LITERATURA POLSKA
RAZ, DWA, TRZY…GINIESZ TY – Alek Rogoziński
Alek Rogoziński często gości w mojej biblioteczce, i chyba moim stałym czytelnikom przedstawiać go nie muszę, ale tak dla przypomnienia tylko napiszę, że z zawodu jest dziennikarzem a z pasji kryminalistą. Jako pisarz zadebiutował w roku 2015 i od razu podbił wiele czytelniczych serc. W mojej biblioteczce mam sporo książek tego autora, ponieważ… po prostu od czasu do czasu potrzebuję porządnego antydepresanta, a na Alku (to znaczy na książkach Alka) w tej kwestii jeszcze się nie zawiodłam. W czytelniczym światku autor został okrzyknięty Księciem Komedii Kryminalnej, czy ten tytuł nadano mu słusznie? O tym powinien się przekonać każdy samemu.
Raz, dwa, trzy… giniesz ty! to współczesna komedia kryminalna, której fabuła zabiera czytelnika w świat serialu telewizyjnego.
Bartek jest aktorem, który właśnie po wielu trudach otrzymał pierwszą większą rolę w superprodukcji. Agnieszka jest dziennikarką, która ma dość pracy w pewnym wydawnictwie i za namową koleżanki próbuje przenieść się do pisma zajmującego się show-biznesem. Jej pierwszym zadaniem jest napisanie reportażu z pewnego planu filmowego. Jednak w środowisku rywalizacji aktorskiej, i zakulisowych plotek, kobiety znajdują zamordowanego aktora. Oczywiście Agnieszka i jej przyjaciółka Oliwka nie zamierzają pozostawić kwestii rozwiązania zagadki kryminalnej tylko policji i… same zabierają się do poprowadzenia śledztwa. Czy uda się młodym dziennikarkom odkryć prawdę? Czy zamordowany aktor będzie jedyną ofiarą?
Kto przeczytał chociaż jedną książkę tego autora, ten wie, że nudzić się raczej przy jego książkach nie można. Jeśli chodzi o mnie to traktuję je jako swoiste antydepresanty, a tych jak wiadomo nigdy za wiele.
Ostatnio mam tak wisielczy humor, że szkoda gadać, czy kolejna książka tego autora poprawiła mi go? No cóż, sama tego tak do końca nie wiem, chociaż nie ukrywam, że momentami śmiałam się w głos.
Znam „pióro” tego autora bardzo dobrze, i wiem, że na nim zawsze można polegać, chociaż ostatnio mam tak paskudny nastrój, że trudno mi go czymkolwiek poprawić.
W książkach Alka spotykamy nietuzinkowych bohaterów, chociaż jak ktoś już miał w ręku więcej książek tego autora, to niektóre osoby może kojarzyć z poprzednich książek.
Nie potrafię się ostatnio skupić ani na czytaniu, ani na pisaniu, dlatego ta moja opinia będzie nieco chaotyczna.
Plusem fabuły tej książki jest to, że wchodzimy w środowisko artystyczne, a precyzując w środowisko aktorskie, w którym jak wiadomo nie wszyscy się kochają i czasami rywalizacja zawodowa może być dla drugiej osoby zgubna.
Czytając książki tego autora ( muszę się do tego przyznać), działają na mnie dość dziwnie i jak zacznę którąś czytać, to przeważnie kończę tego samego dnia, bo czyta się je szybko i… może ktoś powiedzieć, że bez większego myślenia, bez zbędnych emocji, ale przyznam i TAK i NIE.
To prawda, że przy tego typu powieściach człowiek bardziej skupia się na humorze niż na fabule właściwej, i tak jak w innej książce zbrodnia może nami wstrząsnąć do bólu, to w książkach tego autora zbrodnia może i wstrząsa, ale jest tak opisana, że zamiast obgryzać paznokcie czekamy na ten moment swoistej dedukcji, która wpływa na rozwiązanie danej zbrodni.
