humor
MORDERSTWO NA ŚNIADANIE – Iwona Banach
Iwona Banach urodziła się w 1960 roku w Bolesławcu. Jest nie tylko polską pisarką, autorką kilkunastu powieści, ale również tłumaczką literatury pięknej. Ukończyła romanistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz resocjalizację w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Pracuje jako nauczycielka i tłumaczka języków francuskiego i włoskiego. W 1998 roku otrzymała wyróżnienie w Konkursie Twój Styl – Dzienniki Roku, a w 2013 roku zdobyła pierwszą nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim Wydawnictwa „Nasza Księgarnia”.
Morderstwo na śniadanie to współczesna komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w pewnej małej polskiej miejscowości.
PREMIERA KSIĄŻKI 30 CZERWCA 2021
Policjanci z Głuszyna zostają powiadomieni o znalezionym na polu martwym listonoszu. Wiele wskazuje na to, że pracownik PP został otruty… pączkiem. W dawnym pałacyku powstał Instytut Kosmitologiczny i to właśnie tam prowadzą tropy prowadzonego śledztwa. Aspirant Andrzej Balicki ma pełne ręce roboty, ponieważ być może śmierć listonosza łączy się z potrójnym morderstwem sprzed lat. Ale żeby było mniej dramatycznie a bardzie komicznie, policjanci z Głuszyna zostają oskarżeni o prowadzeniu na posterunku nielegalnej hodowli psów. Niestety pies jest jeden, a właściwie to papuga imieniem Pinda, będąca własnością matki komendanta zamieszkałej nad komisariatem, która kiedyś bardzo przeklinała, a teraz z niewiadomych powodów zaczęła szczekać. Kto doprowadził do śmierci listonosza? Co wspólnego z zieloną mieszkanką wsi ma Instytut badający kosmitów? Czy Pinda wróci do przekleństw, czy już na zawsze będzie szczekać? Co wspólnego z instytutem ma bogaty przedsiębiorca, sprzedający wodę o tajemniczym działaniu? I co wspólnego z morderstwem listonosza mają pączki?
Kiedy zabrałam się za czytanie tej książki wiedziałam (uprzedzona opiniami innych czytelników) że lektura ta zdecydowanie poprawi mi humor. I tak też się stało, bo książka okazała się lekką, łatwą i przyjemną w czytaniu, gwarantującą dobrą zabawę, chociaż autorka porusza w niej również bardzo poważne tematy. W końcu czyjeś morderstwo do wesołych nie należy.
Ale i tak uważam, że humor przewyższa tutaj wątek kryminalny.
Jako miejsce fabuły mamy tutaj małą miejscowość, w której mieszkańcy wierzą we wszystko co może być dla nich zagrożeniem. Każdy o każdym wszystko wie, a i tak nad mieszkańcami krąży jakaś tajemnica.
(…) Stosunki między Pindą a starszą aspirant Czubajko zawsze były skomplikowane i nasycone agresją, także werbalną, ale agresja werbalna nie rani i nie powoduje siniaków, a papuzi dziób – jak najbardziej. (…)
Jedną z głównych bohaterek jest papuga, która z pozoru wydaje się głupim ptaszyskiem, ale faktycznie jest chyba mądrzejsza od niejednego człowieka. Klnie i szczeka i skutecznie potrafi zawalczyć o siebie i swoje własności. Jest niejako przekleństwem mieszkańców i ulubienicą swojej właścicielki.
(…) Balicka wróciła do domu i oniemiała. Drzwi rozwarte na oścież, pełno krwi, wszystko porozwalane. Pinda na drążku zadziwiająco spokojna. Chyba ten spokój zaniepokoił Balicką najbardziej. Chociaż krew też. Obejrzała papugę dokładnie. Ona też była umazana krwią. (…)
Pozornie lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze fabuła skrywa jednak poważne dylematy małomiasteczkowych i wiejskich mieszkańców.
Moim zdaniem, świetnie został poruszony w książce temat matek nadopiekuńczych (dodajmy, że matek dzieci, które już dawno są dorosłe), które dla swoich synów gotowe są na poświęcenie siebie, swojego czasu i wszystkiego.
To jest lektura typowa na odstresowanie, ciekawie skonstruowana, gdzie przeplatają się wątki odnoszące się do różnych osób. Przyznam szczerze, że początkowo trochę się gubiłam w postaciach, ale im dalej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej „odnajdowałam” się w osobach.
