LITERATURA POLSKA
POTŁUCZONA FILIŻANKA – Anna Kasiuk
(…) Mogłabym przysiąc, że monotonia naszego życia powoli wykańczała nie tylko nasz związek, ale i rodzinę. Tak naprawdę nie przypominam sobie, kiedy ostatnio dokądś wspólnie wyjechaliśmy. (…) To chyba praca rekompensowała nam pustkę i samotność, które powoli, acz skutecznie pozbawiały nas chęci i kontynuowania walki o związek, który niegdyś stanowił całe nasze życie. (…)
Anna Kasiuk jest autorką powieści obyczajowych i erotycznych. Jej debiutancka powieść „Piąte – nie zabijaj” zajęła III miejsce w plebiscycie zorganizowanym przez pismo „Fanbook” na najlepszą książkę 2014 roku. Zakochana w Mazurach, o których nie tylko pisze, ale i mówi z czułością, zabierając czytelników do świata zawiłych i pełnych wnikliwości powieści. Nie boi się poruszania kontrowersyjnych tematów. Jej powieść „I będę cię kochać aż do śmierci” została okrzyknięta przez serwis granice.pl najlepszą książką na wiosnę 2022 roku.
Potłuczona filiżanka to powieść obyczajowa z nutką erotyki i dużą dawką wątku psychologicznego.
PREMIERA KSIĄŻKI 07 WRZEŚNIA 2022
Sonia ma 21 lat, jest jedynaczką. Młoda kobieta ma rożne sposoby na uzyskanie spokoju i przyjemnego zdystansowania, które pomagają jej pokonać ułomności choroby. Ostatecznie nic jednak nie równa się z komfortem, który daje jej wyobraźnia. Sonia uwielbia tworzyć własną wersję rzeczywistości. Wraz z wykryciem choroby Soni, małżeństwo jej rodziców zaczyna się rozpadać. Matka obsesyjnie walczy z chorobą, a ojciec stara się jej nie tolerować, natomiast sama Sonia doskonale wie jak manipulować matką i odgrywać się na ojcu. Schizofrenia i napięta atmosfera w domu skutecznie popychają dziewczynę do życia we własnej rzeczywistości. Czy naruszona przez kolegę ze studiów przestrzeń pozwoli dziewczynie na otwarcie się na uczucie, czy wręcz przeciwnie, pogłębi jej chorobę? Jak wielkie zmiany powstaną w zachowaniu Soni, kiedy będzie próbowała poddać się życiu?
Po książki Anny Kasiuk sięgam z pewnego rodzaju dystansem, wiem, że nie są to książki lekkie, łatwe i przyjemne, ponieważ autorka często porusza w nich trudne tematy, ale styl jakim pisze jest na tyle lekki, że książkę czyta się błyskawicznie, chociaż z dużą dawką emocji. Sięgając po jej kolejną powieść miałam świadomość, że czeka mnie swoista podróż emocjonalna.
Poruszony w fabule temat choroby, nie jest mi obcy, a jednak za każdym razem, kiedy o nim czytam, to czuję nieco skołowana uczuciowo.
Czytając tę książkę próbowałam zdać sobie sprawę z tego, jak trudne musi być życie osoby chorej, gdzie emocje często muszą walczyć z normalnym funkcjonowaniem. Ale trud życia nie dotyczy tylko osoby dotkniętej chorobą, ten trud ponoszą również bliscy, którzy na co dzień muszą funkcjonować w świecie często oderwanym od rzeczywistości.
To niezwykle wciągająca historia, która otwiera w czytelniku głębię przemyśleń.
Niezwykle poruszająca walka matki o „normalność” dla córki zamkniętej w swoim świecie schizofrenii. Jak wiele potrafią przejść rodzice, aby pomóc swojemu dziecku?
Autorka bardzo rzetelnie podeszła do tematu ukazując chorobę z punktu widzenia kilku osób. Zaburzenia psychiczne to trudny temat, ale Anna Kasiuk, moim zdaniem świetnie sobie z nim poradziła. Myślę, że wiele osób dzięki tej książce inaczej spojrzy na chorobę i na ludzi nią dotkniętych, bo fabuła pozwala na większe zrozumienie problemu schizofrenii.
