czytam polskich autorów
ZATRZYMAĆ CZAS – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz, mieszkanka Starogardu Gdańskiego a pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego, to absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja co potwierdzam w kilku wpisach w tym blogu.
Zatrzymać czas to powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Poznaniu. To trzecia część serii PLAN AGATY.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 STYCZNIA 2021
Plan Agaty na życie był prosty, założyła się z siostrą, że do czterdziestki…
- Schudnie
- Wyjdzie za mąż
- Urodzi dziecko
Za każdą zrealizowaną część planu miała otrzymać od siostry… jedną złotówkę.
Agata i Pola to dwie siostry, które wspierają się na każdym kroku. Starsza, Agata jest nieco zdesperowana, chociaż spełnia się zawodowo jako dziennikarka, to uważa, że życie trochę jej przecieka między palcami. Pola, jest kobietą z niepełnosprawnością, porusza się na wózku i chociaż życie mocno ją doświadczyło, wreszcie zaczyna wierzyć w miłość, spotykając na swojej drodze przystojnego policjanta. Agata zrealizowała jeden z punktów swojego planu, urodziła synka, poczętego w dość spontaniczny sposób, a ojcem jej synka jest jej były chłopak. Nie można jednak powiedzieć, aby życie dwóch sióstr Żółtaszek było nudne, bo w ich życiach ciągle się coś dzieje. Kiedy Emil, narzeczony Agaty nieprzytomny trafia do szpitala, a Pola prawie w przededniu ślubu dowiaduje się od swojego narzeczonego czegoś, co zataił on przed nią a co w związku nawet z osobą na wózku mogło być bardzo ważne, światy dwóch sióstr stają na krawędziach rozpaczy. Czy Agacie uda się zrealizować swój plan do końca? Czy Pola wreszcie ułoży sobie życie z mężczyzną, którego kocha? Czy gdyby można było w pewnym memencie zatrzymać czas, to losy obu kobiet potoczyłyby się inaczej?
Ta książka jest wprawdzie trzecią częścią, ale jeżeli komuś nie udało się dotąd przeczytać dwóch wcześniejszych Postawić na szczęście i Dogonić miłość, to z jednej strony nic nie szkodzi, bo autorka tak wprowadza w fabułę, że nie czuje się dyskomfortu braku wiedzy na temat wcześniejszych części, ale z drugiej strony czytelnik/czytelniczka ma wielki deficyt czytelniczy dotyczący wcześniejszych losów sióstr Żółtaszek, i szkoda by było zostawić to w niewiedzy. Proponuję więc nadrobić czytanie i sięgnąć po wcześniejsze powieści. Z całą pewnością nie będzie to strata czasu.
Po książki tej Autorki sięgam z przyjemnością, bo wiem, że przy jej fabułach nie będę miała poczucia źle dobranej lektury. A to, że tę książkę przeczytałam dosłownie w jeden dzień, chyba o czymś świadczy. Kiedy zabrałam się za czytanie, to (niestety, albo stety) wszystko inne poszło w odstawkę na później.
Akcja książki to splot zabawnych, ale i często wzruszających momentów z życia dwóch młodych kobiet. Nie są one jakoś szczególnie wybielone przez autorkę, są to po prostu dwie najnormalniejsze osoby, z jednym wyjątkiem, jedna z nich porusza się na wózku.
I tu muszę przyznać, że składam głęboki ukłon w stronę Autorki, ponieważ pokazanie „normalnego” życia osoby z niepełnosprawnością z pewnością do łatwych nie należało. Ale Autorce się to udało, pokazała zarówno te piękne strony dziewczyny, jak i te mocno dręczące jej myśli koszmary, siedzące głęboko w jej psychice, związane z „innością”.
Tu nie ma czasu na nudę, dzieje się tyle, że trudno zatrzymać się w miejscu i powiedzieć „dokończę jutro”. Mimo pozorów i tego, że bohaterki chcą żyć, a może próbują żyć normalnym życiem, chcą być kochane i szczęśliwe, spełnione w rolach żon i matek, to życie często ma wobec nich swoje własne plany.
Książka niby jest z tych lekka, łatwa i przyjemna i jeśli chodzi o stronę czytelniczą z czystym sumieniem tak mogę ją określić. Piękny, lekki styl jakim pisze autorka pozwala na zagłębienie się w lekturę z realnym poczuciem czytelniczego relaksu. Spora dawka dobrego humoru zarówno w dialogach jak i scenkach jak i cudowne przekleństwa-powiedzonka jednej z głównych bohaterek, takie jak „borze szumiący”, „byku z plastiku” czy „wątła mątwa” potrafią sprawić, że człowiek śmieje się w głos. Ale jeśli chodzi o stronę emocjonalną, to nie brakuje tutaj wątków mocno wyciskających łzy, a ja „czytelniczka-płaczka pospolita” nie umiałam się często opanować.
Autorka porusza w swojej książce wiele bardzo poważnych tematów, takich, które często schodzą na plan dalszy, tutaj jednak są jakby wątkami towarzyszącymi fabule.
Mamy zatem ciekawie, aczkolwiek z dużą dawką ironii opisany seans uzdrowicielski. Coś, co często ludzie chorzy traktują jak ostatnią deskę ratunku, wierząc w cudowne moce uzdrowicieli-szarlatanów zarabiających na cudzym nieszczęściu.
