LITERATURA POLSKA
OSTATNIE SREBRNIKI – Tadeusz Biedzki
Tadeusz Biedzki urodził się w 1953 roku w Rudzie Śląskiej. Jest nie tylko pisarzem – autorem powieści historyczno-sensacyjnych, ale również podróżnikiem, którego interesuje historia, egzotyka i Trzeci Świat. Przez czytelników, już w roku 2013 został nazwany polskim Danem Brownem. W 2012 roku jego książka „Sen pod baobabem” wybrana została podróżniczą książką roku. W 2016 roku w konkursie literackim im. Arkadiego Fiedlera, za książkę „W piekle eboli” otrzymał nagrodę Bursztynowego Motyla.
Wydawnictwo Bernardinum rok 2017
stron 216
Ostatnie srebrniki to kryminał, sensacja i historia.
W tureckiej części cypryjskiej Nikozji polska turystka kupuje starą drewnianą szkatułkę. Nawet się nie domyśla, że ta nietypowa pamiątka z podróży przysporzy jej i mężowi sporo kłopotów, i zmusi ich do kolejnych podróży. Podczas niefortunnego upadku szkatułka odkrywa dodatkowe dno, pod którym ukryte zostały dwie srebrne monety i stary dokument. Wanda i Tomasz postanawiają poznać historię starej szkatułki i dwóch srebrników. Nie zdają sobie sprawy z tego jak cennym okazuje się ta niewinnie wyglądająca pamiątka z Nikozji. W pewnym kościele w Barcelonie zostaje zamordowany kapłan. Czy tajemnicza szkatułka i założony w 2012 roku Zakon Piłata i Judasza, który przyznał się do mordu księdza, mają ze sobą coś wspólnego? Czy próba rozwiązania zagadek nie okaże się śmiertelnym zagrożeniem dla polskiego małżeństwa?
Muszę przyznać, że jak tylko wzięłam książkę do ręki, poczułam, że nie będzie to powieść lekka, łatwa i przyjemna. Pierwszy rzut oka na strony, w jakich została wydana, jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że czeka mnie ciekawa lektura. Zamiast czystych, białych lub żółtych (w zależności od gramatury papieru) stron, tekst umieszczony został na stronach z tłem obrazowym. Myślałam, że będzie to przeszkodą w czytaniu, ale na szczęście tak się nie stało.
Autor zabiera czytelnika w podróż od polskiego Rogoźnika po Rzym i Barcelonę. Ale nie tylko po świecie podróżuje czytelnik, ponieważ fabuła książki zabiera go również w podróż historyczną, zaczynając od roku 38 p.n.e, czasy Kaliguli czy Poncjusza Piłata. Znakomicie połączona pasja i wiedza historyczna ze znajomością świata i realiów współczesnej Europy to po prostu literacki majstersztyk.
Niesamowita fabuła powieści przenosiła mnie na zmianę, raz do współczesności – roku 2016, a raz do znanej i mniej znanej mi historii. A wszystko dzięki ciekawości głównych bohaterów, którzy postanowili poznać historię tajemniczej szkatułki i ukrytych w niej srebrników.
Akcja książki zaczyna się w roku 2016 w cypryjskiej Nikozji i Barcelonie przenosząc czytelnika dwa tysiące lat wstecz do starożytnej Jerozolimy i Rzymu. Rozdziały napisane są przemiennie, czyli raz jesteśmy w czasach współczesnych a raz w czasach odległej historii. I przyznam szczerze, że fabuła trzyma w napięciu od pierwszych stron. Pod koniec książki, to już nie potrafiłam się oderwać od niej.
Myślę, że nazwanie autora polskim Danem Brownem, czy Umberto Eco, to z pewnością nie porównania bezpodstawne. Pamiętam jak czytałam powieści obu tych autorów, tak samo trzymały mnie w napięciu.
Główni bohaterowie być może nie są zbyt efektownie przedstawieni, pod względem osobowości, czego nie mogę powiedzieć o niektórych bohaterach drugoplanowych. Ale myślę, że i tak najważniejsza jest fabuła, która wciąga jak magnes.
Ta niesamowita powieść z pewnością jest warta przeczytania. Niewielu pisarzy potrafi tak pięknie połączyć wątki historyczne z sensacyjnymi i kryminalnym w jedną całość. I tu składam ukłon w stronę autora.
Ciekawe jak wyglądała zakupiona w Nikozji przez polskich turystów szkatułka?
