czytam bo lubię
MROCZNE LETNISKO – Anna Klejzerowicz
(…) Wszystkie opony zostały przebite, a szyby, reflektory i lusterko boczne potłuczone. Wokół było pusto i cicho. Nikogo na horyzoncie. Dzieci, które zgodnie z obietnicą miały pilnować samochodu, również nie było… (…)

Anna Klejzerowicz bywa dość częstym gościem w moim świecie książek, ale tym osobom, które trafiły do mnie po raz pierwszy przedstawię tę autorkę, chociaż myślę, że jest ona znana czytelnikom lubiącym dobre kryminały. Jest gdańską pisarką, publicystką, fotografką, autorką książek kryminalnych i nie tylko. Przez wiele lat współpracowała z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie jako fotografka i redaktorka publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji.
MROCZNE LETNISKO to współczesna powieść kryminalna, której fabuła umiejscowiona została na Kaszubach.
PREMIERA KSIĄŻKI 07 LISTOPADA 2025

W prehistorycznym kamiennym kręgu na Kaszubach zostają znalezione bardzo okaleczone zwłoki młodego chłopca. Okoliczności wskazują na zabójstwo rytualne. Jednak gdy para dziennikarzy śledczych z działu historycznego trójmiejskiej gazety – Nina Kiryłło i Eryk Morski – docierają na miejsce, okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, a korzenie tej zbrodni wcale nie sięgają starożytności. Nina i Eryk wynajmują domek letniskowy na wsi i próbują poznać lokalne środowisko. Niestety, nie zdają sobie sprawy z tego, że naruszyli ukryte miejscowe „gniazdo żmij”, co sprawia, że wkrótce sami znajdą się w tarapatach. Czy uda im się rozwikłać zagadkę tajemniczych śmierci w kaszubskim lesie? Czy za morderstwami stoją fanatycy starych wierzeń i rytualnie składanych ofiar na kamiennym ołtarzu? A może ktoś próbuje jedynie zastraszyć miejscową ludność?
Jeżeli nie znacie jeszcze pary gdańskich dziennikarzy: Niny Kiryłło i jej partnera Eryka Morskiego, to może najwyższy czas aby ich poznać.
Ta książka to kolejna powieść autorki, której bohaterami są dziennikarze z Gdańska. I chociaż nie zajmują się sprawami kryminalnymi a historycznymi to zawsze uwikłają się w jakąś historię kryminalną.
Ta historia jest mroczna, ponieważ każde morderstwo jest sytuacją mroczną i przerażającą, a gdy jest dokonane w kulcie rytualnym to trudno to sobie nawet wyobrazić.

Dziennikarze zainteresowani miejscem służącym niegdyś do obrzędów pogańskich odkrywają, że kamienne kręgi od lat będące częścią jednego z kaszubskich lasów są wykorzystywane współcześnie. Ale przez kogo? Przez szaleńców, satanistów, czy zwyrodniałych manipulantów.
Prowadzone przez Ninę i Eryka prywatne śledztwo dziennikarskie zaskakuje, szczególnie, że ludność zamieszkująca okoliczne miejscowości nie jest im przychylna.
Pobyt w małym domku letniskowym może być dla nich sielanką, mile spędzonym czasem na łonie natury bądź poważnym zagrożeniem. A kiedy dziennikarze zaprzyjaźniają się z jednym z mieszkańców, którego wielu uważa za wroga, może okazać się, że wszyscy znajdą się w niebezpieczeństwie.
Historia „mrocznego letniska” to kolejny kryminał Anny Klejzerowicz, który na chwilę oderwał mnie od życia codziennego, ponieważ fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron, aby na końcu nieźle zaskoczyć.
Tu nie ma nagłych zwrotów akcji ani typowej kryminalnej wulgarności i brutalności, ale jest mroczna kryminalna tajemnica od której trudno jest się oderwać zanim nie odkryje się jej fundamentów.
Autorka w bardzo obrazowy sposób ukazuje niełatwą wiejską rzeczywistość rodzin, które niezbyt dobrze radzą sobie zwłaszcza finansowo i poza sezonem letniskowym. Powszechnie królujący alkoholizm to nie tylko przyczyna upadku moralnego, to często bezsilność wynikająca z ubóstwa i braku chęci do normalnego życia. Ale wiejska społeczność to również mocno zakorzenione kliki, takie prawie wiejskie mafie, w których rządzą ci, którzy mają władzę nad bogobojnym, ciemnym ludem. To osoby nie mające skrupułów, aby eliminować ze społeczeństwa tych, którzy są dla nich niewygodni.
Takich wsi czy miejscowości zapewne jest w Polsce wiele i smutne jest to, że zamiast człowieczeństwa rządzi w nich bogobojność podsycana przez miejscowy kler, strach i obojętność urzędników. W tej książce jest to tak dosłownie pokazane, że momentami przyćmiewa opisy pięknej kaszubskiej przyrody, którą autorka z wyjątkową precyzją przedstawia.
Na początku wydaje się, że Nina i Eryk jadą na Kaszuby, aby opisać szczegóły zwykłego reporterskiego zlecenia, jednak to co odkrywają szybko przeradza się w mroczne odkrycie czegoś, na co zapewne nie byli przygotowani.
(…) Słyszałam, że tam się już od dawna działy różne dziwne rzeczy. Już wcześniej ginęli ludzie. Jakieś rytuały ktoś odprawia. Pan niczego nie słyszał, nie widział? (…)
Autorka powoli buduje napięcie, świetnie poruszając się między realizmem dziennikarskim prowadzonej sprawy a mrokiem i tajemnicą miejscowych mitów, w których dominują wątki sensacyjne. I chociaż dużą rolę odgrywa tutaj strona obyczajowa to jednak nie brakuje wątków kryminalnych.

