LITERATURA POLSKA
WSZYSTKIE GRZECHY NIEBOSZCZYKA – Iwona Mejza
Iwona Mejza urodziła się w 1965 roku i jest mieszkanką Oświęcimia. Jest zagorzałą czytelniczką kryminałów i wielbicielką książek Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego. Od wielu lat pisze opowiadania kryminalne publikowane w prasie, a w wolnym czasie fotografuje i zajmuje się ogrodem. Czyta i kolekcjonuje powieści kryminalne z całego świata. Związana jest z Klubem Miłośników Powieści Milicyjnej Mord. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 książką „Wszystkie grzechy nieboszczyka”.
Wydawnictwo Oficynka rok 2012
stron 276
Wszystkie grzechy nieboszczyka to komedia kryminalna, której fabuła rozgrywa się współcześnie.
Bożena Kryspin kasjerka w firmie ubezpieczeniowej Bezpieczna Przyszłość przychodząc do pracy po weekendzie znajduje pod swoim biurkiem ciało mężczyzny. Zdezorientowana i wystraszona tym odkryciem nie wie kogo najpierw zawiadomić, policję czy pracowników. Decyduje się jednak na to drugie. Denatem okazuje się zupełnie niewygodny dla wszystkich nowo zatrudniony pracownik firmy. Nikt nie wie, co może wyjść na jaw w czasie śledztwa, ale prawie każdy się czegoś boi, ponieważ prawie wszyscy mają jakieś ciemne interesy na sumieniu. Bożenka nie zamierza dopuścić do zlikwidowania swojego miejsca pracy i z zapałem zabiera się za pomaganie w dochodzeniu komisarzowi Kazimierzowi Jodle. Czy uda im się znaleźć nie tylko sprawcę okrutnego mordu, ale i wykryć grzeszki pozostałych pracowników? Czym zawinił człowiek znaleziony pod biurkiem kasjerki, że musiał pożegnać się z życiem? Warto sięgnąć do książki i znaleźć w niej odpowiedzi na te pytania.
Od razu na początku muszę napisać, że ta powieść to lektura z tych „lekka, łatwa i przyjemna”. Styl, jakim pisze autorka jest prosty i lekki, dlatego czyta się szybko i z dużą dawką przyjemności. Wpleciony humor nie pozwala na nudę w trakcie czytania, chociaż temat raczej poważny, bo trup a w zasadzie trupy i zbrodnie to przecież nie są tematy lekkie. Drobiazgowo opisane jednak śledztwo, nie należy to tych zgoła ciężkich i mrocznych, wręcz przeciwnie, przeplatane lekką ironią płynnie wkomponowane jest w fabułę.
Firma przedstawiona w powieści jest fikcyjna, ale kto nam da gwarancję, że takie firmy nie istnieją. Myślę, że każdy z nas miał kiedyś do czynienia z agentem ubezpieczeniowym czy z samą firmą ubezpieczeniową i może wyciągnąć własne wnioski.
Ciekawie moim zdaniem przedstawione osobowości bohaterów są dopełnieniem całości, bohaterów łatwo i szybko można polubić co nie świadczy o tym, że kibicowałam wszystkim, a prawie każdy miał jakiś motyw podobne jak w powieści Joanny Chmielewskiej „Wszyscy jesteśmy podejrzani”. Muszę przyznać, że książka trochę przypomina mi tamtą powieść i moim zdaniem uwielbienie dla tamtej pisarki w jakiś sposób odbiło się w pisaniu tejże autorki. Ale styl i dowcip Iwony Mejzy jest jednak trochę odmienny od stylu Chmielewskiej. Myślę, że to dobrze, możemy liczyć na to, że autorka nie będzie wzorowała się na powieściach Chmielewskiej, ale stworzy własną markę powieści.
Akcja tej lektury rozgrywa się w zamkniętej grupie osób, które niby znają się na wylot, a jednak każda z nich ma gdzieś tam głęboko ukrytą jakąś tajemnice. Niestety jak to często bywa są to tajemnice poliszynela.
Fabuła książki przyciąga uwagę od pierwszych stron i z każdym kolejnym rozdziałem (jeżeli podzieloną na krótkie części treść, można określić podzieloną na rozdziały) zainteresowanie rośnie Przyznam, że zakończenie powieści było dla mnie sporym zaskoczeniem, w trakcie czytania znalazłam sobie ewentualnych winnych, ale… to chyba tylko dobrze świadczy o autorze jeżeli potrafi czytelnika zaskoczyć.