Naiwność i często głupota ludzka mogą doprowadzić do tego, że życie postrzegane jest jak jedna wielka parodia.
Polecam tę książkę, szczególnie osobom z poczuciem humoru. Jeżeli liczy ktoś na poważny kryminał, to może niech po tę książkę nie sięga.
Przy tej lekturze zdecydowanie nikt się nie będzie nudził. Niesamowite zwroty akcji połączone z bardzo ciekawie wykreowanymi osobowościami bohaterów, oraz zabawne dialogi to połączenie czegoś co jednym słowem można nazwać RELAKS.
Tajemniczy instytut, w którym oficjalnie bada się (właściwie nie wiadomo co) kosmitów, dość zwariowani i ekscentryczni mieszkańcy Głuszyna z szaloną Pindą oczywiście na czele i niespodziewane morderstwo kogoś, kogo znali wszyscy to z całą pewnością przepis na dobrze spędzony czas.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale po tej książce wiem, że nie ostatnie.
Dziękuję wydawnictwu Dragon za możliwość przeczytania tej książki a Autorce dziękuję za chwile znakomitego relaksu. Polubiłam Pindę i muszę nadrobić przeczytanie pierwszej książki z tą bohaterką.
JUŻ CIĘ KIEDYŚ KOCHAŁAM – Katarzyna Misiołek
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Już cię kiedyś kochałam to powieść obyczajowa z nutką romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 LIPCA 2021
Dominika jest młodą, wykształconą kobietą, pracującą jako fotograf, która właśnie rozstała się z wieloletnim partnerem. Razem planowali żyć długo i szczęśliwie, ale jak to czasami w życiu bywa, człowiek ma swoje plany a życie swoje. Swoje trzydzieste szóste urodziny kobieta spędza w rodzinnym domu na Kaszubach, gdzie nie może się opędzić od ciągłych lamentów matki, która uważa, że w tym wieku jej córka powinna mieć już męża i gromadkę dzieci. Kiedy na drodze utalentowanej pani fotograf staje Konrad, jej była wielka miłość, a obecnie przystojny właściciel stadniny, samotnie wychowujący nastoletnią córkę, Dominice wydaje się, że los chyba jednak ma dla niej dobrą kartę. Ale cóż, kiedy w sercu wciąż „mieszka” były chłopak, ten który nagle z nią zerwał. Czy Dominika ułoży sobie życie z Konradem i zapomni o tamtej miłości? Czy powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” odniesie się zarówno do Konrada jak i do Artura, który zostawił ją po wielu latach bycia razem? Kto jest największą powierniczką sekretów Dominiki?
Jeżeli miałabym polecić komuś lekką, łatwą i przyjemną książkę na letni czas, to z pewnością ta lektura znalazłaby się w jednej z pierwszych pozycji.
Autorka zabiera czytelników w specyficzną podróż po Gdyni, Kaszubach i miejscach letniskowych nad polskim Bałtykiem z drobiazgowością prowadząc (prawie jak za rękę) po ciekawych miejscach. Ach jak czuje się to lato będąc przy gdyńskiej marinie lub leżąc na plaży. Oczywiście widzi się to wszystko oczyma wyobraźni.
Książka niby lekka, łatwa i przyjemna, ale myślę, że poruszone w niej tematy mogą być dla niektórych nie tyle trudne co drażliwe.
Główna bohaterka jest singielką z własnego wyboru, kobietą atrakcyjną, wykształconą, inteligentną i samodzielną. Mimo porażki miłosnej stara się funkcjonować w miarę normalnie. Rozstanie z ukochanym boli, ale czy to jest koniec świata?
(…) Miłość… Bywa piękna, ale też trudna, bolesna i potrafiąca bezlitośnie poharatać duszę… A jednak wszyscy od wieków za nią gonią, wypatrują jej w tłumie, szukają w sercu. Pragną ponad wszystko… „Miłość uskrzydla. Szkoda tylko, że czasem ktoś nam te skrzydła podcina – pomyślałam, dolewając sobie wina. (…)
Dla jednych Dominika jest dobrze radząca sobie singielką a dla innych typową starą panną, której żaden facet nie chce. A prawda o jej statusie życiowym jest jaka jest i tylko ona sama wie z czego jej (teoretyczna) samotność wynika.