Lubię styl jakim pisze autorka, jest on nieco sarkastyczny, i muszę przyznać, że mimo poruszanych w fabule mrocznych wątków jest z nutą lekkiego humoru, szczególnie odnoszącego się do wypowiedzeń i zachowania Niny. I myślę, że to książka, która zainteresuje czytelników lubiących nieco lżejsze kryminały, chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, momentami jest wyjątkowo mrocznie.
Bardzo ucieszyło mnie pojawienie się w powieści jednego z wcześniejszych bohaterów powieści Anny Klejzerowicz, którego ja cały czas jestem gorącą fanką, a mam tu na myśli Emila Żądło. I chociaż Ninę i Eryka również polubiłam, to do Emila wracam z sentymentem.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom kryminałów, ale myślę, że coś dla siebie znajdą tutaj również ci, którzy cenią sobie wątki tajemnicze. No i mamy tutaj nawet odrobinę romansu.

Dziękuję Wydawnictwu PURPLE BOOK za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a Autorce dziękuję za kolejną wciągającą historię.
***Cytaty pochodzą z książki MROCZNE LETNISKO wydawnictwa PURPLE BOOK***
KRAKOWSKA KOŁYSANKA – ŚCIEŻKA KU OCALENIU – Joanna Nowak
(…) Do dziś w snach nawiedzało go wspomnienie uciekającego dzieciaka powalonego strzałem w plecy. Z jego rozkazu. Piątka niewinnych zginęła w imię wyższych celów. Dla ratowania sierocińca poświęcał nieznajomych, którzy teraz powracali do niego niczym echo w wyrzutach sumienia. (…)
Joanna Nowak pochodzi ze Strzelna, jest absolwentką administracji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z zawodu jest księgową, a z zamiłowania pisarką. Jest miłośniczką dobrej książki, psów i kotów oraz kuchni meksykańskiej i włoskiej. Autorka między innymi trylogii obyczajowej SIOSTRY Z ULICY WIŚNIOWEJ.
ŚCIEŻKA KU OCALENIU to trzecia część trylogii KRAKOWSKA KOŁYSANKA. O dwóch wcześniejszych przeczytasz TU.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 SIERPNIA 2025

Dochodzi do ostatecznej likwidacji krakowskiego getta. Aaron i Sara giną od niemieckich kul.
Julia wraz z trójką dzieci trafia do ośrodka Lebensborn, w którym pracuje jako sprzątaczka. Obserwuje, jak wiele polskich dzieci zostaje zabieranych przez niemieckie rodziny i nie chce, żeby podobny los spotkał jej podopiecznych. Pojawienie się Olka daje szansę na ucieczkę.
Po tygodniach brutalnych przesłuchań Wiktoria trafia do obozu w Płaszowie. Na miejscu spotyka mamę i Martina, przed którym początkowo się ukrywa. Aigner bez wiedzy Wiktorii przenosi ją do pracy z kamieniołomu do zakładu krawieckiego. Pojawienie się Baumana w obozie wywołuje strach Wiktorii, bowiem kapitan wciąż dyszy żądzą zemsty. Razem z ocalonym więźniem Aigner organizuje ucieczkę kobiet z Płaszowa, ale nie wszystko przebiega zgodnie z planem. Czy uda się Wiktorii uciec z obozu i czy spotka jeszcze kiedyś ukochanego? Co stanie się z Julią, czy dzieci, z którymi ją zabrano pozostaną z nią?
Trylogię Krakowska kołysanka zamyka właśnie ta książka, której fabuła jest tak samo piękna jak dwie wcześniejsze i tak samo dramatyczna.
Sierociniec zostaje zamknięty, a prowadzące go Polki rozdzielone. Jak można przeczytać w opisie jedna z nich trafia do ośrodka Lebensborn, a inne do obozu. O organizacji Lebensborn wciąż wielu ludzi nie wie nic lub wie niewiele, dobrze, że autorka o tym wspomina w swojej książce, bo przecież oblicza wojny to nie tylko łapanki, Pawiak, obozy, getta i egzekucje niewinnych ludzi. To również dramaty wielu kobiet i dzieci.