Niespodziewane wątki, czy niecodzienne zachowania bohaterów są często tak zabawne, że człowiek zapomina iż czyta kryminał, a to bądź co bądź literatura poważna (powinna być).
(…) Do tego Ewa chlusnęła drinkami w twarz tylu osobom, że gdyby wylany przez nią tym sposobem alkohol zebrać z powrotem do butelek, to połowa gorzelni w Polsce nie miałaby co robić przez dobry miesiąc, jeśli nie dłużej. (…)
Muszę przyznać, że autor w ciekawy sposób przedstawia osobowości swoich bohaterów i nie ukrywam, że chociaż są i pozytywne i negatywne to jakoś nigdy nie mogę „zaszufladkować” danej osoby albo do tych tylko dobrych, albo do tych całkiem złych.
Nie można zaprzeczyć, że autor z przymrużeniem oka wchodzi w środowiska artystyczne, pokazując kulisy nie tylko polskiego show biznesu, ale również codzienne życie.
Książka jest lekka, łatwa i przyjemna chociaż muszę przyznać, że nie wywołała we mnie takich emocji jakich się spodziewałam. Ale humor mi poprawiła, to przyznaję z czystym sumieniem.
Polecam ją jako taki lekki jesienny przerywnik, który z całą pewnością rozjaśni trochę tę szaro-burość za oknem.
Autor pisze tak, że w trakcie czytania skala Twojego humoru skacze, ale fabuła nie zostaje na długo w pamięci. Może dlatego, że wątek główny to coś z zupełnie innego świata niż proza życia.
Ale jeżeli kogoś szare niebo, dżdżyste powietrze i jesienny smutek dopadną, to sięgnięcie po taką lekturę z całą pewnością wniesie odrobinę słońca.
Ta książka to poważne śledztwo w odrobine niepoważnej odsłonie. Zapraszam za kulisy, z całą pewnością nie zanudzicie się na śmierć.
ŁĄKI KWITNĄCE PURPURĄ – Edyta Świętek
Edyta Świętek urodziła się w 1975 roku w Krakowie, a przez ponad 20 lat mieszkała w Nowej Hucie. Z wykształcenia jest ekonomistką, ukończyła Zarządzanie Firmą na Krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiego. Jest aktywna zawodowo, jednocześnie pisząc powieści, których dorobiła się już całkiem sporą ilość.
Łąki kwitnące purpurą to druga część sagi o rodzinie Szymczaków, i cyklu Spacer Aleją Róż.
Rodzina Szymczaków coraz gęstniej zaludnia Nową Hutę. Najpierw przyjechał do niej najstarszy brat, a później kolejno dołączyła do niego reszta rodzeństwa. Główny bohater po nieudanym małżeństwie próbuje na nowo ułożyć sobie życie, jego młodsza siostra uchodząca za wdowę, też całkiem nieźle sobie radzi i gdyby nie fakt, że w ich rodzinnej wsi zostają odkryte zwłoki zamordowanego przed laty mężczyzny, który za życia czerpał przyjemność w upokarzaniu rodziny Szymczaków, pewnie wszyscy żyli by spokojnie i szczęśliwie. Niestety na najstarszego z braci pada cień podejrzenia o morderstwo, czy winny jest ten kogo oskarża milicja i brat zamordowanego? Kto z rodzeństwa Szymczaków zdecyduje się na opuszczenie wsi i zamieszkanie w Nowej Hucie. Do kogo uśmiechnie się szczęście, a kogo to szczęście opuści?
Przyznam szczerze, że pierwszą część sagi przeczytałam dość dawno temu, ale jej fabuła i historia rodziny cały czas siedzi w mojej głowie. Nie zawsze pamiętam przeczytane książki, widać ta trafiła w moje gusta.
