Recenzje książek

czytam polskich autorów

KIEDYŚ DOGONIMY PARYŻ – Magdalena Kołosowska

Magdalena Kołosowska to pisarka z zamiłowania, zawodowo zaś ekonomistka uwielbiająca cyferki i exela. Cały czas podnosi swoje kwalifikacje i im ma więcej rzeczy do zrobienia tym jest szczęśliwsza. Jest optymistką mającą za życiowe motto zdanie: „wszystko w życiu dzieje się po coś, w jakimś celu”. Podobno jest niepoprawną gadułą uwielbiającą długie rozmowy. Jej powieści wypełnione są emocjami. Pisze dla kobiet i o kobietach, skupiając się na ich radościach, smutkach i problemach.

Kiedyś dogonimy Paryż, to powieść obyczajowa będąca pierwszą częścią trylogii „Pod wspólnym niebem”.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo REPLIKA
stron 351

Zosia jest kobietą w średnim wieku, rozwódką, mamą dwóch dorosłych bliźniaczek. Po rozwodzie przeprowadza się do małej miejscowości, do uroczego domku nieopodal lasu. Będąc już prawie „na swoim” kobieta spotyka Filipa, dawno niewidzianego kolegę z byłej pracy. Kiedyś łączyło ich coś więcej niż tylko koleżeńsko-pracownicze stosunki, ale wówczas oboje z różnych względów uznali, że coś nie współgra w ich relacjach. Teraz oboje są wolnymi, czy uda im się odbudować wcześniejsze relacje? Czy miłość wybuchnie nową siłą?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, chociaż mam nadzieję, że nie ostatnie. Przyznam się również do tego, że do tej książki przyciągnęło mnie słowo „Paryż”. Miałam nadzieję, na cudowną, romantyczną podróż do tego miasta, czy moje marzenie się spełniło?

Nie ukrywam, że biorąc do ręki tę powieść liczyłam na to, że fabuła przeniesie mnie do Paryża, miasta, które pokochałam dawno, dawno temu. Paryża tutaj nie ma, ale książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.

Główna bohaterka to kobieta dojrzała, matka dwóch dorosłych córek, kobieta uczuciowa a zarazem konsekwentna w dążeniu do celu. Jest pewnego rodzaju sprzecznością, bo odebrałam ją jako kobietę zranioną i szczęśliwą jednocześnie. Pełną wiary w to, że w każdym wieku człowiek zasługuje na miłość i pełnię szczęścia.

(…) A ja z dnia na dzień dotkliwiej odczuwałam syndrom pustego gniazda. I zdałam sobie sprawę, że gdy mieszkałam jeszcze w Piotrkowie, nie widziałam tego w ten sposób. Zrobiło mi się smutno, uświadomiłam sobie, że odkąd przeprowadziłam się do Gidel, wyraźniej dostrzegam pewne rzeczy. Zależało mi na domu, bo chciałam, aby córki miały dokąd wracać, żeby tu zawsze czekał na nie ich własny kąt. A teraz zrozumiałam, że one już miały swoje własne kąty. (…)

To książka z jednej strony pełna dobrego humoru, lektura ukazująca cudowną przyjaźń trzech kobiet, które poznały się przez Internet. A z drugiej strony szczera nostalgiczna opowieść o kobiecie szukającej szczęścia i miłości.

I jest jak w piosence: „kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością…” tylko, czy uda im się posklejać te swoje rozbite życia i stworzyć jedno wspólne?

(…) I w tym momencie poczułam coś, co sprawiło, że przeszły mnie dreszcze. Na dodatek Filip patrzył tak, jakby rozbierał mnie wzrokiem. A mnie na przemian robiło się to zimno, to gorąco. Cholera! (…)

Ciekawie przedstawieni bohaterowie, których postacie zostały wykreowane tak, że czuje się wręcz istniejącą więź między czytelnikiem a bohaterką/bohaterem fabuły to tylko jeden z plusów tej powieści.

A kiedy dodać do tego zabawne dialogi i nietuzinkową fabułę, to śmiało można powiedzieć, że to dobra książka.