Sonia żyje w swoim świecie, rozmawia ze swoim alter ego traktując go jak najlepszego przyjaciela, a może nawet kogoś więcej, ponieważ bywa, że w trakcie „spotkań” z nim dochodzi do bardzo intymnych i erotycznych sytuacji.
(…) – Ale go nie ma! – krzyknęłam i zamaszyście odwróciłam się w stronę pokoju. Oczywiście, że nie dostrzegam mojego wiernego przyjaciela, ale wystarczyła mi sama świadomość jego obecności. W moim pokoju, którego ściany pomalowałam na czarno, wystarczyło tylko zgasić światło, by ogarnął go mrok. (…)
Matka chorej dziewczyny podjęła decyzję samodzielnego jej leczenia, nie wiem czy było to słuszne posunięcie, ponieważ bliska osoba patrzy na problem choroby w zupełnie inny sposób niż specjalista będący osobą obcą.
W książce dominuje relacja matki z córką, chociaż moim zdaniem nie jest ona dzieląca równo w obie strony. Jest manipulacją i oddaniem. Natomiast ojciec dziewczyny zostaje jakby zepchnięty na margines problemu. Ale czy jest to wynikiem tego, że on problem choroby odbiera inaczej niż matka?
(…) Wreszcie dostrzegłam nadzieję. Piotr się poddał. Uległ zaskakującej go rzeczywistości i stracił zapał, z jakim walczył niegdyś o naszą rodzinę. A stało się tak dlatego, że jego uporządkowana rzeczywistość, jakże przewidywalna, zafundowała mu rollercoaster w postaci choroby córki. (…)
Bardzo podobał mi się wątek romansu, który pokazuje, że uczucie może dotknąć w każdym miejscu i każdym czasie i nie zwraca uwagi na niedogodności.
Książka, mimo iż porusza trudne tematy (bo mamy w niej nie tylko chorobę, ale i zdradę) napisana jest lekkim stylem.
Pikanterii dodają sceny erotyczne, które jednak nie mają większego wpływu na odbiór fabuły.
Historia przedstawiona w książce jest krucha jak porcelanowa filiżanka i tak jak rozbite naczynie można posklejać, chociaż potem już nie będzie wyglądało tak pięknie jak wcześniej, tak ludzkie życie może się „potłuc i posklejać”, ale czy sklejone będzie miało szansę być perfekcyjne?
MALEŃKA – Anna H. Niemczynow
(…) Pragnęła, by widział w niej kobietę silną, niezależną i pewną swojej nieskalanej kobiecości. Już się nadziękowała za ochłapy uczuć. (…)
Anna H. Niemczynow urodziła się w 1982 roku. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2007 powieścią „W maratonie życia”. Studiowała nauki polityczne, prawo administracyjne i pedagogikę na Uniwersytecie Szczecińskim. Po uzyskaniu dyplomu pracowała jako urzędnik państwowy. Jest ceniona za autentyzm, odwagę i szczerość. Po latach emigracji wróciła do Polski i obecnie mieszka w podszczecińskiej wsi, gdzie w zaciszu domowego ogniska powstają kolejne jej książki.
Maleńka to powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu, nutką romansu i wątkami psychologicznymi.
PREMIERA KSIĄŻKI 31 MAJA 2023
Zofia z zawodu jest tłumaczką. W życiu osobistym ma za sobą nieudane małżeństwo i córkę z tego związku. Jej kolejne małżeństwo ma być spełnieniem kobiecych marzeń, ale mąż nie do końca akceptuje pasierbicę i pomimo starań nie udaje mu się tego ukryć. Gdy córka Zofii kończy 18 lat, mama postanawia zabrać ją na niezapomniane wakacje i bajeczną podróż po Stanach Zjednoczonych wydając na to oszczędności swojego życia. W podróż marzeń, która miała być przygodą dla matki i córki nieoczekiwanie wkracza przystojny, młody lekarz, któremu nie przeszkadza, że Zosia jest mężatką, kobietą starszą od niego o prawie dekadę i ma dorosłą córkę. Czy Zofia pozwoli sobie na spontaniczny romans, czy spotkanie młodego lekarza zakończy jej niezbyt udane małżeństwo? Jak mocno można kochać swoje dziecko i ile jest się w stanie dla niego poświęcić? Jak silna jest potęga intuicji i czy powinniśmy jej bezgranicznie ufać?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny H. Niemczynow wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. I chociaż książka nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych, tu mam na myśli oczywiście fabułę, to lekki styl jakim pisze autorka sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie.
