Recenzje książek

dobraksiążka

SELFIE Z ANIOŁEM – Hanna Urbankowska

* KTO WIE, CZY ZA ROGIEM, NIE STOJĄ ANIOŁ Z BOGIEM… * pamiętacie słowa tej piosenki?

Hanna Urbankowska urodziła się w 1987 roku. Jest mieszkanką Warszawy gdzie ukończyła studia na wydziale filozofii UW. Publikowała liczne artykuły w prasie, ostatnio współpracuje z magazynem „Filozofuj”. Jest laureatką konkursów poetyckich. W wolnych chwilach ilustruje książki dla dzieci, ale nie tylko. Zawodowo związana jest z biblioteką, co jak okazało się jest wymarzoną pracą dla pisarza. W roku 2018 zadebiutowała powieścią „Noworoczne anioły”.

Selfie z Aniołem to trochę taka bajka dla dorosłych z delikatnym wątkiem świątecznym. Właściwie można o niej powiedzieć, że jest to typowy komedio-dramat, chociaż ja bronię się przed używaniem takich określeń.

PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2021

Wydawnictwo REPLIKA
stron 399

Anka prowadzi małą, urokliwą kawiarenkę na parterze pewnego bloku na warszawskim Mokotowie. Kafejka jest miejscem specyficznym, w którym dobrze czują się zarówno ludzie, koty, jak i… Anioły, które głównie wieczorami lubią przesiadywać w tym miejscu i rozmawiać o swoich podopiecznych. Na ostatnim piętrze w bloku mieszkają Matylda z Wojciechem. Pewnego dnia dostają w prezencie od ośmioletniego Kacpra, z mieszkania naprzeciwko, rysunek, na którym widnieje tajemniczy, smutny pan ze skrzydłami, a chłopiec uparcie twierdzi, że prawie codziennie widuje go na klatce schodowej. W tym samym czasie Matyldzie co noc śni się tajemnicza wieś. Wszystkich zaczyna nurtować zarówno tajemnicza postać, którą widuje jedynie kilkulatek i zagadkowa wieś, po której chadza Matylda. Kiedy do grupy zaintrygowanych przyjaciół dołącza Zuzanna, która właśnie wróciła z Londynu, staje się oczywiste, że nikt nie zostawi tej zagadki nierozwiązanej. W sprawę oczywiście zaczynają się mieszać anioły. Czy one istnieją naprawdę? Co wydarzyło się w pewnej wsi i dlaczego ktoś/lub coś uparcie chce, aby mieszkańcy bloku poznali tajemnicę sprzed lat? Kim jest smutny, tajemniczy jegomość spotykany na klatce bloku przez małego mieszkańca?

Nie wiem, czy wierzycie w anioły, ale ja często zastanawiam się nad różnymi sytuacjami, które mi się zdarzyły lub o których usłyszałam od innych, a których nie jestem w stanie wyjaśnić w logiczny sposób. Czy to Anioły, czy inne siły nadprzyrodzone, nie wiem.

Sięgając po tę książkę, liczyłam na ciepłą opowieść świąteczną z aniołami w tle. Fabuła tej książki zahacza o okres świąteczny, ale nie jest książką typowo świąteczną. Cały czas jednak czytając tę lekturę czuje się ten ciepły grudniowy nastrój.

(…) Anna Nowicka czuła, że ktoś ją obserwuje. Już kilka razy zdarzyło jej się gwałtownie odwrócić, żeby złapać winowajcą, ale nikogo za nią nie było. A po chwili czuła, jakby ktoś wwiercał się spojrzeniem w jej kark. (…)

To w pewnym sensie bajka dla dorosłych, ale równocześnie bardzo urocza lektura. Z pozoru utrzymana w lekkim, zabawnym stylu, tak, by dobrze się ją dobrze czytało z kubkiem gorącej herbaty z malinami lub gorącego kakao w scenerii pod cieplutkim kocem w chłodny jesienno-zimowy wieczór, ale…

No właśnie, fabuła, mimo iż można ją uznać za lekką, łatwą i przyjemną, nie do końca taką jest, ponieważ skrywa wiele ludzkich dramatów.

Jak już wspomniałam wcześniej, jest to komedio-dramat z wątkami fantastycznymi i sporą dawką mistycyzmu.