Dość ciekawym doświadczeniem czytelniczym dla mnie okazały się wplecione w treść rozmowy pisane w formie konwersacji prowadzonej w Messengerze. Rozmowy na wspólnym czacie prowadzone przez trzy początkowo obce sobie kobiety, których przyjaźń rozwinęła się zanim poznały się osobiście.

(…) Uwielbiałam te moje internetowe przyjaciółki. Ani Imka, ani Danka nie straciły na żywo niczego ze swojego sieciowego uroku. Wręcz przeciwnie. Obydwie miały w sobie takie pokłady pozytywnej energii, że przebywanie z nimi było samą przyjemnością, (…)

Z całą stanowczością mogę powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna. Świetnie się przy niej zrelaksowałam i myślę, że moje zdanie potwierdzi większość osób, które sięgną po tę lekturę.

To nie jest książka z tych, których fabuła zostaje w pamięci na długie lata, ale jest to z pewnością książka z tych, do których się wraca.

Polecam tę ciepłą, trochę zabawną, trochę nostalgiczną powieść, dla czystego relaksu.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści, która tchnęła we mnie optymizm. Po takich książkach człowiek wpada w pewnego rodzaju refleksję, ale pozwala ona uwierzyć w słowa, które kiedyś powiedziała autorka „wszystko w życiu dzieje się po coś, w jakimś celu” i nie jest ważne, czy coś skończy się dobrze czy źle, widocznie tak właśnie musiało się skończyć.

AWARIA MAŁŻEŃSKA – Magdalena Witkiewicz & Natasza Socha

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Natasza Socha również jest częstym „gościem” mojego małego książkowego świata. Urodziła się w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Urodziła się w Poznaniu, ale obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

 Awaria małżeńska to komedia, której fabuła została stworzona w świecie nam współczesnym. Jest to powieść napisana wspólnie przez dwie pisarki. Myślę, że jest to duet całkiem udany.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 07 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 396

Któregoś dnia autobus miejski gwałtownie hamując bardzo uprzykrzył podróż jadącym nim pasażerom. Kilkoro z nich trafiło do szpitala z mniejszymi lub większymi obrażeniami, a wśród tych nieszczęśliwie poszkodowanych znalazły się dwie młode kobiety – Justyna i Ewelina. Ich mężowie Mateusz i Sebastian musieli zatem stanąć twarzą w twarz z obciążeniami rodzicielskimi, a co za tym idzie musieli wziąć na swoje barki utrzymanie domu, zakupy, obowiązki przedszkolno-szkolne, czyli wszystko to, czym do tej pory zajmowały się ich żony.  Kobiety unieruchomione w szpitalu mogły jedynie albo odpoczywać i dochodzić do zdrowia nie przejmując się tym jak radzą sobie mężowie, albo ostro ingerować w to, co dzieje się w domach pod ich nieobecność. Co wybrały? Tego nie zdradzę. Czy panowie poradzili sobie z wyzwaniem jakie zafundował im los? Tego też nie zdradzę, ale… gorąco zachęcam do tego, aby przekonać się o tym osobiście.

Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Nawet pogoda tegorocznej majówki nie zepsuła mi dobrego humoru, kiedy zabrałam się za czytanie tej książki.

Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez… śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci.

Ale… tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały. A my kobiety… chyba powinnyśmy się zastanowić nad czy naprawdę warto brać wszystko na swoje barki.

To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami, a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie, bo złamanie jakiejkolwiek kości i pobyt w szpitalu to już nie jest miła sprawa, zwłaszcza dla cierpiącego z bólu.

Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele.

I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak, kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy – jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste?

(…) Powoli zaczynał pojmować, że żona naprawdę miała mnóstwo roboty. Skoro nie tylko spędzała pól dnia w pracy, tak samo jak on, ale też zajmowała się czynnościami, które na pierwszy rzut oka wydawały się zupełnie idiotyczne (na drugi zresztą również)… Ile jeszcze takich rzeczy było? Co jeszcze robiła? Wyglądało na to, że o bardzo wielu jej działaniach kompletnie nie miał pojęcia. (…)

Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki „uwalniając” swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie.

(…) Tradycją stało się już, że dzieci przypominały sobie o szkolno-przedszkolnych zadaniach pod koniec weekendu, najczęściej w niedzielę późnym wieczorem, a czasami również w poniedziałkowy poranek. (…)

Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska… czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków zarówno płeć męską jak i nasze dzieci? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje.

