Recenzje książek

Luźne pogaduchy czyli rozmowa ze mną i o mnie

Po przeczytaniu Płaczu Wilka>> odczuwałam spokój, jakiś rodzaj błogości i lekkości. Pani Ewa pisze w sposób lekki i przyjemny, ale i trafiający do serca. To autorka, która przypadnie do gustu osobom lubiącym obyczajówki. Z wielka przyjemnością zapraszam Was na poniższe pogaduchy z tą niezwykle pogodną i ciepłą pisarką!  – See more at: http://mkczytuje.blogspot.com/#sthash.NsLpbUXS.dpuf

Te słowa skopiowałam z bloku MK Czytuje, ponieważ chciałam podzielić się z moimi czytelnikami tym co napisali o mnie inni.

Po przeczytaniu „Płaczu wilka” odczułam spokój, jakiś rodzaj błogości i lekkości. Pani Ewa pisze w sposób lekki i przyjemny, ale i trafiający do serca. To autorka, która przypadnie do gustu osobom lubiącym obyczajówki. Z wielką przyjemnością zapraszam Was na poniższe pogaduchy z tą niezwykle pogodną i ciepłą pisarką.

Gdyby ktoś chciał przeczytać całą naszą rozmowę, to JA zapraszam we własnym imieniu na

blog MK Czytuje


 

 

Po przeczytaniu Płaczu Wilka>> odczuwałam spokój, jakiś rodzaj błogości i lekkości. Pani Ewa pisze w sposób lekki i przyjemny, ale i trafiający do serca. To autorka, która przypadnie do gustu osobom lubiącym obyczajówki. Z wielka przyjemnością zapraszam Was na poniższe pogaduchy z tą niezwykle pogodną i ciepłą pisarką!  – See more at: http://mkczytuje.blogspot.com/#sthash.NsLpbUXS.dpuf



Po przeczytaniu Płaczu Wilka>> odczuwałam spokój, jakiś rodzaj błogości i lekkości. Pani Ewa pisze w sposób lekki i przyjemny, ale i trafiający do serca. To autorka, która przypadnie do gustu osobom lubiącym obyczajówki. Z wielka przyjemnością zapraszam Was na poniższe pogaduchy z tą niezwykle pogodną i ciepłą pisarką!  – See more at: http://mkczytuje.blogspot.com/#sthash.NsLpbUXS.dpuf



DZIEWCZYNKA Z BALONIKAMI – Agnieszka Turzyniecka

Agnieszka Turzyniecka

Agnieszka Turzyniecka urodziła się w Piotrkowie Trybunalskim w roku 1981. Jest jedną z młodszych pisarek polskich, zajmujących się również tłumaczeniami. Swój debiut pisarski miała w 1998 roku na łamach lokalnej gazety piotrkowskiej „7 dni„. Po maturze wyjechała z kraju, najpierw do Luksemburga, a następnie przeniosła się do Niemiec. Studiowała germanistykę i romanistykę na Universität Trier. W 2009 roku wróciła do Polski. Swoje teksty publikuje również w prasie lokalnej i ogólnopolskiej, jej artykuły ukazały się między innymi w Gazecie KrakowskiejImperium Kobiet. W 2013 roku została wydana jej książka „Inspektor Kres i zaginiona”, a rok później „Dziewczynka z balonikami”, której fragmenty początkowo udostępniała czytelnikom na swoim blogu.

Dziewczynka z balonikami

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2014

stron 174

Dziewczynka z balonikami zainteresowała mnie, kiedy odwiedzałam blog autorki i miałam możliwość przeczytać umieszczane tam pierwsze rozdziały. Sporo osób namawiało autorkę, aby zdecydowała się na wydanie tekstu w formie książki i… udało się.

Marlena, młoda Polka mieszkająca w Niemczech po załamaniu nerwowym wpada w depresję, która z czasem zaczyna być coraz silniejsza i dziewczyna przestaje nad nią panować. Szukając pomocy u różnych specjalistów trafia do szpitala psychiatrycznego z nadzieją, że wyjdzie z niego, jako inna – całkowicie zdrowa kobieta. Zdiagnozowano u niej zaburzenia maniakalno-depresyjne. Niestety efekty leczenia nie zadowalają jej, prowadząc wręcz do myśli samobójczych, stopniowo pogłębiających się. W szpitalu jednak zawiera sporo ciekawych znajomości, które mają różny wpływ na jej życie.

