Recenzje książek

dramat

LISTY DO A. MIESZKA Z NAMI ALZHEIMER- Anna Sakowicz

Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazurem i Anna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.

Listy do A to książeczka przeznaczona dla dzieci, ale czy tylko…?

Poradnia K
stron 140

Do domu małej Anielki wprowadza się babcia, która do tej pory mieszkała z dziadkiem na wsi. Babcia zachorowała i potrzebuje troskliwej opieki, której niestety dziadek nie jest w stanie jej zapewnić. Z babcią dzieje się coś złego, ale nikt nie jest w stanie wytłumaczyć małej Anielce, na czym tak właściwie polega choroba babci. Kiedy starsza pani robi coś, czego nigdy wcześniej nie robiła, albo coś czego nie powinna robić, dorośli mówią, że to pan Alzheimer, nie babcia. Kim jest ten tajemniczy pan i dlaczego Anielka tyle o nim słyszy, ale go nigdy nie widzi. Czy ten pan A. jest niewidzialny? I dlaczego jest tak złośliwy, że nawet mama, przez niego płacze? Anielka postanawia porozmawiać z tym panem, ale ponieważ nie może go nigdzie spotkać, postanawia pisać do niego listy.

Ta książeczka jest przeznaczona dla dzieci, ale moi zdaniem nie tylko one powinny zostać jej odbiorcami.

(…) Nie lubię gdy mama płacze. Wiadomo wtedy, że będą kłopoty. A to wszystko przez Pana. Wyprowadził Pan babcię z domu i specjalnie porzucił w takim miejscu, by nie umiała trafić z powrotem. Jest Pan okropnie złośliwy. (…)

Ponieważ w swojej pracy miałam już kontakt z osobami chorymi na Alzheimera, nie powinno mnie już nic zdziwić. A jednak ta choroba jest tak zaskakująca, że nawet mnie, dorosłej osobie trudno jest tak do końca zrozumieć, jakie zmiany w mózgu potrafi zrobić.

Kim jest Anielka? Anielka to mała dziewczynka, która nie rozumie jeszcze świata dorosłych, a szczególnie nie może pojąć tego, że są choroby, których nie można wyleczyć. No cóż, i nam dorosłym zrozumienie tego często przychodzi z trudem, bo choroby jaka dotknęła babcię zrozumieć nie potrafi niejeden dorosły, pewnie dlatego, że to choroba o której wciąż zbyt mało się mówi. Uważa się, że to choroba wstydliwa, chociaż bolesna, szczególnie jednak dla najbliższych, bo sam chory zaczyna żyć w pewnym momencie własnym życiem, które… jest jego zamkniętym światem.

To nie jest książka tylko o chorobie, ale również o emocjach i więzach rodzinnych. Więzach między rodzeństwem. Bardzo realnie ukazane stosunki między siostrami, które nie tylko sobie wzajemnie dokuczają, ale w chwilach ważnych i poważnych potrafią być dla siebie prawdziwym wsparciem.

Nie jest łatwo wytłumaczyć osobie dorosłej na czym tak właściwie polega choroba Alzheimera, a co dopiero dziecku, ale niestety jest to choroba, która coraz częściej dotyka ludzi. Tym bardziej, że jest to zaburzenie, które wpływa na życie nie tylko osoby chorej ale w dużej mierze również na wszystkich mających kontakt z cierpiącym.

Moim zdaniem autorka bardzo dobrze przedstawiła problem radzenia sobie w obszarze choroby, od zawsze przecież wiadomo, że pisanie listów czy pamiętnika jest cudowną terapią, w której można otworzyć się na własne myśli. Dobrze jest kiedy wśród najbliższych jest ktoś kto porozmawia i czasami nawet przytuli, bo kiedy ma się pod opieką osobę chorą, to bezradność wobec tej choroby i zmęczenie nie tylko fizyczne potrafi doprowadzić do dramatów nie tylko bezpośrednio dotykających tej chorej osoby.

Autorka w bardzo przystępny, a zarazem piękny sposób pokazała jak ważna jest rodzina, i wzajemna pomoc. Jak nawet małe dziecko może być ważną istotą mającą wpływ na samopoczucie chorego.

