czytamlegalnie
POKURCZ – Krystyna Śmigielska
Los czasem wie lepiej, czy powinniśmy być rzuceni w wir wydarzeń, czy odsunięci od głównego nurtu życia. I za tę mądrość bądźmy mu wdzięczni.
Krystyna Śmigielska jest nie tylko autorką książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych, ale również animatorką kultury. Na scenie literackiej zadebiutowała w 2006 roku opowiadaniem „Zbieracz grzechów”. W swoim dorobku pisarskim ma takie powieści jak „Berżeretka bez przepisów”, „Węszący Renifer”, „Skarb leśnego grobowca” jak również bajki dla najmłodszych czytelników opowiadające o cudownej lalce Tekli. Jej książki przedstawiają pozytywny i słoneczny obraz świata, nie są jednak pozbawione refleksji i wnikliwych obserwacji otaczającej nas rzeczywistości.
Pokurcz to powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu psychologicznego, szczyptą romansu i erotyki.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
Pod koniec sezonu na nadmorskim deptaku pojawia się młody mężczyzna szukający pracy. Kacper swoim wyglądem nie przypomina intelektualisty, jego twarz zasłania gęsta broda a w piwnych oczach widać melancholię. Jest skryty i tajemniczy. Pracując w jednej z restauracji szybko zdobywa zaufanie szefa i sympatię jego córki. Kiedy zaczyna rozwijać się romans Kacper dowiaduje się, że jego ukochana została przeznaczona dla innego. Pewnego dnia wskutek niespodziewanych okoliczności chłopak zostaje dotkliwie pobity i wrzucony do morza, jego oprawcy są przekonani, że zabili Kacpra Rawicza. Czy młody mężczyzna stracił życie, czy jednak jakimś cudem udało mu się wydostać z wody? Kim tak naprawdę jest Kacper Rawicz i dlaczego tak bardzo broni swojej prywatności? Co przeżył w przeszłości, że teraz nie potrafi szczerze cieszyć się życiem tylko cały czas ucieka?
Muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki bardzo mnie pozytywnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że będzie to tak mocna emocjonalnie psychologiczna powieść, która zapewne swoją fabułą zaskoczy niejednego czytelnika. Trudno mi w kilku zdaniach opisać tę książkę, bo zrobiła na mnie duże wrażenie, a za wrażeniem idą oczywiście emocje, więc…
Lubię książki z retrospekcją i tu również możemy przenieść się do przeszłości, wydarzenia odnoszące się do teraźniejszości przeplatane są wydarzeniami z przeszłości, kiedy kształtowała się przyjaźń dwóch różnych intelektualnie i osobowościowo chłopców.
(…) Stali obaj na klatce schodowej, tej samej, na której kilka miesięcy temu rozegrała się przykra dla Włodka scena. Starali się wymazać z pamięci drastyczne wspomnienia, nie potrafili jednak sobie nawzajem wybaczyć. Za młodzi, niedoświadczeni, bez dobrze zapowiadającej się przyszłości. (…)
Autorka zawarła w fabule wiele bardzo przemyślanych treści głęboko wciągając czytelnika w dramatyzm życia głównego bohatera. Myślę, że nie tylko ja zostałam sprowadzona do głębszego przemyślenia i dosadnego odebrania wątków.
To książka o samokrytycyzmie, o braku pozytywnej samooceny, bo przecież POKURCZ to «osoba lub zwierzę brzydkie i niezgrabne». Głównemu bohaterowi niczego nie brakowało oprócz tej wiary w siebie. Inteligentny, pracowity, uczuciowy i skrzywdzony przez najbliższą osobę i przez los, nie potrafił nawet zawalczyć o tę prawdziwą, jedyną miłość pozwalając się wykorzystywać przez ukochaną jak prostytutka.
(…) Układał się wygodnie na wznak, splecione dłonie wsuwając pod głowę. Spektakl ten był grany dla niego, starał się więc nie opuścić żadnego szczegółu z toczącego się właśnie przedstawienia. Jak wytrawny obserwator śledził ruchy kobiety, która przyszła do tego pokoju wyłącznie po to, żeby mógł ją pieścić, całować, wsuwać w miękkie ciepłe ciało.
Wspomniane wcześniej retrospekcje to istna kopalnia bólu, żalu, wielkich niespełnionych marzeń i samobiczowania emocjonalnego.
