Recenzje książek

gdańsk

KAMIENICA SHOPENHAUERÓW – Anna Sakowicz

(…) Przed sobą miała twarz jednookiego złodziejaszka. Uśmiechał się cynicznie, ale też było w wyrazie jego twarzy coś kuszącego. Nie cofnęła się jednak, by go wpuścić. (…) spoglądali na siebie w milczeniu. Pierwszy raz jej nie szarpnął, nie obłapił za głowę lub szyję, nie napierał na nią ciałem. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach na tym blogu.

Kamienica Shopenhauerów to powieść obyczajowa retro z mocnym wątkiem kryminalnym.

PREMIERA KSIĄŻKI 17 KWIETNIA 2024

Wydawnictwo FLOW, stron 395

Frieda jest siostrzenicą kuchmistrzyni zatrudnionej w jednym z najznakomitszych gdańskich domów, rodziny Shopenhauerów. Dziewczyna marzy o własnej karczmie, ale póki co musi się podszkolić pod okiem dobrej kucharki. W domu Shopehauerów zostaje przyjęta dość ciepło zarówno przez służbę jak i państwo Johannę i Heinricha. Pewnej nocy Frieda zastaje w domu złodziei, boi się jednak komukolwiek o tym wspomnieć. Kiedy wydaje się, że wszystko układa się w miarę dobrze, dochodzi do makabrycznej zbrodni, z rąk opryszków ginie ciotka dziewczyny. Frieda wciąż pamięta opryszków, którzy nocną porą odwiedzili dom Shopenhauerów i podejrzewa, że jeden z nich mógł w zemście zabić kuchmistrzynię. Młodzi mężczyźni mocno zakorzenieni w pamięci dziewczyny nie pozwalają jej o sobie zapomnieć i wreszcie w obliczach strachu Frieda wyznaje prawdę, w głębi duszy nie wierząc jednak, aby złodziej z jednym okiem mógł być mordercą. Przekonuje ją również do tego przyjaciel tajemniczego młodzieńca, który poruszył serce dziewczyny piękną grą na piszczałce. Czy mordercą Anny jest jeden z opryszków, czy może ktoś mieszkający w domu Shopenhauerów? Czy Fridzie uda się dojść do prawdy i dlaczego zamknięcie w lochu jednookiego złodzieja wzbudziło wśród gdańszczan tak wielkie oburzenie, że doszło w mieście do zamieszek? Komu powinna zaufać Frieda by rozwikłać zagadkę śmierci ciotki?

Po książki Anny Sakowicz sięgam z prawdziwą przyjemnością, bo wiem, że jest to pisarka, która bardzo się stara nadaniu swoim powieściom rzeczywistości, o której w danym momencie pisze. I w tej książce widać ogromną pracę jaką autorka włożyła w to, aby opowieść o młodej kuchmistrzyni stała się dla czytelników wiarygodną.

Muszę przyznać, że kryminalna fabuła powieści nieco mnie zaskoczyła, ale świadczy to tylko o tym, że Anna Sakowicz potrafi sobie poradzić z każdym gatunkiem literackim, ponieważ mamy tutaj powieść z mocnym akcentem historycznym odnoszącym się do dawnego Gdańska, a także ciekawą intrygę kryminalną.

Świetnie wykreowane postacie przybliżają czytelników do bohaterów, co z pewnością bardzo pozytywnie wpływa na odbiór powieści. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam i Friedę, młodą kuchmistrzynię i służącą Aghatę jak i dwóch młodych opryszków Bena i Roberta.

Piękna okładka już zbliża czytelników do okresu o jakim pisze autorka i chociaż mogłoby się wydawać, że jest to sielankowa opowieść o domu zacnej gdańskiej rodziny, to mamy tutaj również kilka wątków, które bardzo poruszą zapewne niejedno serce. W tym konkretnym przekazie mam na myśli rodzinę jednego z opryszków, który zatrzymał się w domu swojego wuja. Pokazane przez autorkę, brud, smród i ubóstwo połączone z przemocą i nadmiernym używaniem alkoholu to równie ciemna strona fabuły jak morderstwo dokonane w środku miasta na niewinnej kobiecie.

(…) – Stary łajdak – szepnął Robert i mocniej zacisnął palce na piszczałce. Potem złapał dziewczynkę za rękę i podwinął jej rękaw. Tak jak się domyślał, na skórze małej widać było sine ślady. (…)

Dla dodania pewnego rodzaju tajemniczości autorka kilka rozdziałów powieści zatytułowała imieniem dziewczynki, która przyszła na świat właśnie w tej patologicznej rodzinie, a losy której zapewne zostaną rozwinięte w kolejnej części tej historii, której zapowiedź już możemy zobaczyć na okładce książki.

