Katarzyna Bonda
Literacki spacer po Gdańsku z Katarzyną Bondą
Literackie spacery po Gdańsku, to coś dla ciała (spacer) i coś dla ducha (spotkanie z pisarzem). Wczoraj wybrałam się na taki spacer z Katarzyną Bondą. Mam w planie jeszcze kilka spacerów, ale czy dojdzie do ich realizacji (z mojej strony) to się jeszcze okaże.
Wracając jednak do Katarzyny Bondy, autorki takich książek jak „Polskie morderczynie”, „Florystka”, „Sprawa Niny Frank”, czy wreszcie jej najnowszego dorobku „Pochłaniacz”, chciałabym powiedzieć, że takie spotkanie z autorem jest czymś wyjątkowym. Osoby, które lubią chodzić na spotkania autorskie (tak jak ja), czy były na lipcowym Spotkaniu z książką w Sopocie wiedzą, że nie ma nic lepszego dla mola książkowego jak spotkanie z pisarzem.
Jeśli chodzi o mnie, to Kasię Bondę poznałam już jakiś czas temu i głównie dlatego postanowiłam udać się razem z nią na spacer po Gdańsku Wrzeszczu, śladami bohaterów „Pochłaniacza”. Książkę posiadam (dzięki spotkaniu w Sopocie), chociaż przyznam szczerze, nie miałam jeszcze czasu jej przeczytać, ale tak to zwykle jest z „moimi” książkami, mam je – więc mogą cierpliwie poczekać, aż uporam się z tymi do recenzji wydawniczej.
Ten literacki spacer rozpoczął się na bardzo uroczej ulicy (nawet nie przypuszczałam, że we Wrzeszczu są takie uliczki) Zbyszka z Bogdańca, na której autorka umieściła dom swoich bohaterów. Następnie wolniutko przemieszczaliśmy się śladem innych bohaterów powieści, aż w końcu doszliśmy do fontanny, przy której, nadmienię tak na marginesie, znajduje się ławeczka „chłopca z blaszanym bębenkiem” (Gintera Grassa) i tam… autorka postanowiła sprawdzić umiejętności detektywistyczno-profilerskie spacerowiczów i zadała nam zagadkę do rozwiązania, a właściwie zasugerowała coś do odnalezienia.
Niestety, jeśli chodzi o mnie, to poza uwielbieniem do kryminałów i sensacji niczego więcej nie mogę u siebie znaleźć (tu mam oczywiście na myśli predyspozycje detektywistyczne) więc cierpliwie obserwowałam innych i przysłuchiwałam się ich rozmowom, zaskoczona tokiem ich myślenia i dedukcją jak u zawodowców. Tym „czymś”, co zostało w końcu odnalezione był pochłaniacz zapachów, o którym Katarzyna Bonda w bardzo ciekawy sposób opowiedziała, dodając również sporo interesujących informacji na temat zarówno profilerki, jak i uzyskiwania informacji (często u źródeł) do swojej książki.
Myślę, że taki spacer dla osób, które przeczytały już „Pochłaniacza” był ciekawą konfrontacją z miejscami opisanymi w lekturze, a dla tych, którzy nie przeczytali, świetną zachętą do sięgnięcia po książkę.
Pomijając fakt, że Katarzyna Bonda ma gadane jak nakręcona katarynka (to jest komplement), to opowiada z takim zaangażowaniem i pasją, że nie można pominąć żadnego zdania przez nią wypowiedzianego.
Cieszę się, że udało mi się wygospodarować czas na ten spacer i mimo lekkiej kontuzji nogi, zakończyć go. Każdego, kto lubi czytać, zachęcam do pozostałych spacerów literackich, których program można znaleźć na stronie Literackie spacery po Gdańsku.
Autorka montuje zestaw głośnikowy, żebyśmy mogli ją dobrze słyszeć
Mnie zawsze udaje się zrobić jakąś głupią minę
Pasja opowiadania to jeden z atutów tej pisarki
W tym miejscu, a konkretnie pod tym samochodem została odnaleziona paczka z pochłaniaczem
Dobrze, że czasami można spotkać kogoś znajomego z aparatem, w tym przypadku mam na myśli pisarza, latarnika i fotografa-amatora w jednej osobie czyli Karola Kłosa, dzięki któremu również zostałam ujęta na zdjęciach 🙂
Karol Kłos i jego aparat są zawsze tam, gdzie dzieje się coś ciekawego.
Polecam nagranie z Dzień Dobry TVN, z Katarzyną Bondą.
Spotkanie autorskie z Katarzyną Bondą
W zeszłym tygodniu byłam na dwóch spotkaniach autorskich, ale dzisiaj napiszę tylko o jednym.