Polecam tę książkę. Myślę, że wystarczy jeden weekend na przeczytanie jej, ponieważ tak jak wspomniałam wcześniej, kiedy ktoś zacznie czytać, trudno mu będzie oderwać się od powieści. Z pewnością jest to lektura, która zadowoli większość czytelników, ja przynajmniej jestem już więcej niż pewna, że chociaż przeczytałam dopiero jedną z książek tego autora, to postaram się wkrótce poznać resztę jego literackiego dorobku. Cieszę się i dumna jestem z tego, że możemy się pochwalić takim pisarzem, który po mistrzowsku potrafi poprowadzić czytelnika przez zaułki historii, ukazując wydarzenia z przeszłości wpływające nie tylko na jej bieg, ale również na współczesność. A co do wyglądu, to chociaż rzadko zdarza mi się sięgać po książkę sugerując się okładką, to ta z całą pewnością mnie przyciągnęła.
Dziękuję wydawnictwu Bernardinum za możliwość przeczytania tej książki, którą polecam całym sercem.
LUSTERECZKO POWIEDZ PRZECIE – Alek Rogoziński
Mówią o nim „Książę komedii kryminalnej”. Dlaczego otrzymał taki przydomek i kto mu go nadał? Nie wiem. Wiem natomiast, że odkąd poznałam jego książki, to w mojej biblioteczce nie może zabraknąć każdej kolejnej, ponieważ są to lektury, które bardzo korzystnie wpływają na mój nastrój, zwłaszcza w szare, bure i ponure dni. O kim mowa? Wiadomo – Alek Rogoziński. Kto jeszcze go nie zna, to przypomnę, że urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą jest magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.
Wydawnictwo FILIA rok 2017
stron 327
Lustereczko powiedz przecie to drugi tom komedii kryminalnej z Różą Krull.
Znana autorka powieści kryminalnych Róża Krull, tym razem jest świadkiem samobójstwa. Od jakiegoś czasu obserwuje (przez lornetkę) ze swojego balkonu budynek biurowca a w nim pracującego do późnych godzin młodego mężczyznę. Kiedy któregoś dnia, ów mężczyzna na jej oczach wchodzi na parapet i zeskakuje z niego popełniając samobójstwo Róża Krull jest nie tyle zaskoczona co oszołomiona. Kilka dni później na bankiecie zorganizowanym dla kandydatów na Mistera Polski dochodzi do zbiorowego zatrucia, którego śmiertelną ofiarą jest kolejny młody mężczyzna. Pisarka wraz ze swoimi przyjaciółmi postanawia na własną rękę rozpocząć śledztwo. Za wszelką cenę chce się dowiedzieć, kto próbuje wyeliminować kandydatów na Najprzystojniejszego Polaka. Czy uda jej się dowieść, kto za tym stoi? Czy nie narazi się komuś swoim wścibstwem, i czy ktoś nie postanowi i jej wyeliminować spośród żywych?
No cóż, myślę, że kto zechce poznać odpowiedzi, ten sięgnie po książkę. Przyznam szczerze, że po raz kolejny nie żałuję, że zdecydowałam się na kryminał tego autora. Znając jego styl i humor, z pełna premedytacją zaczytałam się w kolejnej jego książce.
Nie jest to lektura wywołująca zbyt wiele emocji, ale z pewnością nie pozwala na nudę. Dość wartka akcja poprowadzona przez bohaterów, z licznymi potknięciami głównej bohaterki, którą zabawne sytuacje dopadają niemal wszędzie, to z pewnością plusy tej powieści.
Sama główna bohaterka jest trochę infantylna, trochę roztrzepana, ale z pewnością można ją polubić, tak jak jej przyjaciół. Kto nie miał jeszcze okazji zapoznać się z Różą Krull to polecam – z pewnością jest to osoba nietuzinkowa.
Książkę czytałam bardzo sprawnie i szybko z pewnością między innymi dzięki zabawnym i ciekawym dialogom. Umiejscowienie części fabuły w hotelu na zamku w Lidzbarku Warmińskim, to dla mnie dodatkowa atrakcja czytelnicza, ponieważ znam to miejsce i z łatwością wyobraziłam sobie opisywane przez autora miejsca. Chociaż… nie wszystkie.
