Recenzje książek

czytam polskich autorów

DZWONKI, GWIAZDKI I SŁOMKI – Renata Kosin

*** DZWONKI, GWIAZDKI I SŁOMKI / NA BELCE ZACEPIĘ / Z MIODU, KORZENI I MĄKI / PIERNIKI ULEPIĘ ***

Renacie Kosin wspomniałam już kilka razy goszcząc ją tutaj zarówno przy okazji opinii o jej wcześniej przeczytanych książkach, jak również we wpisie z Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Dla przypomnienia dodam tylko, że autorka pochodzi z Podlasia, ale od dawna mieszka na Warmii. Jest z wykształcenia humanistką, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała wiele lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała. W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Jej pasją nie jest tylko pisanie książek, ponieważ inne pasje: plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze również próbują zawalczyć o odrobinę jej czasu.

Dzwonki, gwiazdki i słomki to powieść świąteczna, której fabuła umiejscowiona została w małej wsi na Podlasiu.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU

Wydawnictwo FILIA
stron 367

Matylda jest mieszkającą w Warszawie dwudziestokilkuletnią singielką, której marzą się tradycyjnie święta Bożego Narodzenia na wsi. Korzystając z okazji, że jedna z jej koleżanek wyjeżdża na święta do rodziny mieszkającej na wsi, dziewczyna dosłownie wprasza się do jej rodzinnego domu. Niestety wyidealizowany obraz wsi okazuje się zupełnie inny, a wieś pod wieloma względami odstaje od wyobrażeń jakie ma Matylda. Ale dziewczyna nie poddaje się i z całych sił próbuje dopasować zastaną rzeczywistość do swojej wizji, co prowadzi do wielu nieoczekiwanych i zabawnych zdarzeń. Czy uda się Matyldzie spędzić święta tak jak sobie wymarzyła? Czy miejska dziewczyna znajdzie przyjazną duszę wśród mieszkańców wsi? Jak odbiorą zachowanie i pomysły dziewczyny ludzie, u których się zatrzymała i czy ktoś na wsi kultywuje jeszcze tradycję, o której można przeczytać w książkach?

Jeżeli ktoś szuka książki lekkiej, łatwej i przyjemnej, to myślę, że śmiało mogę tę lekturę polecić.

Autorka zabiera czytelnika w przyjemny, zimowy świat wsi, który być może nie wygląda jak w powieściach Sienkiewicza, ale z całą pewnością cudownie oddaje zimowo-świąteczny klimat.

Główna bohaterka to z pozoru infantylna blondynka jak z dowcipów, ale w gruncie rzeczy, to bardzo uczuciowa i empatyczna osóbka, która potrafi sobie zjednać nie tylko ludzi, ale i zwierzęta.

(…) – Możemy go sobie stworzyć, to nic trudnego, a praca nie jest żadną przeszkodą, Wprost przeciwnie, może pomóc. Jeżeli robisz coś z radością w sercu, wówczas cię to nie męczy. A czym jest świąteczna atmosfera, jeżeli nie radością samą w sobie? (…)

Typowa dziewczyna z miasta marzy o sielskiej spokojnej wsi. Praca w korporacji być może daje jej pieniądze i satysfakcję, ale czy zapewnia szczęście? Funkcjonująca między wyidealizowanym światem wirtualnym, w mediach społecznościowych, czująca się w nim jak ryba w wodzie, skrycie marzy o ciszy, spokoju i prawdziwej miłości. Ale czy taką miłość można spotkać w miejscu dalekim od miejskiej, pełnej rozrywek i wyzwań rzeczywistości?

Jeśli chodzi o mnie, to polubiłam dziewczynę od pierwszych stron, chociaż jej infantylność początkowo trochę mnie irytowała. Ale bardzo szybko odnalazłam w niej odważną, otwartą na nowe wyzwania kobietę, która wie czego od życia chce.

Autorka nie pokazuje nam wsi o jakiej wielu z nas czytało i jaką wielu z nas sobie wyobraża. Pokazuje nam wieś nowoczesną, wykształconą i gotową na nowe pomysły.

