Ida
KWITNĄCY KRZEW TAMARYSZKU – Maria Majer-Pietraszak
Wanda Majerówna, a obecnie Wanda Majer-Pietraszak urodziła się roku 1932 w Łodzi. Jest aktorką teatrów warszawskich, grała między innymi w Młodej Warszawie (1956-58), Domu Wojska Polskiego (1958), czy Ateneum (1983-92). W 1963 roku otrzymała wyróżnienie za rolę Saszy w „Iwanowie” na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich w Katowicach. W 1988 roku otrzymała odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”. Od wielu lat związana jest węzłem małżeńskim z aktorem Leonardem Pietraszakiem.
Aktorstwo widocznie pomalutku zmienia się w inną pasję i pani Wanda postanowiła sprawdzić się w roli pisarki. Pisać wszak każdy może, więc dlaczego nie…
Wydawnictwo Muza SA rok 2015
stron 558
Kwitnący krzak tamaryszku to współczesna powieść obyczajowa, w której wątki humorystyczne przeplatają się z wątkami dramatycznymi, a fabuła dość intensywnie rozgrywa się w sielskiej miejscowości pod Warszawą.
Bohaterkami powieści są cztery przyjaciółki, ale głównym wątkiem tej lektury jest życie jednej z nich – Marii, od dziecka zdrobniale nazywanej Myszką.
Po dość niespodziewanym rozstaniu z mężem, z którym Myszka żyła na pozór szczęśliwie przez długie, spokojne lata, całkowicie rezygnując ze swoich pasji i marzeń, (na rzecz spokoju ducha Piotra) przeprowadza się do odziedziczonego po cioci i wujku domku we wsi Garbatka. Wieś działa na nią jednocześnie uspokajająco i pobudzająco do nowego życia. W jej nowym życiu uczestniczą zarówno przyjaciele jak i nowo poznani ludzie. W dość niespotykanych okolicznościach Maria poznaje Amerykanina polskiego pochodzenie, którego łączą z Polską jedynie groby rodziców. Czy znajomość ta rozwinie się w głębsze uczucie? Czy Myszka zazna szczęścia w swoim nowym/starym domu? Jak wiele pomogą jej w tym przyjaciółki, z którymi związana jest od szkolnych lat? I co wydarzy się w życiu tej niemłodej już przecież kobiety, czy zazna radości macierzyństwa? Tego nie zdradzę, ale przyznam, że dzieje się w tej powieści wiele, może nawet zbyt wiele. Radość przeplata się z dramatyzmem, strach z nadzieją a życie pozornie tylko spokojne jest, jak w wielu miastach i wsiach, chociaż…
Książkę przeczytałam dość szybko, co świadczy o tym, że fabuła powieści bardzo mnie wciągnęła. Nie powiem, żebym przepadała za takimi sielskimi klimatami, ale ciekawość jednak wzięła górę. Autorka z pewnością może pochwalić się bardzo dużą wyobraźnią, myślę, że pomogła jej w tym aktorska przeszłość i wena pisarska. Główna bohaterka tej lektury również trochę jakby gra swoją życiową rolę, bo w potocznym życiu, nie układa się wszystko tak równo i prosto.
Bardzo ciekawie przedstawione osobowości czterech przyjaciółek, gdzie każda z nich prezentuje całkowitą odmienność od pozostałych, jest chyba dużym atutem powieści. Poznajemy cztery kobiety i cztery różne charaktery, a jednak łączy ich jedno – szczera przyjaźń, która nie pozwala na samotność i pozostanie sam na sam z własnymi problemami.
Autorka w cudowny sposób pokazała, że odnaleźć się można w każdej społeczności, że jak człowiek czegoś bardzo chce… to zrealizuje swoje marzenia. Z pewnością można tę powieść zaliczyć do ciepłych, lekkich lektur na leniwe spędzenie czasu. Myślę, że gdyby ktoś skusił się na nakręcenie filmu na podstawie tej książki, albo nawet serialu, to miałaby on sporą oglądalność, zwłaszcza wśród gospodyń domowych w średnim wieku. Takie „Rozlewisko”, „Sosnówki”, „Blondynki” czy „Ranczo Wilkowyje” mają przecież sporą grupę fanów i fanek a do takiej grupy mogę tę książkę zakwalifikować.
