LITERATURA POLSKA
WIEWIÓRKA JULIA I MAGICZNY ORZESZEK – Anna Sakowicz & Emma Kiworkowa
Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazurem i Anna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.
Emma Kiworkowa-Prokopowicz, urodziła sięw 1979 w Stawropolu – polsko-ormiańska doktor nauk medycznych, stomatolożka, ortodontka, filantropka i działaczka społeczna. Za swoją działalność charytatywną była wielokrotnie nagradzana. W 2008 została uznana „kreatywną w biznesie, sztuce i modzie” na gali Kobieta Roku „Glamour”. W 2015 odebrała Różę Gali, a w 2018 – „Supergwiazdę Plejady” podczas 3 Wielkiej Gali Gwiazd Plejady.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
Wiewiórka Julia i magiczny orzeszek to zbiór dwunastu opowiadań dla dzieci w wielu 7-12 lat, chociaż moja wnusia, która ma 3 latka też z przyjemnością ze mną tę książkę „czytała”.
Sześcioletnia Zosia i siedmioletni Franio to dwoje przyjaciół mieszkających w tym samym bloku. Kiedyś Zosia otrzymała od swojej babci magiczny orzeszek, którym jak się trzy razy zastukało w szybkę, to przywoływał rudą wiewiórkę Julię, obdarzoną magicznymi mocami. Troje przyjaciół odwiedzają tajemniczy świat bajkowy, między innymi krainę widzimisów, walczą z gangiem kun, które chcą skrzywdzić wiewiórkę, oraz dzielnie stawiają czoło groźnemu panu dozorcy i jego kotu Daktylowi. Ich przygody to takie małe śledztwa, a oni sami czują się detektywami. Jakie przygody spotkają Zosię, Franka i Julię? Kto pomoże małym detektywom? I dlaczego gang kun tak bardzo nie lubi wiewiórki Julii?
Odkąd zostałam babcią, bardzo chętnie sięgam po książeczki dla dzieci, a ponieważ moja wnuczka bardzo lubi słuchać, jak jej coś czytam lub opowiadam, to oczywiście z tego korzystam.
(…) Istnieją takie rzeczy, które się nawet dorosłym nie śniły, a potrafią przydarzyć się dzieciom. Wystarczy uruchomić wyobraźnię, a zwykłe przedmioty nabiorą magicznej mocy, zwierzęta zaczną mówić, a ludzie staną się odrobinę lepsi… (…)
Ta książeczka jest niezwykle ciekawa, uczy i bawi jednocześnie. Autorki pięknie zadbały o narrację i stworzyły fabułę, która nawet mnie, dorosłą osobę zaciekawiła.
Powoli budowane napięcie często wpływa na wyobraźnię dziecka, i tu były takie momenty, że wnuczka przytulała się do mnie i mówiła: „babciu boję się”.
(…) Żadne z nich nie wiedziało, w którą stronę powinni iść. Gdzie podziała się kuchnia i blaszka po cieście? Dlaczego znaleźli się nagle w środku lasu? Przecież dzieciom zabraniało się takich wypraw! A Julia nie ułatwiała rozmyślań, ponieważ cały czas biegała wte i wewte. (…)
Ale sporo jest też humoru. W fabułę przygód Zosi i Franka wprowadzone zostały postacie ze znanych bajek dla dzieci jak na przykład Czerwony Kapturek, którą spotkały w czasie jednej z przygód w tajemniczym lesie. Cudowne Widzimisie i ich zdolności magiczne pewnie będą dla niejednego dziecka groszkiem zazdrości.
Smutne sytuacje bardzo często opisane są w zabawny dla dorosłego człowieka sposób, ukazując, że TEN dorosły jest nie tylko miłym, kochającym i odpowiedzialnym, ale również wrażliwym i czasami zmęczonym wybrykami swojego dziecka.
(…) – Dorosłym też się zdarza. Pamiętam, jak płakał mój tata. Umarł mu wtedy brat. – A twojej mamie kto umarł? – Cierpliwość – odpowiedziała Zosia. – I co teraz? Będzie pogrzeb tej cierpliwości? – dziwiła się wiewiórka. (…)
Po tym fragmencie moja wnuczka popatrzyła na mnie nieco smutnym wzrokiem i powiedziała: „ty babciu też kiedyś płakałaś bo byłam niegrzeczna”. To prawda, czasami moja cierpliwość też „umierała”.
(…) Mojej mamie też się wyczerpały! – zauważył. – Wczoraj jak odrabiałem lekcje, krzyknęła, że nie ma już za grosz cierpliwości. Dziwny zbieg okoliczności – zastanowił się. To z pewnością jest sprawa dla małych detektywów! Należało sprawdzić, co działo się z tą cierpliwością, że ciągle brakowało jej dorosłym. (…)
Odpowiednio przekazane dziecku pewne informacje, czasami potrafią zdziałać cuda i dać takiemu małemu człowiekowi sporo do myślenia. A dobrych rad nigdy za wiele, bo uczyć się życia należy zawsze i wszędzie, nawet poprzez książeczki, które są przecież bardzo dobrą pomocą edukacyjną dla dzieci w każdym wieku.
Ta niezwykła książeczka jest czymś w rodzaju poradnika. Jej fabuła bawi, uczy, ostrzega przed nieodpowiednim zachowaniem. Uczy dzieci postrzegania dobra i zła w sposób nie tyle ciekawy, co odpowiedzialny. Ale przede wszystkim jest to książeczka o wielkiej przyjaźni nie tylko samych dzieci, ale również dzieci i zwierząt.
