MOJE ŻYCIE PRZED TOBĄ – Anna Ziobro
– Mam wrażenie, że moja pamięć jest jak układanka z kilku tysięcy elementów, a ja znalazłam dopiero trzy, które w dodatku nie bardzo do siebie pasują.
Anna Ziobro to mieszkanka Rzeszowa. Jest tłumaczką i korektorką oraz autorką powieści obyczajowych między innymi „Tysiąc kawałków”, „Za ścianą ciszy” czy „Brakujący obrazek”. Fascynuje ją słowo pisane, dlatego nie wyobraża sobie życia bez laptopa i książek. Prywatnie mama, żona i właścicielka psa, a także miłośniczka sushi. Najlepiej odpoczywa w górach, gdzie szuka inspiracji.
Moje życie przed tobą to powieść obyczajowa z nutkami kryminału, dramatu i romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 MAJA 2022

stron 317
Lena jest studentką, właśnie rozstała się z chłopakiem, który okazał się kimś zupełnie innym niż jej się wydawało. Chcąc zapomnieć o złamanym sercu wyjeżdża do pracy nad morze. Rodzice chcieli, aby wyjechała z nimi do pracy sezonowej za granicę, ale właśnie z powodu chłopaka, który oszukał dziewczynę, zrezygnowała z wyjazdu z rodzicami. W nadmorskiej miejscowości przypadkowo poznaje syna właściciela lokalu, w którym podjęła pracę i podczas spaceru nad morzem dziewczyna jest świadkiem porwania młodego, bogatego mężczyzny. Niestety zaaplikowany jej specyfik sprawił, że dziewczyna straciła pamięć. Oszołomioną i zagubioną Lenę odnajduje w swoim ogródku pewna starsza pani i postanawia roztoczyć nad dziewczyną „parasol ochronny”. Wnuk kobiety początkowo jest przeciwny temu, aby babcia zapraszała do swojego domu obcą dziewczynę, jednak z dnia na dzień zaczyna się do gościa przekonywać. Niestety Marcin cierpi na nieuleczalną chorobę, która z powodu barier psychicznych i fizycznych nie pozwoliła mu związać się na dłużej z żadną kobietą. Czy Lena przypomni sobie kim jest i odnajdzie swoich najbliższych? Czy Marcin przełamie się i zaufa Lenie na tyle, aby pozwolić sobie na więcej niż tylko zwykły spacer? Czy uda się tym dwojgu okaleczonym przez los młodym ludziom znaleźć wspólne szczęście?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, o której książkach słyszałam wiele dobrego, wywarło na mnie dość pozytywne wrażenie, chociaż sama fabuła do końca mnie nie zniewoliła.
Nie mam zbytniej wiedzy na temat amnezji wywołanej tabletką gwałtu, ale historia Leny wydała mi się trochę niewiarygodną. Nie twierdzę, że nie mogła się wydarzyć, ale… coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Z doświadczenia pisarki jednak wiem, że często opisywane w książkach sytuacje, które miały miejsce, lub realnie wystąpiły budzą więcej kontrowersji niż te wymyślone przez pisarza. Ale niech się nikt nie przejmuje tym co napisałam, ponieważ to jest tylko moje zdanie, a ktoś inny może odebrać historię Leny zupełnie inaczej.
Natomiast bardzo poruszyła mnie historia Marcina, odnosząca się do jego choroby Olliera, o której po skończeniu książki dość wnikliwie zaczęłam szukać informacji w sieci.
I muszę przyznać, że chociaż Lena nie jest postacią negatywną w sensie osobowościowym, to jednak nie zapałałam do niej większą sympatią w przeciwieństwie do Marcina i Malwiny, babci młodego mężczyzny. Te postacie polubiłam od pierwszego… „spotkania”.
Historia tych młodych ludzi z jednej strony stojących na bezdrożach życia, ona próbująca przypomnieć sobie przeszłość i on walczący z kalectwem jest bardzo poruszająca i mogę śmiało przyznać, że momentami wzruszająca.
(…) – Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłam – powiedziała po chwili. – Ta cisza, spokój, ten zagajnik, przez który przeszliśmy. Nawet ta łódka. (…)
Autorka pięknie pokazała to jak można postrzegać ludzi czy otaczający ich świat kiedy nie zwraca się uwagi na defekty (tutaj duży plus dla Leny) lub jak zbyt mocno się tymi defektami przejmuje (tutaj minusik dla Marcina).
Na przykładzie dziewczyny, której nie przeszkadza brzydota kalectwa widzimy, że nie wszyscy ludzie odbierają innych wizualnie, ważniejsze od wyglądu jest dla nich wnętrze człowieka, jego uczuciowość i serce.
