czytampolskichautorów
WARSZAWSKI NIEBOTYK – Maria Paszyńska
(…) Już niedługo uroczyście zostanie oddany do użytku „Warszawski Niebotyk”, jak zwykła określać dzieło Stefana prasa codzienna, na bieżąco relacjonująca postępy w budowie. Kto wie, dokąd jeszcze zaprowadzą tego uparciucha jego wielkie marzenia. (…)
Maria Paszyńska jest pisarką, felietonistką, varsavianistką, prawniczką i orientalistką. Ukończyła autorską klasę humanistyczną z rozwiniętym programem wychowania estetycznego w VII LO im. Juliusza Słowackiego w Warszawie, a następnie prawo na Uczelni Łazarskiego oraz iranistykę na Wydziale Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. By nauczyć się języka tureckiego, dwa lata studiowała turkologię. Przez kilka lat pracowała jako prawnik oraz przewodnik miejski po Warszawie. Choć urodziła się na Dolnym Śląsku, mówi o sobie, że jest adopcyjnym dzieckiem Warszawy. Zadebiutowała w 2015 roku powieścią „Warszawski niebotyk”, która znalazła się w finale I. edycji konkursu Promotorzy Debiutów organizowanego przez Instytut Książki i Fundację Tygodnika Powszechnego. Powieść „Owoc granatu. Dziewczęta wygnane” została nominowana w plebiscycie portalu lubimy czytać do miana Książki Roku 2018 w kategorii Powieść historyczna.
Autorka specjalizuje się w powieści historycznej.
Warszawski niebotyk to pierwsza część historii, której fabuła umiejscowiona została w przedwojennej Warszawie.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LUTEGO 2025 (wznowienie z roku 2015)

Późną jesienią 1933 roku, w przedwojennej Warszawie, w przededniu rozejścia się ich życiowych dróg spotykamy pięciu młodych mężczyzn pochodzących z dość zamożnych rodzin, trzech braci Zasławskich oraz ich dwóch przyjaciół. W chwili, gdy świat stoi przed nimi otworem, gdy są przekonani, że mogą osiągnąć wszystko, czego zapragną, a miłość postrzegają jako piękną przygodę, ślepi są na zagrożenia wolno płynące spoza granic Polski. W kolejnych miesiącach życie weryfikuje ich sposób myślenia, prowadząc ku nieuniknionej dojrzałości, na którą nie zawsze chcą się zgodzić i na którą nie każdy z nich jest gotowy. Przeżywają swoje pierwsze miłości, bawią się i próbują ułożyć swoje dorosłe życia. Nie każdemu z nich dane jest spotkać tę jedną jedyną i nie każdemu z nich udaje się osiągnąć to o czym marzy. Któremu z nich się w pełni powiedzie? Jak na zachowanie w wielu przypadkach wpływa przyjaźń?
Po przeczytaniu kilku książek tej autorki pewność, że podczas czytania kolejnej będą mi towarzyszyły skrajne emocje, była dla mnie prawie pewna.
Tak jak wspomniałam w opisie fabuły, bohaterami tej książki jest kilku młodych mężczyzn, różnych od siebie i bliskich sobie zarazem. Wszyscy pochodzą z tak zwanych dobrych domów i przed każdym z nich otwierają się drzwi wielkich karier.
Autorka na przykładzie trzech rodzin pokazuje, jak toczyło się życie w przedwojennej Warszawie, gdzie przeplatały się radości beztroski z bolesnymi dramatami.

Młodzi ludzie, mimo że pochodzą z domów, w których miłość i wsparcie rodzicielskie połączone z luksusem mieszkania są na porządku dziennym nie są pozbawieni zasmakowania dramatu, czy płomiennej miłości, która będąc również z tych „zakazanych” może okazać się dramatem.
Wielka, szczera przyjaźń łącząca kilku z nich jest jakby wątkiem przewodnim tej powieści. Ale… kimże jest prawdziwy przyjaciel? Czy tylko tą osobą, która stoi za tobą murem bez względu na to co robisz? Czy tą osobą, która porządnie tobą potrząśnie, kiedy okazuje się, że zbłądziłaś/zbłądziłeś i ślepo odrzucasz wszystko co nie jest po twojej myśli?
Autorka zadbała o to, aby pokazać taką przyjaźń, która i pogłaszcze i zrani i to właśnie w historii jednego z braci Zasławskich mnie ujęło. Bo zakochany do szaleństwa w kobiecie, z którą nie miał realnych szans spędzić całego życia, Jan głuchy był na wszelkie przestrogi.
Młodzi mężczyźni idąc za głosem serca mogli wiele zyskać, robiąc wszystko, nawet posuwając się do małego oszustwa, aby zdobyć swoje ukochane, ale mogli również wiele stracić, zwłaszcza gdy serce z rozumem toczyły otwartą walkę.
Czy zakochany mężczyzna potrafi myśleć nie tylko o sobie i o ukochanej kobiecie nie biorąc pod uwagę innych w tym również najbliższych, przekonało się dwóch z braci Zasławskich.
Ale czy ingerencja kogoś w życie drugiego człowieka, bez względu na to, czy tym kimś jest brat czy przyjaciel, zawsze jest słuszna?

