dobra powieść
MIŁOŚĆ W PŁATKACH ŚNIEGU – Dorota Milli
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Dorota Mili, to polska pisarka, autorka powieści obyczajowych, o której książkach słyszałam wiele pozytywnych opinii. Uwielbia gorące lato i emocjonujące książki, a także spokojną muzykę i komedie romantyczne. I właściwie to tyle ile wiem o tej autorce.
Miłość w płatkach śniegu to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w Gdańsku.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU
Albert i Wacław to bardzo starzy przyjaciele. Jeden z nich jest wdowcem, ale jest również ojcem czterech niezamężnych (choć w wieku do zamążpójścia) córek. Drugi jest szczęśliwym mężem mądrej i pięknej kobiety, oraz ojcem jednego syna. Każdy z panów to osoba dość majętna. Pewnego razu przyjaciele wpadają na pomysł, aby połączyć swoje rodziny. Albert ma cztery piękne inteligentne panny w domu, które ani myślą wychodzić za mąż zaangażowane zarówno zawodowo jak i charytatywnie w różne przedsięwzięcia, a Wacław uważa, że najwyższy czas, aby jego jedynak obdarzył go wnukami. Panowie postanawiają zeswatać swoje dzieci, oczywiście dając synowi Wacława prawo wyboru jednej z pań. Młodzi jednak nie są zbyt chętni do zmiany swojego stanu cywilnego, ale ojcowie posuwają się do szantażów. Czy przystojny i do tej pory dość zapracowany Konrad rozkocha w sobie którąś z córek Alberta? Do czego posuną się młode kobiety, aby zniechęcić adoratora? Czy wspólna wigilia będzie zwieńczeniem starań starych przyjaciół względem dzieci, czy okaże się jedną wielką klapą?
Nie mam ostatnio weny do pisania ani swojej książki ani recenzji innych, ale ponieważ ta powieść bardzo mi się spodobała, postanowiłam podzielić się swoją opinią na jej temat.
Fabuła książki przyciągnęła mnie głównie Gdańskiem, który jest tutaj jakby bohaterem drugoplanowym i to właśnie w takiej szacie, jaką mam okazję codziennie teraz oglądać w drodze do i z pracy. Oczywiście mam tu na myśli nie tylko ośnieżone kamieniczki na ulicy Długiej, ale przede wszystkim świąteczny jarmark, który w tym roku w Gdańsku jest zachwycający.
W tej książce mamy zatem nie tylko ciekawą i bardzo zabawną opowieść, ale również Gdańsk pokazany w pięknej zimowo świątecznej odsłonie, gdzie w pewnej starej urokliwej kamienicy króluje miłość i przyjaźń.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam już kiedy przez cały czas czytania jakiejś książki uśmiechałam się. A w przypadku tej lektury właśnie tak było. Od początku do końca, uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Piękne, inteligentne i bardzo rodzinne siostry, mimo braku matki, dobrze wychowane przez samotnego ojca, któremu w wychowaniu dziewcząt pomagała siostra, czyli dość ekscentryczna cioteczka G. to zarazem dość pomysłowe i nieco złośliwe panny, które potrafiłyby upokorzyć niejednego mężczyznę.
Osobowościowo, każda inna, ale łączy ich nie tylko wielka miłość do ojca, ale również nieposkromione pokłady humoru. Wszystkie bardzo pracowite, ale również bardzo empatycznie podchodzące do życia, co odzwierciedlała ich praca wolontariuszek.
(…) W uczuciach i relacjach jej nie szło, z siostrami miały swoje niemiłe przejścia i złamane serca. Wspierały się nawzajem, pocieszały, choć każda na swój sposób musiała zmierzyć się z bólem i rozczarowaniem. Nie miały szczęścia w miłości. (…)
Natomiast Konrad, to młody, przedsiębiorczy człowiek, któremu bardzo wygodnie jest mieszkać samemu w minimalistycznie urządzonym apartamentowcu i myśleć o kobietach jedynie w celach krótko rozrywkowych.
(…) Postanowił udowodnić rodzicom, że mimo jego chęci i zaangażowania, idea swatania i aranżowania małżeństwa obcych dla siebie ludzi nie bez powodu odeszła w zapomnienie, nie przynosząc pożytku, tylko szkody. Czekało go wiele niewiadomych, (…) Wieczór miał przynieść wiele odpowiedzi, był jak niespodzianka, i to wybuchowa. (…)
Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to muszę przyznać, że każdy z nich jest indywidualnością, począwszy od siostrzyczek i potencjalnego adoratora, a skończywszy na pomysłowych ojcach lubiących delektować się smacznymi naleweczkami, Marią, żoną Wacława i oczywiście cioteczką G. która bardzo przypominała swoim zachowaniem Hiacyntę Bucket z serialu „Co ludzie powiedzą”.
