Recenzje książek

Ida

Jak ZIEMIANKOWIE ROBILI BIZNES W POLSCE – Grażyna Kałowska

Grażyna Kałowska urodziła się w roku 1955. Jest mieszkanką Gdańska, absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na którym ukończyła filologię polską. Obecnie pracuje w bibliotece UG. Uwielbia czytać, spacerować i kontemplować przyrodę podziwiając potęgę ludzkiej myśli zaklętej w architekturze. W roku 2004 otrzymała wyróżnienie w konkursie literackim UG za utwór „W poszukiwaniu czterolistnej koniczyny”.

Grażyna Kałowska  Jak Ziemiankowie robili biznes w Polsce_Grażyna Kałowska

Wydawnictwo Białe Pióro rok 2018

stron 184

Jak Ziemiankowie robili biznes w Polsce to książeczka, w której znajdują się trzy różne gatunkowo  opowiadania.

Opowiadanie nr 1 – sf.

Ziemiankowie mieszkają na odległej planecie. Któregoś dnia postanawiają spróbować swoich sił w biznesie na innej planecie i do tego eksperymentu wybrali sobie kraj, w którym ludzie jeszcze niezbyt potrafią sobie poradzić z robieniem pieniędzy – czyli Polskę. Kilkoro z nich wyrusza do Polski z planem zrobienia czegoś, co stawiało swoje pierwsze kroki w polskim biznesie w latach 80-90 ubiegłego wieku, czyli piramidzie finansowej. Czy uda im się namówić Polaków do takiego biznesu?

Opowiadanie nr 2 – kryminał.

Pewien pijaczek został posądzony o rozprowadzanie narkotyków. Zaangażowana w śledztwo policja i Straż Miejska, starają się dotrzeć do źródeł, ale niestety wszystko się komplikuje, kiedy ów podejrzany umiera na ulicy z niewiadomych przyczyn. W kręgach policyjnych wrze, ponieważ okazuje się, że wielu funkcjonariuszy ma pozakładane w swoich telefonach i na swoich samochodach tzw. pluskwy. Kto  winny jest śmierci pana Zenka i  kto stoi za rozprowadzaniem narkotyków?

Opowiadanie nr 3 – fantazja polityczna (?)

Sejm, czyli politycy polscy, postanawiają zmienić ustrój w kraju i wprowadzić monarchię. Z tego powodu ogłaszają nabór na króla/królową wśród wszystkich obywateli szczycących się znanym monarszym nazwiskiem. Nie wszyscy Jagiellonowie, Sasi, Wazowie czy Jagiełła chcą się zarejestrować, jednak liczba osób pretendujących do tronu jest i tak ogromna. Potrzebna jest spora selekcja. Kiedy już dochodzi do dnia ostatecznych wyborów, Polskę nawiedza pogodowy kataklizm. Czy kraj będzie miał króla/królową?

Przyznam szczerze, że styl pisarski tej autorki jest dość specyficzny. To nie pierwsza książka Grażyny Kałowskiej, którą przeczytałam i chyba powinnam się już do jej stylu przyzwyczaić.

Ta książeczka, to taki „poprawiacz humoru” na jeden wieczór. Oczywiście dla osób, które potrafią ten specyficzny humor zrozumieć. W tej lekturze, Polska została ukazana w sposób dość ironiczny, ale między wierszami można wyczytać tak wiele prawdy, że czasami nie wiadomo czy śmiać się z tego czy nad tym płakać. Nie chcę twierdzić, że sporo sarkazmu przelanego na papier to tylko uświadomienie czytelnikowi prawdy o narodzie, który bywa często śmieszny z powodu swojej naiwności a czasami wręcz głupoty. Cynizm przedstawiający obywateli jest bardzo bliski szczerej opinii, aczkolwiek nie można przecież szufladkować wszystkich jednakowo.

Specyficzny sposób ukazania naszego społeczeństwa uświadamia, jak wielu wśród naszych rodaków to cwaniacy, hochsztaplerzy, naiwniacy i to w każdym środowisku, czy to zwykłych obywateli, polityków, czy funkcjonariuszy. Smutna prawda ukazana z przymrużeniem oka.