Wiadomo, że w mentalności wiejskiego społeczeństwa nie wszystko można wyeliminować, ale przecież jak się chce, to wiele można zmienić na lepsze, a jak nie dosłownie na lepsze to na nowocześniejsze.

(…) Zrobiło jej się dziwnie gorąco, gdy Zoe wspomniała o sercu i jego głosie. Bo prawda była taka, że Matylda robiła wszystko, by go w sobie zagłuszyć. Istniało wiele powodów, dla których nie powinna go słuchać. O tym wciąż nie była gotowa rozmawiać. A jeżeli już, to nie z zielarką… (…)

Przyznam szczerze, że bardzo mi się podobała ta powieść. Spora dawka dobrego humoru sprawiła, że czytałam z czystą przyjemnością.

Ciekawie przedstawione osobowości głównych bohaterek i postaci drugoplanowych, których nie było zbyt wiele, więc nie można się było w nich pogubić, to dodatkowe plusy tej powieści.

Wciągające dialogi i niesamowity klimat typowej śnieżnej zimy, a także nutka tajemniczości to również dobre strony tej lektury.

Jest bardzo zimowo, jest humorystycznie, trochę romantycznie i świątecznie, ale w starym wydaniu (podłaźniczka zamiast tradycyjnej choinki, ciastka wróżące przyszłość) czy wyszukane potrawy kuchni molekularnej 😉

Myślę, że jak ktoś lubi powieści obyczajowe, to nie będzie się przy tej lekturze nudził. A po skończeniu jej, zapewne dopadną go pewnego rodzaju refleksje na temat tego, co tak właściwie w życiu jest ważne.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za prpozycję przeczytania tej książki, którą polecam szczerze, zwłaszcza w okresie około świątecznym (ale nie tylko 😉).

JEDYNY DZIEŃ W ROKU – Agnieszka Jeż

*** JEST TAKI DZIEŃ, BARDZO CIEPŁY, CHOĆ GRUDNIOWY ***

Agnieszka Jeż, to genetycznie krakowianka i góralka, urodzona i wykształcona w Warszawie. Mieszka w Sulejówku. Jest pisarką, filolożką polską i lituanistką. Przez wiele lat zawodowo zajmowała się książkami na stanowisku redaktorki i wydawczyni. W liceum wpatrzona w matematykę i fizykę, na studiach filologia polska i filologia bałtycka. Jako autorka zadebiutowała w roku 2016 esejem o międzywojniu „Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano”, a jej pisarski debiut to powieść „Nie oddam szczęścia walkowerem”.

Jedyny dzień w roku to powieść świąteczna z dużą dawką humoru.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 336

Kiedy zbliżają się święta Bożego Narodzenia, świat zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Wszędzie słychać świąteczne piosenki, czuć zapach pierników, cichną spory a ludzie stają się sobie bliżsi. Dorota nie wie, czy cieszy się na wspólnie spędzone święta z rodzicami i bratem, dwa wcześniejsze lata panującej pandemii nie pozwoliły jej na to. Ale niespodziewanie kolacja wigilijna zamiast być w cudownej magicznej atmosferze zamienia się w katastrofę. Wracając do domu, dziewczyna myśli tylko o jednym: żeby ten dzień wreszcie się skończył. Jednak poranek następnego dnia okazuje się czymś, co nie wiadomo, czy jest żartem, czy złośliwością losu, ponieważ kolejny dzień również okazuje się Wigilią, i kolejny, i kolejny… Dzieją się te same rzeczy, dziewczyna spotyka tych samych ludzi i wieczór spędza na kolacji z rodzicami. Czy powtarzający się czas pozwoli jej zobaczyć pewne sprawy inaczej niż w pierwszym wigilijnym dniu? Czy to, aby kilkukrotnie przeżyła coś, sprawi, że podejdzie do życia bardziej refleksyjnie? Czy latami nagromadzone żale będą miały wreszcie okazję na rehabilitację myśli?