Główna bohaterka jest kobietą „po przejściach”, która nie chce, albo nie potrafi zaakceptować nowego związku, cały czas dopatrując się w nim negatywów. Obsesyjnie zakochana w córce, podwójnie, a może nawet po wielokroć przeżywa każdy negatywny impuls skierowany w stronę córki.
Muszę przyznać, że odrobinę irytowała mnie ta obsesyjna miłość, a już z całą pewnością irytowało mnie traktowanie osiemnastoletniej kobiety jak „maleństwa”. Ale wiem, że niektóre matki tak właśnie kochają swoje dzieci.
Sama jestem matką i cieszę się i doceniam dorosłość moich dzieci z dumą patrząc jak radzą sobie w życiu. Już na etapie ich nastoletniości przestałam je traktować jak moje małe dzieci i chociaż tęsknię za tym czasem, kiedy maleńkie rączki otulały moją szyję, to przecież nie mogę ich całe życie traktować jak maluchy.
Życie głównej bohaterki to wzloty i upadki, myślę, że dramatyczna przeszłość (trudne relacje z ojcem, pierwszy mąż alkoholik) zbudowała w niej pewnego rodzaju zaporę. Wychodząc drugi raz za mąż, bardziej odbierała negatywne zachowania męża i całego związku niż to co było w tym pozytywnego. We wszystkim co robił mąż dopatrywała się czegoś złego. Zamiast doceniać to jak ją traktował, prawił komplementy, obsypywał kwiatami, ona jedynie widziała go flirtującego z innymi kobietami. Okazjonalne wypicie alkoholu traktowała przez niego jak niesubordynację i złośliwość wobec niej.
(…) Alkohol, w odczuciu Zofii, zawsze wszystko psuł. Zawsze. Kiedy tylko się pojawiał, ludzie tracili rozum. Rozum tracił tata, rozum tracił brat Zofii, który w dorosłym życiu również się pogubił, rozum tracił Szymon i potem Leon. Zofia nienawidziła alkoholu. (…)
Z jednej strony jej się nie dziwię, bo trauma po mężu alkoholiku i ojcu, który pasem wymuszał posłuszeństwo z pewnością spowodowały, że rany psychiczne mocno zakorzeniły się w sercu i umyśle, ale z drugiej strony nie wszystko co kojarzy się ze złem, jest bezgranicznie złe.
Nie czując się w pełni szczęśliwa w drugim małżeństwie, Zofia stawia wszystko na jedną kartę i spontanicznie robi coś, co w przyszłości może mieć bardzo opłakane konsekwencje. Czy należy ją za to potępić, czy raczej jej współczuć, że impulsywnie zapragnęła być przez chwilę szczęśliwą.
(…) Po raz pierwszy w życiu Zofia obawiała się, że straci nad soba panowanie i zrobi coś głupiego, czego potem będzie żałować. Na przykład dotknie go w sposób, w jaki nie powinno dotykać się mężczyzny, którego zna się raptem od kilku dni i który gdyby miał o kilka lat mniej, w zasadzie mógłby być jej synem. (…)
W każdym związku, w każdej relacji są dobre i złe chwile, ale przecież warto walczyć o te dobre, bo wszystko przemija i jak wygra się z dobrym, to zło pójdzie w zapomnienie.
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: o czym, lub o kim jest ta książka? Z pewnością jest to lektura o kobiecie marzącej o szczęściu, to opowieść o miłości, może trochę trudnej, ale szczerej, to książka o nadziei i przebaczeniu.
(…) Czuła się piękna, chociaż na jej szyi nie było pereł jak wówczas, gdy stroiła się na wspólne wyjścia z mężem. Człowiekowi, który trzymał ją w ramionach, cała otoczka związana z szykownym strojem była zbędna. (…)
Nie ukrywam, że po przeczytaniu tej powieści naszły mnie różnego rodzaju refleksje i chociaż nie polubiłam zbytnio głównej bohaterki za jej obsesyjne traktowanie dorastającej córki jak małego dziecka, to cały czas jej kibicowałam. Chciałam, aby znalazła szczęście nie szukając go tam, gdzie go nie było. Czy jej się to udało? Przeczytajcie sami.