Jest zabawnie, bardzo zimowo i świątecznie a także nieco romantycznie.
Ciekawym dodatkiem do fabuły są wplecione do niej retrospekcje, wspomnienia Alberta odnoszące się do lat jego młodości i czasu, kiedy poznał swoją nieżyjącą już małżonkę.
Myślę, że ten kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną w czytaniu książkę, ten nie pożałuje swojego wyboru, ponieważ cały czas będzie mu towarzyszył dobry humor wpleciony przez autorkę zarówno w zabawne sytuacje jak i ciekawe dialogi. A zarówno siostry Orłowskie jak i panowie (mam tu na myśli zarówno syna Wacława, jak i przyjaciela panien) z pewnością skradną niejedno czytelnicze serce.
Moim zdaniem na uwagę zasługuje również temat poruszonych w powieści świąt, które często są nie tyle radosne, co chwilami bolesnych wspomnień po utracie kogoś bliskiego i kochanego. Bo przecież żeby cieszyć się światełkami, kolędami, prezentami trzeba mieć ku temu nastrój, a jak go mieć kiedy właśnie ten okres boleśnie przypomina kogoś, kto już nigdy nie zasiądzie przy wspólnym stole.
(…) Nie sądziłam, że właśnie tego wszyscy potrzebowaliśmy. Nie chodzi o punkty, które trzeba odhaczyć, by nazwać święta idealnymi, ale o bliskość i wspólne działanie. Nie wierzę, że to mówię, ale nawet wspólne gotowanie. – Zaśmiała się, patrząc na płatki jakie osiadły na ciemnych włosach Konrada. – Zaczęliśmy się tym cieszyć, a wspomnienia już tak nie bolą. (…)
Jeżeli jesteście ciekawi jak skończyło się swatanie, na pomysł którego wpadło dwóch starszych panów po kilku kieliszkach nalewki wypitej w jednej z gdańskich kawiarenek, koniecznie musicie sięgnąć po tę lekturę. Mnie ona pięknie wprowadziła w świąteczny czas i teraz każdorazowo, kiedy przechodzę przez jarmark próbuję w twarzach mijanych osób „zobaczyć” bohaterów tej historii 😉
Muszę przyznać, że autorka potrafi również nieźle przytrzymać czytelnika w niepewności, bo kiedy już się domyślałam zakończenia, to prawie do ostatniej strony nie mogłam odgadnąć czy, i którą z sióstr jednak wybierze młody mężczyzna, zmuszony przez ojca do oświadczyn.
POLECAM książkę całym sercem, dobrej zabawy, przy dobrej lekturze nigdy za wiele.
Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej świątecznej powieści i poznania „pióra” kolejnej polskiej tak wspaniale piszącej autorki, którą wcześniej miałam okazję przeczytać jedynie w antologii.
CUDA CICHEJ NOCY – Agnieszka Stec-Kotasińska
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA …
Agnieszka Stec-Kotasińska z zawodu i wykształcenia jest anglistką zafascynowana kulturą brytyjską. Kocha podróże i zwierzęta. Od dzieciństwa towarzyszy jej zamiłowanie do książek.
Cuda Cichej Nocy to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 9 LISTOPADA 2021 ROKU
Przedświąteczny czas to nie jest dobry moment, żeby zostać porzuconą przez ukochanego, zwłaszcza kiedy już planuje się ślub. A jednak to właśnie przydarza się Jagodzie, dwudziestopięcioletniej studentce ostatniego roku położnictwa. Jej narzeczony oświadcza, że w ich związku wieje nudą, po czym odchodzi w siną dal. Dziewczyna jest załamana, ale życie toczy się dalej i święta tuż-tuż. Pewnego dnia Jagoda na prośbę siostry wybiera się do jednej z wrocławskich galerii handlowych, aby zakupić prezenty dla siostrzeńców. W tym samym czasie na podobny pomysł wpada Mikołaj, muzyk, który po śmierci narzeczonej zamieszkał we Wrocławiu i podjął pracę w szkole muzycznej, gdzie uczy dzieci gry na saksofonie. W sklepie Jagoda i Mikołaj nieoczekiwanie wyciągają ręce po tę samą zabawkę. Co wyniknie z tego przypadkowego spotkania dwójki zranionych przez los ludzi? Czy to spotkanie będzie początkiem znajomości czy odejdzie w zapomnienie? Czy w święta można wierzyć w cuda, kiedy realnie stąpa się po ziemi? Jak spędzą święta Mikołaj i Jagoda?