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna chociaż czytałam ją wyjątkowo szybko, bo z zainteresowaniem. To książka dla wybranych czytelników, takich którym nie wystarcza „byle jaka lektura”. A my, często nie chcemy myśleć o trudnych sprawach jakie odnoszą się do naszych sąsiadów czy znajomych.
Czytając tę książkę można odnieść wrażenie, że autorka do wielu tematów podchodzi zbyt lekko, może nawet trochę lekceważąco, ale to nie jest prawdą. Miałam wrażenie, że Krystyna Śmigielska kamufluje prawdę, aby uchronić czytelnika od przedstawienia mu prawdziwych emocji jakie targają bohaterem.
(…) Prawdą też było, że nikt go inaczej nie nazywał. Włodek bądź Zamber, to wszystko. Żadnego tam Włodeczku, Włodziu, Włodusiu, Włodziuniu czy chociażby Włodzimierzu. O synku czy syneczku nie warto było nawet marzyć. Dlatego, stojąc tyłem do okna, czuł narastający w nim sprzeciw, duszącą ciężką kulę, gdzieś tam, w środku klatki piersiowej. (…)
Kiedy ktoś emocjonalnie odbiera siebie jako pokurcza, to nie jest to tylko psychologiczny problem, to problem społeczny, który jest obok nas, a któremu niejeden człowiek mógłby zaradzić, gdyby nie odwracał głowy w drugą stronę.
Jak już wspomniałam wcześniej, jest to trudna w odbiorze książka opowiadająca o specyficznej przyjaźni mlecznych braci, o namiętności wynikającej nie tylko z pożądania, ale z wielkiego uczucia szczerej miłości, takiej, która rekompensuje ból niedosytu miłości rodzicielskiej.
(…) Powoli stawiał gołe stopy na mokrym piasku. Czuł przeszywające go zimno, ale nie ten chłód w nogach doskwierał mu w tej chwili najbardziej. Próbował przypomnieć sobie wszystkie przeżyte do tej pory święta, szukając w pamięci rozpaczliwie tych, które mógłby z czystym sumieniem nazwać udanymi. (…)
To moje pierwsze spotkanie z prozą autorki, ale jestem pod ogromnym wrażeniem. Świetnie wykreowane osobowości bohaterów w połączeniu z ciekawie zarysowaną warstwą psychologiczną i efektownie ukazane postaci młodych ludzi, różnych charakterologicznie, często pogubionych, czasami zbuntowanych, a czasami zobojętniałych, których dzielą różne życiowe priorytety.
To połączenie powieści psychologicznej z dramatem, romansem z dużą dawką wyważonego erotyzmu, a nawet nutką kryminału.
Jedynym minusem dla tej książki był dla mnie zbyt mały druk, który utrudniał mi czytanie, ponieważ bardzo męczył oczy.
Jeżeli lubicie książki z niebanalną fabułą, dobre książki, gdzie styl pisania autora/autorki współgra z emocjami, to POLECAM tę powieść.
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej lektury, która na długo zapadnie w mojej pamięci, bo takich książek szybko się nie zapomina.
UŚMIECH ANIOŁA – Renata Kosin
Potrzebowała choć odrobinę radości, nawet takiej bez powodu, i miała nadzieję, że otrzyma ją od anioła. Co prawda to była tylko kamienna figura, ale w przedziwny, niewytłumaczalny sposób potrafiła dodać otuchy i nieznacznie poprawić nastrój.
O Renacie Kosin wspomniałam już kilka razy goszcząc ją tutaj zarówno przy okazji opinii o jej wcześniej przeczytanych książkach, jak również we wpisie z Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Dla przypomnienia dodam tylko, że autorka pochodzi z Podlasia, ale od dawna mieszka na Warmii. Jest z wykształcenia humanistką, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała wiele lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała. W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Jej pasją nie jest tylko pisanie książek, ponieważ inne pasje: plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze również próbują zawalczyć o odrobinę jej czasu.