Czy pamiętacie film „Dzień świstaka”? To ta książka jest właśnie napisana w podobnym stylu. Dorocie, młodej, samotnej kobiecie dobiegającej trzydziestki kilka dni z rzędu powtarza się dzień wigilii.

Przyznam szczerze, że kiedy po raz kolejny zaczęłam czytać o tym co było kilka rozdziałów wstecz, poczułam lekkie znużenie. No bo ile razy można przeczytać tę samą historię, zmienioną jedynie jakimiś kolejnymi wstawkami przemyśleń głównej bohaterki?

(…) Była zła, cholernie zła na Stefana z radia, na komercjalizację świąt, na swoją matkę, na brata, na ojca, na los/przypadek/cholera wie, co odpowiadało za ten paskudny Dzień Świstaka, (…)

Ale z każdym kolejnym rozdziałem, który zaczynał się tak jak poprzedni odkrywałam coś nowego, coś co zmuszało mnie do refleksji.

Główna bohaterka przeżywając po raz kolejny ten sam dzień, również wnosiła w fabułę coś nowego. Czy komuś nie zdarzyło się kiedyś coś takiego, że wieczorem lub po jakimś czasie od przeżytego zdarzenia, nie myślał o tym, że gdyby wydarzyło się teraz, to postąpiłby inaczej? Mnie niestety często się zdarza, ponieważ działam bardzo impulsywnie i spontanicznie, często nie zastanawiając się nad tym, że coś mogłabym powiedzieć czy zrobić inaczej.

W kolejnych etapach przeżywania ponownie tego samego dnia, główna bohaterka zaczyna zauważać i rozumieć coraz więcej. Przestaje oceniać ludzi a zaczyna zastanawiać się nad tym, dlaczego robią to co robią.

To samo dotyczy więzów rodzinnych. Aby czerpać z życia przyjemność nie można ciągle żyć obwiniając wszystkich za to jak się zachowują. Może czasami trzeba pomóc komuś zobaczyć to, czego on nie jest w stanie zauważyć skupiając się tylko na sobie.

Przyznam szczerze, że chociaż początkowo irytował mnie ten zapętlony w czasie „dzień świstaka” to z każdym kolejnym rozdziałem podchodziłam do tego coraz bardziej pozytywnie, bo zaciekawiało mnie i intrygowało to co bohaterka zrobi, jak postąpi w kolejnej odsłonie czyjegoś zachowania.

Humor przeplata się tutaj ze smutkiem, euforia z irytacją, ale myślę, że jest to książka, obok której raczej nie powinniśmy przejść obojętnie, bo ileż razy w naszym życiu zdarza się coś, nad czym się nigdy nie zastanawiamy, a jest ważne.

A przecież każde zachowanie człowieka ma jakiś cel. Irytuje nas, kiedy zaczepiają nas na ulicy ankieterzy czy sprzedawcy, ale czy zastanawialiśmy się nad tym, dlaczego oni wykonują te czynności?

(…) Drobna zmiana planów i swojego nastawienia sprawiły, że zobaczyła świat w innej odsłonie. Ci sami ludzie nagle wydali się jej inni; ona sama wydała się sobie inna. Jeżeli właśnie wszechświat, Bóg czy los chcieli jej powiedzieć, to wreszcie się z tym przebili. To jednak było za mało, jak widać, bo kolejny raz wrzuciło ją do dwudziestego czwartego grudnia. (…)

Widzimy w lunaparku czy galerii handlowej albo na jakimś jarmarku kogoś przebranego w coś, w czym my nigdy byśmy się nie pokazali, śmiejemy się z tej osoby, czasami patrzymy na nią z ironią, ale czy zastanawiamy się nad tym, co skłoniło ją do tego, aby tak się przebrać?

I chociaż przyznam się do tego, że od jakiegoś momentu w trakcie czytania przestałam odczuwać irytację czytając o tym samym, to były momenty, kiedy mocno się wzruszyłam.

