Recenzje książek

dramat wojenny

ANIOŁ ŻYCIA AUSCHWITZ – Nina Majewska-Brown

Nina Majewska-Brown jest mieszkanką Poznania, absolwentką UAM w Poznaniu. Przez dwa lata związana była z reklamą i PR, pracując w agencjach reklamowych oraz wydawnictwach, realizując swoje pasje i promując największe pióra literatury polskiej. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2015 książką „Wakacje”. Znana jest również czytelnikom jak autorka kryminału „Grzech”. Pasjonuje się historią, i dzięki tej pasji powstają książki o obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Anioł życia Auschwitz to reportażowo-obyczajowy dramat wojenny o polskiej położnej Stanisławie Leszczyńskiej, dzięki której uratowanych zostało wiele dzieci urodzonych w obozie.

Wydawnictwo BELLONA rok 2020
stron 363

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, chociaż na półce mam jej książkę, ale inną gatunkowo. Miałam okazję spotkać się i porozmawiać osobiście z panią Niną podczas Targów Książki w Poznaniu, i już w trakcie tego spotkania przekonałam się jak wielką i ważną jest dla niej historia Auschwitz.

Dzięki wnikliwości autorki mamy możliwość zapoznania się z niezwykłą kobietą, a fabuła książki uzupełniona jest licznymi przypisami dokumentalnymi.

Poznajemy w książce Stanisławę Leszczyńską, i jej córkę, oraz Magdę.

Fabuła podzielona jest na rozdziały, w których raz narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego i stanowi coś w rodzaju pamiętnika pisanego przez młodą kobietę, która trafiła do obozu z łapanki w Łodzi w roku 1944. Innym razem narracja jest w trzeciej osobie czasu przeszłego i jest czymś w rodzaju reportażu, ale ujętego w formę obyczaju i dotyczy pobytu w obozie od roku 1943, polskiej położnej Stanisławy Leszczyńskiej.

Część książki stanowią relacje byłych więźniarek obozu, wstrząsające wspomnienia spisane po wyzwoleniu obozu, będące jednocześnie udokumentowaniami terroru niemieckiego trwającego czasami kilka miesięcy, a czasami kilka lat.

Ciekawym wątkiem dotyczącym tego jak odbierano obozową rzeczywistość, pełną bólu, strachu, upokorzeń, jest stosunek do wiary i do Boga. Jedni całkowicie przestawali wierzyć, uznając istnienie Boga za absurd, (bo gdyby istniał, nie pozwoliłby na to) a inni uważali, że pozwalając na tak tragiczne doświadczenia, Bóg wystawia swoich wiernych na próbę, lub ma w tym wręcz swój konkretny cel.

(…) Rozmawialiśmy jeszcze przez dobrą chwilę. Mimo wysiłków Stanisławy nie dałam się przekonać, że Bogu można zaufać, i zaparłam się, że więcej nie zmówię ani jednej zdrowaśki. Czułam się zdradzona i opuszczona przez Tego, któremu kiedyś tak ufałam, któremu ufać uczono mnie od najmłodszych lat. (…)

Obozowa rzeczywistość nie należała do sielanki, o tym wszyscy wiemy, ale jednak w tym piekle, ludzie potrafili znaleźć okruchy przyjemności czy radości. Dodatkowy kawałek chleba, czy kawałek szmatki zamiast ubranka dla niemowlaka, niby nic, a jednak coś pozytywnego.

Obóz był miejscem, w którym nie liczył się ani status społeczny, ani zbytnio nie liczyła się uroda, tam wszyscy byli równi, chociaż wielu starało się ratować swoją niezależność i władzę nad innymi. Były na przykład Żydówki, które aby uchronić się przed drogą do komór zrobiłyby wszystko, nie patrząc na to, że swoim zachowaniem i poddaństwem wobec Niemców, upokarzają i zadają bólu, jakiego nie zadałyby w innych okolicznościach.

Kobiety były odarte nie tylko ze swojej kobiecości, ale również intymności.

(…) Czuły się upokorzone jak nigdy w życiu. Może na tym polegał w jakimś stopniu ten mechanizm? Upodleni ludzie tracili nie tylko nadzieję, ale też godność, poczucie własnej wartości, wpadali w mroczną otchłań. (…)

To nie jest lekka i łatwa w czytaniu książka, ponieważ rządzą tutaj emocje. Przyznam się szczerze, że niejedna łza wypłynęła z moich oczu podczas czytania. Niby już o tym wszystkim wiem, niby już o tym wszystkim gdzieś czytałam, gdzieś to widziałam, a jednak za każdym razem emocję górowały nade mną. I przyznam szczerze, że trudno nad nimi zapanować.