Kiedy Wiktoria trafia do obozu ktoś próbuje jej pomóc, chociaż ta pomoc nie jest tak efektowna jak powinna, ale daje nadzieję.
Autorka pokazuje jak marnymi czasami pionkami okazują się w nazistowskim świecie wysoko postawieni oficerowie, którzy teoretycznie mają ogromną władzę nad innymi, ale w niektórych przypadkach ta władza jest niczym. Wojna wyzwalała w ludziach i oprawców i przyjaciół, i nigdy nie było pewnym kto kim się stanie.
Moim zdaniem to niesamowite zakończenie trylogii, w której głównymi bohaterami są ból, okrucieństwo, ale i nadzieja, która mimo wszystko leciutko się tli bez względu na okoliczności.
(…) Był coraz słabszy. Kiedyś zależało mu na walce z Trzecią Rzeszą. Dziś pozwalał, aby pociągała nim za sznurki niczym marionetką. Choroba ukochanej uświadomiła mu, że zamiast przeć do przodu, cofał się do punktu wyjścia, który zostawił za sobą po poznani Edmunda i nabraniu przekonania do walki z dotychczasowymi sprzymierzeńcami. (…)
Ta książka jest tak przepełniona emocjami, że chociaż nie potrafisz się od niej oderwać masz ochotę na jakiś czas ją odłożyć, aby złapać oddech.
Pięknie poprowadzona fabuła to nie tylko z precyzją budowane napięcie, zaskakujące zwroty akcji, to historia opowiedziana z ogromną odpowiedzialnością za szczegóły i emocje.
Autorka potrafi bardzo umiejętnie zaangażować czytelnika i pozwolić na odbieranie bohaterów w tak niesamowity sposób, że jednych masz ochotę zamordować a innych przytulić.

To książka o silnych i empatycznych kobietach, które nie boją się zaryzykować własnego życia w obronie innych. Ale to również piękna opowieść o miłości, trudnej, ryzykownej i teoretycznie zakazanej.
Myślę, że ta książka dla wielu stanie się czymś co wzbudzi refleksje i pozwoli zastanowić się nad tym, gdzie przebiegają granice nienawiści, i czym tak naprawdę jest bohaterstwo? Czy ono również ma jakieś granice?
Ta historia z pewnością zostanie ze mną na długo ponieważ po jej przeczytaniu przez kilka dni nie mogłam się od niej uwolnić i gdy tylko brałam do ręki kolejną książkę, myślami wciąż powracałam do krakowskiej kołysanki.
Być może ktoś uzna, że niektóre wątki są mało wiarygodne jak na przykład ucieczka z obozu wycieńczonych i osłabionych życiem w tym przybytku kobiet, czy cudowne ozdrowienie jednego z bohaterów ciężko ranionego, w miejscu i okolicznościach, w których raczej na szybką pomoc nie miał szans, ale i tak uważam, że ta książka warta jest przeczytania.
Książki, których tłem jest wojna często pokazują jak polityka czy ideologia są w stanie zmienić się w nienawiść do drugiego człowieka.
To jest powieść, która boli, ponieważ autorka z wyjątkową wrażliwością przepełniona emocjami przedstawia brutalność wojennej rzeczywistości, w której okrucieństwo oficerów gestapo czy upadlający stosunek do drugiego człowieka w obozach, lub bezwstydna kolaboracja były na porządku dziennym. Ale z drugiej strony były zachowania ludzi, dla których priorytetem było człowieczeństwo oparte na odpowiedzialności za drugiego człowieka.
POLECAM całą trylogię i chociaż uprzedzam, że nie będzie miło, lekko i przyjemnie i wielu czytelniczkom przydadzą się chusteczki to gwarantuję, że fabuły tych książek wciągną każdego.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA, że miałam okazję przeczytać Krakowską Kołysankę w ramach współpracy barterowej, a autorce dziękuję za kolejne piękne książki.
***Wszystkie cytaty pochodzą z książki ŚCIEŻKA KU OCALENIU wydawnictwa REPLIKA***
WIDUNKA – Joanna Tekieli
(…) – Kto wie? – powiedziała. – Może właśnie to, że widzisz bezsens tych różnych wierzeń, czyni cię widunką? Może dostałaś taki dar po to, by walczyć z tym co nie przynosi ludziom żadnej korzyści? (…)
Joanna Tekieli jest z urodzenia i zamiłowania Krakowianką. Ukończyła polonistykę. Uwielbia dobrą kawę, kocha ciszę, czytanie książek i piesze wędrówki po górach i dolinach. Jest autorką powieści z cyklu o pensjonacie „Leśna Ostoja”, „Dębowe uroczysko”, „Szlak Srebrnych Mgieł” i innych.
WIDUNKA to powieść obyczajowa napisana trochę baśniowo.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 KWIETNIA 2025

Granice niewielkiej osady Wikliniec wyznaczają rzeka i ogromna puszcza. Mieszkańcy żyją z uprawy roli, zajmują się także wyplataniem koszy z wikliny, od której osada wzięła nazwę. Mira, młoda mieszkanka Wiklińca, ma głowę pełną pomysłów i marzeń. Uważa, że wiele ustalonych dawno temu zwyczajów i zasad jest niesprawiedliwych i bezsensownych. Chciałaby zmian, bo nie wystarczy jej odpowiedź, że tak było od zawsze. Dlatego starszyzna patrzy na nią z niechęcią i rosnącą irytacją, aż wreszcie, by stłumić buntowniczą naturę Miry, postanawia wydać dziewczynę za mąż, za statecznego wdowca. Mira nie zamierza jednak potulnie zgodzić się na swaćbę. Czy odejdzie z Wiklińca, by poszukać sobie innego miejsca do życia?
Po książki tej autorki sięgam, gdy czuję, że potrzebuję lektury lekkiej, ciekawej i przyjemnej dlatego kiedy zobaczyłam zapowiedź tej powieści wiedziałam, że chętnie ją przeczytam.
Ostatnio bardzo mnie wciągnęła trylogia Bianki Kunickiej „Szeptucha”, dlatego moja ciekawość do książek opowiadających o słowiańskich osadach i życiu Słowian przed wielu, wielu laty została rozbudzona.