(…) Kiedy nikt nie wyszedł z sali, znów rozbrzmiała głośniejsza muzyka. Pola poczuła, że dźwięki nie były przypadkowe, Podsycały nastrój i wprawiały w trans. Ludzie chyba wyłączali myślenie, stwierdziła, sama bliska uwierzenia w to, że za chwilę wstanie z wózka i pójdzie do domu pieszo, kopiąc po drodze wszystkie kamienie. (…)
Mamy poważnie potraktowany problem niepełnosprawności ruchowej, a także wątek dotyczący podopiecznej domu dziecka jak i ciekawy wątek dotyczący adopcji.
(…) Lekarze często oczekiwali, że pacjentka przyjdzie ze swoim asystentem. A przecież nie każdy go posiadał i dlaczego tak intymna sprawa miałaby się odbywać w czyimkolwiek towarzystwie? Ponadto doktor Jarzębina nigdy nie rzucała komentarzy w stylu „po co niepełnosprawnej antykoncepcja” czy że „niepełnosprawni nie powinni mieć dzieci”. (…)
Z przymrużeniem oka autorka przedstawiła również momenty macierzyństwa, plusy i minusy bycia młodą mamą, która jakoby „uwiązana” jest do niemowlęcia.
Ale mamy również pięknie pokazaną siostrzaną solidarność i odpowiedzialność, prawdziwą przyjaźń i miłość, która potrafi pokonać wszelkie przeszkody.
(…) Tyle tajemnic, choć przyrzekali sobie, że zawsze będą wobec siebie szczerzy. Nie umiała w tym momencie odwrócić głowy i spojrzeć na niego. Bała się, że się rozpłacze, a tego nie chciała robić. (…)
Jeżeli ktoś zastanawia się czy sięgnąć po tę książkę, to ja podpowiem, że TAK. To jedna z tych książek, przy których nuda idzie w zapomnienie, humor przeplata się ze wzruszeniem, a nietuzinkowe osobowości bohaterów pozwalają na to, że człowiek od pierwszych chwil jest pewny, że tych bohaterów polubi.
Dobra lektura to taka, w której łączy się interesująca fabuła z ciekawymi bohaterkami i dobrym językiem narracji. Tutaj to wszystko jest. Czy trzeba czegoś więcej?
Wiem, że Plan Agaty miał być w pierwotnej wersji tylko dwutomową powieścią, a tom trzeci został napisany „pod presją” czytelniczek. Mam nadzieję, że Autorka nie zakończy tej serii na trzecim tomie i dopisze kolejne wątki z życia sióstr Żółtaszek, nie może przecież zostawić TERAZ swoich czytelniczek/czytelników w niewiedzy jak potoczyło się życie Poli, po tym jak zakończyło się w trzecim tomie 😊
A poza tym… Plan Agaty nie został jeszcze tak do końca zrealizowany 😉
Polecam tę książkę każdemu, myślę, że nawet panowie lubiący krwawe, ostre kryminały nie zanudzą się przy tej powieści.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za możliwość przeczytania książki jeszcze przed premierą i… czekam na ciąg dalszy.
ZOSTAŃ MOIM ANIOŁEM – Gabriela Gargaś
Gabriela Gargaś to polska autorka książek obyczajowych, pisząca najczęściej o kobietach i dla kobiet. Z wykształcenia jest ekonomistką o specjalności bankowej, ale z zamiłowania jest bibliofilką. Jest też niepoprawną optymistką. Za życiowe motto obrała sobie słowa Phila Bosmansa „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Przygodę z pisaniem rozpoczęła tak naprawdę dla zabicia czasu, kiedy to przebywała na zwolnieniu lekarskim. Prywatnie mieszka w Szkocji wraz z mężem i dzieckiem. Prowadzi również firmę produkującą lalki, maskotki, wyroby z drewna, koronek oraz ręcznie robioną biżuterię z bursztynu. Uwielbia dobrą kawę i polską kuchnię – w szczególności pierogi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2011 powieścią „Jutra może nie być”.
Zostań moim Aniołem to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 PAŹDZIERNIKA 2020
Marietta i Berenika to dwie siostry, każda z nich jest inna, ale siostry bardzo mocno wiąże ze sobą siostrzana miłość. Marietta prowadzi sklep z ręcznie malowanymi naczyniami, mieszka z narzeczonym, a ich ślub zbliża się wielkimi krokami. Berenika jest samotna, pracuje w szpitalu na oddziale OIOMu. Pewnego wieczoru do sklepu Marietty przychodzi mężczyzna w stroju Anioła i wówczas życie kobiety zaczyna toczyć się innym rytmem. Natomiast Berenika niespodziewanie spotyka nowego sąsiada rodziców, który na pierwszy rzut oka jest nadętym palantem. W otoczeniu sióstr jest jeszcze wielu ludzi, którzy małymi lub większymi gestami mają wpływ na życie obu kobiet. Czy Marietta i Berenika odnajdą prawdziwe szczęście? Czy Święta Bożego Narodzenia zmienią coś w ich życiu?
Po książki tej autorki sięgam z przyjemnością. Ma ona w sobie coś nostalgicznego, co przelewa na kary swoich powieści. Potrafi w równym stopniu rozbawić czytelnika co wzruszyć do łez.
W tej powieści dzieje się dużo, i chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że zbyt dużo, to myślę, że szkatułkowa konstrukcja fabuły jest nieprzypadkowa.