Wiele osób uważa, że dzieci powinno się trzymać jak najdalej od tematu śmierci czy postępującej i niewyleczalnej choroby, a mnie się wydaje, że to błąd, bo dzieci powinny wiedzieć, że życie nie polega tylko na zabawie i przyjemnościach.

(…) – Nikt nie wymyślił jeszcze lekarstwa. Są takie choroby, że człowiek jest bezsilny – (…)  – To taka choroba zapominania. Zapadają na nią starsi ludzie (…) Babcia nie pamięta, co się przed chwilą wydarzyło. (…) Na pewno czuje się przez to bardzo zagubiona, dlatego czasami się złości, nie pamięta naszych imion. (…)

Dzięki wczesnemu uświadamianiu dziecku, że istnieje coś na co nie mamy wpływu, coś co dzieje się bez naszego pozwolenia, uczymy te dzieci nie tylko empatii, ale również tolerancji wobec inności.

Nie bójmy się rozmawiać z dziećmi na trudne tematy, bo takie rozmowy często pomagają nawet nam, dorosłym.

Polecam tę cudowną książeczkę szczególnie rodzicom, którzy mogą podrzucić ją do czytania każdemu dziecku od przedszkolaka do licealisty. Polecam tę książkę nauczycielom, aby rozmawiali ze swoimi uczniami na tak ważne tematy, bowiem problemy zdrowotne osoby starszej, u której może wystąpić demencja czy nawet choroba Alzheimera nie może być tematem tabu. Przygotujmy młode pokolenie do tego, jak radzić sobie z chorymi, bo kiedyś może to zaowocować ich wartością, i siłą psychiczną, której wielu będzie potrzebowało.

Nikt z nas nie wie, czy pan A. nie wprowadzi się kiedyś do naszego domu.

Dziękuję Autorce za tę mądrą i pouczająca książeczkę. Dziękuję za wprowadzenie w nieznany świat, o którym niewielu chce rozmawiać. Mam nadzieję, że ta pięknie wydana książeczka, w której znajdziemy oprócz cudownej treści, ilustracje Ewy Beniek – Haremskiej pozwalające na głębsze dotarcie do wyobraźni trafi do wielu domów wcześniej zanim zamieszka w nich Pan A.

Gdybym miała wpływ na dobór lektur szkolnych, to z całą pewnością takie właśnie książki polecałabym do przeczytania, książki które uczą życia.

P.S. KOCHAM CIĘ NA ZAWSZE – Cecelia Ahern

Cecylia Ahern urodziła się w 1981 roku w Dublinie. Jest irlandzką pisarką oraz producentką serialu telewizyjnego. Jako autorka książek debiutowała w roku 2004, a jej pierwsza książka (napisana w roku 2002) pod tytułem „PS. Kocham cię” bardzo szybko stała się bestsellerem nie tylko w Irlandii, a pięć lat później została sfilmowana w gwiazdorskiej obsadzie. W Polsce wydano (chyba) 8 powieści tej autorki i mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej.

P.S. Kocham Cię na zawsze to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu i odrobiną romansu, która jest kontynuacja losów głównej bohaterki z książki P.S. Kocham Cię.

PREMIERA KSIĄŻKI 16 PAŹDZIERNIKA 2019

Wydawnictwo AKURAT
stron 446

Siedem lat po śmierci męża Holly układa sobie życie na nowo u boku Gabriela. Pracuje w sklepie razem ze swoją siostrą Ciarą, która dla przyciągnięcia nowych klientów nagrywa podcasty na różne tematy. Ciara, namawia Holly, aby w jednym z podcastów opowiedziała o swoich doświadczeniach po śmierci męża, który chcąc pomóc swojej młodej żonie w żałobie, przed śmiercią przygotowuje dla niej dziesięć listów. Jedną ze słuchaczek podcastu jest Angela, kobieta zainspirowana historią listów, postanawia założyć Klub „P.S. Kocham Cię”, którego członkami są ludzie terminalnie chorzy. Celem klubu ma być pozostawienie swoim bliskim wiadomości w taki sposób, aby dotarły one do nich po śmierci. Holly zostaje zaproszona do tego klubu, a jej zadaniem jest pomoc w zorganizowaniu pozostawiania wiadomości. Czy po traumatycznych przejściach młoda kobieta jest gotowa na takie wyzwanie? Czy chęć niesienia pomocy osobom, którzy w każdej chwili mogą pożegnać się z życiem nie zakłóci Holly ułożonego właśnie życia u boku nowego partnera?

Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki dość ostrożnie. Pamiętam bowiem ile emocji „kosztowała” mnie pierwsza część. Jednak po kilku przeczytanych książkach tej autorki wiedziałam, że jej kolejna lektura nie będzie dla mnie stratą czasu.

Temat śmierci nie jest łatwym tematem, ale nie można obok niego przechodzić obojętnie. Nie ukrywam, że narracja w osobie pierwszej czasu teraźniejszego nie należy do moich ulubionych, mam bowiem wrażenie jakbym czytała jakieś sprawozdanie, ale za to krótkie rozdziały są zdecydowanie zwodnicze, bo jak to u mnie bywa „jeszcze jeden rozdział i… „ często kończyło się o bardzo późnych porach.

W tej powieści oprócz głównej bohaterki Holly Kennedy, (którą kto czytał pierwszą część zna doskonale), poznajemy również cztery inne, ważne dla fabuły osoby. Są to członkowie klubu „P.S. Kocham Cię”, czyli ludzie zmagający się z nieuleczalną chorobą w różnym stadium. Każda z tych osób ma inny pomysł, na pozostawienie swoim najbliższym wiadomości po swojej śmierci. I tak, Paul postanawia nagrać krótkie filmiki dla swoich dzieci, których odtwarzanie będzie miało miejsca w czasie ważnych dla nich chwil – urodziny, święta, zakończenie szkoły itp. Joy – typowa pani domu i doskonała gospodyni postanawia zostawić swojemu mężowi sekretny dziennik, w którym dokładnie napisze co gdzie się znajduje w ich wspólnym domu, oraz co jak może sobie sam przygotować. Bert postanawia przygotować dla swojej żony listy w formie limeryków, a Ginika, młoda matka, której nie udało się skończyć szkoły postanawia nauczyć się pisać i czytać i pozostawić swojej maleńkiej córeczce list pożegnalny, oczywiście własnoręcznie napisany.

Czy to dobre pomysły? Myślę, że tak. Po śmierci bliskiej osoby często ludzie zatracają się w bólu i żałobie, z trudem przypominając sobie wspólne chwile tętniące radością i szczęściem. A osobom umierającym z całą pewnością chociaż na chwilę pozwoli oderwać się od negatywnych myśli.

(…) W jakiś dziwny cudowny sposób, to czego unikaliśmy i co nas przerażało, stoi tuż przed nami i jest skąpane w świetle. Śmierć staje się naszym wybawieniem. (…)

Sam Klub okazał się pewnego rodzaju terapią, co innego jest mówić o swojej chorobie, a co innego zająć myśli tym co nastąpi po śmierci.

Niestety główna bohaterka tak bardzo zaangażowała się w pomoc tym ludziom, że w pewnym momencie przestała zważać na własne życie. Na życie, które z takim trudem zaczęła składać na nowo po śmierci męża.

(…) Ten klub coś z tobą zrobił, bez względu na to, czy chcesz się do tego przyznać, czy nie. Sprawił, Ze Gerry do ciebie wrócił, i to powinno być miłe, ale nie jestem do końca pewna czy tak jest. Gerry odszedł, a Gabriel jest tutaj, jest prawdziwy. Proszę, nie pozwól, żeby duch Gerry’ego odepchnął Gabriela. (…)

Ta powieść jest niesamowita, bardzo ciepła ale jednocześnie bardzo wzruszająca. I chociaż jednym z jej głównych tematów jest umieranie, to nie jest to typowa lektura o śmierci. Jest to książka przede wszystkim o pomaganiu osobom terminalnie chorym, ale również o pomaganiu sobie.

Główna bohaterka początkowo bardzo mnie irytowała, ale z każdym kolejnym rozdziałem czułam do niej większy szacunek.

Autorka cudownie przedstawiła, mimo całego dramatyzmu choroby, optymizm jaki towarzyszy tym umierającym osobom i chęć pozostawienia po sobie czegoś, co sprawi, że najbliżsi nie będą pamiętać tylko ostatnich chwil bólu i cierpienia, ale będą pamiętać chwile radości jakich doświadczyli razem z ukochaną osobą.