Kiedyś, kiedy wydarzyło się w moim życiu coś dramatycznego, usłyszałam od bliskiej mi osoby: musisz porozmawiać ze swoim aniołem stróżem, zobaczysz, on ci pomoże. Wówczas podeszłam do tego dość sceptycznie, ale chyba podświadomie zaczęłam z kimś rozmawiać. Z kimś, kto był tylko w mojej głowie.

Wiem, że są ludzie, którzy wierzą w istnienie aniołów, a jeżeli nie aniołów, to jakichś zjawisk czy istot paranormalnych, ja sama mam na ten temat mieszane myśli.

Ta opowieść z pozoru lekka, łatwa i przyjemna jest być może ciepłą historią o grupie przyjaciół, ale autorka poruszyła w niej wiele poważnych życiowych tematów, o których być może wiemy, ale nie zawsze o nich chcemy rozmawiać.

Głównymi bohaterami są ludzie i anioły i muszę przyznać, że jedni i drudzy są sympatyczni i przyciągają zarówno swoimi osobowościami (czy aniołowie mają osobowości?) jak i podejściem do życia.

Wpleciony w fabułę dramat samobójczej śmierci dodaje powieści nieco powagi, smutku, zmusza do refleksji, ale w ogólnym zarysie, książka jest piękną i ciepłą lekturą uświadamiającą jak bardzo ważna jest w życiu przyjaźń i wzajemne wspieranie się w trudnych lub zaskakujących chwilach.

Autorka przenosi nas do świata zjawisk paranormalnych, ale robi to z wdziękiem nie szczędząc ani dramatyzmu, ani humoru. Pokazuje, jak sny mogą wpływać na rzeczywistość i jak mogą być odbierane niezrozumiałe sygnały łączące realne życie z życiem dalekim od tej realności.

(…) Święta Bożego Narodzenia w Niebiosach to naprawdę piękna sprawa. Jak sama nazwa wskazuje, świętuje się Boże Narodzenie, zaś obecność samego Solenizanta podnosi rangę uroczystości. Wiele rzeczy przebiega podobnie jak na Ziemi. Nie brakuje bożonarodzeniowego drzewka, chociaż w Niebie nosi ono dumną nazwę Drzewa Życia. (…)

I chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że ta książka to taka bajka dla dorosłych, ja muszę przyznać, że czytałam ją z prawdziwą przyjemnością.

To z całą pewnością piękna i mądra opowieść, w której codzienność splata się ze sprawami niezrozumiałymi a jednak ostatecznymi.

 Bardzo gorąco ją polecam, nie tylko w okresie okołoświątecznym, ale ot tak, ku refleksji i czystego relaksu.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA, że miałam okazję poznać kolejną polską autorkę, której książka sprawiła mi wielką przyjemność.

ZNIEWALAJĄCY OPIEKUN – Kristen Ashley

Kristen Ashley urodziła się w 1968 roku w Gary w stanie Indiana, a dorastała w małym miasteczku Brownsburg w licznej wielopokoleniowej rodzinie przy dźwiękach muzyki między innymi Glena Millera. Mieszkała w Denver i w Wielkiej Brytanii, a ostatnio osiadła w Phoenix. To amerykańska pisarka, której pasją poza pisarstwem są filmy, muzyka, dobre jedzenie i moda. W swoim dorobku ma książki takie jak: „Tajemniczy mężczyzna”, „Niepokorny mężczyzna”, „Idealny mężczyzna” oraz jedna z najnowszych książek „Wymarzony mężczyzna”. Jest autorką ponad sześćdziesięciu powieści, które zostały przetłumaczone na czternaście języków.

Zniewalający opiekun to współczesna komedia kryminalna z pokaźną dawką romansu i erotyki.

