”, której akcję osadził w swoim rodzinnym mieście. Prowadzi blog o nazwie Daj się złapać książce, gdzie umieszcza recenzje książek oraz wywiady z autorami.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
stron 638
Odwyk to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w Łodzi.
W ośrodku terapii i leczenia uzależnień dochodzi do brutalnego morderstwa. Sprawą zajmuje się wydział komisarza Piotra Krzyskiego, człowieka, który znany jest jako wybitnie zdolny policjant, ale którego metody przesłuchań nie zawsze są zgodne z przepisami prawa. Jednak wykrywalność przestępstw jest jedną z najlepszych, dlatego zwierzchnicy komisarza często przymykają oko na metody jakimi się ich podwładny posługuje. Śmierć jednego z uczestników sesji psychoterapii otwiera serię kolejnych, brutalnych posunięć kogoś, kto za cel wziął sobie nie tylko ludzi z marginesu społecznego, uzależnionych od alkoholu i narkotyków, ale również policjantów. Każdy kolejny trop, będący w odczuciu policjantów strzałem w dziesiątkę, okazuje się ślepym strzałem. Kto stara się udowodnić łódzkiej policji, że istnieje zbrodnia doskonała? Dlaczego najlepszy w Łodzi policjant nagle traci grunt pod nogami czując, że sprawa dla której się poświęca wymyka się spod kontroli. Co oznaczają tajemnicze napisy: AA/6/1223, AA/7/2214…?
(…) A teraz sielanka się skończyła. Łukasz leżał w szpitalu, w stanie krytycznym, Dominik zginął, a Piotr był doszczętnie zrujnowany. Zabójca zadał łódzkiej policji bardzo bolesne rany, a przecież to dopiero początek sprawy. (…)
Przyznam szczerze, że kiedy zaproponowano mi tę książkę, wystarczył tylko rzut okiem na opis i już wiedziałam, że nie będę żałowała decyzji przeczytania tego kryminału. Wielu ludzi podchodzi do debiutów pisarskich ostrożnie, często myśląc, że czym może go zaskoczyć ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z pisaniem. I to jest błąd, bo często czyjś debiut jest po stokroć lepszy od n-tej powieści znanego w świecie książek autora. Takim właśnie debiutem – strzałem w dziesiątkę – jest ta książka. A jeżeli debiut jest tak mocny i wciągający, to ja już nie wiem co myśleć o kolejnych książkach tego autora.
Tak naprawdę, to fabuła pochłania do tego stopnia, że od pierwszej do ostatniej strony czytelnik nie jest w stanie oderwać się od niej, bo wciąga jak narkotyk i w czasie czytania chce się więcej, szybciej, dalej, bo zatrzymanie się może grozić pustką w głowie w której huczy jedynie ostanie przeczytane zdanie.
Autor bardzo dba o szczegóły, czasami zaskakując czytelnika opisami czegoś lub kogoś. Z aptekarską dokładnością odtwarza zarówno przebieg prowadzanego dochodzenia jak i na przykład konstrukcję bomby wykonanej przez amatora.
Ciekawie, wyjątkowo realistycznie przeprowadzane rozmowy w towarzyszących fabule dialogach, tak samo zaprzątają myśli, jak sama intryga kryminalna.
(…) Jak pojawią się kolejne, leżymy i robimy pod siebie. – Walski podszedł do tablicy. Umieścił na niej imię i nazwisko siostry Tomasza. – Czekamy na raport patologa. A tymczasem zaczynamy od nowa. Turkowski, Kubuś, przejrzycie łowicki monitoring, kamery rozstawione na trasie Łódź – Łowicz oraz wszystkie drogi wylotowe z Łowicza. (…)
Na uwagę zasługuje kilka wątków wplatających się w treść główną powieści i tak na przykład intrygującym dla mnie był wątek dotyczący konfliktu między prokuratorem a policjantem, pokazany jako sytuacja granicząca z wytrzymałością psychiczną i testowaniem cierpliwości, która stawiana była na ostrzu noża.