Ale takie książki są potrzebne, abyśmy nie zapomnieli, abyśmy mieli świadomość tego, jaki los zgotowali sobie ludzie nawzajem. Wielu może się to wydać niemożliwym, a jednak, ta agresja, ta bezduszność, ta obojętność, ta wyższość i to okrucieństwo nadal są wśród nas, LUDZI, chociaż może teraz w mniejszej skali jak w obozach, ale ilu ludzi, ile kobiet, ile dzieci nadal jest traktowanych przez drugiego człowieka poniżej tej ludzkiej godności.

I chociaż jest to książka bolesna w swoim przekazie, to autorka tchnęła w nią odrobinę nadziei, bo przecież Auschwitz ma różne oblicza. Dzięki tej lekturze widzimy to oblicze, z jednej strony najokrutniejsze (mordowanie noworodków), a z drugiej strony pełne anielskich wręcz humanitaryzmów, które nie pozwalały na odrzucenie i cierpienie w samotności, pozwalały na ocalenie chwil nadziei.

Wiem, że są osoby, które nie lubią czytać takich książek, ale myślę, że jest to podyktowane jedynie strachem. Cieszę się, że mimo upływu tylu lat „mówi się” o tym głośno. Bo trzeba o tym mówić!

Stanisława Leszczyńska – Zdjęcie znalezione w Internecie

Takich kobiet jak Stanisława Leszczyńska było z pewnością wiele, jedne zniknęły anonimowo, inne zostały ogłoszone bohaterkami. Dla mnie, wszystkie te kobiety zasługują na miano bohaterek i wszyscy inni, którzy nie zatracili w obliczu obozowego koszmaru swojego człowieczeństwa.  

Bardzo dziękuję Wydawnictwu BELLONA, które było jednym ze sponsorów naszego tegorocznego spotkania A może nad morze? Z książką. Dziękuję Autorce za to, że tak wnikliwie zajęła się tematem i dziękuję naszym organizatorkom spotkania, że do mojej paczki włożyły tę lekturę.

KUZYNKA MARIE tom I & tom II – Agnieszka Janiszewska

Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje jako nauczyciel historii w liceum ogólnokształcącym. Od urodzenia związana jest z Warszawą, chociaż obecnie mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości. Znana jest z porywających sag rodzinnych oraz doskonale zarysowanego tła historycznego.

Kuzynka Marie to powieść historyczno-obyczajowa, w której głównym wątkiem jest saga rodzinna na tle doskonale zarysowanych faktów historycznych.

PREMIERA KSIĄŻEK 29 LIPCA 2020

Wydawnictwo NOVAE RES
stron 236

TOM I

Jest rok 1914. Maria Boratyńska, odrzucona przez polską rodzinę krewna, mieszkająca we Francji, po raz pierwszy jedzie na zaproszenie kuzynki do Korbielowa, miejsca w którym urodził się i wychował jej ojciec. Niestety spotkanie z najbliższą krewną nie należy do najprzyjemniejszych. Rodzinne rozżalenia sprawiły, że młode kobiety, chociaż są w zbliżonym wieku, nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Marie wraca do Francji mocno „poszarpana” emocjonalnie, ale w jej myślach i sercu zamiast kuzynki, swoje miejsce zajmuje mąż Emilii, mężczyzna, który robił wszystko, aby kuzynka nie czuła się zbytnio odrzucona i znudzona w polskim majątku. Czy kobietom uda się zbliżyć do siebie i zaprzyjaźnić, czy wizyta Marie w majątku korbielowskim będzie tylko smutnym wspomnieniem? Jakie rodzinne tajemnice kryją się między murami posiadłości w Korbielowie? Czy wybuch wojny zbliży, czy oddali od siebie kuzynki?

Nazwisko autorki, gdzieś, kiedyś obiło mi się o uszy z bardzo pozytywnym odzewem, ale jakoś do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z jej twórczością literacką. Muszę jednak przyznać, że obie części „Kuzynki Marie” mile mnie zaskoczyły, wywołując i łzy wzruszenia i momentami ostrą irytację.

Wbrew pozorom mamy tutaj dwie bohaterki. Dwie kobiety, których wiele łączy, a jeszcze więcej dzieli. Córki dwóch braci, wychowane w zupełnie różnych warunkach i środowiskach. Jedna w bogatym polskim majątku, a druga w skromnym francuskim domu. Autorka w bardzo ciekawy, a zarazem intrygujący sposób przedstawia dwie osobowości młodych kobiet, które mimo różnic klasowych mają takie same, a może podobne marzenia. Każda z nich marzy o miłości, a w dzieciństwie, każda z nich marzyła o akceptacji rodziców i otoczenia.