Uśmiech Anioła to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 września 2022
Oskar i Katia od lat mieszkają razem, ale do zalegalizowania tego związku nie dochodzi. Pewnego dnia Oskar uświadamia sobie, że nie kocha już swojej dziewczyny, lubi ją, owszem, ale nie kocha i zanim podejmie decyzję, której być może kiedyś będzie bardzo żałował, postanawia rozstać się z dziewczyną w przyjaźni. Katia bardzo przeżywa rozstanie, ale ambicja nie pozwala jej na pokazanie tego. Wyprowadza się z domu Oskara następnego dnia znajdując mieszkanie w starej kamienicy w okolicy parku. Spacery po parku są jakby ukojeniem dla zdradzonej duszy, szczególnie wówczas, gdy na swojej drodze spotyka pewną specyficzną staruszkę i siedem kamiennych aniołów. W nowym domu dziewczyna nawiązuje znajomości z trzema sąsiadami, sześcioletnim chłopcem, który uważa, że starszy człowiek, sąsiad Alojzy, były magik zamienił przyjaciela chłopca w szczura. Jest jeszcze tajemnicza pani Róża, która wraz z Alojzym skrywa jakiś sekret. Czy Oskar i Katia pogodzą się na tyle, aby znów spróbować bycia razem? Co stało się z przyjacielem małego Józia? Czy Alojzy jest złym człowiekiem czy tylko się na takiego kreuje?
Podobno czasem trzeba coś stracić, aby docenić tego wartość.
Ta książka nie jest dla mnie typową powieścią świąteczną chociaż jest w niej śnieg, jest choinka, pachnie pysznymi pierniczkami i jest również ten świąteczny cud. Można to wszystko podpiąć pod powieść świąteczną, ale ja skupiłam się na psychologicznej stronie tej lektury, czyli na związku-przyjaźni Katii i Oskara, oraz na budowaniu relacji Katii z nowymi sąsiadami.
Książka mnie wciągnęła od pierwszych stron i nie ukrywam, że zauroczyła właśnie tą psychologiczną stroną.
Jak wiele można stracić nie doceniając tego co się posiada przekonał się jeden z głównych bohaterów, czyli Oskar, który w pewnym momencie bycia w związku z Katią „odkrył”, że odkochał się w dziewczynie i aby utrzymać z nią dobre relacje postanowił zamienić ich związek w przyjaźń.
(…) W pierwszej chwili chciał za nią pobiec, ale szybko dotarło do niego, że nie może. I wcale nie dlatego, że przez jedno ramię miał przewieszony płaszcz, a drugiego wciąż uczepiona była Ola. Nie mógł pobiec za Katią, ponieważ nie miał takiego prawa, powodu ani tym bardziej obowiązku. Nie była już jego dziewczyną. Nie musiał jej się z niczego tłumaczyć i wręcz nie powinien. (…)
Od jakiegoś czasu oddalali się od siebie. Oddalali? Czy po prostu żyjąc nie ze sobą, a obok siebie zaniedbali coś co powinni pielęgnować zamiast zostawiać samemu sobie. Rutyna i przyzwyczajenia do codzienności są największymi wrogami każdego związku. Moim zdaniem nie tylko powinniśmy tolerować wady partnerki/partnera, ale powinniśmy potrafić docenić jej/jego zalety.
(…) Tworzyli idealny duet, dogadywali się ze sobą znakomicie i świetnie uzupełniali. Prawie nigdy się nie kłócili, a już na pewno nie bardzo poważnie. Żadne z nich ani razu nie podniosło na drugiego głosu, nie miewali też cichych dni. Lubili się i wzajemnie szanowali… (…)
Ani Katia ani Oskar w pewnym momencie nie potrafili ogrzać się ogniskiem miłości pozwalając, aby paliło się bez dorzucania do niego szczap emocji i uczuć. A w takim przypadku łatwo to ognisko zgasić. Czy oni całkowicie je ugasili czy odszukali tę ostatnią iskrę tlącą się w nim, dowiecie się po przeczytaniu tej powieści, którą polecam zwłaszcza teraz w okresie zbliżających się świąt.
Innym wątkiem, który mnie wzruszył i poruszył była stopniowo kierowana znajomość głównej bohaterki ze starym, zgorzkniałym i nieco złośliwym sąsiadem.
Uważam, że nie ma ludzi „aniołów”, bo każdy nosi w sobie odrobinę negatywnych cech i nie ma ludzi dogłębnie złych. Z każdego człowieka zachowującego się jak zło wcielone można wydobyć dobre cechy. I to akurat udało się młodej, odważnej i przychylnie nastawionej Katii do smutnego, złośliwego seniora.
