dramat
CICHE DNI – Abbie Greaves
Abbie Greaves to młoda angielska pisarka. Ukończyła studia na uniwersytecie w Cambridge. Od kilku lat pracuje w agencji literackiej. Obecnie mieszka ze swoim partnerem w Edynburgu. Do napisania pierwszej książki zainspirował ją artykuł o chłopcu z Japonii, który nigdy nie widział by jego rodzice ze sobą rozmawiali.
Ciche dni to dramat psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w Anglii.
PREMIERA KSIĄŻKI 20 MAJA 2020

stron 318
Frank i Margot są szczęśliwym małżeństwem od ponad czterdziestu lat. Kiedy zrozumieli, że ich starania się o dziecko mogą nigdy nie zostać spełnione, przestają wierzyć w to, że kiedyś zostaną rodzicami. Margot w wieku 27 lat poroniła i ta utrata dziecka na długie lata negatywnie odbiła się na zdrowiu kobiety. Kiedy po piętnastu latach małżeństwa Margot zachodzi w ciążę, oboje małżonkowie jednocześnie cieszą się i obawiają nowej sytuacji w rodzinie. Przez lata nauczyli się żyć tylko we dwoje, czy dziecko zmieni coś w ich związku? Oboje kochają córkę bardzo mocno, ale ich szczęście z posiadania potomstwa trwa około dwudziestu lat. Po śmierci córki coś zaczyna się zmieniać, Frank zamyka się w sobie i przestaje rozmawiać z Margot, a ona… nie jest w stanie pogodzić się ani ze śmiercią córki ani milczeniem męża. Kiedy dochodzi do kolejnej tragedii, Frank stara się odbudować związek, za wszelką cenę chce wreszcie wyjawić tajemnicę, która stała się pewnego rodzaju przyczyną jego milczenia, zaczyna mówić, ale czy Margot go słyszy leżąc w szpitalu w śpiączce?
Po przeczytaniu te powieści uświadomiłam sobie, jak łatwo jest zniszczyć długotrwały związek milczeniem. Kilkadziesiąt lat szczęśliwego małżeństwa i jeden dramat, jedna tragedia i wszystko zostaje zrujnowane. Czy za zburzenie jest odpowiedzialna tragedia, czy emocje z nią związane?
Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, do czego może doprowadzić obojętność w związku. To, że ludzie się nie biją, nie wyzywają, nie upokarzają na każdym kroku nie oznacza, że się wzajemnie nie krzywdzą, milczeniem i obojętnością. Czasami takie tłumione emocje bardziej szkodzą niż wybuchy złości.
Książka jest napisana dość specyficznie, życie i uczucia jakie kiedyś łączyły dwoje ludzi poznajemy poprzez ciche zwierzenia siedzącego przy łóżku żony mężczyzny, lub wcześniejsze zapiski kobiety, które postanowiła ona przekazać mężowi z myślą o tym, że jest to jej ostatni przekaz dla niego.
(…) Zawsze postrzegałam nasze małżeństwo jako łańcuch od roweru, który przez kolejne lata obraca się gładko, bez niespodzianek. Jednak z czasem w niektórych miejscach trochę się zacina i wystarczy malutkie kłamstewko, żeby naoliwić mechanizm i sprawić, by można było jechać dalej. (…)
Narracja jest raz trzeci osobowa i w czasie przeszłym, a raz pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym.
Autorka pokazuje jak może wpłynąć na rodziców późne macierzyństwo, kiedy dwoje ludzi nauczyło się żyć w związku tylko ze sobą, godząc się poniekąd z tym, że jest im pisany brak potomstwa.
Kiedy z dzieckiem czy też raczej z nastolatkiem dzieje się coś złego, rodzice obwiniają siebie, zadając sobie pytanie, czy zawinili nadopiekuńczością czy byli dla tego dziecka zbyt zamknięci na jego problemy.
Bohaterowie tej powieści też obwiniają siebie za to co działo się z ich córką, ale tego gdzie tak naprawdę tkwił problem, nie wiedział nikt.
(…) Nic nie przygotowuje nas na porażki, które odnosimy jako rodzice. Żałuje, że nie może teraz dotknąć Magie, nawet jeśli łączyłoby się to z lawirowaniem wśród przewodów od rozmaitych urządzeń i rurek kroplówki, wśród szelestu dziwnego, jakby papierowego ubrania. Ty jej nie zawiodłaś, powiedziałby. Ale ja tak. (…)
Kiedy związek zaczyna opierać się na tajemnicach, niedopowiedzeniach, a milczenie wydaje się czymś w rodzaju buntu lub wyrzutów sumienia, to bardzo trudno będzie ten związek odbudować i doprowadzić do stanu początkowego. Miłość nie jest w stanie pokonać milczenia. To, że ktoś kocha drugą osobę, ale pozwala na to, aby czuła się w związku samotna, nie może być nazwane miłością. Nic tak nie scala ludzi jak rozmowa, która jest wprawdzie często oznaką emocji, ale i dowodem na to, że potrafimy się ze sobą komunikować, potrafimy rozmawiać nie tylko o radościach, ale i o smutkach zalegających gdzieś w naszym sercu. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć myśli drugiego człowieka, ale możemy je usłyszeć, bez względu na to, czy nas zranią czy dodadzą otuchy.
(…) Nigdy nie czułem się tak osamotniony. A przecież małżeństwo, nasze małżeństwo, miało położyć kres samotności. (…)
Ta książka to bolesna, pełna emocji opowieść o bólu milczenia, który potrafi doprowadzić do tragicznych skutków. Dlaczego wciąż tak mało porusza się tematów taki jak ten, tematów dotyczących nieumiejętności w wyrażaniu własnych uczuć? Nie wolno nam milczeć, no milczenie może zabić.
Moim zdaniem, ta książka mimo dość spokojnej, wręcz nostalgicznej fabuły aż pulsuje emocjonalnym napięciem, wzrusza i rozdziera człowieka na milion kawałków, gdzie w ciągu krótkiego czasu można zniszczyć wszystko co się do tej pory osiągnęło w związku. Zniszczyć nie tylko młodzieńcze marzenia, ale i uczucia, które kiedyś budowały. Nie żałujmy sobie czułych słów, gestów potwierdzających nasz stosunek do drugiej osoby, pielęgnujmy pozytywne uczucia zamiast zabijać je zbyt wymownym milczeniem.
To nie jest lekka lektura, chociaż czytałam ją z zapartym tchem i nie potrafiłam oderwać się od jej stron. To książka, która uświadamia nam jak łatwo możemy zabić coś, co budowaliśmy przez lata, nie wypowiadając żadnych słów. Bo nic tak nie zabija jak obojętność.
Polecam tę książkę całym sercem. Tak jak wspomniałam wcześniej, nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale jej fabuła z całą pewnością u wielu na długo pozostanie w pamięci.