Efektownie opisany został w powieści model rodziny uzależnionej od głowy tej rodziny, od seniora będącego osobą apodyktyczną, wrogo nastawioną do wszystkich, którzy ośmieliliby się podważyć jego wolę i jego słowa. Tyrana podporządkowującego sobie zarówno służbę jak i najbliższe osoby.

(…) – Bardzo cierpiała, że nie wolno jej było utrzymywać żadnych kontaktów z twoim ojcem. Powiadali, że był jej ulubieńcem, oczkiem w głowie. A mąż zabronił jej pisać do niego, nawet odpowiadać na jego listy. (…)

Smutny wątek dzieciństwa, poruszony w tej powieści potwierdza słowa „pieniądze szczęścia nie dają”. Jedna z bohaterek, panienka z tak zwanego „dobrego domu” wychowana w dobrobycie, w przepychu, jest tak właściwie bardzo samotna. Bo, czy jakiekolwiek pieniądze są w stanie zastąpić czułości dotyku rodzica, miłości gwarantującej szczęście dziecka oczekującego od matki czy ojca tak niewiele, drobnego gestu zainteresowania z ich strony?

Mamy w tej książce również bardzo dosadnie przedstawione ówczesne społeczeństwo i to zarówno to bogate, próżne i wścibskie, jak i to poniżane, jakim była służba w bogatych domach, czy osoby, które popełniły mezalians (jak ojciec Marie).

(…) Zachowania szkolnych koleżanek, a także wyraźnego chłodu ich rodziców i opiekunek (to znaczy tych, których niekiedy widywała przy bramie szkoły lub na ulicy) zrozumieć nie potrafiła. Czyżby przez jakiś głupi przypadek, zupełnie niechcący, już na samym początku roku szkolnego wyrząziła tym dziewczynkom jakąś przykrość? (…)

Przenosząc się na chwilę do roku 1914, kiedy Europa była w przededniu wybuchu wojny, poznajemy historię widzianą oczami ludzi żyjących w tamtym okresie. Ludzi, którzy bali się tak samo, bez względu na to, w jakiej znajdowali się grupie społecznej.

Ciekawym i zarazem zapewne celowym zamierzeniem autorki jest pokazanie obrazów życia tych dwóch różnych, młodych kobiet. Przedstawienie ich osobowości tak różnych, a jednocześnie bardzo do siebie zbliżonych. Różnic w ich zachowaniach i podejmowanych decyzjach.

Moim zdaniem całkiem ciekawa jest również narracja, kiedy raz jest ona w trzeciej osobie czasu przeszłego, a raz w pierwszej, przedstawiona w formie pamiętnika.

Wydawnictwo NOVAE RES
stron 267

TOM II

Pierwszy tom kończy się wybuchem I wojny światowej. W życiu Emilii i Marie zachodzą wielkie zmiany. Młode kobiety coraz mniej myślą o rodzinnych perypetiach, jedna rzucając się w wir pracy w szpitalu, a druga z radością oczekując potomka, którego ojciec walczy gdzieś daleko od domu i kraju. Życie każdej z nich jest teraz trudniejsze, i boleśniejsze. I chociaż po skończonej wojnie Marie przypadkowo spotyka się z mężem Emilii, i jej serce nagle przypomina sobie jak ciepłym kiedyś (i chyba nadal) darzyła go uczuciem, nic nie zmienia się, tak jakby oboje tego oczekiwali. On wraca do żony i dziecka, a ona pozostaje przy matce, chociaż w pewnym momencie postanawia zamieszkać sama w Paryżu. Czy doświadczenia wojenne zmienią coś w stosunkach kuzynek względem siebie? Czy Marie wróci jeszcze kiedyś do Korbielowa? Czy wybuch II wojny światowej pozwoli kuzynkom zapomnieć o starych waśniach rodzinnych? Jak potoczą się losy bliskich sobie, a zarazem obcych kobiet? Jakie tajemnice jeszcze zostaną odkryte, które zaburzą świat niejednej osoby?

Pierwszy tom kończy się wybuchem pierwszej wojny światowej. Główna bohaterka rzuca się w wir pracy w szpitalu, z trudem, ale i profesjonalizmem zajmując się rannymi żołnierzami.

(…) Związek Christine Arnulf i Zygmunta Boratyńskiego nie mieścił się w ogólnie przyjętych normach. Wybuch wojny spowodował jednak, że sprawy, które wcześniej wydawały się nie do zaakceptowania, schodziły na plan dalszy. (…)

Drugi tom opowieści o losach ubogiej Francuski jest moim zdaniem bardziej intensywny, jeśli chodzi o wydarzenia. Więcej się dzieje, nie ma monotonii, a główna bohaterka osobowościowo zmienia się ze spokojnej panienki w odważną, niestroniącą od nowych wyzwań kobietę.