(…) Możliwe, że chciał coś w ten sposób przed wszystkimi ukryć, schować się za ponurą maską, którą przybrał. Nie był złym człowiekiem, tylko głęboko nieszczęśliwym. (…)
Pięknie pokazana sąsiedzka życzliwość, która potrafiła starczą samotność zamienić w coś wyjątkowego. Coś co sprawiło, że w szarą, smutną codzienność ktoś wplótł kolory życia. Ktoś poczuł się potrzebny, a ktoś inny częstował życzliwością czerpiąc radość z tego czym mógł się podzielić.
Znajdziecie w tej książce również namiastkę kryminału, bo czym innym może być poszukiwanie zaginionego dziecka, które uznane zostało przez inne dziecko za zamienione w szczura? 😉
Myślę, że fabuła tej powieści zadowoli wielu czytelników, nawet tych, którzy nastawiają się na typową powieść świąteczną. Ale tak jak wspomniałam na wstępie, przygotowań do świąt jest tutaj sporo, bo jest choinka, jest śnieg, są pierniczki i świąteczny cud (może i więcej?), więc chyba jednak to jest powieść bardzo świąteczna 😊
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za propozycję poznania tej ciepłej i pełnej emocji powieści.
POLECAM tę książkę zarówno tym, którzy lubią romanse, jak i tym zaczytującym się w powieściach obyczajowych, oraz tym, którzy lubią kryminały (nie jest to typowy kryminał, ale…). Szczególnie polecam tę powieść wszystkim tym, którzy lubią „ciepłe” powieści świąteczne z odrobiną magii.
BOŻONARODZENIOWA KSIĘGA SZCZĘŚCIA – Jolanta Kosowska
…nie można przyjaźnić się z całym światem. Świat nie zasługuje i tego nie docenia. Ludzie często zachowują się gorzej od zwierząt. Atakują, niszczą i wykorzystują słabszych. Nie możesz być słaba.
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
Bożonarodzeniowa księga szczęścia to powieść obyczajowa z nutką świąteczną.
PREMIERA KSIĄŻKI 10 LISTOPADA 2021
Rafał, Tomek, Lena, Joanna i Maria przyjaźnią się od czasów liceum. Mieszkają wprawdzie w różnych częściach świata, ale od lat kultywują tradycję świąteczną przesyłają co siebie listy bożonarodzeniowe, w których opisują co ich w danym roku spotkało. Pewnego roku do żadnego z przyjaciół nie dociera list od Leny. Kiedyś Lena i Rafał byli parą, więc obawa o to, że stało się coś złego najbardziej dotyka właśnie Rafała. Kobieta nie odbiera telefonu a rozmowa z jej córką jest jedną wielką niewiadomą. Mężczyzna postanawia pojechać do Chorwacji, w której obecnie mieszka Lena i przekonać, się, co dzieje się z przyjaciółką. Przed wyjazdem otwiera wszystkie poprzednie listy przysłane przez Lenę, z jednej strony przypominając sobie mile spędzone chwile z nią, a z drugiej walcząc z wyrzutami sumienia, bo to on stał się przyczyną ich rozstania. Czy Lena zapomniała wysłać w tym roku listy do przyjaciół? A może spotkało ją coś złego i nie mogła ich wysłać? Dlaczego nie odbiera telefonów?
Po książki tej autorki sięgam zawsze i z przyjemnością, bo wiem, że przy jej lekturze spędzę czas spokojnie i nostalgicznie, a czasami bardzo potrzebuję i spokoju i nostalgii.
Z tą książką było tak samo. Nie jest to typowa powieść świąteczna, pachnąca wanilią i piernikami, ale mamy w niej namiastkę świąt chociażby dzięki wysyłanym każdego roku przed świętami listów przez grupę przyjaciół.
Więcej tutaj jest lata niż zimy, ale za to jakiego lata. Myślę, że o takich wakacjach marzy wielu.
Autorka nie pisze, autorka maluje słowami, a robi to tak, że oczami wyobraźni możemy przenieść się do malowniczych okolic Chorwacji i zobaczyć coś czego nie zobaczylibyśmy nawet będąc w tych miejscach osobiście.
(…) To właśnie z Zadaru wypływają wszystkie wycieczkowe statki zabierające turystów na rejsy po Kornatii. To tutaj w porcie cumują żaglówki przed wyruszeniem na wody archipelagu. Ponad sto wysepek, pionowe klify, szalone barwy i delfiny… Wysepki wydają się śnieżnobiałe na tle wód Adriatyku. Adriatyk to czarodziej. Mami i przyciąga kolorami. (…)
W tej książce przenosimy się do pięknej i barwnej Chorwacji, która turystycznie zaczyna wypierać już egzotyczne miejsca z dalekich krajów.