(…) – Tak. Do Flory. To trzy przystanki stąd. Robią bardzo ładne wieńce. Od dwudziestu lat zamawiam, ale w tym roku zamówienie przyjmowała nowa pracownica i nie wiedziała, że to… – Pani na moment się zawahała. – Nie na stół, tylko na cmentarz. (…)

Ta książka to taka trochę psychoterapia uświadamiająca, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a żale czy pretensje możemy zastąpić pozytywnym myśleniem i odmienić postrzeganie tego co odbieramy w negatywnym sensie.

Wigilia to dzień szczególny, nie po darmo mówi się, że to dzień cudów. W tej książce autorka udowadnia, że często zwykłe gesty empatii, zwykłe zachowanie pozwalające na zrobienie komuś nawet małej przyjemności, popatrzenie na kogoś inaczej, mogą być cudami.

Chociaż, czy pomaganie drugiej osobie, przepraszanie albo dostrzeganie w kimś jego dobrych cech, to są cuda? No cóż, w zależności jak na to patrzymy.

Jeżeli ktoś jest ciekawy jakie cuda dokonały się za pośrednictwem bohaterki tej opowieści, koniecznie niech sięgnie po tę książkę.

Myślę, że wielu czytelników odbierze z tej lektury świetną lekcję życia, która z pewnością przyniesie wiele dobrego. Polecam tę książkę szczególnie w okresie zbliżającym nas do świętowania Bożego Narodzenia, wszak Wigilia to JEDYNY DZIEŃ W ROKU.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej lektury, która trochę przedłużyła u mnie okres świąteczny.

SELFIE Z ANIOŁEM – Hanna Urbankowska

* KTO WIE, CZY ZA ROGIEM, NIE STOJĄ ANIOŁ Z BOGIEM… * pamiętacie słowa tej piosenki?

Hanna Urbankowska urodziła się w 1987 roku. Jest mieszkanką Warszawy gdzie ukończyła studia na wydziale filozofii UW. Publikowała liczne artykuły w prasie, ostatnio współpracuje z magazynem „Filozofuj”. Jest laureatką konkursów poetyckich. W wolnych chwilach ilustruje książki dla dzieci, ale nie tylko. Zawodowo związana jest z biblioteką, co jak okazało się jest wymarzoną pracą dla pisarza. W roku 2018 zadebiutowała powieścią „Noworoczne anioły”.

Selfie z Aniołem to trochę taka bajka dla dorosłych z delikatnym wątkiem świątecznym. Właściwie można o niej powiedzieć, że jest to typowy komedio-dramat, chociaż ja bronię się przed używaniem takich określeń.

PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2021

Wydawnictwo REPLIKA
stron 399

Anka prowadzi małą, urokliwą kawiarenkę na parterze pewnego bloku na warszawskim Mokotowie. Kafejka jest miejscem specyficznym, w którym dobrze czują się zarówno ludzie, koty, jak i… Anioły, które głównie wieczorami lubią przesiadywać w tym miejscu i rozmawiać o swoich podopiecznych. Na ostatnim piętrze w bloku mieszkają Matylda z Wojciechem. Pewnego dnia dostają w prezencie od ośmioletniego Kacpra, z mieszkania naprzeciwko, rysunek, na którym widnieje tajemniczy, smutny pan ze skrzydłami, a chłopiec uparcie twierdzi, że prawie codziennie widuje go na klatce schodowej. W tym samym czasie Matyldzie co noc śni się tajemnicza wieś. Wszystkich zaczyna nurtować zarówno tajemnicza postać, którą widuje jedynie kilkulatek i zagadkowa wieś, po której chadza Matylda. Kiedy do grupy zaintrygowanych przyjaciół dołącza Zuzanna, która właśnie wróciła z Londynu, staje się oczywiste, że nikt nie zostawi tej zagadki nierozwiązanej. W sprawę oczywiście zaczynają się mieszać anioły. Czy one istnieją naprawdę? Co wydarzyło się w pewnej wsi i dlaczego ktoś/lub coś uparcie chce, aby mieszkańcy bloku poznali tajemnicę sprzed lat? Kim jest smutny, tajemniczy jegomość spotykany na klatce bloku przez małego mieszkańca?