Polecam tę książkę do refleksji. Ciekawa fabuła, która mimo fikcji literackiej jest tak realistyczna, że nie można przejść obok niej obojętnie. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części, którą również polecam, to nic nie szkodzi, bowiem w tej jest sporo odniesień do wcześniejszej.

Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że zdecydowało się wypuścić na rynek tę kontynuację, i zachęciło mnie do sięgnięcie po tę lekturę. Proponuję przygotować sobie dużą paczkę chusteczek i… poszukać książki w najbliższym sklepie czy bibliotece.


P.S. Miłą wiadomością dla mnie jest to, że powstanie sequel kultowego filmu „PS Kocham Cię”. W roli głównej ponownie zobaczymy Hilary Swank. Film zostanie nakręcony na podstawie wydanej właśnie także w Polsce powieści „PS Kocham Cię na zawsze”.

DO OSTATNICH DNI – Julie Yip – Williams

Julie Yip – Williams urodziła się w Wietnamie w roku 1976, a zmarła w Stanach Zjednoczonych w roku 2018. Przyszła na świat niewidoma co nie wróżyło jej pięknego życia w tamtym kraju i w tamtych czasach. Kiedy miała dwa latka cała jej rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Julie częściowo odzyskała wzrok, ukończyła studia prawnicze na Harvardzie i zrobiła karierę w jednej z najlepiej prosperujących kancelarii prawnych. W wieku 37 lat zachorowała, diagnoza jaką jej postawiono to nowotwór jelita grubego IV stopnia – czyli nieoperacyjny. Walcząc z chorobą postanowiła pisać bloga i opisywać w nim nie tylko swoje odczucia. Jej książka miała być nie tylko pamiętnikiem pisanym w czasie walki z chorobą, ale czymś w rodzaju przygotowania rodziny do jej odejścia.

PREMIERA KSIĄŻKI 02 PAŹDZIERNIKA 2019

(…) Zaczynam moją historię wraz z jej końcem. Oznacza to, że gdy czytasz tę książkę, mnie już nie ma. (…)


Wydawnictwo MUZA.SA
stron 381

Przyznam szczerze, że książka mną wstrząsnęła. Osobiste, często bardzo intymne odczucia jakimi dzieli się ze swoimi czytelnikami autorka są nie tylko głęboko poruszające wyobraźnię i bardzo wzruszające, co zmuszające zdrowego (i nie tylko) człowieka do refleksji.

Książka jest pamiętnikiem, który czytając, nie jesteś w stanie panować nad emocjami. Krótkie rozdziały, i tekst pozbawiony dialogów sprawiają, że czyta się tę lekturę jednym tchem.

To historia choroby, ale również historia rodziny, która wyemigrowała z Wietnamu, pokonując bardzo niebezpieczną drogę, aby móc zacząć życie w innym, bezpieczniejszym i bardziej cywilizowanym kraju. Autorka opisuje szokujące fakty dotyczące ucieczek ludzi z Wietnamu, ukazując walkę o nowe życie w nowym miejscu.

Życie Julie zaczęło się i skończyło dość dramatycznie, chociaż w ciągu jego trwania doświadczyła ona wielu cudownych chwil, zasmakowała prawdziwej miłości i poznała cud narodzin własnych córek. Ona sama urodziła się niewidoma, a życie „ślepej” kobiety w tamtym czasie i tamtym kraju było wręcz przekleństwem i kiedy dziewczynka miała dwa miesiące, jej babka ze strony ojca skazała ją na śmierć. Można powiedzieć, że to paradoks życia. Na szczęście, osoba, która miała dziecko uśpić, miała więcej rozumu i empatii od rodzonej babci.

Autorka przeplata swoje opisy choroby wspomnieniami z dzieciństwa i wczesnej młodości. Żyjąc w tradycji chińskiej, (jej rodzina z pochodzenia była Chińczykami) opisuje w bardzo ciekawy sposób różne chińskie tradycje, kontakty i rozmowy z przodkami. Momentami przenosi nas do innego świata i innej kultury, często dla nas, Europejczyków nierozumianej.

Jej choroba trwała pięć lat, w takim okresie człowiek jest w stanie przejść wszystkie jej etapy, od szoku i zaprzeczenia po usłyszeniu diagnozy, kolejno przez żal, rozpacz i dezorganizację życia,  gniew i złość, zwątpienie, aż po akceptację swojego stanu, akceptację choroby.