Druga część to kontynuacja, ale autorka na początku nawiązuje do fabuły pierwszej części i gdyby ktoś przypadkowo zaczął od tej drugiej, myślę, że bardzo szybko odnalazłby główny wątek.
Bardzo realistycznie opisana rzeczywistość powojennej Polski lat 50-tych z uwzględnieniem podejścia ludzi do wiary i kościoła, dla których kościół był ogniwem łączącym ludzi, a nie ich dzielących jak jest teraz. Wiara w niego (w Kościół jako instytucję) i zasady tej wiary wpajane od dzieciństwa były wówczas drogowskazem życia.
Kiedy jednak czytałam o tym jak wielką wiarę pokładali ludzie wówczas w kościół i jak bardzo ubolewali nad gnębieniem go, to myślałam sobie: jak zachowaliby się ci ludzie teraz, w obliczu kościoła, który częściej dzieli ludzi niż łączy.
I chociaż jest to powieść obyczajowa, pewnym sensie mogę powiedzieć, że jest to książka historyczna, bowiem autorka w bardzo czytelny i wręcz drobiazgowy sposób ukazuje ówcześnie panujący ustrój, dogłębnie zanurzając się w sferę polityczną otoczoną obłudą fałszywej wiary w lepsze życie i sytuacje gospodarcze.
(…) Prezydent przyjechał zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem. Brygadzista szczęśliwie uniknął spotkania ze znienawidzonym decydentem, którego pokątnie nazywano sługusem kacapów lub marionetką Stalina. (…)
Saga rodziny Szymczak, to tak naprawdę opowieść o więzach rodzinnych, które mimo przeciwności losów zawsze były mocne i trwałe. Cudowny kontakt między rodzeństwem i siała niosąca nie tylko pomoc, ale również pocieszenie w trudnych chwilach. Więź nakazująca dbać o siebie wzajemnie i pamiętać o rodzinnych korzeniach, wychowaniu i szacunku.
(…) Stanowili jedność i siłę. Kochająca się rodzina – na dobre i złe. Nawet jeśli koleje losu rozproszyły ich między Krakowem, Pawlicami oraz Mrągowem, gdzie pełnił służbę Leszek, to i tak każde z nich dobrze wiedziało, że w trudnej sytuacji staną za sobą murem. (…)
Autorka pokazuje nam krok po kroku jak powstawała Nowa Huta, jednocześnie wzruszając i zaskakując kolejnymi losami rodziny Szymczaków.
Świetnie wykreowane osobowości głównych bohaterów zbliżają czytelnika do nich i pozwalają nawet emocjonalnie się z nimi związać.
Takich ludzi jest i było wielu, chociaż nie do wszystkich czułam sympatię, to każdy na swój sposób stał się ważną postacią tej opowieści.
Tak jak z bohaterami ulubionych seriali, tak i z bohaterami tej sagi można się mniej lub bardziej identyfikować, kibicując tym ulubionym, a krytykując czy potępiając nawet, tych którzy nie są pozytywnymi postaciami.
Ale chociaż wielu z nich ma zarówno dobre jak i złe strony w swoich charakterach, to kończąc kolejny tom, już człowiek jest ciekaw ich dalszych losów.
Plusem tej powieści jest również to, że autorka opisując zdarzenia czy to polityczne, czy gospodarcze danego okresu, często odnosi się do informacji zamieszczanych w ówczesnej prasie.
Przede mną jeszcze kilka części tej wspaniałej sagi, chociaż nie wiem kiedy sięgnę po kolejny tom. Pewnie będzie to wkrótce, bo ciekawość jest silniejsza od patrzenia na książki.
Dzisiaj jednak mogę z czystym sumieniem polecić całą sagę, wiem że autorka ma całe rzesze fanek i czytelniczek, ale jeżeli ktoś jeszcze nie poznał jej książek, to może czas zacząć?
