TAM, GDZIE BZY SKIĘGAJĄ NIEBA – Małgorzata Manelska
Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Prywatnie jest żoną, a także matką dorosłej córki Adrianny, opiekunką wierniej suni Melki. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.
Tam, gdzie bzy sięgają nieba to powieść obyczajowa z nutką romansów, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii.
PREMIERA KSIĄŻKI 3 SIERPNIA 2020
stron 388
Kalina, po kilkuletnim pobycie w Anglii wraca do Polski razem ze swoją małą córeczką Leną. Zarobione za granicą pieniądze szybko ubywają z konta i kobieta aby przetrwać musi szybko znaleźć dla siebie pracę. Dzięki znajomej z lat szkolnych najpierw trafia jej się dorywcza praca korepetytorki języka angielskiego, a następnie podejmuje sezonową pracę w pewnym pensjonacie. Jej uczennica, a zarazem dość konfliktowa i nieco zbuntowana nastolatka z czasem zmienia się pod wpływem Kaliny, a ojciec dziewczyny zaczyna widzieć w młodej kobiecie nie tylko nauczycielkę swojej córki. Do pensjonatu, w którym pracuje Kalina przyjeżdża starsza pani, która przed śmiercią chce odwiedzić miejsca swojego dzieciństwa. Mieszkająca ze swoim dziadkiem Kalina nawet nie domyśla się ile łączy jej dziadka z letniczką. Czy Kalina otworzy się na znajomość z mężczyzną wychowującym samotnie nastoletnią córkę, czy jej wspomnienia z czasów, kiedy była z ojcem swojej córeczki skutecznie zablokują w niej uczucia? Co wspólnego mają ze sobą starsza pani z Wrocławia i dziadek Kaliny? Jakie mroczne historie ukrywają stare ruiny na byłym poligonie? Co wydarzyło się w 1944 roku w pewnej mazurskiej wsi?
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, od razu pomyślałam, że jest to kolejna książka ze Szkatułki Wspomnień, tyle że spisana przez inną autorkę. Historia głównych bohaterów, tu, mam na myśli Horsta i Ruth, jest rozczulająca i szokująca jednocześnie, ale również piękna w swoim przekazie.
Autorka w bardzo ciekawy, a zarazem wzruszający sposób wplata w fabułę wątki dotyczące samotnego wychowania dzieci, oraz bunt nastolatki, której trudno jest pogodzić się z tym, że matka ją zostawiła, a ojciec zachowuje się (jej zdaniem) nadopiekuńczo. Mimo tego, że dziewczyna początkowo przedstawiona jest jako ewidentnie „czarny charakter”, nie można do niej czuć pogardy czy złości. To jedno z wielu dzieci dorastających w poczuciu żalu do życia za to, że to życie je oszukało. To dziecko z poczuciem odrzucenia.
(…) Olka wzruszyła ramionami. Nie chciała pokazać tej obcej kobiecie swoich emocji. Tyle czasu poświęciła na to, aby zbudować wokół siebie mur, że teraz nie zamierzała niczego zmieniać. W dalszym ciągu musiała grać twardą. (…)
To książka o miłości. A właściwie to o dwóch miłościach, jednej powoli rozwijającej się między dwójką samotnie wychowujących swoje dzieci osób, kiedyś zranionych, miłości współczesnej, pełnej obaw…
(…) Mógł się tylko domyślać, że Kalina to kolejna skrzywdzona osoba. Bardzo łatwo jest kogoś zranić słowem, czynem, czymkolwiek… Blizny długo się goją. Dawno temu on sam doznał ogromnego zawodu, z którego trudno było mu się otrząsnąć. (…)
I o uczuciu, które dawno temu zagościło w sercach dwójki młodych ludzi, miłości, która połączyła dwoje ludzi w czasach wojennej zawieruchy i którą ta okrutna wojna rozdzieliła, miłości pięknej i smutnej jednocześnie, namiętnej i rozważnej.
Fabuła książki balansuje na dwóch krańcach rzeczywistości, na tej tu i teraz i na tej z przeszłości, której właściwie już nie ma. Która pozostawiła po sobie jedynie bolesne wspomnienia.
(…) Jego równowaga duchowa skończyła się wraz z dniem, kiedy dostał wezwanie do wojska. Było to późną jesienią, kiedy wiele prac w gospodarstwie było skończonych. Życie toczyło się spokojnym rytmem, jednakże wszyscy mieszkańcy wsi czuli, że coś niedobrego wisi w powietrzu. (…)
Im dalej jesteśmy od czasów drugiej wojny światowej, tym częściej zapominamy o tym co się wówczas wydarzyło. A przecież nasza pamięć powinna zatrzymać nie tylko dramat i tragedię wielkich miast takich jak Warszawa czy Gdańsk, bo wiele małych miejscowości, a nawet wsi ucierpiało w tej wojnie na równi z wielkimi miastami, a nawet może i bardziej.
