DWUŚWIAT. Księga I. PRZEDWOJNIE – W.&W. Gregory
Myślę, że W.&W. Gregory to pseudonim. Niestety nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat tego autora. Ale może kiedyś… Ktoś zapytał autora o to, gdzie by się udał, gdyby miał wybierać: żyć w Inco czy Floris. Odpowiedź jego jest z jednej strony prosta, z drugiej nieco skomplikowana: „To jest tak, jakby odpowiedzieć na pytanie: czy chciałbyś zginąć nocą, czy za dnia? Lub na przykład: wolisz stracić ojca czy matkę? Życie w każdej z obydwu krain ma swoje zalety, ale zdecydowanie więcej wad. Floris jest przaśne, kolorowe, zgodne z naturą, a zarazem uwsteczniające. Ludzie żyją rodzinnie, lecz są zniewoleni przez instytucję kościelną. Z kolei Inco jest czarno-białe, ostre, zimne, odarte z artyzmu. Jest też postępowe, choć w wielu obszarach zgubnie. Brakuje w nim smaku, relacji rodzinnych, prawa ludzi są ulotne. Rządzący obydwu krajów dbają tylko o swoje interesy, doprowadzając różnymi drogami pojęcie kłamstwa do arcymistrzowskiego poziomu. Gdybym jednak nie miał innego wyjścia, widziałbym dla siebie większą szansę we Floris. Tam jest więcej zakamarków, gdzie można się ukryć. No i Floriańczycy potrafią gotować, a ja lubię dobrze zjeść…”.
Dwuświat. Księga I – Przedwojnie, to powieść z gatunku science fiction.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 GRUDNIA 2020
Wszechświat jest małą planetą podzieloną na dwie krainy. Jedną z nich jest rozwinięte technologicznie, ateistyczne Inco, a drugą barwna pod względem przyrodniczym Folris uzależniona od religii i związana z kultem bogini Patrii. Krainy te żyją w symbiozie, chociaż różnice kulturowe bardzo je dzielą. Rola mężczyzn w obydwu krainach jest inna, ale w Inco jest deficyt płci męskiej. W tej części poznajemy młodą mężatkę Jasmin, mieszkankę Inco, która nosi w sobie potrójną ciążę, a wszystkie jej dzieci są płci żeńskiej. Nie jest to powodem do radości i dumy, ponieważ za dziewczynki trzeba płacić wysokie podatki, natomiast potomek męski jest hojnie dofinansowywany przez państwo. Drugą bohaterką jest władcza kapłanka Ae, zamieszkująca Floris, osoba, przed którą nawet kapłani wyższego stopnia czują wielki respekt. Bezduszna, bezkompromisowa, okrutna – tak można ją określić w skrócie. Czy Jasmin uda się donosić ciążę i urodzić zdrowe dzieci? Jaki wpływ na życie mieszkańców Inco będzie miała zmiana rządu? Jakie tajemnice dotyczące swojej kariery ukrywa przed swoimi poddanymi kapłanka Ae?
Muszę przyznać, że do tego gatunku literatury podchodzę z dużą dawką sceptycyzmu. Nigdy nie przepadałam za science fiction, ale opis tej książki spowodował, że zapragnęłam ją przeczytać. I muszę stwierdzić, że była to decyzja dobra, której nie żałuję.
Poznawanie nowych nazwisk w świecie literatury, zawsze mnie pociągało i myślę, że to nazwisko na długo zostanie w mojej pamięci.
Powieść została napisana dwutorowo. Raz autor zabiera czytelników do Inco, ateistycznej krainy, technologicznie rozwiniętej, w której panuje dość ostry pod względem kontroli narodzin reżim. A raz zabiera czytelników do Floris, krainy mocno związanej z kultem bogini, w której ludzie poświęcają się pracy głównie na roli, nie przykładają wagi do wykształcenia, ale są bardzo emocjonalnie związani z rodziną.
W rozdziałach dotyczących Inco, towarzyszymy kobiecie, której mnoga ciąża jednopłciowa, czyli trzy dziewczynki, staje się nie lada problemem dotyczącym nie tylko jej jako matki, ale i jej najbliższych. Faworyzowanie mężczyzn i męskich potomków jest tak jawną dyskryminacją, że trudno sobie wyobrazić taki stan rzeczy. Chociaż… czy jest on aż tak obcy nam, w dzisiejszych czasach?