Człowiek chory, przebywający w różnych szpitalach ma czas na rozmyślania, ale również ma okazję do poznania pracowników, którzy albo są nieempatycznymi ludźmi, ślepo i bez emocji wykonującymi swoje obowiązki, albo są po prostu LUDŹMI, z którymi nawet kiedy nic szczególnego nie robią, ale po prostu są, to ich obecność jest czymś ważnym dla pacjenta.

(…) Chciałabym, aby było mnie stać na takie zachowanie. Wyczułam tkwiące w tym pielęgniarzu ogrom współczucia i miłości, jaką jeden człowiek jest zdolny przekazać drugiemu za sprawą czynu, nie dlatego że się znają, ale jako przejaw człowieczeństwa. (…)

Przez kilka lat życie autorki było prawdziwą huśtawką nastrojów. Nadzieja, poczucie radości czy wdzięczności, przeplatały się ze strachem, desperacją, rezygnacją i krzykiem za utraconymi marzeniami. Poczucie bycia bezwartościową było czasami większe od tego, że tak naprawdę przecież osiągnęła w swoim życiu więcej niż niejeden zdrowy od urodzenia człowiek.

(…) W pewnym momencie, gdy już osiągnęłam wszystko, co sobie założyłam, a nawet wyszłam za mąż, miałam dzieci i robiłam inne rzeczy, które moja rodzina uważała za nieosiągalne dla mnie, poczułam własną wartość i pokochałam siebie. W dużym stopniu jednak nie wyzbyłam się poczucia bycia niekochaną i niechcianą. Te uczucia zapuściły we mnie korzenie już w dzieciństwie. (…)

Moim zdaniem autorka podjęła się wielkiego wyzwania, któremu sprostała lepiej niż pewnie sama się tego spodziewała. Ludzie zdrowi nie zastanawiają się nad tym co by było gdyby… Ktoś choruje na raka, ale to przecież mnie nie dotyczy – to ktoś. Ktoś umiera, ale to ktoś inny, nie ja, ktoś obcy, mnie to nie dotyczy. Ktoś ma w rodzinie osobę terminalnie chorą, ja mu współczuję, ale mnie to nie dotyczy, przecież i tak mu nie pomogę. Wszystko zdaje się być czymś odległym, czymś co mnie nie dotyczy. Do czasu, aż dotknie nas samych.

Czy można się przygotować na śmierć? Czy można kogoś przygotować na własną śmierć? Jak wytłumaczyć małym dzieciom, że wkrótce zabraknie ich ukochanej osoby na zawsze, nie na chwilę, nie na czas wakacji?

Ta książka to moim zdaniem nie tyle przestroga, co bardzo wartościowa lektura przygotowująca każdego do tego, co by było gdyby…

To swoiste studium psychologiczne osoby walczącej z postępującym i zżerającym człowieka od środka rakiem, którego nijak nie da się wypędzić z organizmu. To świadectwo odwagi i determinacji w walce z chorobą, chociaż często przypłacone chwilami zwątpienia. I nie dotyczy to tylko osoby chorej, ale również jej najbliższych. To kurs życia, którego egzamin może skończyć się różnie.

Po śmierci Julie, jej mąż napisał:

(…) W czasie naszego wspólnego życia nauczyłem się od niej wiele, ale najbardziej tego, że akceptacja prawdy daje prawdziwą mądrość i pokój. To od akceptacji prawdy zaczyna się prawdziwe życie. I odwrotnie, unikanie prawdy jest zaprzeczeniem życia. (…)

Polecam tę lekturę każdemu bez względu na płeć i wiek. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale moim zdaniem OBOWIĄZKOWA do przeczytania. Niech nikogo nie zwiedzie skromna, aczkolwiek piękna okładka, bo za nią kryje się ogrom emocji.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za tę książkę, która zmusiła mnie do głębokich przemyśleń, do analizy życia. Jestem ogromnie wdzięczna autorce za to, że podzieliła się ze światem swoimi dramatycznymi przeżyciami i mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest, jest szczęśliwa.

