ORGANISTA Z MARTWEJ WSI – Danuta Chlupowa
Danuta Chlupová jest
Polką, lecz od urodzenia mieszka w Czechach. Jej małą ojczyzną jest Zaolzie –
część Śląska Cieszyńskiego, która przed blisko stu laty została włączona do
ówczesnej Czechosłowacji.
Z
wykształcenia ekonomistka, z zawodu i zamiłowania dziennikarka, mieszka z
rodziną w spokojnym miejscu pod lasem, w którym w czasie wojny rozegrały się
dramatyczne wydarzenia. Laureatka Konkursu Literacki Debiut Roku 2017 za
powieść „Blizna”.
Organista z martwej wsi to dramat polityczno-psychologiczno-obyczajowy, którego fabuła rozmieszczona została na przełomie wielu lat w Zaolziu, karwińskim zagłębiu węglowym.
RECENZJA P R Z E D P R E M I E R O W A
PREMIERA KSIĄŻKI 25 LISTOPADA 2020
Są lata pięćdziesiąte. Teodor jest wiejskim organistą i nauczycielem w szkole na Zaolziu. Jest szczęśliwym mężem i ojcem kilkuletniego, również jak on uzdolnionego muzycznie syna. Jego najlepszy przyjaciel coraz częściej zagląda do kieliszka, co dość brutalnie odbija się na jego żonie. Teodor stara się pomóc przyjaciółce jak może, niestety jest to źle postrzegane przez jej męża. Kiedy podczas szamotaniny przypadkowo przyjaciel Teodora spada ze schodów ginąc na miejscu, władze komunistyczne przekształcają ten nieszczęśliwy wypadek w zabójstwo z premedytacją na tle politycznym i Teodor trafia na długie lata do więzienia. Życie wiejskiego organisty rozpada się na milion kawałków. Po wyjściu z więzienia mężczyzna nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale na szczęście jest muzyka, która pomaga mu przetrwać. Kiedy spotyka pewnego dnia autystycznego chłopca, coś w życiu Teodora zaczyna się zmieniać. Czy kontakt z uzdolnionym muzycznie chłopcem pozytywnie wpłynie na Teodora i jego stosunki z najbliższymi – żoną i synem? Czy wyjdzie na jaw prawda dotycząca nieszczęśliwego wypadku mającego miejsce dawno temu? Czy wdowa po zmarłym przyjacielu Teodora kiedyś wybaczy mu to, że z jego ręki zginął jej mąż? Jak potoczą się losy dzieci zwaśnionych rodziców?
Kiedy wzięłam do ręki te książkę, nie myślałam, że wzbudzi ona we mnie takie emocje. Lata powojenne znam jedynie z opowiadań, ale polityka i prawda dotycząca zakłamania politycznego, w moim domu były na porządku dziennym.
Co mnie przyciągnęło od samego początku, to muzyka, której jest w tej powieści sporo i która została przez autorkę „pokazana” tak, że momentami można było ją usłyszeć, gdy pozwalała na to wyobraźnia, oczywiście.
(…) Improwizował. Wyciskał z instrumentu burzę dźwięków. Muzyka przybierała na sile. Po raz kolejny przetwarzał na tony emocje, z którymi nie umiał sobie poradzić. (…)
W tej powieści autorka bardzo wyraźnie przedstawia zakłamaną propagandę polityki ukazując ziejących nienawiścią ludzi do tych, którzy odważyli się mieć inne poglądy. Pokazuje jak zwalczany był przez komunistów kościół i ludzie wierzący wówczas w Boga. Autorka przybliża czytelnikowi zmiany jakie dokonywały się zarówno w Polsce jak i w Czechosłowacji zwłaszcza przemiany polityczne na przełomie lat 1953 – 1970, zabierając czytelników do Zaolzia, karwińskiego zagłębia węglowego.
Czytając opowieść znanego muzyka (syna Teodora) czytelnik przenosi się w miejscach i w czasie. Raz jest w roku 2018, czy 2019 w Krakowie, by następnie przenieść się do miejscowości Dwory i roku 1953, lub do więzienia w Valdicach i roku 1954. Takie przeskoki czasowe, dają możliwość spojrzenia na pewne wydarzenia zarówno polityczne jak i życiowe dotyczące bohaterów, z różnych punktów widzenia.
Autorka porusza w swojej powieści wiele trudnych i bolesnych zarazem tematów. Pokazuje na przykładzie dwóch różnych wiekowo osób, samotność dzieci. Jedno z nich pozbawione jest fizycznej obecności rodzica, który przebywa w więzieniu, a drugie pozbawione jest uczuciowej obecności swojego rodzica zbyt często sięgającego po alkohol.