Autorka zabiera czytelników w piękną podróż po Stanach Zjednoczonych, malowniczo opisując miejsca, w których przebywały bohaterki, ale zabiera również w podróż do emocjonalnego wnętrza kobiety, która kocha za bardzo, marzy o zwykłym szczęśliwym życiu i szuka prawdziwej, szczerej miłości.
Myślę, że jest to książka zarówno dla pań jak i panów, każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Dziękuję Autorce za chwile pełne emocji jakie spędziłam podczas czytania, a Wydawnictwu LUNA dziękuję, że mogłam poznać kolejną polską autorkę i przeczytać jej książkę w ramach współpracy barterowej.
ZA LASAMI – Monika Litwinow
(…) Dopiero teraz dostrzegł, że nie jest to nóż z jego kuchni, a co gorsza, był ubrudzony jakąś ciemnoczerwoną substancją. Zaczęło do niego docierać, że najprawdopodobniej właśnie ważą się jego losy. Będzie musiał negocjować z diabłem, by móc znów zobaczyć córkę. (…)
Monika Litwinow-Cieślewicz urodziła się w 1986 roku. Z wykształcenia jest doktorem nauk pedagogicznych. Jest założycielką Centrum Terapii i Edukacji Bajarnia. Na co dzień zajmuje się terapią z psami, bajkoterapią i jogą dla dzieci. Wykłada na Państwowej Uczelni Stanisława Staszica w Pile. Pisanie jest naturalną formą wyrazu autorki od dnia, w którym jej rodzice wręczyli jej pierwszy pamiętnik. Pełni funkcję redaktorki naczelnej czasopisma metodycznego dla kynoterapeutów „Zajęcia z Psem”, a od 2019 roku regularnie publikuje bajki terapeutyczne w miesięczniku „Wychowanie w Przedszkolu” oraz „Zajęcia z psem”.
Za lasami to kryminał.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 STYCZNIA 2022.
W niewielkim lasku pod Koninem okoliczny mieszkaniec odnajduje zwłoki nastolatki. W tym samym czasie w mieście pojawia się uciekinierka ze szpitala psychiatrycznego skazana za próbę zabójstwa własnego dziecka. Artur Gawron, leśniczy z licencją prywatnego detektywa, postanawia zająć się sprawą śmierci dziewczyny, kiedy przy zwłokach policja znajduje znany mu przedmiot. W niedługim czasie znalezione zostają kolejne zwłoki. Zabójca umieszcza przy nich motywy bajkowe, a swoje ofiary charakteryzuje na postacie z bajek. Ile dziewcząt jeszcze znajdzie leśnik i policja? Kto i dlaczego zabija dziewczynki z niepełnych rodzin? Czy ze śmiercią nastolatek ma coś wspólnego kobieta-uciekinierka z zakładu psychiatrycznego?
Dawno nie czytałam tak świetnie poprowadzonego kryminału, mój zachwyt jest podwójny, ponieważ książka ta jest debiutem autorki i jak na debiut to jest rewelacyjna.
Fabuła od pierwszych stron trzyma w napięciu do tego stopnia, że nie chce się odłożyć książki nawet na chwilę.
Zapewne wielu ludzi słyszało o bajkopisarzach, ale czy równie znana nam jest bajkoterapia? W tej książce mamy dość nietypową bajkoterapię polegającą na uwolnieniu kogoś od traum, upokorzeń i bólu i przeniesienie go w świat szczęśliwego snu. Jak się można domyślać, tym szczęśliwym snem jest śmierć.
Morderca działał dość specyficznie i prezentował swoje ofiary jako bajkowe bohaterki. Czym się kierował wybierając dziewczynki. Zabite 12-13 latki, po śmierci stawały się znanymi postaciami z bajek. Był więc Czerwony Kapturek, Kopciuszek, Śpiąca Królewna i inne.