UWIĘZIONY KRZYK – Anna Naskręt

Anna Naskręt urodziła się w 1976 roku w Śremie, małym miasteczku w województwie wielkopolskim. Jest absolwentką studium zawodowego i specjalistką do spraw marketingu i biznesu. Wyszła za mąż, urodziła córkę i miała wieść zwyczajne życie, ale los napisał całkiem inny scenariusz. W wieku dwudziestu czterech lat zachorowała, a lekarze nie dawali jej żadnych szans. Po latach napisała o tym książkę.

Anna była normalną młodą kobietą, pełną energii, zadowoloną z życia, młodą mężatką, szczęśliwą mamą dwuletniej córeczki. Miała plany i marzenia na przyszłość, kiedy nagle jej życie wywróciło się do góry nogami. Została uwięziona we własnym ciele za sprawą udaru mózgu. W jednej chwili jej świat się zawalił, została całkowicie sparaliżowana a jej ciało stało się zamkniętą kapsułą. Tylko mózg jako tako funkcjonował, ale co z tego, kiedy nie miała możliwości kontaktu z otoczeniem. Mózg działał sprawnie, ale nie miał władzy nad ciałem.

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 319

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz…

To nie jest powieść o nieszczęśliwej kobiecie, to hołd dla odwagi, walki i determinacji. Przyznam szczerze, że czekałam na tę lekturę z niecierpliwością, a teraz, po przeczytaniu, będę ją wciskała każdemu, kto tylko stanie na mojej drodze.

To opowieść o walce z chorobą, o walce psychiki z ciałem, ale również opowieść o człowieczeństwie. O nadziejach i ich braku, o małych sukcesach prowadzących do tego, aby jeszcze móc w miarę normalnie funkcjonować.

Jak wielkim wyczynem jest w takim przypadku wsparcie najbliższych, kiedy muszą oni poświęcić część swojego życia, aby chorej osobie było lżej. Szkoda, że nie wszyscy potrafią być takimi BOHATERAMI, jak rodzice i siostry Anny. A mąż? Młody, silny mężczyzna, który powinien być w pierwszej kolejności obok swojej młodej żony? Nie chcę go osądzać, ale moim zdaniem, nie ma większego tchórzostwa jak ucieczka w ważnej  i trudnej dla ukochanej osoby chwili. No cóż, a to o kobietach mówi się „słaba płeć”.

(…) Przyjaciel, który odszedł, nigdy nie był przyjacielem. (…)

Anna opisuje krok po kroku walkę nie tylko z chorobą, ale głównie ze swoimi wzlotami i upadkami nastrojów, kiedy musi znosić traktowania siebie przez personel medyczny jest jak worek kartofli. Niestety, ale bardzo często się zdarza ta znieczulica, czy to jest brak człowieczeństwa? Wiem, że pracownicy służby zdrowia po iluś latach pracy w tym zawodzie, obojętnieją, może nawet wypalają się zawodowo, ale czy można pozbyć się empatii. Moim zdaniem albo się ją ma, albo nie. Sama ostatnio doświadczyłam tego na własnej skórze, gdzie po złamaniu kości udowej i biodrowej, najpierw leżałam ponad dobę na sali obserwacyjnej SORu, przypominającej raczej coś w rodzaju izby wytrzeźwień, potem kilka dni na sali szpitalnej, zanim po pięciu dniach znaleziono wreszcie „lukę” w zaplanowanych zabiegach i zoperowano mnie. Byłam w szpitalu tylko dziesięć dni, ale doświadczyłam wiele, ile zatem musiała doświadczyć Anna?

Dla personelu szpitalnego, często chory jest tylko kolejnym użytkownikiem łóżka, dziś jest, a za kilka dni, tygodni czy miesięcy go nie będzie, po co więc się wysilać na uprzejmość, po co współczuć, wystarczy zastrzyk i po sprawie, nie można przecież być miłym, kiedy nadmiar obowiązków spędza sen z powiek. Ale na szczęście wśród personelu bywają także ludzie, którzy z pewnością nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są jak anioły, że sam ich widok poprawia choremu samopoczucie. Szkoda tylko, że takich osób jest zbyt mało. Uśmiech i dobre słowo nic nie kosztują, a niestety wielu trudno to zrobić.