(…) Aby społeczeństwo nie zamieniło się w kraj amazonek, Rząd wprowadził dekret o kontroli płci. Według zasad w nim zawartych, jedna rodzina mogła posiadać maksymalnie jedną córkę. Synów mogłaby mieć do woli, ale to prawie się nie zdarzało. Jeśli danej rodzinie urodziła się więcej niż jedna dziewczynka, za każdą kolejną należało płacić wysoki podatek. Z kolei za każdego syna przysługiwały świadczenia socjalne tak wysokie, że mogłaby się z nich utrzymać wielka familia, łącznie z dziadkami. (…)
W rozdziałach dotyczących Floris, towarzyszymy głównie kapłance Ae, nad którą „wisi” tajemnica dotycząca jej dostania się na szczyt władzy. Ale poznajemy również pewną wielodzietną rodzinę, której silna rodzicielska miłość w obronie córki potrafi pchnąć człowieka do najgorszego czynu.
Jednym co łączy obie krainy jest rola mężczyzny, a właściwie to deficyt płci męskiej w Inco, a nadmiar jego we Floris, które mogą być zagrożeniem nie tylko dla władz rządzących w obu krainach.
Jeżeli ktoś oglądał film Mad Max pod kopułą Gromu z Melem Gibsonem i Tiną Turner, to z łatwością wyobrazi sobie rzeczywistość towarzyszącą tej powieści.
Niby fikcja, niby fantazja, ale nie brakuje w książce wątków thrillera, a nawet horroru. Autor nie oszczędza czytelnika, podkręcając ciekawość i nastrój grozy dramatycznymi opisami, pokazując jak bezduszny i okrutny potrafi być człowiek, zwłaszcza ten, który kryje się za zasłoną religii czy politycznej władzy.
(…) Kiedy się zorientowali, że kapłanka odpięła przymocowany do uprzęży duży zakrzywiony tasak i trzymając go w dłoni, wróciła w ich kierunku, zdążyli zrobić tylko przerażone miny. (…)
Zdając sobie sprawę z tego, że fabuła jest fikcją i to w dodatku sf, myślę, że mogłaby się wydarzyć w realu, bo czy człowiek myślał kiedyś o tak niewiarygodnej technologii? Czy gdyby nawet pięćdziesiąt lat temu ktoś powiedział nam, że będziemy rozmawiać przez komunikatory, w których będziemy nie tyle słyszeć, co również widzieć, to uwierzylibyśmy? Czy gdyby ktoś kilkadziesiąt lat temu powiedział, że normalne jedzenie zastąpi sztucznie produkowana żywność, w której będzie więcej chemii niż wartości odżywczych, to byłoby wiarygodne?
Ta książka to jednak obraz nie tylko wymyślonej rzeczywistości, tak różnej, że aż niepokojącej. To również obraz ludzi, ludzkich zachowań, odczuć, empatii lub jej braku. To obraz bardzo prawdziwej walki o władzę, która była, jest i będzie, często budowanej na bezwzględności wobec zwykłego człowieka i brutalności wobec przeciwnika.
(…) Kiedy wymieniał ostatnią dwójkę, Rita zawyła jak ranne zwierzę. Objął ją czule i zapłakał razem z nią. (…)
Jak wiele jest prawdziwości w tym, co przedstawił autor, kiedy matka musi walczyć o nienarodzone dziecko, nie tylko z prawem i głupimi przepisami, ale również z własnym sumieniem. Jak silna potrafi być miłość, która dla obrony mocnej strony uczucia zdolna jest do najgorszych czynów.
Wprawdzie jest to część pierwsza, ale myślę, że ktoś, kto sięgnie po ten tom, z niecierpliwością będzie oczekiwał kontynuacji. Mnie przynajmniej bardzo wciągnęła historia tych dwóch krain, chociaż momentami zaciskałam zęby w trakcie czytania opisów zbyt brutalnych, to przyznam szczerze, że polubiłam jedną z bohaterek – Jasmin i bardzo ciekawa jestem ciągu dalszego jej przygody, będącej w pewnym sensie altruizmem ucieczki ze świata luksusu i wygody. Jej postawa z jednej strony ukazała odwagę, a z drugiej wyjątkową empatyczność. Co zrobiła Jasmin? Tego dowie się tylko ten, kto sięgnie po książkę.
Mogłabym o tej książce napisać dużo więcej, ale myślę, że wystarczy, jak napiszę POLECAM. Nie chcę spoilerować, dlatego nie będę opisywała fabuły dokładniej. Kto zagląda na mojego bloga, wie, że zawsze obiektywnie oceniam książki. Co do tej, to myślę, że zadowoli nie tylko fanów science fiction. A to, że 437 stron pochłonęłam prawie w trzy dni, chyba o czymś świadczy.
Dziękuję Wydawnictwu AlterNatywne za propozycję przeczytania tej książki. Myślę, że chociaż bardzo zachęcił mnie jej opis i tajemnicza okładka, gdybym zobaczyła książkę na półce w księgarni, to nie wiem, czy bym po nią sięgnęła. Dziś wiem, że nie żałuję, bo książka jest naprawdę warta przeczytania.