W tej książce fantazja i fikcja przeplata się z realizmem. To istna mieszanka wybuchowa łącząca ze sobą różne gatunki literackie, które mają wspólny mianownik, jakim jest… polskie społeczeństwo.

Nie wszystko jednak udało mi się łatwo zgrać podczas czytania. Tym czymś, co mnie dość mocno raziło, było przedstawianie – opisywanie postaci. Moim zdaniem zbyt mało zostało ukazane osobowości a zbyt wiele czynników zewnętrznych, głównie dotyczących ubioru danej postaci. Trochę mi brakowało opisów ludzi pod względem charakterologicznym. Być może się czepiam, ale jestem na tym punkcie przewrażliwiona, bo wielu moich redaktorów tekstu właśnie na takie detale zwraca uwagę.

Jeżeli ktoś ma ochotę rozerwać się w jakiś wieczór, zbytnio nie angażując się w fabułę książki, to polecam tę właśnie lekturę. Zresztą, wystarczy spojrzeć na okładkę i już się usta rozciągają w uśmiechu. Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czasami odzwierciedlająca dość poważne sytuacje, które nie są zabawne. Po skończeniu tej książki pomyślałam, (nie wiem dlaczego) że kojarzy mi się ona z kreskówkami Różowej Pantery. Zabawnie i poważnie jednocześnie.

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej książki. Spędziłam wieczór korzystając z jej poczucia humoru, ale jednocześnie książka ta uruchomiła we mnie pewne przemyślenia.

W ZAPACHU WŁOSKIEJ KUCHNI czyli BADANTE ZE WZGÓRZA CZTERECH WIATRÓW – Lucia

Lucia to pseudonim literacki Lucyny Kleinert, która gościła już na moich skromnych blogowo-książkowych stronach. Autorka od wielu lat pracuje jako badante, czyli Opiekunka Osób Starszych i Niepełnosprawnych, we Włoszech. Aby pozostawić w pamięci lata spędzone na obczyźnie, i jednocześnie podzielić się ze swoimi znajomymi (i nie tylko) emocjami towarzyszącymi jej zarówno w pracy jak i prywatnie, postanowiła uwiecznić swoje kilkuletnie życie najpierw na blogu Poza granicami Polski i nie tylko, a następnie wydając te wspomnienia w formie dzienników w postaci książkowej.

Lucyna Kleinert   W zapachu włoskiej kuchni

stron 660

W zapachu włoskiej kuchni, czyli badante ze Wzgórza Czterech Wiatrów, to czwarta książka autorki, opisująca ponad rok z życia Polki pracującej u włoskiej rodziny, na włoskiej wsi.

Lucia jest opiekunką dwójki starszych ludzi mieszkających razem z synem, synową i dwójką dorosłych dzieci. Pani starsza jest w zaawansowanym stanie choroby Alzheimera, a pan starszy z powodu bezwładu nóg porusza się na wózku. Do obowiązków badante powinna należeć tylko opieka nad państwem starszym, ale… często rodziny wykorzystują opiekunki również do innych prac domowych.

Przyznam szczerze, że bardzo podziwiam kobiety, które decydują się na pracę za granicą. Nie jest ważne czy pracują w Niemczech, Anglii czy we Włoszech. Wiele osób widzi tylko TE PIENIĄDZE, które one tam zarabiają, a ja mimo braku nadmiaru gotówki, chyba nigdy nie zdecydowałabym się na taki wyjazd, no chyba że miałabym „nóż na gardle”.

Wbrew pozorom to jest bardzo ciężka praca zarówno fizycznie jak i psychicznie, wiem z opowiadań moich koleżanek pracujących zarówno w Niemczech jak i we Włoszech, że nie zawsze człowiek potrafi pogodzić się z tym, co robi. A do tego dochodzi jeszcze tęsknota za domem rodzinnym, dziećmi, wnukami itp.

Autorka bardzo pogodnie opisuje swoje zmagania zarówno z podopiecznymi jak i z rodziną tych osób. Optymistycznie podchodzi i do ludzi i do obowiązków, próbując rekompensować sobie wszelkie niedogodności (zwłaszcza emocjonalne) tym co lubi, czyli gotowaniem i pielęgnowaniem ogrodu.