Dobre rady czasami pozwolą uwolnić się z więzów zakazanych uczuć, ale czasami mogą doprowadzić do tragedii, o czym możemy się przekonać czytając tę powieść.
Warszawa lat 30-tych jest tutaj jakby bohaterką drugoplanową. Autorka bowiem z wyjątkową dokładnością oprowadza nas po tej Warszawie, po ulicach, parkach, miejscach publicznych wspominając jednocześnie o zmianach architektonicznych jakie zachodzą w tym mieście, chociażby o budowie jednego z najsłynniejszych budynków, czyli warszawskim niebotyku. Nie znam Warszawy więc nie mogę stwierdzić czy wszystkie te miejsca opisane w książce wówczas istniały czy zrodziły się jedynie w wyobraźni autorki, ale „przemieszczając” się razem z bohaterami czułam się tak jakbym tam była.
To epicka i zarazem bardzo poruszająca opowieść o miłościach, dramatach, radościach młodych ludzi, bardzo związanych z rodzinami, odważnych i pełnych nadziei. Ich losy są burzliwe a wiele wątków wywołuje skrajne emocje. Niejeden z nich znajdując się u progu dorosłego życia musi zmierzyć się z problemami na które (mimo dojrzałego wieku) nie jest gotowy. Jedni przyjmują je z otwartością, a drudzy z rozpaczą.
Co przyniesie los braciom Zasławskim i ich przyjaciołom w kolejnych tomach dowiem się wkrótce. I chociaż przede mną jeszcze dwie książki już mogę całość gorąco polecić.
A tytułowy warszawski niebotyk? Jest, chociaż jedynie wspomniany w powieści, pokazany jako wielka duma budowniczych i warszawiaków.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA, że miałam okazję przeczytać książkę dzięki współpracy barterowej.
***Cytat pochodzi z książki WARSZAWSKI NIEBOTYK wydawnictwa FILIA***
MIŁOŚĆ Z KRWI I KOŚCI – Anna Rybakiewicz
(…) Przecież on był… Romkiem. Chłopakiem, z którym wspinałam się na drzewa, robiłam babki z błota i pasłam krowy. Widziałam w nim bardziej brata niż kandydata na męża. Nie miałam pojęcia, kiedy on zobaczył we mnie kogoś więcej, kiedy w jego głowie narodziła się myśl, że mogłabym zostać jego żoną. (…)
Anna Rybakiewicz jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści obyczajowych. Jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, od 2016 roku wykonuje zawód radcy prawnego. Prywatnie jest szczęśliwą mężatką i mamą dwójki dzieci. Uwielbia słuchać ludzkich historii, intrygują ją losy przodków, do których niejednokrotnie odnosi się w swoich powieściach. W fabułach często inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami co sprawia, że jej powieści czyta się z zapartym tchem.
MIŁOŚĆ Z KRWI I KOŚCI to dramat obyczajowy z historią wojenną w tle.
PREMIERA 23 PAŻDZIERNIKA 2024

