MIŁOŚĆ NA GIGANCIE – Anita Scharmach
Anita Scharmach to gdyńska pisarka, autorka powieści obyczajowych, którą gościłam już na swoim blogu. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście to niewiele wiem o jej życiu osobistym i zawodowym. Wiem jednak jedno, że jest niesamowicie pozytywną osobą. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 powieścią „Mogę wszystko”, która została ciepło przyjęta przez czytelników. Jej kolejna książka, powieść „Zaraz wracam” została wybrana przez Internautów Książką Roku 2017 w plebiscycie serwisu granice.pl. Historia ta wzbudziła takie emocje, że na prośbę czytelników powstała jej kontynuacja pt.”Smaki życia”. Powieść „Sukces rysowany szminką” – w tym samym serwisie, otrzymał tytuł Najlepszej Książki lata 2018 roku. Autorka małymi krokami spełnia swoje marzenia, zapełniając półki księgarń swoimi książkami. Na co dzień mama trójki dzieci, żona i właścicielka dwóch uroczych kotów.
Miłość na gigancie to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Gdyni.
Magda to trzydziestoletnia, wykształcona osoba, singielka pracująca jako księgowa. Jest kobietą piękną, zadbaną i nieco zabawną. Jej przyjacielem i zarazem współlokatorem jest kot Manfred, który niestety lubi od czasu do czasu opuścić wygodną kawalerkę swojej pani i ruszyć na podbój świata. W trakcie jednych z poszukiwań niesfornego wędrownika Magda poznaje przystojnego młodego mężczyznę. Czy jednak jest to ten jeden, jedyny wymarzony? Czy Jakub zagości w sercu Magdy na chwilę, czy na dłużej? I co tak właściwie jest w życiu ważne, poszukiwanie szczęścia, czy dzielenie się nim z innymi?
Biorąc do ręki książkę spodziewałam się zabawnej powieści typu komedia romantyczna, czy otrzymałam to, czego oczekiwałam po zabawnej okładce i nieco zabawnym tytule? Okładka książki wyraźnie sugeruje, że jest to lektura humorystyczna, ale autorka bardzo sprytnie trochę manipuluje czytelnikiem.
Potrafi bowiem w humorystyczną, lekką fabułę przemycić ciężki dramat. Tutaj również postanowiła zafundować czytelnikowi coś, co poruszy niejedno wrażliwe serce. Wprowadziła bowiem w swoją fabułę maleńki przerywnik dotyczący dramatu matki opiekującej się dorosłym, niepełnosprawnym synem. Ponieważ często takie właśnie wątki bardzo mnie poruszają, nie mogłam zostać obojętna i na ten.
(…) Widzisz, Wojtuś często upada przy myciu. Wiadomo dorosły mężczyzna, sprawny umysłowo. Kiedy myje go w miejscach intymnych, bardzo się denerwuje i wierzga jak małe dziecko. Wtedy, albo miska z wodą zalewa dywan, albo on spada z tapczanu. (…)
Zabawne dialogi są tutaj tylko przykrywką poważnych wątków.
W tej książce mamy romans, ale nie taki podany na tacy, sztampowy i jak z telenoweli brazylijskiej, ale poważny, okraszony odrobiną marzenia. Miłość czasami zostaje podana w pięknym opakowaniu, ale czasami to piękne opakowanie jest tylko przykrywką czegoś, co po odpakowaniu okazuje się czymś lub kimś nic niewartym. Niestety bohaterka tej książki przekonała się o tym dość dobitnie.
Poważne problemy, nie zawsze poważnej młodej kobiety, dla jednych mogą być koszmarem, a dla innych zabawnymi incydentami. To jak ktoś na nie spojrzy to już oczywiście sprawa indywidualna.
Ponieważ jestem wielbicielką czworonogów, poruszył mnie wątek przyjaźni z kotem, który może być dla miłośników tych zwierząt magnesem do przeczytania tej lektury, bo jak się nie ma nikogo do kochania, to kocha się kota. Zresztą, dla ludzi o wrażliwych sercach posiadanie ukochanego zwierzaka jest czasami ważniejsze od mieszkania z człowiekiem.
Autorka zaprosiła nas do świata młodości, bo główna bohaterka jest osobą bardzo młodą. I widzimy ten świat zarówno od strony spontanicznej radości, jak i od strony trudności życiowych, jakimi na przykład jest nieplanowana ciąża, która dla jednych może być tragedią, a dla innych nieopisanych szczęściem. To samo dotyczy braku własnego mieszkania, który może być koszmarem (zwłaszcza finansowym) jak i ciekawym doświadczeniem życiowym polegającym na nauce negocjacji ceny, czy wyboru miejsca.
Przy tej książce nie można się nudzić, bo czytając ją, albo śmiejesz się w głos, albo ocierasz oczy ze wzruszenia.
Moim zdaniem to piękna umiejętność, móc przekazywać czytelnikowi fikcję literacką tak, żeby czytelnik odebrał ją jak coś realnego, coś co miało szansę wydarzyć się w rzeczywistości.
Ta książka to lektura na jeden dłuższy wieczór, a że teraz wieczory są długie, to jest ona w sam raz na ten listopadowy, szary czas. Ale polecam ją na każdą porę roku.
Myślę, że książka umili czas niejednej osobie, bowiem czyta się ją szybko chociażby dlatego, że narracja w osobie pierwszej czasu przeszłego jest jak słuchanie czyichś wspomnień.
Ostrzegam jednak, żeby przed sięgnięciem po tę lekturę zarezerwować sobie więcej czasu, bo fabuła wciąga jak wir wodny, jak zaczniesz czytać, to nie będziesz w stanie się od niej oderwać.
Ciekawi bohaterowie, zabawne dialogi i wciągająca fabuła… czy można chcieć więcej?
(…) – Myślmy pozytywnie! Pamiętaj, tylko tęcza nad głową i w głowie stanowi moc. Burza myśli psuje wszystko, zabija kolory. Ale po każdej durzy wychodzi słońce. A ono też daje moc, bo… – Co ty pieprzysz? – przerwała mi siostra. – Nasza ciotka, gdy była małą dziewczynką, marzyła o emeryturze. Ona też miała złudzenia. Wizję wolności! A kiedy emerytury dożyła, marzyła tylko o tym, żeby cofnąć czas. (…)
Czy jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, czy lekka, łatwa ale z trudną tematyką, to już pozostawiam do oceny tym, którzy zdecydują się na przeczytanie jej.