Mamy tutaj tyle wątków, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jest romans, jest zbrodnia, jest sporo historii i przede wszystkim jest wciągająca opowieść o cudownej rodzinie. Polecam.
Wpis dotczący mojej opinii o pierwszej części Spaceru Aleją Róż znajdziecie TU
MIŁOŚĆ NA GIGANCIE – Anita Scharmach
Anita Scharmach to gdyńska pisarka, autorka powieści obyczajowych, którą gościłam już na swoim blogu. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście to niewiele wiem o jej życiu osobistym i zawodowym. Wiem jednak jedno, że jest niesamowicie pozytywną osobą. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 powieścią „Mogę wszystko”, która została ciepło przyjęta przez czytelników. Jej kolejna książka, powieść „Zaraz wracam” została wybrana przez Internautów Książką Roku 2017 w plebiscycie serwisu granice.pl. Historia ta wzbudziła takie emocje, że na prośbę czytelników powstała jej kontynuacja pt.”Smaki życia”. Powieść „Sukces rysowany szminką” – w tym samym serwisie, otrzymał tytuł Najlepszej Książki lata 2018 roku. Autorka małymi krokami spełnia swoje marzenia, zapełniając półki księgarń swoimi książkami. Na co dzień mama trójki dzieci, żona i właścicielka dwóch uroczych kotów.
Miłość na gigancie to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Gdyni.
Magda to trzydziestoletnia, wykształcona osoba, singielka pracująca jako księgowa. Jest kobietą piękną, zadbaną i nieco zabawną. Jej przyjacielem i zarazem współlokatorem jest kot Manfred, który niestety lubi od czasu do czasu opuścić wygodną kawalerkę swojej pani i ruszyć na podbój świata. W trakcie jednych z poszukiwań niesfornego wędrownika Magda poznaje przystojnego młodego mężczyznę. Czy jednak jest to ten jeden, jedyny wymarzony? Czy Jakub zagości w sercu Magdy na chwilę, czy na dłużej? I co tak właściwie jest w życiu ważne, poszukiwanie szczęścia, czy dzielenie się nim z innymi?
Biorąc do ręki książkę spodziewałam się zabawnej powieści typu komedia romantyczna, czy otrzymałam to, czego oczekiwałam po zabawnej okładce i nieco zabawnym tytule? Okładka książki wyraźnie sugeruje, że jest to lektura humorystyczna, ale autorka bardzo sprytnie trochę manipuluje czytelnikiem.
Potrafi bowiem w humorystyczną, lekką fabułę przemycić ciężki dramat. Tutaj również postanowiła zafundować czytelnikowi coś, co poruszy niejedno wrażliwe serce. Wprowadziła bowiem w swoją fabułę maleńki przerywnik dotyczący dramatu matki opiekującej się dorosłym, niepełnosprawnym synem. Ponieważ często takie właśnie wątki bardzo mnie poruszają, nie mogłam zostać obojętna i na ten.
(…) Widzisz, Wojtuś często upada przy myciu. Wiadomo dorosły mężczyzna, sprawny umysłowo. Kiedy myje go w miejscach intymnych, bardzo się denerwuje i wierzga jak małe dziecko. Wtedy, albo miska z wodą zalewa dywan, albo on spada z tapczanu. (…)
Zabawne dialogi są tutaj tylko przykrywką poważnych wątków.
W tej książce mamy romans, ale nie taki podany na tacy, sztampowy i jak z telenoweli brazylijskiej, ale poważny, okraszony odrobiną marzenia. Miłość czasami zostaje podana w pięknym opakowaniu, ale czasami to piękne opakowanie jest tylko przykrywką czegoś, co po odpakowaniu okazuje się czymś lub kimś nic niewartym. Niestety bohaterka tej książki przekonała się o tym dość dobitnie.
Poważne problemy, nie zawsze poważnej młodej kobiety, dla jednych mogą być koszmarem, a dla innych zabawnymi incydentami. To jak ktoś na nie spojrzy to już oczywiście sprawa indywidualna.