Jestem z pokolenia, w którym, kiedy dziewczyna do 25-tego roku życia nie wyszła za mąż i nie zaszła przynajmniej w pierwszą ciążę, to już znaczyło, że coś z nią nie tak. Ale przecież nie wszystkie i nie tylko dzisiejsze młode kobiety marzą o białym welonie, Ave Maria w kościele i tonie pampersów i dobrze, że potrafią zawalczyć o własne szczęście, które niekoniecznie musi nazywać się „małżeństwo”. Znam takie, które są bardzo szczęśliwe mieszkając samotnie lub będące w wolnym związku. Nie każdemu do szczęścia jest potrzebny ten urzędowy papier. To nie te czasy.
W powieści tak właściwie mamy trzy kobiety. Dwie młode, beztroskie, niezależne i na swój sposób zadowolone z życia i matkę jednej z nich, kobietę wychowaną w starej tradycji, że kobieta w pewnym wieku musi się łączyć z obowiązkiem typu mąż i dzieci.
(…) To nawet nie było tak, że na złość jej nie chciałam wychodzić za mąż. Ja po prostu nie potrzebowałam tego do szczęścia. Ale przecież matka zawsze wie lepiej… Ileż razy to słyszałam. (…)
Trochę rozbawiło mnie w tej książce podejście autorki i głównej bohaterki do mężczyzn, którzy w większości przedstawieni zostali tutaj jak nabuzowane testosteronem osobniki, którym tylko jedno jest w głowie.
Ale mamy tutaj również romans i miłość jako dwie skrajności, bo przecież można poczuć do kogoś coś, co wydaje się uczuciem, ale bazuje tak właściwie tylko na namiętności. A można pokochać kogoś tak, że nawet jak ta osoba skrzywdzi, zada ból emocjonalny, to i tak nie przestaje się za nią tęsknić. Paradoks? Nie, to właśnie miłość.
(…) Zazwyczaj nieprędko dawałam się oswoić, ale z nim wszystko było inaczej. „Być może dlatego, że kiedyś już go kochałam” – pomyślałam, samotnie kończąc kieliszek. Jemu nie nalałam, musiał jeszcze wrócić na Kaszuby i nagle poczułam żal, że się przy nim nie obudzę. (…)
Polecam tę książkę dla czystego relaksu, bo chociaż autorka porusza w niej trudne tematy, to robi to z takim wdziękiem i lekkością, że nie odbiera się tego zbyt dramatycznie.
Jeśli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że czytając tę książkę prawie cały czas się uśmiechałam, a wplatane w narrację często zabawne powiedzonka jednej z bohaterek, czy niektóre dialogi, doprowadzały mnie do łez… śmiechu.
Szukając lektury na urlop/wakacje/weekend nie przechodźcie obojętnie obok tej lektury. Myślę, że przeczytanie jej sprawi wiele radości i pozwoli porządnie się zrelaksować.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki, którą naprawdę gorąco polecam nie tylko na wakacje. Dzięki niej spędzicie cudowne chwile w Gdyni, na malowniczych Kaszubach czy w pięknych nadmorskich miejscowościach i poczujecie prawdziwe lato (nawet w sercu) 😉
MIŁOŚĆ SZUKA WŁAŚCICIELA – Abby Jimenez
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Abby Jimenez jest amerykańską autorką książek, piszącą głównie współczesne romanse. Jest również mówczynią motywacyjną i zwyciężczynią konkursu kulinarnego organizowanego przez Food Network. W 2007 roku założyła w domowej kuchni cukiernię Nadia Cakes, którą bardzo prężnie rozwinęła, także dzięki swojemu talentowi pisarskiemu, wykorzystanemu przy promocji marki. Ma obecnie sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka sławne na cały świat babeczki. Jej debiutancka powieść „To tylko przyjaciel” znalazła się na liście bestsellerów w „USA Today”.