Seria ROCK CHICK

PREMIERA KSIĄŻKI 08 GRUDNIA 2021

Wydawnictwo AKURAT
stron 511

Sadie jest córką bezwzględnego barona narkotykowego, który właśnie został skazany i zamknięty w więzieniu. Przez lata dziewczyna długo i ciężko pracowała na to, żeby zasłużyć sobie na miano Królowej Lodu. Wychowywana bez matki w środowisku przestępczym i bardzo bogatym nie potrafiła znaleźć ani przyjaciół, ani miłości. Każdy potencjalny chłopak, którym się interesowała znikał z jej życia w niewyjaśnionych okolicznościach. Dzięki środowisku w jakim przebywała i dzięki ojcu nauczyła się traktować ludzi z wyższością. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie taki moment, kiedy będzie musiała prosić o pomoc. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się ktoś, kto pod skorupą twardziela odnajduje w niej czułość i życzliwość. Hector, jeden z chłopców pracujących dla prywatnego biura detektywistycznego pod przykrywką zaczyna pracę u ojca dziewczyny i to on sprawia, że baron narkotykowy trafia za kratki. Czy nienawiść do świata i do siebie pozwoli Sadie poczuć się kobietą taką jak inne, dla których życie nie obraca się tylko wśród pieniędzy? Kto próbuje przejąć narkotykowe królestwo po aresztowaniu jednego z najpotężniejszych bossów i do czego jest zdolny się posunąć? Czy Sadie będzie z ojcem w stałym kontakcie i pozna tajemnicę zniknięcia mamy, za którą cały czas podświadomie tęskni?

Po przeczytaniu wcześniejszych części tej serii: Córka gliniarza, Zmysłowy anioł stróż, Od pierwszego wejrzenia, Zabójczy kusicielIdealny detektyw, nie wahałam się przed sięgnięciem po kolejną, chociaż gdyby tak spojrzeć na to z innej strony, nie przepadam za erotykami 😉

Ale te książki, chociaż kipi w nich od erotyzmu są tak w zasadzie mieszanką trochę infantylnego humoru, kryminału, romansu i sensacji. A to oznacza, że czytelnik nie ma czasu się przy nich nudzić.

W tej części poznajemy kolejnego młodego mężczyznę z biura detektywistycznego Nightingale Investigation, oczywiście zabójczo przystojnego, wyjątkowo inteligentnego, bardzo opiekuńczego, seksownego i… no, mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. I poznajemy również śliczną bogatą panienkę, dla której mężczyzna jest jedynie spełnieniem seksualnych kaprysów.

Pewne zdarzenie zbliża do siebie tych dwoje i chociaż są jakby na dwóch różnych biegunach życia, to coś (nie tylko seks) ich ze sobą łączy, chociaż Sadie nie ma zamiaru pozostawać w Denver ze względu na opinię, która ciągnie się o niej i ze względu na dość traumatyczne przeżycia ostatnich dni.

Tej książki, nie można zaliczyć do literatury ambitnej, ale jest ona z całą pewnością dobrym relaksem. Zabawne sytuacje w jakich głównie z powodu swojego infantylizmu wywołują bohaterowie są momentami bardzo humorystyczne.

Ale jest coś, co autorka podkreśla w tej książce, co akcentuje dość mocno, chociaż momentami trochę drwiąco, tym czymś jest przyjaźń i odpowiedzialność za drugiego człowieka, co w świecie detektywistyczno-gangsterskim nie należy chyba do porządku dziennego.

Grupa kobiet (i nie tylko) które nazywają się Rock Chick, to zespół wyjątkowo zaprzyjaźnionych ze sobą osób, momentami dość wścibskich, bardzo impulsywnych i zabawnych, ale takich, które, gdy jednej z nich dzieje się coś złego, to rzucają wszystko i biegną na ratunek.

To samo dotyczy przystojniaków z Nightingale Investigation, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Kiedy idzie o bezpieczeństwo któregoś z chłopaków, lub którejś z rockowych lasek, zazdrość i inne negatywne emocje idą w odstawkę.

(…) Patrzyłam na niego niepewna, co teraz zrobić. W jednej chwili wydawał się łagodny i rozbawiony, w drugiej wręcz przeciwnie, a język ciała dawał do zrozumienia, żeby się trzymać z daleka. Mózg nakazywał ucieczkę. (…)

Akcja powieści jest jak jazda na rollercoasterze, szybka, niebezpieczna i pełna mocnych wrażeń. Tu nie ma nudy, tu cały czas coś się dzieje. I gdy w momencie stabilizacji w fabule myślisz, że już teraz to będzie tylko „i żyli długo i szczęśliwie” wydarza się coś, co burzy cały tok takiego myślenia.

Autorka ma dość specyficzny sposób pisania, książki są dość grube głównie dlatego, że poświęca ona sporo uwagi drobiazgom. Ze szczegółami opisuje kogoś (na przykład jego ubiór) lub wykonywane przez niego czynności i/lub emocje danej chwili. Myślę, że gdyby tych opisów było mniej (a czasami wydaje mi się, że część z nich jest zupełnie zbędna) to sama fabuła zajęłaby około ¼ książki.