(…) Artur bał się o swojego dawnego wychowanka. Tym bardziej czuł, że musi zająć się tą sprawą i czym prędzej odnaleźć prawdziwego mordercę. W kieszeni miał zdjęcie z fotopułapek, wieczorem obejrzy je z Kubą bez czekania na nakaz. (…)
Policja miała niezłą zagwozdkę, aby rozszyfrować tok myślenia mordercy.
Ciekawie skonstruowana intryga kryminalna, to główny walor tej powieści. Wartka akcja przynosząca z każdym kolejnym rozdziałem kolejne tropy nie pozwala na zobojętnienie czytaniem. Tu nie ma czasu na nudę, cały czas coś się dzieje.
Świetnie wykreowane postacie bohaterów, to kolejny plus dla powieści, a wiadomo, że gdy mamy interesującą fabułę i ciekawe osoby występujące w niej, to trudno jest się od takiej lektury oderwać.
Myślę, że autorce należy się głęboki ukłon za research jaki zrobiła na potrzeby powieści. Mam tu na myśli zarówno świetnie odzwierciedloną pracę policji jak i leśnictwa czy harcerstwa. Bez tej wiedzy, którą wplotła w fabułę i w swoich bohaterów, powieść z pewnością byłaby zupełnie inna, może nawet nieco nudnawa.
Na uwagę zasługuje również styl jakim pisze Monika Litwinow, książki napisane ładnym stylem czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Czytając tę powieść, trudno mi było uwierzyć, że jest to debiut.
(…) Kiedyś myślał, że jest twardym, gruboskórnym mężczyzną ze względu na syf, w jakim żył jako dziecko, i że widok ciała go nie powali. Obraz rozpłatanego brzucha dziecka wprawił go w odrętwienie. Po wezwaniu odpowiednich służb wrócił pod leśniczówkę, aby zaprowadzić ich na miejsce zdarzenia. Jedyne o czym myślał, to butelka alkoholu. (…)
Prawie każdy rozdział kończy się pewnego rodzaju niewiadomą, co wzbudza w czytelniku większą ciekawość i może dlatego właśnie trudno jest tę książkę odłożyć. Mnie fabuła do tego stopnia wciągnęła, że skończyłam czytać około godz. 3 w nocy.
Od samego początku, aż do końca czuje się narastające napięcie. Oczywiście pewien wątek powieści kończy się bardzo zagadkowo i chociaż wyjaśniła się sprawa odnosząca się do zamordowanych dziewczynek, to pewne wątki wciąż są pod znakiem zapytania.
A ponieważ jest to część 1, to ja dość niecierpliwa czytelniczka już mam ochotę przeczytać część 2.
To kawał dobrej lektury, POLECAM! nie tylko miłośnikom kryminałów.
LALKI Z GETTA – Eva Weaver
(…) Ile przygód przeżył ten dziadkowy płaszcz! Najpierw ukrywał dzieci, których serduszka biły tak szybko jak u małego zajączka, a teraz zaznawał chłód stali. Za każdym razem świadkami tych transportów były lalki, które stały się moimi powiernikami i towarzyszami w tej grze na śmierć i życie. (…)
Eva Weaver jest pisarką, terapeutką i artystką, często odwołującą się w swojej pracy i twórczości do kwestii przynależności oraz dziedzictwa historycznego. Podobnie jak wielu Niemców, zmaga się z ciężarem II wojny światowej – i to właśnie z tych uczuć zrodziła się książka „Lalki z getta”. Obecnie autorka pracuje nad kolejną powieścią.
Lalki z getta to dramat obyczajowy z historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie drugie) 10 LUTY 2022 (pierwsze wydanie 23 kwietnia 2013)
Mika jest żydowskim chłopcem mieszkającym w warszawskim getcie. Na początku wojny chłopiec odziedziczył po swoim zamordowanym przez Niemców dziadku, płaszcz i kolekcję pacynek ukrytą w kieszeniach płaszcza. Dzięki lalkom i swoim zdolnościom zaczyna wystawiać teatrzyki lalkowe, dzięki którym pomaga nie tylko dzieciom oderwać się od wojennej rzeczywistości i chociaż na chwilę zapomnieć o potwornościach jakie miały miejsce za murami getta. Pewnego dnia chłopiec zwraca uwagę Niemców, za sprawą jednego z nich musi zapewnić rozrywkę niemieckim żołnierzom, a tym samym walczyć o honor i przetrwanie. Jedna z pacynek Miki trafia do Maxa, niemieckiego żołnierza, którego przeżycia w Polsce i w syberyjskim gułagu ukazują wojnę z innej perspektywy. Dlaczego Max zwrócił uwagę na żydowskiego chłopca? Czy Mika i Max przeżyją wojnę i odnajdą się po jej zakończeniu? Co stanie się z Maxem i Miką po wyzwoleniu Warszawy?