Mali bohaterowie są oczywiście postaciami pozytywnymi, chociaż zdarzają się również ci źli (gang kun), ale nawet tych złych nie da się tak do końca znielubić, chociaż uważam za bardzo wartościowe to, że dziecko czytając tę książeczkę musi nauczyć się poznawania dobra i zła w kontekście nie tylko postaci, ale również zachowań.
Oprócz bardzo ciekawej treści mamy również cudowne ilustracje, które są autorstwa Huberta Grajczaka.
Na końcu książeczki na małego czytelnika czeka niespodzianka w postaci samoprzylepnych kwadracików z bohaterami, które można wykorzystać jako grę Memory.
Polecam tę książeczkę całym sercem, myślę, że ja i moja wnusia będziemy wracać do niej często, ponieważ bardzo polubiłyśmy Zosię, Frania i Julkę a także inne postacie towarzyszące tej trójce małych detektywów. Jedno muszę przyznać… bohaterowie tej książeczki nie mają czasu na nudę, co jest piękne w obliczu dzisiejszej komputeryzacji oraz telewizji i zaślepienia nią dzieci. Myślę, że niejedno dziecko po przeczytaniu tych historyjek zapragnie pobawić się w detektywa, zamiast spędzać czas przed ekranem laptopa czy tabletu.
Moim zdaniem każde dziecko lubi takie opowiastki, pełne zwrotów akcji, wciągających historii czasami z szczyptą dreszczyku, a czasami garstką magii. To cudowna lekcja przyjaźni, empatii i lojalności. Mam nadzieję, że niejeden mały czytelnik otrzyma tę książeczkę w prezencie na Dzień Dziecka.
Książka została przygotowana przy współpracy Fundacji Wiewiórki Julii.
Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za propozycję przeczytania tej książeczki, którą będę polecała nie tylko dzieciom, ale również ich rodzicom i dziadkom.
PODARUJ MI JUTRO – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska to młoda polska autorka, która trafiła na półki czytelniczek dość znienacka, i pnie się po szczeblach drabiny pisarskiej szybko i z bardzo pozytywnym echem. Urodziła się w 1987 roku. Od najmłodszych lat marzyła aby zostać nauczycielką oraz pisarką i marzenia te się spełniły. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe smaki życia wraz z seniorami. Jest również poetką. Debiutowała w 2012 roku tomem poezji „Traktat życia”. Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał.
Jej książki to literatura napawająca czytelnika takim optymizmem, że nie można przejść obok tego obojętnie. Zapraszam do wcześniejszych wpisów Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
Podaruj mi jutro to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w urokliwym miejscu jakim jest Lipowe Wzgórze.
Aniela Horczyńska jest światowej sławy malarką i cudowną starszą panią, która mieszka w rodzinnej posiadłości istniejącej już od pokoleń. Po drugiej wojnie światowej dworek został odebrany rodzinie Anieli, i dopiero jej udało się odzyskać rodzinne włości. W swojej rezydencji kobieta postanawia założyć Akademię Sztuk Anielskich i przy pomocy przyjaciół udaje jej się to z zaskakującym efektem. Niestety nad rodziną Anieli wisi dramat pomówienia, który odnosi się do jej ojca, oskarżonego kiedyś o zdradę i wydanie na pewną śmierć swoich kompanów w oddziału partyzanckiego, w czasie pogromu którego zginął również przyjaciel rodziny Horczyńskich, a zarazem sąsiad, którego syn pała wobec kobiety nienawiścią i chęcią zemsty. Czy uda się Anieli oczyścić dobre imię ojca i odnaleźć winnego tamtej wojennej tragedii? Czy Aniela znajdzie wreszcie miłość, na którą czekała całe życie? Z jakimi trudnościami musi się zmierzyć kobieta, która u schyłku swego życia ma wokół siebie wielu przyjaciół, ale brakuje wśród nich tych najbliższych jej sercu osób?
Książki tej autorki to lektura nietuzinkowa, chociaż miłośnicy tego typu literatury być może stwierdzą, że takich książek jest na rynku czytelniczym mnóstwo. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że żadna z kolejnych powieści tej autorki nie zostanie przeze mnie przyjęta obojętnie. Dlaczego?
Autorka ma bardzo poetycki styl pisania, co sprawia, że podczas czytania jej powieści, człowiek wycisza się i wpada w błogi nastrój.
(…) Czarne jak smoła nocne niebo raz po raz darzyło świat istną symfonią dźwięków i obrazów, jedynie potwierdzając, że matka natura jest największą mistrzynią tworzenia spektakularnych widowisk. Porywisty wiatr z minuty na minutę coraz mocniej uderzał w ogromne połacie lasu, który zdawał się uginać pod jego naporem. (…)
Ta książka to mieszanka nostalgii, wzruszeń, humoru i intrygujących zdarzeń.