Jest rok 1942, dwudziestoletnia Basia postanawia dołączyć do ukrywających się w lesie partyzantów, wśród których jest Romek, jej sąsiad a zarazem przyjaciel z dzieciństwa od zawsze w niej zakochany i wśród których jest również Leszek, ich wspólny przyjaciel. Życie tej trójki młodych ludzi nieoczekiwanie się komplikuje. Jednak nie za sprawą wojny, a na skutek uczucia, które rodzi się między Basią a Leszkiem. W 2019 roku antropolog Ula otrzymuje telefon, że w lesie odnaleziono szczątki należące do jej pradziadków, którzy wraz z sąsiadami zostali rozstrzelani przez Niemców w 1943 roku. Żeby wydobyć kości z ziemi, Ula powraca w rodzinne strony, które opuściła wiele lat wcześniej. Na nowo musi stawić czoła nie tylko starszemu sąsiadowi, który od lat obwinia jej babcię Barbarę o tragedię sprzed lat, ale także jego wnukowi – Piotrkowi, który kiedyś złamał jej serce, a teraz oferuje swoją pomoc przy wykopaliskach. Podczas pracy z kośćmi Ula doświadcza kilku niecodziennych zjawisk, wydaje jej się, że słyszy czyjś głos. Próbuje znaleźć racjonalne wytłumaczenie. Czy wydarzenia w życiu Uli są zwykłym zbiegiem okoliczności, czy może działaniem szeptuchy? Czy odnalezione po wielu latach kości mają moc zjednoczenia dwóch zwaśnionych rodzin? Czy miłość może być silniejsza od nienawiści?
Anna Rybakiewicz weszła na rynek książek z wielkim przytupem, od pierwszej powieści, którą wydała, stała się ulubioną autorką wielu czytelniczek i czytelników. I muszę przyznać, że od jej książek trudno jest się oderwać, a fabuły zostają w głowie na długi czas. Z przyjemnością sięgam po jej kolejną powieść.
Historia opisana w tej lekturze jest fikcją literacką, ale do napisania jej zainspirowało autorkę pewne zdarzenie mające miejsce w czasie drugiej wojny światowej.
Opowieść toczy się dwutorowo, w dwóch płaszczyznach czasowych. Jedną jest okres wojny, a drugą współczesność.
Poznajemy młodą dziewczynę, którą łączy niesamowita przyjaźń z chłopcem z sąsiedztwa. Z chłopcem, dla którego ona jest nie tylko przyjaciółką, ale kimś z kim i on i rodzice obydwu stron myślą o wspólnej przyszłości i połączeniu Basi i Romka węzłem małżeńskim.

Niestety, chociaż Basia kocha go całym sercem, to jest to jedynie miłość braterska, bo serce dziewczyny zaczyna bić dla kogoś innego.
Fabuła książki jest tak przepełniona emocjami, że momentami trudno mi było czytać.
To opowieść o pięknej przyjaźni, która zrodziła się między dwoma mężczyznami i młodą kobietą. Przyjaźni, która była nie tylko uczuciem, ale i wyzwaniem.
(…) Gdybym wiedziała i mogła cofnąć czas, wybiłabym mu ten kolejny szalony pomysł z głowy. Jednak było już za późno. Romek ostatnimi czasy częściej poruszał ten temat. Biedna, nie wiedziałam, co mam z nim począć i jak przemówić mu do rozsądku. (…)
Trudny wojenny czas to przecież nie tylko walka z okupantem, ukrywanie się i ciągły strach o siebie i innych, to również czas na miłość, która ze względu na okoliczności nie mogła być celebrowana tak jak na to zasługiwała.
Wątek współczesny pełen jest ciekawostek archeologicznych i antropologicznych co świadczy o tym jak wielką pracę wykonała autorka i jak szczegółową kwerendę przeprowadziła, aby zbliżyć czytelnikom to, z czym czasami muszą się mierzyć ludzie pracujący przy odkrywaniu czyichś kości.
Chociaż fabuła jest dwutorowa to zdecydowanie główną jej osią jest linia historyczna odnosząca się do młodości Basi i wydarzeń wojennych, do życia w lesie wśród polskich partyzantów.
(…) Oparłam głowę o ramię chłopaka. Nawet nie byłam pewna, którego. I jeden, i drugi był moją opoką. Trwaliśmy razem, wbrew całemu światu. Byliśmy dla siebie wsparciem. I na zawsze będziemy. (…)

