dramat
PRZEWROTNOŚĆ DOBRA – Jolanta Kwiatkowska
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
Jolanta Kwiatkowska to pisarka, która zadebiutowała w roku 2009 książką „Jesienny koktajl”. Twierdzi, że nie zdobyła żadnego szczytu, nie odkryła żadnego lądu i nie zrobiła innych nadzwyczajnych rzeczy. Lubi uczyć się życia, aby nie przegapić chwil szczęścia, które zsyła każdy dzień. Skromna i tajemnicza zarazem.
Wydawnictwo Dobra Literatura rok 2012
stron 273
Przewrotność dobra jest dramatem, opowieścią o kobiecie, która dążąc do spełnienia marzeń, potrafiła tak zmanipulować siebie i otoczenie, żeby osiągnięcie apogeum było dla wszystkich zadowalające.
Dorotka przyszła na świat w rodzinie, w której nikt nie potrafił docenić jej, jako osoby. Od najmłodszych lat poniżana, szykanowana i wykorzystywana często do celów mających zaspokoić władcze ambicje jej najbliższych, szybko nauczyła się oddzielać ból i cierpienie od satysfakcji bycia dobrym człowiekiem. Znieczulona przez życie, nawet najgorsze tragedie potrafiła przyjąć ze spokojem i przeświadczeniem, że tak chciał los [lub sam Pan Bóg]. Rozgraniczając swoje uczynki na dobre i złe, zawsze potrafiła osiągnąć wewnętrzną satysfakcję z dotarcia do celu. Po tragicznej śmierci brata, a potem po tragedii, jaka przytrafiła się rodzicom przenosząc ich do świata, w którym czekał na nich ukochany syn, a którzy za życia robili wszystko, aby „nauczyć ją bycia dobrym człowiekiem”, bardzo szybko nauczyła się dbać o siebie w taki sposób, aby innym dogodzić, ale samemu czerpać jak najwięcej.
Jej metody „uszczęśliwiania” innych, biorąc w zamian „sowitą zapłatę” w postaci nie tylko dozgonnej wdzięczności małymi, zwinnymi krokami układały życie tak, aby kiedyś móc powiedzieć „jestem królową”.
Fabuła książki przeplatana jest bajką „Calineczka”, Dorota porównując swoje życie do bajkowej postaci małej dziewczynki, próbuje wytłumaczyć, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Dorota jest dobrym duchem, który stara się czynić dobro, dbając o osobistą satysfakcję każdego, jednocześnie samemu z niego [dobra] korzystać w małych dawkach z dużym efektem końcowym.
Dorota – mądra, zrównoważona dążąca do celu i mała Dorotka-idiotka, zastraszona, bojąca się powrotu koszmarów z przeszłości, to dwie osobowości mieszkające w ciele jednej kobiety.
Niespodziewane zakończenie książki z pewnością zaskoczyło niejednego czytelnika/czytelniczkę i w tym momencie nie wiem, czy mogę powiedzieć, że książka skończyła się dobrze, czy źle, czy Dorota osiągnęła w życiu to, co było jej celem końcowym?
Moim zdaniem, książka jest swego rodzaju fenomenem. Fenomen tej lektury nie polega na stopniowo budującym się napięciu jak u Stiega Larssona czy Emily Bronson (z premedytacją wybrałam dla porównania dwa różne gatunki literackie), tu fenomen polega na szczegółach, które jak w klepsydrze przesypują się drobnymi ziarenkami, powoli, ale bez możliwości zatrzymania ich biegu aż do końca, do ostatniego ziarenka.
Fabuła książki momentami przypominała mi inną książkę „Emma i ja”, pośrednio poruszającą ten sam problem, jaki miała Dorotka.
Wracając jednak do „Przewrotności dobra”, autorka w bardzo zwinny sposób udowadnia, że jak się czegoś bardzo chce, jak się do czegoś uparcie dąży, to można to osiągnąć. Słowa, jakimi została przedstawiona główna bohaterka, to symfonia uczuć i emocji, często sprzecznych ze sobą, odważnych, chociaż czasami pseudo empatycznych.