Kiedy kupowałam tę książkę, nie spodziewałam się, że wywoła ona we mnie tyle emocji. To chyba najpiękniejsza powieść świąteczna, jaką przeczytałam w tym roku, chociaż ja jak to ja początkowo trochę gubiłam się w postaciach. Ale jak zwykle wyrysowałam sobie kto jest z kim i dalej już poszło jak z płatka.
Czuć w niej tę magię świąt od początku do końca. Ciepła, nieco nostalgiczna, sprawiła że dosłownie poczułam klimat zbliżającego się Bożego Narodzenia.
Jeżeli ktoś oglądał „Listy do M” i podobały mu się, to ta książka z pewnością również go zachwyci. Jeśli chodzi o mnie to tak jak ktoś nie wyobraża sobie świąt bez Kevina, tak ja nie wyobrażam sobie tego okresu bez „listów” czy filmu „To właśnie miłość”.
(…) Właśnie za to lubiła Boże Narodzenie. Czas przygotowań – o wiele dłuższy niż same święta – niósł w sobie jakąś obietnicę. Jakkolwiek byłby on przesycony przepychem i komercją, zdawał się zaklinać rzeczywistość, wyprostowywać zakrzywienia ludzkich losów, wymazywać cienie trosk. (…)
I taka jest ta książka, Kilka historii powiązanych ze sobą osób i Oni… Młodzi, piękni, zakochani i On… uroczy brzydal ze schroniska, pies staruszek o imieniu Rudolf. Czy nie brzmi cudownie i bajkowo?
Ta powieść to książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością, historie jej bohaterów być może nie są cukierkowo słodkie, bo przecież w wielu rodzinach zdarzają się lepsze i gorsze dni, ale optymizm jakim zaraża autorka jest jak najbardziej odpowiednim przekaźnikiem nadziei, a jak nadzieja to radość i szczęście.
(…) – Że jesteśmy tylko ludźmi. I jedyne, w czym tak naprawdę jesteśmy dobrzy, to popełnianie błędów. Reszta to tylko zbiór wyuczonych rubryk i tabelek. (…)
Święta to taki czas, kiedy wierzymy w cuda, staramy się myśleć o tych osobach, o których dawno zapomnieliśmy. Wielu ludziom wydaje się, że magia świąt ich zmienia. Pięknie, kiedy te zmiany pozostaną w człowieku, chociaż często zaraz po świętach o tym wielu ludzi zapomina.
(…) Może w jakimś dalekim miejscu czekają na nią bliscy jej sercu ludzie, ale z jakichś powodów nie jest im dane widywać się często? Nie mógł przypomnieć sobie, co takiego robiła w zeszłym roku. On sam został we Wrocławiu. Nie pojechał do rodziny, choć ta bardzo nalegała. A teraz zorientował się, że będąc pochłonięty własnym bólem, nie zwracał najmniejszej uwagi na potrzeby innych. (…)
Ta książka to piękny przekaz relacji panujących między rodzeństwami, między rodzicami i dziećmi, między osobami których być może dzielą pokolenia.
To również obraz tego, jak bardzo można się pogubić w życiu, stawiając na pierwszy miejscu pracę, rodzinę odsuwając na plan dalszy.
Różne postacie przedstawione w tej historii to również przekrój osobowościowy wielu ludzi. Dzięki temu jednak możemy bardziej emocjonalnie zbliżyć się do bohaterów.
Moim zdaniem to taka słodko-gorzka opowieść o perypetiach różnych ludzi, o ich problemach i marzeniach, smutkach i radościach, pokazana w taki sposób, że kiedy dochodzimy do ostatniej strony, to mamy ochotę zapytać: „to już koniec?”
(…) Musi stanąć twarzą w twarz z Jackiem. Aż w końcu – choć kiedyś kochał Ewę najbardziej na świecie – musi wreszcie pozwolić jej odejść. Nie wiedział, że będzie to takie trudne, a jednocześnie tak bardzo niezbędne, skoro chce w pełni zacząć budować coś nowego z Jagodą. (…)
Tak jak wspomniałam na początku, jak dla mnie to jedna z najpiękniejszych powieści świątecznych, po przeczytaniu której nawet osoby nie wierzące w magię świąt będą w stanie uwierzyć, że w prozaicznym życiu każdego człowieka, mogą zdarzyć się cuda, których się nie spodziewamy. Ktoś pokocha starego, schorowanego psa ze schroniska, ktoś znajdzie swoją drugą połówkę, gdzieś urodzi się dziecko w warunkach do tego wcale nie przystosowanych, czy odnajdą się osoby, które dawno temu straciły ze sobą kontakt, ich samotność pójdzie w zapomnienie.