Styl jakim pisze Anna Rybakiewicz jest lekki i przyjemny chociaż fabuły nie można zaliczyć do lekkiej, łatwej i przyjemnej w odbiorze. Książkę czyta się płynnie, bez uczucia znudzenia. Nie ma być może zbyt wielu gwałtownych zwrotów akcji, ale jest płynność, która pozwala na odbieranie rozdziałów, których wątki wojenne w połączeniu z wątkami współczesnymi świetnie się uzupełniają.
Główni bohaterowie są tak autentyczni, że momentami aż trudno uwierzyć, że powstali jedynie w wyobraźni autorki.
To kolejna książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie bo przecież taka Basia, taki Romek czy taki Leszek może kiedyś żyli i łączyły ich takie same uczucia. Aż trudno uwierzyć, że historia opisana w tej powieści jest fikcją literacką.
POLECAM tę powieść nie tylko miłośnikom historii wojennych, jeżeli ktoś czytał którąś z moich Szkatułek Wspomnień, to z pewnością spodoba mu się ta książka a jej fabuła na długo zostanie w pamięci.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA, że mogłam przeczytać tę powieść dzięki współpracy barterowej.
*** Wszystkie cytaty pochodzą z książki: MIŁOŚĆ Z KRWI I KOŚCI, wydawnictwo FILIA, rok 2024 ***
ŚPIJ DZIECINKO, ŚPIJ – Jolanta Bartoś
(…) Gdy tylko jej palce musnęły kwiat, usłyszała cichy płacz dziecka. Kwiliło, nie mogąc już płakać głośniej. Rozejrzała się wokół. Nie, nigdzie nie było żadnego dziecka. Nie widziała nawet nikogo w oknach kamienicy. Wiatr jakby ucichł, choć wcześniej zdawało jej się, że dość mocno wieje. (…)
Jolanta Bartoś jest absolwentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. To artystyczna dusza wyczulona na piękno. Przygodę z literaturą rozpoczęła bajkami, opowiadaniem młodszemu bratu, potem liczne historie napisała, ale tylko do szuflady. Znalazły się w nich wątki sensacyjne i kryminalne. Publikuje na łamach portalu glosleszna.pl. Jest autorką między innymi takich książek jak: „Niepokorna” (2016),„Jad” (2017),„Fatum” (2018),„Obłęd” (2018),„Uwięzieni w Galerii Lochy” (2018).
Śpij dziecinko, śpij to horror z wątkami psychologicznymi.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 MAJA 2022

Mury starego miasta są przesiąknięte dawnymi dziejami. Główna bohaterka Alicja Rogowska spełniając swoje marzenie i kupując mieszkanie w starej kamienicy nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele będzie ją to kosztowało. Alicja jest w ostatnich tygodniach ciąży, nie przeszkadza jej to w przeprowadzeniu gruntownego remontu, żeby do nowego gniazdka wprowadzić się zanim na świecie pojawi się jej dziecko. Pierwszej nocy budzi ją przeraźliwy płacz, którego nie słyszy nikt poza nią. Kobieta obawia się, że oszalała i mogłaby zrobić krzywdę własnemu dziecku. W domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, pod domem rosną tajemnicze krzewy róż, które wzrastają w wyjątkowo szybkim tempie, a z piwnicy dolatuje XIX-wieczna kołysanka: „Śpij, dziecinko, śpij”. Alicja próbuje szukać pomocy u psychologa, a wkrótce odkrywa dawno zapomnianą historię starej kamienicy. Alicja ściga się z czasem, którego nie ma zbyt wiele. Za każdymi otwartymi drzwiami, kryje się kolejna tajemnica. Wkrótce okazuje się, że walczy nie tylko z jednym wrogiem. Czy kobieta oszalała? Czy jej odczucia są prawdziwe? I czy zdąży poznać dawno zapomnianą historię, której nikt nie chce wyjawić?
Jeszcze do niedawna zarzekałam się, że nie będę czytała horrorów. No cóż, myślę, że nie powinno się nigdy mówić „nigdy”.
Kupiłam tę książkę zupełnie przypadkowo będąc z autorką na wspólnym spotkaniu, a ponieważ lubię poznawać twórczość różnych autorów, nasz wspólnie spędzony czas skończył się właśnie zakupem jednej z książek Jolanty Bartoś i… przyznam szczerze, że dawno nie czułam podczas czytania takiego dreszczyku emocji.

Fabuła tej książki zadziałała na mnie jak magnes, nie mogłam się od niej uwolnić i nawet w czasie, w którym nie czytałam, cały czas myślami byłam w tamtym starym domu.
Nie oglądam horrorów ani ich nie czytuję, ale interesuję się zjawiskami paranormalnymi i… chyba wierzę w duchy (trochę).
Muszę przyznać, że autorka świetnie budowała napięcie nie pozwalając czytelnikowi na nudę. Tutaj cały czas coś się dzieje i może ktoś bardzo sceptyczny uzna, że wymyślona przez Jolantę Bartoś historia jest nieco infantylna, to nie można zaprzeczyć, że mając wyobraźnię (a każdy czytelnik chyba ją ma) momentami zbyt dosłownie odbiera się przedstawione przez autorkę „obrazy”.
Dawniej ludzie zbyt bogobojnie podchodzili do wielu wydarzeń, które były niewyjaśnione, czy zagadkowe, dzisiaj do wszystkiego podchodzi się naukowo, ale czy istoty będące „między światami” istnieją czy nie, to już jest indywidualne podejście każdego człowieka do tej wiary.
Umysł często płata figle i widzimy lub słyszymy coś, tak naprawdę nieistniejącego, ale czy potrafimy się obronić przed wyobrażeniami jakie w naszym umyśle powstają?
(…) Obudziła ją czyjaś dłoń. Poczuła tylko dotyk, który ledwie musnął jej rękę. Wiedziała, że powinna iść z tą niewidzialna osobą. Chciała czegoś. Wyszła z pokoju. Z każdym krokiem mieszkanie zmieniało się, aż przestała je poznawać. Stare, rozlatujące się meble, o które nikt nie dbał. Słyszała w kącie jakieś postękiwanie, przerywane ciężkim oddechem, jakby łapanym z trudem. Ktoś tam leżał na brudnym łóżku. (…)