Joanna Tekieli przenosi czytelników do bardzo odległych czasów, kiedy to ludzie żyli w osadach, w których rządziła starszyzna i przeróżne gusła, a wiara w wielu bogów była tak silna, że nawet pójście do lasu mogło być uznane za coś niestosownego, co owych bogów rozgniewa.
Czytając tę powieść pomyślałam, jak wiele a zarazem niewiele zmieniło się w wierze od tamtych czasów. Jak ślepo czasami poddajemy się normom wymyślonym przez drugiego człowieka, jak wielu rzeczy unikamy uważając je za niestosowne czy karygodne.
Ale tysiące lat temu tak jak i teraz żyli ludzie, którzy próbowali przeciwstawić się ogólnie przyjętym normom narzuconym przez innych.
(…) Każdy może się pomylić, dlatego nie wolno ślepo wierzyć w wszystko tylko dlatego, że od lat się to powtarza. I wbrew pozorom, bardzo łatwo jest odróżnić cenną tradycję od tej, którą lepiej puścić w zapomnienie, czyli głupiady. (…)
Mira, bohaterka tej powieści należała do tych kobiet, które potrafiły się postawić starszyźnie. Ciekawa świata i życia poza osadą uciekła wyruszając w drogę przyjmując za opiekuna i przewodnika wędrownego dziada. Ten desperacki i trochę nierozważny krok sprawił, że zobaczyła i nauczyła się tak wiele, że zaczęto nazywać ją Widunką. A przecież różniła się od innych młodych kobiet z osady tylko tym, że myślała zgodnie z logiką nie poddając się ślepym zasadom często przeczącym nawet samej naturze.
To opowieść o ciekawości świata i odwadze, ale to również historia pięknej przyjaźni i szacunku dla drugiego człowieka.

Spotykając na swej drodze różnych ludzi, dziewczyna potrafiła z każdej znajomości wyciągnąć coś dobrego. Patrząc na świat nie tylko oczyma, ale i sercem potrafiła pomagać bezinteresownie co często sprawiało, że postrzegano ją jako osobę ponadprzeciętnie mądrą. Logiczne podejście do wielu spraw stawiało ją na piedestale zaufania.
Autorka w piękny sposób pokazała, jak ważne w życiu jest to, aby szukać prawdy nie tam, gdzie nam ją narzucają, ale tam, dokąd prowadzą serce i rozum. Ślepa wiara nie zawsze prowadzi do prawdy w dobrym kierunku, czasami trzeba zaryzykować i podeprzeć się logiką.
Mira wyruszyła w drogę samotnie, z odwagą w sercu zapewne nie do końca świadoma czyhających na młodą kobietę niebezpieczeństw. Ale powróciła do osady bogatsza nie tylko o wiedzę i przeżycia, ale w towarzystwie osób, które w czasie jej wędrówki były dla niej oparciem.
Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu tej historii. Polubiłam jej bohaterów i chętnie dowiem się jak potoczyły się ich dalsze losy.
To opowieść o bardzo odległych nam czasach, o wierzeniach, które prowadziły ludzi przez życie i o strachu przed nieznanym. To także piękna przygoda jakiej doświadczyła młoda nieco zbuntowana dziewczyna o bardzo romantycznej duszy i ciekawym podejściu do świata.
Znajdziecie w tej książce i dramat i przygodę i romans. A czytając być może poczujecie siłą podświadomości zapach lasu i przeróżnych ziół.
(…) Jeszcze kilka tygodni temu uznałby, że to niemożliwe, ale dziś, po wędrówce z Mirą, przekonał się, że ta dziewczyna stała się mu bardzo bliska. Choć początkowo był niechętny jej towarzystwu i traktował jak intruza, z biegiem dni przekonywał się, że miło jest mieć obok siebie kogoś, z kim można rozmawiać o świecie, podziwiać piękno przyrody albo po prostu milczeć. (…)

Ta książka sprawi, że zrelaksujecie się i przy okazji pogłębicie wiedzę o naszych praprzodkach, którym często do życia wystarczała skromnie urządzona chata, ciężka praca i odrobina rozrywki przy ognisku.
Polecam tę powieść tym, którzy chcą mile spędzić czas z lekturą lekką, łatwą i przyjemną, bo taka właśnie jest ta historia.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a autorce dziękuję za kolejną piękną historię.