(…) Zaprzyjaźniłyśmy się i bardzo lubiłam jej opowieści. Poza tym nigdy, ani razu nie potraktowała mnie jak osoby chorej czy gorszej. Byłam dla niej zupełnie normalna i zdrowa, tylko chwilowo nieczynna. Zaraziła mnie optymizmem, lubiłam jej wizyty. (…)

Co z tego, że człowiek ma silną wolę, chce walczyć, jak ta walka to czasami po prostu jest walką z wiatrakami.

Dopiero w obliczu choroby zaczynamy zauważać rzeczy, które do tej pory były normalnością, a teraz uważamy je za szczyt szczęścia. Czy będąc zdrowym zastanawiamy się nad tym, że umycie się pod prysznicem to coś najcudowniejszego na świecie? Nie! Ale kiedy leżymy kilka dni w łóżku, nie mogąc ruszyć ręką ani nogą, a ktoś mokrą myjką odświeży nasze przepocone ciało, to wydaje nam się jakbyśmy byli nowo narodzeni.

(…) Miałam dwadzieścia cztery i pół roku, wszystkiego uczyłam się od nowa, poza tym zostałam wrzucona w inny świat. Nie powinnam narzekać, ale to wszystko, co się ze mną działo, było cały czas nowe, inne, a ja już nie mogłam się doczekać końca tej życiowej nauki. (…)

Anna pisząc tę książkę dzieli się ze swoimi czytelnikami skarbami wiedzy medycznej, które zdobyła nie dzięki lekarzom, czy pielęgniarkom, ale głównie dzięki obserwacjom swojego ciała (no i wiadomości dostępnych w Internecie). Mamy zatem w tej książce sporą ilość wiedzy medycznej na temat funkcjonowania poszczególnych mięśni w organizmie człowieka. Ogrom wiedzy na temat funkcjonowania mózgu.

Niestety Anna pisze również o nietolerancji, o uprzedzeniu do ludzi chorych, i o tym jak ludzie często postrzegają osoby niepełnosprawne. Dla wielu, niepełnosprawność fizyczna jest jednoznaczna z niepełnosprawnością psychiczną.

Ta książka to lektura OBOWIĄZKOWA dla ludzi zdrowych, dla pracowników służby zdrowia i dla polityków 👍
Ta książka to bestseller, który niejednego wciśnie w fotel 💕
Ta książka to kopalnia wiedzy medycznej, jakiej nie przekaże Wam żaden lekarz 😊  POLECAM 👍 POLECAM 👍 POLECAM 👍i nie dlatego, że chwilowo jestem osobą niepełnosprawną, ale głównie dlatego, żeby nauczyć się doceniać TU i TERAZ zanim będzie za późno.

(…) Ale nie bądźmy snobami. Nie przypisujmy rzeczom takiego znaczenia, nie przywiązujmy do nich takiej wagi, bo tak naprawdę liczy się co innego. A co robić – zapytasz? Docenić to, że jesteś dzisiaj, jutra może nie być. Życie zaskakuje i tylko ono miewa takie pokręcone scenariusze (scenariusz mojego napisał chyba ktoś naćpany). I nie chodzi tylko o zdrowie. (…)

Podziwiam autorkę tej książki za siłę, determinację i wiarę. Podziwiam za to, że z perspektywy czasu potrafi o tej swojej dramatycznej chorobie pisać z nutką humoru. Dziękuję Jej za to, że podzieliła się swoją historią, bo niejedna osoba zmuszona zostanie do porządnej refleksji, a wielu osobom otworzy ona oczy i zobaczą to, czego do tej pory nie widzieli.

Foto własne

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za to, że wydało tę książkę, a ja miałam okazję ją przeczytać.

POD POWIERZCHNIĄ – Anna Dembowska

Anna Dembowska pracuje w zespole scenarzystów TVN, tworząc wątki do serialowych hitów. Jest współautorką powieści. Mieszkała w różnych miastach, między innymi w Kutnie, Krakowie, Moskwie, Sankt Petersburgu, a obecnie mieszka w Warszawie. Jako autorka zawodowo wymyśla mrożące krew w żyłach historie, a w wolnych chwilach odpręża się malując murale.