Nie wiem, czy wierzycie w anioły, ale ja często zastanawiam się nad różnymi sytuacjami, które mi się zdarzyły lub o których usłyszałam od innych, a których nie jestem w stanie wyjaśnić w logiczny sposób. Czy to Anioły, czy inne siły nadprzyrodzone, nie wiem.

Sięgając po tę książkę, liczyłam na ciepłą opowieść świąteczną z aniołami w tle. Fabuła tej książki zahacza o okres świąteczny, ale nie jest książką typowo świąteczną. Cały czas jednak czytając tę lekturę czuje się ten ciepły grudniowy nastrój.

(…) Anna Nowicka czuła, że ktoś ją obserwuje. Już kilka razy zdarzyło jej się gwałtownie odwrócić, żeby złapać winowajcą, ale nikogo za nią nie było. A po chwili czuła, jakby ktoś wwiercał się spojrzeniem w jej kark. (…)

To w pewnym sensie bajka dla dorosłych, ale równocześnie bardzo urocza lektura. Z pozoru utrzymana w lekkim, zabawnym stylu, tak, by dobrze się ją dobrze czytało z kubkiem gorącej herbaty z malinami lub gorącego kakao w scenerii pod cieplutkim kocem w chłodny jesienno-zimowy wieczór, ale…

No właśnie, fabuła, mimo iż można ją uznać za lekką, łatwą i przyjemną, nie do końca taką jest, ponieważ skrywa wiele ludzkich dramatów.

Jak już wspomniałam wcześniej, jest to komedio-dramat z wątkami fantastycznymi i sporą dawką mistycyzmu.

Kiedyś, kiedy wydarzyło się w moim życiu coś dramatycznego, usłyszałam od bliskiej mi osoby: musisz porozmawiać ze swoim aniołem stróżem, zobaczysz, on ci pomoże. Wówczas podeszłam do tego dość sceptycznie, ale chyba podświadomie zaczęłam z kimś rozmawiać. Z kimś, kto był tylko w mojej głowie.

Wiem, że są ludzie, którzy wierzą w istnienie aniołów, a jeżeli nie aniołów, to jakichś zjawisk czy istot paranormalnych, ja sama mam na ten temat mieszane myśli.

Ta opowieść z pozoru lekka, łatwa i przyjemna jest być może ciepłą historią o grupie przyjaciół, ale autorka poruszyła w niej wiele poważnych życiowych tematów, o których być może wiemy, ale nie zawsze o nich chcemy rozmawiać.

Głównymi bohaterami są ludzie i anioły i muszę przyznać, że jedni i drudzy są sympatyczni i przyciągają zarówno swoimi osobowościami (czy aniołowie mają osobowości?) jak i podejściem do życia.

Wpleciony w fabułę dramat samobójczej śmierci dodaje powieści nieco powagi, smutku, zmusza do refleksji, ale w ogólnym zarysie, książka jest piękną i ciepłą lekturą uświadamiającą jak bardzo ważna jest w życiu przyjaźń i wzajemne wspieranie się w trudnych lub zaskakujących chwilach.

Autorka przenosi nas do świata zjawisk paranormalnych, ale robi to z wdziękiem nie szczędząc ani dramatyzmu, ani humoru. Pokazuje, jak sny mogą wpływać na rzeczywistość i jak mogą być odbierane niezrozumiałe sygnały łączące realne życie z życiem dalekim od tej realności.

(…) Święta Bożego Narodzenia w Niebiosach to naprawdę piękna sprawa. Jak sama nazwa wskazuje, świętuje się Boże Narodzenie, zaś obecność samego Solenizanta podnosi rangę uroczystości. Wiele rzeczy przebiega podobnie jak na Ziemi. Nie brakuje bożonarodzeniowego drzewka, chociaż w Niebie nosi ono dumną nazwę Drzewa Życia. (…)

I chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że ta książka to taka bajka dla dorosłych, ja muszę przyznać, że czytałam ją z prawdziwą przyjemnością.

To z całą pewnością piękna i mądra opowieść, w której codzienność splata się ze sprawami niezrozumiałymi a jednak ostatecznymi.