Czytając książki klasyfikuję je do trzech kategorii: 1) te, które się czyta, 2) te, które się „pochłania”, 3) te, od których nie można się oderwać [i uwolnić]. Tę zaliczyłam właśnie do kategorii 3. Zdaję sobie sprawę z tego, że chociaż jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok przeczytam kolejną książkę, to ta pozostanie w mojej pamięci bardzo długo.
Autorka ma specyficzny sposób pisania. Pisze krótkimi zdaniami, przekazuje treść pojedynczymi, jakby wyrwanymi z myśli słowami, ale to powoduje, że czyta się spokojnie, dokładnie, powoli dozując istotę wiadomości.
Znalazłam w książce kilka wątków, które wydały mi się niedopracowane, niedopisane, jak na przykład rozmowa telefoniczna z sekretarką notariusza; kobieta urywa rozmowę, odkłada słuchawkę, nie podając nawet adresu, a bohaterka następnego dnia, znajduje się w biurze notarialnym. Trochę również dyskomfortem (czytelniczym) były dla mnie zbyt wyuzdanie opisane sceny erotyczne. Nie przepadam za tego rodzaju opisami i w świetle, w jakim umieściłam sobie Dorotkę, te jej „praktyki” stanowczo przeważyły szalę na stronę negatywną. Były to jednak krople w morzu, zarówno treści jak i informacji, jakimi pozwala [czytelnikowi] delektować się autorka.
Muszę jeszcze dodać kilka słów o okładce. Nigdy nie wybieram książek sugerując się ich zewnętrzną oprawą. Kiedy pierwszy raz jednak popatrzyłam na grafikę na okładce, pomyślałam sobie, że książka musi być czymś w rodzaju zbioru refleksji. Zarówno kolorystyka jak i sam obraz „informują”, że w środku z pewnością nie znajdzie czytelnik humorystycznej powieści, ani też trzymającego w napięciu kryminału. Nie spodziewałam się jednak, że znajdę na stronach tej książki graniczącą z thrillerem wspaniałą powieść psychologiczną.
Polecam książkę osobom, które lubią dobrą literaturę, zmysłową i wciągającą jednocześnie. Myślę, że każdy, bez względu na płeć znajdzie w niej coś, co usatysfakcjonuje gust czytelniczy. Książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem, chociaż specyficzny sposób spisanej przez autorkę treści nie należy do lekkich i łatwych.
ZA ZASŁONĄ STRACHU – Samia Sharif
Samia Shariff to pseudonim Algierki urodzonej w 1959 roku we Francji w bardzo zamożnej algierskiej rodzinie. W wieku siedmiu lat opuściła Francję, aby wraz z rodziną zamieszkać w Algierii. Jako jedna z córek nie cieszyła się miłością rodziców, którzy utrzymywali jej narodzenie za przekleństwo, uważając jedynie synów, jako prawowite dzieci. Chcąc się jej jak najszybciej pozbyć z domu, ojciec postanowił opłacić jednego ze swoich pracowników, aby zgodził się pojąć szesnastoletnią wówczas Samię za żonę. To, co dziewczyna przeżyła w ciągu swojego małżeństwa z sadystycznym mężem, nie wzruszało ani rodziców ani braci.
Po wielu latach udręki i urodzeniu sześciorga dzieci, wreszcie udało jej się uciec z Algierii, mimo krótkotrwałego szczęścia u boku pewnego algierskiego oficera.
Weltbilt Media Sp. z o.o. rok 2009
stron 351
Za zasłoną strachu, to autobiograficzna książka, napisana przez około trzydziestoletnią kobietę, która przez większą część swojego życia doświadczyła z większości ludzkich doznań, tylko bólu fizycznego, psychicznego, strachu o siebie i dzieci, upokorzenia i nienawiści.