Niestety tak zwane „wypalenie zawodowe” dosięga chyba każdego, a zwłaszcza osoby, które zbytnio angażują się w pracę i nie potrafią zbyt konsekwentnie trzymać się praw dotyczących odpoczynku, czyli czasu wolnego. Pracuję jako opiekunka i wiem, jak bardzo jest to w naszym zawodzie potrzebne, między innymi dlatego nie chcę wyjeżdżać, bo tu idę do pracy na swoje ileś-tam godzin, a potem wracam do swojego domu i mam wszystko w… (wiadomo gdzie). A tam… często pracuje się nawet w czasie wolnym, bo tego na przykład wymaga sytuacja.

W tej książce czytelnik jest ponad rok z polską badante. Dzięki temu specyficznemu dziennikowi może poznać nie tylko zwyczaje świąteczne włoskiej rodziny ale również zwyczaje kraju. Autorka oprowadza czytelnika po pięknych okolicach miejscowości, w której mieszka i w której spędza swój czas wolny, a do tego rozpieszcza kulinarnymi opisami włoskich potraw.

W trakcie czytania złapałam się na tym, że ja – osoba nienawidząca czosnku, chętnie posmakowałabym pewnych potraw opisywanych przez autorkę, w których czosnek był wszechobecny.

Wracając do książki, to muszę przyznać, że pięknie, wręcz obrazowo opisane miejsca, które autorka zwiedzała czasami samotnie, czasami z osobą towarzyszącą, dosłownie przyciągały mnie turystycznie. Nigdy nie byłam we Włoszech, ale moja wyobraźnia została tak miło połechtana, że kto wie, czy nie zaplanuję sobie kolejnego urlopu właśnie do Italii.

Spisane przez autorkę wspomnienia, to dziennik dość specyficzny. Chwilami bardzo osobisty, a momentami aż kipiący zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi emocjami. Moim zdaniem, dobrze, że Lucia znalazła w sobie tyle odwagi i chęci, aby opisać to swoje życie jako badante. Może to pomóc innym kobietom wybierającym się do pracy z dala od domu podjąć decyzję. W tej pracy liczą się nie tylko pieniądze, które oczywiście są bardzo ważnym czynnikiem w życiu, ale ta praca to ogromne poświęcenie SIEBIE. I chociaż autorka aż kipi optymizmem, to między wierszami można wyczytać ból towarzyszący jej w wielu dniach codziennych. Ból nie tylko fizyczny, ale przede wszystkim ból emocjonalny.

Przyznam szczerze, że podziwiam tę osobę, i jako kobietę i jako opiekunkę osób starszych i niepełnosprawnych. Chciałabym mieć w sobie tyle determinacji, siły i radości życia, zwłaszcza w momentach, gdy to życie potrafi być bardzo brutalne. Mając tyle lat ile autorka, (kto chce się dowiedzieć musi zajrzeć do książki, bo wieku nie zdradzę) to naprawdę trzeba być wyjątkowo silnym psychicznie, aby podołać temu wszystkiemu, o czym napisała.

I chociaż to istne tomiszcze (660 stron) i często nadgarstki bolały mnie od trzymania tej książki, to nie mogłam oderwać się od jej stron. Wykorzystywałam każdą wolną chwilę, aby trochę poczytać i uporałam się z tą lekturą wyjątkowo szybko. Tak bardzo wciągnęłam się w te dziennikowe zapiski, że w pewnym momencie przestałam zwracać uwagę (co zdarza mi się nader często czytając inne książki) na (błahe moim zdaniem) błędy interpunkcyjne czy literówki. Chyba to o czymś świadczy…

Polecam tę książkę całym sercem, szczególnie osobom, którym „marzy” się praca opiekunki. Pieniądze – pieniędzmi, ale trzeba jeszcze umieć pielęgnować szacunek dla siebie i optymizm, bez którego w takiej pracy nie można funkcjonować normalnie.