Po każdej książce Jolanty Kosowskiej mam ochotę zostawić wszystko, wsiąść do pociągu, w samolot, samochód czy inny środek lokomocji i wyruszyć w podróż śladami bohaterów książki. Może kiedyś to mi się uda?
Wspominałam wcześniej, że nie jest to książka typowo świąteczna i jeżeli ktoś tak się do niej nastawi, to może się lekko rozczarować. Z pewnością jednak fabuła sama w sobie go nie rozczaruje.
To książka o pięknej przyjaźni trwającej lata mimo ogromnych odległości oddzielających bohaterów od siebie.
Ale to również książka o pięknych miłościach, i tych dających radość i spełnienie i tych, które nie zawsze bywają docenione i postawione w mniej ważnych szczeblach życia a zamiast szczęścia dają zupełnie coś odwrotnego.
Głównym bohaterem tej opowieści jest Rafał, który stracił wiele z powodu niedocenienia prawdziwego uczucia bo kiedyś postawił na karierę i pieniądze, czy uda mu się odzyskać chociaż część z tego co kiedyś zlekceważył?
Czasami od życia chcemy zbyt wiele, stawiamy karierę nad uczucia, bo wydaje nam się, że jeszcze zdążymy z tą miłością, Ale nie zawsze tak jest. Pieniądze, pozycja, kariera są w życiu ważne, ale dążenie do perfekcji, dążenie do „więcej” często może zniszczyć coś co jest w życiu równie ważne, a może i najważniejsze.
Rozważania Rafała nad tym jak koncertowo zniszczył miłość i czytanie corocznie wysyłanych przez Lenę listów, w których opisywała swoje nowe szczęście z pewnością było dla tego mężczyzny bolesne, ale czy nie zasłużył sobie na ten ból?
Powiedzenie mówi, że „stara miłość nie rdzewieje” i to jest prawdą. Jeżeli ktoś pokochał kogoś miłością szczerą, to nigdy tego uczucia nie wyprze ze swojej świadomości i pamięci.
Autorka na przykładzie grupy przyjaciół pokazuje jak ważna jest przyjaźń w życiu każdego człowieka. Jak ważne jest wsparcie w trudnych chwilach nawet wówczas, gdy oddzielają tysiące kilometrów. Siłą przyjaźni i miłości można pokonać wszelkie zło i wszelkie pełne dramatyzmu emocje.
(…) Nie da się mieć wszystkiego, dlatego każdy z was musi sobie uzmysłowić, co dla niego jest najważniejsze, i później się tego trzymać. W ten sposób unikniecie frustracji, rozczarowań, goryczy, a może i tragedii. (…)
Myślę, że ta książka wielu wzruszy, ja nie pamiętam już, kiedy ostatnio tyle podczas czytania książki płakałam. Może to wina mojego obecnego nastroju, a może to wina nastroju książki, w którą wciągnęła mnie autorka. Tak, to smutna książka, chociaż Jolanta Kosowska zawarła w niej tyle ciepła, że nie można o niej powiedzieć „dramat”.
Polecam tę książkę wszystkim, bez względu na wiek i płeć, to lektura dająca wiele do myślenia.
Dziękuję Autorce za tę piękną książkę i za emocje jakich podczas czytania jej doświadczyłam.
PIWNICA – Magdalena Zimniak
W tej piwnicy coś było. Nie słyszał głosów, niewytłumaczalnych trzasków czy krzyków. Wyczuwał jednak inną (co za durne słowo!) obecność, coś kogoś, kto do niego mówił, czegoś chciał. Zdał sobie sprawę, że wcześniej też tak było, ale to zagłuszał czy też po prostu nie potrafił nazwać.
Magdalena Zimniak z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów między innymi w Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura.