(…) Kalina nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Miejsce w którym była poprzedniego dnia, kiedyś tętniło życiem. Ludzie tam pracowali, spotykali się ze sobą, rodziły się dzieci. A dziś? Samotna wieża kościelna i nieliczne fundamenty świadczące o wcześniejszym życiu w tym miejscu. I Bzy, ocean bzów, niemy świadek dramatycznej historii, która kilkadziesiąt lat temu rozegrała się w Małdze. (…)
Przyznam szczerze, że od takich książek trudno mi jest się oderwać. Książek, które na długo pozostają w pamięci. Książek w których autor/autorka porusza wiele trudnych tematów, takich, o których do niedawna głośno się nie mówiło. Tak jest i w tej powieści, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością, miłość naznaczona jest bólem i cierpieniem, nadzieja walczy ze wspomnieniami, a ludzie… A ludzie są zwyczajni, nie wybieleni osobowościowo, nie potępieni za swoje czyny. Poruszone z tej lekturze tematy są niby takimi codziennymi, z którymi jednak niewielu ma styczność chociaż niejeden raz słyszał. Oprócz wątku kochanków z przeszłości i ich bolesnej młodości, która przypadła na najgorszy dla młodego człowieka okres, bardzo poruszył mnie watek przemocy domowej. Jak często nie widzimy tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami innych ludzi, jak często milczymy kiedy ta przemoc dotyka nas samych i to bez względu na to, czy jest to przemoc psychiczna czy fizyczna.
(…) Po raz pierwszy uderzył, kiedy nie wróciłam na czas z pracy… Po prostu zagadałam się z koleżanką i wróciłam do domu pół godziny później niż zwykle. Nawet się ze mną nie przywitał, był taki zimny i oschły. (…)
Polecam tę książkę nie dlatego, że w środku umieszczony jest mój blurb. Polecam tę książkę, ponieważ jest to piękna historia łącząca dwa różne światy, w której bohaterowie są tacy zwyczajni i nadzwyczajni jednocześnie. Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom, którzy lubią historie wojenne, a jednocześnie nie unikają romansu, obyczaju i psychologii w powieściach. Myślę, że wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.
Fabuła książki wciąga tak, że trudno oderwać się od stron. Wiele razy wzrusza, ale i pozwala na kilka chwil delikatnego uśmiechu, zwłaszcza gdy wątki dotyczą Leny – małej córeczki Kaliny.
Jeżeli ktoś polubił moją Szkatułkę Wspomnień i „Listy do Duszki”, „Muzykę dla Ilse” czy „Kołysankę dla Łani” to koniecznie musi przeczytać i tę książkę.
Dziękuję Autorce za zaufanie, i dziękuję za tę piękną historię. I chociaż przyznam, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, to już wiem, że nie oprę się innym jej książkom i w następnej kolejności przeczytam „Zapach Mazur” i „Barwy Mazur” bo już wiem, że trudno mi będzie przejść obojętnie od książek Małgorzaty Manelskiej.
ZAKRĘCONA NARZECZONA – Iwona Czarkowska
Iwona Czarkowska z wykształcenia jest dziennikarką, z zamiłowania bajkopisarką. Pracowała jako redaktor i sekretarz redakcji: „DD Reportera”, „5-10-15″, „Ciuchci”, „Czarodziejskich Opowieści”, „Naszych Dobranocek”. Obecnie współredaguje w „Świerszczyku” cykl „Chce wiedzieć więcej o…”, przygotowuje scenariusze gier edukacyjnych dla wydawnictwa Wilga i pisze bajki. Takie, które zawsze dobrze się kończą. Debiutowała jako autorka opowiadań i książek dla dzieci. Swoją pierwszą powieść dla dorosłych czytelników opublikowała w roku 2009 – była to „Słomiana wdowa”; rok później ukazała się jej kontynuacja: „Kobieta do zadań specjalnych”. Pracuje również jako tłumacz.
Zakręcona narzeczona to komedia kryminalna.
PREMIERA KSIĄŻKI 4 SIERPNIA 2020
stron 335
Majeczka jest młodą dziennikarką w prowincjonalnej gazecie w małym sennym miasteczku. Marzy o tym, aby przenieść się do Warszawy, gdzie życie nie jest tak nudne, leniwe i przewidywalne jak w Zabrzeźnie. Niestety narzeczony kobiety piastujący poważne stanowisko kierownika poczty nawet nie myśli o wyprowadzce do dużego miasta. Jednak czy Zabrzeźno faktycznie jest takie nudne? Zdarzają się w nim przecież czasami różne ciekawe sytuacje, chociażby uprowadzenie Pelagii, czyli kury, którą ktoś próbuje przekupić karmą dla papug, albo dziwne włamania do domu weterynarza, lub uciekający nagminnie ze sklepu zoologicznego żółw. Co wspólnego mają ze sobą Majeczka i tajemniczy pseudodziennikarz z Warszawy? Dlaczego weterynarz i jego żona nagle zostali właścicielami dziwnej papugi? Co wspólnego z uprowadzoną kurą Pelagią ma Diabeł, narzeczony Majeczki? I kto tak właściwie stoi za uprowadzeniem ważnej kury? I co wspólnego z przesyłką odebraną przez weterynarza, zamówioną przez jego żonę, ma wspólnego dentysta z Palermo?