Na przykładzie Marcina widzimy natomiast jak wielką traumą i dramatem może być choroba, którą trudno zaakceptować, z którą nie sposób jest się pogodzić, głównie dlatego, że patrzy się na nią nie z perspektywy własnej funkcjonalności czy odczuwanego bólu, ale postrzegania jej przez innych.
Ta książka jest jednak pięknym świadectwem empatyczności i zaufania do drugiego człowieka, które widzimy głównie w postaci Malwiny – kobiety, która przyjmuje do swojego domu obcą dziewczynę oferując jej nie tylko dach nad głową ale nawet opiekę.
(…) Dziwnie było leżeć w łóżku, które z jednej strony było dla Leny obce, ale z drugiej zostało zasłane z życzliwością specjalnie dla niej. Jeszcze dziwniej buło czuć się jednocześnie chcianym i niepożądanym gościem. I wreszcie trudne do wytłumaczenia wydawało się to, że zeszłej nocy w zaśnięciu nie przeszkadzał jej harmider panujący na szpitalnym oddziale, a teraz powieki nie chciały się skleić, bo w kącie tykał miarowo stary zegar. (…)
Drugą postacią, bardzo pozytywnie przeze mnie odebraną jest Vincent, ojczym kalekiego Marcina, który mimo oporów i niechęci ze strony pasierba ma w sobie ogromne pokłady cierpliwości i empatyczności.
Myślę, że jest to piękna książka o pokonywaniu barier zarówno psychicznych jak i fizycznych i o odnajdowaniu siebie w nawet bardzo ekstremalnych sytuacjach jakie potrafi zafundować los.
A dodatek do fabuły, w którym autorka zabiera czytelnika do świata muzyki i skrzypiec, to dla mnie taka malutka wisienka na torcie. Książki, w których odnajduję chociaż namiastkę muzyki, zawsze odbieram inaczej, może nawet nostalgiczniej.
(…) Nie odrywał wzroku od dziewczyny, której instrument wypuszczał w powietrze kolejne melodyjne dźwięki. Grała czysto, przypuszczalnie jakiś utwór klasyczny. Nawet taki człowiek jak on, któremu wyjątkowo ciężki słoń nadepnął na ucho, nie miał wątpliwości, że dziewczyna zna się na grze. (…)
Polecam tę książkę osobom, które lubią powieści obyczajowe, myślę, że miłośniczki romansu czy osoby preferujące sensację, też znajdą w niej coś dla siebie. Ładny język jakim pisze autorka i dość nietuzinkowa fabuła, pozwalają na płynne czytanie bez uczucia znudzenia. Książka idealna na zbliżające się lato,
Dziękuję Autorce za te chwile spędzone z jej bohaterami, a Wydawnictwu Dragon dziękuję za możliwość poznania twórczości kolejnej polskiej pisarki.
JUTRO POKOCHAMY RZYM – Magdalena Kołosowska
Na nieskazitelnym obrazie pojawiła się rysa i zrozumiałam, że nic nie było idealne. Aż do tamtego dnia…
Magdalena Kołosowska to pisarka z zamiłowania, zawodowo zaś ekonomistka uwielbiająca cyferki i exela. Cały czas podnosi swoje kwalifikacje i im ma więcej rzeczy do zrobienia tym jest szczęśliwsza. Jest optymistką mającą za życiowe motto zdanie: „wszystko w życiu dzieje się po coś, w jakimś celu”. Podobno jest niepoprawną gadułą uwielbiającą długie rozmowy. Jej powieści wypełnione są emocjami. Pisze dla kobiet i o kobietach, skupiając się na ich radościach, smutkach i problemach.
Zanim zobaczymy Neapol to współczesna powieść obyczajowa, z nutką romansu, będąca trzecią częścią z cyklu „Pod wspólnym niebem”.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 KWIETNIA 2022
stron 304
Irmina jest po przejściach z byłym mężem, od kilku lat jest w szczęśliwym związku, z mężczyzną, który był jej wielką miłością w czasach szkolnych. Mimo uczucia jakim go darzy nie może zdecydować się na zalegalizowanie tego związku, a im bardziej ukochany nalega na ślub, tym bardziej Irmina się wycofuje. W końcu dochodzi do oficjalnych oświadczyn i… gwałtownego zerwania. Po rozstaniu z Irkiem kobieta wplątuje się w spontaniczny, dość toksyczny romans, ale nie potrafi zapomnieć o tym co ją kiedyś łączyło z miłością jej życia. Czy uda jej się zrozumieć swój błąd? Jak okres pandemii wpłynie na stosunki Irminy z byłym kochankiem i jej przyjaciółkami? Czy dojrzały wiek kobiety oznacza jednocześnie dojrzałość emocjonalną?