Czy uda się wyjść Marlenie z tego koszmaru jakim na pewien czas stały się oddziały szpitala psychiatrycznego? Czy uda jej się normalnie funkcjonować i spełnić swoje najskrytsze marzenia? O tym czytelnik powinien przekonać się sam sięgając po tę lekturę.

Jest to lektura napisana jakby w formie pamiętnika, charakteryzująca się jednak sporą ilością dialogów. Jest w niej również niemała dawka dramatu. Autorka w bardzo realistyczny sposób przedstawiła stosunki panujące między osobami przebywającymi na tych samych oddziałach, jak również stosunki między personelem szpitala a pacjentami. Zasługującym na zainteresowanie jest wątek relacji matki dziewczyny do niej od najmłodszych lat. Jak wielki wpływ może mieć zachowanie rodzica na przyszłość dziecka, jaką traumę może dusić w sobie ktoś, kto nie zaznał w dzieciństwie miłości jakiej oczekiwał.

Książka nie jest łatwą lekturą, na tych zaledwie 174 stronach zawarta jest cała gama emocji, z dramatyzmem w tle. Ten dramat rozgrywający się w umyśle najpierw małej dziewczynki, następnie nastolatki, i w końcu ogarniający dorosłą kobietę jest tak wyraźny, że chwilami zastanawiałam się nad tym ile w tej treści jest prawdy a ile fikcji. Niestety w naszym społeczeństwie depresja wciąż nie jest uważana za chorobę, chociaż coraz więcej się o niej mówi i pisze. Wystarczy jednak, że ktoś zainteresuje się osobą, która od tak sobie mówi: „mam doła”. Jeżeli ma tego „doła” dzień, dwa, trzy to jeszcze można przypuszczać, że wyjdzie z niego, ale jeżeli trwa to dłużej, to powinno się już na tego kogoś zwrócić większą uwagę, bo nigdy nie wiadomo, co się z tego rozwinie.

Wracając jednak do książki, cieszę się, że ktoś poruszył ten temat uważany przez niektórych za temat tabu, ponieważ depresja dopada coraz więcej ludzi i to nie tylko młodych, jest ona coraz częstsza wśród ludzi starszych i samotnych. Powinniśmy mieć oczy otwarte na zachowania innych.

Spoglądając na okładkę, można by przypuszczać, że jest to ciepła lektura na wieczór, jak bardzo można się pomylić wybierając książkę po jej opakowaniu.

Niewielka książeczka, ale warta przeczytania. Warta zagłębienia się w problem, który może dotknąć każdego z nas. Polecam tę lekturę zwłaszcza młodym czytelniczkom, aby poznały skutki złego samopoczucia, które wślizgują się jak wąż w umysł człowieka. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej książki i chociaż nie była ona lekka w sensie fabuły, to bardzo lekko i szybko się ją czytało. Ładnie napisana treść i ciekawie przedstawione wątki zachęcą niejednego czytelnika.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu

 Logo Szara Godzina



ARISJAŃSKI FIOLET – Pola Pane

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Pola Pane

Poli Pane niewiele znalazłam w Internecie, wiem tylko, że mieszka w Łodzi i studiowała matematykę na Uniwersytecie Łódzkim. I to by było na tyle.

Arisjański fiolet

Warszawska Firma Wydawnicza rok 2012

stron 399

Arisjański fiolet to książka, którą od dawna miałam ochotę przeczytać i jak tylko autorka udostępniła ją w Obiegu Zamkniętym natychmiast się zapisałam. I… nie żałuję.

Jest to książka typowo młodzieżowa, ale nie tylko dla młodzieży. W scenerii sf jesteśmy świadkami romansu dwójki nastolatków i rozkwitającej miłości, ale… niestety tylko z jednej strony.