Czasami, gdy jest zbyt wielu bohaterów można się pogubić w postaciach i ja nie ukrywam, że musiałam sobie na początku zrobić małą ściągę, na której zapisałam sobie osoby i ich powiązania rodzinne i te z głównymi bohaterkami. Mamy bowiem tutaj kilka opowieści z życia różnych ludzi. Poznajemy między innymi Konrada powiązanego więzami przyjacielskimi z Panną Migotką, babcią samotnie wychowującą dziesięcioletniego wnuka, którego żona Agnieszka wraz z ich synkiem wyjechała do Ameryki. Konrad ma również powiązanie z Mariettą, jakie? Kto przeczyta książkę, ten się dowie.
Mamy Krzysztofa, sąsiada rodziców Marietty i Bereniki, którego żona Ida zaginęła, a który zaprzyjaźnia się nie tylko z rodzicami sióstr.
Mamy również Marka, kolegę z pracy Bereniki oraz Mariannę, a także starszą panią Anastazję, która od lat nie utrzymuje kontaktu ze swoim synem Piotrem.
Każda z tych osób, to osobna historia życia, w której nie zawsze było różowo i kolorowo. Autorka położyła spory nacisk na kontakty międzyludzkie, a szczególnie na kontakty w związkach. To co na zewnątrz wygląda ciepło, ładnie i sympatycznie, nie zawsze ma widok sielanki w czterech ścianach tak zwanego „domowego ogniska”. Czasami to co na pozór wydaje się emocjonalną euforią miłości, często zamienia się w szarą obojętność, a ludzie zaczynają oddalać się od siebie, nierzadko szukając pocieszenia wśród innych ludzi.
(…) – Szczęście zaczyna się wtedy, gdy wiesz, czego od życia chcesz, i masz głęboko gdzieś, co myśli sobie o tobie ktoś inny (…) W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę trzeba łapać chwile, korzystać z okazji, czerpać radość z ciepłych słów. Mieć w nosie, że kolejna zmarszczka i siwy włos. (…)
Muszę jednak przyznać, że niektóre sytuacje opisane w książce wydały mi się mało wiarygodne i wręcz infantylne. Mam na myśli zachowania sióstr w pewnych sytuacjach, które były moim zdaniem dość głupie i nieprzemyślane, nie postrzegając ich już jako bardzo ryzykowne. Bo kto wpuszcza do pustego sklepu, krótko przed zamknięciem obcego mężczyznę i zamyka się z nim w tym sklepie? Nawet jeżeli facet jest w stroju Anioła. Albo pozostawia w przedpokoju mieszkania, śpiącego na podłodze pijanego w sztok obcego mężczyznę podkładając mu jeszcze pod głowę poduszkę? No cóż, można się śmiać albo tylko z niedowierzania nad ludzką głupotą pokręcić głową.
Książka jest jednak bardzo ciepła w swoim przekazie, nie czułam podczas czytania tej zbliżającej się magii świąt, ale z pewnością podczas czytania nie nudziłam się. Sam fakt, że pochłonęłam tę lekturę w trzy wieczory chyba świadczy o tym, że czytałam z zaciekawieniem.
(…) Czas… Czas to waluta życia. Im więcej go za nami, tym bardziej rozumiemy, że są rzeczy, dla których warto się starać, i takie które lepiej odpuścić. Przestać być miłym dla wszystkich to ogromna ulga. (…)
Autorka dzieli się ze swoimi czytelnikami wieloma mądrościami życiowymi, których tak na co dzień nie zauważamy w swoim życiu, a może po prostu nie zwracamy na nie uwagi, albo nie przykładamy do nich wagi. A są one ważne, dla naszego samozadowolenia, dla naszej miłości własnej. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że jak człowiek jest szczęśliwy, to rozdaje to szczęście dookoła, a jak jest zgorzkniały z powodu niepowodzeń życiowych, to swoim pesymizmem odtrąca wszystkich, nawet tych najbliższych.
(…) Pani Bereniko, nie można brać na swoje barki ciężarów innych ludzi. Można ludziom pomóc je dźwigać, ale nigdy brać ich w pełni na siebie. Człowiek by się załamał, dźwigając to wszystko. (…)
Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, myślę, że jest to lektura dla kogoś, kto jest osobą wrażliwą i empatyczną. To książka o życiu, o tym jak sami jesteśmy w stanie do niego podchodzić i jak sami potrafimy je sobie komplikować, zwłaszcza wtedy, gdy nie potrafimy być szczerzy wobec drugiej osoby, ale przede wszystkim nie potrafimy być szczerzy wobec siebie.
ZAPOMNIANA PIOSENKA – Agata Bizuk
Agata Bizuk to autorka poczytnych powieści obyczajowych między innymi takich jak „Narzeczona z second-handu” czy „Zielona 13”. Jest niepoprawną optymistką ze skłonnościami do marudzenia. Urodziła się w Wałbrzychu, a obecnie mieszka w Dublinie.
Zapomniana piosenka to współczesna powieść obyczajowa z akcentem świątecznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 PAŹDZIERNIKA 2020
Dominik to młody, mądry, niezależny finansowo mężczyzna, który wychował się w domu dziecka, gdzie trafił jako czterolatek. Powiedziano mu, że mama zmarła, a ojca nie miał wcale. Od kilku miesięcy zakochany w Ewie, osiemnastoletniej miłej dziewczynie. W domu, w którym mieszka jego dziewczyna jednym z sąsiadów jest starszy pan – Ksawery, mieszkający samotnie wdowiec, którego syn z rodziną przebywa za granicą. Pewnego dnia Ksawery przewracając się na chodniku łamie nogę, szczęściem w nieszczęściu jest to, że właśnie obok przechodzili Ewa z Dominikiem. Młodzi nie namyślając się wiele organizują pomoc, która nie ogranicza się tylko do wezwania pogotowia. Opiekują się starszym panem nawet po wyjściu ze szpitala. Przyjaźń między seniorem i młodymi nabiera zupełnie innego wymiaru, kiedy pewnego dnia w kartonie ze starymi zdjęciami Ewa odnajduje pewną fotografię. Czy Dominik dowie się prawdy o swojej przeszłości? Czy odnajdzie grób mamy? Dlaczego syn Ksawerego nie opiekuje się starym ojcem? Czy Dominika i Ksawerego łączy coś więcej niż tylko przyjaźń?
Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i jej książkami, ale bardzo bym chciała, żeby nie było ostatnie.
Książkę zakupiłam po kilku bardzo pochlebnych informacjach na jej temat i nie żałuję, ponieważ pomijając fakt, że pomalutku wciągnęła mnie w klimat świąteczny, to po prostu jest cudowna.
Fabuła książki niesie ze sobą optymizm, ale sama powieść jest dość wzruszająca. Wspomnienia Dominika z pobytu w domu dziecka i tęsknota za matką, nie mogą na czytelnika działać inaczej.
Autorka porusza w tej powieści kilka ważnych, czasami dość omijanych w literaturze tematów. Jednym z nich jest oczywiście ten, w którym porusza samotność dziecka wychowanego bez rodziców, jego tęsknotę za matką, pamięć ulubionej kołysanki, ale również trudne chwile spędzone wśród innych dzieci, często niezbyt przyjaznych.
Pięknie ukazuje miłość dwojga bardzo młodych ludzi, przed którymi stoi wiele wyzwań, ale którzy swoją spontanicznością, empatią i wszelkimi innymi uczuciami potrafią dać radość nie tylko sobie nawzajem, ale potrafią również podzielić się nią z innymi.
Kolejnym, moim zdaniem ważnym tematem poruszonym w książce jest samotność starego człowieka, który w obliczu tej samotności robi sobie taki specyficzny rachunek sumienia, starając się tłumaczyć przed sobą, że chociaż coś w życiu zaniedbał, to przecież w dobrej wierze. Często dopiero po latach widzimy co złego zrobiliśmy w życiu, albo może do czego niezbyt mocno się przyłożyliśmy, aby było lepiej, bo kiedy jesteśmy młodzi, to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ksawery tłumaczył sobie, że przecież jego miłością było właśnie zapewnienie żonie i synowi odpowiednich warunków finansowych. Sam pracował dużo, zarabiając dużo, ale nie zastanawiał się nad tym, że może ta żona i ten syn woleli by mieć mniej pieniędzy a więcej męża i ojca w domu. Trudny i wciąż aktualny temat, bo przecież ilu ludzi wyjechało za granicę pozostawiając swoich starych rodziców w kraju.
(…) Staruszek przełknął głośno ślinę. Tak, był dumny, chociaż teraz trudno było mu to przyznać. Chciał, żeby Michał przyjechał. Gdyby mógł, na pewno byłby już na miejscu, ale przecież nie mógł. (…) Wychowali go z Wandą najlepiej jak potrafili, ale życie pisze różne scenariusze. (…)
Czasami spotykamy kogoś na swojej drodze życia i wydaje nam się, że ta osoba jest nam bliska. Od czego to zależy? Od intuicji? Od pragnień? Od tęsknoty?
Jeden z głównych bohaterów tej powieści bardzo pragnął mieć rodzinę, czy to, że spotkał na swojej życiowej drodze samotnego staruszka, nie pogłębiło tej jego tęsknoty za rodziną?
(…) To wszystko było dziwne, bo przecież Ksawery był dla niego zupełnie obcy i chłopak wcale nie musiał się nim zajmować, ale w tej jednej chwili poczuł coś, czego doświadczył przez całe swoje życie. Jakąś więź i to, co można nazwać empatią. Oraz odpowiedzialność za drugiego człowieka. (…)
Starość to głownie samotność. Często starsi ludzie stają się egoistami, wiem coś o tym, ponieważ od kilku lat pracuję ze starszymi ludźmi. Chcieliby, żeby ktoś ciągle ich odwiedzał, czują się oszukani przez los, kiedy któregoś dnia nikt nie przyjdzie, nikt nie zadzwoni. I nie dopuszczają do siebie myśli, że młodzi przecież też mają swoje problemy, czasami nawet bardzo duże i muszą sobie z nimi radzić.
(…) Dom to ludzie, do których się wraca z przyjemnością, dom to zapachy, smaki, śmiechy i łzy. To zapach porannej kawy wypitej w dobrym towarzystwie, to granie w karty, kiedy za oknem pada i możliwość ugotowania drugiej osobie zupy. (…)
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to cudowna książka, chociaż nie wiem czy mogę ją zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych. Jest napisana lekkim językiem, ale jak wspomniałam wcześniej, autorka porusza dość trudne tematy.
Pozwala jednak pamiętać o tym, że można liczyć na ludzi, nawet wtedy, gdy nie ma się żadnej nadziei. To piękna opowieść o życiu trudnym, samotnym, ale i pełnym wiary w drugiego człowieka. O tym, że nie warto zamykać się w sobie, ale warto otworzyć siebie dla innych, bo każde dobro, które się zasieje, kiedyś wyda zdrowy plon.