 Bardzo gorąco ją polecam, nie tylko w okresie okołoświątecznym, ale ot tak, ku refleksji i czystego relaksu.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA, że miałam okazję poznać kolejną polską autorkę, której książka sprawiła mi wielką przyjemność.

ZUPEŁNIE INNY CUD – Agnieszka Olejnik

JEST TAKI DZIEŃ, BARDZO CIEPŁY CHOĆ GRUDNIOWY, DZIEŃ, ZWYKŁY DZIEŃ, W KTÓRYM GASNĄ WSZYSTKIE SPORY…

Agnieszka Olejnik to polonistka i anglistka, mama trzech synów oraz właścicielka czterech psów. Odkąd zamieszkała w domu na skraju lasu, pod wielkimi dębami, codziennie budzi się z uczuciem spokoju w duszy i zwyczajnego szczęścia. Święcie wierzy, że to dzięki bliskości drzew. W młodości szybowniczka i wielbicielka jaskiń. Podróżniczka – odwiedziła m.in. Czarnogórę, Bośnię, Rumunię, Estonię, Sycylię, zjechała całą Skandynawię, by dotrzeć do Nordkapp. Tatry kocha miłością niemal romantyczną. Prowadzi bloga „Barwy i smaki mojego życia”, gdzie opowiada nie tylko o książkach, ale też o fotografowaniu przyrody, zdrowej kuchni i pysznych nalewkach. Autorka książki dla dzieci „Ava i Tim. Droga na północ” (2013), powieści młodzieżowej „Zabłądziłam” (2014) oraz kobiecego kryminału „Dante na tropie” (2015) a także wielu innych książek.

Zupełnie inny cud to powieść świąteczna z mocnym akcentem psychologicznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 360

Pałacyk w Leszczynach to malownicza posesja będąca własnością milionera Norberta Halla, ojca trójki dzieci, których matkami są inne kobiety. W tym roku były tenisista postanawia spędzić święta nie tylko ze swoją obecną żoną i z wszystkimi swoimi dziećmi, zapraszając do wspólnego stołu również swoją matkę. Ma w zanadrzu pewną wiadomość, którą chce przekazać wszystkim po świętach. Niestety plan, aby spędzić święta w miłym ciepłym gronie rodzinnym niezbyt wypala, ponieważ nie każdy jest nastawiony do takich świąt optymistycznie. Pod uśmiechami kryją się ludzkie dramaty i wzajemne pretensje. Na dodatek matka mężczyzny znajduje w opuszczonym domku w ogrodzie bezdomnego mężczyznę, którego jedna z córek Norberta zaprasza do wigilijnego stołu. Czy tej rodzinie można pomóc w odnalezieniu wspólnej więzi? Czy przyprowadzony do domu bezdomny mężczyzna pozwoli na połączenie się członków rodziny, czy wręcz przeciwnie, skłóci ich jeszcze mocniej?

Z twórczością tej autorki spotkałam się dwa razy i to w dodatku w krótkich formach antologii, ale myślę, że z przyjemnością sięgnę po inne jej książki.

Boże Narodzenie to często czas radości, miłości i szczęścia. Rzadko ktoś czekając na święta myśli o wzajemnych niedopowiedzeniach, żalach czy pretensjach.  

(…) – Co jest z nami nie tak? – zapytała bezradnie. – Dlaczego nie mogą nam się udać chociaż jedne święta? Dlaczego nawet kiedy chcę zrobić coś dobrego, wszystko obraca się przeciwko mnie? (…)

Ta powieść teoretycznie powinna być ciepłą książką świąteczną, przynajmniej ja tak sobie o niej pomyślałam sugerując się słowem „cud” w tytule.

I chociaż nie zdradzę jaki cud wymyśliła autorka dając nam tę książkę, to muszę przyznać, że mile mnie tym zaskoczyła.

Początkowo fabuła nie jest zbyt optymistyczna i magiczna jak przystało na święta. Każdy z bohaterów to istna skarbnica żalów, niedopowiedzeń życiowych, frustracji i smutku. Każdy z nich niesie swój ciężar w samotności nie dostrzegając tego, że ktoś może nieść o wiele cięższy życiowy bagaż.