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej książki, dziękuję za piękne spacery po ascolańskiej okolicy i za rozpieszczanie mojego gustu kulinarnego. Dziękuję za kwiaty, które nawet śniły mi się po nocach i z pewnością w tym roku w moim ogrodzie będą dominowały nasturcje i cynie, które pokochałam dzięki tej książce. Dla tych, którym do owej książki daleko polecam blog autorki Poza granicami Polski, ja zaglądam tam tak często, jak tylko pozwala mi na to czas.

UWAGA, WAŻNE! Jeżeli ktoś zdecyduje się na przeczytanie tej książki, to niech się zaopatrzy w przekąski, bo w trakcie czytania często nie można opanować ślinotoku. I jeszcze jedna ważna sprawa to CZAS – najlepiej zacząć czytać książkę, kiedy tego czasu ma się pod dostatkiem, bo oderwać się od stron książki jest bardzo trudno 🙂

 Kwiaty

Zdjęcie tych pięknych kwiatów pozwoliłam sobie „pożyczyć” z bloga Autorki

LATAWCE – Agnieszka Lis

Agnieszki Lis, stałym czytelnikom mojego bloga przedstawiać nie muszę, ponieważ gościła na nim już kilkakrotnie i pewnie zagości jeszcze nie raz. Jeżeli ktoś jednak nie poznał tej autorki i jej twórczości, to zapraszam do wcześniejszych wpisów „Pozytywka”, „Samotność we dwoje”, czy „Karuzela”.

Agnieszka Lis  LATAWCE_Agnieszka Lis

Wydawnictwo CZWARTA STRONA rok 2018

stron 149

Latawce to dramat psychologiczny.

Grzegorz, od momentu rozstania rodziców, nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem. Rozpad małżeństwa i wyprowadzenie się ojca z domu jest dla niego czymś trudnym do zaakceptowania. Dobry uczeń, z każdym kolejnym miesiącem staje się osobą wegetującą w szkole, a otaczający go świat emanuje tylko złem. Z czasem chłopak zaczyna coraz bardziej staczać się w swojej egzystencji i szukać pociechy w używkach, szczególnie narkotykach. Nadopiekuńcza matka, próbująca znaleźć ratunek dla ukochanego synka, nieświadomie popycha go coraz głębiej w ten trudny dla niego do zrozumienia świat, w pewnym momencie tracąc nad synem nie tyle kontrolę, co tracąc z nim rzeczywisty kontakt. Co musi się wydarzyć w życiu młodego człowieka, aby zrozumiał, że droga, którą kroczy nie jest tą właściwą? Dlaczego tak trudno znaleźć człowieka, który jest nie tyle pomocą, co zwyczajnym, przyjemnym obcowaniem z uzależnieniem i obojętnością wobec świata?

Wbrew pozorom, chociaż tytuł książki kojarzy się raczej z miłym i dziecięcym wspomnieniem, książka ta jest dość brutalna w swojej prostocie przekazu. Myślę, że określenie „brutalna” nie jest w tym przypadku czymś bardzo złym, ale użyłam tego określenia dlatego, że chciałam podkreślić jak bezsensowne i bolesne dla innych może być czasami zachowanie tych z pozoru najbardziej kochających osób.

Historia głównego bohatera porusza do głębi, i chociaż w niektórych momentach miałam ochotę wstrząsnąć tym chłopcem i porządnie mu przyłożyć, to z drugiej strony bardzo mi go było żal. Ale jeszcze bardziej wstrząsnąć miałam ochotę jego matką, której ślepa, nadopiekuńcza miłość nie pozwalała na to, aby chłopak poznał twardość życia. Miłość rodzicielska potrafi być okrutna, chociaż jako matka zdaję sobie sprawę z tego, że często zamiast dawać ukojenie, rani.

Biorąc książkę do ręki nie spodziewałam się tego, że poruszy ona we mnie tak antagonistycznie nastawione wobec siebie emocje. Znając już „pióro” autorki, domyślałam się, że nie będzie to lektura lekka, bowiem Agnieszka Lis należy do tych kobiet, które z powodu swojej bardzo wrażliwej i empatycznej osobowości, wyciągną na światło dzienne najboleśniejszy koszmar. I dobrze, że ktoś ma odwagę pisać, czy mówić głośno o tym, co często „nas nie dotyczy”. Jak wiele razy słyszymy o czyimś dramacie, i przechodzimy obok tego zbyt obojętnie, bo „nas to przecież nie dotyczy”.  Słysząc o czyimś dramacie, współczujemy nawet, ale za chwilę już nie pamiętamy, bo „nas to nie dotyczy”. A ileż takich dramatów rozgrywa się wokół nas?