Kiedy przeczytałam dwie pierwsze książki z serii „Pod wspólnym niebem” nie mogłam doczekać się tej trzeciej. W dwóch wcześniejszych poznałam bliżej Zosię w Kiedyś dogonimy Paryż i Dankę w Zanim zobaczymy Neapol. W tej części główną bohaterką jest Irmina.
Danka, Zosia i Irmina, to trzy przyjaciółki, które poznały się przez Internet. Często ze sobą korespondują za pomocą komunikatora i zwierzają się sobie prawie ze wszystkiego. To kobiety dojrzałe po tak zwanych „przejściach”, matki dorosłych już dzieci, a jedna z nich jest nawet babcią.
Niezbyt często mamy okazję czytać książki, w których głównymi bohaterkami są właśnie kobiety w tym wieku, ale bardzo się cieszę, że ktoś pomyślał o tym, aby to zmienić.
Irmina jest osobą wykształconą, inteligentną i samodzielną finansowo. Jej dorosłe dzieci mieszkają poza granicami Polski i chociaż świetnie sobie radzą, dla matki zawsze są „workiem trosk i niepokoju”. Szczególnie wówczas, kiedy świat zostaje zaatakowany pandemią koronawirusa. To dla każdej matki koszmar, bo tęsknota za dziećmi i troska o nich jeszcze się z tego powodu wzmaga.
Jak już wcześniej wspomniałam, główna bohaterka tej części jest kobietą po przejściach, rozwódką, która próbuje sobie ułożyć życie z mężczyzną, który w latach jej młodości był jej wielką miłością. Niestety ktoś stanął im na drodze do szczęścia i młodzieńczy związek rozpadł się. Każde z nich poszło w inną stronę, ale czy przestali się kochać?
Po wielu latach i wielu przejściach los znów ich ze sobą łączy. Miłość rozkwita ponownie, ale Irmina po doświadczeniach z przeszłości boi się stałego związku i na każdą wzmiankę o małżeństwie, odpowiada „kiedyś”. W końcu po oficjalnych oświadczynach coś w niej pęka. Nie chce być uzależniona od drugiej osoby, boi się stabilnej przyszłości, która może zmienić ich związek w rutynę i zrywa znajomość z Irkiem. Spontanicznie wpada w toksyczny związek z dużo młodszym od siebie mężczyzną i uzależnia się od… seksu. Czy ten związek przyniesie jej szczęście?
Autorka pięknie przedstawiła życie i zachowanie kobiety będącej na rozdrożu własnych pragnień. Z jednej strony pragnienia ciała, a z drugiej potrzeby serca. Czy mężczyzna zaspokajający kobietę seksualnie, ale będący daleko od niej, kiedy potrzebuje zwykłej rozmowy jest tym, z kim kobiety chcą być?
(…) Pociągnął mnie i posadził obok siebie. Palcem prawej ręki uniósł moją brodę i popatrzył głęboko w oczy. – Czy nie jest najważniejsze to, co mamy? Chwile tylko dla siebie? Cudowny dziki seks? (…) Z żoną nic mnie nie łączy. Nie rozwiedliśmy się ze względu na syna i wspólne interesy. (…)
Myślę, że w pewnym wieku (nienawidzę tego określenia,
a jednak je użyłam ) podkreślenie swojej kobiecości, atrakcyjności i
cielesności jest bardzo ważnym dla satysfakcji z życia, ale kiedy brakuje obok
kogoś, do kogo można się tylko przytulić, z kim można porozmawiać, kiedy jest
taka potrzeba, to ta kobiecość, atrakcyjność i cielesność są na ostatnim
miejscu.
(…) Zrobiło mi się przykro. Naprawdę chciałam dzisiaj z nim pobyć. Nie kochać się czy uprawiać seks, ale właśnie pobyć. Tęskniłam za dotykiem, przytulaniem i wspólnym spędzaniem czasu. Za prostymi, codziennymi gestami. Właśnie za wspólną codziennością. (…)
Na uwagę w tej lekturze zasługują świetnie przedstawione relacje przyjaciółek, które bez względu na porę dnia czy nocy potrafią ze sobą porozmawiać, wesprzeć dobrym słowem, czy wylać przysłowiowy „kubeł zimnej wody”. To coś, czego życzę każdej kobiecie.
Prawdziwa przyjaciółka, kiedy czuje, że jest coś nie tak, nie pyta jak pomóc, tylko biegnie z tą pomocą nie patrząc na nic. Takie właśnie są Danka, Zosia i Irmina, chociaż mieszkające w innych miastach, to zawsze blisko ze sobą.