Autorka zabiera czytelników w sfery uczuciowe i emocjonalne młodych kobiet, z których jedna kocha, chociaż wydaje się, że ta jej miłość jest nieosiągalna i daleka od rzeczywistości, a druga nie kocha, ale stara się podtrzymać pozory małżeńskiej miłości.

(…) Zobaczyła go, gdy tylko minęła starą piekarnię. I niemal natychmiast znieruchomiała. On także ją spostrzegł. Od razu zobaczyła w jego oczach wzruszenie i radość. Sama czuła się podobnie. (…)

(…) Tak jak ja nie znałam jego. Pokochałam i poślubiłam wyobrażenie o nim. Był pierwszym mężczyzną, który zwrócił na mnie uwagę. Spragniona miłości byłam łatwą ofiarą dla takich jak on. Kiedyś ojciec próbował mi to uświadomić, tyle że nie umiejąc ze mną rozmawiać i najwyraźniej obawiając się mojej reakcji, wyraził to w bardzo zawoalowany sposób. (…)

W tej części jednostajność spokojnego życia na polskiej wsi zostaje zastąpiona intrygami i tajemnicami społeczeństwa francuskiego, za szczególnym uwzględnieniem rodziny Marie. Wychodzą na jaw tajemnice rodzinne, skrzętnie ukrywane latami.

Na uwagę zasługuje również fakt, że w bardzo interesujący sposób autorka zabiera swoich czytelników w piękną podróż Korbielowo – Chartres – Paryż, pozwalając na zagłębienie się w historię zarówno Polski jak i Francji, przy okazji poznając ciekawych ludzi.

Mimo wielu incydentów, wydarzeń, intryg i niedomówień nie znalazłam w tej powieści takich prawdziwych czarnych charakterów. I chociaż fabuła momentami mocno trzyma w szponach ciekawości, to zdarzają się chwile wzruszenia. A zakończenie… dosłownie zaskakuje.

Polecam tę powieść, a właściwie to OBIE POWIEŚCI czytelnikom, zarówno preferującym romanse, jak i powieści historyczne. Myślę, że fabuła zadowoli również tych, którzy wczytują się w powieści psychologiczne. Polecam sięgnięcie po obie części, bo tak najlepiej będzie, kiedy przeczytane zostaną jako całość, chociaż jak ktoś zdecyduje się na osobne ich czytanie, myślę, że również nie będzie zawiedziony fabułą.

Dziękuję Wydawnictwu NOVAE RES ( i pani Violettcie) za zainteresowanie mnie tą powieścią. Myślę, że skoro teraz znane mi już jest „pióro” autorki, to z przyjemnością sięgnę po jej inne powieści.

CHŁOPIEC NA SZCZYCIE GÓRY – John Boyne

John Boyne to irlandzki pisarz mieszkający w Dublinie. Urodził się w 1971 roku. Ukończył Trinity College w Dublinie, studiował również twórcze pisanie na University of East Anglia. Jest autorem książek dla dorosłych jak i dla młodszych czytelników, a jego powieści publikowane są w ponad 50 językach.

Chłopiec na szczycie góry to dramat wojenny.

PREMIERA KSIĄŻKI 21 LIPCA 2020 wydanie II

Wydawnictwo REPLIKA
stron 272

Kiedy mały Pierrot mieszkający w Paryżu zostaje osierocony najpierw przez ojca, a następnie przez matkę jest rok 1935 i trafia on do sierocińca. Sąsiadka chłopca, a zarazem mama jego najserdeczniejszego przyjaciela porządkując rzeczy po mamie Pierrot’a odnajduje adres ciotki mieszkającej w Austrii. Siostra ojca Pierrot’a – Niemka, Beatix jest gospodynią w zamożnym austriackim domu. Miejsce do którego trafia chłopiec po długiej podróży okazuje się nie być zwykłym domem, to Berghof, rezydencja samego Adolfa Hitlera. Właściciel domu, chociaż niezbyt przychylny dzieciom, szybko bierze bratanka gospodyni pod swoje skrzydła, a co za tym idzie chłopiec zaczyna realizować się w coraz bardziej niebezpiecznym świecie terroru, tajemnic, zdrad. I co smutne i ciekawe zarazem, zaczyna się czuć w tym świecie kimś ważnym. Niestety jego oddanie dla Hitlera i fascynacja tym człowiekiem zmienia go w kogoś, kim większość ludzi zaczyna pogardzać. Czy uda się kiedyś miłemu i grzecznemu chłopcu z Paryża wrócić do swojej dawnej osobowości? Czy odnajdzie przyjaciela z dzieciństwa, którego wyparł się, bo ten był Żydem? Jak ideologia Hitlera wpłynęła na życie małego chłopca z Paryża?