Emily po katastrofie, jaką doświadczyła planeta Ziemia, przez 10 lat ukrywa się wraz z mamą w schronie. Przebywają we dwie i chociaż każda z nich ma już tego brudu, smrodu i wilgoci szczerze dość, boją się wyjść na zewnątrz. Niestety zapasy żywności kurczą się z dnia na dzień, brakuje wody i warunki zaczynają być coraz bardziej uciążliwe. Pewnego dnia Emily nie wytrzymuje i postanawia opuścić bezpieczne schronienie, bez względu na skutki. Oczywiście jej mama nie pozwala jej na zrealizowanie tej odważnej decyzji samej i wychodzi razem z nią. Kolejne schronienie znajdują w domu dziadka, ale młodej dziewczynie, która już przekonała się, że atmosfera jest wolna od trujących pyłów to nie wystarcza i postanawia wyruszyć w poszukiwaniu innych ludzi.

W drodze napotyka istotę, która wprawdzie przypomina wyglądem człowieka, ale jednocześnie różni się od niego bardzo. Istotą tą jest Korin, młody chłopak, który przybył na Ziemię razem z całą grupą „swoich” z planety Aris. Początkowy strach przed nieznanymi istotami powolutku przemienia się w bliską znajomość, a między Emily i Korinem dochodzi do czegoś więcej. Niestety Arisjanie są istotami pozbawionymi uczuć i nie wszystko układa się między młodymi tak jakby chciała nastoletnia ziemianka.

Więcej nie napiszę, bo tak się zagalopowałam, że jeszcze chwila, a streściłabym całą książkę, a tego przecież nie mam w zwyczaju.

Nie gustuję w książkach fantasty, ale ta wyjątkowo mnie zauroczyła. Pięknie napisana fabuła, przeniosła mnie w wyobraźni do świata po katastrofie, a we wspomnieniach do lat, kiedy sama byłam w wieku głównych bohaterów, czyli w szalone lata młodości i pierwszej miłości. Tak, ta książka jest właśnie o miłości i pierwszych jej doznaniach w wieku, kiedy hormony zaczynają dominować nad rozsądkiem.

Pola Pane w bardzo ciekawy sposób przedstawiła tę miłość, wplatając w tło zarówno fantastykę, odrobinę horroru i przygody, ale również pięknie ukazała stosunek ludzi dorosłych do młodzieży i odwrotnie, w szczególności relacje między rodzicami a ich pociechami. Pokazała jak mogliby funkcjonować ludzie pozbawieni naturalnych emocji, takich jak radość, smutek, szczęście, miłość czy ból, ale nie ten fizyczny.

Bardzo podobało mi się, jak autorka przedstawiła doznania seksualne tych dwojga młodych ludzi. W tak subtelny sposób wplotła w fabułę swojej książki zmysłową erotykę, zrobiła to bez wulgaryzmów, wręcz poetycko.

Gdybym wcześniej gdzieś nie przeczytała, że Pola Pane studiowała matematykę, byłabym pewna, że ukończyła polonistykę, bo język jakim napisana jest książka jest bardzo ładny co uważam za spory plus, bo dzięki temu czyta się płynnie i z ogromną ciekawością.

Ta książka mimo swoich prawie 400 stron skończyła się dla mnie za szybko, ale na szczęście jest na jej końcu zwiastun części drugiej, którą z pewnością przeczytam.

Treść podzielona na rozdziały niby tworzyła jedną całość, ale każdy kolejny rozdział został poprzedzony cytatem, który nawiązywał do tego, czego czytelnik może się spodziewać po przeczytaniu kolejnych stron. I to właśnie dodatkowo wzbudzało we mnie ciekawość co będzie dalej.

Gdybym miała ją porównać do innych książek, to z pewnością porównałabym ją do serii „Jutro”, która zdobyła ogromną popularność wśród młodzieży i może trochę do „Zmierzchu”. Uważam, że gdyby ta książka została odpowiednio rozreklamowana przez wydawnictwo, to mogłaby się stać hitem literatury młodzieżowej.

Do tego bardzo tajemnicza i ciekawa okładka, która na mnie zrobiła bardzo pozytywne wrażenie.