Polecam tę książkę szczególnie paniom w tak zwanym „dojrzałym wieku”, bo niezbyt często znajdujemy w powieściach takie kobiety jak my.
Ta książka to opowieść o miłości i przyjaźni, o
rozterkach, problemach i radościach jakie funduje życie. To przede wszystkim
obraz kobiety, która cały czas szuka swojego miejsca w życiu, czy znajduje? Kto
przeczyta ten się dowie
(…) Postawiłam wszystko na jedną kartę. Nie mogłam dłużej udawać, że sprawy nie ma, albo zachowywać się, jakby wszystko było w porządku. Skoro przyszedł czas na mój ruch, powinnam go wykonać, wyjść z patowej sytuacji. Wiedziałam czego chcę. (…)
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania Danki, Zosi i Irminy. Jestem pewna, że kiedyś do nich wrócę.
ZIMNA SPRAWA – Katarzyna Bonda
Żeby ocenić to, co jest prawdopodobne, musisz najpierw wiedzieć, co jest prawdą. Innej drogi nie ma. Stawiasz hipotezę, sprawdzasz przesłanki i wykluczasz. Eliminujesz. Wyrzucasz. To co zostanie, zwykle okazuje się prawdą.
Katarzyna Bonda gościła na moim blogu już wiele razy i chociaż wiem, że ma wielu fanów, to wiem również, że za jej książkami nie wszyscy przepadają. W mojej biblioteczce mam 15 jej książek, a to świadczy chyba tylko o tym, że lubię czytać jej powieści. Jest znaną pisarką kryminałów, o której kilkukrotnie już pisałam na swoim blogu. Ale tak dla przypomnienia. Urodziła się w 1977 roku w Hajnówce. Przez 12 lat pracowała jako dziennikarka w różnych redakcjach, między innymi w Super Ekspresie, Newseeku, Wprost, TVP, Miesięczniku Zdrowie, Naj, Ekspres Wieczorny. Wykłada w szkole kreatywnego pisania w Warszawie, utworzyła własną szkołę i portal o pisaniu. Jako pisarka powieści kryminalnej zadebiutowała w roku 2007 książką „Sprawa Niny Frank”, która została nominowaną do Nagrody Wielkiego Kalibru, a przez wydawnictwo Media Express została wyróżniona nagrodą Debiut Roku. Do polskiej powieści kryminalnej wprowadziła nowy typ detektywa, którym jest psycholog policyjny Hubert Meyer występujący w kilku innych jej kryminałach, a jedną z jej bohaterek jest również profilerka Sasza Załuska, dzięki której powstał serial „Żywioły Saszy”.
Zimna sprawa to kolejny kryminał policyjny, którego głównym bohaterem jest Hubert Meyer.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 MAJA 2022
stron 351
W podziemiach zabytkowej willi na poznańskim Sołaczu zostają odkryte zwłoki kobiety i trójki dzieci. Osobliwy sposób pochówku wskazuje na mord rytualny. Od lat mieszkańcy tego domu uznani byli za zaginionych, pewnego dnia po prostu ślad po nich zaginął i ani rodzina ani sąsiedzi nie wiedzieli co się z nimi stało. Policja podejrzewa, że sprawcą zbrodni jest ojciec zamordowanej rodziny, który jak się później okazuje był członkiem sekty. Do śledztwa zostaje dołączony profiler, Huber Meyer, który po osobistej tragedii próbuje zagłuszyć sumienie intensywną pracą. Wśród jego współpracowników jest również aspirant, zaangażowany dość osobiście w sprawę zaginięcia rodziny Grabarczyków, ponieważ znał ojca rodziny i nie wierzy w jego winę. Siostra poszukiwanego pewnego dnia otrzymuje tajemniczą przesyłkę z odciętymi dłońmi. Do kogo należą te dłonie? Czy Grzegorz Grabarczyk żyje i jest sprawcą makabrycznej zbrodni? Kim są pochowane w ogrodzie i podziemiach osoby i co wspólnego z mordem mają koty rasy Sfinks?
Kiedy zobaczyłam, że zostanie wydana kolejna część z Hubertem Meyerem nie mogłam sobie odmówić jej przeczytania. Sam Hubert, nie jest typowym bożyszczem kobiet, pali jak smok, bywa arogancki, nie należy do super przystojniaków, ale jest w nim coś co przyciąga. Z całą pewnością należy do odważnych mężczyzn i bardzo wnikliwych osób i nie odpuszcza, dopóki nie zakończy sprawy.