Fabuła książki momentami bawi do łez, ale i są takie chwile, kiedy można poczuć dreszcz grozy. Jest on oczywiście odrobinę zawoalowany, bo przy tekstach mu towarzyszących groza zamienia się w zabawne, pełne nieoczekiwanych zdarzeń sytuacje.
(..) Kiedy wreszcie dotarło do niej, na co patrzy, było już za późno. Dziwnie chybotliwa w tym miejscu podłoga nagle uchyliła się, tworząc zapadnię. Róża nie miała się nawet czego chwycić. Wydając z siebie okrzyk przerażenia, runęła w dół. (…)
(…) Róża z trudem wstała z podłogi, czując że znajdujący się w niej kościotrup nie jest specjalnie zadowolony z przygody, która ich przed chwilą spotkała, i że w przyszłości ukarze ją niezliczoną ilością dolegliwości. (…)
No cóż, jeśli chodzi o mnie to z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że autor zwalczył moją jesienną chandrę. Za każdym razem przypominając sobie tę książkę, będę zmuszona się uśmiechnąć. Cieszę się, że na nasz polski rynek trafiają takie książki, bo od czasu do czasu człowiek musi przeczytać coś lekkiego, zabawnego i jednocześnie wciągającego. Myślę, że nie muszę zbytnio polecać tej lektury, bo kto zna „pióro” Alka Rogozińskiego, tego namawiać nie trzeba, a kto jeszcze nie miał okazji poznać, powinien to zrobić jak najszybciej.
Polecam również inne książki tego autora, nie tylko na jesienne chandry.
MOGĘ WSZYSTKO – Anita Scharmach
Przygodę z książkami Anity Scharmach zaczęłam niedawno. Wspomniałam już o niej wcześniej podczas dzielenia się swoimi odczuciami po przeczytaniu jej pierwszej książki „Zaraz wracam”.
Wydawnictwo LUCKY rok 2016
stron 285
Mogę wszystko to współczesna powieść obyczajowa, której narratorką jest główna bohaterka.
Tatiana to kobieta w średnim wieku, która ma wszystko. Przystojnego, dobrze zarabiającego i kochającego męża, trójkę fajnych dzieciaków i oczywiście dobrze płatną i stabilną pracę, w której odnosi sukcesy. Pewnego dnia przeprowadza się z rodziną do swojego wymarzonego, pięknego domu. Wszystko jest piękne, słodkie i sielankowe do momentu, kiedy Tatiana dowiaduje się o kolejnej ciąży, a do tego spada na nią zła wiadomość o ciężkiej chorobie jej przyjaciółki. Jak te dwie sytuacje wpłyną na życie kobiety? Czy uda jej się pokonać przeciwności, jakie przygotował dla niej los? I kto tak naprawdę jest najważniejszy w życiu tej prawie 40-latki?
Ta książka to czytelniczy misz-masz. Na przemian człowiek śmieje się i wzrusza, a dzieje się to dlatego, że autorka w bardzo umiejętny sposób łączy różne wątki, wywołując tym u czytelnika prawdziwą gamę emocji. Jest to lektura, która z pewnością u niejednej czytelniczki spowoduje, że spojrzy ona na swoje życie innymi oczami. Pobudzi w niej chęć do walki o siebie i swoje szczęście. Ale może też wywołać głos oburzenia lub pogardy u czytelniczek, którym się w życiu nie udało. Trudno jest czytać o czyimś szczęściu, kiedy samemu walczy się każdego dnia o minimum tego uczucia.
Myślę jednak, że w każdej lekturze można znaleźć coś dla siebie. W tej powieści autorka w ciekawy sposób wplotła między wątki typowej sielanki, źdźbła dramatyzmu, strachu, żałoby i smutku. Ale jednocześnie ukazała, że każda, nawet najgorsza sytuacja może zostać odebrana w sposób lżejszy, a wszystko zależy od podejścia do danej sprawy. Przedstawiła swoim czytelnikom, siłę miłości i przyjaźni, siłę odpowiedzialności i odwagi. Udowodniła, że gdy mamy obok siebie kogoś bliskiego, kogoś z kim możemy dzielić nie tylko radości ale i smutki, to łatwiej jest pokonać zło, ból i cierpienie.
Główna bohaterka, chociaż osoba poważna, w końcu żona i matka trójki dzieci, jest moim zdaniem chyba jednak trochę może nie infantylna, ale zbyt prostoduszna. Ale i tak chciałabym, aby takich osób było więcej.