Przyznam szczerze, że zabierając się za czytanie tej książki nie spodziewałam się tego, że podczas czytania będę wybuchała spontanicznym śmiechem. Jest to moje pierwsze spotkanie z książkami tej autorki, chociaż jej nazwisko nie jest mi obce, ponieważ wiele razy rzuciło mi się w oczy, wraz z proponowaną przez kogoś jej książką.
Styl jakim autorka pisze jest lekki, łatwy i przyjemny w czytaniu. Spora dawka humoru towarzysząca czasami może trochę infantylnej fabule jest jednak bombą dowcipu. Czasami jest sarkastyczne, czasami po prostu wesoło, czasami mocno kryminalnie, ale ogólnie, to książka moim zdaniem należy do tych, przy których nie można się nudzić. Jeżeli ktoś zna i lubi książki Alka Rogozińskiego, Olgi Rudnickiej, Joanny Chmielewskiej, Jacka Galińskiego czy Aleksandry Rumin, to śmiało może sięgnąć po książki tej autorki i z pewnością nie zawiedzie się.
Ciekawi i nietuzinkowi bohaterowie są dodatkiem do wciągającej i zabawnej fabuły, której czytanie „grozi śmiechem” jak napisała w blurbie jedna z recenzentek. Patrząc na wszystkie postacie występujące w fabule (a jest ich całkiem sporo) widać, że zostały wykreowane ciekawie, niesztampowo i nie ukrywam, że wprost przyciągały mnie swoimi zachowaniami. I chociaż o nikim nie można powiedzieć, że jest nudny, to autorka dodatkowo zafundowała im całkiem zabawne przygody, a jak wiadomo całość takiej mieszanki świetnie potrafi wprowadzić czytelnika w dobry humor. Przyznam szczerze, że miałam problem z odłożeniem książki na bok.
(…) – Znowu jakiś wariat postawił nasz zabytkowy szalet do góry nogami! – mruczał pod nosem. W końcu udało mu się odwrócić drewnianą konstrukcję i mógł wejść do środka. Ledwo usiadł na desce, gdy rozległ się gwizd nadjeżdżającego pociągu. Mężczyzna zerwał się i trzymając w garści spodnie, wybiegł na zewnątrz. (…)
Jedną z głównych bohaterek tej książki jest… kura, która albo uciekła swojemu gospodarzowi, albo ktoś ją mu po prostu ukradł, ponieważ kura była nietypowa i bardzo mądra. Z ową kurą podczas jej nieobecności w kurniku, styczność miało kilka osób i trudno było zrozumieć fakt tak niezdarnego (jak w fabule) zachowania wobec tego ptaka. Ale dzięki tym niezdarnym poczynaniom książka jest bardziej zabawna.
(…) Kura skakała z jednego mebla na drugi, a on pędził za nią, przewracał krzesła, szafki oraz lampy. Na koniec uciekinierka wróciła pod stół i jak gdyby nigdy nic zaczęła wygładzać dziobem pióra. (…)
Niby fabuła lekko absurdalna, można powiedzieć, że nawet dość banalna, ale kiedy człowiek cały czas podczas czytania chichocze, to z całą pewnością książka jest warta przeczytania. Potrzebujemy przecież takich książek, żeby odstresowały nas i działały jak dobre psychotropy.
Polecam tę książkę KAŻDEMU, bez względu na wiek i płeć. Myślę, że wielu znajdzie w niej coś dla siebie. Jest tutaj bowiem kryminał, z nutką wątku gangstersko-mafijnego (chociaż nie wiadomo kim tak właściwie jest Dentysta z Palermo, o tym dowie się ten, kto dotrwa do końca lektury), jest humor w ilości XXXL, jest odrobina romansu, trochę dramatu i sporo obyczaju, czyli… dla każdego coś miłego.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej książki i poznania kolejnej świetnej polskiej pisarki. Myślę, że z przyjemnością sięgnę po inne pozycje z dorobku pisarskiego tej autorki. Tymczasem… książkę gorąco polecam dla świetnego relaksu.
W PIEKLE PANDEMII – Jolanta Kosowska
Jolanta Kosowska – urodziła się na Opolszczyźnie, całe życie związana jest z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych w Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu lekarka, specjalistka w trzech dziedzinach medycyny. Nieustannie szuka nowych wyzwań i swojego miejsca na ziemi. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie. Jest związana z drezdeńską Polonią. Na co dzień przyjmuje pacjentów w poradni przyjaznej cudzoziemcom. Dzieli swój czas pomiędzy pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Debiutowała powieścią obyczajową „Niepamięć” (2012, Wydawnictwo Bukowy Las). Nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazały się jej powieści „Déjà vu”, „Niemoralna gra”, „Nie ma nieba”, „W labiryncie obłędu”, „Drugie dno” „Wróć do Triory”, „Trzy razy miłość” oraz „Wielkie włoskie wakacje”. www.jolantakosowska.pl
W piekle pandemii to powieść obyczajowa z nutką dramatu, szczyptą romansu, psychologii i filozofii. To przejmująca, autentyczna opowieść o życiu w czasach niebezpiecznego wirusa.