(…) Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wizję samego siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym: nadmiar słodyczy potrafi zemdlić. Nadmiar doskonałości również. (…)

Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze.

W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie.

Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za propozycję przeczytania tej powieści i chociaż już kiedyś, kilka lat temu miałam okazję poznać tę lekturę, to z przyjemnością wróciłam do niej i pewnie wrócę jeszcze kiedyś, bo to świetna indywidualna śmiechoterapia i doskonały relaks.

POGRANICZNIK – Joanna Bagrij

Joanna Bagrij to podobno zorganizowana marzycielka o analitycznym umyśle i bogatej wyobraźni, którą do działania motywuje ciągła konieczność tworzenia. Lubi określać siebie jako artystkę i twórcę. Kocha, kiedy w umyśle pojawiają się nowe pomysły. Uwielbia nad nimi rozmyślać, przekształcać w konkretne plany, by ostatecznie urzeczywistniać w postaci realnych projektów. Urodzona w pokoleniu przed komputerowym, kiedy narzędziem pisarza była kartka papieru i długopis, a książka służyła za główne źródło inspiracji oraz wiedzy. Wychowana na ścianie zachodniej wśród legend o ukrytych niemieckich skarbach. Absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu na kierunku Zarządzanie. Posiada ponad 5-letnie doświadczenie w copywritingu i redakcji tekstów. Obecnie zawodowo związana z branżą e-commerce i SEO. Jako autorka zadebiutowała w 2016 roku powieścią „Oddech śmierci”. „Pogranicznik” jest jej drugą powieścią.

Pogranicznik to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w okolicach malowniczych gór Solskich.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo MOVA
stron 577

Pewnej jesiennej nocy na szczycie Orlica zostają znalezione półnagie zwłoki mężczyzny, porzucone na granicy polsko-czeskiej, będące w stanie zaawansowanego rozkładu. Miejscowi policjanci nie mają żadnych śladów poza starą przedziurawioną czeską monetą. Zaangażowana w śledztwo starsza aspirant Lena, mimo że jest nowym nabytkiem policji w danym rejonie, od początku bardzo poważnie podchodzi do sprawy. W śledztwo zaangażowany jest również profiler, który zagłębia się w realia nie tylko umysłu mordercy, ale również w realia przygranicznej miejscowości. Kiedy odnalezione zostają kolejne zwłoki z kolejną monetą, sprawa zaczyna się bardziej komplikować. Czy tajemnicze morderstwa łączą się ze sprawą sprzed 21 lat? Jakie sekrety skrywają główni bohaterowie? Czy seryjny morderca zostanie przyłapany na gorącym uczynku czy wywinie się policjantom i uniknie kary?

Kiedy sięgnęłam po tę lekturę, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że pochłonie mnie do tego stopnia, że wszystko inne pójdzie w odstawkę.

Książka napisana została dość specyficznie. Każdy rozdział podzielony jest jakby na trzy części. Fabułę śledztwa poprzedza krótki tekst w formie przekazu moralizatorsko-kazalnego, który jest czymś w rodzaju strofowania. Natomiast na końcu każdego rozdziału mamy kolejny tekst będący czymś w rodzaju wpisu pamiętnikowego psychopatycznego mordercy.

(…) Piekło istnieje na ziemi. Stykamy się z nim każdego dna, owinięci szczelnie kokonem utkanym z naszego strachu, bólu, frustracji. Przeżywamy osobiste dramaty, uodparniając się na cierpienie innych. (…)

Od początku książki towarzyszyło mi specyficzne napięcie odbierane zapewne poprzez zaangażowanie się w fabułę śledztwa i muszę przyznać, że odniosłam wrażenie, że autorka przed napisaniem książki zrobiła naprawdę porządny research dotyczący czynności śledczych.