Dziękuję Autorce za te godziny pełne emocji, które niejednego pewnie zmuszą do refleksji i dziękuję wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej książki przed jej polską premierą.
NIEBIESKIE MOTYLE – Anna Sakowicz

Anna Sakowicz, mieszkanka Starogardu Gdańskiego a pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego, to absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja co potwierdzam w kilku wpisach w tym blogu.
Niebieskie motyle to współczesna powieść obyczajowo-psychologiczna z dawką kryminału, której fabuła umiejscowiona została w Chełmie.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 LUTEGO 2020

stron 335
Ania, Gosia i Matylda to trzy siostry, które łączy silna siostrzana więź. Każda z kobiet mieszka w innym mieście, ale kilometry nie dzielą tego co je łączy. Przynajmniej tak się wszystkim wydaje. Kiedy któregoś dnia jedna z sióstr – Gosia, znika i wszelki ślad po niej ginie, pozostałe siostry postanawiają jej poszukać. Wydaje im się, że znają swoją siostrę, ale czy tak jest naprawdę? Z każdym kolejnym dniem kobiety odkrywają coś nowego, czego nie wiedziały o swojej siostrze. Każdy kolejny ślad poszukiwań okazuje się zwodniczy. Czy znana w mieście malarka, jest osobą świadomą swojego zniknięcia, czy ktoś ją pozbawił życia? Dlaczego, kiedy jeszcze była, zaczęła malować niebieskie motyle? Jakie tajemnice ukrywała przed swoimi siostrami, z którymi podpisała w dzieciństwie dokument łączący ich na wieki siostrzaną miłością.
Patrząc na okładkę, człowiek ma wrażenie, że za nią kryje się lekka, łatwa i przyjemna powieść kobieca, w której znajdzie tylko pozytywne emocje. Niestety, to iluzja.
Nie wszystko jest tym czym się wydaje.
Kto zna książki tej autorki, ten wie, że lubi ona manipulować emocjami czytelników, tak również robi w tej powieści. Tutaj humor przeplata się ze łzami wzruszenia, a fabuła od samego początku przesiąknięta jest specyficzną tajemnicą, od której nie można się oderwać. A kiedy narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego i czytelnik ma wrażenie, że właśnie słucha zwierzeń kogoś bliskiego, to chyba nie muszę więcej dodawać.
Każdy rozdział poprzedzony jest tajemniczo brzmiącymi słowami – fragmentów „Boskiej komedii” Dantego, które sprawiają wrażenie pewnego rodzaju niedopowiedzenia połączonego z irracjonalnym lękiem.
(…) W gęstej zarośli nie mieszkały żadne zwierzęta, a ja czułam, że las wypełniony był żalami… (…)
Niby mamy zwyczajną opowieść, o zwyczajnych kobietach, ale historia tu opowiedziana, jest czymś w rodzaju dziennika tajemnic.
Czasami wydaje nam się, że znamy kogoś na wylot, ponieważ jesteśmy z tą osobą blisko spokrewnieni czy zaprzyjaźnieni, ale tak naprawdę to nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile tajemnic kryje w sobie ta osoba i dlaczego nigdy nie podzieliła się nimi z nami. Ale czy my sami jesteśmy na tyle otwarci, aby nie chcieć czegoś zatrzymać tylko dla siebie? Od czego to zależy? Od braku zaufania? Od osobowości?
(…) – A co mam robić? Zobacz! Czy cokolwiek o niej wiemy? Motyle, obrazy, niebieska faza, wizytówka jakiejś pracowni medycznej! To się nie trzyma kupy. I ta pani Maria Kwiatkowska, o której żadna z nas nie wiedziała! (…)