Podsumowując: uważam, że jest to idealna lektura nie tylko na urlop. Humor opisanych sytuacji w połączeniu z lekkimi opisami osób, i nie tyle ironiczne co dosłownie dowcipne budowanie napięcia rzutującego na nastój czytania, to z pewnością plusy tej lektury.
Spoglądając na prostą, aczkolwiek wyraziście przedstawioną okładkę można się domyślać, że nie trafiliśmy na ciężki, mroczny kryminał w stylu skandynawskim, ale na lekką i przyjemną opowieść sensacyjną, która nie pozwoli nam się nudzić. A dodając do tego fragment umieszczony pod zdjęciem nie ma czytelnik już żadnych wątpliwości co do tego, co znajdzie w środku.
Jak na debiut w powieści kryminalnej, to myślę, że jest on całkiem udany i oby tylko więcej. Lubię takie powieści z dreszczykiem i humorem, to cudowny sposób na odstresowanie się po ciężkim tygodniu pracy.
Myślę, że jeżeli ktoś lubi kryminały właśnie z taką nutką humoru, to śmiało może sięgnąć po tę powieść. Lekka, łatwa i przyjemna z pewnością pochłonie czytelnika na cały weekend. Bo tego, że nie można się oderwać od powieści, i umieszczonych w niej zwrotów akcji czy kolejnych wątków, chyba nie muszę dodawać.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki. Lekka, łatwa i przyjemna, a do tego bardzo wciągająca. Czy można chcieć czegoś więcej dla porządnego relaksu?
Dobry kryminał = Oficynka
KRĘGI ALBO KOLEJNOŚĆ ZDARZEŃ – Jan Antoni Homa
Jan Antoni Homa gościł już w moich skromnych książkowych progach, ale dla tych, którzy nie mieli okazji przeczytać wcześniejszego wpisu chciałabym przypomnieć tego autora. Jest nie tylko pisarzem, ale przede wszystkim muzykiem. Absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie, skrzypek grający w wielu formacjach kameralnych i symfonicznych zarówno w kraju jak i za granicą. Od roku 2002 jest koncertmistrzem Filharmonii Brabanckiej w Eindhoven. Jego blog „oto I owo” otrzymał Nagrodę Jury w konkursie na Literacki Blog Roku 2011.
Wydawnictwo SOL rok 2010
stron 361
Kręgi albo kolejność zdarzeń to dość specyficznie napisana powieść trochę z gatunku obyczajowej a trochę jakby fantastyki.
Marcin, młody polonista zostaje zwolniony z pracy w szkole. W wyniku desperacji decyduje się, na podjęcie pracy w małej miejscowości o bardzo dziwnej nazwie Zabijany Krochmalne. W drodze do swojego nowego miejsca zamieszkania i pracy, podczas wędrówki przez góry spotyka dość osobliwą postać, jaką jest pewien dziennikarz. Wokół Marcina zaczynają dziać się dziwne rzeczy, jakieś niewyjaśnione zjawiska, których młody nauczyciel nie potrafi zrozumieć, chociaż bardzo się stara. W Zabijanach poznaje osoby, które być może pomogą mu zrozumieć to co zaburza jego logiczny tok myślenia, i jednocześnie pomogą odgadnąć tajemnicę pewnego miejsca zwanego Białe Bagna owianego tajemnicą grozy.
Przyznam szczerze, że miałam trudność z doczytaniem tej powieści do końca. Musiałam czytać ją bardzo wolno, starając się zrozumieć ukryty w niej sens. Niby wątek główny bardzo ciekawy, ale wtrącane w fabułę wątki pozostałe, nie wszystkie potrafiłam połączyć w jedną całość.
Miałam już do czynienia z piórem tego autora i pamiętam, że dosłownie zatraciłam się w „Altowioliście” do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do ostatniej strony. Z tą lekturą miałam jednak problem. Chaotycznie wstawione wątki, nie mające według mnie żadnego związku z fabułą, były nie tyle nudne, co w wielu przypadkach niezrozumiałe dla mnie. I nie wiem do teraz, co autor chciał przekazać wplatając je. Jednak bardzo mnie poruszyło w tej powieści stanowisko wobec zwierząt, oraz pięknie i ciekawie przedstawiona postać małego chłopca, dla którego najmniejsze nawet stworzenie było istotą ważną. Wyjątkowo obrazowo ukazany stosunek ludzkiego podejścia do konsumpcji mięsa kontrastowo przedstawiony w obliczu osób, dla których zwierzę jest stworzeniem żyjącym i czującym ból tak jak człowiek.