Ludzie wierzący modlą się do swojego Boga, do świętych, których nigdy w swoim życiu nie spotkali i nikt z niewierzących nie robi z nich psychicznie niezrównoważonych, dlaczego więc ludzie odczuwający obecność istot nie zaliczających się do żywych, albo słyszący jakieś trudne do nazwania dźwięki uważani są za pomyleńców.
Główna bohaterka tej powieści widzi i słyszy coś, co można ująć jedną nazwą – zjawiska paranormalne, tym trzyma czytelnika w napięciu, bo nawet ktoś kto nie wierzy w takie zjawiska, może to sobie wyobrazić.
Przyznam szczerze, że fantazja autorki i zdolność „malowania” słowami potrafiły stworzyć takie obrazy, że nawet sceptyk może być w stanie „zobaczyć” scenę ze staruchą i martwymi niemowlętami.
Fabuła jest typowym horrorem, ale wpleciony w nią wątek kryminalny dodatkowo podkreśla jej dramatyzm.
Dla wielu czytelników zapewne zaskoczeniem będzie wątek romantyczny, w którym powoli narastające uczucie zradza się z poczatkującej przyjaźni.

Jak to w książkach bywa, jednych bohaterów lubimy innych nie. Męża bohaterki nie polubiłam, od samego początku czułam do niego antypatię widząc w nim jedynie egoistycznego i cynicznego mężczyznę. Za to od pierwszej wzmianki odnoszącej się do psychologa poczułam do tego mężczyzny wielką sympatię i cieszę się, że autorka przydzieliła mu taką rolę jaką przydzieliła.
Nawet jeżeli nie czytacie horrorów, to myślę, że ta książka Wam się spodoba. Nietuzinkowi bohaterowie, fabuła tajemnicza z dużą dawką dramatyzmu i bardzo ciekawe zakończenie.
Polecam szczerze i myślę, że wkrótce sięgnę po kolejną książkę tej autorki.
W CIENIU MAJDANKA – Sylwia Kubik
(…) Droga trwała dużo dłużej niż poprzednio. Jechali wolno. Często się zatrzymywali, ale nikt nie otwierał wagonu. Niekiedy mieli wrażenie, że się cofają. To znowu jechali do przodu. Zdezorientowani ludzie nie byli w stanie określić, w jakim właściwie jadą teraz kierunku. (…)
Sylwia Kubik, to poczytna autorka wielu bestselerowych powieści obyczajowych osadzonych na Powiślu i Żuławach. Debiutowała 2 sierpnia 2019 roku. Tworzy zarówno powieści współczesne, jak i z tłem historycznym. Jej książki są nie tylko chętnie czytane, ale również nagradzane. „Miłość pod naszym niebem” została uznana za Książkę Roku 2020 w kategorii proza polska. W kategorii Kultura autorka za aktywne promowanie regionów otrzymała tytuł Osobowość Roku 2019 i 2020, a w 2022 tytuł Ambasadorki Kultury Pomorza. Przez koleżanki po piórze określana jako Pani Burza. Jeśli się w coś angażuje, to robi to całym sercem. Tak też jest u niej z pisaniem. Tworzy powieści osadzone w wiejskich klimatach, słowem pokazując otaczającą ją rzeczywistość. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska, ale nieustannie się dokształca w różnych dziedzinach: od KKZ Rol04 po MBA. Różnorodność zainteresowań znajduje odzwierciedlenie w jej twórczości, która trafia zarówno na salony, jak i pod przysłowiowe strzechy, które autorka ceni najbardziej.
W cieniu Majdanka to dramat wojenny.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 MARCA 2024