Przyznam szczerze, że bardzo emocjonalnie podeszłam do wątków odnoszących się do tej rodziny, która została pokazana tak obrazowo, że podczas czytania wręcz czułam odór wydobywający się z mieszkania tych ludzi.

Ale jeśli chodzi o zapachy, to muszę przyznać, że towarzyszyły mi i przyjemne doznania, kiedy główna bohaterka królując w kuchni przygotowywała apetyczne dania, używając do tego wielu ziół i zapachowo-smakowych dodatków.

Pięknie pokazane życie osiemnastowiecznego Gdańska, w którym kontrastuje przepych z nędzą, miasto kuszące zakazanymi rozkoszami, a z drugiej strony zwykłe życie mieszkańców, w którym kary za przewinienia potrafią być bardzo dotkliwie i za kradzież można zawisnąć na szubienicy, a jednocześnie pozwala się na to, żeby mężczyźni traktowali swoje żony i dzieci jak worki treningowe, a pracodawcy dla przykładu chłostali służbę to z pewnością obrazy, które na długo pozostaną w pamięci czytelnika.

Dokładność z jaką autorka opisuje zarówno stroje ówczesnych ludzi i to nie tylko mieszczan, ale i służby, a także drobiazgowe opisy przygotowanych potraw czy opisy miejsc, to moim zdaniem prawdziwy majstersztyk.  

Tutaj wszystko jest tak realnie pokazane, że momentami trudno uwierzyć w to, że powieść jest fikcją.

Wplecione w tekst nazwy i powiedzonka jakie powszechnie słychać było w tamtym Gdańsku, to wisienka na torcie. Ubarwiły one historię do tego stopnia, że chciałoby się na chwilę „wskoczyć” do tamtego Gdańska.

(…) Przedproża kamienic ciągnęły się wzdłuż całej ulicy, każde z nich wyłożone zostało kamiennymi płytami. Prowadziły do nich szerokie schody, a ciężkie ogrodzenia zabezpieczały je od ulicy. Pomiędzy przylegającymi do siebie przedprożami wznosiły się wysokie na cztery lub pięć stóp przymurki. Na nich w kamiennych korytach spoczywały blaszane rury zbierające wodę z dachów, wypływającą na zewnątrz przez paszcze wykutych z kamieni głów delfinów, wielorybów lub innych stworzeń wodnych… (…)

Polecam tę książkę osobom lubiącym zagłębiać się w historię, ja po przeczytaniu tej powieści musiałam pójść na spacer na Główne Miasto i próbowałam sobie wyobrazić miejsca, w których przebywali bohaterowie. Ale polecam ją również miłośnikom kryminałów retro, jak i tym osobom, które lubią ciekawie opowiedziane historie obyczajowe. Myślę, że przy tej książce nikt nie będzie się nudził.

Dziękuję Autorce za ogrom emocji jaki wywołała we mnie ta historia i dziękuję Wydawnictwu FLOW za egzemplarz, który mogłam przeczytać w ramach współpracy barterowej.

MIŁOŚĆ POD SKRZYDŁAMI ANIOŁA – Dorota Milli

(…) – No i mamy święta – powiedziała Biblianna, patrząc, jak w salonie ustawiono choinkę. Zapachniało lasem i w kamienicy od razu zrobiło się przytulniej. W rozpalonym kominku trzaskał ogień, szczapy drewna strzelały iskrami, a w tle grała świąteczna muzyka płynąca z radia. (…)

Dorota Mili, to polska pisarka, autorka powieści obyczajowych, o której książkach słyszałam wiele pozytywnych opinii. Uwielbia gorące lato i emocjonujące książki, a także spokojną muzykę, komedie romantyczne i spacery nad morzem. Pochodzi z Kołobrzegu a morze jest częstym drugoplanowym bohaterem jej powieści. Ukończyła studia wyższe na Akademii Medycznej w Poznaniu na kierunku zdrowie publiczne. Obecnie poświęciła się pisaniu tworząc wielowątkowe powieści z nurtu romansu i kryminału, bogate w tajemnice.

Miłość pod skrzydłami Anioła to powieść świąteczna, trzecia część o rodzinie Orłowskich.

PREMIERA KSIĄŻKI 11 PAŹDZIERNIKA 2023

Święta to czas magiczny, a jeżeli planujemy go spędzić z ukochanymi osobami, to już magia w pełnej krasie. W kamienicy rodziny Orłowskich po raz kolejny ruszają przygotowania do świąt. Cztery siostry Orłowskie, z których dwie są już mężatkami a dwie jeszcze w stanie wolnym świetnie potrafią się bawić nad wróżbami andrzejkowymi. Albert, ojciec sióstr cieszy się szczęściem swoich córek i wnucząt, ale bardzo by chciał, aby te dwie panienki również odnalazły szczęście w ramionach jakichś dobrych kawalerów. I jak poprzednie lata, tak i w tym roku postanowił zabawić się w swata. Do swojego pomysłu przekonał zarówno swoich dwóch zięciów jak i przyjaciela rodziny. Czy tym razem uda mu się zeswatać córki i szykować się na kolejne wesela w rodzinie? Czy panny Orłowskie poszukują miłości i za wszelką cenę chcą wyjść za mąż? W jakiej atmosferze upłyną im tegoroczne święta?