Jest dużo seksu, z mocną dawką erotyzmu i tak właściwie to momentami można pomyśleć, iż dobrze, że chociaż jedno z głównych bohaterów pracuje zawodowo, bo w innym przypadku, oboje nie wychodziliby z łóżka przez dwadzieścia cztery godziny.

Ale zwróciłam uwagę również na wątek psychologiczny poruszony w powieści, myślę, że jest on warty uwagi. Młoda dziewczyna wychowywana w bogactwie pozbawiona jakichkolwiek przekazów miłości ze strony swojego ojca, który stał się takim lodowym po odejściu swojej żony i pozostawieniu go z małym dzieckiem samemu. Nie zdradzę co stało się z mamą Sadie, bo nie chciałabym spoilerować, warto się tego dowiedzieć sięgając po książkę. I zderzenie dwóch światów rodzin, w jednej samotność, brak uczucia, pozorna obojętność i druga pełna miłości, odpowiedzialności za drugiego człowieka i czułości wobec siebie.

W życiu głównych bohaterów dzieje się tyle, że oni sami nie są chyba w stanie nad tym wszystkim zapanować. Kryminalne wątki przeplatają się z ostrą erotyką, a do tego dochodzą jeszcze sprzeczne rozważania nad tym co jest dobre, a co złe (zabawne często podpowiedzi Lodowej Sadie czy Rozsądnej Sadie, czyli w pewnym sensie dyskusje serca i rozumu).

(…) Z drugiej strony, wszyscy w tym pokoju wiedzieli, co Vito ma na myśli, mówiąc o „zniknięciu”. Czyli jeśli wybiorę opcję numer dwa, będę jeszcze gorsza niż Ricky Balducci. Stanę się pełnoprawną córką swojego ojca. Odeszłaby Nowa Sadie i już nigdy nie miałabym nią zostać. Potwierdziłabym, że jestem córką Setha Townsenda i zostałabym nią na zawsze. (…)

Polecam tę książkę chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to lektura dla każdego, ale myślę, że wielu znajdzie coś dla siebie. Polecam wcześniejsze części z tej serii, bo w ilości bohaterów można się nieźle pogubić. Jednak jedno jest pewne, nie da się ich nie polubić.  

Dziękuję Wydawnictwu AKURAT za kolejną książkę z tej serii i zastanawiam się skąd autorka bierze pomysły na te historie, które momentami są jak z filmu „Szybcy i Wściekli” 😉

PITBUL (MROKI KOPENHAGI) – Anne Mette Hancock

Anne Mette Hancock uzyskała tytuł licencjata historii i studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Roskilde i Berlingske. Urodziła się w małym miasteczku Gråsten w Danii i mieszka zarówno w USA, jak i we Francji. Obecnie mieszka w Kopenhadze z dwójką dzieci. W 2017 roku zadebiutowała jako autorka książką, której oryginalny tytuł brzmi Ligblomsten, której głównymi bohaterami są dziennikarka Heloise Kaldan i policjant Erik Schäfer. Ten kryminał otrzymał w 2017 roku nagrodę debiutancką Duńskiej Akademii Kryminalnej. Druga książka z serii, The Collector, została wydana w 2018 roku z wielkim uznaniem. W tym samym roku Anne została wybrana Autorką Roku w Danii. Jej trzecia powieść Pitbull została opublikowana w styczniu 2020 roku.

Pitbul to dziennikarsko-policyjny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Danii. Jest to również trzecia część trylogii „Mroki Kopenhagi”, ale jeżeli ktoś nie przeczytał wcześniejszych Ostrza czy Cięcie to śmiało może sięgnąć po tę trzecią, ponieważ wspólne mają ze sobą tylko to, że śledztwo prowadzą te same osoby – policjant Erik Schäfer i dziennikarka Heloise Kaldan.