(…) Przyjrzała się dokładniej – nocny wędrowiec ciągnął coś za sobą po ziemi. Lena poczuła nagły przypływ adrenaliny. Zeszła ze szlaku i idąc wzdłuż linii drzew, które ją osłaniały, zaczęła zbliżać się do podejrzanego osobnika. (…) Ciągnął za sobą ciemny foliowy worek. (…)

Oprócz ciekawej fabuły mamy tutaj dobrze wykreowanych bohaterów. Moim zdaniem właśnie dobrze wykreowane postaci pobudzają wyobraźnię czytelnika i wzbudzają zainteresowanie fabułą na równi z opisanymi w książce wątkami. Nie ukrywam, że od początku postać policjantki Leny intrygowała mnie i irytowała. Młoda, ładna, inteligentna, wysportowana a zarazem chamska w zachowaniu i bardzo wulgarna, ale mimo całej niechęci jakiej do niej czułam, postać ta sprawiła, że dzięki niej fabuła okazała się dla mnie jeszcze ciekawsza.

Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam takiego kryminału, który od pierwszej do ostatniej strony trzymałby mnie w takim napięciu.

Tu nie ma czasu na wyciszenie emocji, bo cały czas coś się dzieje. Nagłe i niespodziewane zwroty akcji szokują, bulwersują i trzymają cały czas wysoki poziom ciekawości.

(…) – Właśnie. Wasz sprawca nie jest szaleńcem, który zabija tym, co ma akurat pod ręką. To skrupulatny i inteligentny zabójca, tworzący wyrafinowane miejsca zbrodni. (…) – to tchórz, któremu się wydaje, że rozdaje karty w rozpoczętej przez siebie grze. Póki nie znamy jej zasad, przegrywamy. (…)

Opisy miejsc są tak realistyczne, że przy odrobinie wyobraźni można przenieść się w okolice gór, lasów i małych górskich miejscowości. Myślę, że nikogo nie zawiedzie ta powieść, ponieważ połączenie świetnie wymyślonej fabuły, z realistycznie zademonstrowanymi miejscami nie tylko górskich okolic i obrazów zbrodni, ale również miejsc dalszoplanowych, z wyjątkowo ciekawie wykreowanymi postaciami nie może być złą lekturą.

Polecam tę książkę zarówno miłośnikom dobrych kryminałów jak i thrillerów, a także czytelnikom skłaniającym się ku powieściom psychologicznym.

Dziękuję Wydawnictwu MOVA za propozycję przeczytania tej książki i odkrycia kolejnej świetnej polskiej autorki kryminałów. Myślę, że nazwisko pisarki warte jest zapamiętania.

JESTEŚ WSZYSTKIM, CZEGO PRAGNĘ – Katarzyna Misiołek

Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.  

Jesteś wszystkim czego pragnę, to współczesna powieść obyczajowa z nutą romansu i dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 14 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 347

Carla jest młodą Włoszką mieszkającą w Polsce. Przyjechała do tego kraju z mężem i sercem pełnym marzeń. Wspólnie z mężem otworzyła restaurację i miało być pięknie, tylko pandemia nieco pokrzyżowała plany młodych włoskich przedsiębiorców. Niestety małżeństwo również nie okazało się sielanką i pewnej nocy Carla po prostu wsiadła w pociąg i wyjechała szukać spokoju i szczęścia w innym mieście z dala od nieco zaborczego męża. Michał jest lekarzem bezgranicznie zaangażowanym w swoją pracę zarówno w Polsce jak i na misjach zagranicznych. Jego z pozoru szczęśliwe małżeństwo nagle rozpada się z pewnego dość upokarzającego mężczyznę faktu, który miał być radością a został goryczą. Pewnego dnia Michał zwraca w parku uwagę na samotną młodą skrzypaczkę i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jego życie od tego dnia ulegnie zmianie. Czy Carla poradzi sobie sama w obcym polskim mieście, czy będzie zmuszona wrócić do męża, a może nawet powrotu do Włoch? Czy dwoje przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi może zbliżyć się do siebie na tyle, aby zacząć myśleć o wspólnej przyszłości? Czy można zaufać komuś kogo się ledwo zna i nie bać się, że zada ból i cierpienie?

Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę pomyślałam, że jest to „ciepły” romans, bo tak sugeruje opis na okładce. Tak „ciepły” romans, cokolwiek to znaczy. Ale słowo „ciepły” jako pierwsze nasunęło mi się na myśl. Znając jednak już trochę „pióro” autorki skłaniałam się raczej w innym kierunku, może powieści psychologicznej, może dramatu? Niewiele się pomyliłam, bowiem w tej powieści mamy wszystkiego po trochę.