Niestety mimo tych kilku bardzo interesujących rozdziałów, lektura ta okazała się chyba dla mnie za trudna. Może to z powodu tego, że nie potrafiłam skupić się na niej tak jak należy i czytałam ją ze zbyt małym zrozumienie? Kilkakrotnie odbierając ją nie jako powieść a baśń, starałam się jednak doczytać do końca, chociaż było to dla mnie dość trudne, a szkoda… nastawiłam się na coś ciekawego i wciągającego tak jak wcześniejsza powieść tego pisarza.
Z drugiej strony bardzo ciekawa jestem, co skłoniło autora to przeskoczenia z ciekawego kryminału do tego typu powieści. To, że chciał przekazać swój stosunek do zwierząt i do bestialstwa wobec nich to jedno, ale to, że tak bardzo odbiegł od gatunku, który bądź co bądź dał mu sławę pisarza.
Chociaż czytało mi się ciężko pod względem fabuły, to muszę przyznać, że dość duża czcionka tekstu była pomocą w szybkim pokonywaniu treści.
Muszę jeszcze dodać, że kupując książkę skupiłam uwagę na okładce; zaciekawiła mnie, właściwie to ona przyciągnęła moje oko. Niestety nie odnalazłam za nią tego, czego się spodziewałam. Wydawało mi się, że jest to kolejny ciekawy, może trochę mroczny kryminał a okazało się, że to niezrozumiała dla mnie powieść pełna zagadek.
Faktem jest, że autor zawarł w niej sporo, zmuszających do refleksji myśli. Przedstawił świat widziany oczami zwykłego człowieka, ale świat inny niż normalny. Poruszone tematy nie tylko zwierząt i ich traktowania przez człowieka, ale również wątki dotyczące ludzi odosobnionych, innych, tajemniczych czy wręcz specyficznych, obdarzonych jakąś wewnętrzną siłą i ich podejście do życia i ludzi to tematy trudne ale warte zauważenia. I chyba o to właśnie chodziło autorowi, żeby ukazać to czego często unikamy.
Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił.
cytat znaleziony w Internecie – Edmunt Burke
Myślę, że to właśnie chciał przekazać autor pisząc tę książkę, tylko dlaczego zrobił to w taki trochę zawiły sposób?
No cóż, ja przy tej książce się nie zrelaksowałam i tak jak napisałam wcześniej była ona dla mnie lekturą trudną, ale wierzę, że są osoby, którym ona sprawi więcej satysfakcji. Ta powieść bardzo przypomina mi w swoim przekazie książki Paulo Coelho, który również ma dość specyficzny styl pisania. Jeżeli ktoś jest fanem P.C. to jest to lektura dla niego.
Polecam jednak całym sercem wcześniejszą książkę tego autora „Altowiolistę”, na mojej półce do przeczytania znajduje się jeszcze „Ostatni koncert”, mam nadzieję, że odbiorę go lepiej niż „Kręgi”.
SZUKAJ MNIE WŚRÓD LAWENDY. ZUZANNA – Agnieszka Lingas Łoniewska
Agnieszka Lingas-Łoniewska, urodziła się w 1972 roku i mieszka we Wrocławiu. Od kilku lat tworzy prozę głównie dla kobiet, chociaż kilka tygodni temu spotkałam młodego mężczyznę, który przeczytał dwie książki tej autorki i bardzo mu się podobały. Jest autorką 19 książek m.in. takich powieści, jak: „Bez przebaczenia”, „Zakład o miłość”, trylogia „Zakręty losu”, „W szpilkach do Manolo” i wielu innych. Ma na swoim koncie także udział w antologiach, jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne z Dolnym Śląskiem w tle, oraz prowadzi portal Czytajmy Polskich Autorów. W 2012 roku została uhonorowana żelaznym glejtem Ambasadora Krakowskich Targów Książki. Jest miłośniczką zwierząt i szczęśliwą posiadaczką kilku z nich.