Polecam tę powieść szczególnie teraz, w czasie przedświątecznym. Fajnie jest czasami uwierzyć w magię wigilijnego cudu, który może się przytrafić każdemu.
Rozmowy z autorem – KATARZYNA GACEK
Po przeczytaniu ostatniej książki Katarzyny Gacek, postanowiłam bliżej poznać zarówno samą Autorkę, jak i jej twórczość. Zapraszam na krótką rozmowę, którą z wiadomych przyczyny musiałam przeprowadzić listownie, ale mam nadzieję, że po tej rozmowie, ktoś, kto do tej pory nie poznał jeszcze twórczości tej polskiej pisarki, z przyjemnością sięgnie po jej książkę.
Ewa Formella: Witam serdecznie w moim małym świecie książek, który zaczyna już powolutku zasłaniać mój „wielki” świat realizmu 😉 Z pierwszą Pani książką spotkałam się rok temu czytając „W jak morderstwo” i już wtedy wiedziałam, że nie będzie to spotkanie jednorazowe. A kiedy miałam okazję spotkać Panią osobiście w Bibliotece Oliwskiej w Gdańsku na spotkaniu autorskim, to wiedziałam, że się polubimy (książkowo i nie tylko 😊). Okej, dosyć uprzejmości, zaczynam wypytywanie.
1. W trakcie czytania powieści „Zemsta ze skutkiem śmiertelnym” zwróciłam uwagę na zabawnie, aczkolwiek nieco drobiazgowo opisaną wizytę w fitness klubie, czy chodzi Pani na siłownię lub do fitness klubu? Jeżeli tak, czy to regularnie uprawia Pani jakiś sport?
Katarzyna Gacek – Ach, więc to się dało wyczuć! Szukałam jakiegoś pomysłu na pokazanie, że Magda się zmienia, i przyszły mi do głowy ćwiczenia w klubie fitness, czy raczej – podejście bohaterki do tych ćwiczeń. Sama chodzę na zajęcia pięć, sześć razy w tygodniu. Przy czym zaznaczam – nie znoszę ćwiczyć. Robię to tylko i wyłącznie z rozsądku. Przy moim trybie pracy, czyli siedzeniu przy komputerze od rana do wieczora, muszę sobie zapewnić jakiś ruch, inaczej trzeba by mnie było wyjmować z domu przy pomocy dźwigu. A klub opisany tak szczegółowo w „Zemście” to oczywiście mój klub, czyli „Base”, który uwielbiam.
2. Psy – myślę, że są Pani wielką miłością i przyznam szczerze, że chociaż bardzo kocham psy, to nie znam wielu ras, a w Pani książkach są wymienione takie, o jakich nawet nie słyszałam i przyznam szczerze, że w trakcie czytania szukałam w Internecie tych ras, żeby mieć lepszy podgląd na tych bohaterów dalszoplanowych. Czy to u Pani jest research czy zwyczajne zainteresowanie rasami psów?
K.G. – I to, i to. Od dziecka fascynowały mnie rasy psów. Jedną z pierwszych książek, jakie dostałam od moich rodziców był atlas ras, chodziłam też na wystawy. Wiem sporo na ten temat, ale to nie znaczy, że potrafię cytować wzorzec rasy z pamięci. Rhodesiany znałam „z widzenia”, ale zanim wykorzystałam je w książce, musiałam trochę o nich poczytać. Bardzo się cieszę, że sprowokowałam Panią do poszukiwań internetowych. Gdyby chciała się Pani jeszcze pobawić w grzebanie, to podpowiem, że mój prywatny pies, pierwowzór Alfa z „W jak morderstwo”, to briard .
3. Nie czytałam wielu Pani książek, ale mam nadzieję, że to kiedyś nadrobię, bo lubię Pani poczucie humoru i wnikliwość detektywistyczną, czy w innych Pani książkach również to znajdę?
K.G. – Oprócz „W jak morderstwo” oraz „Zemsty ze skutkiem śmiertelnym” z moich indywidualnych książek jest jeszcze tylko seria dla młodych czytelników „Supercepcja”, gdzie w każdym tomie bohaterowie mierzą się z zagadką kryminalną. Ale w kryminałach, które napisałam z Agnieszką Szczepańską również pojawia się sporo humoru i bardzo fajne zagadki, więc polecam!
4. Napisała Pani kilka książek w duecie, czy współpraca w pisaniu książek zarówno z Agnieszką Szczepańską jak i z Markiem Kamińskim przebiegała zgodnie, to znaczy bez tak zwanych „zgrzytów” pisarskich? Jak przebiegała ta Wasza współpraca?
K.G. – W obu przypadkach wyglądała zupełnie inaczej. Z Agnieszką wymyślałyśmy razem historię i pisałyśmy potem też razem, i o ile w kwestii fabuły potrafiłyśmy się bardzo dobrze porozumieć, to sfera językowa stanowiła jednak pewien problem. Zdarzało nam się zażarcie kłócić, jeśli chodzi o tekst, każda z nas miała swój styl i ujednolicanie go bywało bolesne. Natomiast współpraca z Markiem Kamińskim miała zupełnie inny charakter – Marek był raczej inspiracją i źródłem wiedzy, do samego tekstu praktycznie się nie wtrącał, więc nie mieliśmy żadnej płaszczyzny konfliktu i pracowało nam się idealnie.
5. Seria SUPERCEPCJA to powieści dla dzieci i młodzieży, z ciekawości wysłuchałam audiobookowego fragmentu pierwszej części i chociaż mój PESEL już nie zalicza się do tej grupy odbiorców, to z przyjemnością przeczytam te książki. Jak zachęciłaby Pani młodego czytelnika, aby sięgnął właśnie po TE Pani powieści?