Biorąc do ręki tę książkę, nie spodziewałam się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, chociaż muszę przyznać, że czytało m się ją z wyjątkową lekkością, ale tu mam na myśli styl jakim pisze autor. Niestety emocjonalnie była to dla mnie lektura ciężka i wzruszająca.

Autor ukazuje nam jak bardzo można wpłynąć na umysłowość małego człowieka, który zafascynuje się czymś, nie zastanawiając się nad tym, czy jest to dobre czy złe. Pod „skrzydłami” jednego z najgorszych ludzi z ślicznego, grzecznego i uczynnego chłopca wyrasta egocentryczny, egoistyczny, pozbawiony empatii młody człowiek, który w dodatku myśli, że takie zachowanie zasługuje na podziw i szacunek.

Zaślepienie władzą i postawą jaką swoją osobowością przedstawiał Hitler zniszczyło w Pierrot’cie człowieka. Zniszczyło małego francuskiego chłopca zmieniając go w bezwzględnego niemieckiego młodego nazistę. Przestali być dla niego ważni nawet przyjaciele i rodzina, których w swojej służalczości bez mrugnięcia okiem wydał na śmierć.

(…) Lubił kiedyś Anszela, oczywiście, że lubił, ale byli przecież wtedy obydwaj tylko dziećmi, a on nie rozumiał, co to znaczy: przyjaźnić się z Żydem. Dobrze się stało, że teraz zerwał tę znajomość. (…)

Najsmutniejsze jednak w tym wszystkim okazało się to, że chłopiec nie miał żadnych wyrzutów sumienia, nie uważał się za złego człowieka i potrafił swoją egoistycznie poddańczą postawą zniszczyć najpiękniejsze uczucia jakich mógłby doznać, będąc kimś innym.

(…) Pierrot skinął głową, po czym oddał Fuhrerowi przepisane honory, opuścił jego gabinet i ruszył korytarzem. W mundurze czuł się bardziej pewny siebie, bardziej dorosły. Był przecież teraz, jak sam sobie powtarzał, członkiem Deutsches Jungvolk. (…)

Takich dzieci jak Pierrot było z pewnością wiele, dzieci z których wyrosły potwory nie liczące się z niczym i nikim.

I chociaż początkowo buntował się przeciwko nakazom i zakazom nie rozumiejąc do końca dlaczego nie wolno mu mówić w języku francuskim, dlaczego nie wolno mu mówić o swoim przyjacielu Żydzie, później uznał je za coś tak naturalnego, i sprawiającego satysfakcję, że trudno mu było w przyszłości uwierzyć w swoją wyszlifowaną przez Hitlera postawę. Postawę otwartej nienawiści.

(…) – Nie mogę mówić o moich przyjaciołach, nie mogę używać własnego imienia! – wykrzyknął Pierrot, bliski płaczu z rozżalenia pomieszanego z irytacją. – Czy jest jeszcze coś, czego nie mogę robić? (…)

To smutna książka o dorastaniu wśród ideologii wrogich człowieczeństwu. Ale to również opowieść o egoizmie wpajanym młodym ludziom przez Hitlera i jemu podobnych. To jednak również historia ludzi, którzy buntowali się przeciwko tamtej władzy  tamtym poglądom.

Myślę, że chociaż jest to powieść smutna i wzruszająca to moim zdaniem mogłaby być lekturą szkolną tak jak „Chłopiec w pasiastej piżamie” . Na podstawie takich lektur młody człowiek uzmysłowiłby sobie lepiej niektóre motywy wojenne, nie dotyczące tylko walk zbrojnych i obozów śmierci.

Polecam tę powieść zarówno młodym czytelnikom, jak i tym dojrzalszym. Z całą pewnością osoby wrażliwe powinny zaopatrzyć się w chusteczki.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za tę książkę, chociaż przyznam szczerze, jej fabuła mocno mną wstrząsnęła.

Książkę przeczytałam bo bardzo chciałam ją przeczytać, ale przeczytałam ją również w ramach wyzwania #latozrepliką   

CHŁOPIEC W PASIASTEJ PIŻAMIE – John Boyne

John Boyne to irlandzki pisarz mieszkający w Dublinie. Urodził się w 1971 roku. Ukończył Trinity College w Dublinie, studiował również twórcze pisanie na University of East Anglia. Jest autorem książek dla dorosłych jak i dla młodszych czytelników, a jego powieści publikowane są w ponad 50 językach.

Chłopiec w pasiastej piżamie to dramat wojenny.