Narkotyki to nie jest problem tylko tego, kto bierze. To problem wszystkich. Jaką mamy gwarancję, że nasze dziecko kiedyś po nie sięgnie? Jaką mamy gwarancję, że aby uciec „na chwilę” od problemów nie skorzystamy z okazji i… nie spróbujemy?

Moim zdaniem największym problemem głównego bohatera nie było uzależnienie od narkotyków, jego największym problemem było znienawidzenie otoczenia w momencie, kiedy jego świat zawalił się, bo rodzice postanowili się rozejść. Być może zabrakło wówczas kogoś, kto wytłumaczyłby temu dziecku istotę tego, że tak w życiu bywa, a on nie jest ani pierwszym, ani ostatnim, który musi przez to przejść. Z pewnością dla jego matki to również była ciężka do przeżycia batalia, ale ona musiała sobie z tym poradzić – bo była dorosłą.

Przychodzi taki moment, że jest za późno i na nic mają się wszelkie starania, ale chyba warto się zastanowić nad tym, dlaczego jest za późno? Dlaczego wcześniej nie został TEN problem dostrzeżony.

Autorka w piękny, zmysłowy sposób ukazała na podstawie postrzegań dwojga młodych ludzi wizję życia. Pozwolę sobie zacytować fragment rozmowy Anny – dziewczyny wywodzącej się z biednej, patologicznej (tak wywnioskowałam z treści książki) rodziny, z chłopcem z rodziny rozbitej, ale stabilnej finansowo (bohaterem książki), któremu tak właściwie niczego nie brakowało, oprócz tego, że nie potrafił zaakceptować danej sytuacji rodzinnej, nie potrafił zaakceptować siebie i świata go otaczającego.

(…) – Grzegorz, po co ty tutaj?

– Życie to bagno, nie myślisz?

– Myślę, że trzeba z niego zrobić słoneczną plażę.

– Nie bardzo ona słoneczna. (…)

Różne wizje postrzegania świata nie zależą od kwestii materialnej, stabilnej rodzinnie, czy zawodowo, zależą wyłącznie od podejścia do życia i zaakceptowania go takim jakim w rzeczywistości jest. A główny bohater tego długo nie potrafił zrobić.

Ta lektura, to moim zdaniem apel. To wołanie o pomoc dla tych, którym można jeszcze pomóc nie czekając aż zdarzy się cud lub jeszcze większy dramat. Czy Grzegorzowi się udało?

Książka napisana została dość specyficznie, dialogowo. Czytelnik musi domyślić się głównego wątku fabuły poprzez wczytywanie się w krótkie dialogi, i przekazywane przez autorkę myśli. Często metaforyczne. Z pewnością po przeczytaniu tej historii, na długo pozostanie w głowie każdego czytelnika myśl nie tyle dotycząca głównego bohatera, czy jego matki, ale myśl dotycząca wszelkich problemów, z którymi nie zawsze potrafimy sobie poradzić.

Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale jeżeli ktoś zdążył już poznać styl i tematy, jakie porusza w swoich książkach autorka, ten z pewnością nie będzie zdziwiony. Odważne ukazywanie bólu, zarówno tego fizycznego jak i psychicznego, i wszelkich problemów jakie mają miejsce we współczesnym świecie, nie należy do łatwych ale dobrze, że są osoby, które nie boją się mówić o tym głośno. To lektura na jeden wieczór, ale na tych kilkudziesięciu stronach ukrytych zostało tyle emocji, że pozostaną one na długo po skończeniu książki.

Dla kogoś, kto jeszcze nie miał okazji poznać twórczości tej autorki, na końcu książki znajdują się obszerne fragmenty innych jej powieści, które serdecznie polecam.