Mnie ta książka spodobała się na tyle, że zaraz po jej przeczytaniu zamówiłam w empiku kilka egzemplarzy na prezenty dla bliskich.
Czy muszę pisać, że POLECAM JĄ całym sercem?
KAWIARNIA PEŁNA MARZEŃ – Agnieszka Lis
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Kawiarnia pełna marzeń, to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym. Jest to kontynuacja losów dwóch przyjaciół i ich rodzin.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021
W gronie wieloletnich przyjaciół wiele się dzieje. Rodziny Arkadiusza i Klemensa od zawsze spędzają razem Wigilię, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak jak trzeba. Kiedy Dagmara traci pracę wreszcie przychodzi czas na zrealizowanie swojego marzenia o własnej kawiarni. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że od marzenia do realizacji nie zawsze prowadzi prosta droga. Na szczęście jej teściowa jest doświadczoną restauratorką, tylko czy uwagi i propozycje będą dobrze przez Dagmarę przyjęte, czy potraktuje je jak „wtrącanie się”. Justyna zmuszona zostaje do przeprowadzki na jakiś czas do teściów, z powodu trwającego dość długo remontu domu, który jest efektem ubocznym włamania. Na szczęście jest dość ekscentryczny sąsiad, który prawdopodobnie miał coś wspólnego z włamaniem, ale… w ramach rekompensaty zorganizował „remontowe zamieszanie”. Gdzie w tym roku spędzą Wigilię przyjaciele? Czy znajdzie się przy ich stole miejsce do kogoś jeszcze? Czy wszyscy jak co roku spotkają się przy wigilijnym stole?
(…) Tylko ten zapach. Tylko to się zmieniło. Dagmara znów przymknęła oczy i wdychała go, przez chwilę o niczym nie myśląc. A potem przemknęło jej przez głowę, że tak pachną marzenia. I uśmiechnęła się na myśl, że właśnie ten zapach ma być spełnieniem jej marzeń. (…)
Kiedy dwa lata temu poznałam bohaterów powieści Zapach goździków, to byłam przekonana, że nie pozwolę sobie na to, aby o nich zapomnieć, bardzo byłam ciekawa dalszych losów bohaterów książki, ale nie wiem, dlaczego, (może to nadmiar książek świątecznych) w zeszłym roku umknęła mi druga część Blask choinki ☹ Ale myślę, że to nadrobię, jak nie w tym sezonie świątecznym to w kolejnym.
Przyznam szczerze, że trochę gubiłam się w postaciach do tego stopnia, że musiałam sobie wypisać osoby i powiązania rodzinne. Pewnie gdybym rok temu „spotkała się z nimi, byłoby mi nieco lżej.
Znając jednak „pióro” autorki, wiedziałam, że jej kolejna książka mnie nie zawiedzie.
Okładka sugeruje ciepłą, pachnącą świętami powieść, dla której teraz w grudniu jest jak najbardziej czas na czytanie.
Mamy okazję poczuć nie tyle magię świąt, ale mocne pełne ciepła, tolerancji i empatii więzy zarówno rodzinne jak i przyjacielskie. To jest piękne zważywszy na to, jak wielu ludziom tego teraz brakuje.
Bohaterami tej powieści są osoby związane z przyjaciółmi Klemensem i Arkadiuszem, którzy od lat żyją jak jedna wielka rodzina.
Gdyby ktoś nie czytał wcześniejszych części, to autorka na końcu książki bardzo dokładnie przedstawia swoich bohaterów. Przyznam szczerze, że można się trochę pogubić w tych postaciach (i żałuję, że nie zaczęłam czytać książki „od końca”) ale jak człowiek się skupi na czytaniu, to szybko „powiąże” wszystkich.
Fabuła książki to ciepła opowieść, w której nie brakuje wątków pełnych miłości, przyjaźni, odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ale nie brakuje w niej również dramatyzmu życia, który dotyka nie tyle głównych bohaterów, co ludzi z ich otoczenia.
Autorka porusza na przykład dramat alkoholizmu, bolesny problem, który zawsze odbija się na życiu niewinnych ludzi. Takich, którzy albo trwają w toksycznych związkach z niemocy, albo strachu. Chociaż chyba jedno z drugim się wiąże.