Wydawnictwo Novae Res rok 2014
stron 228
Szukaj mnie wśród lawendy – Zuzanna, to pierwsza z trzech tomów powieść z gatunku literatury kobiecej, romans, którego fabuła umiejscowiona jest w dużej części w pięknej i malowniczej Dalmacji.
Zuzanna jest młodą kobietą, pracoholiczką, jedną z trzech sióstr, które niestety mieszkają w sporych oddaleniach od siebie. Są jednak bardzo ze sobą zżyte. Jest kobietą piękną, niezależną finansowo i samotną. Jej pierwsza, wielka miłość okazała się nie taką, o jakiej marzy każda młoda dziewczyna i Zuzanna swoje romantyczne marzenia tymczasowo zamieniła na ambicjonalną walkę o wejście na szczyt korporacji. Pracując więcej niż inni, nie ma czasu na życie towarzyskie, a spotykanych na swej drodze mężczyzn traktuje bardziej jako przygody, niż lokatę kapitału uczuć na przyszłość. Do czasu…, kiedy za namową sióstr, (dodatkowo zawiedziona z powodu pewnego incydentu w pracy), postanawia pojechać do Chorwacji, do mieszkającej tam najmłodszej siostry. W przepięknej scenerii tego miejsca, spotyka tego, który kiedyś zniszczył jej marzenia i wiarę w miłość. Czy uda im się odbudować ten związek? Co takiego się wydarzyło w przeszłości, że Robert musiał ją zostawić? Kim jest ta druga (bardzo młodziutka) dziewczyna, którą kocha tak jak Zuzannę? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po książkę.
Mnie do tej książki przyciągnęła najpierw okładka, niby szablonowa ale bardzo piękna, potem słowo „lawenda”. Uwielbiam zapach tych kwiatów i jak pomyślę sobie, że mogłabym znaleźć się na polu lawendy sama, tylko ze swoimi myślami, to aż mnie ciarki przechodzą.
Ale wracając do książki. Autorka znana jest z tego, że nie boi się poruszać w swoich powieściach tematów trudnych, tematów tabu. Myślę, że i w tej powieści przyszło jej to z niemałym wysiłkiem. Niby książka o miłości, niby romans, a jednak odnalazłam w niej nie tylko wątek miłosny. Bardzo piękny i dramatyczny jednocześnie. Odrobinę zmysłowej erotyki wplecionej w fabułę dodało jej swoistego wdzięku.
Poruszył mnie jednak w tej powieści wątek samotnego ojcostwa. I chociaż osobowość Roberta została przez autorkę przedstawiona trochę nijako, jak dla mnie nawet powiem odrobinę mdło, to sam wątek jego życia, miłości do córki i zaangażowania w ojcostwo nie tylko pod względem prokreacyjnym, ale przede wszystkim wychowawczym, bardzo mnie zauroczył.
Co do osobowości innych osób, to wyjątkowo wyraziście zostały one ukazane w temperamencie najmłodszej z sióstr, czy córce Roberta. Polubiłam te kobietki od samego początku. Natomiast Zuzanna wydała mi się trochę zbyt wyniosła, ale taki chyba był zamiar autorki, pokazanie, że nawet „twardzi ludzie z korpo” posiadają często wielkie pokłady uczuć.
Fabuła książki wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytanie tej powieści zajęło mi raptem trzy dni i zdecydowałam się na kontynuację tej sagi. Przyznam szczerze, że nie przepadam za sagami, ale w tym przypadku bardzo chcę zrobić wyjątek.
Po skończeniu tej lektury nasunęła mi się myśl: jak łatwo i szybko można zniszczyć wszystko, co w życiu najcenniejsze i jak trudno to potem odzyskać. (Zresztą te same słowa można znaleźć na tylnej okładce książki). Czasami zbyt pochopnie podejmujemy jakieś decyzje nie licząc się z ich konsekwencjami. O ile łatwiejsze byłoby nasze życie, gdybyśmy potrafili każdą naszą decyzję, każdy obraz widziany przypadkowo, przeanalizować i wyciągnąć z tego jakąś korzyść. Emocje nie zawsze są dobrym doradcą, czasami trzeba na spokojnie przeanalizować, porozmawiać, pozwolić na obronę nawet tego, co skazane zostało na ból i cierpienie.