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki. Wiele wzruszeń dostarczyła mi ta lektura, ale nie żałuję, że zdecydowałam się ją przeczytać.

Wydawnictwo Czwarta Strona

Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.

Samotność we dwoje_Agnieszka Lis  Pozytywka - Agnieszka Lis  Karuzela_Agnieszka Lis

STULECIE WINNYCH – CI, KTÓRZY WALCZYLI – Ałbena Grabowska

Ałbena Grabowska z zawodu jest neurologiem-epileptologiem pracującym w Szpitalu Dziecięcym. Swoje imię zawdzięcza bułgarskim korzeniom. Przez wiele lat pisywała dla „Tele Tygodnia“, „Życia na Gorąco“, „Halo“ czy „Claudii“. Odpowiadała na listy do lekarza i prowadziła rubryki porad lekarskich. Na rynku wydawniczym zadebiutowała powieścią „Tam, gdzie urodził się Orfeusz“. Pisze książki dla dzieci i młodzieży oraz dla dorosłych. W 2014 była ambasadorką akcji „Solidarność kobiet ma SENS“. W roku 2015 jej powieść „Stulecie winnych – ci, którzy przeżyli“ została wyróżniona nagrodą „Pióro“ na Festiwalu Literatury Kobiet.

Ałbena Grabowska  Stulecie Winnych tom II_Ałbena Grabowska

Wydawnictwo Zwierciadło sp. z o.o rok 2015

stron 296

Stulecie Winnych – ci, którzy walczyli to drugi tom sagi o brwinowskiej rodzinie Winnych.

Druga wojna światowa podzieliła rodzinę Winnych. Część z członków rodziny poszło walczyć z okupantem, a część (zwłaszcza na starsza, pozostała w Brwinowie). Ania i Mania (Marysia) to bliźniaczki, jedna z nich – Mania, po urodzeniu dwóch córeczek, którymi ich ojciec nawet nie zdążył się nacieszyć z powodu wybuchu wojny, pozostała w Brwinowie razem ze swoim ojcem i babci. Druga – Ania, wyszła za mąż za niedoszłego literata i wyjechała do Warszawy. Każda z nich na swój sposób musiała żyć w tej wojennej zawierusze. Żyjąc i parując w Warszawie, któregoś dnia Anna spotyka dawną koleżankę szkolną – Żydówkę, która poza piekłem getta próbuje znaleźć pomoc dla siebie i swoich dzieci. Niestety mąż Anny jest bardzo nieprzychylny tej znajomości, a wścibska sąsiadka dokłada do tego swoją cegiełkę i młoda Żydówka zostaje zastrzelona, pozostawiając pod opieką Ani swoją kilkuletnią córeczkę. Jak potoczą się losy Ani i jej „córeczki”? Czy wróci ona do Brwinowa, czy pozostanie w okupowanej Warszawie? I czy ułoży sobie życie z innym mężczyzną po dramatycznym widoku, jaki pozostał w jej pamięci po mężu?

Pierwszą część tej sagi przeczytałam dość dawno temu i nie ukrywam, że czytając tę, miałam sporo trudności w rozpoznaniu niektórych członków rodziny Winnych. Oczywiście dwie główne bohaterki pamiętałam, bo trudno zapomnieć dwie sympatyczne bliźniaczki, które dodatkowo przyszły na świat w bardzo dramatycznych okolicznościach. Co do reszty rodziny, zdarzały mi się spore luki w pamięci. Na szczęście autorka małymi kroczkami przypomina wszystkie osoby i im bliżej końca, tym łatwiej rozpoznawałam kolejnych, przy okazji poznając również nowych.

Tę pełną emocji historię czyta się dosłownie jednym tchem. Wojenne losy, przeplatane wątkami miłosnymi, przepełnionymi tęsknotą i cudownie ukazanymi więzami jakie mogą łączyć rodzinę, to z całą pewnością majstersztyk. Autorka w swojej powieści w dramatyczny sposób przedstawiła nie tylko życie podczas wojny, ale również to, które miało miejsce po wyzwoleniu. A silna rodzina jest w stanie pokonać wiele, kiedy nie brakuje w niej mądrych i kochających osób.