Książka ta trafiła w moje ręce dzięki poleceniu przyjaciółki. Powiedzieć o tej książce, że jest piękna, to jakby nie powiedzieć nic.
Jedna z moich przyjaciółek napisała kiedyś na Facebooku, żeby koniecznie tę książkę przeczytać, bo jest cudowna. Dużo czasu zajęło mi znalezienie tej lektury, ponieważ pierwsze wydanie było dostępne jedynie na Allegro w kosmicznej cenie, a drugiego jeszcze nie było. Na szczęście wydawnictwo zdecydowało się wydać wznowienie i wreszcie udało mi się zdobyć książkę.
Myślę, że jest to książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce i ja z pewnością ją do mojej zakupię. Jestem pewna, że kiedyś do niej wrócę, ponieważ dosłownie mnie zauroczyła. To książka z tych, których się nie zapomina.
Fabuła opowiada o holokauście, o tym jak żyli i funkcjonowali ludzie zamknięci w warszawskim getcie. Ale nie to jest głównym wątkiem, tym co jest w fabule najważniejsze to przejmujący i wzruszający obraz wojny widziany oczami żydowskiego chłopca i jednego z jego prześladowców, człowieka zmuszonego do uczestnictwa w wojnie mimo swoich przekonań co do wojennej polityki.
To ciekawe i wnikliwe studium ludzkiej odwagi, empatii i przebaczenia.
Z pewnością wojna wyzwoliła w ludziach głównie strach i poczucie winy, a w innych agresję i poczucie władzy, ale w obrazie tego wszystkiego czasami widoczna była zwykła ludzkość.
Książka składa się z trzech części. Główny bohater pierwszej części opowieści o lalkarzu z getta to zwyczajny chłopiec, który zbyt szybko musiał dorosnąć i wziąć na swoje barki odpowiedzialność za innych.
W ciszy swojego lalkarskiego pomieszczenia, w towarzystwie własnoręcznie zrobionych pacynek, próbował na chwilę zapomnieć o okrucieństwach wojny.
Pokazując czytelnikowi bolesny i prawdziwy obraz getta, autorka wspomina o miejscu, w którym mimo ograniczeń próbowano leczyć małe żydowskie dzieci. Wspomina również o sierocińcu prowadzonym przez Jana Korczaka i o dzieciach, które za sprawą lalkarza potrafiły odnaleźć w tym trudnym i brutalnym świecie odrobinę radości.
(…) I te wszystkie dzieci! W łachmanach, bose, ze zmierzwionymi włosami, z malutkimi twarzyczkami pokrytymi warstwą brudu. Siedziały osowiałe u boku rodziców, tuliły się jedno do drugiego. Takie duże oczy w takich małych twarzach! (…)
Jednym z głównych bohaterów jest… płaszcz, który Mika dziedziczy po swoim dziadku. Płaszcz niezwykły, kryjący w sobie mnóstwo kieszeni i zakamarków, będący nawet schronieniem dla malutkich żydowskich dzieci wynoszonych z getta na stronę aryjską. To właśnie chłopiec odkrył schowane w nim, wykonane przez dziadka pierwsze pacynki.
Lalki pozwalają nie tylko dzieciom na chwilę zapomnieć o koszmarze wojny, pomocny w tym jest talent chłopca, z ochotą i pasją wystawiającego przedstawienia.