PREMIERA KSIĄŻKI 7 SIERPNIA 2020
stron 374
Zarówno w Bergamo, Dreźnie, Wenecji czy Wrocławiu, lub na Lawendowym Wzgórzu w Toskanii ludzie musieli i muszą znaleźć najlepszy sposób na przetrwanie tych trudnych czasów i poukładanie swojej rzeczywistości na nowo. Czy im się uda?
Kiedy Oliwia i Marcello wyjeżdżają na długo wyczekiwany urlop, nic nie zapowiada chaosu, w jakim już wkrótce pogrąży się cały świat. Zakochani wraz z kilkorgiem bliskich przyjaciół korzystają z uroków zimowej aury, spędzają dnie na zaśnieżonych górskich stokach, a wieczory z grzańcem przy kominku, tymczasem nad ojczyzną młodego lekarza powoli zbierają się ciemne chmury… Pewnego dnia włoskie media podają, że tajemniczy wirus z Wuhan pokonał granice kontynentów, a w szpitalu znalazł się „pacjent zero”. Od tej pory nic nie będzie już takie, jak przedtem… Oliwia zostaje w domu babci Marcello w pięknej, malowniczej i spokojnej Toskanii, a on, najpierw jako lekarz, a późnej również jako pacjent walczy z groźnym dla ludzkości wirusem. Czy Marcello uda się pokonać wirusa? Czy przyjaciele Oliwii, którzy staną do walki w groźną chorobą wyjdą z niej zwycięsko? Dlaczego Marcello postanowił „ukryć” swoją dziewczynę na odludziu, w domu sympatycznej starszej pani?
Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania tej książki, to nie ukrywam, że poczułam pewnego rodzaju lęk. Pomyślałam: „czy ja jestem na nią gotowa?” Strach wywołany wirusem cały czas tkwi gdzieś głęboko w każdym z nas i chociaż są ludzie, którzy uważają, że ten Covid-19 nie istnieje, że ktoś specjalne napędza machinę strachu, żeby ludzie zaczęli myśleć innymi kategoriami niż dotychczas, to jednak wielu ludzi wciąż boi się.
Ta powieść z jednej strony jest czymś w rodzaju dokumentu, który długo będzie krążył wśród ludzi, bo pamięć o tej pandemii na dożywotnio pozostanie w wielu umysłach, ale jest również ciepłą opowieścią o solidarności, przyjaźni i nadziei.
Główni bohaterowie, to nie tylko Oliwia i Marcello, to również ich przyjaciele, zarówno lekarze walczący z wirusem w różnych częściach Europy, jak i ich rodziny, borykające się ze strachem, który nawet w obliczu wielkiej miłości wydaje się być większym niż ta miłość.
To powieść o walce, zarówno z ciałem zaatakowanym nieznaną chorobą, ale i z psychiką, która w obliczu zbyt wielu godzin morderczej pracy, w obliczu tęsknoty za powrotem normalności, i w obliczu strachu o siebie i najbliższych, może złamać nawet każdego.
Zapewne w najbliższym czasie ukaże się na rynku czytelniczym wiele książek o tej tematyce, ale nie wiem ile z nich ukaże tak bardzo emocjonalnie zakres tego czasu, który zatrzymał się w wielu miastach.
Znając pióro i książki tej autorki, mogłam się domyślać konstrukcji książki, i nie pomyliłam się. Autorka ma wyjątkowy talent w przekazywaniu opisów miejsc. Robi to wręcz malowniczo i nawet jak ktoś nie był w opisywanej miejscowości, to z łatwością będzie mógł przenieść się tam za pośrednictwem swojej i autorki wyobraźni. Mnie zachwyciły malownicze opisy Wenecji i Toskanii zarówno sprzed pandemii jak i w trakcie jej trwania.
Kiedy zaczęło się to „piekło pandemii” przyznam szczerze, że strach paraliżował mnie do tego stopnia, że ograniczałam się tylko do rozmów ze znajomymi mieszkającymi zarówno w Polsce jak i poza granicami. Starałam się nie oglądać tego, co pokazywano w telewizji. Wystarczyły mi puste ulice w Gdańsku, kiedy musiałam iść do pracy. I tak właściwie ogrom tej tragedii opisany w książce dotarł do mnie z pełną premedytacją, kiedy uzmysłowiłam sobie jak musiały wyglądać miejsca wcześniej tętniące życiem turystycznym.
Bardzo poruszył mnie fragment dotyczący początków pandemii we Włoszech, ukazany w dramatycznym opisie żony lekarza, który postanowił pojechać do Bergamo. Nie ukrywam, że łzy, które wszelkimi sposobami starałam się zatrzymać, wypływały z moich oczu tak niezdyscyplinowane, że trudno mi było nad nimi zapanować.