Ponieważ jestem wielbicielką czworonogów, poruszył mnie wątek przyjaźni z kotem, który może być dla miłośników tych zwierząt magnesem do przeczytania tej lektury, bo jak się nie ma nikogo do kochania, to kocha się kota. Zresztą, dla ludzi o wrażliwych sercach posiadanie ukochanego zwierzaka jest czasami ważniejsze od mieszkania z człowiekiem.
Autorka zaprosiła nas do świata młodości, bo główna bohaterka jest osobą bardzo młodą. I widzimy ten świat zarówno od strony spontanicznej radości, jak i od strony trudności życiowych, jakimi na przykład jest nieplanowana ciąża, która dla jednych może być tragedią, a dla innych nieopisanych szczęściem. To samo dotyczy braku własnego mieszkania, który może być koszmarem (zwłaszcza finansowym) jak i ciekawym doświadczeniem życiowym polegającym na nauce negocjacji ceny, czy wyboru miejsca.
Przy tej książce nie można się nudzić, bo czytając ją, albo śmiejesz się w głos, albo ocierasz oczy ze wzruszenia.
Moim zdaniem to piękna umiejętność, móc przekazywać czytelnikowi fikcję literacką tak, żeby czytelnik odebrał ją jak coś realnego, coś co miało szansę wydarzyć się w rzeczywistości.
Ta książka to lektura na jeden dłuższy wieczór, a że teraz wieczory są długie, to jest ona w sam raz na ten listopadowy, szary czas. Ale polecam ją na każdą porę roku.
Myślę, że książka umili czas niejednej osobie, bowiem czyta się ją szybko chociażby dlatego, że narracja w osobie pierwszej czasu przeszłego jest jak słuchanie czyichś wspomnień.
Ostrzegam jednak, żeby przed sięgnięciem po tę lekturę zarezerwować sobie więcej czasu, bo fabuła wciąga jak wir wodny, jak zaczniesz czytać, to nie będziesz w stanie się od niej oderwać.
Ciekawi bohaterowie, zabawne dialogi i wciągająca fabuła… czy można chcieć więcej?
(…) – Myślmy pozytywnie! Pamiętaj, tylko tęcza nad głową i w głowie stanowi moc. Burza myśli psuje wszystko, zabija kolory. Ale po każdej durzy wychodzi słońce. A ono też daje moc, bo… – Co ty pieprzysz? – przerwała mi siostra. – Nasza ciotka, gdy była małą dziewczynką, marzyła o emeryturze. Ona też miała złudzenia. Wizję wolności! A kiedy emerytury dożyła, marzyła tylko o tym, żeby cofnąć czas. (…)
Czy jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, czy lekka, łatwa ale z trudną tematyką, to już pozostawiam do oceny tym, którzy zdecydują się na przeczytanie jej.
PRZYBYSZ – Piotr Tymiński
Piotr Tymiński urodził się w 1969 roku. Jest absolwentem historii kultury na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jest historykiem specjalizującym się w dziedzinie mniejszości etnicznych w Polsce i pisarzem. Pochodzi z Warszawy, a obecnie mieszka w Legionowie.
Przybysz to historia wojenna oparta na autentycznych wydarzeniach.
Wojna powoli dobiega końca, jednak dwunastoletni Bronek zostaje pojmany przez Niemców i trafia do transportu wiozącego ludzi na przymusowe roboty do Rzeszy. Podróż jak wiadomo odbywa się w wagonach bydlęcych, wśród płaczu, smrodu i strachu. W czasie podróży poznaje innego chłopca i wspólnie podejmują decyzję o ucieczce. Ryzykują życie, ale wierzą, że im się uda. Wierzą, że wolność jest za szpalerem drzew, za rzeką, za wsią. Droga do domu jest długa i niebezpieczna, ale determinacja dotarcia do celu motywuje ich. Czy obaj dotrą do swoich domów, swoich rodzin? Jakie trudności będą musieli pokonać, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu?