Z pewnością jest to lektura dla dorosłych, ale jeżeli ktoś w tym momencie ma na myśli mocną erotykę, to nie – nic z tych rzeczy, chociaż… zdarzały się „momenty”. Pisząc, że jest to lektura dla dorosłych mam na myśli głównie wątki poruszone w fabule. I niestety muszę napisać, że trochę przeszkadzały mi zbytnie zdrobnienia słów; od tych „obiadeczków”, „tyłeczków” i „lampioników” momentami czułam dyskomfort w czytaniu. Cóż, jakoś mi to nie pasowało do tych poważnych tematów. A autorka poruszyła ich sporo. Jednym z nich jest na przykład macierzyństwo i odpowiedzialność za dzieci – tu ukłon w stronę autorki, ponieważ pięknie przedstawiła relacje między rodzicami a dziećmi i to dziećmi w różnym wieku, od przedszkolaka do nastolatka. Kolejnymi tematami były dwie poważne choroby, i tu też ukłon w stronę autorki, bo jaka jest walka z chorobą, kiedy człowiek jest zdany sam na siebie, a jaka, kiedy wokół ma bliskich, na których w każdej sytuacji może liczyć, którzy solidaryzują się z nim w tej chorobie uświadamiając przy okazji innych o jej wielkości.
Fabuła trochę zbyt szybko według mnie gna do przodu. Tu jest wiosna, za chwilę już lato, jesień itd. Miałam ochotę chwilami zawołać: „hej zwolnij trochę!”. Myślę, że zbyt dużo ostatnio czytałam powieści, w których fabuła ciągnęła się. Szybkie tempo lubię, ale w kryminałach.
Książkę jednak przeczytałam jednym tchem. Trochę się pośmiałam, trochę popłakałam, ale muszę przyznać, że czytało mi się szybko i lekko. Ciekawe dialogi i bardzo interesująco ukazane osobowości bohaterów, z pewnością miały wpływ na przebieg czytania. Książka napisana została tak, jakby ktoś pisał pamiętnik. Takie też miałam wrażenie podczas czytania, jakbym czytała pamiętnik Tatiany. Momentami intymny, momentami nostalgiczny a momentami euforyczny.
Główna bohaterka to wcielenie takiego dobrego ducha, zarażającego optymizmem i sprawiającego, że jak się czegoś bardzo chce – to można wszystko, wystarczy tylko uwierzyć w siebie.
Mimo małych minusów jakie odebrałam, polecam książkę nie tylko paniom, które preferują powieści obyczajowe. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ponieważ tak jak wspomniałam wcześniej, jest tutaj poruszonych wiele wątków. Na czytelnika/czytelniczkę czeka wątek miłosny, dramatyczny, psychologiczny i… młodzieżowy. Czyli, dla każdego coś miłego.
Polecam również inną książkę tej autorki, która (jak dowiedziałam się pocztą pantoflową) będzie miała kontynuację.
CZEREŚNIE ZAWSZE MUSZĄ BYĆ DWIE – Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz nie będę przedstawiała, ponieważ tyle razy ta pisarka gościła na moim blogu, że ci, którzy tu zaglądają, z pewnością znają ją bardzo dobrze. Przypomnę tylko, że jest mieszkanką Gdańska. Urodziła się w 1976 r. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki.
Wydawnictwo FILIA rok 2017
stron 478
Czereśnie zawsze muszą być dwie to współczesna powieść obyczajowa, z dawkami dramatu i romansu, której fabuła oparta jest na ciekawej tajemnicy sprzed lat.
Zosia jest bardzo pilną uczennicą. Nie ma zbyt wielu przyjaciół, ponieważ większość uważa ją za „kujonkę”. Pewnego dnia dziewczyna postanawia uciec ze szkoły i razem z całą klasą udać się na wagary, konsekwencje tego czynu jej nie ominą, ale i wpłyną na całe dotychczasowe życie dziewczyny. Nauczycielka wyznacza dla niej karę, którą jest… odwiedzanie emerytowanej nauczycielki. Początkowa niechęć do tego „obowiązku” przeradza się w trwałą przyjaźń z podopieczną. Zosia nareszcie ma kogoś, z kim może porozmawiać na każdy temat, zyskuje prawdziwą przyjaciółkę. Po nagłej śmierci pani Steni, świat dziewczyny wywraca się do góry nogami. Starsza pani, nie mając nikogo bliskiego zapisuje cały swój majątek dziewczynie. Mieszkanie w gdańskim bloku i stary dom w dzielnicy Łodzi zmieniają życie dziewczyny. Zofia jest już dorosła, zachodzi w ciążę, i chociaż ona sama zakochana jest w Marku po uszy, poznaje smak zdrady. Aby uciec od koszmarnej miłości wyjeżdża do Rudy Pabianickiej, do domu po pani Stefanii. Czy uda jej się poskładać swoje życie na nowo? Czy poznany przypadkowo mężczyzna okaże się jej przyjacielem czy wrogiem? Dramatyczna czy romantyczna okaże się stara historia związana z pewną miłością i odziedziczonym domem?