Dwie siostry Gienia i Franciszka pewnego dnia wojny zostają rozdzielone. Jedna z nich wraz z rodziną trafia do obozu koncentracyjnego w Majdanku, a drugiej udaje się uciec do lasu, gdzie przez jakiś czas ukryta zostaje przez partyzantów, wśród których znajduje się starszy brat. Partyzanci nie mogą jednak ukrywać dziewczynki cały czas, ponieważ muszą zadbać o własne bezpieczeństwo, dlatego pomagają dziewczynce dostać się do wsi, w której mieszkają babcia i brat ojca z żoną. Eugenia bardzo chciałaby zamieszkać z babcią, ale pod opiekę seniorki trafiła już jedna z sióstr dziewczynki, której również udało się przed łapanką uciec do lasu, dlatego opieką bratanicy zajęli się wuj i ciotka. W tym samym czas rodzice sióstr wraz z resztą rodzeństwa przechodzą piekło obozu. Czy rodzina spotka się po wyzwoleniu? Kto przeżyje wojnę, a kto nie dostąpi tego zaszczytu? Czy uda się Gieni zamieszkać z babcią?
Do książek napisanych na faktach zawsze podchodzę z dużym sentymentem. Jest wiele niespisanych historii, dlatego uważam za coś pięknego, że ktoś znalazł czas na wysłuchanie czyichś wspomnień, poświęcił czas na kwerendę, a potem „ubrał” to wszystko w piękną, chociaż często smutną opowieść.

Kiedyś usłyszałam od pewnej osoby, że na rynku książkowym pokazało się już tyle powieści odnoszących się do drugiej wojny światowej, że nie ma już ochoty sięgać po tego typu powieści. No cóż, każdy czyta to co lubi, nie mam więc zamiaru nikogo przekonywać do swoich racji. Szkoda tylko, że niektórzy zrobili z tego tematu czysty biznes. Bo czym innym jest spisanie wspomnień osób, które tę wojnę przeżyły, a czym innym jest napisanie opowieści czystko fikcyjnej tylko dlatego, że taka jest moda.
Myślę jednak, że te lektury są ważne zarówno do zatrzymania czasu wspomnień jak i ku przestrodze.
Takich historii jakie przydarzyły się rodzinie, która jest bohaterem tej powieści zapewne jest wiele, nie każdy jednak potrafi otwarcie o nich mówić, bo powrót do wspomnień często bywa bardzo bolesny.
Autorka na przykładzie dwóch sióstr pokazała jak różne mogą być ludzkie losy i jak różne może być piekło przetrwania.
(…) Człowiek, a raczej wrak człowieka, który stał przed nią w niczym nie przypominał jej co prawda żylastego, ale przystojnego męża, szczycącego się bujną czupryną włosów przed sobą miała mężczyznę skrajnie wychudzonego. Spod dziurawego odzienia widoczne były wychudzone, posiniaczone ręce. (…)

Pięknie wykreowane osobowości bohaterów to naturalność w pełnym tego słowa znaczeniu. Myślę, że każdy kto pozna Gienię czy Franię oraz resztę ich rodziny na długo zapamięta te z pozoru zwyczajne dziewczyny.
Sylwia Kubik przeplata losy jednej z sióstr z losami drugiej, a robi to tak, że trudno jest się od lektury oderwać i trudno też zapanować nad wzruszeniem jakie cały czas towarzyszy czytaniu.
Mamy tutaj pokazane więzi rodzinne i to zarówno te mocne, pełne emocji, miłości i odpowiedzialności jak i te przepełnione egoizmem i znieczulicą.
(…) Eugenia chciała w to wierzyć. W tak wiele rzeczy chciała wierzyć, a raz po raz się okazywało, jak złudne są jej nadzieje. Los okrutnie ich doświadczał. Strach był nieodłącznym elementem życia. Życie zaś nieustannie zagrożone. (…)
Rodzina Gieni i Frani to jest wielodzietna i bardzo uboga w sensie materialnym, bogata jednak w empatię i miłość. Wszyscy wspierają się jak mogą, a dzieci szybko muszą dorosnąć, aby być wsparciem dla rodziców i opoką dla młodszego rodzeństwa. Trudne chwile jakich doświadczają mimo utraty sił, cierpliwości i wiary nie powodują, że się od siebie odsuwają. One ich bardziej łączą.
Takich rodziców można tylko pozazdrościć, rodziców, którzy na każdym kroku potrafią dzielić się miłością.
Ale jest również rodzina krewnych, którzy swoim egoizmem i niechęcią do drugiego człowieka potrafią nie tylko zrobić komuś z życia piekło, ale ranić nawet słowem.
Dwaj bracia tworzący dwie rodziny a jakże różni od siebie. Jeden uczuciowy i kochający, a drugi zgorzkniały i samolubny.
Podobno rodziny się nie wybiera, ale jak już się ją ma, to powinno się ją chociaż szanować.
Tragizm życia obozowego to wciąż temat na który jedni wolą milczeć a inni krzyczą o nim głośno. Autorka w bardzo obrazowy sposób przedstawia zarówno transport jak i marsza do obozu jak i później pobyt w nim. Przyznam szczerze, że tak wciągnęłam się w fabułę, że momentami czułam wręcz fizyczny ból i swędzenie całego ciała, kiedy czytałam o wszechobecnych w obozie insektach, lodowatej wodzie, którą „dezynfekowano” więźniów czy głodzie wyniszczającym organizmy, zwłaszcza dzieci.