Czasami dopiero w obliczu dramatu czy jakiegoś nieszczęścia zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknimy, jak bardzo zależy nam na danej osobie i chociaż wcześniej nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy pogrążeni we własnym życiu, we własnych problemach dnia codziennego, nagle otwierają nam się oczy i zaczynamy widzieć coś, czego wcześniej nawet nie dostrzegaliśmy. I wszelkie zakłócenie naszej „normalności” nagle zaczyna obrastać grubą warstwą niepewności i strachu. Zaczynamy bać się o kogoś, kto powinien być zdrowy i szczęśliwy, bo my tego chcemy.
(…) Wcześniej mogłam jej nie wiedzieć dwa czy trzy lata, wystarczały rozmowy przez telefon raz w miesiącu albo nawet rzadziej, ale zawsze wiedziałam że ona jest w Chełmie, że mogę się z nią skontaktować, kiedy tylko zechcę. Teraz czułam niemoc. A ta niemoc mnie irytowała i wpędzała w panikę. (…)
Ta książka to piękny przewodnik po uczuciach, ale nie tych widocznych, namacalnych i powszechnych, ale o tych ukrytych gdzieś głęboko w człowieku, który nawet często nie zdaje sobie sprawy z tego, że one tam są.

Ludzie często bagatelizują pewnego rodzaju oznaki chorób. Kiedy ktoś jest smutny, zdołowany, przygnębiony, nie chcą widzieć tego smutku i starają się wypędzić go nic nie znaczącymi dla tej osoby słowami czy gestami. Często śmieją się z niej, upokarzają mówiąc, aby przestała się „mazać i wzięła w garść”, nie zastanawiają się, że to może nie jest tylko zwykły smutek, że to coś dużo gorszego, co może doprowadzić do prawdziwej tragedii.
Depresja.
Co to takiego jest? To lenistwo ciała i umysłu? To lekceważenie otoczenia? To udawanie?
Niewiele osób tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką siłą dysponuje ta depresja, jak potrafi zniszczyć człowieka i odsunąć go nawet od tych, na których mu zależy. Z największej gwiazdy potrafi zrobić „śmiecia”, który fałszywym uśmiechem i fałszywym zachowanie maskuje ten swój śmietnik jaki powstał w jego głowie.
(…) Cały czas chyba gram twardzielkę, bo o tym tak trudno się mówi. Masz poczucie, że nawaliłaś, że jesteś słaba i jeżeli nie dajesz rady, to znaczy, że jesteś do niczego. A inni jeszcze dołożą ci, że nie doceniasz tego, co masz, że użalasz się nad sobą i nie potrafisz wziąć się w garść, bo przecież według nich wystarczy ruszyć tyłek. A ja nie mam siły ruszać tym cholernym tyłkiem… (…)
Myślę, że ta książka wiele osób skłoni do myślenia. Pobudzi refleksje, ale dzięki temu zrobi też wiele dobrego. Jeśli chodzi o mnie, to w trakcie czytania tej powieści byłam u mojej siostry, z którą widuję się ZBYT rzadko, rozmawiałyśmy na temat fabuły kilka godzin i… doszłyśmy do wniosku, że jest nas w tej książce wiele.
Jestem pewna, że niejedna kobieta i niejeden mężczyzna odnajdzie cząstki siebie wśród bohaterów tej lektury, bo nie tylko depresja jest tutaj problemem. Depresja, która jest skutkiem samotności w tłumie. Ilu z nas wygląda na szczęśliwych zadowolonych z życia, uśmiechniętych kiedy wymaga tego okoliczność, a w środku ledwo udaje mu się unosić ciężki głaz życia.
Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazała różne osobowości kobiet, przedstawiła ich przemyślenia i fakty dotyczące życia, w połączeniu z pewnego rodzaju ukrytymi tęsknotami za drugim człowiekiem, ale i za niespełnionymi marzeniami. Dzięki tym kobietom właśnie, ta książka nie jest nudna, bo nie zawsze ciekawa fabuła idzie w parze z nietuzinkowymi bohaterami.