Wydawnictwo REPLIKA 2020
stron 200

Trwa druga wojna światowa. Bruno jest dziewięcioletnim chłopcem, synem niemieckiego oficera. Pewnego dnia jego mały świat nagle zostaje mocno rozbity, ponieważ ojciec otrzymuje ważne stanowisko, a to wiąże się z wyprowadzką z dużego, pięknego domu w Berlinie i zamieszkanie gdzieś daleko, gdzie nie ma ani szkoły, ani kolegów. Pierwsze tygodnie chłopca w nowym miejscu są jedną wielką nudą, chociaż z okna swojego pokoju Bruno widzi jakby jakąś dziwną osadę ludzką. Któregoś dnia wędrując w poszukiwaniu ciekawego zajęcia wzdłuż płotu z drutu kolczastego, Bruno natrafia na siedzącego po drugiej stronie chłopca z „dziwnej osady” ubranego w pasiastą piżamę. Okazuje się, że chłopcy bardzo szybko zaprzyjaźniają się ze sobą. Są w jednym wieku i doskonale się ze sobą dogadują, chociaż mieszkają w dwóch różnych światach. Szmul jest polskim Żydem. Pewnego dnia chłopcy wpadają na pomysł, aby Bruno w przebraniu, czyli przyniesionej mu przez Szmula „pasiastej piżamie” przeszedł na stronę obozu i pomógł przyjacielowi w poszukiwaniu jego ojca, który pewnego dnia zniknął. Czy Bruno spodoba się to, co zobaczy po drugiej stronie kolczastego płotu? Jak zakończy się przyjaźń dwóch dziewięciolatków z dwóch różnych światów?

Przyznam szczerze, że bałam się tej książki. Wielu moich znajomych oglądało film nakręcony w 2008 roku na podstawie powieści, a ja… nie odważyłam się na to. Ta niewielka książeczka w szybkim czasie stała się bestsellerem sprzedanym w nakładzie ponad 6 mln egzemplarzy. Co takiego w niej jest, że zdobyła tyle nagród i tylu czytelników?

Książek o wojnie i o obozach koncentracyjnych jest wiele, ostatnio zauważyłam dosłownie wielki BUM w tym temacie, co z pewnością wiąże się z kolejną rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz. To dobrze, że tyle się o tym pisze, bo młode pokolenia nie będą miały okazji zapomnieć o holokauście i ludobójstwie jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowe.

Ta książeczka jest jednak trochę inna, ponieważ przedstawia obrazy obozu koncentracyjnego widziane oczami dzieci. Dziecka żyjącego jakby poza wojną i dziecka skrzywdzonego i upokorzonego przez wojnę. Dzieci, które nie pojmują okrucieństw jakie się wokół nich zdarzają. Nie rozumieją tego, w swej dziecięcej naiwności. Nie potrafią zrozumieć bestialskiego zachowania drugiego człowieka i zarówno chłopiec, będący synem komendanta obozu nie widzi niczego złego w pracy swojego ukochanego ojca, jak i żydowski chłopiec nie potrafi pojąć za co został tak znienawidzony, że musiał opuścić bezpieczny dom, i zamieszkać w miejscu, które bardziej przypomina piekło niż miejsce dla ludzi.

Autor w sposób iście dziecięcy przedstawia zarówno obraz obozu koncentracyjnego jak i obraz ludzi poniżanych, gnębionych, znajdujących się dużo niżej w hierarchii człowieczeństwa.

Emocje jakie towarzyszą czytaniu są z pozoru lekkie, ale gdzieś w środku, cały czas czuje się ten ból towarzyszący świadomości tego o czym autor pisze.

Nawet odrobina humoru, nie jest w stanie pozbawić czytelnika tego ciężaru, jaki spada na czytającego, bo odbierając rozumienie tego o czym się czyta, cały czas czuje się ten ukryty ból.

(…) Sprawiało to wrażenie osobliwego miasta, w którym wszyscy mieszkają i pracują tuż koło jego domu. Czy jednak ci ludzie jakoś się różnili od Brunona? Każdy tam chodził w pasiastej piżamie i płóciennej czapce, a ludzie kręcili się po domu (wyjąwszy matkę, Gretel i jego samego),  nosili mundury rozmaitej rangi oraz czapki i hełmy, jaskrawe czerwono-czarne opaski na ramieniu i broń, i zawsze wyglądali tak surowo, jakby to wszystko było niesłychanie ważne i jakby nikt nie miał prawa sądzić inaczej. (…)