(…) Frontowe drzwi zostały zabite deskami, jak gdyby ktoś chciał je zakneblować. Wpatrywałem się w zabarykadowane wejście, jakbym mógł uzyskać w ten sposób jakiekolwiek odpowiedzi. Podbiegłem bliżej i próbowałem zrywać deski, dostać się do środka, chociaż wiedziałem, że to wszystko na nic. (…)
Jak już wspomniałam wcześniej, powieść składa się z trzech części. W jednej głównym bohaterem jest chłopiec imieniem Mika, będący małym lalkarzem z getta. Pojawia się w tej części również niemiecki żołnierz – Max, który w dość specyficzny sposób zaprzyjaźnia się z Miką. Max jest bohaterem drugiej części, opisującej losy niemieckich żołnierzy wywiezionych przez Rosjan na Sybir.
(…) Zapach ciętego drewna przyprawiał go o ból głowy, a pewnego ranka złapał się na tym, że rozgląda się wokół za snopami siana i zastanawia, czy nie znajdą go strażnicy. (…)
W trzeciej części natomiast główną bohaterką jest wnuczka Maxa próbująca zrozumieć przeszłość dziadka i próbująca odnaleźć jakikolwiek ślad po lalkarzu z getta.
Łącznikiem między chłopcem a żołnierzem jest jedna z pacynek podarowana przez chłopca hitlerowcowi w zamian za pewną przysługę.
Hitlerowcy zostali pokazani w książce w bardzo zły sposób, ale do Maxa można było poczuć pewnego rodzaju sympatię.
To piękna i poruszająca historia, która z pewnością wyciśnie wiele łez. Powieść jest obrazem spojrzenia na dramat wojenny oczami ofiary i oprawcy. I chociaż jest to fikcja, to wplecenie w nią autentycznych bohaterów (jak na przykład Jan Korczak) i autentycznych wydarzeń powoduje, że odbieramy ją jak historię prawdziwą.
Jeżeli lubicie książki z historią wojenną w tle, to jest to lektura obowiązkowa. Porusza do bólu, ale jest warta przeczytania.
Pamiętajmy, że nie wszyscy są źli, niektórzy urodzili się po niewłaściwej stronie.
To książka, której fabuła długo pozostanie w pamięci.
POLECAM GORĄCO!
MIASTOWA NA TROPIE – Anna M. Brengos
(…) Zasypiając nad ranem, pocieszała się, że przecież nie ma żadnych zobowiązań i rano będzie mogła spać, ile zechce. Nie pamiętała jedynie o ptaku prześladowcy. Ten chodzący rosół kiedyś ją wykończy… albo ona jego. (…)
Anna M. Brengos z wykształcenia jest, magistrem wychowania fizycznego. Uczyła wf w szkole i prowadziła męski zespół koszykówki. Ma tytuł menedżerski i patent sternika jachtowego. Mieszka na warszawskim Bródnie i emerytura to dla niej bardzo fajny czas. Nie obawia się jej, bo ma wiele pasji, które nie pozwolą na nudę. Żegluje, niedaleko domu ma działeczkę, lubi przygotowywać przyjęcia, własnoręcznie zdobić pisanki i również własnymi rękoma robić prezenty. Jako autorka zadebiutowała w roku 2014 komedią obyczajową: „Scenariusz z życia” wydaną przez Naszą Księgarnię w ramach cyklu „Babie lato”. Nie wszystkie jej późniejsze powieści są takie wesołe. Pisze „o życiu” i w swoich książkach pokazuje jego obie strony – tę jasną (szczęśliwą, wesołą, pełną sukcesów), ale również tę ciemną (samotność, cierpienie, krzywdę i niepowodzenia).
Miastowa na tropie to powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym.
PREMIERA KSIĄŻKI 25 PAŹDZIERNIKA 2022
Weronika jest młodą kobietą po przejściach, która dziedziczy po babci dworek, a wraz z nim dość duży majątek. Jako miastowa niezbyt potrafi sobie poradzić na wsi nie mając pojęcia o funkcjonowaniu wolnostojącego domu. Światło, woda, ogrzewanie, szambo czy komin są dla niej nie lada wyzwaniami. Przeprowadzając się na wieś liczyła na romans z weterynarzem lub leśnikiem, a zamiast tego znalazła się w samym środku morderstw i porwań, gdzie podejrzanych jest wielu. Czy Weronika znajdzie swoją miłość? Czy poradzi sobie ze spadkiem po babci? Czy pies-znajda pomoże jej rozwikłać kryminalne zagadki?