Wbrew temu, co widzimy na okładce, ta książka nie jest lekką powieścią; ta uśmiechnięta pani być może wcale się nie uśmiecha, być może między uśmiechami połyka łzy.
Polecam tę książkę osobom, które gustują w dobrej literaturze. Nie powiem, że polecam ją paniom w wieku od… do…, bo polecam ją również panom, bowiem mamy w niej również drugoplanowe męskie postaci, które w pewnym stopniu mają wpływ na fabułę.
Ale zanim sięgniecie po tę książkę, zarezerwujcie sobie czas, bo trudno będzie się oderwać od jej stron. Odrobina tajemnicy, w połączeniu z odrobiną kryminału i szczyptą romansu, doprawiona spora dawką psychologii… trzeba czegoś więcej?

Dziękuję Autorce za tę książkę, myślę, że jej fabuła na długo zostanie w mojej pamięci, zapewne głównie dlatego, że poruszyła moje sumienie. Dziękuję wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za wydanie tej wartościowej lektury.
IDEALNA RODZINA – Ilona Łepkowska

Ilona Łepkowska to pisarka, scenarzystka filmowa i serialowa, urodziła się w 1954 roku w Warszawie. W 1977 została absolwentką Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, a roku 1982 ukończyła Zaoczne Studium Scenariuszowe przy PWSFTViT w Łodzi. Przez dwa lata na przełomie roku 2008 i 2010 występowała w niektórych sobotnich wydaniach magazynu satyryczno-publicystycznego TVN 24 – Szkło kontaktowe.
Idealna rodzina to współczesna powieść psychologiczno-obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Warszawie.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 LUTEGO 2020