Początek książki jest dość dramatyczny, chociaż to co spotkało Carlę można nazwać dramatem, ale to co spotkało Michała… raczej upokorzeniem.

Nie ukrywam, że od pierwszych stron czułam sympatię do głównych bohaterów i do samego końca kibicowałam im. 

Treść książki podzielona jest na krótkie rozdziały przemiennie następujące po sobie, gdzie raz „pierwsze skrzypce” gra ON, a raz (nawet dość dosłownie, bo Carla jest skrzypaczką) gra ONA.

Autorka umieściła fabułę w czasie dość trudnym i niepewnym jednocześnie jakim jest pandemia koronawirusa. To już któraś z kolei książka odnosząca się do tego covidowego dramatu. Czy miało to wpływ na zaangażowanie się w fabułę czy nie, to już ocenić musi każdy indywidualnie.

Mimo dramatycznych zdarzeń jakie dotknęły bohaterów, ta historia ma bardzo pozytywny oddźwięk. Potraf tchnąć w czytelnika nadzieję. Autorka udowadnia bowiem, że bez względu na czas i okoliczności znalezienie szczęścia jest możliwe.

(…) „A gdyby jednak spróbować? – pomyślał. – Wyjść do ludzi, złapać trochę słońca, zaszaleć w pustych alejkach i zrobić coś nowego? Wypełznąć w końcu poza własną strefę komfortu, odważyć się żyć zamiast ukrywać w mieszkaniu, użalając nad sobą?” (…)

Można pomyśleć, że dwoje mocno zranionych przez los ludzi będzie bardzo ostrożnie podchodziło do nowych uczuć, ale może właśnie to, że zostali życiowo poharatani dało im siłę i odwagę do tego, aby spróbować szczęścia z kimś innym.

Każdy człowiek potrzebuje uczucia miłości, zrozumienia i takiego zwyczajnego ludzkiego ciepła drugiego człowieka.

(…) Życie nie zawsze można reżyserować według własnego scenariusza. Czasem los kieruje nas na boczne ścieżki, na które z własnej woli nigdy byśmy nie weszli, i często właśnie na nich znajdujemy to, czego bezskutecznie szukaliśmy, idąc wybraną przez siebie drogą. (…)

Historia tych dwojga ludzi to nie jest banalny romans jakich spotykamy w literaturze wiele. Moim zdaniem to piękna historia miłosna dwojga ludzi, którzy zupełnie przypadkowo (a może to właśnie zaplanował dla nich los?) odnaleźli się w trudnych chwilach swojego życia.

(…) Byli dla siebie dwiema czystymi kartami, totalnymi niewiadomymi, które dopiero z czasem staną się bardziej przejrzyste. „Czy to źle? Nie, chyba nie. Każda znajomość zaczyna się w końcu od pierwszego kroku, spojrzenia, słowa” (…)

Skupiając się jednak na postaciach, muszę przyznać, że zachwyciła mnie pani Ludmiła. Starsza pani z duszą młodej dziewczyny. Ciepła, empatyczna, pogodna i bardzo optymistycznie podchodząca do życia.

Poruszyła mnie natomiast postać głównej bohaterki – Carli. Młodej kobiety, która uciekając od toksycznego męża nie załamała się swoją sytuacją materialno-zawodowo-bytową. Potrafiła w obliczu „być i żyć” schować dumę i udowodnić (sobie), że żadna praca nie hańbi. Nie prosiła o pomoc finansową, tylko zakasała rękawy i przyjęła każdą pracę, która pozwoliła jej na bycie niezależną.

Polecam tę książkę całym sercem i chociaż nie jest to typowy romans, to myślę, że powieść zachwyci niejedną czytelniczkę preferująca taki właśnie gatunek. To moim zdaniem piękna powieść o nadziei i szczęściu, które można znaleźć, nawet wtedy, gdy się go na siłę nie szuka.

Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki kilka dni po premierze.