PREMIERA KSIĄŻKI 17 LISTOPADA 2021 ROKU

Wydawnictwo MOVA
stron 386

Dziennikarka śledcza Heloise Kaldan pracuje nad reportażem o wolontariacie hospicyjnym prowadzonym przez Czerwony Krzyż. Zbierając materiały, sama zostaje wolontariuszką i zaprzyjaźnia się z jednym z podopiecznych, starszym panem umierającym na nowotwór. W napadzie delirium i w obliczu strachu przed zbliżającą się śmiercią, mężczyzna zwierza się, że w młodości przyczynił się do czyjejś śmierci. Kobieta postanawia zbadać tę sprawę i odkrywa, że osoba, o której mówi jej podopieczny widnieje w policyjnych kartotekach jako zmarła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Kobieta jednak decyduje się jechać do miejscowości, w której mieszkał Jan Fischhof aby poznać więcej szczegółów. Na miejscu odkrywa, że śmierć znanego w okolicy człowieka o niezbyt dobrej reputacji wiąże się z zaginięciami w połowie lat dziewięćdziesiątych kilku młodych kobiet. Czy podopieczny Heloise miał z tym coś wspólnego? Co podczas prywatnego śledztwa odkryje dziennikarka i dlaczego wciągnęła w sprawę swojego przyjaciela, policjanta?

Przyznam szczerze, że czekałam na tę książkę i teraz, kiedy już ją przeczytałam, to czuję pewnego rodzaju niedosyt, że ta seria dotarła do końca.

Fabuła powieści toczy się niespiesznie, i chociaż nie ma gwałtownych zwrotów akcji, trup nie ściele się gęsto, to jednak trudno się od tej lektury oderwać. Mimo pozornego spokoju, z fabuły bije jakiś dziwny tragizm.

(…) – Wiesz, dlaczego mówili na niego Pitbul? – spytała i telefonem sfotografowała zdjęcie. Spodziewała się, że ksywka nawiązywała do wyglądu Mazorecka, ale on bardziej kojarzył się z gadem niż psem mordercą. Raczej grzechotnik, a nie pitbul. (…)

 Przypadkowo poprowadzone śledztwo dziennikarsko-policyjne, które toczy się zupełnie prywatnie, bez zgody zwierzchników, w pewnym momencie zaczyna iść zupełnie innym rytmem niż to było wcześniej przyjęte. I to co na początku wydawało się oczywistym, po pewnym czasie całkowicie zmienia bieg. A gdy dodatkowo ktoś próbuje przeszkadzać to już robi się bardziej niepokojąco.

Sprawę komplikuje również fakt, że wszyscy w miasteczku jakby nabrali wody w usta, a policja ewidentnie sfałszowała akta sprawy sprzed lat.

(…) – Okej, nie wiem czy to był on, ale ktoś to zrobił. Policja próbowała to zamieść pod dywan. Zollner, Carl Roebel… Oni tutaj zachowują się, jakby wcale nie chcieli, żeby ta sprawa została wyjaśniona. Mówię ci, nie możemy im ufać! (…)

Jest to trzecia część serii „Mroki Kopenhagi”, ale tak jak wspomniałam wcześniej, jeżeli ktoś nie przeczytał dwóch wcześniejszych (do czego gorąco zachęcam) ten śmiało może sięgnąć po tę powieść, ponieważ wspólne wszystkie trzy części mają jedynie to, że głównymi bohaterami są te same osoby, czyli dziennikarka i policjant.

(…) – Ostatecznie Mazoreck przeżył, ale pies już nie. Został znaleziony w lodówce Jesa Deckera krótko po tym, jak Mazoreck wyszedł ze szpitala. Pocięty na kawałki i zapakowany w papier jak steki od rzeźnika. To Rene go znalazł. Syn Jesa. (…)

Heloise i Erik są wieloletnimi bardzo serdecznymi przyjaciółmi, których łączy zdecydowanie w dążeniu do celu i determinacja w odniesieniu do sprawy, którą są zainteresowani. I to bez względu czy zajmują się nią służbowo, czy podchodzą do niej z prywatnego punktu widzenia.

Myślę, że ktoś, kto raz spotka się z tą parą, będzie dążył do spotkania ich ponownie.

Fabuła książki podzielona jest na krótkie rozdziały, które są jednym ciągiem wydarzeń dotyczących prowadzonej sprawy. (Dla mnie to bardzo zwodnicze, ponieważ zawsze jest tak: „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, a potem okazuje się, że zastaje mnie świt, oczy się kleją a ja nie mam ochoty odłożyć książki 😉)

Niewiele jest tutaj tak zwanych wątków drugoplanowych, czy też jak inni określają je „pobocznymi”. Cały czas jesteśmy zaangażowani w jedną sprawę dotyczącą wyjaśnienia (być może) starych zbrodni.