Główna bohaterka to osoba pełna optymizmu i potrafi tym optymizmem skutecznie zarazić innych. Jako osoba zawodowo mająca kontakt z osobami starszymi, wiem jak ważne są dla nich chwile, które pozwalają na spełnianie marzeń, chwile w których króluje poczucie, że jest się dla kogoś ważnym, pożytecznym. Aniela jest kobietą, taką jak wiele starszych pań, ale nie poddaje się, uparcie dąży do celu wciągając w to ludzi ze swojego otoczenia. A ludzie ci ją kochają, właśnie za ten jej optymizm, jej wielkie serce dla innych i empatię, która towarzyszy jej na każdym kroku. O ile piękniejsze jest życie takiej starszej osoby, kiedy ma ona świadomość tego, że kocha i jest kochana, chociaż często jej najbliższe sercu osoby tego nie chcą zauważać. To trudna sztuka, ukrywanie własnych słabości, ale jakże ważna dla innych.
(…) Tu się tak do końca nie zgodzę… pewnie, że się boję, i to nie wiesz nawet jak. Ale wolę spróbować, niż umrzeć z poczuciem, że mogłam coś zrobić, a się nie odważyłam. Chcę teraz dać coś innym. Miałam… w sumie to mam wspaniałe życie, chcę się podzielić (…)
Autorka nie szczędzi czytelnikom wzruszeń i chociaż stara się w fabułę wpleść odrobinę humoru, to jednak tych wzruszeń jest tutaj sporo, które przeplatają się w różnych wątkach.
Jednym z takich wątków jest choroba nowotworowa jednej z bohaterek i uświadomienie jak ważne w życiu są profilaktyka i samokontrola. Autorka moim zdaniem porusza sumienia wielu ludzi, otwiera świadomość na to, jak często człowiek lekceważy siebie i swoje zdrowie unikając wizyt kontrolno-profilaktycznych u lekarzy i nie myśli o tym, że w jego organizmie może zadomowić się ciężka choroba.
Każdą chorobę można przezwyciężyć albo się jej poddać, ważne jest jednak, aby mieć tę świadomość, że coś się w życiu zaniedbało. Bardzo często po wygraniu z takim dramatem zdrowotnym człowiek dostaje jakby nowe życie, i wtedy dopiero zaczyna je tak naprawdę doceniać.
(…)- Pani Kalino, proszę powiedzieć, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu? – zapytał nagle Rakoczy (…) – Jak to co? Codzienność! Każdy nowy dzień to nowa szansa. Trzeba wstać z wysoko podniesioną głową i powiedzieć, że zrobimy wszystko, co tylko zamarzy nasza głowa. Trzeba kochać siebie, być dobrym dla tego człowieka, którego widzimy codziennie w lustrze. Nie ma nikogo ważniejszego na tym świecie. (…)
Kolejnym wątkiem zasługującym na uwagę jest wątek miłosny. Piękny, wzruszający i… taki niecodzienny. Bo czyż można spokojnie mówić o miłości, która trwa kilkadziesiąt lat, oderwana od rzeczywistości kochanków, których los brutalnie rozdzielił w najpiękniejszym momencie ich życia? Nie jest ważne czy masz lat 19 czy 80+, każda miłość jest piękna, pod warunkiem, że jest szczera i prawdziwa.
Moim zdaniem ważny jest wątek dotyczący rodziny, a tak właściwie relacji między matką a córką. Wiem, że bywają takie sytuacje, przekonałam się podczas wielu lat mojej pracy z seniorami, że dzieci odsuwają od siebie swoich rodziców, i chyba żadne wytłumaczenie nie jest w takiej sytuacji dobre. Można popełnić w życiu wiele błędów rodzicielskich, ale kto tych błędów nie popełnia? Każdy rodzic w pewnych chwilach zadaje sobie pytanie, czy zrobił dla swojego dziecka wszystko tak jak należy, albo tak jak tego oczekiwało jego dziecko. Nie wszyscy seniorzy mają tyle szczęścia w tym odsunięciu rodzinnym co bohaterka tej powieści, która ma wokół siebie wielu przyjaznych ludzi. Często ten senior zostaje sam, a samotność niestety zabija częściej niż najgorsza choroba, dobrze jak można ją sobie zrekompensować książką, telewizją czy muzyką, ale są ludzie, którym nic nie zrekompensuje uczucia i pustki jakie ranią ich serce.
Wiele mogłabym jeszcze napisać o tej cudownej książce, ale myślę, że lepiej będzie jak każdy odbierze fabułę po swojemu.
Z całą pewnością mogę zapewnić, że jest to lektura, która wzruszy, trochę rozbawi, doda w niektórych wątkach dreszczyku grozy i zrelaksuje nawet najbardziej wybrednego czytelnika. To książka o przyjaźni, miłości, tęsknocie, radości z życia, spełnianiu marzeń i… wybaczaniu.
(…) Oboje byli zgodni co do jednego. Przeszłość jest częścią każdego z nas, nie można jej zapomnieć, wyprzeć, ukryć. Jednak trwanie w niej przypomina zamknięcie się w więzieniu. Ten, kto nie potrafi zaprzyjaźnić się z bieżącą chwilą, puścić w niepamięć mroki przeszłości, ten nigdy nie zazna, czym jest szczęście. (…)
Na koniec dodam jeszcze tylko, że miłym akcentem są wstawione na końcu książki przepisy, między innymi na syrop z kwiatów lipy, Lipówkę podlaską czyli nalewkę na kwiatach lipy czy galaretkę z kwiatów lipy. A ponieważ w moim ogrodzie mam trzy dorodne drzewa lipy, to w tym roku mam zamiar skorzystać z tych przepisów. (Nastaw płynny na nalewkę już przygotowałam) 🙂
Cóż mi pozostało, chyba tylko zaproszenie do spędzenia kilku wspaniałych godzin na Lipowym Wzgórzu w towarzystwie świetnie wykreowanych osobowościowo postaci. Ciekawe dialogi są dopełnieniem całości, a jak ktoś wyostrzy wyobraźnię, to z całą pewnością poczuje nawet ten cudowny zapach kwiatów lipy.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej powieści, i polecam ją na równi z wcześniejszymi powieściami tej autorki.