(…) Czasami mieliśmy wrażenie, że pół świata tutaj przyjechało, żeby zdeptać naszą Wenecję. Marudziliśmy na nią. I nagle stała się cicha, pusta, zadumana… Jakby się na nas obraziła. Czas nagle zwolnił, po paru dniach zatrzymał się. Nie ma turystów. Mieszkańcy otrzymali zakaz opuszczania domów. Od czasu do czasu słychać pojedyncze kroki dudniące po bruku, odbijające się echem od ścian budynków. (…) Po placu spacerowały dziesiątki gołębi. Wbiegłam w nie. Nagle miałam im za złe, że mogą korzystać z pierwszych promieni wiosennego słońca, a mnie nie wolno. (…)
W fabułę wplecione zostały maile od przyjaciół i pamiętnik pisany przez młodego Włocha w Internecie. Słowa pisane są jak rany, które sączą się powoli mentalnością strachu, żalu, nadziei i wszechobecnej pustki.
(…) W Bergamo ciszę raz po raz rozdzierają syreny karetek pogotowia. Ich wycie stało się ścieżką dźwiękową mojego życia. Przebija się przez moje myśli, budzi mnie w nocy, zaburza spokój. Do niedawno śpiewano na balkonach. Teraz nikt nie śpiewa. Bergamo pogrążyło się w żałobie. Ta żałoba z każdym dniem jest coraz głębsza, coraz bardziej koszmarna. (…)
Piękne jest jednak to, że w obliczu tak wielkiej tragedii, tak wielkiego dramatu ludzie potrafili (i potrafią) przekazać sobie namiastkę solidarnej obecności. Jak wielu ludzi musiało teraz dopiero pomyśleć o tym, jak wygląda ich życie, pełne pośpiechu, odosobnienia, pozbawione zwykłej empatycznej chęci bliskości.
(…) Wczoraj Pietro stanął ma balkonie i zagrał na trąbce „Ave Maria” Johannesa Sebastiana Bacha i Charlesa Gounoda. To było jak epitafium dla naszego miasta. (…) Głos trąbki szybował w górę, w kierunku wzgórza San Vigilio, opadała w dół, ku nowym dzielnicom. (…)
Autorka pięknie pokazała uczucia, które łączą ludzi i to nie tylko miłość dotycząca dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi, ale również uczucie przyjaźni zarówno tej dotyczącej ludzi młodych jak i tej, którą można odnaleźć w osobach w starszym wieku.
Bohaterowie tej książki, to ludzie o bardzo różnych osobowościach, chociaż wszyscy wydają się być sobie bliscy. Nie ma tutaj typowych złych charakterów, dlatego może ludzie ci opisani w powieści wydają się kimś, kogo znamy.
Ta książka, jak i opisane w niej sytuacje, wzorowane na prawdziwych wydarzeniach związanych z pandemią koronawirusa z pewnością na długo zostaną w pamięci wielu ludzi. Dziś już wiemy jak czasami puste było życie wielu z nas, i jak dramat związany z niewidocznym wrogiem otworzył oczy na sprawy, które do tej pory były mało istotnie. Jak ważne są kontakty z drugim człowiekiem. Jak zabójcza może okazać się niemoc wobec nieznanego i samotność, i to nie tylko samotność ludzi starszych, ale nawet tych, którzy nagle w obliczu zagrożenia zarażeniem nie mogą się ze sobą kontaktować.
Polecam tę książkę każdemu, bez względu na wiek i płeć. To książka z tych, których fabuła na długo pozostanie w pamięci, i to książka z tych, której nie powinno zabraknąć w biblioteczce.
Dziękuję Autorce i wydawnictwu Novae Res za propozycję przeczytania tej niesamowitej książki. I cieszę się, że ktoś poruszył ten temat właśnie w tak spokojny a zarazem mocno emocjonalny sposób. Czytałam ją w formie ebooka dla recenzentów, ale wiem, że jako książka papierowa pozycja ta koniecznie musi znaleźć się na półkach z moimi książkami.
CHŁOPIEC NA SZCZYCIE GÓRY – John Boyne
John Boyne to irlandzki pisarz mieszkający w Dublinie. Urodził się w 1971 roku. Ukończył Trinity College w Dublinie, studiował również twórcze pisanie na University of East Anglia. Jest autorem książek dla dorosłych jak i dla młodszych czytelników, a jego powieści publikowane są w ponad 50 językach.
Chłopiec na szczycie góry to dramat wojenny.
PREMIERA KSIĄŻKI 21 LIPCA 2020 wydanie II
stron 272
Kiedy mały Pierrot mieszkający w Paryżu zostaje osierocony najpierw przez ojca, a następnie przez matkę jest rok 1935 i trafia on do sierocińca. Sąsiadka chłopca, a zarazem mama jego najserdeczniejszego przyjaciela porządkując rzeczy po mamie Pierrot’a odnajduje adres ciotki mieszkającej w Austrii. Siostra ojca Pierrot’a – Niemka, Beatix jest gospodynią w zamożnym austriackim domu. Miejsce do którego trafia chłopiec po długiej podróży okazuje się nie być zwykłym domem, to Berghof, rezydencja samego Adolfa Hitlera. Właściciel domu, chociaż niezbyt przychylny dzieciom, szybko bierze bratanka gospodyni pod swoje skrzydła, a co za tym idzie chłopiec zaczyna realizować się w coraz bardziej niebezpiecznym świecie terroru, tajemnic, zdrad. I co smutne i ciekawe zarazem, zaczyna się czuć w tym świecie kimś ważnym. Niestety jego oddanie dla Hitlera i fascynacja tym człowiekiem zmienia go w kogoś, kim większość ludzi zaczyna pogardzać. Czy uda się kiedyś miłemu i grzecznemu chłopcu z Paryża wrócić do swojej dawnej osobowości? Czy odnajdzie przyjaciela z dzieciństwa, którego wyparł się, bo ten był Żydem? Jak ideologia Hitlera wpłynęła na życie małego chłopca z Paryża?