Moim zdaniem autorka po raz kolejny stworzyła mistrzowską intrygę, od której nie mogłam się oderwać, ponieważ fabuła jest bardzo wciągająca, chociaż mocno skomplikowana. Jeżeli chodzi o mnie to chciałam jak najszybciej dowiedzieć się kto i dlaczego…
W tej części jest wyjątkowo mrocznie, tajemniczo i niepokojąco co powoduje, że podczas czytania towarzyszy nam spora ilość różnych emocji. Być może jedną z przyczyn wywołujących ogrom emocji jest poruszony w książce temat sekt, praktyk zgromadzeń religijnych i związanych z tym manipulacji człowiekiem, w dużej mierze manipulacji kobietami. A to wiadomo, z całą pewnością musi mieć poważne skutki w przyszłości.
(…) Nie jestem w stanie opowiedzieć, ile zła przez te lata uczyniono w dobrej wierze. Krzywdy seksualne, zawłaszczenia, regularne kradzieże. Byłam tylko małą istotną dziewczynką i miałam nieszczęście trafić do rodziny, która od początku była zdegenerowana. (…)
Fabuła jest wielowątkowa, chociaż dotyczy konkretnego śledztwa, ale myślę, że jest również bardzo dobrze przemyślana. Moim zdaniem nie ma w niej niedociągnięć i wprowadzenia nieprzemyślanych faktów, które nie byłyby spójne z całością. I chociaż od początku nic nie jest jednoznaczne i oczywiste i w myślach czytelnika ma prawo rodzić się sporo pytań, to jednak nie powoduje to nudy, a książkę naprawdę ciężko jest odłożyć na bok.
Po raz kolejny autorka funduje swoim czytelnikom zagadkę kryminalną na (moim zdaniem) wysokim poziomie, chociażby przez wprowadzenie w fabułę wątku odnoszącego się do tajemniczego, rytualnego mordu, który jest zarówno zagadką jak i czymś co wywołuje przerażenie, głównie dlatego, że jednymi z ofiar są dzieci.
(…) Kliknął w kolejny folder. Na fotografiach pojawiły się detale: koraliki na szyjach martwych kotów, odświętne ubranie zmarłych dzieci. Kokon czarnej folii przed rozpakowaniem. (…)
Poza wątkami dotyczącymi makabrycznej zbrodni, tajemniczych zniknięć, niewyjaśnionych śmierci (na przykład teoretycznego samobójstwa niepełnosprawnego księdza) poznajemy nowy system pracy profilerów policyjnych, który wprawdzie dopiero jest „w powijakach”, ale może być przyszłością dla policyjnych psychologów. WERA to wbrew pozorom nie imię kobiety, chociaż może nazwa ta została nadana, aby upamiętnić jakąś kobietę (kto czytał wcześniejsze książki z serii z Meyerem, może się domyślać) ale to program, który ma pomóc profilerom w rozpoznawaniu osobowości sprawcy.
(…) Był ciekaw, kto poza nim nie może spać po nocach i ślęczy nad aktami, by wprowadzić dane do autorskiego systemu śladów behawioralnych Meyera, który roboczo nazwano WERA. Weryfikacja, Eliminacja, Rozkład, Analiza. (…)
Myślę jednak, że powieść jest tak napisana, że każdy kto nie zna poprzednich tomów, śmiało może po nią sięgnąć.
Mnogość tropów i wątków może być nieco skomplikowana, ale wielobarwność osobowości bohaterów z pewnością zrekompensują wszelkie niedogodności podczas wciągania się w fabułę.
Mnie powrót Meyera bardzo ucieszył, chociaż facet ma dość trudny charakter i nieco skomplikowaną przeszłość, ale jest świetny w tym co robi zawodowo, czyli w mocnej, konkretnej analizie ludzkich umysłów.
Myślę, że zakończenie książki zaskoczy wielu, jest bowiem dość nieprzewidywalne. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego.
POLECAM tę książkę, nie tylko czytelnikom powieści Katarzyny Bondy, bo tym raczej polecać nie muszę, ale polecam miłośnikom dobrych kryminałów i tym, którzy lubią rozwiązywać skomplikowane zagadki.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu MUZA.SA za kolejną świetną powieść, i mam nadzieję, że Hubert Meyer jeszcze powróci.
GWIAZDY NIGDY NIE GASNĄ – Agnieszka Zakrzewska
Pomiędzy pożółkłymi bibułkami kryje się całe moje życie, które bezpowrotnie naznaczyli wojna i naziści. (…) Wspomnienia są jak utkany z najczulszych myśli szal, który miękko otula zmęczoną głowę.