(…) Sabiną wstrząsnął deszcz – nie tylko dlatego, że wiatr wdzierał się pod jej niezbyt ciepłą kurtkę. To była scena jak z thrillera: syn zabójcy i córka ofiary razem pochylali się nad grobami swoich ojców. Wyglądali przy tym tak krucho, tak bezbronnie, że dziewczynie łzy napłynęły do oczu. (…)
Widzimy jednak tutaj również jak wielką siłę potrafi dać muzyka. Na przykładzie ojca i syna, a później również chłopca zmagającego się z autyzmem, możemy dostrzec jak wielką moc ma muzyka, w której człowiek może zatracić się mimo bólu, samotności, złości czy tęsknoty.
Spoglądając przez pryzmat powieści i historii ludzi w niej przedstawionych, na tradycyjny obraz polskiej rodziny, mamy okazję przekonać się jak silna potrafi być miłość i wiara w drugiego człowieka. Tu mam na myśli zwłaszcza żonę Teodora, człowieka zdradzonego przez przyjaciół, upokorzonego przez ustrój polityczny i oszukanego przez własne sumienie. Człowieka, dla którego odpowiedzialność za kogoś obcego zaczynała mieszać się z głębszym uczuciem.
Bardzo ciekawie ukazany jest w powieści obraz autystycznego chłopca zmagającego się z zespołem Aspergera. Obraz zarówno jego samego, jak i opiekującej się nim matki, która w obliczu braku fachowej diagnostyki lekarskiej musi borykać się z ciężarem umysłu własnego syna. Gdyby wtedy, w tamtych latach, dziecko zostało zdiagnozowane, z pewnością uniknęłoby wielu przykrości ze strony innych ludzi. Chociaż, wydaje mi się, że nawet dzisiaj wielu ludzi nie potrafi odnieść się do tego tak jak powinno, chociaż coraz więcej mówi się o spektrum autyzmu zarówno w mediach jak i w różnych środowiskach.
Czasami jakieś jedno zdarzenie, jakiś jeden impuls, może zmienić życie wielu ludzi. Człowiek staje się narzędziem w rękach własnego sumienia, systemu, innych ludzi, czy losu, który z niego zadrwi tak jak zadrwił z bohatera tej książki, człowieka zdradzonego przez przyjaciół, upokorzonego przez ustrój polityczny i oszukanego przez swoje sumienie. Człowieka dla którego odpowiedzialność za kogoś obcego zaczynała mieszać się z głębszym, niezrozumiałym nawet dla niego uczuciem.
(…) W ustach dziewczyny wzmianka o więzieniu zabrzmiała tak naturalnie, że Teodor wcale nie czuł zażenowania. Pomyślał, że czasem jeden uśmiech, spotkanie z jedną przyjazną osobą, mogą czynić cuda. Dzień, który rozpoczął się od konfrontacji z gorzką prawdą, nagle się rozjaśnił. (…)
Organista z martwej wsi to powieść w powieści. Mamy tutaj bowiem wątek współczesny jak i wątek dotyczący przeszłości. Narracja przenosi czytelnika w różne miejsca i do różnych osób. I chociaż nie wszystkie wątki łączą się w całość, to całkiem dobrze się wzajemnie uzupełniają.
Polecam tę pełną muzyki i empatii powieść zmuszającą do refleksji, opowieść o zwykłym/niezwykłym człowieku który dla dobra innych, obcych mu ludzi, potrafił poświęcić siebie i swoją rodzinę, zbliżając się do obcych odsuwał się od najbliższych.
Polecam tę powieść gorąco, zarówno osobom które młodość mają już dawno za sobą, jak i bardzo młodym czytelnikom, którzy będą mieli okazję poznać kawał dobrej powojennej historii. Mnie przeczytanie tej książki zajęło dwa dni, a to chyba świadczy zdecydowanie na plus.
Ciekawi osobowościowo bohaterowie, wciągające dialogi i historia komunizmu o jakiej długo nie wolno było mówić. A przy tym wszechobecna muzyka, która jest wprawdzie tylko dodatkiem do fabuły, ale jakże ważnym dodatkiem.
To jest opowieść o samotności i o miłości. O walce ze sobą i z ludźmi.
Polecam tę pełną muzyki i empatii powieść zmuszającą do refleksji, opowieść o zwykłym/niezwykłym człowieku który dla dobra innych, obcych mu ludzi, potrafił poświęcić siebie i swoich najbliższych.
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czyta się ją szybko i trudno oderwać się od jej stron. Z całą pewnością jest to lektura z tych, które na długo pozostają w głowie czytającego.
Dziękuję Autorce i wydawnictwu Novae Res za możliwość przeczytania tej powieści jeszcze przed premierą. Myślę, że fabuła tej książki długo zostanie w mojej pamięci.