srton 382
Anna Sobańska jest scenarzystką i producentką ulubionego przez widzów serialu „Idealna rodzina”. Niestety Anna jest pracoholiczką, dla której nie liczy się nic i nikt, nawet najbliższa rodzina. Nie interesuje ją z kim spotykają się jej dzieci i jakie mają upodobania czy marzenia, bo dla niej liczy się tylko praca. Pewnego dnia w jej domu zjawiają się fikcyjne postacie, które ona sama wymyśliła, a które są dwójką głównych bohaterów w ulubionym serialu. Są tak realni, że Anna zaczyna z nimi prowadzić dziwne konwersacje, co doprowadza ją niemal do obłędu. Nikt oprócz Sobańskiej nie widzi ani nie słyszy dwójki starszych ludzi, a ona ma wrażenie, że pojawili się tylko po to aby ją dręczyć. Wytwór jej wyobraźni doprowadza ją wreszcie do szpitala psychiatrycznego, a media społecznościowe jeszcze nigdy tak prześmiewczo nie przedstawiały zachowania celebrytki. Czy Annie uda się wrócić do normalności? Czy serial „Idealna rodzina” będzie musiał zniknąć z anteny aby jego producentka wreszcie pozbyła się ze swojego życia niechcianego towarzystwa?
Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę, spodziewałam się komedii w której dominować będzie otwarty humor. Nie przeczę, żeby tego humoru nie było, ale książka okazała się bardziej powieścią psychologiczną niż komediową.
Wiele poruszonych wątków, zwłaszcza dotyczących osobowości nie szanującej ludzi, aroganckiej i po prostu wrednej pani producent jest jakby przestrogą dla ludzi o takim pokroju jak Anna Sobańska. Zimna, wyrachowana, bezczelna… i wyjątkowo oddana pracy. Czy taki jest wzór na pracoholika? Czy kobieta nie znająca słowa „miłość”, „przyjaźń”, „szczęście rodzinne” jest w stanie stworzyć ciepłą, rodzinną opowieść o ludziach dla których słowo „rodzina” jest priorytetem?
(…) Anna była zła, bo po pierwsze – Janek wtrącił się do jej rozmowy z kelnerem, a po drugie – chronicznie nie znosiła, gdy ktoś od razu nie przyznawał jej racji. (…)
Postać głównej bohaterki ukazana jako kobiety sukcesu zbudowanego na ignorancji, bezczelności i bezduszności, jest z całą pewnością postacią negatywną i z pewnością wiele osób będzie czuło do niej antypatię, bo jak można polubić kogoś tak cynicznego i aroganckiego. Ale każda negatywna postać ma w sobie coś pozytywnego, bo przecież nie ma ludzi dogłębnie złych, są tylko zagubieni w świecie wyścigu szczurów, własnych satysfakcji i chęci bycia kimś więcej niż zwykłym człowiekiem. Wielu ludzi nie potrafi nauczyć się normalności, i płaci za to często bardzo wysoka cenę. Ale wystarczy, że znajdzie się ktoś, kto uwierzy w tego człowieka, kto pozwoli mu poczuć coś więcej niż tylko władzę i świat może nagle wydać się zupełnie inny. Anna miała taką osobę, chociaż dzieci przestały ją traktować jak matkę, bo nie potrafiła im okazać tej macierzyńskiej miłości, to pozostał przy niej mąż, który znał ją sprzed czasów, kiedy zmieniła się w zimną, cyniczną kobietę.
(…) Zapomniałyście już jak ciężko pracowała Ania? Tyrała jak galernik. Dla swojej rodziny, dla firmy, dla widzów, dla was także! Zawsze była na posterunku, nie bała się podejmować najtrudniejszych decyzji, najśmielszych wyzwań! Kim bylibyśmy wszyscy, gdyby nie ona? (…)
Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy człowiek, który doświadczy w swoim dzieciństwie, w swojej młodości, w swoim wcześniejszym życiu miłości i dobra może stać się tak dogłębnie złym i zimnym? Czy to, że bohaterka powieści tak właśnie zaczęła twardo odbierać życie nie było pewnego rodzaju obroną przed tym co otrzymała od życia i od najbliższych wtedy, gdy budowała się jej osobowość. Może ona po prostu nie potrafiła kochać bo nikt jej tego nie nauczył? Może dlatego, że od najwcześniejszych lat musiała walczyć o okruchy miłości i dlatego później postanowiła być twardą, aby już nie płaszczyć się przed ludźmi na których jej zależało? A może po prostu w genach odziedziczyła to, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwe, szczere szczęście?
(…) Ale też – choć sama nie zdawała sobie z tego sprawy – przesiąkła chłodem domu rodzinnego zbyt mocno, by lód w jej sercu rozpuścił się całkowicie pod wpływem Janka i jego serdecznej rodziny. Janek widział jak często Anna bywała podobna w reakcjach do swojego ojca. (…)
Patrząc na okładkę, można spodziewać się lekkiej, łatwej i przyjemnej powieści, ale czy taka jest ta książka?

Autorka nie szczędzi lekkości i humoru, jest bardzo krytyczna i autoironicznie przedstawia wiele sytuacji. Czytając zastanawiałam się czy to jest w stu procentach fikcja literacka. I chociaż momentami było bardzo zabawnie i śmiałam się w głos, to jednak gdzieś tam w podświadomości czułam jakiś dziwny niepokój i nie chodziło mi o to, że jest to zmyślona historia, że to tylko wytwór czyjejś fantazji, ale o to, że takich osób i takich rodzin jak ta, jest wiele. Znamy te osoby, znamy te idealne rodziny, które tylko z pozoru są takie idealne, a za zamkniętymi drzwiami ich domów niejednokrotnie odgrywa się dramat.
Muszę przyznać, że kolorytu fabule dodają ciekawe i bardzo barwne osobowościowo postacie, bez których ta powieść byłaby zupełnie inna. Mam nadzieję, że autorka nie ma zbyt wielu cech swojej bohaterki.
Ciekawe dialogi mogłyby jednak zawierać mniej wulgaryzmów, wiem, że niektóre wyrazy w naszym słownictwie znalazły już stałe miejsca i bez względu na to czy ktoś jest osobą spokojną czy nerwową, wykształconą czy nie, używane są często nagminnie, ale… No cóż, nie potrafię zrozumieć czasami słownictwa jakim posługuje się inteligentna z pozoru część społeczeństwa.
Polecam tę książkę szczególnie czytelnikom preferującym powieści obyczajowe. Myślę, że jest to nie lada gratka dla miłośników serialu „M jak miłość” bo bohaterowie bardzo przypominają rodzinę Mostowiaków. Mnie przeczytanie tej powieści zajęło dwa wieczory, więc to chyba o czymś świadczy. Trudno jest się oderwać od książki, i chociaż fabuła jest dość przewidywalna, to czyta się szybko, lekko i z dużą dawką przyjemności.