Ktoś może powiedzieć, że obóz był piekłem, ale piekłem również było życie jednej z sióstr, która po ucieczce z łapanki najpierw trafiła do lasu, a następnie pod „opiekę: krewnych, dla których była wstydem i kulą u nogi.
Aż trudno mi było sobie wyobrazić ile to dziecko musiało przejść będąc w tak zwanym normalnym domu krewnych.
Czy tylko naziści powinni ponosić kary za bestialskie traktowanie ludzi? A co z tymi, którzy powinni wspierać, a okazywali się tak samo bezdusznymi osobami jak Niemcy?
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna. Jej fabuła wywołuje bowiem ogrom emocji nad którymi nie zawsze można zapanować, ale z cała pewnością jest to książka warta przeczytania.
POLECAM z całego serca.
UCIECZKA NA WYSPY SZCZĘŚLIWE – Karina Kozikowska-Ulmanen
(…) – Drodzy państwo, jesteśmy już w komplecie, ruszamy więc w stronę Playa del Ingels. Witam państwa raz jeszcze, i w imieniu swoim i Fun Holiday, na Gran Canarii. (…)

Karina Kozikowska-Ulmanen urodziła się w latach 70. ub wieku, jest zodiakalnym Baranem. Od ponad dwudziestu lat mieszka w Finlandii. W sprawy, w które wierzy, angażuje się całą sobą, a szklanka jest dla niej zawsze do połowy pełna. Jej debiutem jest książka „Serce na plaży Afrodyty”. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście na naszym spotkaniu A może nad morze? Z książką to niewiele więcej wiem o niej jako polskiej pisarce piszącej na emigracji.
Ucieczka na Wyspy Szczęśliwe to powieść obyczajowa z nutką romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 WRZEŚNIA 2022

stron 395
Kamila jest młodą kobietą pracującą jako rezydentka turystyczna. Oszukana przez mężczyznę, który miał być miłością jej życia stara się uciec jak najdalej od niego. Jako przedstawicielka biura podróży leci na Wyspy Kanaryjskie, gdzie ma spędzić kolejny wakacyjny sezon dbając o turystów i pokazując im uroki archipelagu. Zraniona uczuciowo, postanawia sobie, że jeżeli zwiąże się jeszcze kiedyś z jakimś mężczyzną to zrobi to wyłącznie dla pieniędzy. I z takim postanowieniem rzuca się w wir życia towarzyskiego. Pewnego wieczoru poznaje przystojnego Fina, który okazuje się fantastycznym rozmówcą zasługującym na miano przyjaciela. Niestety znajomość tych dwojga szybko się kończy, bowiem Tomi dwa dni później opuszcza wyspę. Czy znajomość zawarta tak niespodziewanie ma szansę rozwinąć się na odległość? Czy Kamila dotrzyma danej sobie kiedyś obietnicy, czy jednak pozwoli na to aby serce zadecydowało o dalszych losach znajomości? Czy złamane serce dziewczyny pozwoli jej uwierzyć w dobre intencje nowego znajomego?
Książka jest kontynuacją losów bohaterki, która zaistniała w powieści „Serce z plaży Afrodyty”, ale chociaż ja nie przeczytałam pierwszej części, to świetnie się odnalazłam czytelniczo w tej. Z pewnością sięgnę kiedyś po częśc pierwszą, bo polubiłam główną bohaterkę.
Wakacje wprawdzie już się skończyły, ale warto je trochę przedłużyć sięgając po wakacyjną książkę, wszak lato jeszcze trwa więc czemu mamy już myśleć o jesieni.
Ta powieść jest takim trochę przewodnikiem po Wyspach Kanaryjskich bowiem główna bohaterka, będąca rezydentką turystyczną mocno podkreśla swoją rolę, a autorka wręcz z encyklopedyczną drobiazgowością opisuje to co mają okazję zobaczyć książkowi turyści.
(…) Ten odcinek podróży wykorzystywałam zawsze na krótką pogadankę o wulkanach. Wspominałam o ich rodzajach, podziale, o tym, jak są zbudowane oraz w jaki sposób powstały. (…)