Do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną z książek tej autorki i myślę, że całkiem nieopatrznie „zaszufladkowałam” autorkę do pisarek literatury młodzieżowej, jak bardzo człowiek może się mylić. Ta lektura utwierdziła mnie w tym, że dobry pisarz potrafi napisać powieść dla każdego.
Polecam tę książkę szczególnie na urlopowy relaks, delikatny romans z dodatkiem zmysłowej erotyki, do tego piękne opisy malowniczej Chorwacji, czy trzeba czegoś więcej dla odpoczynku dla zmęczonego problemami życia codziennego umysłu? Książkę czyta się szybko, i chyba mogę ją zakwalifikować do tych „lekka, łatwa i przyjemna”, chociaż główny wątek niekoniecznie jest tym lekkim. Każda miłość jest inna. Przenieście się chociaż na chwilę na pola lawendy, delektujcie się jej zapachem i poczujcie się jak na wakacjach.
Kolejne części tej sagi: Zuzanna, Zofia, Gabrysia
HOBBYSTA – Agnieszka Pruska
Agnieszka Pruska z pochodzenia jest wrocławianką, ale zamieszkać postanowiła w Gdańsku. Z wykształcenia jest nauczycielką ale od wielu lat nie pracuje w wyuczonym zawodzie. Jej pasje to książki i aikido, w którym jest posiadaczką mistrzowskiego czarnego pasa. Literacko zadebiutowała w roku 2013 powieścią „Literat”. Jest członkinią Oliwskiego Klubu Kryminału.
Wydawnictwo Oficynka rok 2014
stron 415
Hobbysta to policyjna powieść kryminalna, której fabuła umieszczona jest częściowo w Gdańsku, a częściowo w miejscowości letniskowej nad jeziorem Krosino.
Komisarz Barnaba Uszkier po zawiezieniu żony i synów na letnisko, ma nadzieję na odrobinę wakacyjnej idylli. Jednak jego synowie wespół z synami gospodarzy wynajmowanego domku znajdują w lesie dziwne miejsce, które później okazuje się nie czym innym jak miejscem zbrodni. Po znalezieniu przez chłopców noża, a następnie na poligonie wojskowym, rozkładających się z powodu upałów zwłok, wiadomo już, że nad malowniczym jeziorem dokonano brutalnego morderstwa. Komisarz chcąc nie chcąc, dostaje odgórne zlecenie poprowadzenia dochodzenia w tej sprawie. Nie domyśla się nawet, jak bardzo skomplikowane i wielowątkowe okaże się to dochodzenie, szczególnie dlatego, że być może jego bliskim może zagrażać niebezpieczeństwo. Czy uda się doprowadzić sprawę do końca? Czy znaleziona ofiara to jedyna osoba, którą morderca postanowił pozbawić życia? Każdy, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki pozna odpowiedzi na te i inne nasuwające się w trakcie czytania pytania.
O Agnieszce Pruskiej dowiedziałam się kiedy zauważyłam informację o spotkaniu autorskim w Gdańsku. Ponieważ lubię takie spotkania, wiele się namyślając postanowiłam, zanim pójdę, przeczytać chociaż jedną książkę tej pisarki.
Przyznam szczerze, że książka od samego początku tak mnie wciągnęła, że kilka nocy zaczęło się dla mnie nad ranem. Miałam trochę trudności z: „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, ponieważ autorka tak się rozpisywała w wątkach, że rozdziały okazały się bardzo długie. Czasem nawet ponad 80 stron. No cóż, ale każde cierpienie pewnie ma jakiś sens. Tu mam na myśli cierpienie moich zmęczonych czytaniem oczu.
Ciekawie ukazane typy osobowości bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych czyli komisarza Uszkiera i jego współpracowników, oraz tych drugoplanowych, to z pewnością duży plus tej powieści. Kolejnym atutem jest wartka akcja i bardzo dokładnie analizowane dochodzenie. Z tak szczegółowym „krok po kroku” prowadzonym śledztwie chyba jeszcze się nie spotkałam w powieści kryminalnej. Chwilami miałam ochotę znaleźć tę komendę i usiąść z tymi policjantami i podyskutować, przekazać swoje sugestie.
Trzeba również przyznać, że autorka ma dar malowniczego opisywania miejsc. Kiedy czytałam o lesie, lub terenach nad jeziorem, to miałam wrażenie, że byłam w tych miejscach, że znam te miejsca.