Kolejnym wątkiem, dość drastycznym jest również wątek związany z traumatycznym bardzo dramatycznym dzieciństwem głównego bohatera, któremu częściej niż innym zdarzały się agresywne zachowania wobec przesłuchiwanych. Jak silny wpływ mają wspomnienia tragicznych, często wręcz upokarzających przeżyć z dzieciństwa, na życie i zachowanie silnego, odważnego, dorosłego nieprzewidywalnego w swoich postępowaniach mężczyzny.
(…) A jednak już po chwili sobie przypomniał. Dzieciństwo, pomiatająca nim matka, wszechobecny alkohol i czynności, które z powodzeniem mieściły się w kategoriach gwałtu. Wróciło uczucie lęku, osamotnienia, wszystkie dawne kompleksy. (…) Zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, gdzie w gwałtownych torsjach wyrzucił z siebie gorycz koszmaru. (…)
Intryga kryminalna jest tak skonstruowana, że tak właściwie cały czas czytelnik uczestniczy w śledztwie, mając wrażenie, że nie może opuścić ani na chwilę prowadzonych dochodzeń w obawie, że przeoczy coś ważnego.
W ostre, brutalne i nieprzewidywalne sytuacje prowadzonego śledztwa, autor wplata delikatny romans, co stanowi pewnego rodzaju odskocznię od fabuły kryminalnej, ale jest równocześnie uzupełnieniem jej w dość nietypowy sposób. Tak, mamy tutaj piękny romans. Myślę, że nie tylko panie będą kibicowały głównemu bohaterowi i jego partnerce, a kiedy coś stanie na drodze tej ich miłości, to przeżyją to równie mocno pod względem emocjonalnym, jak bohaterowie tej książki, bo trzeba przyznać, że ciekawe, nietuzinkowe osobowości bohaterów z całą pewnością są nie tyle dodatkowym atutem tej powieści ale wciągają na równi z fabułą jak i dialogami.
Główny bohater – Piotr Krzyski – jest trochę jak Hary Hole (Jo Nesbo) a trochę jak Jakck Reacher (Lee Child), kto zna tych dwóch panów, to z pewnością wie jaki typ policjanta mam na myśli.
Moim zdaniem to jeden z najlepszych debiutów jaki trafił w moje ręce w ostatnim czasie. Trzymam kciuki za autora, życząc mu z całego serca wielu sukcesów, bo dla mnie on już odniósł wielki sukces. Nie każdy pisarz tak mocno potrafi związać czytelnika z fabułą, jak autor tej powieści; w intrygę kryminalną wplatając tajemnice z przeszłości, romans, układy korupcyjne i traumatyczne wspomnienia, oraz trudności z jakimi muszą się mierzyć policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego. A przy okazji przeprowadza nas przez miasto Łódź z taką dokładnością, że zapewne ktoś, kto mieszka w tym mieście z łatwością odnajdzie się w miejscach tutaj opisanych.
Idealne tempo wpasowane w mocne, często brutalne i bolesne w swym przekazie akcje, prowadzi do zakończenia, które nie tyle zaskakuje, co wprawia w oszołomienie. Przyznam się, że nie tylko na końcu książki zakręciła mi się niejedna łza w oku.
Myślę, że nic więcej nie muszę dodawać. Jeżeli jeszcze kogoś nie przekonałam do tej lektury to trudno. Polecam ją szczególnie miłośnikom dobrych, wysublimowanych kryminałów. Jestem pewna, że książka ta zafascynuje zarówno czytelników lubiących ostre, wartkie akcje, jak i czytelników thrillerów oraz tych, którzy lubią czytać romanse. W tej książce mamy wszystkiego aż nadto, od powieści psychologicznej po dobry polski kryminał. I choćbym chciała się do czego przyczepić, to… przyznam szczerze, nie mam do czego. Gwarantuję niezapomniane wrażenia, emocje niepozwalające na oderwanie się od treści i uczucie niedosytu po skończeniu.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu INITIUM za propozycję przeczytania tej powieści. Chociaż książki tego wydawnictwa biorę i kupuję „w ciemno”, ponieważ jeszcze nie trafiła w moje ręce książka, która by mnie zawiodła.
Gratuluję Autorowi świetnego debiutu i… czekam na kolejne jego książki.