K.G. – No cóż, podobno nie można się od nich oderwać J Dzieją się w polskich realiach, akcja jest dynamiczna, przygody szalone, a bohaterowie – ciekawi i zabawni. A do tego inni. Inni niż ich rówieśnicy, trochę dziwni, a przez to – wykluczeni. Supercepcja mówi o tym, jak sobie z takim wykluczeniem radzić, i że często coś, co uważamy za swoją wadę, może stać się naszą super mocą. Trzeba tylko nauczyć się siebie akceptować.
6. Jak Pani książki, te skierowane do młodego czytelnika (8-12 lat) odbierają Pani dzieci, czy są one w takim wieku, że mogą je przeczytać i zrecenzować?
K.G. – Och, moje dzieci są już dorosłe, najmłodsze ma 16 lat, i teraz czytają raczej moje kryminały niż serię dla młodych. Kryminały im się podobają, ale odbierają je zupełnie inaczej niż zwykły czytelnik. Tak jakby… z niedowierzaniem. Że tej dziwnej, oderwanej od rzeczywistości matce udaje się sklecić jakąś w miarę spójną całość… No niebywałe!
7. Jest Pani również autorką scenariuszy, co przychodzi łatwiej (mam na myśli pisanie i wymyślanie) napisanie książki czy scenariusza? Dla laika, czy są duże różnice w pisaniu?
K.G. – To są zupełnie dwie inne rzeczywistości. Nie potrafię w skrócie wytłumaczyć, jak olbrzymie są różnice w pisaniu książki i scenariusza. Temat jest tak obszerny, że musiałybyśmy poświęcić mu osobny wywiad J Nie wiem też, co mi przychodził łatwiej. Natomiast na pewno książki pisze się szybciej. Od początku pracy nad „Czarnym młynem”, który niedługo wejdzie na ekrany, do oddania gotowego scenariusza upłynęły prawie dwa lata.
8. Moim zdaniem wymyślenie fabuły kryminalnej nie należy do lekkich, bo kryminał to dość specyficzny gatunek powieści, wymagający chyba porządnego researchu. Czy konsultuje Pani swoje fabuły z jakimś przedstawicielem prawa? Na przykład z jakimś policjantem?
K.G. – Ponieważ nie znam się w ogóle na pracy policji, specjalnie wymyśliłam bohaterkę amatorkę, żeby mogła popełniać gafy i żeby nikt nie wymagał od niej zbyt wielkiej wiedzy. Mimo to oczywiście pewne aspekty fabuły trzeba dopracować merytorycznie, pomogła mi w tym pani aspirant Katarzyna Zych z komendy powiatowej w Grodzisku Mazowieckim, bardzo serdecznie panią aspirant pozdrawiam!
9. Pani książki są nie tylko w formie tradycyjnej, czyli papierowej, ale również w formie audiobooków. Czy jako czytelniczka woli Pani czytać czy słuchać?
K.G. – Tylko papier!
10. Wracając do pisania. Ma Pani lekki styl i chociaż w Pani książkach poruszone są poważne tematy, to książki (te, które do tej pory przeczytałam) mogę zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych. Czy prościej się Pani pisze książki dla dzieci i młodzieży czy dla dorosłego czytelnika?
K.G. – Młodych czytelników staram się traktować tak samo jak starszych, z szacunkiem i starannością, mimo to oczywiście książki dla młodzieży pisze się w jakiś sposób łatwiej, są mniej skomplikowane i no cóż, krótsze J Natomiast niezależnie od tego, do jakiego rodzaju literatury siadam, zawsze pisanie to dla mnie ogromny wysiłek, nawet jeżeli czyta się to potem lekko, łatwo i przyjemnie. A może właśnie dlatego, że tak to się czyta, tyle mnie one kosztują.
11. Z wykształcenia jest Pani psychologiem, czy wiedza psychologiczna ma wpływ na kreowanie osobowości Pani bohaterów?
K.G. – Zdecydowanie tak. Mam nie najlepszą intuicję psychologiczną, dlatego tworząc postać muszę się wspomóc fachową wiedzą. Stworzenie spójnego, ciekawego bohatera naprawdę wymaga ode mnie sporego wysiłku.
12. Chyba marzeniem każdego pisarza jest, aby jego powieść została zekranizowana. Pani się to marzenie spełniło. Jak Pani zareagowała na wiadomość, że będzie film? Czy grający w nim aktorzy dobrze odzwierciedlają wymyślone przez Panią postacie?
K.G. – Och, w ogóle nie zareagowałam. Znam to środowisko na wylot, pracuję jako scenarzystka od wielu lat i wiem doskonale, że dopóki nie zobaczę aktorów na planie, nie ma żadnej gwarancji, że film rzeczywiście powstanie. Bawią mnie szumne anonse wydawnictw, że „Właśnie sprzedano prawa do ekranizacji!!!”. Od sprzedania praw do ekranizacji do zrobienia filmu droga jest naprawdę daleka, cholernie wyboista i wcale niekoniecznie musi się skończyć sukcesem. Ostatnio Wojtek Chmielarz przyznał, że prawa do ekranizacji wszystkich jego książek zostały dawno sprzedane, a jak do tej pory powstał tylko serial według „Żmijowiska”. Dlatego do planów sfilmowania „W jak morderstwo” podchodziłam sceptycznie. Nie przeżyłam żadnej euforii z tego powodu, każdy kolejny etap przyjmowałam ze spokojem i głębokim wewnętrznym przekonaniem, że na pewno i tak nic z tego nie będzie. Dopiero kiedy zobaczyłam aktorów na próbie czytanej, zaczęło do mnie docierać, że to się jednak DZIEJE.