Miłość szuka właściciela to komedia romantyczna z nutką dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 LIPCA 2021
Sloan od dwóch lat żyje w marazmie rozpaczy i smutku po tragicznej śmierci narzeczonego. Pewnego dnia potrąciła na ulicy psa, który na szczęście wyszedł w wypadku bez szwanku, na dodatek w dość bezpretensjonalny sposób wskoczył do samochodu dziewczyny jak do siebie. I chociaż przy obroży psiaka widniał numer telefonu do właściciela, to Sloan nie mogła się z nim skontaktować. Pies jednak pozwolił jej zacząć normalne życie i zapomnieć o smutku. Po kilku tygodniach odnajduje się właściciel psa, który jak się okazuje jest muzykiem przebywającym obecnie w trasie koncertowej, a który swojego pupila pozostawił pod opieką znajomej. Najpierw zaczyna się wymiana sms-ów między Sloan i Jasonem, które zmieniają się w długie rozmowy telefoniczne, a kiedy wreszcie udaje im się spotkać, wydaje się, że łączy ich już nie tylko pies. Czy dziewczyna pozwoli sobie na uczucie do Jansona, czy będzie wierna uczuciu do zmarłego narzeczonego? Czy Tucker będzie wolał zostać z nową właścicielką, czy wróci do poprzedniego właściciela? Czy trasa koncertowa w którą wybierze się Sloan okaże się dla niej szczęśliwa czy wręcz przeciwnie?
Muszę przyznać, że kiedy przeczytałam pierwszą książkę tej autorki To tylko przyjaciel, to wiedziałam, że będę wypatrywała każdej kolejnej jej powieści. Pióro jakim pisze autorka jest lekkie co ma wpływ na to, że bardzo przyjemnie się czyta. A kiedy dochodzi do tego ciekawa fabuła, to nic przyjemniejszego nie można sobie wymarzyć.
Rozdziały zostały napisane przemiennie a narracja jest w pierwszej osobie i tak raz czytamy zwierzenia Sloan a raz Jansona.
(…) Być może pomagała myśl, że ten psiak to dar od faceta, którego straciłam. Albo przynajmniej znak, że powinnam chociaż spróbować żyć inaczej. Zawsze wierzyłam w takie rzeczy. (…)
ONA, czyli główna bohaterka jest nieco infantylna. Z pewnością jest zbyt mało wierzącą w siebie, trochę strachliwą i niedoceniającą własnych wartości osóbką, ale nie można jej NIE polubić.
ON, gwiazdor, który mógłby być dla niej osobą niedostępną, jest całkiem fajnym, empatycznym i opiekuńczym facetem, który nie traktuje jej jak potencjalnej zabawki na chwilę, ale potrafi dać z siebie maksimum męskości i czułości.
(…) Jason powoli zmieniał moje życie, które dwa lata temu zamarzło i przypominało krajobraz w czasie zimy nuklearnej. Od kiedy się pojawił, lód topniał. Wiedziałam, że wkrótce ciepło przenikanie do wszystkich zakamarków mojego serca. (…)
Oboje są bohaterami, z którymi całkiem miło spędza się czas.
To jest książka tak naładowana pozytywnymi emocjami, że czytając ją prawie cały czas się uśmiechałam. Zabawne dialogi, nie stroniące od humoru i ciepła w plecione w pełną optymizmu fabułę to coś, co potrafi rozładować najbardziej uporczywe napięcie.
Ale żeby nie było zbyt słodko w pewnym momencie w życie głównych bohaterów wkrada się coś trudnego do zaakceptowania, coś złego, co może doprowadzić do zniszczenia dobrych relacji. Nie ukrywam, że uroniłam wówczas kilka łez, bo cały czas mocno kibicowałam bohaterom i łączącemu ich uczuciu. Ale życie bywa nieprzewidywalne i chociaż często starasz się jak możesz, to ono i tak popłynie własnym nurtem.
Muszę jednak przyznać, że czytając tę książkę miałam trudności w oderwaniu się od fabuły. Zafascynowana historią dwojga ludzi, podekscytowana ciągiem zdarzeń i przyjemne zaangażowanie w losy bohaterów, nie potrafiłam ich zostawić. Kiedy oni śmiali się, ja śmiałam się razem z nimi, kiedy oni płakali to i płakałam.
To piękna książka o miłości, ale i o przyjaźni łączącej dwie wspaniałe kobiety. To książka przedstawiająca blaski i cienie pracy w branży muzycznej. Plusy i minusy sławy, piękno i brzydotę bycia sławnym.
To również książka o emocjach, które często działają na siebie antagonistycznie i opowieść o strachu zbudowanym na traumie przeszłości.
Polecam tę ciepłą, pełną optymizmu powieść i mam nadzieję, że czytanie jej sprawi każdemu tyle radości i przyjemności co mnie.