ODWYK – Adam Widerski
Adam Widerski urodził się w 1990 roku i mieszka w Łodzi. Z wykształcenia jest historykiem. Pracuje jako nauczyciel w jednej z łódzkich szkół podstawowych. Jego pasją jest sport, a najbardziej piłka nożna. Oprócz sportu uwielbia czytać, szczególnie kryminały, thrillery czy horrory. Znalazł w nich inspirację do napisania debiutanckiej powieści kryminalnej pt.: „Odwyk”, której akcję osadził w swoim rodzinnym mieście. Prowadzi blog o nazwie Daj się złapać książce, gdzie umieszcza recenzje książek oraz wywiady z autorami.
PREMIERA KSIĄŻKI 15.05.2019
Odwyk to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w Łodzi.
W ośrodku terapii i leczenia uzależnień dochodzi do brutalnego morderstwa. Sprawą zajmuje się wydział komisarza Piotra Krzyskiego, człowieka, który znany jest jako wybitnie zdolny policjant, ale którego metody przesłuchań nie zawsze są zgodne z przepisami prawa. Jednak wykrywalność przestępstw jest jedną z najlepszych, dlatego zwierzchnicy komisarza często przymykają oko na metody jakimi się ich podwładny posługuje. Śmierć jednego z uczestników sesji psychoterapii otwiera serię kolejnych, brutalnych posunięć kogoś, kto za cel wziął sobie nie tylko ludzi z marginesu społecznego, uzależnionych od alkoholu i narkotyków, ale również policjantów. Każdy kolejny trop, będący w odczuciu policjantów strzałem w dziesiątkę, okazuje się ślepym strzałem. Kto stara się udowodnić łódzkiej policji, że istnieje zbrodnia doskonała? Dlaczego najlepszy w Łodzi policjant nagle traci grunt pod nogami czując, że sprawa dla której się poświęca wymyka się spod kontroli. Co oznaczają tajemnicze napisy: AA/6/1223, AA/7/2214…?
(…) A teraz sielanka się skończyła. Łukasz leżał w szpitalu, w stanie krytycznym, Dominik zginął, a Piotr był doszczętnie zrujnowany. Zabójca zadał łódzkiej policji bardzo bolesne rany, a przecież to dopiero początek sprawy. (…)
Przyznam szczerze, że kiedy zaproponowano mi tę książkę, wystarczył tylko rzut okiem na opis i już wiedziałam, że nie będę żałowała decyzji przeczytania tego kryminału. Wielu ludzi podchodzi do debiutów pisarskich ostrożnie, często myśląc, że czym może go zaskoczyć ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z pisaniem. I to jest błąd, bo często czyjś debiut jest po stokroć lepszy od n-tej powieści znanego w świecie książek autora. Takim właśnie debiutem – strzałem w dziesiątkę – jest ta książka. A jeżeli debiut jest tak mocny i wciągający, to ja już nie wiem co myśleć o kolejnych książkach tego autora.
Tak naprawdę, to fabuła pochłania do tego stopnia, że od pierwszej do ostatniej strony czytelnik nie jest w stanie oderwać się od niej, bo wciąga jak narkotyk i w czasie czytania chce się więcej, szybciej, dalej, bo zatrzymanie się może grozić pustką w głowie w której huczy jedynie ostanie przeczytane zdanie.
Autor bardzo dba o szczegóły, czasami zaskakując czytelnika opisami czegoś lub kogoś. Z aptekarską dokładnością odtwarza zarówno przebieg prowadzanego dochodzenia jak i na przykład konstrukcję bomby wykonanej przez amatora.
Ciekawie, wyjątkowo realistycznie przeprowadzane rozmowy w towarzyszących fabule dialogach, tak samo zaprzątają myśli, jak sama intryga kryminalna.
(…) Jak pojawią się kolejne, leżymy i robimy pod siebie. – Walski podszedł do tablicy. Umieścił na niej imię i nazwisko siostry Tomasza. – Czekamy na raport patologa. A tymczasem zaczynamy od nowa. Turkowski, Kubuś, przejrzycie łowicki monitoring, kamery rozstawione na trasie Łódź – Łowicz oraz wszystkie drogi wylotowe z Łowicza. (…)
Na uwagę zasługuje kilka wątków wplatających się w treść główną powieści i tak na przykład intrygującym dla mnie był wątek dotyczący konfliktu między prokuratorem a policjantem, pokazany jako sytuacja granicząca z wytrzymałością psychiczną i testowaniem cierpliwości, która stawiana była na ostrzu noża.
Kolejnym wątkiem, dość drastycznym jest również wątek związany z traumatycznym bardzo dramatycznym dzieciństwem głównego bohatera, któremu częściej niż innym zdarzały się agresywne zachowania wobec przesłuchiwanych. Jak silny wpływ mają wspomnienia tragicznych, często wręcz upokarzających przeżyć z dzieciństwa, na życie i zachowanie silnego, odważnego, dorosłego nieprzewidywalnego w swoich postępowaniach mężczyzny.