MILIARDER – Sławek Michorzewski
Sławek Michorzewski urodził się w 1970 roku. Lubi zmieniać miejsca zamieszkania i tak oto między innymi mieszkał w Tajlandii, Burgundii i Rwandzie. Lubi również podróżować, zwiedził całą Rosję, Stany Zjednoczone i Brazylię. Jest autorem komedii kryminalnych i pisarzem, któremu udało się wypracować własny styl graniczący między groteską, abstrakcją i absurdem. Do tej pory wydał cztery książki oraz zbiór opowiadań.
Miliarder to komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w czasach współczesnych na terenie Polski i Szwecji (ale również Paryża).
PREMIERA książki 13.03. 2019 roku
stron 471
Maciej Kupczyk jest młodym mężczyzną, typowym nieudacznikiem, którego nikt nie lubi, a wszyscy wyśmiewają. Pracuje w dużej firmie w dziale księgowości, lecz z kolegami (koleżankami) nie łączą go żadne koleżeńskie stosunki, a wręcz przeciwnie, wielu współpracowników traktuje go wręcz z odrazą. Pewnego dnia mężczyzna wpada na pomysł zarobienia fortuny podszywając się pod prawnuka pewnego szwedzkiego miliardera. Nie spodziewa się jednak tego, że pieniądze umierającego staruszka są lepem dla wielu nie tylko zwykłych ludzi, ale również międzyrządowych organizacji. Czy uda się Maciejowi oszukać staruszka i jego współpracowników? Jak potoczą się losy młodego Polaka na gruncie szwedzkim? Kto i dlaczego będzie chciał uniemożliwić „spadkobiercy” uzyskanie spadku?
Przyznam szczerze, że dawno się tak nie uśmiałam. Z całym szacunkiem dla Alka Rogozińskiego, Olgi Rudnickiej czy Wojciecha Nerkowskiego, ale Ten autor po prostu rozłożył mnie na łopatki.
Ne mogłam się od książki oderwać i czytałam ją wszędzie gdzie tylko miałam możliwość czytania, i chyba musiałam się czasami w środkach komunikacji miejskiej śmiać w głos, bo bywało, że ludzie dziwnie na mnie patrzyli.
Ta książka to połączenie wyrafinowanego kryminału z powieścią szpiegowską i komedią obyczajową, czyli ogromna dawka humoru. To połączenie Różowej Pantery z Gangiem Olsena i Jasiem Fasolą.
Główny bohater, to człowiek tak bardzo pechowy, że gdzie się nie pojawi natychmiast powstają jakieś zniszczenia. Jego koledzy z pracy (a zwłaszcza jeden) robią wszystko, aby go dodatkowo ośmieszać i każdego dnia „częstują” go głupimi żartami, oczywiście dotyczącymi jego osoby co doprowadza, że Maciej Kupczyk funkcjonuje jedynie dzięki psychotropom i tabletkom antylękowym.
(…) Postawił pustą teczkę koło kaloryfera i ciężko usiadł na krześle. Przeszywający ból, podobny do bólu wywoływanego przez użądlenie osy w kilku miejscach naraz, poraził jego pośladki. Najpierw wrzasnął, później poderwał się do góry tak gwałtownie, aż stopy straciły moment kontaktu z podłogą.
W tym samym momencie roześmiali się wszyscy, teraz dwóch jego kolegów i trzy koleżanki zwijali się ze śmiechu, kiedy on tarł się po tyłku, chcąc jak najszybciej pozbyć się uczucia pieczenia. (…)Teraz był już pewien, że usiadł na wbite w siedzisko szpilki czy może pinezki. (…)
Fabuła książki jest niesamowita i tak właściwie to czytelnik od pierwszej do prawie ostatniej strony się śmieje. Nie uśmiecha. Śmieje się w głos.
Ta nieszablonowa intryga kryminalna, z ciekawym akcentem szpiegowskim, w którą wplątane są międzynarodowe organizacje takie jak izraelska agencja wywiadowcza Mosad (Instytut do spraw Wywiadu i Zadań Specjalnych), rosyjskie GRU (Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije czyli Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej) , Deuxieme Bureau (biuro francuskiego wywiadu wojskowego) czy niemieckie BND (Bundesnachrichtendienst, Federalna Służba Wywiadowcza) w niesamowity sposób wpływają na przygody młodego Polaka, który tylko chciał wybić się ponad przeciętność i zaimponować swoim kolegom, a przy okazji nieco zarobić.