Biorąc tę lekturę do ręki, nie spodziewałam się, że ta cienka książeczka zawiera w sobie tak gruby ładunek emocji. Tej książki nie można czytać spokojnie, ją się dosłownie pochłania i to prawie cały czas ze ściśniętym gardłem.
(…) Takiego uczucia lęku o życie nie odczuwałem chyba jeszcze nigdy. Strach całkowicie mną zawładnął, w brzuchu czułem ciężar, nogi mi się trzęsły i cały byłem mokry od potu. (…)
Emocje potęguje narracja w pierwszej osobie, czytelnik ma wrażenie, jakby siedział naprzeciwko osoby opowiadającej i wspólnie z nią jeszcze raz przeżywał tamte chwile.
Ta książka to kawał wojennej polskiej historii przekazanej bez zbędnych szczegółów, ale tak, że dotrze do każdego.
Autor przytacza między wątkami ciekawe mądrości życiowe.
(…) – To tylko wiatr i poświata, Dzidek. Ty się ludzi bój, a w przyrodę wierz, ona nas uratuje. (…) Da schronienie i wyżywi. (…) Wsłuchuj się w dźwięki, w ten spokój i powtarzalność. Jeśli będzie nadchodziło zagrożenie, knieja cię ostrzeże. (…)
Mamy okazję poznać piękną dziecięcą przyjaźń, zapoczątkowaną w dramatycznej chwili wywózki, w czasie podróży do… nie wiadomo dokąd. Przyjaźń dzieci, która jednak więcej miała w sobie powagi dorosłości niż lekkomyślności dziecka.
Ta książka powinna być lekturą szkolną, bo wiem, że młodzież (jej główny bohater ma 12 lat) nie czytałaby jej z „przymusu” ale z powagą pewnego rodzaju zaspokojenia wiedzy.
To jest lektura ważna, ukazująca nie tylko dramat wojenny, który wielu Polaków doświadczyło na własnej skórze, ale również dramat ukazujący smutne oblicze tego, co działo się w powojennej Polsce. Kraju, w którym ludzie walczący o tę właśnie polskość, zostali uznani za wrogów tej powojennej „polskości”.
Wzruszająca historia, i przyznam szczerze, że paczka chusteczek była dla mnie za mała.
Tę książkę koniecznie trzeba przeczytać, chociażby dlatego, aby oddać hołd takim ludziom jak Bronek i jego rodzina. Na mojej półce „do przeczytania” czeka jeszcze jedna książka tego autora, i mam nadzieję, że wciągnie mnie w równym stopniu jak ta.
Potrzebujemy takich książek, lektur, w których opisane zostały wrażenia ludzi, a nie tylko historyczne fakty, bo przecież każda wojna to są ludzie, a nie tylko daty, nazwiska dowódców, rozkazy, sprzęty.
Polecam tę książkę każdemu, od kilkunastolatka do seniora. Moim zdaniem powinna ona się znaleźć w każdej bibliotece młodzieżowej i być przez panie bibliotekarki polecana. Młodzież nie może czytać tylko o wampirach, nie może tylko zagłębiać się w świat fantastyki, ale powinna przede wszystkim poznać historię widzianą oczami ich rówieśników.