Ale mamy tutaj bardzo optymistycznie ukazane dążenie do spełnienia marzeń. Tytułowa kawiarenka jest tego pięknym przykładem, chociaż nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, ile trudu może nas kosztować realizacja marzenia.
(…) Obrzuciła jeszcze wzrokiem wnętrze kawiarni – wszystko lśniło. Dominował zapach kawy, w mdłym świetle ulicznych latarni dochodzącym zza wielkich szyb kolory wnętrza otulały. „Choć jestem zmęczona jak wielbłąd po wyścigu na pustyni, dobrze się czuję” – pomyślała. (…)
Chciałabym powiedzieć, że jest to lekka, łatwa i przyjemna lektura z wątkiem świątecznym, ale nie wiem czy mogę tak ją określić.
Chociaż pokazane w niej życie głównych bohaterów jest piękne, opiewające w luksus i elegancję to wątki te drugoplanowe są trudne i z pewnością nie należą ani do lekkich, ani do przyjemnych.
Ale takie jest życie, które jednym udaje się ułożyć w miarę luksusowo, a inni muszą przeżywać je nieco inaczej.
Piękne w tej powieści jest jednak to, że prawie w każdym człowieku można odnaleźć dobro. Ale jednocześnie bardzo smutne jest to, że często człowiek będąc w otoczeniu innych, bywa bardzo, bardzo samotny.
(…) A przede wszystkim oznaczały, że wokół byli ludzie. Michał dopiero niedawno uświadomił sobie, w jakiej ciszy egzystował. Mieszkał z rodziną w wielkim domu, w którym zwykle nie było słychać nic, nawet odgłosów z oddalonej ulicy. Każdy z domowników zamykał się w swoim pokoju, a gospodyni wychodziła zanim Michał wrócił z pracy. Cisza… (…)
Różnorodnie wykreowane osobowości bohaterów sprawiają, że książka nie jest monotonna i nudna, a kiedy ktoś wszystkimi zmysłami odbiera fabułę, to jest w stanie poczuć aromatyczny zapach kawy, nieziemski smak Bûche de Noël, czy usłyszeć muzykę, której autorka w swojej opowieści nie poskąpiła.
(…) Ostatecznie wybrał 20 kolęd Witolda Lutosławskiego. Dawno tego nie słuchał, zresztą kiedy słuchać kolęd? Tylko w okresie Bożego Narodzenia. Rozważał też którąś z kantat Bacha albo koncertów Corellego. Jednak Lutosławski wydał mu się czymś wybitnie eleganckim, wartym jego żony. (…)
Polecam tę książkę właśnie teraz, w okresie zbliżającym nas do świąt. Mam nadzieję, że chociaż trochę każdy poczuje tę magię świąteczną, w której dominuje dobroć, przyjaźń, miłość.
Dziękuję Autorce za to, że pozwoliła mi na chwilę oderwać się od myśli nie koniecznie związanych ze świętami, dziękuję za obecny mi podczas czytania aromat kawy (która musiała mi towarzyszyć przy czytaniu). Dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska za możliwość przeczytania tej książki, która dzięki Wam nie umknęła mi znów w wysypie książek świątecznych.
Chociaż staram się w święta przygotowywać tradycyjne potrawy, takie jakie dominowały w rodzinnym domu, to po raz kolejny nabrałam ochoty na przygotowanie Bûche de Noël.
(…) Dominowało tradycyjne prowansalskie Bûche de Noël, biszkoptowa rolada w kształcie polana drewna, spożywana zwyczajowo we Francji po pasterce. Ciasto nawiązywało do starej tradycji – w okresie Bożego Narodzenia przynoszono do domu duże polano, które miało palić się w kominku przez wiele godzin, ogrzewając rodzinę w świąteczny wieczór. (…)
CZAS GORYCZY. JAŚMINWA SAGA tom 3 – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach na tym blogu.