Mimo tego, iż przyszła na świat w rodzinie bardzo bogatej, opływającej w największe luksusy, nie zaznała prawdziwego szczęścia. Już jako dziecko poznała muzułmańskie prawo, w którym osoby płci żeńskiej znaczyły mniej niż padlina. Początkowo Samia w rodzinie utrzymywała kontakty tylko z braćmi, niestety z biegiem lat i jej rodzeni bracia stali się jej wrogami. Matka, która powinna była otoczyć ją kobiecą, macierzyńską miłością, nienawidziła jej za to, że urodziła się dziewczynką, czyli przyniosła swemu ojcu upokorzenie. W domu rodzinnym nie czuła ani miłości ani spokoju, szykanowana na każdym kroku przez niezadowolonych z jej płci rodziców. Aby pozbyć się niechcianego dziecka z domu, rodzice zadecydowali o jej życiu, oddając ją w ręce mężczyzny, dla którego ważne były tylko pieniądze teściów. Mąż, uważany przez rodziców dziewczyny za wzór pokornego i dobrego muzułmanina, nie miał w sobie nic z cech dobrego człowieka. Od pierwszego dnia małżeństwa, traktował swoją młodą żonę jak worek treningowy, bijąc bez przyczyny i kilkanaście razy w ciągu doby brutalnie zaspokajając swój popęd seksualny. Kiedy rodzice Sami nie zgodzili się, aby dom, który otrzymała od ojca przepisać prawnie na jej męża, mężczyzna postanowił opuścić swoją rodzinę, czyli żonę i dwie córki, urodzone w trakcie ich związku, na które Samia przelała całą swoją miłość. Nie oznaczało to jednak wolności dla tej algierskiej kobiety, wręcz przeciwnie, rodzina czując się upokorzona tym, że Samia została sama z córkami wszelkimi sposobami starała się ją zmusić do powrotu do męża. Kto wie, jak potoczyły by się jej losy gdyby nie spotkała pewnego oficera, który zobaczył w niej nie tylko algierską muzułmankę, ale przede wszystkim piękną kobietę. Po wielu latach cierpienia wydawałoby się, że dziewczyna nareszcie zaczyna żyć pełną życia ale nienawiść rodziny i terroryzm panujący w jej kraju zmusiły ją do podjęcia jednego z najbardziej ryzykownych posunięć, czyli ucieczki ze znienawidzonego kraju. Droga do wolności okazała się jednak długa i wyboista, samotna kobieta z piątką dzieci nigdzie nie potrafiła zaznać szczęścia, do momentu gdy…
I tu chyba zakończę streszczanie tej książki, bo z rozpędu wyjawiłabym wszystko co najciekawsze.
Jeżeli przyznam się do tego, że przebrnęłam przez 351 stron zaledwie w dwa dni, chodząc do pracy i wykonując normalne czynności domowe, to chyba wystarczy, aby zachęcić do przeczytania tej przejmującej lektury. Nie ukrywam, że w trakcie czytania nie jeden raz musiałam ocierać oczy, które w dziwny sposób zaczynały zamazywać obraz liter na stronach książki. To nie pierwsza pozycja tego typu literatury, która wpadła w moje ręce i dziękuję losowi, że urodziłam się w tym, a nie w tamtym kraju. Kiedyś zaczytywałam się w książkach Betty Mahmoody i przy każdej płakałam jak bóbr. Ta książka również bardzo mnie wzruszyła.
Jest to opowieść dramatyczna, ale z pozytywnym zakończeniem. Napisana w formie wspomnień, albo może pamiętnika, trochę mnie zaskoczyła dialogami, które nie są przedstawione tak jak we wszystkich innych książkach, tylko ograniczone cudzysłowami. Przyznam szczerze, że początkowo odrobinę sprawiało mi to dyskomfort czytania, bo przyzwyczajona jestem do dialogów od akapitu i myślnika.