Po książki Doroty Mili sięgam z przyjemnością i muszę przyznać, że żadna jej powieść jeszcze mnie nie zawiodła.

Uwielbiam lektury z motywem świątecznym, dlatego też z przyjemnością sięgnęłam po kolejną część o siostrach Orłowskich, ale nie mogę zrozumieć jakim cudem nie wpadła w moje ręce druga część ☹. Miłość w płatkach śniegu dwa lata temu przeczytałam ekspresowo, dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy zauważyłam tę pozycję.

Ta książka jest wprawdzie trzecią częścią, ale śmiało można ją czytać jako powieść niezależną, chociaż gorąco zachęcam do sięgnięcia po wcześniejsze pozycje, ja z pewnością nadrobię tę drugą.

Piękny zimowy Gdańsk, w którym czas można spędzić w pewnej bardzo interesującej kamienicy i w towarzystwie ciekawych osób, to z całą pewnością miło spędzony czas. I chociaż jest zimno (wprawdzie trochę deszczowo 😉) to jest romantycznie, rodzinnie i zabawnie.

Cztery siostry Orłowskie i ich dość dziwaczny ojciec to z pewnością świetne towarzystwo na długie przedświąteczne wieczory.

W tej części bliżej poznajemy dwie młodsze siostry, które jeszcze są singielkami i wciąż czekają na swoją wielką miłość.

Świetnie wykreowani bohaterowie sprawią, że poczujesz w towarzystwie nie tylko relaks, ale bardzo miło spędzisz czas.

Autorka wyjątkowo bajecznie ukazuje miasto Aniołów, jak wielu nazywa Gdańsk, przy okazji wyjaśnia, dlaczego taką nazwę mu przypisano. Znajdziecie w tej książce również kilka gdańskich legend, które pięknie „ubarwiają” fabułę.

(…) Minęli Bramę Chlebnicką, przechodząc pod jej łukiem, i znaleźli się na Długim Pobrzeżu, obok siebie mając przepływającą rzekę Motławę. Jeszcze nie ściął jej mróz, więc łagodnie uderzała o mury. Przepływała szeptem, ledwo słyszalnym, bo zagłuszanym przez miejskie życie. (…)

Książkę „czyta się” bardzo przyjemnie, bo też taki jest styl jakim pisze Dorota Mili.

Jest to powieść typowo świąteczna, sporo w niej wzmianek o dekoracjach świątecznych, panującej dzięki jarmarkowi bożonarodzeniowemu atmosferze oraz potrawach świątecznych.

Są również wspomnienia odnoszące się zarówno do głównych bohaterów jak i ich przodków.

W tym pełnej radości i gorączki świątecznej czasie zdarzają się też smutne momenty, wzruszyłam się czytając o przeszłości Leona, czy smutnym, choć bardzo bogatym dzieciństwie Roberta.

(…) Usłyszał własne westchnienie i się otrząsnął. Dobrze wiedział, z czego wynika ten melancholijny nastrój, nad którym nie potrafił zapanować. Chodziło o miłość, którą poczuł w kamienicy Orłowskich. Wypełniała każdy kąt, wdychało się ją z powietrzem, a wszystko za sprawą osób tam mieszkających. (…)

Myślę, że wiele osób chciałoby żyć w takiej rodzinie jak siostry Orłowskie, które mimo wielkiej tragedii związanej ze śmiercią ich matki nie odczuły braku miłości i wzajemnej solidarności, dzięki ojcu, który starał się im wynagrodzić stratę matki. Może zbyt mocno ingerował w życie dorosłych już córek, ale który rodzic nie chce dla swojej pociechy jak najlepiej?

Jestem przekonana, że czytając tę książkę całym sobą poczujecie piękno zbliżających się świąt. Takie książki jak ta, są jak przygotowania świąteczne, sprawiają, że czujemy w sercach zarówno spokój jak i ogromną radość.

Fabuła jest trochę bajkowa, ale kto z nas nie kocha bajek, które kończą się zawsze: „…i żyli długo i szczęśliwie”.

Jeżeli chcecie się dowiedzieć czy coroczny plan Alberta Orłowskiego polegający na zeswataniu którejś z córek skończył się powodzeniem, to koniecznie sięgnijcie po tę lekturę.

Przyznam szczerze, że do samego końca autorka tak sprytnie poprowadziła fabułę, że trudno było mi odgadnąć, czy któraś z pozostałych w stanie wolnym sióstr Orłowskich spełni wreszcie marzenie o wielkiej miłości.