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej książki, która skłoniła mnie do wielu refleksji.
Czy istnieją idealne rodziny?
ZACZEKAJ NA MIŁOŚĆ – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska urodziła się w 1987 roku. Od najmłodszych lat marzyła aby zostać nauczycielką oraz pisarką i marzenia te się spełniły. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe smaki życia wraz z seniorami. Jest również poetką. Debiutował w 2012 r. tomem poezji „Traktat życia. Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał.
Zaczekaj na miłość to współczesna powieść obyczajowa, z nutką romansu, dramatu i odrobiną kryminału.
PREMIERA KSIĄŻKI 29 STYCZNIA 2020 ROKU

stron 465
Klara Horczyńska jest spełniającą się zawodowo modelką, przed którą świat stoi otworem. Niestety, chociaż zawodowo spełnia się na każdym kroku, to prywatnie spotyka ją w życiu wielkie niepowodzenie. Oszukana przez człowieka, który przez jakiś czas był całym jej światem, upokorzona przez niego i poturbowana psychicznie, nieświadoma konsekwencji zawodowych, nagle postanawia rzucić wszystko i wrócić z Paryża do Polski. Jedyną osobą, której ufa bez granic jest babcia Aniela, mieszkająca w pięknym dworku na Lipowych Wzgórzu. To właśnie u niej Klara postanawia przeczekać burzliwy czas swojego życia i znaleźć kierunek na przyszłość. Niestety mimo urody, inteligencji i wdzięku jakimi cieszy się młoda Horczyńska, jej zaufanie do mężczyzn jest mocno nadwyrężone. Czy uda się Klarze znaleźć osobę, z którą zechce zaryzykować wspólne życie? Jakie konsekwencje dopadną modelkę za zerwanie kontraktu? I jak ważna okaże się dla dziewczyny rodzina, którą spotka po dość tragicznych okolicznościach?
To moja siódma książka tej autorki, a to chyba świadczy o tym, że każdą jej kolejną powieść biorę w ciemno. Książki tej pisarki przyciągają mnie nie tyle odrobinę bajkową fabułą (i żyli długo i szczęśliwie), w której mimo wielu niespodziewanych sytuacji są wątki i zabawne i bardzo wzruszające. Ale bohaterowie jej powieści, a właściwie bohaterki, bo to osoby ciepłe, empatyczne i po prostu takie, z którymi chciałoby się przebywać.
Powieść jest wielowątkowa, a moim zdaniem na uwagę zasługuje w niej jeden z wielu wątków, który poruszył mnie do głębi. Dotyczy on bowiem spotkania przez główna bohaterkę drugiej babci, kobiety kiedyś pięknej i zadbanej, a obecnie zniszczonej życiem i przytłoczonej problemami z jakimi musi się borykać.
(…) – Pewnie mnie nie poznajesz? Wcale się nie dziwię. Od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu. Zmieniłam się, postarzałam, spadło na mnie wiele problemów. Jestem Hanna Machowska, twoja babcia – wyjaśniła jednym zdaniem, czekając na reakcję Klary, która początkowo nie całkiem zrozumiała jej słowa. (…)
Autorka zabiera swoich czytelników do świata piękna i luksusu, ale nie omija tematów trudnych i bolesnych. Balansując między tym co dobre, a tym czego się człowiek obawia, wprowadza w walkę myśli, które muszą pogodzić się życiowymi niedogodnościami i życiową porażką, aby człowiek mógł zacząć funkcjonować w zupełnie innej rzeczywistości. Takiej, która może prowadzić do pełni szczęścia.
(…) Za każdym zakrętem może na nas czekać coś złego lub coś dobrego. Trzeba być czujnym, ale też warto otworzyć się na zmiany. (…)
Człowiek uciekający przed przyszłością, który nie może zapomnieć o przeszłości nie znajdzie na swojej drodze tego, czego podświadomie pragnie. Życie czasami rzuca kłody pod nogi, ale najważniejsze, aby po upadku podnieść się i iść dalej z podniesioną głową, bez żalu do losu. A tego może dokonać tylko ten, kto głęboko w sobie odnajdzie tę siłę, pozna siebie z tej lepszej strony i uwierzy w siebie i w innych.
(…) Samotność nie powinna być naszym przeznaczeniem. Poznajemy siebie tak naprawdę dopiero wtedy, gdy możemy się przejrzeć w czyichś oczach. To, co dasz innym, kiedyś do ciebie wróci. Może nie jutro, nie za miesiąc czy rok, ale kiedyś wszystko wróci do ciebie z nawiązką. (…)
Główna bohaterka tej części o Lipowym Wzgórzu, mnie nie oczarowała. Być może uznałam ją za zbyt infantylną, zbyt empatyczną (chociaż empatia jest czymś ważnym) i może zbyt tchórzliwą w uczuciach, chociaż tego ostatniego nie mogę jej zarzucić zbyt mocno, bo wiadomo, że kto raz się sparzy, ten nawet na zimne dmucha.