Chociaż czytało mi się bardzo szybko i tu chyba dużą rolę odegrała spora ilość dialogów, które jak wiadomo czyta się szybciej niż na przykład opisy przyrody, to nie ukrywam, że kilka rzeczy powodowało u mnie pewien dyskomfort czytelniczy.
Z pewnością jest to styl, jakim treść jest przekazana. Bardziej przypomina to scenariusz filmowy niż powieść, co przypuszczam wyniosła autorka z obcowania z wieloma tego typu dokumentami. Niestety trochę rażące (przynajmniej dla mnie) było przeskakiwanie z czasu teraźniejszego do czasu przeszłego. Coś dzieje się tu i teraz, a za chwilę coś działo się, i to nie działo się w dalekiej przeszłości, ale dosłownie przed chwilą.
Brakowało mi w tej powieści podziału na rozdziały, wątki następujące po sobie często przeskakujące o kilka lat, jakby zlewały się ze sobą oddzielone jedynie jednym dodatkowym enterem.
Uderzyło mnie również, i to dotyczy samej fabuły, że w tej niby spokojnej, sielskiej powieści co chwilę ktoś umierał. Tych śmierci w tak cieplej atmosferze odnajdywania swojego szczęścia w nowym życiu było z pewnością za dużo. Wiem, że śmierć jest naturalną koleją życia ale po co jej aż tyle, w zbyt krótkim czasie i w takiej optymistycznej powieści?
Przyznać jednak muszę i tu składam ukłon w stronę autorki, że poruszenie wielu problemów dotyczących ludzi zarówno w miastach jak na wsiach jest sporym wyzwaniem. Pisanie z taką łatwością o homoseksualizmie, alkoholizmie, biedzie i zaściankowości, czy okrucieństwie wobec zwierząt, przyjmując przy tym tak lekki styl, to wielka sztuka. Nie ma chyba tematu, który nie byłby poruszony w tej książce, chociaż… czasami jest to zrobione dość chaotycznie.
Piękna, zmysłowa okładka zachęca do sięgnięcia po książkę, jednak jeżeli ktoś się spodziewa ciepłej sielanki to może trochę być zawiedziony. Jest to wprawdzie ciepła powieść obyczajowa, ale tylko z pozoru opisująca leniwie toczące się życie pewnej kobiety w średnim wieku.
Tytułowy krzak tamaryszku jest metaforą odnoszącą się do ludzi, do przyjaźni i odpowiedzialności za innych.
(…) Tytuł tej książki wziął się z ogrodu, w którym przed laty wyrósł krzew tamaryszku. Wyrósł piękny o mocnych czterech gałęziach. Teraz, jesienią i zimą krzew dzielnie przyjmuje na siebie lodowate zawieruchy i ciężkie śniegi, lekko uginając gałęzie i wspierając jedne o drugie. (…)
Tak jak bohaterki tej powieści.
I chociaż tak jak napisałam wcześniej, nie przepadam za tego typu powieściami, tę przeczytałam bardzo szybko. Polecam ją zawłaszcza osobom, które lubią spokojne powieści obyczajowe. Jeżeli ktoś zaczytuje się w książkach Małgorzaty Kalicińskiej, Katarzyny Grocholi, czy Marii Ulatowskiej to ta powieść jest właśnie dla niego. Niby nic się takiego nie dzieje, a dzieje się bardzo wiele.
Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Muza S.A. za możliwość przeczytania tej książki i zapraszam innych do sięgnięcia po nią chociażby dla czystego relaksu i oderwania się od własnej rzeczywistości.