Muszę jednak przyznać, że tak mniej więcej od połowy książki domyślałam się, kto jest mordercą (ha! niezły ze mnie detektyw!) i chwilami miałam ochotę podpowiedzieć prowadzącym śledztwo, żeby bardziej skupili się właśnie na tej osobie. No ale to nie moja fabuła, więc nie mogłam się wtrącać.
Książkę czyta się niezwykle szybko, byłam zaskoczona w jak krótkim czasie „pokonałam” te ponad 400 stron.
Ale żeby nie było tak różowo, muszę przyznać się do czegoś co mnie trochę irytowało… aikido. To znaczy nie samo aikido jako sport czy sztuki wali, ale nazewnictwo tych wszystkich ruchów, uników, ciosów czy jak to się tam zwie. Autorka bardzo swobodnie pisała o tej sztuce walki, ale dla takiego laika jak ja dobrze by było, gdyby gdzieś tam w stopce, albo chociażby na końcu książki wyjaśnione zostały niektóre pojęcia. Ponieważ lubię wiedzieć o czym czytam, musiałam oczywiście w trakcie czytania książki poszperać w Internecie i poczytać o tej japońskiej sztuce walki i jej technikach. No, ale dzięki temu poznałam nie tylko nazwy ale lepiej mogłam sobie wyobrazić opisane ruchy komisarza.
Jeśli chodzi o okładkę, to zdjęcie na niej jest bardzo tajemnicze, takie trochę mroczne. Na widok okładki miałam wrażenie, że za nią kryje się jakiś mroczny thriller. Na szczęście okazało się, że tego „mrocznego” nie było tak wiele.
Nie wiem, czy przekonałam kogokolwiek do tej powieści, ale myślę, że każdy miłośnik kryminałów będzie zadowolony sięgając po nią. Nie ma tu zbyt wiele brutalności (trochę jest), rozlewów krwi itp., chociaż są trochę drastyczne opisy tego, co potrafią zrobić z ludzkim ciałem larwy i inne robactwo – fe! (Entomologia rozpisana w szczegółach)
Polecam tę lekturę szczególnie na lato, siedząc sobie na kocyku nad jeziorem i czytając tę książkę, można poczuć niezły dreszczyk. Cieszę się, że na mojej półce czeka już kolejna książka tej autorki i mogę szczerze się przyznać, że z pewnością nie ostatnia. Polubiłam tego komisarza Uszkiera i jego przyjaciół z komendy.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki. Lekka, łatwa i przyjemna, a do tego bardzo wciągająca. Czy można chcieć czegoś więcej dla porządnego relaksu?
Dobry kryminał = Oficynka
BEZDOMNA – Katarzyna Michalak
Katarzyna Michalak urodziła się w 1969 roku w Warszawie. Z wykształcenia jest lekarzem weterynarii, ale od 2008 roku zawodowo zajmuje się pisaniem książek. Zadebiutowała powieścią obyczajową „Poczekajka”, która bardzo szybko znalazła się na listach bestsellerów zarówno Empiku jak i sklepu internetowego Merlin. Książka była promowana w unikatowy sposób – poprzez teledysk w całości sfinansowany przez autorkę (muzyka i słowa: Katarzyna Michalak). W konkursie „Najlepsza książka na wiosnę 2013”, organizowanym przez portal granice.pl, jej książka, „Sklepik z Niespodzianką. Lidka”, otrzymała tytuł Najlepszej książki na wiosnę w głosowaniu internautów. Ta sama książka została również „Najlepszą książką roku 2013” w kategorii „Książka pełna emocji”. Z tego co naliczyłam autorka napisała do tej pory 32 powieści.
Wydawnictwo Znak rok 2013
stron 252
Bezdomna to dramat, którego fabuła umiejscowiona jest współcześnie, w Warszawie.