Pod powierzchnią to kryminał policyjny inspirowany serialem TVN, którego fabuła umiejscowiona została w Płocku.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019

Wydawnictwo EDIPRESSE
stron 299

Na festynie nagle znika kilkuletni chłopiec, zrozpaczona matka wzywa policję. Śledztwo prowadzi komisarz Maria Byszewska. Kilka dni później znika kolejne dziecko, co doprowadza do wybuchu paniki w mieście. Niestety pani komisarz działa pod presją, a media nie ułatwiają jej prowadzenia śledztwa. Dodatkowo kobieta zmaga się z dramatem dotyczącym jej syna. Czy uda się pani komisarz odnaleźć chłopców? Kto i dlaczego porwał czteroletniego chłopca? Z jakimi problemami ma do czynienia syn Marii Byszewskiej?

NIC NIE JEST TAK JAK MYŚLISZ

Przyznam szczerze, że rzadko oglądam telewizję i nie miałam okazji oglądać serialu „Pod powierzchnią”, ale od wielu znajomych słyszałam o nim same superlatywy.

Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, lubię dobre kryminały, a do takich właśnie mogę zaliczyć tę lekturę.

Wątek kryminalny jest tutaj ciekawie rozbudowany, niezbyt często bowiem mamy powieść, w której równolegle prowadzone są dwa śledztwa przez dwa różne zespoły kryminalnych. W tej powieści właśnie mamy dwa tajemnicze zniknięcia dzieci, które mogą być ze sobą powiązane, ale nie muszą. Mogą stanowić dwa odrębne przestępstwa.

Świetnie wykreowani pod względem osobowościowym bohaterowie to tylko ułamek tego, co świadczy o dobrej książce, a tutaj mamy i to i ciekawie skonstruowane dialogi a wszystko połączone dość intrygująca fabułą.

Moim zdaniem wątki kryminalne są tutaj w tle wątków psychologicznych, w których autorka porusza trudne relacje rodzinne dotyczące zarówno skrzywdzonych rodzin, jak i samej pani komisarz. Jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile ludzkich dramatów odgrywa się za zamkniętymi drzwiami niejednego domu. Rodziny z pozoru normalne, kryją w sobie pokłady negatywnych emocji, które w obliczu tragedii wypełzają na powierzchnię życia potęgując rozmiar dramatów.

(…) Prawda jest taka, że zawsze są jakieś przyczyny, zawsze jest jakaś odpowiedź. I nie chodzi tu o winę, ale szereg małych i dużych decyzji, emocji, reakcji, przekonań, spotkań, blokad, myśli. (…)

Muszę jednak przyznać, że chociaż śledztwo było prowadzone energicznie i niejednokrotnie zaskakiwały mnie zwroty akcji, w jednym momencie zadziwiły mnie metody śledcze pani komisarz, która bez konkretnych podstaw, zaczęła oskarżać matkę uprowadzonego dziecka o współudział w porwaniu, sugerując jej rzeczy raczej niemożliwe.

Ale mile zaskoczył mnie pewien szczegół; policjanci zapytali matkę uprowadzonego chłopca o identyfikator. Jak ważne jest, zwłaszcza na dużych imprezach, aby dziecko w razie oddalenia się od rodzica, mogło szybko zostać oddane w ręce opiekunów. A jak to zrobić w przypadku malucha, który być może nawet wie jak się nazywa, ale w hałasie nie zawsze można użyć komunikatu, nie zawsze można przekrzyczeć głośną muzykę czy inne głosy zabawy. Kto bawiąc się w najlepsze słucha co mówią organizatorzy? A gdyby takie dziecko posiadało chociażby opaskę na rączce z wypisanym numerem telefonu do rodzica, kontakt z rodzicem byłby dużo szybszy.

(…) – Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Czy Kacper miał identyfikator z numerem do pani, opaskę z danymi? (…)

Przyznam szczerze, że książka ta zachęciła mnie do zerknięcia na serial w telewizji.

Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje. A każda tajemnica ma swój początek.

Fabuła tej książki trzyma w napięciu od samego początku, a zakończenie jest jak zwykle to bywa w dobrych kryminałach, nieco… zaskakujące.

Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom serialu „Pod powierzchnią” i nie tylko miłośnikom kryminałów. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu czytelników.

Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE za możliwość przeczytania tej książki, która udowadnia, że wśród polskich literatów mamy bardzo dobrych autorów kryminalnych.

Napisz do mnie
lipiec 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/