Biorąc do ręki tę książkę, nie spodziewałam się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, chociaż muszę przyznać, że czytało m się ją z wyjątkową lekkością, ale tu mam na myśli styl jakim pisze autor. Niestety emocjonalnie była to dla mnie lektura ciężka i wzruszająca.
Autor ukazuje nam jak bardzo można wpłynąć na umysłowość małego człowieka, który zafascynuje się czymś, nie zastanawiając się nad tym, czy jest to dobre czy złe. Pod „skrzydłami” jednego z najgorszych ludzi z ślicznego, grzecznego i uczynnego chłopca wyrasta egocentryczny, egoistyczny, pozbawiony empatii młody człowiek, który w dodatku myśli, że takie zachowanie zasługuje na podziw i szacunek.
Zaślepienie władzą i postawą jaką swoją osobowością przedstawiał Hitler zniszczyło w Pierrot’cie człowieka. Zniszczyło małego francuskiego chłopca zmieniając go w bezwzględnego niemieckiego młodego nazistę. Przestali być dla niego ważni nawet przyjaciele i rodzina, których w swojej służalczości bez mrugnięcia okiem wydał na śmierć.
(…) Lubił kiedyś Anszela, oczywiście, że lubił, ale byli przecież wtedy obydwaj tylko dziećmi, a on nie rozumiał, co to znaczy: przyjaźnić się z Żydem. Dobrze się stało, że teraz zerwał tę znajomość. (…)
Najsmutniejsze jednak w tym wszystkim okazało się to, że chłopiec nie miał żadnych wyrzutów sumienia, nie uważał się za złego człowieka i potrafił swoją egoistycznie poddańczą postawą zniszczyć najpiękniejsze uczucia jakich mógłby doznać, będąc kimś innym.
(…) Pierrot skinął głową, po czym oddał Fuhrerowi przepisane honory, opuścił jego gabinet i ruszył korytarzem. W mundurze czuł się bardziej pewny siebie, bardziej dorosły. Był przecież teraz, jak sam sobie powtarzał, członkiem Deutsches Jungvolk. (…)
Takich dzieci jak Pierrot było z pewnością wiele, dzieci z których wyrosły potwory nie liczące się z niczym i nikim.
I chociaż początkowo buntował się przeciwko nakazom i zakazom nie rozumiejąc do końca dlaczego nie wolno mu mówić w języku francuskim, dlaczego nie wolno mu mówić o swoim przyjacielu Żydzie, później uznał je za coś tak naturalnego, i sprawiającego satysfakcję, że trudno mu było w przyszłości uwierzyć w swoją wyszlifowaną przez Hitlera postawę. Postawę otwartej nienawiści.
(…) – Nie mogę mówić o moich przyjaciołach, nie mogę używać własnego imienia! – wykrzyknął Pierrot, bliski płaczu z rozżalenia pomieszanego z irytacją. – Czy jest jeszcze coś, czego nie mogę robić? (…)
To smutna książka o dorastaniu wśród ideologii wrogich człowieczeństwu. Ale to również opowieść o egoizmie wpajanym młodym ludziom przez Hitlera i jemu podobnych. To jednak również historia ludzi, którzy buntowali się przeciwko tamtej władzy tamtym poglądom.
Myślę, że chociaż jest to powieść smutna i wzruszająca to moim zdaniem mogłaby być lekturą szkolną tak jak „Chłopiec w pasiastej piżamie” . Na podstawie takich lektur młody człowiek uzmysłowiłby sobie lepiej niektóre motywy wojenne, nie dotyczące tylko walk zbrojnych i obozów śmierci.
Polecam tę powieść zarówno młodym czytelnikom, jak i tym dojrzalszym. Z całą pewnością osoby wrażliwe powinny zaopatrzyć się w chusteczki.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za tę książkę, chociaż przyznam szczerze, jej fabuła mocno mną wstrząsnęła.
Książkę przeczytałam bo bardzo chciałam ją przeczytać, ale przeczytałam ją również w ramach wyzwania #latozrepliką
MAZURSKIE LATO – antologia
Karolina Wilczyńska, Agnieszka Lingas – Łoniewska, Tomasz Kieres, Krystyna Mirek, Katarzyna Misiołek, Anna H. Nieczynow, Agnieszka Olejnik, Magdalena Witkiewicz to tylko kilka pisarek i pisarz, od lat wiodących prym w literaturze polskiej. I chociaż nie wszystkich tych autorek książki już poznałam, to teraz miałam okazję przynajmniej szczątkowo przekonać się jak piszą te, których jeszcze nie poznałam jako czytelniczka i… jestem pod wrażeniem.