Ewentualne „odejście” schorowanego i niesamowicie bogatego Szweda, przedsiębiorcy i multimilionera, uruchamia bieg wydarzeń, które towarzyszą walce o pieniądze. Trup ściele się gęsto, krew leje się litrami, zbrodnia goni zbrodnię, a i tak nie można przestać się śmiać, bowiem autor w tak specyficzny sposób to opisuje, że nawet najbrutalniejszy wyczyn staje się zabawną scenką.
(…) Kobieta pokiwała głową, a jej ręka zwiotczała i poddała się delikatnemu naporowi dłoni Aniki, która tylko na to czekała. Gwałtownym ruchem uniosła pistolet, przystawiła go pod odpowiednim kątem do skroni Huldy, odchyliła własną głowę, żeby uniknąć ochlapania mózgiem i nacisnęła spust. Charakterystyczne kliknięcie piezoelementu w pistolecie – zapalniczce wywołało iskrę, co spowodowało zapalenie się dość dużego płomienia, który wesoło wyskoczył z lufy. Włosy Huldy zajęły się w ułamku sekundy, a jej głowa teraz przypominała małe ognisko. (…)
Są momenty straszne, są chwile wciągające intrygą, i są również takie fragmenty, które zmuszają do refleksji. Bo czyż nie smutne jest to, że ludzie w szyderczy i bolesny często sposób zachowują się wobec siebie? Czyż nie jest smutnym to, jak wiele ktoś jest w stanie zrobić, aby zyskać władzę i zasoby finansowe? I czy pieniądze są w życiu najważniejsze?
Początkowo trochę gubiłam się w bohaterach drugo- i trzecioplanowych, ale w miarę czytania poznawałam ich lepiej, przy okazji dobrze się bawiąc, a głównego bohatera nawet polubiłam, chociaż nie chciałabym mieć kogoś takiego wśród swoich znajomych.
Fabuła tej książki jest jak karuzela, nagłe zwroty akcji zmieniają ją w tempie wyjątkowo szybkim, ale najbardziej zaskoczy czytelnika samo zakończenie. Przyznam szczerze, że cały czas jestem w lekkim szoku.
Narracja jest w osobie trzeciej. Niemało ciekawie skonstruowanych dialogów w połączeniu z efektownie przedstawionymi bohaterami sprawia, że książki się nie czyta, ją się po prostu pochłania.
Polecam ten wyrafinowany kryminał połączony szaloną komedią bo to nie lada gratka dla czytelnika. Gwarantuję dobrą zabawę i dla każdego coś miłego. Myślę, że tą książką nie zawiodą się ani miłośnicy kryminałów, ani czytelnicy powieści szpiegowskich a już z całą pewnością nie zawiodą się ci czytelnicy, którzy preferują dobry (chociaż czasami czarny) humor.
Dziękuję Oficynie 4eM za propozycję przeczytania tej lektury, która sprawiła, że poznałam nazwisko kolejnego świetnego polskiego pisarza i z pewnością sięgnę po następne jego książki.
ŚMIERĆ W BLASKU FLESZY – Alek Rogozinski
Alek Rogoziński to pisarz znany wszystkim czytelnikom komedii kryminalnej. Z zawodu dziennikarz, z pasji autor kryminałów, zamieszkały w Warszawie. Jego debiut kryminalny ukazał się w roku 2015 i od razu podbił serca wielu osób, zdobywając 1-sze miejsce na liście bestsellerów kryminalnych EMPIKu. Jego hobby to muzyka i podróże. Chętnie spotyka się ze swoimi czytelnikami i czytelniczkami dostarczając im podczas spotkań sporej dawki dobrej zabawy.
PREMIERA marzec 2019
stron 299
Śmierć w blasku fleszy to komedia kryminalna.