Autorka świetnie potrafiła zmanipulować czytelnika i właściwie, kiedy domyślamy się zakończenia, ba kiedy jesteśmy pewni kto tak naprawdę zawinił… następuję coś, co z pewnością zszokuje niejednego czytelnika.

Ciekawie wykreowane osobowości głównych bohaterów to coś w rodzaju łącznika z fabułą.

Cały czas coś się dzieje i chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, akcja powieści nie należy do zbyt dynamicznych, to z całą pewnością stwierdzam, że nie można się przy niej nudzić.

Lekki styl i ładny język jakim pisze autorka to z pewnością również zasługa osoby, która przełożyła treść z języka duńskiego na polski.

Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, myślę, że nie zawiedzie ona nikogo, nawet jeżeli za kryminałami nie przepada.

Jeśli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że jestem przekonana, że kto przeczyta chociaż jedną z części „Mroki Kopenhagi”, ten z pewnością zapragnie przeczytać kolejne.

Dziękuję Wydawnictwu MOVA / Wydawnictwu KOBIECE za możliwość poznania twórczości tej autorki, którą polecam szczerze i bardzo gorąco.

DRZEWKO SZCZĘŚCIA – Magdalena Witkiewicz

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Ktoś, kiedyś powiedział o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Drzewko szczęścia to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 380

Kornelia Trzpiot to dość wiekowa pani, która podczas jednej kolacji wigilijnej oświadcza swoim krewnym, że do szczęścia potrzebuje herbu. Informuje wszystkich, że nie umrze, dopóki rodzina nie odnajdzie w jej przodkach kogoś, kto mógłby szczycić się godnym tytułem. Rodzina seniorki nie domyśla się nawet, że w oświadczeniu tym kryje się mały haczyk, który starsza pani ma zamiar wykorzystać nie dla uzyskania rodowodu czy herbu, ale do zintegrowania rodziny, która w ostatnich latach nieco się od siebie oddaliła. Nikt nie jest pewien, ile Kornelia wie, ile się domyśla ale większość zdaje sobie sprawę z tego, że od jakiegoś czasu rodzina nie jest dla nich najważniejszym ogniwem życia. Jedni angażują się w poszukiwania dowodu na istnienie w rodzinie Kornelii „godnego” przodka, inni nie zawracają sobie tym głowy, a starsza pani tylko obserwuje. Czy znajdzie się ktoś z tytułem szlacheckim? Ile można poświęcić dla znalezienia rodowego herbu? Czy te poszukiwania wpłyną na rodzinę pozytywnie czy wręcz odwrotnie?

Napisałam wcześniej, że jest to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, chociaż okładka sugeruje, że jest to lektura stricte świąteczna, ponieważ historia zaczyna się i kończy wprawdzie świętami, ale pomiędzy mamy cały rok.

Chciałabym powiedzieć, że jest to w stu procentach komedia, ale kto zna „pióro” tej autorki, ten wie, że jej książki są często takie słodko-gorzkie. Nie brakuje tutaj momentów, w których szczerze można się uśmiać, ale są również wątki, które wywołują łzy, ale nie śmiechu.

Autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawia różne osobowości ludzi, którzy pod wpływem pewnych okoliczności mogą zmienić się (tu mam na myśli zarówno podejście do życia jak i cechy charakteru) o 180 stopni.

(…) Konrad coraz gorzej znosił warszawską samotność. Jakie to dziwne, że w takim tłumie, wśród tylu ludzi zmierzających w różne strony, można poczuć się samotnym. (…)

Wchodzimy w relacje rodzinne, w których takim mocnym spoiwem jest seniorka rodu, cudowna i bardzo optymistyczna starsza pani, której nikt nie odważy się sprzeciwić, ale również każdy darzy ją wielkim szacunkiem.

Dominująca postać babci jest jak powiew ciepłego wiatru w chłodny dzień. Pani Kornelia jest bardzo nowoczesna i tolerancyjna, a przy tym o bardzo humorystycznym nastawieniu do życia, że nie można jej nie polubić.