(…) Gdyby to było takie proste, wypowiedziałby życzenie i wszystko poszłoby zgodnie z jego oczekiwaniami. Jednak nie był już dzieckiem, a życzeń nie mamy wypowiadać, lecz starać się je zrealizować. (…)

Mnie ta książka porządnie zrelaksowała, mogę nawet przyznać, że mnie w pewien sposób wzruszyła i rozbawiła, ale najważniejsze jest to, że zdałam sobie sprawę z tego, że co ma być to będzie, nigdy nie należy „na siłę” szukać szczęścia.

Moim zdaniem autorka świetnie oddała ducha nadchodzących świąt wprowadzając przy okazji niesamowitą rodzinną atmosferę, pełną czułości, bliskości, empatii i radości.

Uważam, że jest to obowiązkowa lektura do przeczytania przed świętami (i nie tylko). Dobra zabawa gwarantowana a czas poświęcony tej powieści z pewnością nie zostanie zmarnowany. POLECAM tę książkę całym sercem 😊

Dziękuję Autorce za kolejną piękną opowieść o moim Gdańsku, którego magię świąt mam okazję doświadczać w wielu opisanych w książce miejscach i dziękuję Wydawnictwu FILIA za egzemplarz książki, który przeczytałam dzięki współpracy barterowej.

CÓRKA GENERAŁA – Magdalena Witkiewicz

(…) Babcia powiedziała, że to jeden z najcenniejszych prezentów, jakie może mi dać. Obraz przedstawiał wzburzone morze, nad którym kłębią się ciemne chmury, ale gdzieś na horyzoncie lekko przebija słońce. (…)

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Dla przypomnienia   napiszę tylko, że urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Córka generała to powieść obyczajowa z nutką wojennego dramatu, romansu i historii Gdańska.

PREMIERA KSIĄŻKI 9 MARCA 2022

Wydawnictwo SKARPA WARSZAWSKA
stron 383

W pięknym Wolnym Mieście Gdańsku z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej odczuwa się zbliżającą wojnę. I chociaż widmo jej nikogo nie napawa optymizmem, to młodość ma swoje prawa, a serce nie sługa. Andrzej jest polskim studentem szaleńczo zakochanym w pięknej Elise, gdyby nie sytuacja polityczna w mieście, w którym oboje mieszkają ich miłość miałaby zupełnie inny wymiar. Jednak Elise jest córką niemieckiego generała mocno sympatyzującego z Hitlerem i jego ideologiami. Ojciec oczywiście nie popiera związku córki z Polakiem i zrobi wszystko aby rozdzielić młodych. Kiedy pewnego dnia w domu Elise dochodzi do dość niefortunnego incydentu z udziałem Andrzeja, wydaje się, że losy Elise i Andrzeja zostają przesądzone. Przyjaciele chłopaka początkowo również nieprzychylnie podchodzący do związku Polaka z Niemką powoli zaczynają się przekonywać do dziewczyny. Wybucha jednak wojna i losy wielu z nich zostają pokrzyżowane. Czy zakochani w sobie młodzi ludzie będą mieli jeszcze szansę na spotkanie? Czy Andrzej będzie potrafił pokochać inną kobietę? Czy Elise odnajdzie w życiu szczęście z dala od miasta, w którym zostawiła swoją wielką miłość?

Kiedy skończyłam czytać tę książkę nie było mi łatwo zabrać się za pisanie recenzji, ponieważ cały czas emocje we mnie mocno buzowały.

Autorka wspomina, że to fikcja literacka, ale ja tyle wysłuchałam już opowieści wojennych, tyle wspomnień, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle pojawił się ktoś i powiedział: „to moja historia”.

Nie od dziś wiadomo, że wojna w wielu ludziach wyzwoliła bestie, wpajana latami nienawiść i pogarda dla innych nie mogła pozostać bez echa. Ale ja wiem, że nawet w najgorszych warunkach wielu ludzi pozostaje LUDŹMI.

W tej książce mamy na to i piękne i bolesne przykłady, i tak jak zawsze powtarzam, że są ludzie źli do szpiku kości i są tacy, dla których drugi człowiek nie jest tylko wrogiem, jest człowiekiem takim samym jak oni.

O tym właśnie jest ta książka, o prawdziwym człowieczeństwie, które mimo strachu, bólu, niepewności, a często nawet nienawiści pozostaje człowieczeństwem.

To opowieść o miłościach zrodzonych w czasach, kiedy wielu nie potrafiło kochać, ale czy miłość pyta nas o zdanie, gdy serce wyrywa się do drugiej osoby?