Agnieszka Zakrzewska pochodzi z Drawska Pomorskiego, urodziła się w roku 1974. Wielbicielka ludzi i kolekcjonerka chwil. Często bez czapki, zawsze bez parasola, w wyjątkowych wypadkach bez butów, ale nigdy bez notatnika w przepastnej torbie. Jej życiowe motto brzmi: „Im dłużej czekasz na przyszłość, tym będzie krótsza”. Zatem nie czeka. Działa. I spełnia swoje marzenia. Niedoszły prawnik. Z zamiłowania polonistka. Z wyboru emigrantka, od 2002 roku mieszkająca w Królestwie Niderlandów w mieście Deventer. Autorka sagi amsterdamskiej, która stała się ulubioną lekturą Polek w kraju i za granicą. Czytelniczki mówią o niej, że w swoich powieściach uwalnia dobre emocje.
Gwiazdy nigdy nie gasną to dramat obyczajowy inspirowany dziennikiem Anne Frank.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 KWIETNIA 2022
stron 417
Jest rok 1933, Otto Frank wraz z rodziną w obawie przed represjami w ogarniętej nienawiścią do Żydów III Rzeszy postanawia wyprowadzić się z Niemiec i zamieszkać w Holandii, wierząc, że w tym kraju zaznają spokoju. Kilkuletnia Anne Frank zaprzyjaźnia się z swoją rówieśniczką Hannah Goslar, dziewczynki stają się nierozłączne i jak wszystkie nastolatki przeżywają pierwsze miłości. Tymczasem nad Europą coraz gęściej gromadzą się czarne chmury wojny. W 1940 roku Hitler wypowiada wojnę Holandii, rodzina Frank znów jest w niebezpieczeństwie. Aby przeżyć ukrywa się przed dłuższy czas, ale nikt z nich nie jest pewny jutra. Natomiast rodzina Hanneli trafia do obozu koncentracyjnego w Bergen Belsen. Po latach w ręce Hanneli wpada pamiętnik pisany przez jej przyjaciółkę. Czy rodzina Anne uratuje się przed prześladowaniami? Czy dziewczynki spotkają się jeszcze kiedyś? Jak zakończy się wojna dla Anne i Hanneli?
Nie wiem, czy jest ktoś z mojego pokolenia, lub też młodszy czy starszy, kto nie wie kim była Anne Frank.
Jej opublikowane dzienniki, w których opisywała zarówno swoje nastoletnie uczucia, przyjaźnie czy chwile dla niej ważne, to nie tylko zwykły pamiętnik nastolatki. Dzięki temu, że z emocjami i dokładnością opisała szczególny czas, kiedy wraz z rodziną ukrywała się w oficynie pewnego domu, jej pamiętnik stał się ważnym dokumentem, świadectwem tego co się wówczas działo.
(…) Nie różnili się niczym od nas, ich ofiar. A jednak nie czułam do nich nienawiści. Jedynie litość i niezrozumienie. Dlaczego świadomie zdecydowali się na krew na swoich rękach. Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. (…)
Autorka przedstawia nam młodziutką Anne nie jako ofiarę Holokaustu, którą ona niezaprzeczalnie była, bo czas spędzony w obozach był dla niej tragiczny. Przedstawia ją jednak jako sympatyczną, chociaż odrobinę krnąbrną nastolatkę, która potrafiła się cieszyć z drobiazgów i walczyć o swoje racje.
Książka została napisana w ciekawy sposób, przeplatają się w niej rozdziały, w których Anne opowiada o swoim życiu począwszy od lat 30 ubiegłego wieku, z rozdziałami w których życie w okupowanej Holandii (od roku 1940) a później pobyt w obozie koncentracyjnym Bergen Belsen opisuje jej przyjaciółka Hannah Goslar.
(…) Wszystkie przęsła mostów w okolicy były podniesione. Stały przed nimi długie sznury trąbiących aut. Na chodnikach wrzeszczeli uzbrojeni żołnierze z psami u boku. Zdawało się, jakby całe miasto krzyczało nienawiścią. Ten widok pozostał ze mną na zawsze… (…)
Ta powieść to połączenie lekkiej fabuły obyczajowej, momentami smutnej, momentami humorystycznej z ciężką i dramatyczną fabułą obozową.
Agnieszka Zakrzewska przedstawia nam te dwie zwyczajne/niezwyczajne dziewczyny i pokazuje jak silna potrafi być więź przyjaźni, która potrafi przetrwać w najgorszych chwilach, gdzie nie ma miejsca na egoizm, ponieważ miłość i przyjaźń skutecznie go eliminują.
Przeczytałam wiele książek z historią wojenną w tle, ale myślę, że ta na bardzo długo zostanie w mojej pamięci.