***Wszystkie cytaty pochodzą z książki WIDUNKA, wydawnictwo FILIA***
KRAKOWSKA KOŁYSANKA – NADZIEJA POŚRÓD RUIN i PO DRUGIEJ STRONIE MURU – Joanna Nowak
(…) Wiktoria marzyła o spokoju. Jednym dniu bez frasunków, złych informacji, dezorientacji, ciszy przed burzą. Chociaż dwadzieścia cztery godziny myślenia o niebieskich migdałach, marzenia na jawie bez koszmarów snujących się ulicami Krakowa. (…)
Joanna Nowak pochodzi ze Strzelna, jest absolwentką administracji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z zawodu jest księgową, a z zamiłowania pisarką. Jest miłośniczką dobrej książki, psów i kotów oraz kuchni meksykańskiej i włoskiej. Autorka między innymi trylogii obyczajowej SIOSTRY Z ULICY WIŚNIOWEJ.
NADZIEJA POŚRÓD RUIN to pierwsza część trylogii KRAKOWSKA KOŁYSANKA.
PREMIERA KSIĄŻKI 11 MARCA 2025

Antonina i Tadeusz Gajewscy prowadzą razem ze swoimi dziećmi w Krakowie ochronkę dla sierot. Spokojne życie przerywa wybuch wojny, Tadeusz wraz z synem i narzeczonym córki Wiktorii zostają wcieleni do polskiego wojska. Ochronka pozostaje pod opieką Antoniny i Wiktorii. Nie jest lekko, a na dodatek jedna z pracownic sierocińca wchodzi w intymne układy z pewnym niemieckim oficerem Gestapo, co nie wróży niczego dobrego. W Krakowie dzieje się wiele złego, przyjaciółka Wiktorii zostaje zamknięta wraz z innymi Żydami w getcie, sierociniec zostaje przeniesiony do niewielkiego mieszkania, ale nad dziećmi i opiekunkami czuwa jakiś tajemniczy dobry duch, który nie pozwala aby dzieci i panie Gajewskie cierpiały głód dostarczając anonimowo jedzenie. Wiktoria wpada w oko innemu niemieckiemu oficerowi, ale wierna narzeczonemu nawet nie myśli nawiązać z Martinem Aignerem bliższe relacje. Kim jest tajemniczy dostawca jedzenia? Czy Wiktoria przekona się do Aignera? Co stanie się z najbliższą przyjaciółką Wiktorii zamieszkałą wraz z rodziną i maleńkim synkiem za murami getta?
Powieści, w których autorzy poruszają temat wojny od zawsze mnie przyciągały. To jest temat „rzeka”, bo o tym dramatycznym okresie można pisać z różnych perspektyw.
Ta opowieść również jest pełna wojennego dramatyzmu, ale fabuła i losy bohaterek są jak magnes, przyciągają od pierwszej do ostatniej strony.
Poznajemy oblicze wojny z perspektywy kilku Polek prowadzących w Krakowie sierociniec. Przebywające w nim dzieci nie wszystkie są sierotami, do ochronki podrzucane lub przyprowadzane są również dzieci, których matki nie radzą sobie w wojennej rzeczywistości, nie potrafią swoich dzieci wykarmić, a co za tym idzie zapewnić im nawet minimum tego, aby przeżyły.
(…) Przedkładanie jednego życia nad drugie zakrawało na okrucieństwo, ale czy w czasach, gdy ludzie wyrywali sobie z rąk kawałek chleba, przyzwoitość jeszcze istniała? Człowieczeństwo zeszło na dalszy plan. Liczyło się przeżycie. Liczyła się rodzina. Dramat sąsiadów, znajomych, okrutnie bolał, bowiem ich los mógł spotkać każdego. Ale na współczuciu się kończyło. (…)