Ale jak to powinno być w święta, w których powinien dominować optymizm niesiony w worku empatii pojawia się w fabule bezdomny mężczyzna z okaleczonym, brzydkim psem i tok zdarzeń zupełnie zmienia swój bieg. Obcy, bezdomny gość przygarnięty częściowo z potrzeby spełnienia wigilijnego dobrego uczynku, a trochę z obowiązku przyzwoitości nie przez wszystkich jest dobrze widziany przy wigilijnym stole, ale wnosi zarówno do domu Norberta Halla, jak i do fabuły nieco humoru, ale jednocześnie budzi w bohaterach „człowieczeństwo”, co pozwala nagle zauważyć drugiego człowieka w zupełnie innym świetle.

(…) W końcu nadeszła – i wtedy okazało się, że starszy pan jest zbyt wzruszony, aby wydusić z siebie coś więcej niż choćby proste „dużo szczęścia”. Ostatecznie rozpłakał się jak dziecko, a wtedy wszyscy poczuli się jeszcze bardziej zakłopotani i chyba nie było przy stole osoby, która nie chciałaby w owej chwili po prostu zniknąć. (…)

Książka jest jak najbardziej świąteczna, bajkowo białe opisy ogrodu, gorączka przygotowań świątecznych potraw i patchworkowa rodzina zebrana przy wspólnym wigilijnym stole.

Polecam tę powieść nie tylko na czas świąt. Być może nie jest to lektura z tych, lekka, łatwa i przyjemna, ale pozwala dostrzec wiele spraw, o których nie myślimy na co dzień.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość poznania tej książki, która nie tyle nastroiła mnie świątecznie, co wzbudziła refleksje odnoszące się do życia i kontaktów nie tylko z najbliższymi.

DOM (NIE) SPOKOJNEJ STAROŚCI – Anna Kasiuk & Alek Rogoziński

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Aleksander Rogoziński urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany był z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą był magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.

Anna Kasiuk z wykształcenia jest magistrem ubezpieczeń, na co dzień pracuje w międzynarodowym koncernie jako planistka. Razem z rodziną mieszka w małym domku w Nowym Dworze Mazowieckim. Pisanie początkowo było dla niej jedynie odskocznią od codzienności. W tej chwili wpisało się już w jej codzienny rytuał. Jest autorką książek obyczajowych i erotycznych. Zakochana jest w Mazurach.

Dom (nie) spokojnej starości to komedia obyczajowa z wątkiem świątecznym, wątkiem kryminalnym i… wątkiem romantycznym, w której pomysłowość i podejście do życia niektórych seniorów momentami graniczy z absurdem, ale niesamowicie bawi.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo Skarpa Warszawska
stron 303

Kiedy Maria i Emilia trafiają do domu opieki dla seniorów nie wiedzą co może ich czekać w takim miejscu. Obie są w takim wieku, że teoretycznie wszystko co najlepsze to już w swoich życiach przeżyły. Okazuje się jednak, że w domu seniora życie jest tak monotonne, że nawet osobom, które chcą już odpocząć staje się nudne. Maria, dość ekscentryczna kobieta nie wyobraża sobie życia od śniadania do obiadu, od obiadu do kolacji, od kolacji do śniadania, oczekuje jeszcze jakiegoś urozmaicenia. Jak się okazuje nie tylko ona tak myśli, wkrótce dom spokojnej starości zaczyna brzmieć muzyką a podopieczni żyć rozrywkami. Niestety nad domem wisi groźba zamknięcia, ponieważ właścicielka rozwodząc się z mężem może stracić zarówno dom jak i swoich seniorów. Ale zbliża się Boże Narodzenie, czyli czas cudów, czy i w domu spokojnej starości stanie się cud? Czy w takim miejscu jak dom dla osób w podeszłym wieku może jeszcze rozgościć się Amor? I co wymyślą dwie żywiołowe seniorki, aby rozruszać współmieszkańców nie tylko fizycznie?