(…) A jednak już po chwili sobie przypomniał. Dzieciństwo, pomiatająca nim matka, wszechobecny alkohol i czynności, które z powodzeniem mieściły się w kategoriach gwałtu. Wróciło uczucie lęku, osamotnienia, wszystkie dawne kompleksy. (…) Zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, gdzie w gwałtownych torsjach wyrzucił z siebie gorycz koszmaru. (…)
Intryga kryminalna jest tak skonstruowana, że tak właściwie cały czas czytelnik uczestniczy w śledztwie, mając wrażenie, że nie może opuścić ani na chwilę prowadzonych dochodzeń w obawie, że przeoczy coś ważnego.
W ostre, brutalne i nieprzewidywalne sytuacje prowadzonego śledztwa, autor wplata delikatny romans, co stanowi pewnego rodzaju odskocznię od fabuły kryminalnej, ale jest równocześnie uzupełnieniem jej w dość nietypowy sposób. Tak, mamy tutaj piękny romans. Myślę, że nie tylko panie będą kibicowały głównemu bohaterowi i jego partnerce, a kiedy coś stanie na drodze tej ich miłości, to przeżyją to równie mocno pod względem emocjonalnym, jak bohaterowie tej książki, bo trzeba przyznać, że ciekawe, nietuzinkowe osobowości bohaterów z całą pewnością są nie tyle dodatkowym atutem tej powieści ale wciągają na równi z fabułą jak i dialogami.
Główny bohater – Piotr Krzyski – jest trochę jak Hary Hole (Jo Nesbo) a trochę jak Jakck Reacher (Lee Child), kto zna tych dwóch panów, to z pewnością wie jaki typ policjanta mam na myśli.
Moim zdaniem to jeden z najlepszych debiutów jaki trafił w moje ręce w ostatnim czasie. Trzymam kciuki za autora, życząc mu z całego serca wielu sukcesów, bo dla mnie on już odniósł wielki sukces. Nie każdy pisarz tak mocno potrafi związać czytelnika z fabułą, jak autor tej powieści; w intrygę kryminalną wplatając tajemnice z przeszłości, romans, układy korupcyjne i traumatyczne wspomnienia, oraz trudności z jakimi muszą się mierzyć policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego. A przy okazji przeprowadza nas przez miasto Łódź z taką dokładnością, że zapewne ktoś, kto mieszka w tym mieście z łatwością odnajdzie się w miejscach tutaj opisanych.
Idealne tempo wpasowane w mocne, często brutalne i bolesne w swym przekazie akcje, prowadzi do zakończenia, które nie tyle zaskakuje, co wprawia w oszołomienie. Przyznam się, że nie tylko na końcu książki zakręciła mi się niejedna łza w oku.
Myślę, że nic więcej nie muszę dodawać. Jeżeli jeszcze kogoś nie przekonałam do tej lektury to trudno. Polecam ją szczególnie miłośnikom dobrych, wysublimowanych kryminałów. Jestem pewna, że książka ta zafascynuje zarówno czytelników lubiących ostre, wartkie akcje, jak i czytelników thrillerów oraz tych, którzy lubią czytać romanse. W tej książce mamy wszystkiego aż nadto, od powieści psychologicznej po dobry polski kryminał. I choćbym chciała się do czego przyczepić, to… przyznam szczerze, nie mam do czego. Gwarantuję niezapomniane wrażenia, emocje niepozwalające na oderwanie się od treści i uczucie niedosytu po skończeniu.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu INITIUM za propozycję przeczytania tej powieści. Chociaż książki tego wydawnictwa biorę i kupuję „w ciemno”, ponieważ jeszcze nie trafiła w moje ręce książka, która by mnie zawiodła.
Gratuluję Autorowi świetnego debiutu i… czekam na kolejne jego książki.
JESZCZE SIĘ KIEDYŚ SPOTKAMY – Magdalena Witkiewicz
Magdelana Witkiewicz jest pisarką, którą zna zapewne większość czytelniczek powieści obyczajowych, romansów i komedii. Mieszka w Gdańsku, jest mamą dwójki dzieci, i właścicielką kota Puszysława.
Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów.
Jej debiutancka powieść pt. Milaczek została wydana w 2008 roku, i od tej pory wszystkie jej książki goszczą na wielu półkach domowych bibliotek. Kilka książek napisała w duecie, a ja bez specjalnej zachęty sięgam po każdą kolejną jej powieść.
PREMIERA książki 15.05.2019
Jeszcze się kiedyś spotkamy to współczesna powieść obyczajowa, w której fabułę wpleciona została powieść wojenna inspirowana rodzinnymi wspomnieniami autorki.
Adela, Franciszek, Rachela, Joachim, Janek i Sabina to szóstka przyjaciół, którym wybuch wojny nieco pokrzyżował plany życiowe. Adela i Franek zdążyli zalegalizować swoją miłość małżeństwem zanim chłopak trafił na front. Niestety związek Racheli I Joachima z pewnych przyczyn nie został zalegalizowany. Wśród grupki młodych ludzi różnych narodowości są przyjaciele, ale i czarna owca, która z zazdrości jest w stanie posunąć się daleko… zbyt daleko.