Piwnica to thriller kryminalny z dużą dawką dramatu i historią wojenną i powojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2022
Dwoje młodych ochraniarzy podczas dyżuru w budynku spółdzielni mieszkaniowej słyszy i widzi niepokojące zjawiska. W piwnicy ktoś krzyczy, winda sama jeździ nawet tam, gdzie nie ma szybu, słychać czyjeś westchnienia i uderzenia w ścianę. W budynku ewidentnie straszy, tylko kto i czego chce od młodych ludzi pracujących na nocnym dyżurze? Chcąc dowiedzieć się tego Rafał i Aneta zaczynają własne prywatne śledztwo, które prowadzi ich do lat czterdziestych ubiegłego wieku do czasów, kiedy zaginęła młoda kobieta. W czasach powojennych w piwnicy miały zajście zdarzenia, w które powiązani są członkowie rodzin zarówno chłopaka jak i dziewczyny. Zagadka z przeszłości przeplata się z problemami współczesnych bohaterów, gdzie mieszają się rodzinne tajemnice z wielką historią. Czy uda się Rafałowi i Anecie rozwiązać zagadkę z przeszłości? Kim była młoda kobieta, która zaginęła przed laty i czy pradziadek Anety miał ze zniknięciem kobiety coś wspólnego?
Nie ukrywam, że każda książka tej autorki jest dla mnie emocjonalnym wyzwaniem i tak było również z tą powieścią. Magdalena Zimniak pisze tak, że fabuły jej książek na długo pozostają w pamięci czytelnika i nawet po latach jak przypomnisz sobie tytuł, to wiesz o czym była powieść.
Konstrukcja fabuły tej książki jest dość oryginalna, ponieważ na pierwszy rzut oka wysuwa się retrospekcja (którą uwielbiam w książkach) część narracji jest w trzeciej osobie a część w pierwszej. I tak, rozdziały odnoszące się do fabuły wojennej i powojennej w latach 1944-1946 przeplatane są fabułą osadzoną w czasach współczesnych. Specyfika tej książki polega właśnie na tym, że mamy dwie fabuły, które szkatułkowo tworzą całość.
(…) Antek potrząsnął nią delikatnie. Mąż wyciągnął rękę, jakby zamierzał ostatkiem sił oddzielić ją od kochanka. Chciała chwycić dłoń Władka, przyciągnąć go do siebie, ale nie było go. Rozwiał się w powietrzu lub zapadł pod ziemię. Irena zaczęła się trząść. (…)
Książka została napisana tak, że trudno jest się oderwać od czytania. Mnie „na szczęście” dopadła lekka niedyspozycja zdrowotna i mogłam w pełni oddać się lekturze bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, że są ważniejsze sprawy, które powinny być potraktowane priorytetowo.
Ta lektura „przeczołgała” mnie emocjonalnie do tego stopnia, że chwilami miałam bardzo mokre oczy, a chwilami serce biło mi jak przysłowiowy kowalski młot.
W części odnoszącej się do przeszłości wojennej i krótko powojennej poznajemy dwie siostry, które najpierw uciekają z Warszawy w czasie powstania, a później do niej wracają i próbują sobie w niej ułożyć jako w miarę normalne życie. Ich ucieczka ze stolicy nie jest jednak kierowana tchórzostwem i gdyby mogły, to nie opuściłyby ani miasta ani swoich ukochanych (jedna męża, druga narzeczonego) ale stanem błogosławionym, w którym była jedna z sióstr. I to właśnie troska o nienarodzone dziecko zmobilizowała je do przeczekania okresu wojny i powstania na wsi.
Niestety pewien dramatyczny incydent sprawia, że muszą podjąć decyzję o kolejnej ucieczce, tym razem z wiejskiego domu, w którym w miarę spokojnie wychowywały dwie córeczki.
(…) Nikogo nie zdradziła. To Władek zdradził. Został i dał się zabić. A obiecywał, że przeżyje. To jego wina. Wszystko. I co z tego? Tak bardzo tęskniła. Nigdy nie przestanie. (…)
W części współczesnej towarzyszymy dwójce młodych ludzi pracujących w ochronie, którzy w pewnym budynku odbywają nocne dyżury doświadczając tajemniczych, paranormalnych zjawisk, które zmuszają ich do podjęcia kroków mających na celu rozwiązanie jakiejś zagadki sprzed lat.
Wierzycie w duchy i zjawiska paranormalne? Jeśli chodzi o mnie to mam mieszane uczucia, i tak do końca nie wiem czy wierzę czy nie, ale z pewnością wierzę w istnienie jakiejś energii, która czasami powoduje u mnie szybsze bicie serca. Czy to duchy, czy tylko moja wybujała wyobraźnia, to już całkiem inna sprawa.