NAPRAWDĘ JAKI JESTEŚ – Agnieszka Walczak – Chojecka
Agnieszka Walczak – Chojecka gościła na moim blogu już wiele razy, ponieważ jej książki czytuję w miarę regularnie. Osoby, które chcą poznać więcej opinii na temat książek tej autorki zapraszam do moich wcześniejszych wpisów: Gdy zakwitną poziomki, Dziewczyna z Ajutthai, Nie czas na miłość, Nie czas na zapomnienie. Pisarka urodziła się w 1968 roku. Od najmłodszych lat „bawiła się” literaturą i będąc w wieku pięciu lat ułożyła swój pierwszy wiersz. Swoje teksty publikowała między innymi w „Poezji” i „Nowym wyrazie”. Pisała również słowa piosenek, współpracując m.in. z Piotrem Rubikiem w początkach jego kompozytorskiej kariery. W czasie studiów na Filologii Słowiańskiej UW zajmowała się tłumaczeniami literatury z języka serbskiego, którego nauczyła się mieszkając ponad cztery lata w Belgradzie. Współpracowała również z III programem Polskiego Radia oraz pisała do „Magazynu Muzycznego” i „Brawo Best”. Jako pisarka zadebiutowała powieścią „Dziewczyna z Ajutthaji. Niezbyt grzeczna historia”. Pisanie książek tak ją wciągnęło, że kolejne jej powieści ukazują się jak przysłowiowe grzyby po deszczu.
PREMIERA KSIĄŻKI 30 PAŹDZIERNIKA 2019
Naprawdę jaki jesteś to dramat psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w przedwojennej Warszawie lat trzydziestych.
Herman jest młodym człowiekiem działającym w organizacji Falanga, zwalczającej „inność” ludzi. Mieszkający z apodyktycznym, twardym i skrajnie prawicowym ojcem stara się być takim jak on, jednak jego wewnętrzne „ja” powoduje, że akcje na jakie chodzi „oczyszczając” społeczeństwo nie sprawiają mu satysfakcji, a czasami wręcz są dla niego odrażającym obowiązkiem. Po jednej z takich akcji w atakowanym człowieku, Herman rozpoznaje przebranego za kobietę przyjaciela szkolnego, który występuje w znanym w ówczesnym czasie warszawskim kabarecie. Od tego dnia wszystko zaczyna się przeciwstawiać młodemu falangiście, czując wewnętrzna rozterkę nie jest w stanie wykonać rozkazu, a gdy dowiaduje się, że w żyłach jego przyjaciela płynie żydowska krew rozterki jeszcze się nawarstwiają. Herman stając między młotem a kowadłem musi podjąć decyzję, czy chce być twardym falangistą, czy tym, kogo czuje w swoim ciele.
Nie ukrywam, że ta historia podziałała na mnie bardzo emocjonalnie. Nigdy nie patrzę na człowieka pod kątem wiary, czy jej braku, ani pod kątem preferencji seksualnych, bo uważam że są to intymne sprawy i bardzo osobiste. Dla mnie człowiek liczy się jako ten dobry, empatyczny, wrażliwy lub zły, ordynarny, brutalny. Oczywiście tych drugich staram się unikać.
Autorka od pierwszych stron swojej książki poruszyła we mnie coś, co nie pozwoliło na tłumienie emocji, dlatego lekturę tę czytałam z wyjątkowym zaangażowaniem się w fabułę.
Główny bohater walczy sam ze sobą. Z jednej strony stara się być silny, odważny, męski, a z drugiej czuje, że w jego ciele mieszka ktoś, kto ma całkiem odmienne pragnienia. Jego poczucie seksualności jest jak balansowanie po cienkiej linii, po której może przejść, jak się bardzo postara (i odważy), lecz może też runąć w przepaść bezlitosnej nietolerancji.
(…) Jest jeszcze gorzej – kontynuował Herman. – Coraz częściej ogarnia mnie przeświadczenie, że tam na górze ktoś się pomylił. (…) Myślę, że Bóg chciał mnie stworzyć kimś innym – wyrzucił w końcu z siebie myśl, która gnębiła go od dawna. (…)
Wewnętrzna walka między ciałem i umysłem dla kogoś, kto nie do końca potrafi zrozumieć, że jest „inny” bywała dla głównego bohatera nie tyle dramatem co niewiarygodną prawdą. Chęć bycia kimś innym i potrzeba bycia kimś innym rywalizowała z wpajanymi od dzieciństwa zasadami.