Przedstawiona w tej książce dziecięca przyjaźń jest bardzo silnym i jednocześnie niewinnym uczuciem, które nie odbiera realnego zagrożenia. Naiwność dziecka jest bezgranicznie szczera, i trudno się temu dziwić, bo przecież dzieci widzą świat zupełnie innymi oczami niż dorośli. Nie odczuwają tak bezpośrednio niebezpieczeństwa, chociaż strach często zakłóca im w głowach obraz tego, co chcieliby widzieć. Taki właśnie obraz został zmącony kiedy chłopiec będący synem komendanta obozu, chcąc poskromić swoją ciekawość, udał się do miejsca, które go przyciągało i zaciekawiało. W jego małym umyśle nie mogło być miejsca na coś, co było całkowitym przeciwieństwem jego życia. I dopiero strach spowodowany niewyjaśnionymi postępowaniami ludzi, których niby znał, i strach powodowany obrazem smutku, nędzy, brudu i braku emocjonalności ludzi, których zobaczył, spowodował, że dotarł do niego ogrom zła.

(…) Wszędzie tylko tłum ludzi siedzących w grupach, ze wzrokiem utkwionym w ziemi, przeraźliwie smutnych. Każdy bez wyjątku potwornie wychudzony, z zapadniętymi oczami i ogoloną głową, więc Bruno zaraz pomyślał, że tu też panuje wszawica. (…)

Książka mimo bardzo ciężkiego tematu została napisana prostym, można nawet powiedzieć, że lekkim językiem, jakby była kierowana do młodego czytelnika. Nie wiem, czy taki był zamysł autora, aby trafić głównie do młodych ludzi, ale moim zdaniem taka książki jak ta, powinna być lekturą szkolną i to nawet nie w liceum, ale w klasach szkoły podstawowej. Wiem, że niejeden rodzic powiedziałby, że to zbyt trudny temat, zbyt ciężki na mały umysł dziecka, ale uświadamianie dzieci od najmłodszych ich lat o tym co to jest zło stworzone przez drugiego człowieka, jest czymś trudnym do zrozumienia?

Polecam tę książkę każdemu, bez względu na płeć i wiek, moim zdaniem to lektura obowiązkowa do przeczytania. Proszę jednak zaopatrzyć się w chusteczki bo nie jeden raz zakręci się łezka w oku, a końcówka książki powali na kolana największego twardziela. Pamiętajmy o tych dzieciach, pamiętajmy o tych zbrodniach, pamiętajmy o tych milionach niewinnych istnień, które ktoś chory na umyśle postanowił wyeliminować ze społeczeństwa.

To książka o okrucieństwach wojennych widzianych oczami niewinnego dziecka, ale to również książka o pięknej dziecięcej przyjaźni, która nie selekcjonuje ludzi. To książka o władzy człowieka nad człowiekiem i o bólu świadomości tej władzy.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za wznowienie wydania tej ważnej lektury i za możliwość zapoznania się z nią. I cieszę się, że książka od 2006 roku jest cały czas „w czytaniu”.

UWIĘZIENI W RAJU – Xsavier Güell

Xavier Güell urodził się w 1956 roku w Barcelonie. Uczył się w szkołach muzycznych w Barcelonie i Madrycie. Wyjątkowo uzdolniony muzycznie już w wielu 17 lat zadebiutował jako dyrygent z madrycką orkiestrą symfoniczną i Montserrat Caballe. Studiował we Włoszech, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do Barcelony założył orkiestrę. W 2015 roku zadebiutował jako pisarz i wydał powieść „La musica de la memoria”, a dwa lata później ukazała się jego książka „Uwięzieni w raju”. Pisanie zaczęło mu dawać tyle samo przyjemności co muzyka, mamy więc nadzieję, że wkrótce pojawią się jego kolejne książki.

Uwięzieni w raju to dramat wojenny z nutką romansu.

Wydawnictwo CZARNA OWCA rok 2018
stron 352

Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Theresienstadt. Razem z nim trafiają tam również inni muzycy, śpiewacy i kompozytorzy, tacy jak Gideon Klein, Pavel Hass czy Viktor Ullmann. Naziści chcą uczynić z tego miejsca obóz wzorcowy, by pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani, i pozwala im się prowadzić życie kulturalne na wysokim poziomie. Hans Krasa i pozostali muzycy wiedzą, że prędzej czy później trafią do Auschwitz, ale podejmują ryzykowną grę z nazistami, a muzyka staje się jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu śmierci i jest jednocześnie wzmocnieniem więzi między sobą. Czy uda im się muzyką pokonać strach? Czy uda im się wyjść cało z tego piekła jakim jest obóz?

Autor przenosi czytelnika z jednej skrajności w drugą, przeplatając fabułę obozu koncentracyjnego, z zupełnie innym miejscem – centrum Berlina i luksusu ociekającego szampanem, kawiorem i wykwintnymi daniami.