(…) W napięciu czekał, na odpowiedź czy inny znak. Cisza. Przyłożył ucho do ściany, zza której poprzednim razem słychać było krzyki. Nic. Może to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Tylko kto kłamał? Zmysły? I dlaczego właśnie jego rodzina padła ofiarą oszustwa? Może ten duch drwił sobie z nich. Może za coś się mścił. (…)
Muszę przyznać, że w trakcie czytania odrobinę w pewnym momencie pogubiłam się trochę w koligacjach rodzinnych głównych bohaterów: babcie, prababcie, dziadkowie, ciotki itd., ale przyczyną tego mojego zagubienia było chyba zbyt szybkie czytanie tej powieści, więc nie uznaję tego za minus tej lektury.
Natomiast zdecydowanie do plusów mogę zaliczyć świetne wykreowanie bohaterów i wszystkich postaci pojawiających się w tej powieści nawet na chwilę. Żadna z tych osób nie jest ani nudna, ani osobowościowo mdła.
Ciekawa konstrukcja dialogów z pewnością również ma wpływ na odbiór fabuły, co uważam za kolejnym plusem tej powieści.
Co do tytułowej piwnicy, to myślę, że jest ona jednym z bohaterów powieści, ponieważ cała historia, a właściwie obie przedstawione w tej książce historie zaczynają się i kończą w piwnicy.
Polecam tę powieść nie tylko miłośnikom dobrych thrillerów, kryminałów i powieści z historią wojenną w tle. W tej książce każdy odnajdzie coś dla siebie, a fabuła wciąga niesamowicie, więc nudzić się nie będzie sposobności. Mamy tu ciekawą intrygę kryminalną, nieco zjawisk paranormalnych, odrobinę romansu i sporą dawkę historii wojennej i powojennej.
Dziękuję Autorce za kolejną powieść, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci, a wydawnictwu Skarpa Warszawska bardzo dziękuję za książkę do recenzji.
PODMIEJSKI NA KONIEC ŚWIATA – Katarzyna Kowalewska
Bo a nóż przydarzy się coś dobrego. I jeszcze tego nie udźwignie. Szczęście czeka za rogiem. I poszuka sobie innego chętnego, jeśli nie wyciągniesz po nie ręki.
Katarzyna Kowalewska to wielbicielka książek, która potrafi czytać, idąc chodnikiem i się przy tym przewrócić. Mieszka w Grodzisku Mazowieckim, kocha morze, swój pisarski pokój, punk rocka oraz grę w badmintona. Zaczynała jako felietonistka dla portalu sportowego. Jej debiutancka powieść „Pijany skryba” ukazała się w roku 2014. Jest również autorką opowiadań, które ukazały się w antologiach „Autostop(y)” „Dziesięć opowiadań o wolności”, „Obiecaj” i innych. W 2020 roku rozpoczęła przygodę z literaturą obyczajową książką „Pudełko z pamiątkami”.
Podmiejski na koniec świata to współczesna lekka powieść obyczajowa podczas czytania której towarzyszy i błysk humoru i łezka wzruszenia.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 MARCA 2021
Alicja uważa się za mistrzynię rozwiązywania cudzych problemów, ale swoich nie zawsze. Inni widzą ją jako pogodną, sympatyczną, chociaż nieco zakompleksioną osobę, która w pracy wykonuje zadania za innych nie sprzeciwiając się. Pewnego dnia szef składa jej propozycję, aby podjęła się ratowania małej podupadającej firmy, znajdującej się według kobiety na końcu świata. Gdyby nie fakt, że na imprezie firmowej swojego chłopaka zastaje ukochanego w dość dziwnej sytuacji z koleżanką propozycja szefa byłaby daleko posuniętą decyzją. Jednak upokorzenie jakie poczuła Alicja szybko zmienia jej podejście do propozycji szefa. Czy Alicja odnajdzie się w nowym miejscu pracy i jak przyjmą ją inni pracownicy? Czy upokorzenie jakie doznała ze strony ukochanego pozwoli jej na budowanie związku z kimś innym? Czy Grodzisk Mazowiecki, do którego trafia Alicja naprawdę jest takim końcem świata?
Książkę otrzymałam na naszym jubileuszowym, 10 spotkaniu A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ jak prezent od sponsora, w tym przypadku sponsorem była sama Autorka za co jej z całego serca dziękuję.
Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale jak czas pozwoli to z pewnością sięgnę po inne jej książki.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pomyślałam sobie: ot, kolejna powieść obyczajowa, która pozwoli mi spędzić ze sobą kilka wieczorów. Ale książka tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ją w tempie błyskawicznym.