SZCZĘŚCIE ZA PROGIEM – Manula Kalicka
Manula Kalicka urodziła się w roku 1952, w Zalesiu Dolnym. Jest pisarką i dziennikarką. Ukończyła studia polonistyczne i dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała między innymi jako bibliotekarka, producentka konfekcji damskiej, prowadziła księgarnię, obecnie prowadzi agencję literacką Manuskrypt. Zadebiutowała w roku 2002 powieścią Tata, one i ja w konkursie literackim zorganizowanym przez Klub Świata Książki i magazyn Elle, w którym zdobyła drugą nagrodę Złote Pióro 2002. Kolejne jej książki Szczęście za progiem i Wirtualne Zauroczenie znalazły się na listach bestsellerów.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka rok 2005
stron 232
Szczęście za progiem to zabawna współczesna powieść obyczajowa napisana w formie pamiętnika.
Małgosia jest typową dziewczyną z prowincji, która postanawia pomóc swojemu losowi i pewnego letniego dnia opuszcza swoje rodzinne Jagniątkowo i wyrusza do Warszawy z jedną tekturową walizką. Marzy o tym, aby podbić świat. Początki pobytu w wielkim mieście są trudne, ale dziewczyna dzięki przypadkowi i odwadze, oraz determinacji, która jest jej potrzebna głównie do zdobycia pieniędzy na utrzymanie, wkrótce zaczyna piąć się po szczeblach kariery. Po drodze poznaje trochę starszego od niej, ale bardzo bogatego mężczyznę, oraz kilku wspaniałych starszych ludzi, którzy są dla niej kimś więcej niż przyjaciółmi. Czy uda jej się podbić świat? Czy przyjdzie chwila, że będzie zmuszona wrócić do rodzinnego domu? O tym dowiecie się jedynie sięgając po książkę.
Powieść ta jest fascynującą i zabawną historią, w której akcja idzie dosłownie jak burza, a przygody przytrafiające się jej bohaterce powodują, że nie można oderwać się od tej lektury.
Autorka w bardzo zabawny i interesujący sposób przedstawiała postaci przewijające się przez życie młodej dziewczyny, począwszy od drobnego pijaczka a kończąc na wyjątkowo sympatycznym muzyku – panu Józiu, czy też starszej pani Irenie, właścicielce mieszkania, w którym Gosia wynajmuje pokój.
Początkowo trochę byłam zdezorientowana przeplatającymi się wątkami dotyczącymi niejakiego Marcela, mieszało mi to wpisy Gosi, zwłaszcza, że jej wpisy zaczęły się dwa lata wcześniej niż wątki dotyczące Marcela. Ta różnica lat właśnie mi jakoś nie pasowała do całości. Na szczęście im bliżej końca tym bardziej klarowne stawało się powiązanie tych wątków, aż efekt końcowy okazał się tak zaskakujący, że… ufff
Trzeba przyznać, że autorka w tej książce wykazała się wyjątkowym poczuciem humoru, nawet opisując miejsca i ludzi o których nie można mówić z przymrużeniem oka, i tu mam na myśli wątki dotyczące patologicznego bytu rodziny pani Gęsi i jej sąsiada pijaczka.
Muszę dodać, że okładka książki, którą ja dostałam do przeczytania nie do końca zachęca do sięgnięcia po tę powieść, ale już nowsze wydanie z pewnością przykuje oko niejednej czytelniczki. Oczy się śmieją na sam widok.
Jeżeli inne książki tej autorki są napisane z taką samą dawką pozytywnej energii to JA CHCĘ WIĘCEJ. To świetna lektura na pozbycie się chandry, bo czyta się ją lekko, łatwo i przyjemnie.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy mają ochotę na chwilę relaksu.
TEUFEL – Izabela Żukowska
Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.
Izabela żukowska jest muzykologiem i socjologiem. Pracuje jako dziennikarka; od lat związana jest z Polskim Radiem, obecnie z Pierwszym Programem. Pisała dla miesięcznika „Kino”. Pracowała jako wykładowca na KUL-u i w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie. Autorka książek „Teufel”, „Gotenhafen” i „Nad miastem anioły”.
Wydawnictwo Oficynka rok 2014
stron 296
Teufel to kryminał, którego wątki umiejscowione są w przedwojennym Gdańsku.