(…) Nie mogę nawet słuchać Beethovena. Dla Elizy już zawsze będzie mi się kojarzyło tylko z nią. Kiedyś tak kochane przeze mnie, teraz jest nie do zniesienia. Czasami zastanawiam się, jak bardzo zadrwił ze mnie los, że zakochałem się w Niemce. I to nie w zwykłej, przeciętnej, a córce jednego z najbardziej szanowanych przez niemieckich narodowców generałów. (…)

Autorka przedstawia nam osoby dla których słowa „empatia”, „pomoc”, „miłosierdzie” są czymś tak naturalnym, że w sytuacjach ekstremalnych, nie zastanawiają się nad tym czy to co robią jest dobre czy nie, czy narażają własne życie, czy nie prowokują losu, tylko działają tak, jak im podpowiada serce.

Czytając tę książkę nie skupiamy się tylko na tytułowej córce generała, chociaż Elise von Hummel jest tutaj dość istotną postacią, jakimś specyficznym spoiwem, które łączy ludzi związanych z nią nicią przyjaźni. Postacie głównych bohaterów to osoby wyjątkowe, niby całkiem zwyczajne, nie wyróżniające się, a jednak nietuzinkowe. Myślę, że wiele czytelniczek czy czytelników poczuje z nimi swoistą więź.

Gama emocji zamknięta w fabule jest zbiorem wzruszeń, zarówno tych bardzo pozytywnych jak i negatywnych. Chociaż szczerze pisząc nie wiem, czy nie lepiej to nazwać wzruszeniami żalu i współczucia.

Na tle działań poprzedzających wojnę i działań wojennych jesteśmy jakby uczestnikami życia zarówno ludzi przeciętnych jak i tych, którzy byli oddanymi, wręcz fanatykami nazizmu i Hitlera.

(…) Przykre było to, że konflikty polityczne wpływały na zwykłych ludzi. Że zarówno zwykli Polacy, jak i zwykli Niemcy nie umieli już patrzeć na siebie inaczej niż przez pryzmat swastyk czy orłów w koronie. Nie liczyło się to, jakim człowiekiem jest ktoś nowo poznany, tylko to co ma napisane w dokumentach. (…)

Widzimy pięknie rodzącą się miłość, tę zakazaną, ale również taką zwyczajną, szczerą, młodzieńczą. Niby takie same, odnoszące się do takich samych młodych ludzi, a jednak bardzo różniące się od siebie.

Moim zdaniem na uwagę zasługuje również przedstawiona w powieści przyjaźń i to zarówno ta między dwoma kobietami jak i przyjaźń typowo męska, ale również przyjaźń przez duże P, która potrafiła pokonać wszelkie emocjonalne zawirowania, wszelkie tęsknoty i rozpacz po utraconych osobach.

To piękna historia pokazana z perspektywy kilku osób, bolesna w swoim przekazie a jednocześnie pełna optymizmu. To nie tylko opowieść o trudnej miłości, to opowieść o wojnie, przepełnionych nienawiścią ludziach i o tych, którymi ta nienawiść nie zawładnęła, pozwalając na zamienienie żalu w coś pożytecznego.

Myślę, że ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki nie będzie się czuł zawiedziony.

Ktoś może powiedzieć” „ale to już było”, „taki książek jest setki”, „to kolejna wojenna historia miłosna”. No i cóż z tego, ja mam niedosyt takich historii.

Ale przecież życie jest jak:

(…) wzburzone morze, nad którym kłębią się ciemne chmury, ale gdzieś na horyzoncie lekko przebija słońce. (…)

Dziękuję Autorce Wydawnictwu Skarpa Warszawska za te godziny pełne emocji, za te łzy wzruszeń, które uroniłam podczas czytania, i POLECAM tę lekturę zarówno miłośnikom historii wojennych, jak i miłośniczkom romansu. To piękna przygoda, którą należy przeżyć.

I chociaż premiera „rynkowa” książki jest 09 marca, to już od 23 lutego powieść będzie dostępna w punktach sieci empik.  

MIŁOŚĆ W PŁATKACH ŚNIEGU – Dorota Milli

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Dorota Mili, to polska pisarka, autorka powieści obyczajowych, o której książkach słyszałam wiele pozytywnych opinii. Uwielbia gorące lato i emocjonujące książki, a także spokojną muzykę i komedie romantyczne. I właściwie to tyle ile wiem o tej autorce.