Czas goryczy to trzecia i ostatnia część Jaśminowej sagi. Dramat obyczajowy z nutką romansu i sporą dawką historii od lat 1968-do współczesności.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021
Ostatni tom sagi zaczyna się w roku 1968. Siostry Jaśmińskie mają już dorosłe dzieci i na świecie powoli zaczynają rodzić się wnuki. Polską wstrząsają wydarzenia marcowe (rok 1968), potem następują kolejne dramatyczne wydarzenia dotyczące nie tylko Gdańska. Katarzyna po rozwodzie powraca z Warszawy do rodzinnego domu w Gdańsku, z życiem żegnają się najstarsi z rodu. Córka Stasi po burzliwym fragmencie swojego życia i po tragedii jaka spotkała jej rodzinę, stabilizuje się, rodzi kolejne dzieci i życie toczy się dalej. Umiera Hirsz przed śmiercią odnajdując jednak swoją nieślubną córkę, mieszkającą z rodziną daleko od Gdańska a będącą owocem pobytu mężczyzny w czasie wojny w pewnej wsi, w której ukrywał się po ucieczce z obozu. Historia rodziny urywa się w roku 2019, kiedy to podczas Finału Wielkiej Orkiestry świątecznej Pomocy z rąk zamachowca ginie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Jak potoczyły się po wojnie losy sióstr Jaśmińskich? Czy ktoś z młodszego pokolenia zdecyduje się poprowadzić rodzinną introligatornię? Czy skończy się dramatyczna kolej życia zabierająca w każdym pokoleniu chłopców w wieku 16 lat?
Na końcu książki autorka napisała, że po przeczytaniu trzech tomów sagi będziemy czuły niedosyt. I tu całkowicie się z nią zgadzam. Tak, czuję niedosyt, ale chyba nie będę tęskniła za ostatnim pokoleniem, ponieważ szczerze pokochałam siostry Jaśmińskie i to za nimi będę tęsknić (I za Hirszem 😉)
Nie będę się rozpisywała o wcześniejszych tomach, bo o nich już napisałam w postach:
Czas grzechu. Jaśminowa saga tom 1.
I Czas gniewu. Jaśminowa saga tom 2.
Skupię się zatem na końcówce sagi, która tak jak napisałam wcześniej rozpoczyna się w roku 1968 a kończy w czasach nam współczesnych.
Autorka w swojej powieści skupia się na kobietach, tych które były od samego początku i tych, które urodziły się w kolejnych pokoleniach. Są tak różne osobowościowo, że czasami trudno zrozumieć, że płynie w nich ta sama krew.
Ale w każdym okresie życia, każda z nich przeżywa na swój sposób rozterki i przyjemności. Poznajemy losy kobiet z punktu widzenia historycznego i punktu zmian politycznych i ustrojowych jakie przetoczyły się przez Gdańsk, Polskę a nawet Niemcy.
Historia „ubrana” w fabułę bardzo przybliża czytelnikom fakty, o których wielu może nie wiedzieć.
Dla młodych czytelników jest to piękna lekcja historii pokazana z perspektywy zwykłego człowieka, a dla osób, które wiele z tych wydarzeń przeżyły, bolesny powrót do wspomnień.
(…) Niewysoki mężczyzna obok krzyknął, że właśnie zdobyli radiowóz. Jarek poczuł ciarki na plecach. Niemożliwe, by podniesiono rękę na milicję, ale przypomniał sobie, jak dostał „bananem”. (…) Z oddali znów usłyszał dudnienie potężnych maszyn. Wspiął się na murek i oniemiał. Drogą jechały wojskowe wozy. (…)
Rodzina sióstr Jaśmińskich tak właściwie nie różni się od tysięcy innych gdańskich rodzin, ale jednocześnie jest w niej coś specyficznego, coś co nas do niej przyciąga. Coś co pozwala czytelnikowi poczuć z tymi osobami jakąś trudną do zrozumienia więź.
Myślę, że nie ma w tej powieści postaci negatywnych, takich złych do szpiku kości, bo chociaż kilka osób przedstawionych zostało jako tak zwane „czarne owce” w rodzinie, to tak naprawdę nie były one takie złe.
Dla przykładu podam postać Hani, kobiety można powiedzieć takiej, której pieniądze przewróciły w głowie. Ale Hania jest córką Hirsza, więc jakieś geny po ojcu odziedziczyła a on mimo całego swojego uroku osobistego do aniołów nie należał. Moim zdaniem Hanka została pokazana z jednej strony jako kobieta lekko upadła, zbyt rozrywkowa i nieodpowiedzialna, ale z drugiej strony jako osoba bardzo samotna wewnętrznie. Mało kto wie, co czują i przeżywają żony marynarzy, które mają swoich ukochanych zaledwie kilkanaście tygodni w roku. Pieniądze nie zawsze zrekompensują brak bliskiej osoby, są jedynie pewnego rodzaju zasłoną, która ma pozwolić zakryć tęsknotę.
Ciekawym dodatkiem do fabuły są skrótowo przedstawione najważniejsze wydarzenia danego okresu mające miejsce zarówno w Polsce jak i na świecie, które autorka umieściła na początku każdego rozdziału.