Ogrom miłości i odwagi, empatii i odpowiedzialności za drugiego człowieka sprawia, że mimo strachu, kobiety są w stanie zrobić wszystko, aby zapewnić swoim podopiecznym w miarę spokojny byt.
Autorka porusza w swojej powieści kilka ważnych nie tylko dla tamtego okresu wątków. Jedne z nich są miłe, inne nie.
Jednym z pozytywnie oddziałującym na odbiór powieści wątkiem jest przedstawiona piękna przyjaźń między Polką a Żydówką. Przyjaźń, która mimo muru rozdzielającego dwie młode kobiety potrafiła pokonać największe zagrożenia. Ale chociaż empatia i miłość przyjacielska są w stanie zdziałać wiele, to nie każda z tych kobiet była w stanie sprostać oczekiwaniom tego czego chciała od niej przyjaciółka.
Jak w każdym społeczeństwie i tutaj mamy zarówno tych złych jak i dobrych ludzi. I to na równi, i wśród Polaków, i wśród Niemców. I nie wolno nam „szufladkować” osób tylko ze względu na ich narodowość, bo to, że ktoś urodził się Niemcem, nie musi być dogmatem, że jest złym i nie wszyscy naziści byli potworami i wśród nawet wysoko postawionych zdarzali się tacy, którzy pracując dla Rzeszy, jednocześnie robili wiele dobrego dla Polaków, a nawet dla Żydów.
Niestety nie wszyscy Polacy zasługiwali na to, aby myśleć o nich jako o dobrych ludziach, bo wśród nich można było spotkać takich, którzy patrzyli tylko z perspektywy własnego JA, nie byli w stanie zatroszczyć się o innych, bo liczyło się jedynie ich egoistyczne podejście do zaspokojenia własnych potrzeb i przyjemności. Tylko czy zawsze wychodziło im to na dobre?
W życiu nic nie jest tylko białe, czy tylko czarne, każdy z tych kolorów ma wiele odcieni. Czasami człowiek, o którym myślimy, że jest tym złym, może okazać się zupełnie kimś innym i odwrotnie, o czym przekonały się bohaterki tej powieści – Antonina i Wiktoria.
Moim zdaniem to jedna z najlepszych książek poruszających temat wojny.
Bohaterowie są bardzo wyraziści, każda z tych osób jest nie tyle ciekawa osobowościowo co intrygująca. W każdej z nich możemy odkryć coś innego. Jedni są charyzmatyczni, empatyczni i po prostu dobrzy (jak na przykład doktor Mierzejewski), a inni mocno irytujący (jak na przykład Brygida).
I chociaż domyślałam się rozwinięcia niektórych wątków to z zainteresowaniem śledziłam losy zarówno bohaterek jak i całego sierocińca. Być może niektóre sytuacje opisane w fabule wydają się mało wiarygodne to i tak całość bardzo mi się podobała i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy tej trylogii, bo (przyznam szczerze) trochę z niecierpliwością oczekuję poznania dalszego ciągu.
POLECAM tę książkę szczególnie miłośnikom historii wojennych, ale myślę, że powieść zainteresuje również innych. Ja nie mogłam się oderwać od tej lektury, bo tak wciągnęła mnie jej fabuła.
To piękna opowieść o miłości i odpowiedzialności za drugiego człowieka, to po prostu piękna opowieść o człowieczeństwie, które w trudnych czasach wojennej zawieruchy często narażone było na wiele niebezpieczeństw.
(…) Szczególnie mężczyznom trudno przychodziło pogodzenie się z niemocą wobec wroga. We własnych oczach okazywali się słabeuszami poddającymi się woli Niemców. Cierpiała ich duma, a rosło poczucie beznadziei. Splamili honor, dali się zamknąć za wysokimi murami, godząc się na odebranie godności oraz poczucia bezpieczeństwa. (…)
PO DRUGIEJ STRONIE MURU to druga część KRAKOWSKIEJ KOŁYSANKI.
PREMIERA KSIĄŻKI 03 CZERWCA 2025

W krakowskim getcie dochodzi do pierwszych wysiedleń. Wiktoria, prowadząca wraz z mamą ochronkę dla polskich dzieci wraz z gestapowcem współpracującym z polską organizacją – Martinem Aignerem ratuje dzieci z getta , wśród których jest również siostra i maleńki synek jej przyjaciółki Sary. Między młodą Polką a Niemieckim oficerem rodzi się uczucie, które może być dla obojga dość niebezpiecznym, ponieważ wojna nie sprzyja takim związkom. Sytuacja staje się skomplikowana gdy do Krakowa wraca były narzeczony Wiktorii a także brat dziewczyny, który nieświadomie zdradza komuś tajemnicę sierocińca. Nad ochronką zawisną ciemne chmury, ponieważ pewien gestapowiec zrobi wszystko aby zemścić się za wysłany na niego donos, pozbyć się Polek i zlikwidować sierociniec. Czy Wiktoria i Martin pozostaną razem? Co stanie się z dziećmi z ochronki i kto odkryje sekret kobiet opiekujących się nie tylko polskimi dziećmi.
Ktoś kto przeczytał pierwszy tom, z przyjemnością i zapewne ze zniecierpliwieniem sięgnie po kolejny, ponieważ historia kobiet prowadzących w czasie wojny ochronkę w Krakowie wciąga niesamowicie. Świetnie poprowadzona fabuła jest z pewnością atutem powieści a w połączeniu z ciekawie wykreowanymi postaciami całość odbierana jest wyjątkowo ciekawie.
Wojna wyzwala w ludziach najgorsze, ale i najlepsze cechy człowieczeństwa. Jedni są zdolni do zaangażowania się w sprawy i bezpieczeństwo innych całym sobą a inni egoistycznie podchodzą do życia idąc w kierunku zaspokajania jedynie własnych przyjemności i własnego bezpieczeństwa.
Autorka w bardzo wyrazisty sposób pokazała ludzi zdolnych do wszystkiego zarówno z tej dobrej jak i złej strony.