Jeśli chodzi o moje wyobrażenia postaci, to nie było zaskoczeń. Ania Smołowik jest po prostu idealna w roli Magdy, Paweł Domagała jako Sikora rozwalił mnie na łopatki, reszta obsady również została świetnie dopasowana do postaci z książki.
13. Widać, że zarówno w komedii, jak i w kryminałach czy thrillerach czuje się Pani jak ryba w wodzie, ale czy pomyślała Pani kiedyś, żeby napisać coś innego? Na przykład typowy romans, może z odrobiną erotyki (takie to teraz modne). A może powieść historyczną? Albo książeczkę dla bardzo młodego czytelnika, bajkę lub baśń?
K.G. – Nie ciągnie mnie do żadnych eksperymentów na razie. Kryminały uwielbiam i nie sądzę, żebym się od nich szybko odwróciła. Również dlatego, że najchętniej je czytam. A każdy pisarz pisze to, co sam chciałby przeczytać, przynajmniej ja mam taką teorię. Więc żadnych romansów, żadnych książek historycznych. Może ewentualnie bajka… Ale to dlatego, że jak wiadomo w bajkach bardzo często występują wątki kryminalne.
14. Czy „W jak morderstwo” i „Zemsta ze skutkiem śmiertelnym” będą miały kontynuację? Myślę, że wielu czytelników/czytelniczek pokochało Magdę 😉 O to samo chciałabym zapytać w sprawie SUPERCEPCJI, czy pojawią się kolejne książki z tej serii?
K.G. – Tak, właśnie powstaje „Śmierć na Zanzibarze”, trzecia część przygód Magdy, a w kwietniu w księgarniach pojawi się piąty tom Supercepcji.
15. I na koniec dwa pytania dość banalne, które czytelnicy zadają chyba wszystkim piszącym. Kto jest Pani pierwszym czytelnikiem i pierwszym recenzentem Pani książek? I ile jest „Pani” w Pani bohaterkach?
K.G. – Mam trzy testowe czytelniczki. Moją mamę, która przez prawie całe swoje życie redagowała książki, głównie kryminały, Anię Sawicką – Chrapkowicz, świetną tłumaczkę, która ma mnóstwo cierpliwości do mnie i swoimi recenzjami potrafi sprawić, że chce mi się dalej pisać, no i Magdę Gąssowską, terapeutkę, która bezbłędnie punktuje logiczne nieścisłości w tekście. Dopiero po przepuszczeniu przez takie potrójne sito tekst ląduje w wydawnictwie.
Natomiast jeśli chodzi o to, ile jest mnie w bohaterce, mogę spokojnie odpowiedzieć, że sporo.
Bardzo dziękuję za rozmowę, mam nadzieję, że nie tylko ja z przyjemnością bliżej poznałam Panią i Pani twórczość. Wiem, że wśród moich znajomych są osoby, które Pani książek jeszcze nie znają, mam nadzieję, że teraz sięgną po nie, równie chętnie jak ja.
ZEMSTA ZE SKUTKIEM ŚMIERTELNYM – Katarzyna Gacek
Katarzyna Gacek mieszka pod Warszawą. Z wykształcenia jest psychologiem. Ta polska pisarka i autorka scenariuszy wydała kilka powieści kryminalnych napisanych wspólnie z Agnieszką Szczepańską. Jest autorką scenariuszy między innymi do seriali „Anna Maria Wesołowska” (TVN), „Przeznaczenie” (TV Polsat) czy „Unia serca” (TVP 3 Info). Razem z Markiem Kamińskim napisała przygodową książkę dla dzieci „Marek i czaszka jaguara”. Jest również autorką bardzo poczytnej serii książek dla młodszego czytelnika w wieku 8-12 lat „Supercepcja”.
Zemsta ze skutkiem śmiertelnym to współczesny kryminał z nutką humoru.
PREMIERA KSIĄŻKI 22 LIPCA 2020
Magda jest lekarzem weterynarii, właśnie rozstała się z mężem i próbuje odnaleźć się w nowej życiowej roli. Pewnego dnia na jej oczach pędzący samochód potrąca pracownicę szkoły. Tego samego dnia w miasteczku zostaje porwane dziecko, kolega jej syna. Magda po konsultacji z przyjacielem – policjantem, rozpoczyna własne śledztwo. Czy potrącenie kobiety i porwanie dziecka łączą się ze sobą? Czy Magda poradzi sobie z bezwzględnymi porywaczami? I jaką rolę w tym wszystkim będzie miał pies znajomych?
Ta książką to duga część kryminalnych przygód Magdy, którą czytelnicy poznali w powieści „W” jak morderstwo. Ale jeżeli ktoś nie czytał tej pierwszej części (na co bardzo gorąco namawiam, bo warto) ten bardzo łatwo odnajdzie się w fabule tej drugiej, ponieważ obie mają wprawdzie pewne powiązanie, ale każda z tych powieści to inna historia kryminalna.
Przypuszczam, że autorka jest wielką miłośniczką psów, bo te zwierzęta pojawiają się dość często jako bohaterowie dalszoplanowi. Zresztą sam fakt, że bohaterka pracuje w gabinecie weterynaryjnym też może o tym świadczyć.