To miał być pokaz mody na skalę światową. Media, sponsorzy, gwiazdy mody itp. Mariusz i Dominika (czyli Mario i Miśka) prowadzący agencję zajmująca się organizacją takich imprez, już zacierali ręce licząc na wielki sukces. Końcowa scena pokazu miała być bardziej widowiskowa niż reszta, ponieważ miała kończyć się imitacją morderstwa znanej modelki. Niestety imitacja okazała się faktem dokonanym, a wśród podejrzanych osób znaleźli się nie tylko pracownicy agencji, którzy mieli zadbać o ślepe naboje w pistolecie. Jak się okazało wiele osób pretendowało do roli mordercy, ponieważ zabita dziewczyna nie cieszyła się zbytnią sympatią. Mario i Miśka postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i rozpoczynają własne śledztwo, w którym z wielkim entuzjazmem postanawia pomóc im, uwielbiająca zagadki kryminalne mama Dominiki. Czy detektywom amatorom uda się znaleźć prawdziwego mordercę? Kto i dlaczego miał ochotę zabić znaną modelkę?
Biorąc do ręki książkę liczyłam na dobrą zabawę i nie przeliczyłam się, ponieważ autor zadbał o niebagatelną ilość zabawnych dialogów, a także o sporo prześmiewczych, wręcz ironicznych opisów ludzi i ich zachowań.
Autor ma skłonność do pisania bardzo długich zdań, które gdyby zacząć czytać na wdechu, można skończyć na całkowitym bezdechu.
(…) – Młodzi pseudodziennikarze, zatrudnieni przez wydawnictwa tylko dlatego, że można ich zagnać do roboty na półtora etatu przez siedem dni w tygodniu za najniższą pensję krajową i przy okazji wmówić im, że gdy pracuje się w Internecie, to właśnie tyle powinno się zarabiać – powiedziała Marta, pomna swej krótkiej przygody z jednym z portali modowych, którego właścicielka wszelkie prośby o wypłacenie pensji traktowała tak, jakby ktoś zażądał od niej co najmniej biletu na podróż promem kosmicznym na Marsa. (…)
Ufff, ilość wyrazów w tym zdaniu to nie jest rekord pisarski tego autora.
Książki Alka Rogozińskiego z całą pewnością należą do wyciskaczy łez, tyle tylko, że są to łzy śmiechu, a nie wzruszenia.
Pierwsza połowa tej powieści to taka trochę „przepychanka” zabawnych sytuacji dotyczących wszystkich bohaterów. Trochę satyryczna i mocno humorystyczna.
W tej książce przewija się tyle osób, że gdyby autor ich na początku książki nie przedstawił, to czytelnik w pewnym momencie mógłby się pogubić w tym, kto jest kim.
Pisząc o bohaterach , muszę wspomnieć o jednej z kobiet, która wypisz, wymaluj, bardzo przypomina słynną pannę Marple. Ze spotkań autorskich wiem, że Alek Rogoziński uwielbia powieści Agaty Christie, dlatego wcale się nie dziwię, że coś (a raczej kogoś) z jej twórczości stara się w zakamuflowany sposób przemycić do swoich powieści.
Wracając jednak do fabuły tej książki, muszę przyznać, że miło zaskoczyła mnie druga połowa tej lektury. Po symfonii śmiechu i ironii dotyczącej bohaterów, przenosimy się do kryminału prawie na poważnie. I tu chyba powinnam skłonić głowę w kierunku autora, bo druga połowa książki, oczywiście również okraszona humorem, przyciągnęła mnie całkiem poważnie. A zakończenie… przyznam… szczerze mnie zaskoczyło.
I tak jak po przeczytaniu każdej powieści tego autora, pozwolę sobie na stwierdzenie, że tego typu książki są nie tylko kopalnią humoru, ale również porządnym antydepresantem, który za niewielkie pieniądze potrafi zastąpić drogą wizytę u psychoterapeuty.
W tej tak pełnej prześmiewczości i humoru fabule znajdujemy jednak wątki bardzo poważne, takie przy których w innym gatunku literackim z pewnością uronilibyśmy łezkę wzruszenia. I chyba dlatego właśnie chętnie sięgam po książki tego autora.
Polecam tę lekturę zarówno tym, którzy potrzebują książki lekkiej, łatwej i przyjemnej, jak i tym, którzy czytują wyłącznie kryminały. Jeżeli ktoś potrzebuje porządnego relaksu połączonego z dobrą zabawą, to ta książka jest właśnie dla niego.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki za możliwość przeczytania tej powieści.