Jak urlop i LATO to PLAŻA i JEZIORA (no mogą być jeszcze góry i morze, ale dla większości ludzi lato kojarzy się właśnie z wodą).
Jak plaża i jeziora to SŁOŃCE, a jak dodać te wszystkie słowa to… no cóż, mnie pierwsze co przychodzi na myśl, to MIŁOŚĆ i ROMANS.
Mazurskie Lato to antologia opowieści wakacyjnych, z dużą dawką romansu. To również nazwa tawerny w Mikołajkach, z którą związanych jest te kilka opowiadań.
PREMIERA KSIĄŻKI 01 LIPCA 2020
(…) Ta tawerna jest tutaj niemal kultowym miejscem, zwłaszcza wśród zakochanych. Mówi się, że ludzie zaskakująco często się w niej poznają i przypadają sobie do gustu… Na dowód tego możesz zobaczyć zdjęcia, całe ściany są wyklejone fotkami szczęśliwych par. (…) Katarzyna Misiołek „Czekaj na mnie w Mikołajkach”
Kompas bosmana Macieja – Karolina Wilczyńska rozpoczyna antologię o tawernie Mazurskie Lato. Jagoda, po okresie burzliwego i toksycznego związku z bogatym i przystojnym mężczyzną trafia do mazurskiej tawerny jako kelnerka. Jednak dość odważne i poniżające ją zachowanie szefa powoduje, że dziewczyna z dnia na dzień rzuca pracę i prowizoryczny kąt do spania i odchodzi z chłopakiem, którego poznała w dość niefortunnej sytuacji. Chłopak jest właścicielem upadającej tawerny, ale w zamian za pomoc w rozkręceniu jej, proponuje dziewczynie pracę z noclegiem. Czy tych dwoje połączy uczucie ważniejsze od przyjaźni? Czy Jagodzie uda się przywrócić świetność jaką tawerna Mazurskie Lato miała za czasów poprzedniego właściciela jakim był bosman Maciej?
stron 431
Letni uśmiech losu – Agnieszka Lingas – Łoniewska wplątuje czytelników w dość ciekawy romans. Krzysztof jest motocyklistą, Natalia nauczycielką matematyki. Oboje spotykają się przypadkowo w pensjonacie Mazurskie Lato. Dwoje ludzi szukających swojego miejsca w życiu. Ona nie może się „pozbierać” po tragedii, która miała miejsce kilka lat wcześniej, w czasie której zginęła bliska jej osoba, a on wciąż przeżywa śmierć ojca i niezbyt dobry kontakt z matką. Czy Natalia przekona się do motocyklisty i jego pojazdu i odważy się pojechać z nim, czy uzna ich znajomość jedynie jako wakacyjny flirt?
Pierwszy krok – Tomasz Kieres To moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale po tym opowiadaniu wiem, że nie ostatnie. Bohaterowie jego opowiadania poznali się w dość nietypowy sposób. Dwoje z pozoru samotnych ludzi, którzy uznali, ż mogą wyrzucić z siebie dręczące myśli nie ponosząc konsekwencji swoich „spowiedzi”. Czy niezobowiązująca rozmowa pomoże pokonać im wewnętrzne rozterki i pozwoli na podjęcie ważnych dla siebie decyzji życiowych?
(…) Wiesz, wydaje mi się, że każdy sam powinien przejść swoje życie, wybrukować je swoim decyzjami, dobrymi, złymi, ale swoimi. I nawet jeśli często nie wiemy, co zrobić, to takie decyzje należą do nas. W każdym razie powinny. (…)
Nieoczekiwana miłość – Krystyna Mirek częściowo i przenosi czytelników do umysłu matki, która wyjeżdżając na wakacje ze swoim sześcioletnim synem boryka się z samotnym rodzicielstwem, czyli urlopem nie do końca skupionym na wypoczynku. Jej mama marzy o pięknym ślubie córki i wielkim weselu itp., ale Majce mężczyźni nie są w głowie. Zawiódł ją jeden, to zawiodą inni. Kiedy otrzymuje od matki prezent w postaci zarezerwowanego i opłaconego pobytu na Mazurach, początkowo nie jest do tego wyjazdu przekonana. Jednak pobyt z synkiem w malowniczej mazurskiej miejscowości okazuje się czasem mile spędzonym, może przyczyniły się do tego poznane tam osoby?