Po latach – wnuczka Adeli poznaje historię zarówno swojej babci jak i jej przyjaciół. I nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak mocno zaważą wspomnienia babci Adeli na jej życiu. Czy dziadek Franek wrócił z wojny cały i zdrowy? Jak potoczyły się losy Niemców Joachima i Sabiny, a co spotkało Rachelę – żydowską dziewczynę, która pięknie grała na pianinie?
Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej powieści nieco ostrożnie. Znając „pióro” autorki, byłam pewna, że książka mnie nie zawiedzie, ale to co wzbudziła we mnie fabuła podczas czytania, to nawet nie są zwykłe emocje. To uczucie, że są historie, których łatwo nie da się zapomnieć, bo… zdarzyły się w tak trudnych latach jak wojna.
Nie jest ważne, ile w tej książce jest fikcji a ile prawdy, takich historii zapewne jest tysiące, ale coś je wyróżnia. Wyróżnia je ta prawie intymna indywidualność.
Autorka na przykładzie dwóch kobiet metaforycznie zadaje pytanie: czy miłość na odległość ma szansę na przetrwanie? Myślę, że ma. Ale musi być silna, odporna na pokusy zewnętrzne i szczera. Jeżeli zabraknie którejś z tych części, z tej specyficznej układanki, to… rozsypie się jak domek z kart. I nie jest ważnym to, czy wybranek poszedł na wojnę i może w każdej chwili zginąć, czy tak jak w wątkach współczesnych tej opowieści wyjechał za granicę zapracować na lepsze życie.
(…) Michał opowiadał o amerykańskich znajomych, którzy mnie coraz mniej interesowali, i o problemach, których kompletnie nie rozumiałam. To był zupełnie inny świata. Żył w całkiem innej bajce. I coraz częściej ogarniał mnie strach, czy ta bajka będzie miała wspólne, szczęśliwe zakończenie. (…)
Fabuła książki podzielona jest na kilka części; jest teraźniejszość, jest wojenna przeszłość i są listy – piękne, wzruszające i bolesne zarazem.
Dwie różne historie, niby takie jakich jest wiele, ale każda bardzo indywidualna. Dwie kochające i czekające kobiety, jedna w szalonych, tragicznych latach wojny, a druga w teraźniejszości. Ile mają ze sobą wspólnego? Czy tylko to, że obie czekały na ukochanego? Obie wierzyły w miłość? Obie ufały swoim tęsknotom?
Ta książka jest dość specyficzna, bo jak już wspomniałam wcześniej mamy w niej dwie oddzielne fabuły, narracja również jest dość specyficzna ponieważ raz jest w osobie trzeciej czasu przeszłego, a raz w osobie pierwszej czasu teraźniejszego.
Dwie fabuły – jedna nostalgiczna, łącząca wojenną zawieruchę z ówczesnym życiem i druga momentami wzruszająca, a momentami nieco zabawna ukazująca tęsknotę za miłością w świetle współczesnego świata pełnego pokus i radosnych spotkań.
Jak wiadomo, wojna to czas nie tyle smutny, co trudny, i podejmowanie poważnych decyzji mających wpływ na całe życie młodych ludzi często było aktem desperacji, a często nawet swoistej odwagi. Ale miłość zawsze jest drogowskazem i potrafi pokonać wszelkie przeciwności, nawet te materialne. A romantyczne oświadczyny, można przecież przedstawić nie tylko drogim pierścionkiem zaręczynowym.
(…) To chyba nie czas, by kupować biżuterię. – Franciszek pokręcił głową. – Są tacy, co kupują, ale są też tacy, co sprzedają. Franek rozglądał się przez chwilę i dojrzał na jednej z półek dwie porcelanowe filiżanki, ozdobione delikatnym motywem niezapominajek. Cena była przystępna. Na pewno niższa niż pierścionka z niebieskim oczkiem, który leżał obok. (…)
Ile wzruszającego piękna wstawiła autorka, wplatając w tę fabułę takie śliczne, maleńkie i kruche porcelanowe filiżanki, które są takim symbolem cudownej, chociaż czasami kruchej miłości.
Wojna to okres trudny do zrozumienia, ludzie nie zaangażowani emocjonalnie w walkę, często nie potrafili zrozumieć ani jej idei, ani tego, dlaczego ktoś ją wywołał. Wielu ludzi chciałoby żyć spokojnie, bez strachu przed śmiercią, tułaczką, głodem czy bólem, zarówno tym fizycznym jak i psychicznym. Autorka doskonale to pokazała za pośrednictwem swoich bohaterów, szczególnie kobiet, które musiały w trudnym czasie pokazać swoją siłę i wiarę w to, że życie mimo wszystko może toczyć się normalnie. A jak są emocje, jak jest miłość, to nie można oprzeć się przed czułościami, przed pragnieniem czyjegoś ciała, zwykłego przytulenia a nawet bardziej wzniosłych czynów. Tylko jak odpowiedzieć na te trudne pytania, które kłębią się w głowach.