I chociaż jest to książka poświęcona ofiarom nazizmu, to w wątek obozowy został wpleciony romans, związek uczuciowy jaki połączył Elizabeth, żonę komendanta obozu z jednym z więźniów. Ale zanim rozwinął się ten romans, autor trochę szokuje czytelników innym związkiem, czysto erotycznym, w który uwikłana jest wspomniana wcześniej Elizabeth z doktorem Mengele. Związkiem opierającym się na erotyzmie podbudowywanym nutą fałszywego romantyzmu, w którym może czytelnik natrafić na odważne sceny erotyczne budzące wręcz niesmak i całkowicie pozbawione piękna.

MUZYKA DAJE NADZIEJĘ NAWET W PIEKLE

Ale chciałabym się skupić na tej piękniejszej stronie fabuły i muszę przyznać, że autor w tej obozowej rzeczywistości wprowadza czytelnika również w świat muzyki. Fachowo i bardzo precyzyjnie pokazując role poszczególnych instrumentów.

Myślę, że lektura ta jest ciekawym kąskiem dla miłośników muzyki klasycznej, dla opery. Autor bowiem z precyzją godną wyrafinowanemu melomanowi wprowadza czytelnika w świat muzyki, nie szczędząc przy tym fachowych określeń. Wydaje mi się jednak, że wielu czytelników nie mających pojęcia o muzyce poważnej, bądź nie przepadających za taką muzyką, będzie odczuwało znudzenie w tych wątkach fabuły, które odnoszą się właśnie do szczegółowych opisów utworów, koncertów czy opery. A tych w tej książce nie brakuje.

(…) – Fritz, nadal słyszę tam lekki akcent. A ty, Elmerze, zwróć uwagę na „g” z taktów ósmego i dziesiątego, muszą być krótsze. Począwszy od taktu jedenastego, instrumenty strunowe, flet oraz klarnet zaczynają acceleranto, które trwa aż do wejścia trąbki, po czym wracamy do tempo primo walca. (…)

Czytamy w tej książce o złudnym wywożeniu bogatych Żydów, którym w zamian za pozostawienie swoich dóbr obiecano piękny pobyt w miłym sanatorium. Niemcy do samego końca mydlili im oczy, wiedząc jaki jest dla nich przeznaczony los. A oni, Żydzi, ufali nazistom do końca. Czy to może była ironia, że pewni swej pozycji społecznej zaufali tak groźnemu wrogowi?

(…) – Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj. Przyjechałem ze sporą grupą dobrze sytuowanych starców, w wagonie drugiej klasy z wyściełanymi siedzeniami. Omamiła ich nazistowska propaganda. Obiecano im podróż do „Sanatorium Theresienstadt” położonego w sercu urokliwych Czech i Moraw, gdzie mieli znaleźć ośrodek dla osób starszych – z wykwalifikowaną opieką medyczną, dobrym wyżywieniem, wygodnymi łóżkami i spokojem sprzyjającym odpoczynkowi. Myśląc, że uchronią się przed deportacjami na wschód, ci bogaci Żydzi oddali wszystkie swoje dobra na rzecz wydziału do spraw emigracji (…) przywieźli ze sobą suknie balowe, fraki, cylindry i parasole, ale żadnemu nie przyszło do głowy wziąć płaszcz, koc czy prowiant. (…)

Ta książka tętni muzyką, szokuje opisami życia obozowego i trzyma w napięciu czekając na finał ryzykownego romansu Niemki do żydowskiego więźnia. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, bo jest to lektura dla wyrafinowanego czytelnika. Ktoś, kto lubi książki lżejsze, pozbawione takiej powagi sytuacji, czy ciepłe książki obyczajowe, nie powinien sięgać po tę, bo to nie jest łatwa w odbiorze powieść.

Ale jest to książka nie tyle o cierpieniu i sposobach na przezwyciężenie go, co jest ona hołdem złożonym muzyce. Smutny chociaż piękny romans wpleciony w fabułę to historia o miłości jaką przeżyć można nawet w najgorszych miejscach, i przeżyć tak głęboko jakby nie było jutra.

To również książka o solidarności i przyjaźni, o walce nie tylko o siebie ale o innych.

Tę smutną opowieść przepełnioną piękną muzyką, polecam tym, którzy potrafią przenieść się w miejsca trudne, bolesne a zarazem tętniące nadzieją. Myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.

(…) To wspaniałe, jak istoty ludzkie, które na wolności żyły zamknięte w swoim egoizmie i bylejakości, zmieniają się pod wpływem cierpienia i zaczynają czuć miłość. I nie chodzi tu tylko o miłość rodzicielską, braterską czy małżeńską, ale o taką, którą odczuwają wszyscy do wszystkich. (…)

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/