(…) Ku swojemu zaskoczeniu Kornelia zgodziła się na taki układ. Jednak czuła, że musi komuś o tym powiedzieć, bo sytuacja trochę ją przerastała. W końcu nie codziennie jest się wspólnikiem w zbrodni. A jak by na to nie patrzeć – ukrywała u siebie prawnuczkę na gigancie. (…)

Zagłębiając się w rodzinę babci Trzpiot poznajemy osoby z kilku pokoleń i chociaż nie wszyscy z nich są na „pozycji pozytywnej” to te ich cechy negatywne szybko idą w zapomnienie.

I chociaż fabuła jest dość optymistyczna i wiele wątków wywołuje uśmiech na twarzy, to nie można zauważyć tych smutnych stron życia, które dominują w wielu (niby całkiem normalnych) rodzinach.

Nie ukrywam, że wzruszyła mnie historia chłopca wychowywanego w środowisku wiejskim, przez ojca. Samotność tego dziecka i to jak odbierany był przez rówieśników to naprawdę smutna historia.

Ale również historia dziewczynki będącej bardzo samotnej w rodzinie jakże odmiennej od tej, w której był chłopiec. Dziewczynki teoretycznie bardzo kochanej, której miłość i obecność w jej życiu rodziców zastępowały pieniądze, bo rodzice byli zbyt zapracowani, aby dzielić się z nią miłością.

(…) Siedzę u siebie albo u ciebie, na strychu. Wiesz, że oni w ogóle na górę nie zaglądają. Mogłabym mieć trupa w szafie albo… sama być trupem. Zorientowaliby się dopiero, gdybym zaczęła śmierdzieć, się rozkładać, a robaki by im spadały z sufitu na głowę. (…)

Biorąc do ręki tę książkę można się spodziewać ciepłej powieści świątecznej, czy też komedii romantycznej, ale chociaż usta często się śmieją, to można się również nieźle wzruszyć.

Polubiłam bohaterów, a najbardziej seniorkę i to dzięki niej mogę powiedzieć, że historia opisana w książce pozwoliła mi na cudowne chwile relaksu. Mam nadzieję, że inni również pokochają „bacięćpiot” (wyjaśnienie tego zwrotu znajdziecie w książce 😊).

Zapraszam do domu i do rodziny pewnej seniorki, z którą nawet ksiądz nie potrafi sobie poradzić, chociaż z przyjemnością wypija z nią codziennie herbatkę.

Będzie i zabawnie, i wzruszająco, ale takie powieści najbardziej trafiają w mój gust czytelniczy, ponieważ nie można się przy nich nudzić. A po skończeniu czytania miałam ogromną ochotę przytulić się do… krowy. Dlaczego? Kto sięgnie po książkę, ten się dowie.

Gwarantuję dobrą zabawę, ale tak na wszelki wypadek przygotujcie sobie również paczkę chusteczek.

Dziękuję Autorce za kolejną świetną powieść, a wydawnictwu FILIA za propozycję przeczytania tej książki, która pozwoliła mi pomyśleć, że…

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA.

JESTEM MORDERCĄ – Max Czornyj

Max Czornyj to nazwisko, które zna pewnie każdy czytelnik, nawet ten, który nie przeczytał dotąd żadnej książki tego autora. Chociaż wiekiem to młody pisarz, urodzony w roku 1989 to ma na swoim koncie pisarskim całkiem pokaźną ilość książek. Urodził się w Lublinie, podobno w rodzinie o korzeniach niemiecko-rusińskich. Ukończył aplikację adwokacką przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Lublinie. Praktykował prawo w Polsce i we Włoszech. Jest autorem thrillerów z cyklu o komisarzu Eryku Deryle, zapoczątkował serię z duetem Langer/Rembert i jednocześnie tworzy powieści i opowiadania oparte na autentycznych zbrodniach (seria: Na Faktach). Można go zobaczyć również w programie „Opowiem ci o zbrodni” emitowanym przez CI Polsat.

Jestem mordercą to powieść napisana na podstawie faktów dotyczących życia austriackiego pisarza i jednocześnie seryjnego mordercy Jack’a Unterwegera zwanego Dusicielem z Wiednia.

PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, ale po tej książce mam nadzieję przeczytać przynajmniej kilka z jego publikacji.

Wydawnictwo FILIA
stron 359

Lubię książki pisane na faktach, a ta właśnie do takich należy. Sfabularyzowany dokument odnoszący się do jednego z najgroźniejszych seryjnych morderców prostytutek pozwolił mi zagłębić się zarówno w psychikę tego człowieka jak i świadomość społeczną, jaką sobie wypracował zachowując się jak dwie różne osoby.