(…) Adela, powiedz, czemu oni nam to robią? Czemu rozbijają rodziny, zabierają ojca dzieciom? Po co? Przecież już wszyscy przestali rozumieć, o co chodzi w tej cholernej wojnie. (…) Przecież to w ogóle nie jest istotne dla zwykłych ludzi! (…)
Ta książka to symfonia emocji grających na uczuciach czytelnika. To pewnego rodzaju świadectwo na istnienie związków łączących ludzi w każdym czasie, w każdej epoce, i na każdym etapie życie. To pięknie przedstawione przyjaźnie, które istnieją od zawsze i będą istniały nadal. To miłość, która bez względu na okoliczności może przetrwać, ale może też ulecieć jak motyl.
Jak często zastanawiamy się nad tym, co przeżywają inni, co przeżywali nasi przodkowie, dlaczego nie mamy odwagi o tym mówić? Nie mamy odwagi pytać, dociekać.
Ta powieść z pewnością znajdzie wielu czytelników, bo takie historie wciągają niesamowicie, kiedy nostalgia łączy się z bólem, a radość walczy ze strachem. Strachem o to, czy jeszcze jesteśmy dla kogoś ważni, strachem czy kogoś przypadkiem nie stracimy, strachem przed upokarzającym odtrąceniem.
A wspomnienia? Przecież nie ma różnicy czy są piękne czy bolesne, zostają z nami i często nie potrafimy się ich pozbyć, bo wracają jak bumerang.
Nie wiem, czy jest to najlepsza książka tej autorki, z całą pewnością jest najbardziej emocjonalna. Ale tak, jest piękna w każdym szczególe. Bohaterki, chociaż są różne, to jednak coś ich łączy i nie mam tu na myśli więzów rodzinnych.
Myślę, że połączenie ciekawej, momentami intrygującej a momentami irytującej fabuły, z nietuzinkowymi osobowościami bohaterów to łakomy kąsek dla czytelnika. A połączenie teraźniejszości z przeszłością w którą wplecione zostały wątki wojenne, to z pewnością lektura atrakcyjna nawet dla bardzo wyrafinowanego czytelnika.
Polecam tę książkę całym sercem i zapraszam do dwóch pięknych miast: współczesnego Gdańska i wojennego Grudziądza. Myślę, że nikogo ta lektura nie zawiedzie, a jej fabuła na długo pozostanie w pamięci.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej pięknej powieści, którą z pewnością będę pamiętała bardzo długo i którą polecam każdemu, bez względu na płeć i wiek.
DOGONIĆ MIŁOŚĆ – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz gościła w skromnych progach mojego małego świata książek już… wiele razy. Jest jedną z moich lubionych polskich pisarek, cudownie grająca na emocjach czytelnika. Jest absolwentką filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim. Zawodowo realizowała się jako nauczycielka języka polskiego i etyki, doradca metodyczny oraz redaktor naczelny regionalnego pisma pedagogicznego. Mieszka w Starogardzie Gdańskim, do którego przeprowadziła się ze Stargardu Szczecińskiego. Jest miłośniczką kotów, bibliofilką i autorką ośmiu książek dla dorosłych i jednej dla dzieci.
Dogonić miłość to współczesna powieść obyczajowa, skierowana nie tylko do kobiet, która jest kontynuacją powieści Postawić na szczęście, czyli drugą częścią „Planu Agaty”.
Siostry Agata i Pola Żóltaszek to niesamowite kobiety w wieku między 30-tką a 40 -tką, które mimo swoich walorów piękna i pozytywów osobowościowych nie potrafią sobie ułożyć życia w związkach damsko-męskich. Któregoś dnia zakładają się o… 3 złote, że Agata przed ukończeniem magicznej 40-tki, schudnie, wyjdzie za mąż i urodzi dziecko. Plan Agaty nie idzie jednak dokładnie tak jak planowały siostry, i po pewnej upojnej nocy, mocno zakraplanej alkoholem okazuje się, że… Agata jest w ciąży. Czy ojciec dziecka to właśnie ten wyśniony, wymarzony partner na całe życie? Czy niepełnosprawna Pola, poruszająca się na wózku inwalidzkim ma szansę na prawdziwą miłość? Która z sióstr Żółtaszek wygra zakład?
Przyznam szczerze, że kibicowałam od samego początku obu siostrom, ponieważ polubiłam zarówno trochę pogubioną w świecie singli Agatę, jak i jej szaloną w realizacji pomysłów Polę.
Historia przedstawiona w tej powieści, jest nieszablonowym przykładem poszukiwania szczęścia chociaż z pewnością rozterki jakie towarzyszą jednej z sióstr są znane niejednej młodej kobiecie.
Książka jest lekturą, która wywołuje w czytelniczkach w równym stopniu uśmiech, co łzy wzruszenia. Momentami jest bowiem bardzo zabawnie, ale momentami bywa nostalgicznie, ot jak w życiu… A pragnąca macierzyństwa jedna z głównych bohaterek, w obliczu tego niespodziewanego szczęścia nie wie, czy cieszyć się, czy niekoniecznie, bo przecież wszystko zaczęło się nie od tej strony, od której powinno.
(…) Ta jedna noc i jeden poranek wystarczyły, by zaszła w ciążę. Jej organizm tak bardzo dopominał się dziecka, że mogłaby być drugim w historii niepokalanym poczęciem. Póki co jednak poczęcie zostało pokalane całkiem dobrym seksem, na którego wspomnienie Agatę przechodziły dreszcze. (…)
Książkę czytałam jednym tchem i to nie tylko dlatego, że jej wciągająca fabuła i moja czytelnicza ciekawość zwyciężyły z domowymi obowiązaki. Krótkie rozdziały, w których na przemian czytelnik towarzyszy raz Agacie, raz Poli, a innym razem obu kobietom jednocześnie, powodowały, że… no właśnie… „jeszcze jeden rozdział i idę spać” kończyło się nad ranem.