Nie jest to porywająca powieść z nagłymi zwrotami akcji, nie jest to powieść przy której kilka godzin nie jesteś w stanie opanować łez wzruszenia, nie jest to powieść przy której śmiejesz się do rozpuku, ale jest w niej coś, co magnetyzuje od pierwszej strony.
Przyznam szczerze, że chociaż główna bohaterka mocno mnie irytowała, (tu plus dla autorki, bo nie jest łatwo stworzyć postać, która wywołuje w człowieku tego typu emocje) to życzyłam jej jak najlepiej, chyba dlatego, że czułam z nią specyficzna więź. Charakterologicznie jesteśmy chyba do siebie podobne, (może dlatego mnie irytowała 😉) ja tak samo jak ona, jeżeli chodzi o pomoc innym wykrzesałabym z siebie ostatnią iskrę i zrobiła to z odwagą i zapałem, ale jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji dotyczących mnie samej, to często zachowuję się jak ostatnia ofiara losu. To się chyba nazywa brak samoakceptacji.
(…) Niestety, podstawowa wada Alicji jej na to nie pozwalała. W sprawach, które bezpośrednio jej nie dotyczyły, była prymuską. Jeśli jednak miała zawalczyć o siebie, czy jak w przypadku BudWearu o dyscyplinę i autorytet, wewnętrzne dziecko Alicji truchlało i zapominało języka w gębie. Mała Ala pragnęła uciec na koniec świata, prędzej się poddać, niż głośno i stanowczo wyrazić własne zdanie. (…)
Autorka porusza w swojej książce kilka ważnych tematów, zarówno zawodowych jak i życiowych. Jednym z nich jest na przykład praca w korporacji, w której nie wiesz kto jest twoim przyjacielem a kto wrogiem, czy wchodzenie „po trupach” na szczyt drabiny kariery udając przy tym milusińskiego i przyjaznego.
(…) Pomieszczenie, w którym miała pracować, przytłaczało ją. Było klaustrofobiczne i Alicja czuła , jakby przeniosła się od lat siedemdziesiątych. I to wcale nie różowych. Oprócz paprotki, szklanek w koszyczkach i cukiernicy z nakręcanym dziubkiem na stoliku na cienkich nóżkach stał samowar, a nad nim wisiała martwa natura.
Bardzo podobał mi się przedstawiony w książce wątek przyjaźni dwóch kobiet, które spotykając się w dość przypadkowo i w dość mało komfortowej sytuacji odkryły w sobie pokłady szczerej przyjaźni. Bo prawdziwy przyjaciel nie tylko będzie cię głaskał, gdy trapi cię jakiś problem, ale również porządnie potrząśnie w momencie, gdy zauważy, że rezygnujesz z siebie i poddajesz się w najbłahszym momencie.
Uwielbiam, gdy bohaterami, nawet takimi dość odległymi są zwierzęta, a w tej powieści trzema bohaterami (może nie pierwszoplanowymi) są trzy psy, dwa dość szalone i zabawne i jeden stateczny senior. Myślę, że między innymi właśnie dzięki nim tak dobrze odbierałam całą fabułę.
Czasami zwykły przypadek, czasami zły los, który rzuci nam kłody pod nogi, sprawią, że życie zmieni się o 180 stopni i tak też się stało w życiu głównej bohaterki.
Koleje losu z jakimi musiała sobie poradzić, czasami nawet powalczyć, sprawiły, że z nieśmiałej, zahukanej i zapłakanej kobiety pozwalającej się prowadzić przez ukochanego jak rasowy piesek na smyczy, zrobiła się piękna, energiczna i odważna kobieta, która potrafiła zawalczyć o swoje racje, przyjąć ofiarowane jej uczucie kogoś, dla kogo nie była tylko ozdobnym dodatkiem, ale kobietą z krwi i kości.
Polecam tę książkę szczególnie paniom i to w rożnym wieku. Tak, to zdecydowanie jest powieść dla kobiet. Myślę, że każda z Was spędzi z tą lekturą bardzo miły czas.
Zapraszam do spędzenia czasu w pięknym Grodzisku Mazowieckim, który jest jednym z drugoplanowych bohaterów tej powieści, pokazany tak, że aż chciałabym tam pojechać i zobaczyć to miasto.
Dziękuję Autorce za podarowanie swoich powieści uczestnikom DZIESIĄTEGO SPOTKANIA A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ. A organizatorkom naszego spotkania dziękuję za to, że ta książka trafiła do mojego pakietu prezentowego.