Jest sierpień 1939 roku. W Gdańsku, na molo obecnego Jelitkowa (niemiecka nazwa Glettkau) dwaj chłopcy znajdują zwłoki młodej kobiety. Zagadkę jej zabójstwa próbuje rozwikłać komisarz Franz Thiedtke, który lada dzień przechodzi na zasłużoną emeryturę. Zostaje on jednak odsunięty od śledztwa. Komuś bardzo zależy na tym, aby sprawa została zakończona bez wnikliwej analizy śmierci. Do komisarza zgłasza się jednak pracownica gdańskiej policji, (osoba znająca znalezioną kobietę), która rzekomo rozpoznała zwłoki i przekazuje mu pewne wątpliwości. Komisarz decyduje się doprowadzić do końca swoją ostatnią sprawę odkrywając więcej niż chcieliby to inni. Czy kobieta znaleziona na molo jest rzeczywiście tą, której powinien szukać? Czy za jej śmiercią kryje się coś więcej jak zwykłe utonięcie? No cóż, to pozostawiam do przeczytania…
Teufel w języku niemieckim znaczy diabeł. Dlaczego autorka postanowiła tak właśnie zatytułować swoją książkę? Niestety ale zastanawiam się nad tym cały czas. Tylko w jednym miejscu, w treści ktoś nazywa zmarłą kobietę diabłem, szybko jednak określając ją aniołem, więc…
Fabuła książki jest dość interesująca, chociaż samego kryminału w tym kryminale jest trochę mało. Opisane jest życie zarówno Polaków jak i Niemców w przededniu wybuchu II wojny światowej. Wolne miasto Gdańsk nie było wówczas wolne od tajemnic, wzajemnej wrogości, i konspiracji, w którą wciągnięci zostali zarówno jedni jak i drudzy mieszkańcy. Jest to powieść, w której poznajemy relacje między ludźmi stojącymi u progu wojny po dwóch przeciwnych krańcach, a jednak bardzo często blisko siebie. To obraz strachu i nienawiści, wszczepiony przez Hitlera, a który burzy stosunki międzyludzkie, zarówno te między sąsiadami jak i krewnymi o odmiennych poglądach politycznych.
Lektura nie jest łatwa w czytaniu, duży dyskomfort sprawiały mi niemieckie nazwy miejsc, ulic, czy dzielnic Gdańska, który znam. Wprawdzie na końcu książki są umieszczone polskie i niemieckie nazwy, ale chcąc dokładniej umiejscowić jakąś scenę musiałam za każdym razem zaglądać na te ostatnie strony. Myślę, że dużo łatwiej i czytelniej byłoby, gdyby tłumaczenia tych nazw były umieszczone w przypisie na danej stronie.
Sama fabuła jest interesująca pod względem sensacji, tajemniczości i polskiej historii. Ciekawie przedstawione postaci intrygują i zbliżają czytelnika do obrazu społeczeństwa przedwojennego Gdańska. Wyjątkowa dokładność i wnikliwość w opisywaniu zarówno osób jak i przedmiotów czy miejsc, to oczywiście plusy powieści i jej wyjątkowa obrazowość.
W zeszłym roku byłam na Literackim spacerze po Gdańsku z Izabelą Żukowską, dzięki któremu miałam okazję zobaczyć większość tych miejsc, w których rozgrywa się fabuła książki. Spacer śladami komisarza Franza Thiedke wspaniale przeniósł nas do świata, którego już nie ma, do Gdańska przedwojennego i takiego, którego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy miasta. Autorka ma niespotykaną łatwość w opowiadaniu, bardzo malowniczo przekazując to, co chce abyśmy zobaczyli oczami wyobraźni. Dzięki niej zobaczyliśmy Gdańsk, w jakim żył bohater jej książki.
Muszę przyznać wyjątkowo dobrą znajomość autorki z tego przedwojennego, Wolnego Miasta Gdańska, szczegółowe opisy miejsc to zapewne wielki plus tej powieści, chociaż mnie samej ich niemieckie nazwy sprawiły wspomniany wcześniej dyskomfort czytelniczy.
Myślę, że mogę polecić tę książkę zarówno miłośnikom kryminału, miłośnikom historii przedwojennej jak i tym, którzy lubią odkrywać nieznane, często zapomniane zakątki polskich miast. Nie jest to „mocny” kryminał, jest to bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, ale czyta się wyjątkowo szybko. Fabuła wciąga, a o to chyba chodziło autorce, która postanowiła przenieść czytelnika w tę naszą polską przeszłość.