Na przykładzie rodziny Winnych, autorka ukazała życie wielu polskich rodzin, które często nie wróciły do swojej ojczyzny. Jedni z obawy przed represjami, inni z powodów czysto ludzkich, jakimi są uczucia miłości.  

Wiem, że jest trzecia część tej sagi i już nie mogę się doczekać, kiedy po nią sięgnę, ponieważ zakończenie tej części jest tak niespodziewane, że aż korci aby dowiedzieć się tego co było dalej.

W tej powieści czytelnik znajdzie wiele wątków, które potrafią przyciągnąć. Myślę, że każdy kto sięgnie po tę powieść nie uzna czytania jej za stratę czasu. Proponuję jednak zacząć od pierwszej części, aby nie pogubić się w postaciach, których jest wiele.

Książkę czytałam bardzo szybko, chociaż trudne, często bardzo bolesne tematy poruszane w niej nie rzadko powodowały, że wzruszenie ograniczało moje pole widzenia i musiałam na chwilę odkładać książkę, aby opanować emocje. Ale bardzo pozytywne przesłanie towarzyszące fabule, z pewnością pozwoliło mi na spojrzenie na te niektóre wątki z nadzieją na siłę jaką daje rodzina.

Książka nie należy do tych lekkich, łatwych i przyjemnych. Z pewnością poruszy niejedno serce czytelnika. Polecam ją bardzo gorąco, chociażby dlatego, aby pamięć o tym co było nie zatonęła w teraźniejszości rzeczy mniej ważnych. Polecam tę książkę również dlatego, aby każdy zobaczył ile może zdziałać miłość w rodzinie, nawet wtedy, gdy ktoś rzuca jej pod nogi ciężkie kłody.

Polecam zacząć czytanie sagi od tomu I

Stulecie Winnych. Ci, któży przeżyli

PARYŻ – Emil Zola

Émile Édouard Charles Antoine Zola, francuski pisarz, przedstawiciel naturalizmu urodził się w 1840 roku w Paryżu, a zmarł  w roku 1902 na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Okoliczności jego śmierci do dziś budzą poważne wątpliwości. Choć oficjalnie uznano zgon pisarza za nieszczęśliwy wypadek z powodu wadliwej konstrukcji piecyka, istniały poważne przesłanki, że mogło być to morderstwo na tle politycznym. Od najmłodszych lat fascynował się literaturą romantyczną, przede wszystkim dramatami Wiktora Hugo. Podejmując się pracy literackiej, próbował początkowo swoich sił w dramacie, pisząc Teresę Raquin i Spadkobierców pana Rabourdin. Utwory te nie zyskały jednak uznania odbiorców.

   Paryż_Emil Zola

Państwowy Instytut Wydawniczy rok 1963

stron 528

Ta powieść to wielka klasyka, i myślę że warto ją przeczytać. Polecam ją zatem każdemu, kto chociaż trochę zainteresowany jest historią, w tym przypadku historią Francji. Z pewnością nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, ale myślę, że niejednego czytelnika skłoni do refleksji.

Paryż  to dramat historyczny, powieść z cyklu Trzy miasta, wydana w 1897, stanowiąca ostatni tom trylogii i zarazem finał refleksji autora na temat religii, jej relacji z nauką i jej miejsca w społeczeństwie przełomu XIX i XX wieku.