Książka napisana jest szkatułkowo, w każdym rozdziale czytamy o kolejnych losach poszczególnych osób. Zabieg ten pozwala na bycie na bieżąco w życiu każdej postaci związanej z rodziną Jaśmińskich.
Nie mogę powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż styl jakim pisze autorka sprawia, że czyta się płynnie i przyjemnie. Śmiało mogę powiedzieć, że fabuła wciąga do tego stopnia, że trudno jest się od niej oderwać. Jest skupienie i wzruszenie, jestem przekonana, że niejednej osobie polecą łzy przy niektórych fragmentach.
Jest ciekawie pokazana historia i pięknie przedstawiona miłość, która mimo wzlotów i upadków potrafiła trwać latami.
(…) Stasia przełknęła z trudem ślinę, ale kiwnęła głową. Czuła, że Hirsz zawsze kochał ją niezwykłą miłością. Może było to grzeszne uczucie, bo spowodowało cierpienie wielu ludzi, ale dopadło ich dawno temu i nie puszczało, choć odrobinę zwolniło ucisk. (…)
Są emocje, które towarzyszą opisom wydarzeń i emocje towarzyszące bohaterom. I jest pięknie, chociaż momentami dramatycznie pokazany Gdańsk, miasto, którego historia mogłaby zaszokować niejednego.
(…) – Nie dziwię się – odparł. Powoli poszli w kierunku Zielonej Bramy. Planowali spacer nad Motławą. Katarzyna pamiętała ruch nad rzeką, tragarzy z workami na plecach, marynarzy i gdańskich bówków. Nakładała obrazy z przeszłości na współczesny Gdańsk. (…)
Myślę, że jest to książka z tych, obok których nie wolno nam przejść obojętnie i z tych, o których będzie się pamiętało po latach, nawet jak się zapomni imiona bohaterów.
Polecam całą sagę bardzo gorąco, ja przepadłam na kilka dni przy każdej części i wiem, że kiedyś z przyjemnością wrócę do sióstr Jaśmińskich.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Poradnia K za to, że mogłam poznać losy tych dzielnych kobiet i dumna jestem z tego, że mieszkam w Gdańsku, bo chodząc uliczkami miasta mam możliwość oczami wyobraźni spotkać bohaterów tej powieści.
CZAS NA MIŁOŚĆ – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska jest jedną z tych polskich pisarek, których nie muszę przedstawiać na swoim blogu, bowiem gościła już na nim wiele razy. Ale dla tych, którzy dopiero teraz odwiedzili to moje małe królestwo książek napiszę tylko, że mieszka w Warszawie, ale gdy tylko może ucieka na mazowiecką wieś. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”. Przez czytelników okrzyknięta została „prawdziwą mistrzynią emocji”.
Czas na miłość to powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu i odrobiną wątku świątecznego.
Warszawa zimową porą, stara kamienica i jej nietuzinkowi mieszkańcy, rodzinna restauracja Gościna u Wajsów, niezapomniane smaki dzieciństwa…
PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021
Trzy niezwykłe kobiety, czyli Wanda – nestorka rodu to osoba, która kiedyś kochała do szaleństwa niezwykłego mężczyznę, ale on (niestety) był dla niej jak zakazany owoc. Życie sprawiło, że nie związała się z ukochanym i chociaż z czasem została szczęśliwą żoną, matką, a w następstwie babcią, nigdy nie pogodziła się z tym, że pewnego dnia w dość tajemniczych okolicznościach nagle straciła ukochanego. Marta jest córką Wandy, kobietą nieuznającą kompromisów, szczególnie w uczuciach. Skrzywdzona kiedyś przez mężczyznę, który został ojcem jej córki, nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie. Swoje życie poświęca ratowaniu rodzinnego biznesu jakim jest ciesząca się przed latu sporym zainteresowaniem restauracja. Kiedy w progu lokalu pojawia się nowy kucharz, kobieta nie wie, czy może mu zaufać na tyle, żeby uwierzyć w miłość i ostrożnie podchodzi do nowej znajomości. Pola jest najmłodszą z kobiet. Nie wierzy w miłość widząc wokół siebie jedynie nieszczęśliwe pary. Mężczyzn uważa za zło konieczne i czasami po prostu się nimi bawi. Nie spodziewa się jednak tego, że taka zabawa może dla niej zakończyć się czymś więcej. Czy panie z rodziny Wajsów pozwolą sobie na złapanie miłości? Czy znajdą się panowie, którzy rozkruszą lód w sercach i rozpalą je do czerwoności?