Wojna jest tutaj oczywiście obrazem bolesnym i pełnym ludzkich dramatów, ale jest również obrazem nadziei i wiary w drugiego człowieka.
(…) Co kilka minut nad Amsterdamem przelatywały samoloty. Coraz więcej, coraz niżej… Całe moje ciało wibrowało od tego złowróżbnego warkotu, czułam, że napełnia mnie paraliżującym strachem przed niewiadomym. (…)
Narracja w pierwszej osobie czasu przeszłego należy do moich ulubionych, jest niebanalna a zarazem świetnie buduje napięcie, które z pewnością nie będzie nikomu pozwalało na nudę w trakcie czytania.
Postacie, zarówno Anne Frank, jak i Hannah Goslar, a także innych bohaterów są tak realistycznie przedstawione, że człowiek ma wrażenie jakby poznał je osobiście. To piękne, kiedy znanych sobie bohaterów poznajemy od tej strony zupełnie innej, tej normalnej, nie wyidealizowanej przez historię.
Muszę przyznać, że pewna jestem tego, że autorka przed napisaniem tej książki zrobiła bardzo porządny research, bo można dostrzec wiele szczegółów, dowiedzieć się czegoś o czym do tej pory się nie słyszało o Anne i jej rodzinie.
Ta książka to z całą pewnością kopalnia emocji, przed którymi nie jesteśmy w stanie uciec.
Polecam tę powieść nie tylko miłośnikom historii wojennych czy autobiograficznych, myślę, że każdy czytelnik sięgający po nią nie będzie zawiedziony.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu FLOW za możliwość poznania Anne Frank i Hanneli Goslar z zupełnie innej strony, jako cudownych dziewczyn, zwykłych i niezwykłych zarazem.
OSTATNIE DNI PTOLEMEUSZA GREYA – Walter Mosley
Nikt nie jest całkiem martwy, dopóki ktoś pamięta jego imię. Nie zapominaj o tym, dziewczyno; dopóki będziesz pamiętać mnie, ja będę żył w tobie.
Walter Mosley urodził się w 1952 roku w Los Angeles, ale obecnie mieszka w Nowym Jorku. Jest jednym z najbardziej wszechstronnych i uznawanych pisarzy amerykańskich. Autor kilkudziesięciu książek, przełożonych na ponad 20 języków. Jest laureatem licznych nagród, w tym O. Henry Award, Grammy i PEN America’s Lifetime Achievement Award. Na kanwie jego pierwszej powieści „Devil in Blue Dress” w 1995 roku nakręcono film z Denzelem Washingtonem. Na podstawie książki „Ostatnie dni Ptolemeusza Greya” powstał serial Z Samuelem L. Jacksonem, który dostępny jest na platformie Apple TV+.
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya to dramat obyczajowo-psychologiczny.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 KWIETNIA 2022
stron 335
Ptolemeusz Grey, jest mężczyzną dość wiekowym. W wieku dziewięćdziesięciu jeden lat niestety zapomniany przez ludzi, przez przyjaciół, a nawet przez rodzinę. Zamknięty w czterech ścianach swojego mieszkania w towarzystwie telewizora i radia zaczyna pogrążać się w demencji. Pewnego dnia na pogrzebie swojego siostrzeńca i dotychczasowego opiekuna spotyka siedemnastoletnią Robyn, która sprawia, że życie staruszka zaczyna się zmieniać. Dzięki tej dziewczynie, która ostro weszła w życie mężczyzny, zabraniając mu funkcjonowania w zapomnieniu i dręczących go wspomnień całkowicie zmienia się egzystencja Ptolemeusza. A kiedy mężczyzna poddaje się eksperymentalnej terapii, staruszek ku zdziwieniu wielu zaczyna wynurzać się ze swojej izolacji ponownie doświadczając radości życia dzięki klarowności umysłu. Czy uda się Ptolemeuszowi dokończyć wszystkie niedokończone sprawy? Czy młodą Robyn i starego Ptolemeusza połączy coś więcej niż tylko relacja opiekun-podopieczny? Jak rodzina będzie reagowała na obecność młodej dziewczyny u stojącego nad grobem krewnego? Jaką tajemnicę ukrywa przed rodziną Ptolemeusz?
Muszę przyznać, że ta książka to dla mnie prawdziwa PERŁA wśród tych, które przeczytałam w tym roku. Po skończeniu czytania wpadłam w taką zadumę, że przez dłuższy czas nie mogłam skupić myśli na niczym innym. Nawet w nocy o niej śniłam, cały czas mając przed oczami postać starego czarnoskórego mężczyzny.