Ciekawym dodatkiem do książki jest płyta CD z piosenkami, które „śpiewa” w książce Emily. Tu akurat muzyka nie jest w moim stylu, ale ja przecież nie mam już nastu lat, kiedyś z pewnością by mi się bardzie te piosenki podobały.

I tak, kończąc ten mój wpis mogę z czystym sumieniem polecić tę lekturę szczególnie młodym osobom (takim w wielu licealnym), ale i takim w moim wieku. Skoro ja, pani po 50-tce nie potrafiłam się oderwać od kartek tej książki, to chyba o czymś świadczy. Szczególnie polecam ją czytelnikom, którzy lubią fantastykę, nie stronią od zmysłowej miłości i zaczytują się również w książkach przygodowych. W tej, zawarte jest wszystko włącznie z wątkiem sensacyjnym.





Spotkanie autorskie z Emmą Popik

W sobotę byłam na spotkaniu z pisarką Emmą Popik. Spotkanie odbyło się w Bibliotece na ulicy Mariackiej, w czasie trwania Święta ulicy Mariackiej. Biblioteka jest miejscem kameralnym, ale bardzo przytulnym. Lubię tam chodzić, bo w tej bibliotece panuje specyficzny nastrój i zawsze znajdę nowości naszych gdańskich pisarek i pisarzy.

Przyznam szczerze, że było to spotkanie tak niesamowite i pełne atrakcji, że wyszłam z niego bardzo zadowolona. Chciałabym, aby wszystkie spotkania z „ludźmi pióra” były organizowane w podobnym klimacie.

Pani Emma przedstawiła nam swoją najnowszą książkę – kryminał „Złota ćma”.

Złota ćma

Książkę kupiłam już kilka tygodni temu, ale muszę się przyznać uczciwie, że jeszcze jej nie przeczytałam z takich lub innych powodów (głównie czasowych).

Pisarka jest niesamowitą osobą i to, jak zaprezentowała nam swoją książkę, chyba długo pozostanie w mojej pamięci.

Spotkanie autorka rozpoczęła od przeczytania kilku wersów wprowadzających w fabułę książki, które już sprowokowały wyobraźnię do sięgnięcia po tę lekturę, bo od pierwszej strony lektura wzbudza ciekawość czytelnika.

Emma Popik

Następnie przedstawiła nam (w skrócie oczywiście) fabułę w tak ekspresywny sposób, jakby grała główną rolę w teatrze.

Emma Popik

I to już wystarczyłoby, aby zachęcić czytelnika do sięgnięcia po jej książkę, ale… czekała na nas niespodzianka…

Krótką scenkę nawiązującą do treści zobaczyliśmy w wykonaniu młodego aktora Jana Orszulaka.

Jan Orszulak

Jan Orszulak

Jan Orszulak

Jan Orszulak

Emma Popik jest osobą, która świetnie potrafi zaciekawić czytelnika wizją jaką stworzyła w książce i cieszę się, że mam „Złotą ćmę”, bo już mogę ją polecić innym, nie czytając. Pobieżnie przejrzałam swój egzemplarz i moje przypuszczenia, co do zainteresowania fabułą chyba się potwierdzają.

Jakby tego było mało, książkę Emmy Popik zarekomendował pan Tomasz Snarski – karnista, przytaczając zawiłe dla przeciętnego człowieka sytuacje prawne, które on, czytając książkę odebrał nadzwyczaj wiarygodnie, a to oznacza, że  oprócz weny i fantazji trzeba mieć jeszcze typową wiedzę, decydując się na napisanie kryminału.

Tomasz Snarski

Bardzo miłą niespodzianką było to, że każda osoba, która zakupiła na spotkaniu „Złotą ćmę” dostała od autorki w prezencie drugą książkę pt. Plan – zbiór opowiadań, oraz gazetę z wywiadem.

Plan Emma Popik

Na koniec dodam, że na uczestników spotkania czekał słodki poczęstunek, co było bardzo sympatycznym akcentem i czułam się nie jak na typowym spotkaniu autorskim, ale jak na spotkaniu z przyjaciółmi.

Emma Popik

Poproszę o więcej takich spotkań.