Jeżeli ktoś zna książki Cathariny Ingelman-Sundberg Seniorzy w natarciu czy Pożyczanie jest srebrem, a rabowanie złotem o emeryckiej szajce, albo książkę Agnieszki Zakrzewskiej Dopóki grób nas nie połączy ten z pewnością i przy tej powieści będzie się dobrze bawił.

Mój gust czytelniczy jest bardzo różnorodny, uwielbiam czytać książki poważne, reportażowe, kryminały, ale od czasu do czasu potrzebuję też lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, która na chwilę odciągnie moje myśli od spraw poważnych.

Zresztą nie ukrywam, że moje samopoczucie i moje nastroje ostatnio są w takim stanie, że psychoterapia książkowa jest bardzo wskazana.

Ta pełna humoru lektura to być może odrobinę wyidealizowany świat seniorów, ale któż z nas nie chciałby w wieku 80 lat tryskać wigorem?

(…) – I naprawdę uważasz, że Marię powinna zagrać osoba, która wygląda jak babcia świętego Mikołaja? – Maria popatrzyła na nią z politowaniem. – Co to ma być? Święta rodzina wersja vintage? Coś ci się pomyliły historie biblijne, to Sara i Abraham byli wiekowymi rodzicami, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Maryja była młodziutka. Jakby Jezusek zobaczył, że chcecie go wrobić w matkę, która wygląda, jakby się urodziła w epoce dinozaurów, natychmiast nawiałby ze żłóbka. Razem z osiołkiem. (…)

Nie wiem, dlaczego cały czas w świadomości ludzi, domy opieki postrzegane są jako zło konieczne, prawie będące na równi z przytułkiem, a ja przyznam szczerze, że całkiem poważnie myślę o swojej starości (jeżeli oczywiście do niej dożyję) właśnie w jakimś przytulnym domu spokojnej starości (oczywiście warunkiem jest również strona finansowa) w którym nie będę musiała sprzątać, jedzenie mi podadzą a i opieka medyczna będzie na miejscu.

Pensjonariusze opisanego w książce domu o szumnej nazwie „Zaciszny kącik” to grupa całkiem sprawnych fizycznie i umysłowo seniorów, którzy nie mają jeszcze ochoty na położenie się do łóżka i czekanie na śmierć.

Swego czasu dużo miałam do czynienia z seniorami i wyznam szczerze, że wiele zależy od tego jak się ma poukładane w głowie. Bo najważniejsze jest pozytywne nastawienie do życia.

Często słyszymy, że komuś w „tym wieku” coś nie wypada. A ja się pytam, dlaczego? Życie jest takie krótkie, że jeżeli starsza pani ma ochotę na pomalowanie sobie paznokci na „wściekły róż”, czy pofarbowanie sobie włosów na fioletowo, to niech to zrobi.

(…) – Druga propozycja pozornie jest mniej kusząca. Co byś powiedziała na to, żebyśmy… obrabowali ZUS? (…)

Przecież w człowieku najważniejsza jest osobowość, a wygląd to często rzecz drugorzędna.

Bohaterowie tej powieści to z całą pewnością osoby bardzo zróżnicowane pod względem charakterów. Jestem bardzo ciekawa tego, czy autorzy podzielili się postaciami, czy ukształtowanie ich osobowości wyszło samo po zaplanowaniu fabuły.

Myślę, że ktoś kto sięgnie po tę książkę być może uzna ją za nieco infantylną, ale z całą pewnością nie będzie się przy niej nudził, bo na to nie pozwolą mu szczególnie dwie bardzo pomysłowe starsze panie. Jedna z nich zdecydowanie prowadząca, ale dzięki swoim pomysłom potrafiąca rozruszać „stetryczałe” towarzystwo.

Ta książka, to taka trochę mieszanka wybuchowa. Mamy tutaj dramatyzm samotności, ale również nieco romantyzmu. Jest również odrobina kryminału, ale najważniejsze to spora dawka humoru.

Polecam tę książkę osobom, które nie stronią od powieści pełnych humoru myślę, że ta lektura świetnie wpłynie na przedświąteczny nastrój 😉.

Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/