To piękna i bardzo nostalgiczna opowieść o starości, o tym jak ludzie postrzegają tych, którzy dożyli bardzo sędziwego wieku. Jedni ich wykorzystują myśląc, że stary człowiek już właściwie nie ma prawa do decydowania o sobie, a inni empatycznie podchodząc do starości, próbują wykrzesać z niej maksimum pozytywnych wrażeń.
(…) Takie pytania sprawiały Ptolemeuszowi najwięcej problemów. Kiedy był sam z radiem i telewizorem, nikt go o nic nie pytał i nie musiał układać żadnych odpowiedzi. Ludzie mówili w jego głowie i w telewizorze, jednak nie zadawali mu żadnych pytań ani nie żądali, żeby na nie odpowiedział. (…)
Być może odebrałam tę powieść inaczej, ponieważ długie lata pracowałam z takimi ludźmi jak główny bohater tej powieści i wiele zobaczyłam. Być może widziałam więcej niż powinnam, dlatego odebrałam tę historię bardzo emocjonalnie. I nawet teraz, kiedy piszę o niej nie potrafię zapanować nad łzami, które cisną mi się do oczu.
Autor bardzo obrazowo i dobitnie przedstawił stosunek bliskich i dalszych krewnych, którzy czuli się w obowiązku opiekowania się starszym człowiekiem. Ale ich pomoc często skupiała się na materialnym podejściu do tego „obowiązku”. Ich opieka polegała na tym, że dzwoniono z zapytaniem o samopoczucie, ktoś przychodził raz na kilka dni, aby pomóc seniorowi zrobić zakupy czy załatwić sprawę urzędową i to wszystko. Nikogo nie interesowało, jak wygląda mieszkanie, czy jest posprzątane, wyprane, pozmywane, czy nie ma insektów.
(…) Leciał w swoim śnie, wznosząc się coraz wyżej i wyżej, aż sobie przypomniał, że człowiek nie został stworzony do latania i prędzej czy później rozbije się o ziemię. Nagły strach go obudził. (…)
I nagle w życiu tego człowieka, który zapada się w ciemnościach demencji pojawia się jasne światło, pojawia się ktoś, kto bezinteresownie zaczyna opiekować się w zupełnie inny sposób. Ogarnia doprowadzone do śmietnika mieszkanie, zaczyna przygotowywać posiłki, normalne, a nie tylko puszkowe i ma czas, aby posiedzieć i porozmawiać, czy po prostu wypić herbatę w towarzystwie tej zamkniętej w swojej skorupie samotności osoby. Szare życie takiego starego człowieka nagle nabiera kolorów, kiedy ktoś traktuje go jak kogoś równego, a nie jak stary mebel, który jest w takim stanie, że nie warto go nawet naprawiać, bo wkrótce i tak się rozpadnie.
Pokazane w książce społeczeństwo ludzi czarnoskórych jest jakby tłem tej powieści, w której aż kipi od brutalności, cwaniactwa i pokazywania swej wyższości wobec słabszych. Ale z tej znieczulicy i fałszu czasami wyłamują się ludzie pełni szacunku wobec innych, empatii i życzliwości.
Ciekawym wątkiem w tej powieści jest pokazanie tego, co dzieje się w głowie człowieka z demencją. Jak miesza się w niej przeszłość z teraźniejszością. Mózg człowieka jest tak ciekawym organem, że nawet naukowcom trudno nad nim w pełni zapanować.
(…) Wciąż stał w zatłoczonym banku, a nie w łazience Letty. Kiedy stary Grey zdał sobie z tego sprawę, był zaskoczony, ale wcale nie wstrząśnięty. Przyzwyczaił się już do wędrówek, jakie odbywał wyłącznie w swojej głowie. Coraz częściej przebywał w przeszłości. (…)
W trakcie mojej pracy z seniorami często zastanawiałam się nad tym, jak to jest możliwe, że ktoś pamięta coś co wydarzyło się 50, 60, 70 lat wstecz, a nie pamięta tego, czy wieczorem zjadł kolację czy się umył.
Na zakończenie zacytuję opinię umieszczoną w The New York Times Book Reviev.
(…) Majstersztyk. Opowiadana intymnym szeptem książka wbija nas głęboko w umysł wiekowego człowieka, który zachował resztki wspomnień i poszukuje klucza do rozwiązania starej zagadki. (…)
Lepiej nie potrafię o tej książce napisać.
Polecam ją całym sercem, bo to piękna opowieść o schyłku życia, który każdego z nas czeka. Ale to również piękne świadectwo miłości, nie romantycznej, ale takiej, jakiej każdy powinien doświadczyć.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej cudownej lektury. Myślę, że wrócę do niej jeszcze kiedyś z przyjemnością.