Lekki i bardzo piękny styl jakim pisze autorka jest dodatkowym atutem wpływającym na odbiór lektury. Widać w nim rękę polonistki, bo nawet przekleństwa wplecione od czasu do czasu w treść, zbytnio nie rażą.
Bardzo podobał mi się w książce wątek osoby niepełnosprawnej, młoda kobieta mimo wielu niedogodności życiowych, którą w samotności często nachodzą dramatyczne myśli, nie okazuje tego na zewnątrz. Jest pełną optymizmu i tryskającą humorem i szalonymi pomysłami, chociaż walczy z marzeniami i tęsknotami takimi, jakie dopadają młode, zdrowe kobiety.
Niestety, my ludzie zdrowi, często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele pułapek technicznych i niedogodności czeka na osoby niepełnosprawne, a przecież takie osoby chcą tylko żyć normalnie, jak każdy zdrowy człowiek, bo wózek inwalidzki, będący często ich zmorą życiową, nie musi być utrudnieniem na każdym kroku. Do wózka można się przyzwyczaić, ale czy do ignorancji życiowej też?
(…) Niedaleko sali gimnastycznej znajdowała się dość przyjemna kafejka, więc skierowały się od razu do niej. Łatwo było tam wjechać na wózku. Niestety nie do każdego lokalu w mieście to się udawało, bo albo schody stanowiły barierę nie do pokonania, albo wewnątrz stoliki poustawiano tak blisko siebie, że nie można było przejechać pomiędzy nimi. (…)
Myślę, że ciekawym wątkiem w fabule jest to, że autorka w tę piękną, nieco nostalgiczną historię wprowadziła odrobinę dreszczyku. Jestem pewna że emocje towarzyszące temu wątkowi, na chwilę niejedną czytelniczkę oderwały od nostalgiczno-humorystycznej fabuły dotyczącej spokojnego życia głównych bohaterek. Maleńki dreszczyk, a nawet odrobina strachu jeszcze przecież nikomu nie zaszkodziły.
(…) Agata skuliła się za siedzeniem, by jej nie zauważył, choć mężczyzna w ogóle nie spoglądał w ich kierunku. Poczuła jak momentalnie wszystkie włosy na jej skórze podnoszą się, dając sygnał o niebezpieczeństwie. I znów ta natrętna myśl, że ten człowiek będzie chciał skrzywdzić ją i dziecko. (…)
Fabuła książki odnosi się głownie do miłości, której poszukują siostry Agata i Pola, ale w cudowny sposób pokazuje również więzi rodzinne, nie tylko te siostrzane. Miłość jednak, ta w tytule, jest chyba tym najważniejszym czynnikiem towarzyszącym wielu wątkom tej lektury. Bywa jednak, że boimy się tego pięknego uczucia. Boimy się zaangażowania. Jedna z bohaterek, młoda, piękna, inteligentna ale niepełnosprawna, mimo zapewnień i zachowań mężczyzny wobec niej, nie wierzy, że można pokochać kogoś takiego jak ona. Kogoś pełnego wad fizycznych i uzależnionego od innych, obwinia swoją niepełnosprawność za niedoskonałość kobiecą, chociaż tak w głębi duszy jest w niej więcej kobiecości niż u niejednej zdrowej na ciele kobiety.
(…) Miłość to najpiękniejsze, co może w życiu się przydarzyć. Bierz to uczucie pełnymi garściami i nie zastanawiaj się, co będzie jutro. A on jak kocha to i kremem przeciwodleżynowym cię nasmaruje. Toż to chyba nie wymaga wysiłku! I nie rób z niego głupka. Przecież… – zawahała się. – widzi twój wózek i raczej nie bierze go za rekwizyt.(…) Życie jest zbyt kruche, by zastanawiać się na tym, czy warto kochać. (…)
Ale i ta zdrowa siostra ciągle wynajduje w sobie mankamenty, z którymi sama nie potrafi sobie dać radę, i nie wierzy w to, że poradzi sobie z nimi jakikolwiek mężczyzna. A przecież aby się zakochać i być szczęśliwym w tej miłości wystarczy tylko uwierzyć w siebie.
Ta książka to piękna lekcja wiary we własne możliwości, wiara w odwagę, która drzemie w każdym człowieku, ale nie zawsze potrafimy ją zbudzić. To książka o budzących się instynktach macierzyńskich, które często są obsesyjnym pragnieniem kobiety.
Polecam tę powieść całym sercem, dlatego że połączenie wciągającej fabuły i interesujących osobowości bohaterów z ciekawymi, bardzo realistycznymi dialogami to coś, co usatysfakcjonuje wielu czytelników. Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna chociaż poruszane w niej niektóre wątki nie należą do łatwych. Ale w życiu najważniejsze jest jedno, aby być szczęśliwym trzeba najpierw pokochać siebie, a potem dogonić tę miłość, która warta jest szczęścia we dwoje.
Dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki za propozycję przeczytania tej powieści i przyznam szczerze, że czuję pewien niedosyt, szczególnie w kwestii dalszych losów niepełnosprawnej Poli. Proszę o więcej.