ZŁOTA ĆMA – Emma Popik
Emma Popik urodziła się w 1949 roku. Jest absolwentką filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Pracowała jako nauczycielka, asystentka w Wyższej Szkole Nauczycielskiej w Bydgoszczy, była redaktorem merytorycznym w Wydawnictwie Instytutu Morskiego. Po dłuższym pobycie w Londynie oraz podróżach zagranicznych powróciła do Gdańska, gdzie została redaktor naczelną w czasopiśmie „Nowy Kurier Nadbałtycki”. Jako pisarka debiutowała pod pseudonimem Emma Popiss na łamach „Fantastyki” opowiadaniem „Mistrz”. Swoje utwory publikowała również w „Przeglądzie Technicznym” oraz „Feniksie”.
Fundacja Gdańska rok 2014
stron 345
Złota ćma to kryminał, którego akcja dzieje się we współczesnym Gdańsku.
W jednej z sal Gdańskiego Muzeum Bursztynu zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny, które ktoś powiesił na łańcuchach przymocowanych do żelaznego drąga wbitego w mur. Dyrektor muzeum oraz pani kustosz starają się ukryć zbrodnię, przynajmniej na jakiś czas, ponieważ w tym właśnie dniu mają odwiedzić gmach muzeum bardzo ważni goście zagraniczni. Śledztwo prowadzi inspektor, który nie jest być może bardzo błyskotliwy, ale wyjątkowo drobiazgowy. Złota ćma to sporych rozmiarów bursztyn, w którym zatopiony jest owad. Bursztyn ten znajduje się w zbiorach muzeum, ale jest prywatną własnością młodej gdańszczanki. Interesują się nim między innymi bogaci kolekcjonerzy zagraniczni. Czy śmierć młodego archeologa miała związek z planowaną w muzeum kradzieżą? Czy młody mężczyzna miał coś wspólnego z tym pięknym bursztynem? Tego nie zdradzę, ponieważ każdy kto chce się tego dowiedzieć powinien sięgnąć po tę lekturę.
Książka wciąga swoją fabułą od pierwszej strony i tak właściwie do końca nie pozwala na oderwanie się od niej. Zaskakujące i niespodziewane zwroty akcji, to z pewnością plusy tej powieści. Dla mnie, czyli dla mieszkanki Gdańska powieść była na tyle interesująca, że znam te wszystkie miejsca, w których poruszali się bohaterowie. Ciekawie przedstawione osoby, zarówno pod względem fizycznym jak i emocjonalnym dodały treści specyficznej tajemniczości, a czasami wręcz grozy. Postaci przedstawione w powieści są ukazane jako osoby dla których pasja i chęć zdobycia tego, do czego dążą jest tak istotną sprawą, że gotowi są poświecić za nią zbyt wiele.
Jest to kryminał, w którym głównym wątkiem jest wprawdzie śledztwo pozwalające na rozwiązane zagadki śmierci mężczyzny, ale pośrednimi wątkami jest walka o władzę, bogactwo, prestiż. Piękne, stare miasto staje się areną walki dobra ze złem.
Nietuzinkowe jak dla kryminału jest to, że autorka przedstawiła w swojej powieści nie tylko historię zbrodni, przebieg prowadzonego śledztwa, ale również życie zwykłych ludzi pokazane na tle pięknego i wyjątkowo obrazowo zaprezentowanego Gdańska.
Dodam jeszcze, że jakiś czas temu byłam na spotkaniu autorskim z Emmą Popik, która zaprezentowała wówczas „Złotą ćmę”. Zrobiła to tak obrazowo i ciekawie, że już wtedy wiedziałam, iż muszę tę książkę przeczytać. Pomijając fakt, że autorka przeczytała na tym spotkaniu kilka fragmentów swojej powieści, to jeszcze przygotowała krótką scenkę z udziałem młodego aktora.
Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę zarówno czytelnikom preferującym kryminały, jak i tym, którzy lubią literaturę przygodową czy obyczajową.