Bardzo potrzebowałam takiej lektury. Lekkiej, łatwej i przyjemnej, dlatego już dziś bardzo gorąco ją polecam. Tylko ostrzegam uczciwie, jak ktoś już po nią sięgnie, lepiej, żeby miał czas na czytanie, bo trudno się będzie od niej oderwać 😊
Bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za tę książkę, która moim zdaniem jest MUST HAVE jak to mówią młodzi, na wakacje i nie tylko. Cudownie się przy niej bawiłam i jeszcze cudowniej się odprężyłam. Teraz pozostaje mi już tylko czekać na kolejną powieść tej autorki.
DOPÓKI GRÓB NAS NIE POŁĄCZY – Agnieszka Zakrzewska
Agnieszka Zakrzewska pochodzi z Drawska Pomorskiego, urodziła się w roku 1974. Wielbicielka ludzi i kolekcjonerka chwil. Często bez czapki, zawsze bez parasola, w wyjątkowych wypadkach bez butów, ale nigdy bez notatnika w przepastnej torbie. Jej życiowe motto brzmi: „Im dłużej czekasz na przyszłość, tym będzie krótsza”. Zatem nie czeka. Działa. I spełnia swoje marzenia. Niedoszły prawnik. Z zamiłowania polonistka. Z wyboru emigrantka, od 2002 roku mieszkająca w Królestwie Niderlandów w mieście Deventer. Autorka sagi amsterdamskiej, która stała się ulubioną lekturą Polek w kraju i za granicą. Czytelniczki mówią o niej, że w swoich powieściach uwalnia dobre emocje.
Dopóki grób nas nie połączy to współczesna komedia kryminalna.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021
W pewnej spokojnej, można by stwierdzić właściwie, że sielskiej holenderskiej miejscowości przed domem szanowanego i bardzo bogatego mieszkańca znaleziono ciało właściciela domu brutalnie zamordowanego. Trzy starsze panie, Agneta, Eva i Martha postanawiają rozwikłać zagadkę śmierci ponad osiemdziesięcioletniego staruszka i same zabierają się za prowadzenie śledztwa. Kto miał czelność zamordować mężczyznę, któremu życie było miłe na tyle, że postanowił swój wiek seniora uszczęśliwić ożenkiem. Czy do morderstwa posunął się ktoś z rodziny czyhający na spadek po nestorze rodu? Co wspólnego z zamordowanym ma zakład pogrzebowy Pod Wesołym Aniołem, uciekający kogut i ruska mafia?
Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze spotkanie z „piórem” tej autorki, ale po tej książce już wiem, że sięgnę po inne jej powieści, chociaż są one podobno w zupełnie innym stylu.
Kto poznał Zofię Wilkońską Jacka Galińskiego albo teściowe Alka Rogozińskiego lub Emerycką szajkę Cathariny Ingelman-Sundberg ten nie zawaha się, aby sięgnąć po tę właśnie książkę. Ale jeżeli nie zdążyliście jeszcze poznać sympatycznych staruszek, to mam nadzieję, że pokochacie trzy turbo babcie, czy jak je inaczej nazwać geriatryczne trio, które rozbawi do łez.
(…) – Już ty tam niewiniątka nie udawaj – parsknęła Martha. – Tak jakbyś sama pod pierzyną ze starym jedynie w warcaby grała i męskiego przyrodzenia na oczy nie widziała. Nie bądź hipokrytką! (…)
Autorka świetnie bawi się językiem. Dialogi i niektóre powiedzonka są nie tylko ironiczne, prześmiewcze, ale przede wszystkim bardzo zabawne.
No cóż… poważne morderstwo, ruska mafia i zakład pogrzebowy powinny kojarzyć się nam z poważnym kryminałem, ale gdy do fabuły wtrącają się trzy kobiety w dość zaawansowanym już wieku, które nie mają zamiaru nudzić się na starość, to wychodzi komedia kryminalna na wysokim poziomie.
Gwarancja dobrej zabawy przez kilka godzin jest na 100%, ponieważ zarówno język jakim pisze autorka, jak i sporo zabawnie opisanych sytuacji sprawia, że nie można przestać się śmiać, a jeżeli nie śmiać to przynajmniej uśmiechać.