Fragment z książki:
(…) Czasem życie daje nam szansę, a my za późno ją dostrzegamy. Czasem możemy dotknąć naszych marzeń, ale odwlekamy te chwile. Na potem, na za godzinę, za miesiąc. Na moment, kiedy będziemy do tego perfekcyjnie przygotowani. A czasem trzeba żyć chwila. Łapać szczęście szybko w dłonie. Nieważne, ze nie mamy na sobie fraka i sukienki balowej, drugi raz życie może nam nie dać szansy. (…)
Moim zdaniem to jedna z najlepszych książek, które ostatnio czytałam. I chyba najlepsza tej autorki. Znam książki Magdaleny Witkiewicz, jedne mnie zachwyciły inne odrobinę rozczarowały, ale o tej mogę powiedzieć, że z całą pewnością to TA NAJLEPSZA.
Pochłonęłam książkę zaledwie w trzy wieczory, co nie zdarza mi się zbyt często. Fabuła jednak tak mnie zniewoliła, że nie mogłam oderwać się od niej i teraz będę musiała jakoś odespać te nieprzespane noce.
Początkowo myślałam, że to kolejna książka z tych, w których powtarza się banalna historia. Ona – młoda, ładna niezależna, dziedziczy dom po starszej osobie, w życiu przechodzi wzloty i upadki miłosne, które i tak zakończą się wielkim HAPPY ENDEM. Historia jakich wiele.
A tu… miłe, wręcz ogromne zaskoczenie. Z banalnej fabuły zrobiła się wyjątkowo wciągająca opowieść, nie tyle o wzlotach i upadkach miłosnych, co o ciekawej oryginalnej historii.
Bohaterowie tej powieści są tak swojscy, a zarazem nietuzinkowi, że nie można ich nie polubić. Myślę, że niejedna czytelniczka od samego początku „zaprzyjaźniła się” z Zosią i panią Stefanią. A w dalszych częściach książki kibicowała nie tylko głównej bohaterce.
Piękna, wzruszająca historia, opowiedziana z dużym dramatyzmem w tle i z piękną historią miłosną. Jeżeli jednak ktoś nastawi się na typowy romans, to może się rozczarować. To nie tyle historia miłosna, co brutalna prawda o życiu, zdradach, cierpieniu ale i o wielkiej ludzkiej empatii. A także o odnajdowaniu szczęścia w ruinach życia.
W tej powieści można się zatracić. Ciekawość często wygrywała u mnie ze zmęczeniem i musiałam, dosłownie musiałam czytać, aby nie zgubić wątku.
Po przeczytaniu książki wpadłam w pewnego rodzaju zadumę. Niby liczyłam na zakończenie takie a nie inne, a jednak pozostał we mnie jakiś żal. Chyba bardzo chciałabym wiedzieć, co dalej. Przecież słowo „koniec”, nie musi dosłownie oznaczać końca historii.
Dawno się tak nie wzruszałam podczas czytania. Niby człowiek dorosły i zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko fikcja literacka, wymysł pisarki, a jednak jakoś utożsamia się z bohaterami i przeżywa ich życie tak, jakby dotyczyło kogoś bliskiego.
Poruszone w powieści wątki (nie tylko miłosne), potrafią być zarówno piękne, romantyczne jak i bardzo dramatyczne. To tylko fragment ciekawej opowieści, którą polecam całym sercem nie tylko czytelnikom zaczytującym się w romansach. W tej książce znajdują się również interesujące wątki: kryminalny czy psychologiczny. To opowieść o odnajdywaniu siebie i własnego szczęścia. O dążeniu do prawdy bez względu na to jak bolesna może ona się okazać. To po prostu wyjątkowa powieść z duszą… w tle.