Piotr Froment, młody ksiądz traci wiarę w kościół, postanawia poświęcić swoje życie działalności dobroczynnej. Z tego powodu wielokrotnie odwiedza dzielnice nędzy w Paryżu, z przerażeniem odkrywając rozmiary tego zjawiska w bogatym mieście i w rozwijającym się technicznie społeczeństwie. Wkrótce później Piotr przypadkiem odnajduje swojego brata Wilhelma, z którym stracił wiele lat wcześniej wszelki kontakt. Zamieszkuje razem z nim; obserwując ateistyczną, a zarazem pełną radości życia postawę brata, ostatecznie traci złudzenia co do roli religii. Dowiaduje się również, że Wilhelm, chemik z wykształcenia, aby sprzeciwić się wzrastającym społecznym nierównościom, został anarchistą i w swoim mieszkaniu przygotowuje bomby na potrzeby ataków na polityków i bogaczy. Któregoś dnia miastem wstrząsa zamach, którego dokonuje zdesperowany i doprowadzony do ostateczności Salvatm były robotnik, który w akcie protestu przeciw swojej sytuacji przystał do anarchistów i spowodował eksplozję u wrót pałacu jednego z najbogatszych mieszkańców miasta. Zamach ten nie przyniósł jednak spodziewanych konsekwencji, ale w zginęła w nim przechodząca obok dziewczynka. Na znak solidarności z anarchistami Wilhelm Froment – brat Piotra, postanawia wykonać z dawna planowany zamach na bazylikę Sacre-Coeur, w dniu wielkich uroczystości kościelnych. Piotr natomiast zakochuje się w wychowanicy brata – Marii. Czy Wilhelm dopełni swojego zamiaru, czy z niego zrezygnuje? Czy Piotr i Wilhelm odnajdują równowagę ducha, zrywając ostatecznie zarówno z religią, jak i z anarchizmem?, kierując się odtąd optymizmem, wiarą w postęp technologiczny i społeczny oraz pełnym racjonalizmem? Czy związek Piotra i Marii skończy się małżeństwem?

Pomysł napisania tej książki powstał jesienią 1892, w trakcie wyjazdu Emila Zoli do Lourdes i zbierania materiałów do powieści.

Jest to lektura, która stanowi swoiste odniesienie się autora do krytyki religii katolickiej, przedstawiając ją jako przebrzmiałą i nieczułą na współczesne problemy społeczne. Zamiast niej autor proponuje własny światopogląd, oparty na wierze w siłę postępu techniki we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego, racjonalizmu i życiowego optymizmu. Zola wstrząsająco opisuje paryską biedę, dzielnice robotników i ludzi pozbawionych pracy, oraz tych którym choroba uniemożliwia podjęcie pracy.  Przedstawia silny kontrast położenia najbiedniejszych z działalnością polityków, Kościoła oraz najbogatszych warstw społecznych Francji, podkreślając równocześnie nieskuteczność strategii zamachowej proponowanej przez anarchistów.

Moim zdaniem ważnym motywem utworu jest literacka kontrowersja dotycząca bezsensowności śmierci za swoje przekonania oraz swoista parodia fascynacji momentem wymierzania kary śmierci, którą wyraża scena egzekucji na gilotynie.

Autor drobiazgowo wręcz opisuje wszystkie zdarzenia, i tak na przykładzie ucieczki zamachowca przed policją i strach w obliczu śmierci rzuca się w oczy z wizja bohatera oddającego życie za idee. Również przebieg zamachu bombowego nie ma cech czynu bohaterskiego, autor podkreśla jego bezskuteczność oraz bezsensowną śmierć przypadkowej, niewinnej ofiary, chociaż zaznacza również motywację samego zamachowca, którego jakby usprawiedliwia.

Obok głównego wątku Piotra i Wilhelma autor rozwija wątek parlamentarny, ukazując przetasowania rządowe będące rezultatem zamachów anarchistycznych oraz niewielkie rezultaty społeczne toczonych politycznych debat, kolejnych upadków gabinetów i powoływania nowych rządów.

Ale na tle tych politycznych i anarchistycznych poczynań pięknie ukazuje miłość dwojga ludzi. Optymistycznie przedstawia bardzo mocno związanych z sobą członków rodziny, w której na pierwszym miejscu jest miłość rodzinna.

Paryż przedstawiony przez autora to z jednej strony ogrom biedy, chorób, nędzy życia w ekstremalnych warunkach a z drugiej strony przepych bogactwa, i ludzie żyjący intrygami, skandalami i wzajemnym upokarzaniem się. Jest jeszcze Kościół, pyszny, bezwzględny wobec potrzebujących, fałszywy i egoistyczny nie mający nic wspólnego z boskim miłosierdziem.

Ta powieść to z całą pewnością wielka klasyka, którą polecam do przeczytania każdemu. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna ale jeżeli ktoś chociaż odrobinę interesuje się historią, w tym przypadku historią Francji to powinien ją przeczytać.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/