Ciekawie i dość nietuzinkowo przedstawione postacie bohaterów, których w książce jest całkiem spora ilość, to z pewnością niełatwe zadanie dla autora. Myślę jednak, że Agnieszce Zakrzewskiej udało się tak skonstruować osobowości, że żadna nie jest nudna i bezosobowa, i nawet najgroźniejszy gangster wydaje się zabawnym osiłkiem.
Oczywiście największą atrakcją są sympatyczne, wszędobylskie i dość wścibskie staruszki, które śmiało można nazwać turbo babciami.
(…) – Co ja tu robię, do diaska? – rzuciła półgłosem w ciemność. – Zaraz, chwileczkę, a może to piekło? Zeszłam po cichu z ziemskiego padołu, a Święty Piotr, chyba w ramach pokuty za podtruwanie tłuszczami nasyconymi małżonka, zatrzasnął przede mną bramy niebieskie i trafiłam do tej wilgotnej nory! Tylko jeżeli to piekło, to czemu, do jasnej cholery, panuje tu taka Syberia? Gdzie te ognie, ruszty, grille, rożna? (…)
Autorka porusza w swojej powieści wiele poważnych tematów, już samo morderstwo przecież do nich należy, ale mamy również związek homoseksualistów, w naszym kraju wciąż uważany za coś niestosownego, jest handel narkotykami i wspomniana wcześniej mafia. Ale wszystko to jest przedstawione z pełnym zaangażowaniem humoru, nawet przetłumaczony żargon dilerów.
(…) Bertus odwiedził w Kanadzie rodziców Ignaca, którzy pokochali zięcia prawie tak samo jak własnego syna, jedynego zresztą. Od strony Jansenów wyglądało to trochę bardziej problematycznie. Pomimo kilkuletniego związku Bertus nigdy nie przedstawił Ignaca ojcu. Z matką było łatwiej, gdyż od kilku lat spoczywała w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Steenbrugge pod Deventer i miała wszystko w zimnej dupie. (…)
Książka zakończyła się tak, że aż miałam ochotę zawołać: CO? JUŻ KONIEC? NIEEEE! I mam szczerą nadzieję, że autorka i wydawnictwo skuszą się na kontynuację.
Bardzo dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej książki.
PS Droga Autorko, jeżeli przeczytasz tę moją opinię, to dowiesz się, że właśnie zyskałaś kolejną czytelniczkę, która prawdopodobnie nie odpuści już żadnej Twojej książce.
ARSEN LUPIN. DŻENTELMEN WŁAMYWACZ – Maurice Leblanc
Maurice Marie Émile Leblanc to francuski pisarz, który urodził się w 1864 roku w Rouen w Normandii. Zmarł w wieku 77 lat. Literacko zasłynął jako najbardziej znany twórca dżentelmena złodzieja Arsenio Lupina. Po krótkim pobycie w Szkocji w latach 1870-1871 ukończył studia prawnicze w rodzinnym Rouen, po czym porzucił szkołę prawniczą i przeniósł się do Paryża, gdzie zaczął pisać kryminały dla różnych francuskich czasopism tamtej epoki, a w jednym z nich, w 1905 roku po raz pierwszy pojawił się Arsen Lupin. W roku 1921 autor za swoją pracę został odznaczony Legią Honorową. Jego szczątki od roku 1947 spoczywają na cmentarzu Montparnasse w Paryżu.
Arsen Lupin, dżentelmen włamywacz to zbiór dziewięciu opowiadań o najsłynniejszym we Francji złodzieju, który zasłynął w wyższych kręgach nie tylko jako ten, który potrafi ograbić z kosztowności każdego, ale szczególnie jako szarmancki, pełen uroku mężczyzna, któremu nie mogła oprzeć się żadna kobieta.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 MAJA 2021
Jest początek XX wieku, na terenie Francji pojawia się przystojny złodziej. Niby wszyscy o nim słyszeli, ale mało kto może pochwalić się znajomością z nim. Policja ściga bezskutecznie niejakiego Arsena Lupin’a, który okazuje się być gentelmanem-włamywaczem, mistrzem charakteryzacji, inteligentnym i bystrym mężczyzną, szarmanckim wobec kobiet i czułym na ich wdzięki, potrafiącym znaleźć wyjście z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Przy pomocy niezawodnego asystenta Grognarda dokonuje kradzieży wielu cennych przedmiotów i biżuterii. Zawsze jest o krok dalej niż policja. Żyje z kradzieży, ale jego ofiarami padają zawsze złoczyńcy. Działając poza prawem, wymierzał im sprawiedliwość.