P.S. Czereśnie jako owoce przeważnie są dwie, ale czereśnia jako drzewo może być jedna, wiem to, bo w moim ogrodzie rośnie wielkie drzewo czereśniowe. Rośnie w towarzystwie innych drzew owocowych ale nie ma przy sobie drugiej czereśni.
ŻÓŁTA TABLETKA – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz to polska autorka, po której książki sięgam bardzo chętnie. Pisarka gościła już na moim blogu i pewnie zagości jeszcze nie raz. Nie będę się na jej temat rozpisywała, ponieważ przedstawiłam już tę autorkę w kilku swoich wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi doznaniami po spotkaniu autorskim i po przeczytaniu jej kilku książek: To się da, Szepty dzieciństwa czy Złodziejka marzeń.
Wydawnictwo Szara Godzina rok 2017
stron 143
Żółta tabletka to zbiór opowiadań i humoresek.
Książeczka niezbyt gruba, zawierająca 18 tekstów, z których jedne rozbawiają do łez, a inne wprowadzają w stan specyficznej nostalgii. Biorąc książkę do ręki spodziewałam się opowiadań z dużą dawką humoru, nie zawiodłam się, ale… no właśnie, nie wszystkie odebrałam z takim poczuciem humoru na jakie z pewnością zasługiwały.
Kilka opowiadań trochę mną wstrząsnęło, może nawet trochę zaszokowało. To balansowanie między realnym światem a światem złudzeń, majak czy zjawisk paranormalnych. Z pewnością niejednego czytelnika bardziej by rozśmieszyło, ale ja na wiele rzeczy i zjawisk patrzę trochę innymi oczyma i, nawet się wzruszyłam (opowiadania „Starość” czy „Różowy pokój”).
Autorka w dość ironiczny a czasami nawet szyderczy sposób przedstawia pewne sytuacje mogące wynikać z zaburzeń psychiki lub konsekwencji spożycia zbyt dużej ilości alkoholu. Sarkazm bijący z niektórych opowiadań, jest tak namacalny, że czasami zastanawiałam się, jakim cudem wykreował się w głowie takiej pisarce, której powieści są ciepłe, życiowe i na swój sposób wzruszające, chociaż potrafią też rozbawić do łez.
Poruszone w opowiadaniach tematy z pewnością dają do myślenia i zmuszają do zastanowienia się nad konkretnym wątkiem. Ukazana w dość szyderczy sposób naiwność ludzka, z pewnością potrząśnie niejednym czytelnikiem, pod warunkiem, że nie będzie czytał książki tylko dla samego przeczytania, ale gdy zagłębi się odrobinę w treści.
Może zbyt poważnie podeszłam do tej lektury, nie przeczę, że momentami zaśmiewałam się bardzo, ale łapałam się również na tym, że zbyt dogłębnie analizuję przekaz fabuły.
Domyślam się, że autorce zależało na tym, aby rozbawić. Książka jest z pewnością lekturą lekką, łatwą i przyjemną, tylko czy wszystkie sytuacje w życiu człowieka śmieszą?
Jest to książeczka na jeden wieczór. Czyta się płynnie i szybko, Cudowny relaks po ciężkim dniu pracy, pod warunkiem, że nie będzie się (tak jak ja to robiłam) zbyt dogłębnie analizowało. Zabawne dialogi i opisy z pewnością pobudzą w czytelniku endorfiny i zapomni on na jakiś czas o otaczającym go świecie.
Polecam lekturę tę książki szczególnie teraz, kiedy na dworze szaro, buro i ponuro. Jest ona z pewnością cudownym antidotum na chandrę. Jest to książka inna niż powieści tej autorki, ale z pewnością warta przeczytania.
Kto z nas nie potrzebuje czasami takich żółtych tabletek?
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej lektury, Anna Sakowicz była jedną z uczestniczek na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką.
Jeżeli ktoś ma ochotę poznać „pióro” tej pisarki zanim sięgnie po którąś z jej powieści polecam jej blog, który chętnie odwiedzam w miarę możliwości czasowych.
Polecam również inne książki Anny Sakowicz, zwłaszcza Trylogię Kociewską, ale i wszystkie inne książki autorki, które do tej pory przeczytałam. Cieszę się, że w moich zbiorach posiadam więcej książek tej pisarki. Wiem, jestem zachłanna, ale chcę dużo takich powieści.