Miłość w płatkach śniegu to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w Gdańsku.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU

Wydawnictwo FILIA
stron 425

Albert i Wacław to bardzo starzy przyjaciele. Jeden z nich jest wdowcem, ale jest również ojcem czterech niezamężnych (choć w wieku do zamążpójścia) córek. Drugi jest szczęśliwym mężem mądrej i pięknej kobiety, oraz ojcem jednego syna. Każdy z panów to osoba dość majętna. Pewnego razu przyjaciele wpadają na pomysł, aby połączyć swoje rodziny. Albert ma cztery piękne inteligentne panny w domu, które ani myślą wychodzić za mąż zaangażowane zarówno zawodowo jak i charytatywnie w różne przedsięwzięcia, a Wacław uważa, że najwyższy czas, aby jego jedynak obdarzył go wnukami. Panowie postanawiają zeswatać swoje dzieci, oczywiście dając synowi Wacława prawo wyboru jednej z pań. Młodzi jednak nie są zbyt chętni do zmiany swojego stanu cywilnego, ale ojcowie posuwają się do szantażów. Czy przystojny i do tej pory dość zapracowany Konrad rozkocha w sobie którąś z córek Alberta? Do czego posuną się młode kobiety, aby zniechęcić adoratora? Czy wspólna wigilia będzie zwieńczeniem starań starych przyjaciół względem dzieci, czy okaże się jedną wielką klapą?

Nie mam ostatnio weny do pisania ani swojej książki ani recenzji innych, ale ponieważ ta powieść bardzo mi się spodobała, postanowiłam podzielić się swoją opinią na jej temat.

Fabuła książki przyciągnęła mnie głównie Gdańskiem, który jest tutaj jakby bohaterem drugoplanowym i to właśnie w takiej szacie, jaką mam okazję codziennie teraz oglądać w drodze do i z pracy. Oczywiście mam tu na myśli nie tylko ośnieżone kamieniczki na ulicy Długiej, ale przede wszystkim świąteczny jarmark, który w tym roku w Gdańsku jest zachwycający.

W tej książce mamy zatem nie tylko ciekawą i bardzo zabawną opowieść, ale również Gdańsk pokazany w pięknej zimowo świątecznej odsłonie, gdzie w pewnej starej urokliwej kamienicy króluje miłość i przyjaźń.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam już kiedy przez cały czas czytania jakiejś książki uśmiechałam się. A w przypadku tej lektury właśnie tak było. Od początku do końca, uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

Piękne, inteligentne i bardzo rodzinne siostry, mimo braku matki, dobrze wychowane przez samotnego ojca, któremu w wychowaniu dziewcząt pomagała siostra, czyli dość ekscentryczna cioteczka G. to zarazem dość pomysłowe i nieco złośliwe panny, które potrafiłyby upokorzyć niejednego mężczyznę.

Osobowościowo, każda inna, ale łączy ich nie tylko wielka miłość do ojca, ale również nieposkromione pokłady humoru. Wszystkie bardzo pracowite, ale również bardzo empatycznie podchodzące do życia, co odzwierciedlała ich praca wolontariuszek.

(…) W uczuciach i relacjach jej nie szło, z siostrami miały swoje niemiłe przejścia i złamane serca. Wspierały się nawzajem, pocieszały, choć każda na swój sposób musiała zmierzyć się z bólem i rozczarowaniem. Nie miały szczęścia w miłości. (…)

Natomiast Konrad, to młody, przedsiębiorczy człowiek, któremu bardzo wygodnie jest mieszkać samemu w minimalistycznie urządzonym apartamentowcu i myśleć o kobietach jedynie w celach krótko rozrywkowych.

(…) Postanowił udowodnić rodzicom, że mimo jego chęci i zaangażowania, idea swatania i aranżowania małżeństwa obcych dla siebie ludzi nie bez powodu odeszła w zapomnienie, nie przynosząc pożytku, tylko szkody.  Czekało go wiele niewiadomych, (…) Wieczór miał przynieść wiele odpowiedzi, był jak niespodzianka, i to wybuchowa. (…)

Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to muszę przyznać, że każdy z nich jest indywidualnością, począwszy od siostrzyczek i potencjalnego adoratora, a skończywszy na pomysłowych ojcach lubiących delektować się smacznymi naleweczkami, Marią, żoną Wacława i oczywiście cioteczką G. która bardzo przypominała swoim zachowaniem Hiacyntę Bucket z serialu „Co ludzie powiedzą”.

Jest zabawnie, bardzo zimowo i świątecznie a także nieco romantycznie.

Ciekawym dodatkiem do fabuły są wplecione do niej retrospekcje, wspomnienia Alberta odnoszące się do lat jego młodości i czasu, kiedy poznał swoją nieżyjącą już małżonkę.

Myślę, że ten kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną w czytaniu książkę, ten nie pożałuje swojego wyboru, ponieważ cały czas będzie mu towarzyszył dobry humor wpleciony przez autorkę zarówno w zabawne sytuacje jak i ciekawe dialogi. A zarówno siostry Orłowskie jak i panowie (mam tu na myśli zarówno syna Wacława, jak i przyjaciela panien) z pewnością skradną niejedno czytelnicze serce.

Moim zdaniem na uwagę zasługuje również temat poruszonych w powieści świąt, które często są nie tyle radosne, co chwilami bolesnych wspomnień po utracie kogoś bliskiego i kochanego. Bo przecież żeby cieszyć się światełkami, kolędami, prezentami trzeba mieć ku temu nastrój, a jak go mieć kiedy właśnie ten okres boleśnie przypomina kogoś, kto już nigdy nie zasiądzie przy wspólnym stole.