Z jednej strony, miły, sympatyczny, zawsze elegancki i szarmancki, a z drugiej bezwzględny, bezuczuciowy i szalony.

Narracja książki jest w pierwszej osobie, narratorem i zarazem głównym bohaterem jest mężczyzna, który opowiada o swoim życiu komuś, może jakiejś kobiecie?

Unterweger pierwszy raz został skazany za zamordowanie swojej dziewczyny Margaret Schaefer, i chociaż dokonał okrutnej zbrodni tłumacząc się, że dziewczyna przypominała mu patologiczną matkę, trudniącą się prostytucją, kobietę która zostawiła go pod opieką patologicznego dziadka, to w 1976 roku trafił za kratki. Czas w więzieniu wykorzystał na napisanie kilku opowiadań, sztuk teatralnych i książkę autobiograficzną. Mimo uznania go za psychopatycznego mordercę, sadystycznie podchodzącego do swoich ofiar wśród wielu osób, zwłaszcza kobiet uważany był za przystojnego, szarmanckiego mężczyznę, pokrzywdzonego przez los.

Był człowiekiem o dość specyficznej osobowości, mocno narcystycznej czasami histerycznej, ale niestety z dominującym sadyzmem w zachowaniu, zwłaszcza w momentach, kiedy coś nie było po jego myśli.

Kiedy został zwolniony z więzienia nie obawiał się spotkań z czytelnikami i… fanami. Był już osobą dość sławną, pokazywaną zarówno na spotkaniach autorskich jak i w telewizji, jako w pełni zresocjalizowany. Pokazując siebie jako żałosny efekt wychowania przez patologicznego dziadka i lata spędzone w domach dziecka, wzbudzał wśród wielu ludzi prawdziwe współczucie.

(…) Rzuca coś na poduszkę obok mojej głowy. Dobrze wiem, że to biustonosz tej kobiety. Przechodziłem przez ten rytuał już zbyt wiele razy, by mieć wątpliwości. Muszę być tylko cicho i się nie ruszać, a wtedy rano nie spotka mnie żadna kara. W ogóle nie będzie tematu tego, co działo się w nocy. (…)

Niestety wkrótce po zwolnieniu z więzienia wrócił do zabijania kobiet, zwłaszcza prostytutek, robił to jednak w taki sposób, że nikt nie podejrzewał go o te zbrodnicze zapędy, wykorzystując to, że policja wiedeńska była mało doświadczona w ściganiu seryjnych morderców.

Sam Unterweger korzystając ze swojej sławy zaczął pisać artykuły rzekomo oparte na wywiadach z prostytutkami sprytnie kamuflując to co robił naprawdę. Jako podstawę swoich artykułów obrał tezę, że Austria niechybnie doczekała się seryjnego mordercy. Był tak pewny siebie, że nie zauważył, kiedy wszystko zaczęło się układać przeciwko niemu, a policja zarówno wiedeńska jak i amerykańska kojarzyć pewne fakty związane z obecnością „dziennikarza” w miejscach popełnianych zbrodni.

(…) Nie zważa, że rani sobie ręce i kolana. Chwytam jej biustonosz, po czym gwałtownym szarpnięciem podwijam go do góry, rozrywając ramiączko. Bielizna oplata jej szyję i w tym samym momencie zaciskam go niczym pętlę. Słyszę tak dobrze mi znany charkot. Uwielbiam go. Znów jestem prawdziwym panem życia i śmierci. Bogiem. (…)

Kiedy został wydany nakaz aresztowania, mężczyźnie udało się uciec za granicę.

Po skończeniu książki zaczełam szukać w Internecie wiadomości na temat Jacka Untewegera. I jestem w szoku, jak bardzo potrafił on manipulować ludźmi.

Polecam tę książkę zwłaszcza miłośnikom dobrych kryminałów. Jest trochę drastycznie, trochę szokująco, ale z pewnością nie jest nudno. Ktoś mi powiedział, że jest to jedna z najsłabszych książek tego autora, dla mnie to była petarda czytelnicza.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania książki i poznania „pióra” tego autora, którego mam nadzieję spotkać osobiście podczas Afery Kryminalnej, która odbędzie się w dniach 3-4 grudnia w Gdańsku, a na którą jak co roku się wybieram.

Napisz do mnie
listopad 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/