Kiedy biorę do ręki książkę tej autorki, to wiem, że czeka mnie czas spokoju, czasami trochę wzruszeń, ale z całą pewnością czas pozytywnej energii jaką mi książka dostarczy.
Styl jakim pisze autorka jest lekki i przyjemny w czytaniu. W pisowni nie ma wulgaryzmów i nawet sceny erotyczne opisane są bardziej od strony sentymentalnej niż cielesnej.
W tej powieści mamy obrazy trzech kobiet w różnym wieku. Trzy pokolenia, które łączy nie tylko nazwisko, ale również uczucia. Bez względu na wiek, każda z nich marzy o szczęściu, chociaż życie pokazało im, że szczęście nie zawsze wiąże się z miłością, bo miłość potrafi boleśnie zawieść. Ale one nie poddają się, czasami może to być to zbieg okoliczności, czasami przypadek, a czasami marzenie, ale wierzą, że kiedyś będą bardzo szczęśliwe.
Tym, co poruszyło mnie w tej powieści to miłość pokazana z różnych perspektyw. Mamy zatem miłość zbudowaną na kłamstwach, no może nie dosłownie na kłamstwach co na niedomówieniach. I mamy miłość, której siła przetrwała lata nie pozwalając zakochanym na wykreślenie jej z pamięci.
(…) Nigdy wcześniej z nikim nie doświadczyła takiego stanu. To było coś nowego. Coś, co dodawało jej skrzydeł i coraz bardziej pozwalało wierzyć w to, że jednak prawdziwe uczucie jest możliwe. (…)
Mimo, że wydaje się, iż lektura jest lekka, łatwa i przyjemna, autorka porusza w niej trudne tematy, między innymi mobbing w pracy, trudności w prowadzeniu firmy, pseudo randki w sieci, samotność i tęsknotę. Ale pisze o tym w taki sposób, że nie zastanawiamy się nad złem, tylko czekamy, kiedy pojawi się to dobro. Bo dobro potrafi pojawić się nieoczekiwanie w postaci czyjejś przyjaźni, w postaci gorącego uczucia, pomocnej dłoni, której nie zauważamy wyciągniętej, czy nadziei, która podnosi na duchu.
Obserwując trzy bohaterki tej powieści widzimy wprawdzie trzy kobiety nieznacznie różniące się osobowościowo, ale przede wszystkim widzimy trzy kobiety silne uczuciowo i niezależne.
Wanda, Marta i Pola to kobiety w różnym wieku, ale niezależnie od tego czy ktoś jest stateczną seniorką, czy nieuznającą kompromisów kobietą w średnim wieku, czy nie wierzącą w miłość bardzo młodą osóbką, to życie potrafi być wyzwaniem.
Każda z nich ma swój pogląd na świat i na ludzi. Jedna całe życie tęskni do utraconej w młodości miłości, druga skrzywdzona za młodu przez mężczyznę „swojego życia” nie potrafi odnaleźć się w kolejnych związkach, a trzecia pragnąca osiągnąć sukces zawodowy nie wierzy w prawdziwą miłość. To mężczyźni muszą udowodnić im, że się mylą.
(…) Trzy kobiety z rodziny Wajsów. Silne, uparte, niezależne, pracowite. Trzy muszkieterki. Tak siebie nazywały. Były różne, ale łączyły je: wzajemna miłość, szacunek i wiara w to, że każda z nich wreszcie odnajdzie to, za czym tak goni całe życie. Bo każda z nich za czymś tęskniła, choć skutecznie to skrywała. (…)
Jestem przekonana, że przy tej książce nikt nie będzie się nudził, ja złapałam się kilkakrotnie na tym, że czytając uśmiechałam się.
To opowieść o perypetiach miłosnych, wzlotach i upadkach, pokazana z niemałym humorem.
Nie brakuje tu wątków tajemniczych i niespodziewanych zwrotów akcji. Zwyczajne życie pokazane niby zwyczajnie a jednocześnie bardzo ciekawie.
Moim zdaniem książka tchnie w wielu nadzieję i pozwoli uwierzyć w to, że każdy dzień może być początkiem pozytywnych zmian, może być pierwszym krokiem do odnalezienia szczęścia, które być może schowało się bardzo blisko. Myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w bohaterkach tej powieści cząstkę siebie. Jesteśmy różne, ale mamy podobne marzenia?
Dziękuję Autorce za tę pełną ciepła i pozytywnych wrażeń opowieść, a wydawnictwu MUZA. SA dziękuję za możliwość przeczytania tej książki, którą bardzo serdecznie polecam, zwłaszcza na te szare, długie jesienno-zimowe wieczory.