MAMINSYNEK – Natasza Socha

Natasza Socha gościła już na moim blogu, jej poczucie humoru w połączeniu z realizmem życiowym przekonały mnie do sięgnięcia po kolejne jej książki. Urodziła się w Poznaniu w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

Maminsynek to komedia obyczajowa.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 17 MARCA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 381

Leandro jest samotnym mężczyzną, dobiegającym do 40-tki mieszkającym cały czas z matką. Każda kobieta, z którą zaczyna się spotykać, skutecznie zostaje przez matkę odstawiana „na boczny tor”. Kiedy mężczyzna poznaje Amelię, po raz kolejny wydaje mu się, że jest ona tą jedną jedyną (po mamusi oczywiście). Amelia zakochuje się na zabój, zrobi wszystko, aby jej ukochany mężczyzna nie tylko z nią zamieszkał, ale żeby połączył swoje życie z jej życiem. Jest tylko jeden mały problem, który w jakimś momencie dorasta do wielkości ogromnego problemu – Mamusia. Czy Amelii uda się pokonać zaborczą kobietę, która nie wyobraża sobie życia swojego synka u boku innej? Co musi wydarzyć się w życiu Leandra i Amelii, aby matka wreszcie zrozumiała, że jej syn ma prawo do własnego życia? Czy Matka zaufa kolejnej partnerce syna na tyle, że pozwoli mu odejść?

„Pióro” tej autorki znam doskonale i wiem, że chociaż porusza w swoich książkach często bardzo trudne i poważne tematy to robi to z gracją dobrego humoru.

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej narratorem jest mężczyzna Leander (tytułowy Maminsynek), drugiej natomiast kobieta imieniem Amelia.

(…) Zdecydowanie nie lubiłem ubierać się sam. Matka robiła to tak sprawnie i z takim wdziękiem, że nie było sensu próbować samemu walczyć z ciągle plączącymi się nogawkami spodni, nie wspominając o koszulach, w których trafienie guzikiem do dziurki graniczyło z cudem. (…)

Autorka bardzo humorystycznie, aczkolwiek z mocnym akcentem ironicznym przedstawia uzależnienie emocjonalne dorosłego syna (38 lat) od nadopiekuńczej matki, która w każdej kobiecie widzi potencjalne zagrożenie dla tego uzależnienia.

(…) Byłem dopiero ośmiolatkiem, ale już zrozumiałem, że jest najwspanialszą kobietą na świecie. (…)

Ślepo zakochany mężczyzna nie zauważa krat złotej klatki, za którymi został zamknięty, bo przecież mamusia to dla niego „ósmy cud świata”. To jedyna kobieta, która go naprawdę rozumie, która pragnie tylko jego szczęścia i która dogadza ma nie tylko kulinarnie wmawiając, że gotowanie dla niego to szczyt jej marzeń. Matka, kiedy chce jest silna i opanowana, ale kiedy okoliczności nie są po jej myśli rozczula go swoją bezradnością.

Niestety, ale wciąż tacy mężczyźni istnieją. Duzi chłopcy, którzy boją się samodzielności i odpowiedzialności, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że jak kobieta czegoś (lub kogoś) zapragnie, to zburzy każdy mur stojący na jej drodze do szczęścia. Mur mamusinego uzależnienia również.

Czy taka właśnie jest Amelia? Kobieta, która bez względu na wszystko zakochała się w przystojnym maminsynku?

Autorka pokazuje, że sposobem można zdobyć nawet to, co jest nie do zdobycia. W bardzo dosadny, ale również groteskowy sposób przedstawia „walkę” kobiet o ukochanego mężczyznę.

Czytając tę książkę, zastanawiałam się co kieruje takimi matkami? Miłość czy egoizm?

Polecam tę lekturę dla czystego relaksu, dla rozluźnienia myśli i poprawienia sobie humoru.

(…) Swoją drogą to ciekawe. Początkowo chrapanie kojarzy nam się z dźwiękami słodkiego misiaczka, który nażarł się miodu. Z czasem miś coraz bardziej linieje i w końcu przepoczwarza się w knura profanującego pościel w sowy. Dodatkowo z kącików ust kapie mu ślina i to właśnie ona stanowi kropkę nad i. (…)

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i cieszę się, że kolejna powieść Nataszy Sochy trafiła do mojej biblioteczki.

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/