Obecnie przygody najsłynniejszego paryskiego włamywacza można oglądać na platformie Netflix, gdzie w rolę Arsena Lupin’a wcielił się aktor Omar Sy i chociaż bardzo lubię tego aktora, to jakoś nie pasuje on mi do roli Arsen’a jaką znam.
Pamiętam jak za czasów mojej młodości z wypiekami na twarzy czekałam na kolejny odcinek serialu o tym przystojnym złodzieju, ale wówczas w rolę dżentelmena włamywacza wcielał się francuski aktor Georges Descrières. I taki Arsen Lupin został w mojej głowie.
Ta książka to piękne wydanie w twardej oprawie, z pewności cudnie będzie się prezentowała na półce w prywatnej biblioteczce. Moim zdaniem to prawdziwa perełka dla kolekcjonerów ładnie wydanych książek. Idealna na prezent nie tylko dla siebie 😉
Pomijając fakt, że to prawdziwa klasyka francuskiej literatury to z pewnością lektura, która pozwoli na porządny relaks. Trochę humoru i momentami spora dawka adrenaliny raczej nikomu nie zaszkodzą a z pewnością poprawią humor na wiele dni.
Cudowny Arsen zachwyca pomysłowością, humorem i nieprzewidywalnością, a do tego wyjątkowym urokiem osobistym w stosunku to dam.
Jego przygody są pełne tajemnic i niespodziewanych zwrotów akcji, a wciągając się w intrygę kryminalną przy okazji czytelnik dobrze się potrafi bawić.
Zmienny jak kameleon potrafi nie tylko przedstawić się obcym nazwiskiem, ale również zmienić swoją powierzchowność raz będąc przystojnym młodzieńcem a raz sympatycznym staruszkiem.
(…) Szybkim ruchem chwycił tego człowieka za klapy marynarki i spojrzał mu prosto w twarz, przyjrzał się lepiej jeszcze niż wtedy, w sądzie. I zobaczył innego osobnika niż tego, którego śledził. A właściwie identycznego, lecz zarazem innego, bo prawdziwego. (…)
Myślę, że jeżeli ktoś ma ochotę na porządny relaks, bez przesadnego zaangażowania się w zawiłą fabułę, to z pewnością ta książka jest dla niego.
Czy złapanie najsłynniejszego złodzieja-dżentelmena jest możliwe? A jeżeli tak, to czy pobyt w więzieniu będzie dla niego udręką czy tylko czasem na przemyślenia? Czy Arsen Lupin będzie w stanie przechytrzyć pilnie strzeżących go strażników więziennych?
Na te i na wiele innych intrygujących pytań znajdziecie odpowiedź w tej pięknie wydanej książce, którą polecam nie tylko na słoneczny, relaksujący wieczór. Myślę, że lektura nie zawiedzie miłośników kryminałów, a dla tych, którzy uwielbiają kryminały retro będzie prawdziwą perełką.
Fikcyjna postać została może z lekką przesadą i wyidealizowaniem stworzona na potrzeby czytelników, ale któż nie chciałby, aby istniała? To, że Arsen zasłynął mistrzostwem w sztuce rabunku, stawia go w szeregu osób niezwykle inteligentnych, sprytnych i bardzo przebiegłych w strefie kamuflażu i charakteryzacji.
Myślę, że kto nie zdążył jeszcze poznać przystojnego złodzieja, ten z przyjemnością zagłębi się w znajomość z nim. A dla tych, którym książka to za mało, zawsze może sięgnąć po serial pod tym samym tytułem, emitowany na platformie Netflix. W książce znajdziecie kilkanaście zdjęć z obecnego serialu z Omarem Sy w roli głównej.
Oczywiście ja wolę książkę, ale są gusta i guściki.
Polecam tę książkę z czystą przekorą, bo wiem jak bardzo potrzebne jest nam od czasu do czasu porządne zresetowanie się od pracy i życia pełnego wyzwań, a ta książka z pewnością pozwoli oderwać się od spraw codziennych i na chwilę przenieść w zupełnie inne miejsca.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za piękne wydanie książki o jednym z moich ulubionych złodziei i myślę, że nie tylko ja jedna zachwyciłam się tymi opowiadaniami.