(…) Jestem jednak szczęśliwa, bardzo wypoczęłam na tych wakacjach i powiem wam, uśmiecham się na myśl o tym co opowiem mojej matce po powrocie. Duży Mati mieszka sto kilometrów od nas. Mówi, że taka odległość to pestka. (…)
Czekaj na mnie w Mikołajkach – Katarzyna Misiołek W opowiadaniu tej autorki poznajemy Weronikę i Jakuba. Ona, kobieta poważna, pani prokurator, on młody (dużo młodszy od niej) architekt i muzyk. Weekend w SPA w Mikołajkach i spontaniczna znajomość dwojga przypadkowo spotkanych na parkingu osób może okazać się poważna w skutkach. Miłość od pierwszego wejrzenia? W miłości nie liczy się wiek ani status społeczny tylko to, czy dwoje ludzi rozumie się bez słów. Czy Weronika i Kuba będą mieli tylko spontaniczny wakacyjny romans, czy z tej znajomości zrodzi się większe i poważniejsze uczucie?
O szczęście niepojęte – Anna H. Niemczynow zaprasza czytelników do pewnej młodej rodziny, niby pięknej i szczęśliwej ale… On jest zapracowanym lekarzem, ona zmęczona, niewyspana mama z sześciomiesięcznym synkiem. Pewnego dnia coś w niej pęka i kobieta nie zważając na konsekwencje, na jeden dzień ucieka sama na Mazury. Ten jeden szalony dzień zmieni w życiu młodego małżeństwa wszystko, ale nie tylko dzięki tej ucieczce i ale również dzięki… teściowej. Dlaczego Natalia się zbuntowała? Co kierowało młodą matką, aby zostawić swojego synka (i pęczniejące od mleka piersi) na jeden długi dzień pod opieką męża?
(…) Gdyby wczoraj o tej porze ktoś powiedział jej, że dziś będzie patrzeć na to wszystko, postukałaby się z niedowierzaniem w głowę. Wnętrze tawerny było piękniejsze, niż zdołała to sobie wyobrazić. Dlaczego przyjechała tu dopiero teraz? Dlaczego wciąż odkładała przyjazd tu na tajemnicze i nikomu nieznane „kiedyś”? (…)
Tego kwiatu jest pół światu – Agnieszka Olejnik Czy można wyleczyć kogoś z nieszczęśliwej miłości zabierając go na Mazury, gdzie zamiast słońca, plaży i swobodnie pływających jachtów, przez kilka dni leje deszcz? Trzy przyjaciółki postanawiają spędzić kilka dni pod namiotem. Jedna z nich nie może sobie poradzić z rozpaczą po odejściu narzeczonego, ale dwie pozostałe zgodnie podejmują wyzwanie „wyleczenia” przyjaciółki z tej miłości. Niestety deszczowa pogoda nie sprzyja relaksowi, a przeciekający namiot dodaje rozczarowań. Z pomocą przychodzi znajomy brata nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny, użyczając młodym turystkom własnego namiotu. Czy pobyt nad jeziorem, z dala od domu i toksycznych myśli uleczy nieszczęśliwie zakochaną dziewczynę czy pogłębi jej rozpacz po utracie ukochanego?
Biała Dama – Magdalena Witkiewicz Autorka zabiera czytelników na jacht, na którym w okolicach Mikołajek wakacje spędza czwórka przyjaciół. Robert, jeden z chłopców zauważa któregoś dnia na sąsiadującym z ich jachtem pomoście kobietę, która bez skrępowania opala się i kąpie w jeziorze, nago. Fascynacja ciałem i odwagą kobiety doprowadza go do szaleństwa i może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kobieta jest w takim wieku, że mogłaby być jego matką. Któregoś dnia po sprzeczce z dziewczyną, Robert postanawia upić się w tawernie, ale niespodziewanie spotyka kobietę z pomostu. Długa i szczera rozmowa z nią, uświadamia mu coś, czego do tej pory się bał, od czego starał się uciec. Czy związek z dziewczyną, z którą są razem od kilku lat wzmocni się, czy skończy definitywnie po spotkaniu tajemniczej kobiety z pomostu?
Myślę, że każdy kto przeczyta tę antologię, poczuje tę magię malowniczych jezior, lasów i słońca.
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to lato, miłość, nadzieja, spontaniczność i urok Mazur sprawiły, że zatęskniłam za mazurskimi widokami, kołyszących się na wodzie łódek czy jachtów, za widokiem słońca zanurzającego się wieczorem w jeziorze, za gwarem mazurskich tawern i za pięknymi szantami.
(…) Byliśmy przed sobą nadzy fizycznie i emocjonalnie. Jak kiedyś. Bez pozy. Przyjaźń nigdy nie umiera. Miłość może tak. Ale czymże jest miłość? Przyjaźnią połączoną z fascynacją seksualną. A często wy mężczyźni, porzucacie prawdziwą miłość na rzecz tej fascynacji. (…)
Polecam tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną lekturę nie tylko na urlop, ale z pewnością polecam ją dla dobrego relaksu.
Muszę przyznać, że jest to chyba jedna z najlepszych antologii jakie przeczytałam tego lata. Opowiadania są różnorodne, chociaż łączy je jedno, letnie spotkania. Raz jest humorystycznie, raz nostalgicznie, raz filozoficznie, a raz wzruszająco. To piękne fabuły, piękne historie ludzi, dla których wspólnym miejscem jest mazurska tawerna łącząca osoby w różnym wieku, o różnych osobowościach i pozycjach społecznych czy w różnych związkach.