Pokazała również jak bardzo można zaszkodzić komuś nie panując nad własnym językiem, nieświadomie konsekwencji przekazując poufne informacje komuś kogo uważa się za kogoś bliskiego i zaufanego, chociaż tak naprawdę się go wcale nie zna.
Życie w ochronce nie należało do łatwych, ciągły niepokój i strach nie tylko o siebie, ale również o osierocone dzieci graniczyło z nie lada wyzwaniem.
Mamy tutaj również obraz postrzegania ludzi w dość fałszywy sposób, wystarczyło, że ktoś miał jakikolwiek kontakt z Niemcami a uważano go za konfidenta i zdrajcę, a przecież zarówno wśród Niemców jak i Polaków byli ludzie, którym można było zaufać i tacy od których najlepiej było trzymać się z daleka.
(…) Nie muszę niczego nikomu udowadniać – stwierdził Ainger. – Poza tym wrzucanie wszystkich ludzi do jednego worka w większości jest krzywdzące. Nie wszyscy Niemcy są źli, tak jak nie wszyscy Polacy mają serce na dłoni. (…)
To nie jest książka z tych: lekka, łatwa i przyjemna. To powieść pełna emocji, bólu i żalu i z pewnością niejednej osobie podczas czytania zakręci się w oku łza. Ale fabuła jest tak wiarygodnie napisana, jakby historia krakowskiego sierocińca i pracujących w nim kobiet wydarzyła się naprawdę.
To opowieść zarówno o bólu, cierpieniu i strachu, ale również opowieść o miłości, zazdrości, pięknej przyjaźni i odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Po raz kolejny przekonałam się jak wrażliwą osobą jest Joanna Nowak, książka napisana jest z wyjątkowym wyczuciem i dobrze przeprowadzoną kwerendą. Myślę, że mieszkańcy Krakowa nie będą mieli problemu z odnalezieniem opisanych w książce miejsc.
Bohaterowie nie są wyidealizowani, każdy z nich ma i zalety, i wady, dlatego postrzegani są w bardzo wiarygodny sposób.

POLECAM całą trylogię, którą przeczytałam w wyjątkowo ekspresowym tempie. Wkrótce napiszę o ostatniej części ŚCIEŻKA KU OCALENIU, ale już mogę zaproponować abyście zrobili sobie piękny prezent na święta i zakupili tę cudowną trylogię. Gwarantuję moc wrażeń i wzruszeń i myślę, że fabuła nikogo nie zawiedzie.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tych książek w ramach współpracy barterowej.
***Wszystkie cytaty pochodzą z książek NADZIEJA POŚRÓD RUIN i PO DRUGIEJ STRONIE MURU wydawnictwa REPLIKA***
ZIMA W NAŁĘCZOWIE – Aneta Krasińska
(…) Od blisko trzech tygodni czuła się coraz bardziej osaczona, a chowanie głowy w piasek nie przynosiło zamierzonego efektu. Odkładane na później problemy piętrzyły się niczym sterta brudnych naczyń z rozprzestrzeniającą się pleśnią. (…)

Aneta Krasińska to autorka o wielu obliczach poruszająca problemy kobiet borykających się z przeciwnościami losu. Zadebiutowała w roku 2015 powieścią „Finezja uczuć” i od tej pory wydała ponad 30 powieści. Z pochodzenia jest sochaczewianką, z wykształcenia i z zamiłowania humanistką, zakochaną w książkach. Obecnie mieszka w maleńkiej mazowieckiej wsi, gdzie bliski kontakt z naturą pozwala jej oderwać się od rzeczywistości i daje poczucie swobody twórczej. Prowadzi warsztaty pisania dla dzieci „Pisaninka”. Przez wiele lat współpracowała z lokalnym stowarzyszeniem działającym na rzecz rozwoju mieszkańców gminy Baranów.
Informacje o autorce zaczerpnięte ze strony https://anetakrasinska.blogspot.com
ZIMA W NAŁĘCZOWIE to pierwszy tom powieści obyczajowej cyklu CZTERY PORY ROKU z nutką dramatu, romansu i… świąt.
PREMIERA KSIĄŻKI 15 PAŹDZIERNIKA 2025

Lidce Adamiak wydawało się, że ma wszystko, kochającego narzeczonego, dobrą pracę, ale nie zawsze los idzie z nami pod rękę i tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym „poczęstował” ją dramatycznym odkryciem, po którym zaczęła się zastanawiać, czym jest miłość. W jednej chwili jej uporządkowane i zaplanowane życie w stolicy legło w gruzach. Tylko dzięki trosce i wsparciu przyjaciółki kobieta nie popadła w obłęd. Za namową przyjaciółki Lidka postanowiła wyjechać do Nałęczowa, by nabrać dystansu do wydarzeń i móc spokojnie zasiąść do wieczerzy wigilijnej. Zarówno sam Nałęczów, jak i jego mieszkańcy zdumiewają Lidkę od pierwszych chwil pobytu w kurorcie, jednak z każdym dniem coraz bardziej jej się tu podoba. A gdy przypadkowo odkrywa ukrytą w piwnicy starego domu drogocenną biżuterię, rozpoczyna poszukiwania prawowitego właściciela. Dzięki temu choć na chwilę zapomina o własnych kłopotach i skupia się na poznaniu historii przedwojennego Nałęczowa i pewnego kuracjusza. Czy uda się Lidce znaleźć w Nałęczowie spokój? A może i nową miłość? Czy odnajdzie prawowitą właścicielkę drogocennego klejnotu?
Mimo tak dużego dorobku pisarskiego, ja dopiero zaczynam przygodę z książkami tej autorki. Do tej pory wysłuchałam w aplikacji Storytel dwóch historii w formie audiobooków: „Sanitariuszka” i „Pianistka” i muszę przyznać, że bardzo mnie „pióro” tej pisarki przyciąga. Tak więc z pewnością w mojej biblioteczce wkrótce znajdzie się więcej jej książek.