(…) Nie sądziłam, że właśnie tego wszyscy potrzebowaliśmy. Nie chodzi o punkty, które trzeba odhaczyć, by nazwać święta idealnymi, ale o bliskość i wspólne działanie. Nie wierzę, że to mówię, ale nawet wspólne gotowanie. – Zaśmiała się, patrząc na płatki jakie osiadły na ciemnych włosach Konrada. – Zaczęliśmy się tym cieszyć, a wspomnienia już tak nie bolą. (…)

Jeżeli jesteście ciekawi jak skończyło się swatanie, na pomysł którego wpadło dwóch starszych panów po kilku kieliszkach nalewki wypitej w jednej z gdańskich kawiarenek, koniecznie musicie sięgnąć po tę lekturę. Mnie ona pięknie wprowadziła w świąteczny czas i teraz każdorazowo, kiedy przechodzę przez jarmark próbuję w twarzach mijanych osób „zobaczyć” bohaterów tej historii 😉

Muszę przyznać, że autorka potrafi również nieźle przytrzymać czytelnika w niepewności, bo kiedy już się domyślałam zakończenia, to prawie do ostatniej strony nie mogłam odgadnąć czy, i którą z sióstr jednak wybierze młody mężczyzna, zmuszony przez ojca do oświadczyn.

POLECAM książkę całym sercem, dobrej zabawy, przy dobrej lekturze nigdy za wiele.

Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej świątecznej powieści i poznania „pióra” kolejnej polskiej tak wspaniale piszącej autorki, którą wcześniej miałam okazję przeczytać jedynie w antologii.

OGNISTE SERCA – Ewa Popławska

Ewa Popławska urodziła się w 1994 roku. Pochodzi ze Słupska, ale na co dzień mieszka w Gdańsku. Studiowała filologię polską i dziennikarstwo otrzymując tytuły magistra. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2017 powieścią „Anita”. Oprócz literatury, interesuje się językiem węgierskim i skokami narciarskimi. Realistka, która uwielbia grzebać w historii. Kocha zwierzęta, a zwłaszcza psy.

Pod złą gwiazdą to druga część sagi, powieści obyczajowo-historycznej, której fabuła umiejscowiona została w XVII wieku na terenach Gdańska i okolic.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 LIPCA 2021

Wydawnictwo OFICYNKA
stron 366

Wanda, młoda mieszczka kiedyś mieszkająca w Łodzi, po ucieczce z miasta i długiej tułaczce trafia na samotnego mężczyznę, Schulza, który proponuje jej małżeństwo i opiekę. Zamieszkują we wsi Stare Szkoty pod Gdańskiem i wiodą z pozoru spokojne życie wieśniaków. W pamięci Wandy pozostaje jednak twarz przystojnego chorążego Konrada Jezierskiego, którego spotkała przed laty, i który bezwzględnie zagościł w jej sercu. Kiedy do ogarniętego sporami Gdańska przybywa król Jan III Sobieski pragnący rozwiązać lokalne konflikty, a wraz z nim przyjeżdża zaufany chorąży Konrad Jezierski, w Wandzie rozbudza się skrywana latami namiętność. Niezrównoważenie i dążenie do bogactwa męża Wandy doprowadza do tragedii, w której ona, jako żona winowajcy posądzona jest o współudział i może stracić życie wraz z mężem. Córka kobiety, mądra i rezolutna Ludwika zwraca się o pomoc do Konrada Jezierskiego. Czy przyboczny króla zdoła uratować Wandę i jej córkę? Co takiego wydarzyło się w Gdańsku, że żona Schulza musi się ukrywać? Jakie niebezpieczeństwa czekają na kobietę i jej córkę? Jak wizyta króla Jana III Sobieskiego wpłynie na mieszkańców Gdańska?

Kiedy przeczytałam pierwszą część, tak bardzo zaangażowałam się w losy głównej bohaterki, że nie mogłam się powstrzymać przed tym, aby dowiedzieć się: co dalej. I nie ukrywam, że kończąc tę, najchętniej zabrałabym się za czytanie kontynuacji. Czekam więc na trzecią część z niecierpliwością.

Autorka w bardzo ciekawy sposób zabiera czytelników do starego Gdańska, miejsca, które kiedyś ogrodzone zostało od sąsiadujących z nim terenów murami i bramami. Do dziś wiele z tych bram istnieje będąc zabytkowymi ozdobami miasta, ale wiele z nich niestety uległo zniszczeniu.