Polecam jednak tę książkę wszystkim kobietom, bez względu na wiek i kolor skóry, a szczególnie tym, dla których „rasizm” wciąż jest pozytywnym słowem, aby przekonały się co musi znosić kobieta urodzona w kraju muzułmańskim.
Nie jest to lekka lektura na lato, ale warta przeczytania.
PODRÓŻE MAUDIE TIPSTAFF – Margaret Forster
Brytyjska pisarka Margaret Forster (ur. 25 maja 1938) mieszkająca w Londynie, to niezbyt popularna pisarka w naszym książkowym świecie. Przynajmniej ja spotkałam się z jej twórczością dopiero teraz, a czytam książki już ponad 40 lat. KIK jednak zadbał o to aby jej książki ujrzały również rynek polski. Krótko pracowała jako nauczycielka w Szkole Barnsbury Girls w Islington, w północnym Londynie, następnie zawodowo zajmowała się powieściopisarstwem, biografią, była niezależnym krytykiem literackim. Jest autorką wielu udanych powieści, a wiele z nich otrzymało nagrody.
KIK (Klub Interesującej Książki)
Państwowy Instytut Wydawniczy 1971 rok
stron 219
Podróże Maudie Tistaff, to książka napisana dość prostym, bardzo ciekawym językiem, wyraźnie podkreślającym emocje jakie można odebrać z fabuły. Czyta się ją łatwo i przyjemnie, chociaż w trakcie czytania nasuwa się czytelnikowi wiele refleksji.
Głowna bohaterka, czyli pani Maudie jest apodyktyczną, pruderyjną starszą panią, która swoim zachowaniem często zraża do siebie nawet najbliższe osoby. Jest perfekcyjną gospodynią, zwracającą uwagę na najdrobniejsze odchylenia od jej puntu widzenia czystości, zachowania itp.
W wieku około siedemdziesięciu lat postanawia wybrać się w roczną podróż, odwiedzając kolejno każde ze swojej trójki dzieci. Od 10 lat kontakt z dziećmi ma jedynie listowny i tak właściwie nie wie, jak układają się im życia rodzinne. Dwie córki i syn również nie mają ze sobą zbyt dobrego stosunku, jako rodzeństwo. Każde z dzieci żyje w zupełnie innym stylu, a ich matka z trudem potrafi zaakceptować to. Podczas czteromiesięcznej wizyty u każdego swojego dziecka, Maudie musi dostosować się do ich zwyczajów i trybu życia, co często sprawia jej trudność i skłania do wielu przemysleń. Mimo przekonania, że wychowała swoje dzieci tak jak należy, nie czuje z ich strony ani miłości, ani współczucia, ani nawet łączących ich więzów. Trzy dorosłe osoby, które kiedyś wydała na świat, są dla niej zupełnie obce. Maudie, kobieta, która nie doświadczyła miłości, sama również nie potrafiła kochać tak, jak tego by chciała. Obce dzieci – dzieci sąsiadów, wnuki (które dopiero poznaje), traktuje cieplej niż własne. Dzieci lgną do niej jak pszczoły do miodu, i chyba tym właśnie Maudie rekompensuje sobie brak miłości ze strony tych, których wydała na świat.
Czytając tekst, często analizowałam w myślach zachowania, zarówno Maudie jak i jej potomstwa, zastanawiając się na tym, ile zła może wyrządzić rygorystyczne, wręcz apodyktyczne wychowanie dzieci.
Polecam tę książkę wszystkim kobietom, bez względu na wiek. Można z niej wyciągnąć bardzo ciekawe wnioski, dotyczące relacji międzyludzkich, a szczególnie relacji typu rodzic-dziecko. Myślę, że w wielu osobach jest cząstka takiej Maudie, i dobrze by było odnaleźć ją w sobie. Jest to powieść dramatyczna, ponieważ mimo kilku humorystycznie napisanych epizodów, całość jest dość przygnębiająca.