Literacki spacer po Gdańku ze Stefanem Chwinem

 Literackie spacery po gdańsku, to coś dla ciała (spacer) i coś dla ducha (spotkanie z pisarzem).

Niestety mój ostatni spacer okazał się wielkim niewypałem, chociaż na ten dzień czekałam z niecierpliwością. Ten, kto zagląda na mojego bloga wie, że Stefana Chwina zaliczam do moich ulubionych pisarzy, chociaż kilka jego książek trochę ostudziło mój zapał czytania lektur autorstwa pana profesora.

Ale nie o tym przecież miałam napisać tylko o Literackim spacerze po Gdańsku, który okazał się spacerem medialnym, ponieważ zamiast chodzić po Gdańsku, a konkretnie po gdańskiej dzielnicy Oliwa, zostały wyświetlone zdjęcia autorstwa samego pisarza i chyba inne, jakieś archiwalne. Niestety, organizatorzy chyba nie docenili sławy Stefana Chwina w Gdańsku i salka, w której zaplanowano spotkanie nie mając ścian z gumy, nie pomieściła wszystkich chętnych i sporo osób po prostu opuściło budynek, w którym odbywał się „spacer”. Wśród tych, którzy odeszli zdegustowani i zawiedzeni byłam również ja.

Ponieważ nie znam dobrze dzielnicy Oliwa, poprosiłam kilku znajomych o wytłumaczenie mi jak dojechać do miejsca w którym było organizowane spotkanie i niestety trzy różne osoby, podały mi trzy odmienne informacje i zanim dotarłam na miejsce to byłam już około 15 minut spóźniona. To, co zastałam na miejscu przeszło moje najśmielsze wizje. Sala pękała w szwach, na korytarzu tłum ludzi podskakujących i wyciągających szyje jak łabędzie, żeby cokolwiek zobaczyć i niezbyt słyszalny (na tym korytarzu) głos Stefana Chwina.

Pisarz jak już wcześniej wspomniałam wyświetlał zdjęcia i dość ciekawie o nich opowiadał, strzępy tego, co usłyszałam były nawet interesujące. Jednak ten „spacer” był inny, różnił się od poprzednich, w trakcie których autorzy opowiadali o miejscach opisanych w swoich książkach. Stefan Chwin opowiadał zaś o Oliwie i swoim dzieciństwie. Być może byłam zbyt krótko, ale spodziewałam się po tym spotkaniu takiego przeniesienia w miejsca z książek. Niestety tego nie usłyszałam.

Moja cierpliwość przegrała z chęcią pozostania i tak po około 30 minutach stwierdziłam, że skoro i tak nic nie widzę, i prawie nic nie słyszę wracam do domu.

Pogłaskałam mojego „Hannemana” w plecaku i niezadowolona z powodu tego, że jednak książka nie będzie miała autografu autora, a ja nie pstryknę sobie pamiątkowej fotki z pisarzem – wyszłam.

Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku wczoraj poinformował na Facebooku, że Pan Profesor zgodził się na jeszcze jedno spotkanie, w większej sali. Nie wiem czy pójdę, bo chwilowo jestem trochę zawiedziona i mam żal do organizatorów, że nie przewidzieli tego, co miało miejsce.

Biorąc po uwagę fakt, że Stefan Chwin urodził się i wychował w dzielnicy Oliwa i chociażby z tego powodu będzie sporo ludzi mieszkających tam i będących dawnymi sąsiadami i znajomymi pisarza, i biorąc pod uwagę fakt jak bardzo znaną jest osobistością w Trójmieście i nie tylko, mogli się na to lepiej przygotować.

No cóż było, minęło.

Literacki spacer po Gdańsku ze Stefanem Chwinem

Literacki spacer po Gdańsku ze Stefanem Chwinem

Literacki spacer po Gdańsku ze Stefanem Chwinem

Literacki spacer po Gdańsku ze Stefanem Chwinem

Zdjęcia pozwoliłam sobie „zapożyczyć” ze strony na FB Instytutu Kultury Miejskiej.

Fotografie wykonał Maciej Moskwa/TESTIGO

Napisz do mnie

maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/