Moim zdaniem jest to ważna powieść, pokazująca jak trudno czasami odbudować życie bazując na pozorach i potrzebie rozliczenia się z przeszłością. Jest to książka o silnych więzach rodzinnych, które są tak właściwie podporą życia każdego człowieka.
Mamy tutaj zaskakujące zwroty akcji, dzięki którym nie można się przy czytaniu tej lektury nudzić. Fabuła, jest jak już wspomniałam wcześniej wielowątkowa, ale pięknie wykreowane postacie z różnorodnymi osobowościami są z pewnością atutem tej powieści, a język jakim została napisana narracja jest nie tyle barwny, co po prostu ładny, dlatego też czyta się z czystą przyjemnością.
Autorka porusza ważne tematy, takie jak utrata zaufania, pogubienie się w życiu, rezygnacja z własnych marzeń, jak również chęć niesienia pomocy nawet tym osobom, które nieco nadużywają dobrej woli innych, często manipulując nimi w osiągnięciu własnych celów.
To powieść o silnych kobietach, i chociaż jest to jakby kontynuacja losów kobiet rodziny Horczyńskich, to fabuła została tak skonstruowana, że czytać można każdą z tych powieści jako osobną całość.

Przyznam szczerze, że chętnie spędziłabym weekend lub nawet urlop w Lipowym Wzgórzu, które kojarzy mi się z ciepłem, szczęściem i cudownymi ludźmi. A seniorkę rodziny pokochałam jak własną babcię i nie dziwię się, że tylu ludzi odnajduje siebie i własne szczęście przy jej boku.
To powieść łącząca wątki obyczajowe z romansem, dramatem, a nawet odrobiną kryminału. Momentami wzrusza do łez ale i pozwala też na szczery uśmiech.
Polecam tę powieść, bo ona po prostu cudownie pozwoli się zrelaksować i myślę, że wiele czytelniczek znajdzie w niej coś dla siebie.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA SA za możliwość przeczytania tej powieści jeszcze przed premierą i… chyba już czekam na kolejne książki tej autorki.
POWÓDŹ – Paweł Fleszar
Paweł Fleszar urodził się w 1973 roku. Jest dziennikarzem, pracował między innymi w Tempie i Przeglądzie Sportowym, poza tym w dziennikach lokalnych, Nowinach i Gazecie Krakowskiej oraz w magazynach: Champion. Sport and more, futbol.pl, Super Volley. Prowadzi też stronę internetową sportkrakowski.pl. Absolwent studiów politologicznych, dziennikarskich i medioznawczych na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 2019 roku został jednym ze zwycięzców konkursu „Kryminał na 100-lecie AGH”, a jego opowiadanie „Dodatkowy rzut osobisty” wraz z 11 innymi nagrodzonymi tekstami znalazło się w antologii „Archiwum Groźnych Historii”, która ukazała się 9 grudnia 2019, nakładem Wydawnictw AGH. Jako pisarz zadebiutował „Wyśnioną jedenastką”, która nie została wydana w formie drukowanej, a jedynie udostępniona – głównie blogerom książkowym – jako e-book na stronie sportkrakowski.pl. Pierwszą wydaną w wersji papierowej książką tego autora jest „Powódź”.
Powódź to współczesny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Krakowie.