Przyznam szczerze, że ja tej książki nie przeczytałam, ja ją dosłownie pochłonęłam czytelniczo w dwa dni.
Lekka, łatwa i przyjemna – te słowa powinny wystarczyć na rekomendację tej powieści, ale zmobilizuję się i napiszę więcej.
Wyznam na wstępie, że bardzo polubiłam Weronikę – główną bohaterkę. Moim zdaniem autorka świetnie wykreowała jej osobowość. Dziewczyna pogodna, z poczuciem humoru, odważna i zaradna, a przy tym nieco pyskata i jak się popularnie mówi „z głową na karku”.
(…) – Na idiotę, nie funkcjonariusza! Przepisy?! Znasz durniu przepisy? To ile dostaniesz za narażenie życia i zdrowia ciężarnej i nienarodzonego dziecka?! Mam najlepszych prawników. Już ja dopilnuję, żebyś trafił do jednej celi z grypsującymi. – Werka coś tam słyszała o zwyczajach więziennych i wykorzystała tę mglistą wiedzę. (…)
Babcia natomiast (a właściwie wspomnienie o niej) jest przedstawiona jako bardzo gospodarna, inteligentna i przedsiębiorcza kobieta, przeciwieństwo typowych wiejskich babć. I chociaż w książce owa babcia występuje już jedynie jako osoba zmarła, to muszę przyznać, że też bardzo ją polubiłam.
Pierwsza połowa fabuły to powieść obyczajowa opowiadająca o tym, jak to młoda kobieta, dotąd odwiedzająca wieś jedynie jako gość wakacyjny, będący w odwiedzinach u babci, po otrzymaniu w spadku starego domu musi nauczyć się gospodarowania w miejscu, które dotąd traktowała jedynie jako dom babci.
Druga połowa fabuły to wciągający kryminał, którego oczywiście główną postacią jest samozwańcza detektyw, czyli Weronika próbująca rozwikłać zagadkę zaginięć młodych kobiet z okolic wsi, w której właśnie zamieszkała. Sposób dedukcji jakim mogła się pochwalić, mógłby zaskoczyć nawet dobrego policjanta.
Autorka w bardzo realistyczny sposób przedstawia społeczność wiejską, w której teoretycznie niewinne plotki mogą zniszczyć człowiekowi życie, niesprawiedliwie go o coś oskarżając.
(…) Weronika wahała się, ale tylko chwilę. Przez tę chwilę miała wątpliwość, czy dobrze robi, w ogóle zadając się z Bartkiem. Raz widziała w nim pomocne ramię, kiedy indziej potencjalnego złoczyńcę. Postanowiła zaufać intuicji. Swojej i babci. (…)
Wieś, w której znalazła się główna bohaterka, a właściwie dom, w którym zamieszkała odbiega trochę od wyobrażenia jakie ja pamiętam z moich dziecinnych lat, kiedy sama jeździłam na wakacje do krewnych.
Mieszkanie w nowoczesnej wsi nie różni się zbytnio od mieszkania w mieście. Są wszelkie potrzebne wygody i jedną z różnic między miastem a wsią może być to, że o świcie nie budzi mieszkańców śmieciarka, ale kogut.
Moim zdaniem jest to świetna, lekka, trochę poważna i trochę zabawna lektura na weekend. Jeżeli ktoś chce na chwilę zapomnieć o troskach dnia codziennego, to jest to idealne antidotum na te troski.
Barwna akcja, świetne dialogi, doskonale wykreowane osobowości bohaterów i idealnie odzwierciedlona wiejska rzeczywistość, a w to wszystko wpleciony wątek kryminalny.
Tą powieścią autorka udowodniła, że dobry kryminał nie musi być krwawy i brutalny, ale intrygę kryminalną można opowiedzieć w miarę łagodnie. A Weronika idealnie się spisała w roli samozwańczej detektyw.
Lektura wciągnie, momentami rozbawi, ale i chwilami wzruszy.
Zapraszam Was do Powykopek, polskiej wsi, w której wiele się może wydarzyć.
Polecam tę książkę zarówno czytelnikom preferującym powieści obyczajowe jak i kryminały, myślę, że nikt nie będzie się przy niej nudził.