Młoda dziennikarka Joanna, w noc wigilijną znajduje w przyblokowym śmietniku, ukrytą między kubłami, cuchnącą alkoholem kobietę, której towarzyszy bury kot. Mimo sprzeciwu Bezdomnej, udaje się Joannie namówić kobietę, aby spędziła tę noc w jej mieszkaniu. Samotna, w ten niezwykły dzień czuje, że może zrobić dobry uczynek a przy okazji nie być w ten dzień sama jak palec. Bezdomna, czyli Kinga wie, kim jest Joanna – to sprawczyni rozpadu jej małżeństwa. Kiedy dowiaduje się kim jest przygarnięta kobieta, Joanna stara się poznać przyczynę, która sprowadziła byłą żonę jej kochanka na ulicę i doprowadziła do tego, że młoda, wykształcona, atrakcyjna kobieta wylądowała w świecie ludzi bezdomnych. Postanawia napisać artykuł o niej. Czy to, co opublikuje gazeta pomoże Kindze wrócić do normalnego świata, czy doprowadzi do jej kolejnego upadku? Co takiego się stało, że życie Bezdomnej zmieniło się tak diametralnie? Jaką tajemnicę ukrywa Bezdomna?
Przyznam szczerze, że po książkę sięgnęłam z dwóch powodów. Pierwszy, to skusiła mnie okładka. Dla miłośnika wszelkiej zwierzyny, a zwłaszcza psów i kotów, widok takich ślicznych „sierotek” był po prostu magnesem. Drugi, to ciekawość i chęć poznania dorobku tej autorki. Nie ukrywam, że spotkałam się z tak różnymi opiniami na temat jej książek, że musiałam to sprawdzić na własnej skórze, czy zostanę czytelniczką czy też przeciwniczką książek tej autorki. Myślę, że jest to jedna z wielu pisarek, która ma tyle samo fanek co… może nie wrogów, ale krytyków, czy przeciwników.
Najpierw ściągnęłam sobie darmowy fragment książki w formie elektronicznej i po przeczytaniu go, byłam już pewna, że muszę tę książkę przeczytać w całości. Nie żałuję decyzji zakupu i myślę, że jeżeli inne książki tej autorki są podobne, to zyskała ona kolejną czytelniczkę.
Ta opowieść jest tak pełna emocji – dramatycznych emocji, że nie można jej czytać ze spokojem. Książka napisana jest trochę etapowo, rozdziały zaczynają się przemyśleniami kolejnych osób, które to przemyślenia przechodzą do fabuły. I tak jak początek książki wciągnął mnie bardzo, to gdzieś tak w połowie książki czułam dziwne znudzenie, a może nawet irytację, że fabuła zrobiła się taka jakaś… nijaka. Ale… z każdym kolejnym rozdziałem zauważyłam, że dosłownie mnie wciąga. No, a końcówka… to już było coś niesamowitego. Na zmianę złościłam się i płakałam.
Historia opowiedziana w tej książce, to fikcja, która jednak mogła się zdarzyć. O chorobie afektywnej jest ostatnio głośno w literaturze, ale poporodowa depresja maniakalna, jaką opisuje autorka w tej powieści to fakt, który dotyka niestety wielu kobiet. Jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ktoś potrzebuje naszej pomocy, zdarza się przecież, że lekceważymy ciche wołanie o tę pomoc, nie zdając sobie sprawy ze skutków tego zlekceważenia. Opisany w tej powieści dramat to wyrywek z życia niejednej kobiety, może nie tak dosłowny, ale jednak obecny w życiu wielu kobiet.
Autorka stworzyła tak pełen emocji obraz, że tragizm sytuacji jaki wplotła w fabułę jest niezwykle odczuwalny. Napięcie, które na początku książki jest dość mocne, wprawdzie potem stopniowo maleje, ale w pewnym momencie zaczyta tak mocno oddziaływać na czytelnika, że w pewnej chwili nie można przestać czytać.
Ale, żeby nie było tak tylko barwnie i cudownie, muszę przyznać, że trochę nie mogłam sobie poradzić z osobowościami głównych bohaterek. Jak dla mnie były one zbyt słabo przedstawione, takie trochę bezbarwne jak na tego typu opowieść. Na szczęście sama fabuła je trochę podratowała.
Mogę polecić tę powieść z czystym sumieniem osobom, które lubią czytać takie pełne emocji historie. I chociaż jest to lektura lekka w czytaniu, to nie jest z gatunku tych lekka, łatwa i przyjemna. Z pewnością zadowoli czytelników, którzy lubią sobie od czasu do czasu popłakać przy książce. Jeśli chodzi o mnie, to przyznam, że niejednokrotnie wzruszyłam się podczas czytania. Na mojej półce z książkami „do przeczytania” znajduje się jeszcze jedna pozycja z dorobku tej autorki, ciekawe, czy zrobi na mnie takie samo wrażenie.