STULECIE WINNYCH. CI, KTÓRZY PRZEŻYLI – Ałbena Grabowska
Ałbenę Grabowską już poznałam wcześniej, (chociaż nie osobiście) sięgając po jej książkę „Coraz mniej olśnień”. Była to pierwsza z książek tej autorki, którą przeczytałam dzięki akcji na Facebooku „Obieg zamknięty”. Już wtedy wiedziałam, że nie jest to ostatnia lektura tej pisarki, którą czytałam i tak trafiła w moje ręce kolejna.
Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o. rok 2014
stron 329
Stulecie winnych. Ci, którzy przeżyli to pierwsza część sagi rodzinnej, która umiejscowiona jest tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej a kończy przed II wojną.
Podczas porodu umiera matka dwóch bliźniaczek Anny i Marii. Ojciec dziewczynek długo nie potrafi otrząsnąć się po śmierci żony mimo ciążącej na nim odpowiedzialności nie tylko za dwie nowo narodzone istotki, co na pozostałych dzieciach – dwóch synach. Rodzina pogrążonego w rozpaczy mężczyzny solidarnie staje w szeregach niosąc pomoc jak tylko się da. Niestety to nie koniec tragicznych zdarzeń, wkrótce dochodzi do wybuchu wojny, która zbiera swoje żniwo również wśród rodziny Winnych. Dwudziestolecie międzywojenne jest okresem pozornego spokoju, ale nadchodząca kolejna wojna znów zaburza życie rodziny.
Książka jest łatwa w czytaniu, ale bardzo trudna w odbiorze treści. Nie mam tu na myśli tego, że są źle skonstruowane wątki, ale to, że momentami jest bardzo wzruszająca i chwilami drastyczna. Jest to lektura, którą czyta się bardzo szybko, ponieważ losy ludzi opisane przez autorkę są tak wciągające, że trudno się oderwać od stron. Przyznam szczerze, że nie przepadam za sagami rodzinnymi i sama się sobie dziwię jak to się stało, że ta powieść tak mnie wciągnęła. Może to, że lubię książki o tematyce wojennej (a tu trochę tej wojny jest), a może to losy bohaterek zostały tak interesująco ukazane. Siostry Anna i Maria to dwie różne osobowości, ale tak ciekawie przedstawione, że nie można nie darzyć ich sympatią.
Fabuła książki zaczyna się w roku 1914 a kończy w roku 1939, przez ten okres wiele się zdarzyło zarówno politycznie w kraju jak i bardzo osobiście w przedstawionej rodzinie Winnych.
Są książki, których treść zaledwie po kilku dniach od zakończenia czytania ulatuje z pamięci, ta z pewnością do nich nie należy. Sam fakt, że przez kilka dni nie potrafiłam sięgnąć po kolejną książkę świadczy o tym, że treść mnie wzruszyła do tego stopnia, że musiałam ją w jakiś sposób „odczekać”. Nieczęsto mi się zdarza, że po przeczytaniu jakiejś lektury nie potrafię zacząć kolejnej, a po tej tak właśnie było. Mimo wielu dramatycznych i drastycznych wręcz scen fabuła napisana jest z dużą dawką ciepła i pozytywnych emocji epatujących z treści (jeżeli pozytywne emocje mogą w ogóle epatować).
Biorąc książkę do ręki spodziewałam się sielskiej historyjki umiejscowionej gdzieś na polskiej wsi, w której życie toczy się wolnym, monotonnym trybem, ot taka beztroska historyjka jakiejś przeciętnej rodziny. Pomyliłam się, ale bardzo się z tego cieszę, bo wplecione w tę rodzinną historię emocje, niby zwykłe, szare i codzienne okazały się wyjątkowo niecodziennymi.
Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać kolejne tomy tej sagi.
Polecam tę książkę czytelnikom lubiącym dobrą literaturę. To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, ale wyjątkowo wciągająca i wzruszająca. Warto po nią sięgnąć.
Polecam również pierwszą książkę tej autorki, którą przeczytałam w ramach akcji „Obieg zamknięty”. Jest zupełnie inna od tej, ale myślę, że zadowoli niejednego czytelnika.