W fabułę odnoszącą się do życia Kamili wplecione zostały jej wycieczki z turystami, a co za tym idzie sporo opisów miejsc jakie turyści mogli oglądać. Być może momentami odnosiłam wrażenie, że są to opisy zbyt encyklopedyczne, ale ponieważ nigdy nie byłam na Wyspach Kanaryjskich z zaciekawieniem czytałam o tych wszystkich przedstawianych przez bohaterkę miejscach i muszę przyznać, że research do książki zrobiony został bardzo skrupulatnie.
Autorka przenosi nas w malownicze miejsca, ale również w świat rezydentów turystycznych, którzy będąc w pracy muszą się mierzyć z różnymi ludźmi, i takimi, którzy przyjeżdżają odpocząć ciesząc się wszystkim i takimi, którym ciągle coś nie odpowiada. Przyznam szczerze, że nie wiem czy nadawałabym się na rezydentkę turystyczną, która ze stoickim spokojem musi kolejny raz coś komuś tłumaczyć i robić dobrą minę do wszystkiego co napotyka w swojej pracy.
(…) Szłam do samochodu, śmiejąc się sama do siebie. Różnorodność osobowości i charakterów naszych turystów była czasem zaskakująca. W jednej chwili ktoś potrafił zirytować mnie do granic wytrzymałości, a zaraz potem inna osoba poprawiała mi humor na cały dzień. (…)
Muszę przyznać, że Karina Kozikowska – Ulmanen ma bardzo lekkie pióro, jej książkę czytałam z przyjemnością pozwalając sobie na relaks jaki może dać tylko dobra lektura.
Mamy tutaj oprócz malowniczych opisów miejsc Wysp Kanaryjskich, przedstawione relacje między ludźmi. I tak pięknie pokazana została przyjaźń kilku młodych ludzi, którzy znając się bardzo krótko potrafili nawiązać między sobą mocną nić porozumienia. Podobało mi się, że autorka nie stygmatyzowała nikogo, a swoich bohaterów przedstawiła tak, że nie można ich było nie polubić.

Czy praca takiego rezydenta turystycznego jest jak wakacje? Może trochę tak, bo oprócz dyspozycyjności 24 godziny na dobę, ci ludzie potrafią znaleźć czas na własne przyjemności, na czas tylko dla siebie i w taki sposób jakby sami byli na wakacjach. Ale muszą również posiadać ogromną wiedzę odnoszącą się do miejsca, w którym przebywają i które pokazują swoim „podopiecznym”.
Autorka zafundowała czytelnikom również ciekawy romans, taki nieszablonowy i chociaż domyślałam się, że musi skończyć się dobrze, i chociaż kibicowałam tej znajomości Polki i Fina to były momenty, w których drżałam o powodzenie tego związku, bo każdy wie, jak trudno jest pielęgnować uczucia, gdy ich odbiorca jest kilkaset kilometrów od nas. Czy udało się Kamili i Tomi’emu, nie zdradzę, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę dowie się z jej fabuły.
(…) Wytarłam spływające po policzkach łzy. Żeby on wiedział, ile razy miałam ochotę przytulić się do niego! Jednak nie potrafiłam. Dobrze wyczuł, że nie chciałam okazywać słabości. Podświadomie, chociaż irracjonalnie, bałam się, że wykorzysta to przeciwko mnie. (…)
Myślę, że ta książka każdego przeniesie na chwilę w malownicze miejsca Wysp Kanaryjskich i pozwoli dłużej poczuć atmosferę wakacji. Kto wie, może kiedyś pojadę tam i odszukam te wszystkie opisane w niej miejsca, przyznam szczerze, że autorka bardzo mnie swoją książką zachęciła.
POLECAM tę powieść szczególnie osobom, które lubią podróżować, mam nadzieję, że czytając tę lekturę wyczytają z niej wiele cennych informacji. Polecam ją dla czystego relaksu, bo czy jest coś lepszego dla relaksu jak piękna plaża, kolorowe drinki, słońce i dobre towarzystwo?

Dziękuję AUTORCE za egzemplarz, który otrzymałam na naszym kolejnym spotkaniu A może nad morze? Z książką.




