W gdańskiej bibliotece, obok tajemniczo i groźnie wyglądającego w godzinach popołudniowych parku, kiedy na dworze panowała już całkowita ciemność, odbyło się w ramach Oliwskiego Klubu Kryminału, spotkanie z jedną z naszych polskich pisarek – Katarzyną Bondą.
Autorka takich książek jak: „Polskie morderczynie”, „Florystka”, „Sprawa Niny Frank”, czy „Tylko martwi nie kłamią” porzuciła dziennikarstwo dla literatury. Prawdopodobnie stało się to, po tym, gdy zdarzył się jej wypadek, który – jak stwierdziła w jednym z wywiadów – zdarł z niej skórę. O wypadku tym nie będę pisała, ponieważ myślę, że jest to dość bolesna sprawa dla samej pisarki, która do końca życia, pewnie będzie się borykała z tym tragicznym wspomnieniem.
Krytycy porównują Katarzynę Bondę z Camillą Lackberg, ja niestety tego zrobić nie mogę, bo nie znam książek Camili Lackberg. Myślę jednak, że nasza pisarka zasłużyła sobie na miejsce w czołówce autorów powieści kryminalnych.
Spotkanie w Oliwie prowadziła Dagny Kurdwanowska, która pokierowała rozmową w sposób bardzo interesujący, wyciągając od Katarzyny Bondy tak ciekawe informacje, że uczestnicy spotkania z pewnością byli bardzo usatysfakcjonowani.
Sama pisarka mówiła z ogromną swobodą, tak, jakby była na spotkaniu z przyjaciółmi. Przyznała, że dla niej intryga kryminalna jest tylko pretekstem do opowiadania historii. W jej przypadku, pisanie to nie jest tylko przelanie weny twórczej na ekran komputera, czy na kartki książki, co często się zdarza w przypadku innych pisarzy. Ta kobieta cały czas się rozwija, między innymi poprzez różnego rodzaju kursy kreatywnego pisania, szkołę scenariuszową, cały czas uczy się i udoskonala w budowaniu opowieści, co z każdą kolejną książką daje coraz większe efekty. Ma bardzo specyficzny sposób pisania, ponieważ gdy do głowy wpada jej pomysł powieści, musi go najpierw w jakiś sposób udokumentować. Rozpisuje sobie plan fabuły, (często niejeden), i kiedy jest już w miarę zadowolona z tego co zrobiła, wychodzi w teren, często rysując sobie przeróżne mapki. Ale to jeszcze dla niej nie jest końcem, a wręcz dopiero początkiem. Aby powieść była wiarygodna rozmawia z policjantami czy psychologami, angażuje siebie całym sercem.
Spotkanie było tak interesujące, że czytelnicy, którzy przyszli do gdańskiej biblioteki, zasypywali pisarkę pytaniami, i gdyby nie późna pora, siedzielibyśmy i tak dyskutowali przez całą noc. Publiczność była naprawdę liczna i zaangażowana i chociaż po Katarzynie Bondzie widać już było zmęczenie, chętnie odpowiadała na każde pytanie. I robiła to w bardzo obrazowy sposób, przywołując do naszych wyobraźni obrazy z miejsc i sytuacji o jakich mówiła. Posiada ogromny zasób słów, i tu muszę z pewnym wstydem się przyznać, że nie wszystkie rozumiałam.
Miło było zobaczyć, że wśród przybyłych na spotkanie gości, byli nie tylko zwyczajni czytelnicy kryminałów, ale również Jolanta Świetlikowska – wydawca – Wydawnictwa Oficynka, a także pisarka Magdalena Witkiewicz.
Jaką osobą jest Katarzyna Bonda?
Z mojego punktu widzenia, jest kobietą bardzo otwartą do ludzi. Mimo prób pokazania się jako osoba twarda, nie do zdarcia, myślę, że jest bardzo wrażliwą. Kiedy przyglądałam się jej, gdy opowiadała o swoich spotkaniach ze skazanymi za morderstwa kobietami przygotowując się do napisania „Polskich morderczyń”, zauważyłam szkliste wzruszenie w jej oczach. Nie wiem, czy tak tylko mi się wydawało, ale odniosłam wrażenie, że ta młoda kobieta, wciąż przeżywa te więzienne odwiedziny.
Cieszę się, że mimo zimna, i listopadowej ciemnicy pojechałam na to spotkanie. Dowiedziałam się tylu ciekawych rzeczy, między innymi o pracy profilera (nawet nie wiedziałam, że ktoś taki pracuje dla policji), o więziennej biurokracji, zachowaniu więźniarek podczas jej odwiedzin, o miejscach zbrodni i wiele innych.
Znajomość, znajomością, ale autograf musi być 🙂