stron 212
Pewnej nocy czterdziestoletni Jakub wyskakuje z dziewiątego piętra wieżowca w Krakowie. Zostawia list pożegnalny ze zdjęciem pięknej dziewczyny. Być może jest to Zuza, o której Kuba napisał: „Zły człowiek zabrał Zuzę i odtąd moje życie straciło sens”. Przyjaciel Jakuba z dzieciństwa, zawodowy żołnierz, nie wierzy w wersję samobójczą Kuby i postanawia przeprowadzić własne śledztwo, w którym pomaga mu dwójka napotkanych przypadkowo nastolatków. Śledztwo prowadzi ich do zaskakujących odkryć. Tymczasem padające deszcze nieubłaganie zbliżają do Krakowa zagrożenie powodziowe. Co tak naprawdę skłoniło Jakuba do samobójstwa? Kim jest Zuza i co się z nią stało? Jaki związek z tym wszystkim mają budzące grozę filmy znalezione w smartfonie Jakuba? Czy Krisowi uda się rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci przyjaciela?
Każdy debiut jest dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem. Nigdy nie wiem czego mogę oczekiwać po książce, dlatego zawsze podchodzę do tego rodzaju powieści z dużym dystansem. Ta książka okazała się jednak strzałem w dziesiątkę.
Każdy rozdział tej powieści rozpoczyna się kilkoma artykułami prasowymi różnych gazet i portali internetowych, które z pewnym sensie odnoszą się do różnych wątków i jakby nakierowują czytelnika na to, co tak właściwie zostało ukryte między słowami. Jest to dość ciekawy zabieg w odniesieniu do fabuły, który w jakiś tajemniczy nieco sposób przeplata się z tym co dotyczy głównego wątku, czyli zagadkowego samobójstwa.
Prywatne śledztwo prowadzone przez głównego bohatera, jest dość spektakularne. Z każdym kolejnym krokiem robi się coraz bardziej tajemnicze i niebezpieczne, a fabuła trzyma czytelnika w szponach ciekawości i nie pozwala oderwać się od stron książki. Autor podrzuca czytelnikowi różne tropy, sprowadzając go często na manowce.
(…) A jeśli nawet Kawa zorganizował na niego zasadzkę, zaniepokojony faktem, że Kris go szuka i czeka na niego wiele godzin, to kto nasłał na Kawę zabójców? Chyba że Kris niechcący znalazł się pośrodku bandyckich porachunków, jednak dlaczego w takim razie go oszczędzili? Jedynego świadka. Pytań od poniedziałku pojawiało się coraz więcej. (…)
Autor nie oszczędza czytelnika. Wątek znalezionych w telefonie zabitego przyjaciela filmów z egzekucji, jest przedstawiony dość brutalnie. Obrazy przemocy, które mamy okazję zobaczyć dzięki szczegółowym opisom, zapewne poruszą niejedną osobę, bowiem mocno działają nie tylko na wyobraźnię głównego bohatera, ale również na wyobraźnię czytającego.

Tytuł książki, jak dla mnie jest trochę dwuznaczny. W przerywnikach prasowych fabuły pojawiają się informacje dotyczące powodzi jako zjawiska hydrologicznego, deszczach powodujących przekroczenie stanów brzegowych Wisły, zjawiska w kontekście klęski żywiołowej. Ale z drugiej strony, co można wyczytać również z okładki, może autorowi nie chodzić o taką powódź, ale o powódź życiową, zalewającą miasto niszczycielską falą zła.
Autor zabiera czytelnika w podróż po Krakowie, oprowadza starymi uliczkami, bulwarem nadwiślańskim, zahaczając nawet o krakowskie zabytki. Kto zna to miasto na tyle dobrze, zapewne odnajdzie te wszystkie zakamarki, którymi chadzają bohaterowie tej powieści.
Niesamowite i momentami niewiarygodne zwroty akcji są z całą pewnością atutami tej historii na równi z fabułą i świetnie wykreowanymi postaciami bohaterów. A dołączając do tego dość ciekawe dialogi, można powiedzieć, że przy tej lekturze raczej się nikt nie zanudzi.
Książka wciąga niemal od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do końca. I chociaż główny bohater – Kris – nie przypadł mi do gustu, to tę antypatię wynagrodziła mi postać Mariki – młodej dziewczyny, nieco zbuntowanej, nieco osamotnionej, ale energicznej i wiedzącej od początku do końca, co robić.
Jednak jak dla mnie książka trochę zbyt szybko się skończyła. Mogła mieć o kilkadziesiąt stron więcej, ale patrząc na to jak na debiut autora, to myślę, że jako pisarz on się dopiero rozkręca. Moim zdaniem ma potencjał, który z pewnością kiedyś dobrze wykorzysta.
Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czyta się ją płynnie i szybko, ale poruszone w niej wątki nie należą do miłych i „grzecznych”. Ale to jest kryminał, więc nie musi być „grzecznie”.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, i chociaż ostatnio na rynku księgarskim jest dosłownie wysyp tego gatunku, to warto sięgnąć czasami po nieznane dotąd nazwiska.




