Listopad to moim zdaniem idealny miesiąc na rozpoczęcie czytania powieści zimowo-świątecznych, które każdemu pozwolą chociaż na chwilę przenieść się do innego świata.
Ta opowieść jest świetną lekturą na wyciszenie myśli chociaż zaczyna się dość dramatycznym epizodem. Ale dzięki niemu główna bohaterka trafia właśnie do Nałęczowa, do starego, trochę rozpadającego się domu, w którym musi sobie poradzić i ze swoimi emocjami i z nieznaną jej do tej pory rzeczywistością jaką jest funkcjonowanie w starym, dawno nieremontowanym budynku.
„Spacerując” po Nałęczowie mamy okazję poznać piękno okolicy słynącej nie tylko z miejsc sanatoryjnych. Nie byłam nigdy w tej miejscowości, ale po przeczytaniu tej powieści mam ochotę to miasto odwiedzić. Myślę, że jest tam pięknie zarówno latem jak i zimą.
Fabuła książki odnosi się do współczesności, w której młoda kobieta po dość nieprzyjemnym dla niej incydencie musi sobie poradzić z buzującymi w niej emocjami, które wywołują w niej ból i żal.
Stojąc na rozdrożu życia, Lidka musi stawić czoła temu co ją zraniło, ale również musi stawić czoło własnej matce, która nie do końca rozumie upokorzenia i bólu jaki odczuwa jej córka i nie przyjmuje do wiadomości decyzji córki, stosując wobec niej typowy szantaż emocjonalny.

Podobno na błędach człowiek się uczy, ale niestety zraniona przez narzeczonego Lidka, „ślepo” wchodzi w związek z innym mężczyzną nie przyjmując do świadomości ostrzeżeń kogoś, kto jest może trochę dziwny, małomówny i nieco tajemniczy, ale dobrze jej życzący. Muszę przyznać, że główna bohaterka trochę mnie zaskoczyła swoim zachowaniem, wchodząc tak jakby z deszczu pod rynnę. Czyżby aż tak była spragniona dotyku drugiego człowieka i czułości, że zaufała pierwszemu lepszemu, który się nawinął i ładnie uśmiechnął?
Historia Lidki Adamiak przeplatana jest wątkiem historycznym mającym korzenie w dalekiej przeszłości, a dotyczącym znalezionej w piwnicy domu pięknej starej broszki. Ciekawość kobiety prowadzi ją nie tylko do odkrycia historii tego klejnotu co do dość negatywnej znajomości z pewnym dziennikarzem.
Przyznam szczerze, że tajemnica broszki bardzo mnie oczarowała, dodała powieści pewnego rodzaju „smaczku”. I chociaż trochę domyślałam się zakończenia, to nie ukrywam, że mile mnie ono zaskoczyło, tak jak zaskoczyło mnie to, co postanowiła zrobić ze swoim życiem główna bohaterka.
Czasami stajemy przed bardzo trudnymi wyborami odnoszącymi się zarówno do sfery życia osobistego jak i zawodowego. Nie jest łatwo z czegoś zrezygnować kierując się emocjami, ale z całą pewnością trzeba przede wszystkim kierować się sercem i rozumem. Czy Lidka właśnie tym się kierowała podejmując decyzję, która miała jej życie wywrócić do „góry nogami”?
(…) Lidka z niepokojem patrzyła na malejącą kupkę drewna przygotowanego na opał. Nie sądziła, że aż tyle zabawi w Nałęczowie, a zima przyjdzie za nią. Nie mogła się doczekać dzisiejszego spotkania z przyjaciółką. W skrytości serca miała nadzieję, że Beata pomoże jej znaleźć odpowiedzi na kilka pytań istotnych dla jej dalszych losów. (…)
Czasami otaczamy się ludźmi, o których tak naprawdę nic nie wiemy a jednak bezgranicznie im ufamy, a czasami spotykamy takich, których czyny powinny być wskazówką do tego jak powinniśmy ich odbierać.
Lidka Adamiak chyba trochę pogubiła się w wyborze ludzi, czy udało jej się oddzielić tych dobrych od tych fałszywie dobrych?
To opowieść o miłości, tej zagubionej (żeby nie powiedzieć zdradzonej) i tej odnalezionej. To opowieść również o bólu i samotności, ale też i o odwadze, którą czasami trzeba wykrzesać z siebie aby stawić czoło niepowodzeniom. To opowieść o cieple ludzkich serc, które gotowe są otworzyć się dla każdego, kto tego ciepła potrzebuje.
POLECAM tę powieść głównie dla wyciszenia myśli.
Niespiesznie pokierowana fabuła przeplatana opisami miejsc, w których każdy odnajdzie chwile spokoju, wpleciona nutka tajemnicy i namiastka pięknych romansów z pewnością pozwolą na sporą dawkę relaksu.
Przygotuj sobie ciepły koc, zarezerwuj czas, zaparz ulubioną herbatę i przenieś się na kilka godzin do Nałęczowa. Gwarantuję mile spędzony czas, a może po przeczytaniu tej książki zapragniesz tak jak ja pojechać do tej miejscowości.
*** Wszystkie cytaty pochodzą z książki ZIMA W NAŁĘCZOWIE, Wydawnictwa Skarpa Warszawska ***




