(…) Spojrzała na pręgę na grzbiecie zwierzęcia. We wzorcu rasy jej długość jest ściśle określona, a każde ustępstwo uznawane za wadę. Pies z nieprawidłową pręgą nie może być osobnikiem hodowlanym, słyszałam nawet o wypadkach, że takie szczeniaki były usypiane. (…)
W tej powieści zwróciłam szczególną uwagę, poza wątkiem kryminalnym oczywiście, na wątek dotyczący przyjaźni. Czasami samotność i szczerość bolą, ale kiedy ma się przy sobie prawdziwą przyjaciółkę, (a nawet dwie, lub więcej) to ten ból staje się mniej dokuczliwy. Bohaterka tej powieści w tej kwestii jest prawdziwą szczęściarą, bo nie każdy ma kogoś takiego, do kogo może zadzwonić o każdej porze dnia czy nocy, aby wyrzucić z siebie toksyczne żale. I nawet ostra reprymenda nie jest w stanie zniszczyć tej przyjaźni, bo przyjaciółce wolno powiedzieć wszystko.
(…) – Kochanie… – Elka odsunęła mi z twarzy mokre pasma włosów. – Wiem, że jest ci trudno. Zaczęłaś chodzić do pracy, masz dużo mniej czasu i wszystko jest na twojej głowie, ale to nie powód, żebyś nagle przestała dbać o dom i dzieci. Przez trzynaście lat robiłaś wszystko dla Tomka. Po to, żeby cię pochwalił, zauważył, docenił. A on najpierw miał to gdzieś, kompletnie cię nie szanował, a potem zniknął i zabrał tożsamość. Nagle nie wiesz, gdzie jesteś, kim jesteś i co masz robić. A najważniejsze, że nie wiesz, dla kogo masz to robić. (…)
Moim zdaniem Magda była w pewnym sensie profesjonalistką, chociaż czasami zachowywała się dość infantylnie i nieodpowiedzialnie, a nawet można powiedzieć, że ryzykownie. Ale kobieca intuicja i wyjątkowo dedukcyjny tok myślenia były idealnym podejściem do sprawy jaką zajmowała się detektyw-amator. Czasami zanim policjant pomyślał, ona wypowiadała już swoje domysły na głos. Smykałka detektywistyczna aż biła momentami po oczach, może powinno być w policji więcej kobiet?
Kryminał z nutką humoru to jest coś co uwielbiam, bo fabuła często trzyma mocno w ciekawości, a humor odrobinę ją rozładowuje. Tutaj nie brakuje ani jednego, ani drugiego, a czyta się dosłownie jednym tchem. Przynajmniej ja nie mogłam oderwać się od stron powieści i muszę przyznać, że bardzo dobrze zrobiło to na moją psychikę, która w obliczu zimowej, szaroburej pogody działała na mnie trochę nie tak jak powinna.
Autorka bardzo efektownie podeszła do wykreowania osobowości swoich bohaterów, które są nietuzinkowe a zarazem bardzo wyraziste i wyjątkowo realistyczne, chociaż niektóre postacie pozwoliła sobie przedstawić aż nadto realistycznie, mam na myśli szczególnie rodziców głównej bohaterki, (matka, która jest całkowitym przeciwieństwem córki, a ojciec widzi w niej wciąż małą dziewczynkę) i przyjaciela – policjanta, którego nie można nie polubić.
Po skończeniu tej lektury zastanawiałam się, czy mogę się do czegoś „przyczepić”, przecież nie może być tak, że fabuła ma same plusy, w każdej książce można znaleźć chociaż malutki minusik. Niestety, fabuła chyba wciągnęła mnie na tyle mocno, że tych minusików nie zdążyłam zauważyć.
Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom kryminałów. Myślę, że kiedy czytanie jest przyjemnością i jednocześnie świetną zabawą przy ciekawej i wciągającej fabule, w towarzystwie wyjątkowo sympatycznych bohaterów, to warto po taką książkę sięgnąć. Zwłaszcza teraz, kiedy na dworze szaro, buro i ponuro. Nazwisko autorki już na stałe zagościło na mojej półce z książkami i myślę, że kiedy nadarzy się okazja, sięgnę po kolejną książkę tej pisarki.
Jest kryminalnie i bardzo zabawnie, a ja kocham takie połączenia.
(…) – Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie witał – stwierdził z uznaniem młody człowiek. – Bierzemy sztangi, moje panie, raz, raz! – Nie ma sensu opisywać tego, co działo się potem. O rozmiarze mojej klęski niech świadczy fakt, że wszystkie dziewczyny ćwiczyły z dziesięciokilogramowym obciążeniem, ja – z gołym drążkiem, a i tak w połowie każdego ćwiczenia padałam bez tchu na matę. Moja twarz, która niestety wyraźnie odbijała się w lustrze, osiągnęła kolor intensywnej purpury, zupełnie jakbym posmarowała policzki świeżo obranym burakiem. (…)
Dla czytelników, którzy nie znają jeszcze książek tej pisarki, przygotowałam niespodziankę. W następnym poście będziecie mogli przeczytać rozmowę jaką przeprowadziłam z panią Katarzyną. Zrobiłam to trochę z własnej ciekawości, żeby poznać bliżej tę autorkę.
Dziękuję Wydawnictwu OFICYNKA za możliwość poznania twórczości tej autorki i z niecierpliwością czekam na dalsze jej książki.