(…) Faktem było, że uwierało go własne ciało, że czuł niewytłumaczalną przepaść między tym, co na zewnątrz, a w środku, ale to było co innego. Nie miało związku z samcołożnikami, jak nazywano homoseksualistów. (…)
Czy należy potępiać takich ludzi jak Herman? Czy może powinno się im współczuć? Przecież to jest jednak normalne, że ktoś pragnie być tym, kim się czuje. Ilu ludzi wybiera zawód niekoniecznie „godny” płci, lub przypisany danej płci. Ile kobiet robi wszystko, aby nie być odbieraną jako delikatna istota i ilu mężczyzn wykonuje typowo kobiece zawody, bo kocha to co lubi.
(…) Herman nienawidził męskiego ciała, w którym ugrzęzła jego kobieca dusza, lecz nie znajdował sposobu, by się z niego wyzwolić. (…)
Tej książki nie da się czytać bez emocji i to nie tylko dlatego, że fabuła przypomina to, co dzieje się obecnie w naszym kraju. Łza, która zapewne nie jeden raz zakręci się w oku to emocjonalny odbiór tej (teoretycznie) fikcyjnej historii.
Autorka pozwala czytelnikowi zagłębić się również w fakty, poznać osoby istniejące naprawdę, które miały wpływ na historię głównego bohatera, może nie bezpośredni, bo przecież to postać fikcyjna, ale na kogoś takiego jak Herman.
Zakończenie książki zapewne zaskoczy wielu czytelników, mnie przynajmniej bardzo zaskoczyło i nie ukrywam, że bardzo wzruszyło. Nie tego się spodziewałam, ale… to chyba świadczy tylko o tym, że autorka świetnie potrafiła zmanipulować mnie jako czytelniczkę.
Ciekawe zwroty akcji w fabule, czasami szokują, a czasami pobudzają do głębszych przemyśleń.
To trudny temat, ale właśnie dlatego powinniśmy potrafić o tym głośno mówić. Na tym polega tolerancja i akceptacja człowieka bez względu na to kim jest lub kim chce być.
To książka nie tylko o transseksualności, to opowieść o przyjaźni, o miłości i o dążeniu do celu, do spełnienia marzeń. To również lektura o wybaczaniu i sile jaka tkwi w człowieku.
Na długo z pewnością zostanie w mojej głowie piękny cytat, który z pewnością zmobilizuje do przemyśleń niejedną osobę.
(…) Ludzką słabością jest brak starań. Nie potrafimy pielęgnować przyjaźni. A z nią trzeba czule, jak z kobietą. My jednak ciągle gnamy z szaleństwem w oczach. Po sukces, po grubszy portfel, po ulotne uczucie, że zrobiliśmy w życiu coś co ma znaczenie. Potrącamy przy tym tych, którzy chcą nam w życiu towarzyszyć, zostawiamy ich za sobą w kurzu zapomnienia. I tylko czasem dopada nas tęsknota za czymś, co nam umknęło. (…)
Polecam tę książkę z czystym sercem, kto jeszcze nie zna „pióra” tej autorki, z pewnością po tej lekturze sięgnie po jej pozostałe powieści. Połączenie ciekawej fabuły, z nietuzinkowymi bohaterami, których osobowości są dość oryginalne, to książka, którą jak weźmiecie do ręki, nawet nie zauważycie kiedy dotrzecie do ostatniej strony i słowa „koniec”.
Są książki, które się czyta, są książki które się próbuje czytać, i są książki, które się „pochłania”, moim zdaniem ta lektura właśnie należy do ostatniej z wymienionych kategorii.
Dziękuję Autorce za podjęcie tematu, a Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za tę lekturę, której fabuła nie tylko przeniosła mnie do pięknej przedwojennej Warszawy, ale na pewno na długo pozostanie w pamięci.