(…) Ludwika przebiegła przez zwodzony mostek i przeszła pod imponującą rozmiarem i bogactwem Bramę Wyżynną. Ominęła Bramę Więzienną, a wraz z nią odwach, pozdrawiając wartowników. Przeciskając się przez tłum, weszła pod Bramę Długouliczną przez niektórych możnych nazywaną Złotą. (…)

Ciekawie tu zostało pokazane życie zarówno chłopstwa, czyli mieszkańców wsi sąsiadujących z bogatym miastem jak i mieszczaństwa oraz ludzi z tak zwanych wyższych sfer.

Moją uwagę przyciągnęły przedstawione w tej powieści uczucia łączące ludzi pochodzących z różnych klas społecznych. Piękna i szczera dziecięca przyjaźń między Florkiem a Ludwiką, chłopcem z dobrego i bogatego mieszczańskiego domu a córką chłopską. Przyjaźń pełna zaufania i odwagi, spontaniczna i piękna, chociaż nie pozbawiona ryzyka. Postać dziewczynki zachwyciła mnie głównie osobowościowo. Cudowne dziecko, odważne i pełne optymizmu. Ciekawe świata, ale również bardzo empatyczne. Polubiłam Ludwikę od pierwszych stron.

(…) Podświadomie czuł, że różnice pochodzenia są dla ludzi ważne, ale on, Florek, jeszcze nie wiedział dlaczego. A ponieważ nie wiedział, traktował znajomość z Ludwiką jak kolejne zakazane marzenie. Nie czuł się przy tym lepszy od niej, nie potrzebował rywalizacji. Dzięki temu budowali rzadko spotykaną znajomość ludzi różnych stanów, wolną od wzajemnej niechęci. (…)

Autorka przedstawia również w swojej powieści miłość. Taką trudną, zakazaną i bardzo bolesną, kiedy dwoje ludzi wywodzących się z dwóch skrajnych środowisk, zdaje sobie sprawę z łączących ich uczuć. Tęsknota za normalnym, pełnym romantyzmu i pożądania afektem jest czymś tak trudnym do realizacji, że często serce musi stoczyć trudną walkę z rozsądkiem.

(…) Jezierski znajdował ukojenie w tych historiach, wiedział bowiem, że świat miłości nie odróżnia podziałów klasowych, a strzała amora może ugodzić w serce nawet najbardziej opornego człowieka. Cóż jednak z tych tłumaczeń, skoro od dziecka przyzwyczajał się do swojego statusu? (…)

Poruszona zostaje tutaj również kwestia polityczna, kiedy król odwiedza dumny i skonfliktowany Gdańsk, w którym ma pomóc doprowadzić ład. Trudne politycznie decyzje mogą przysporzyć mu wielu wrogów.

Książka jest bardzo ciekawa zarówno pod względem historycznym jak i obyczajowym.

Z całą pewnością jest to cudowna podróż do Gdańska i jego okolic przeniesiona w czasie do XVII wieku, kiedy panował król Jan III Sobieski.

Rozdziały przemiennie przedstawiają raz pobyt zaufanego poddanego króla, chorążego Konrada Jezierskiego, a raz życie Wandy, teraz żony chłopa, a kiedyś łódzkiej mieszczki, której wcześniejsze losy bliżej poznajemy w pierwszej części „Pod złą gwiazdą”.

Myślę, że fabuła tej książki pochłonie wielu czytelników. Mamy w niej bowiem poruszonych sporo ciekawych wątków od wspomnianych wcześniej historycznego i romantycznego, po kryminał i dramaty tamtych czasów.

(…) Oszołomiony Konrad patrzył na ciżbę. Wcześniej nie przebywał długo w miastach i nie znał zwyczajów prostych ludzi. Nie patrzył w stronę powieszonej, instynktownie unikając obrazu śmierci. (…) Było to coś innego niż okrucieństwa, do których przywykł. Nikt nie fetował śmierci na placu boju w tak beztroski i ordynarny sposób. (…)

Na uwagę zasługuje moim zdaniem również to, że autorka pięknie wplatała w treść wyrazy staropolszczyzny, których słowniczek możemy znaleźć na końcu książki. I tak dzięki temu “zabiegowi literackiemu” poznałam między innymi takie słowa jak: suplika, sztokfisz, płanetnicy czy murwa.

Polecam tę powieść szczególnie miłośnikom historii, ale takich fabularyzowanych. Nie określę wieku czytelnika, ponieważ uważam, że nie zawiedzie ona ani młodych osób, ani starszych. Mnie przykuła na kilka wieczorów i teraz wypatruję już informacji o ostatniej, trzeciej części.

Duża wiedza autorki pod względem historycznym i ciekawa konstrukcja fabuły są godne pochwały.

Dziękuję Wydawnictwu OFICYNKA za możliwość przeczytania tej sagi i czekam z niecierpliwością na dalsze losy Wandy i Ludwiki, które musiały opuścić Gdańsk w dość… nietypowych okolicznościach.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/