Recenzje książek

Monthly Archives: listopad 2019

POŻYCZANIE JEST SREBREM, A RABOWANIE ZŁOTEM – Catharina Ingelman – Sundberg

Catharina Ingelman-Sundberg urodziła się w 1948 roku w Szwecji. Studiowała historię, historię sztuki, etnologię i archeologię. Jest archeologiem podwodnym, dziennikarką i pisarką. Przez wiele lat pracowała dla Svenska Dagbladet, obecnie całkowicie oddaje się pisaniu. W 1999 r. została uhonorowana nagrodą literacką imienia Larsa Widdinga. Prawa autorskie do bestsellerowych „Seniorów w natarciu” sprzedano do 26 krajów, a zabawna opowieść o dziarskich emerytach doczekała się kontynuacji w postaci dwóch kolejnych tomów. Jej książki sprzedały się już w ponad 3 milionach egzemplarzy!

Pożyczanie jest srebrem, a rabowanie złotem to komedia kryminalna.

Wydawnictwo SONIA DRAGA rok 2016
stron 370

Emerycka Szajka powraca i to z wielkim BUM, bo obrabiają kasyno w Las Vegas. Piątka szwedzkich przyjaciół w wieku już bardzo zaawansowanym ucieka z domu starców, aby zamieszkać wspólnie w zakupionym przez siebie domu. Staruszkowie nie mogą pogodzić z się z sytuacją ekonomiczną wielu instytucji, a w szczególności domów spokojnej starości, i postanawiają zdobyć pieniądze dla tych biednych ludzi. Po powrocie do kraju, nie dane im jest zażyć spokojnej starości ponieważ dom w jakim postanowili zamieszkać sąsiaduje z domem zamieszkałym przez gang motocyklistów. Ale żeby tego było mało, to ginie część ich drogocennego łupu, więc nie pozostaje im nic innego jak kolejny napad na bank. Czy uda się im dokonać tego napadu? Czy chłopcy z gangu motocyklowego będą dobrymi sąsiadami? Czy zastępcom Robin Hooda uda się pomóc wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują?

Kiedy przeczytałam pierwszą część przygód piątki seniorów Seniorzy w natarciu, obiecałam sobie, że każdą następną przeczytam obowiązkowo. Uwielbiam komedie kryminalne, a ta jest wyjątkowo zabawna i uwielbiam takie książki, w których optymizm życiowy przelewa się prawie przez całą fabułę.

Bohaterów tej książki – piątkę przyjaciół w wieku… dość zaawansowanym pokochałam od pierwszej części i myślę, że kto sięgnie po książkę, ten również pozytywnie odbierze tych wspaniałych staruszków, bo z nimi nie można się nudzić. Grają w karty, piją nalewkę z moroszek i przy okazji dobrze się bawią pomagając innym.

I chociaż wymyślone przez autorkę przestępstwa, w których biorą udział sympatyczni staruszkowie są bardzo nierealne, to sam opis ich wykonania i dedukcja jaką posiłkują się bohaterowie nie pozwala na zniknięcie uśmiechu w czasie czytania.

Autorka pokazuje, że starość wcale nie musi być tylko obrazem bólu i niedołężności, może być równie ciekawa jak młodość.

Cudowny pomysł jaki wprowadziła do swojej fabuły, polegający na wspólnym zamieszkaniu, bardzo mi się spodobał. Znam wielu seniorów, którzy cierpią na najgorszą chorobę starości jaką jest samotność, a mieszkają w dużych, często kilkupokojowych mieszkaniach. Gdyby tak ktoś wziął przykład z bohaterów książki, którzy wprawdzie uciekli z domu starców bo postanowili zamieszkać razem, ale zechcieli również zamieszkać z kimś w swoim wieku, przyjacielem, znajomym, krewnym, byłoby to dobrym rozwiązaniem dla wielu rodzin i dla samych seniorów. Może i wówczas wielu z nich wpadłoby na szalone pomysły, może nie koniecznie związane z przestępczością, ale z urozmaiceniem sobie życia.

 (…) Odkąd uciekli z Domu Seniora Diament, zostali bliskimi przyjaciółmi i razem zaplanowali kilka napadów. (…)

No i miłość, która może człowieka spotkać w każdym wieku, a która oparta jest nie na seksie, ale na uczuciu i zwykłej czułości, czyż nie jest piękna?

Polecam tę książkę zwłaszcza teraz, kiedy na dworze szaro, buro i ponuro, ona z całą pewnością rozpogodzi niejedno oblicze.

Fabuła być może boleśnie krytykuje politykę i zachowanie społeczeństwa wobec niektórych spraw, i uświadamia nam jak mało ważne jest to, że ludzie starzy często potrzebują towarzystwa na równi z dachem nad głową i ciepłą strawą, ale skoro nie możemy sami nic z tym zrobić, to może chociaż poczytajmy o fikcyjnej pomocy, którą postanowili zrealizować byli pensjonariusze domu starości.

(…) – Nie zapominajcie, że robimy to bezinteresownie. Musimy wkroczyć, skoro państwo jest niewydolne. Działamy jako przyjaciele i obrońcy biednych, jesteśmy Robin Hoodem dwudziestego pierwszego wieku. (…)

Ta książka wciąga niesamowicie, ciekawe osobowości bohaterów, wartka akcja i mnóstwo bardzo zabawnych sytuacji to tylko kilka atutów tej powieści.


Polecam całym sercem, może po przeczytaniu tej książki spojrzymy na los seniorów z innej perspektywy.

RAZ, DWA, TRZY…GINIESZ TY – Alek Rogoziński

Alek Rogoziński często gości w mojej biblioteczce, i chyba moim stałym czytelnikom przedstawiać go nie muszę, ale tak dla przypomnienia tylko napiszę, że z zawodu jest dziennikarzem a z pasji kryminalistą. Jako pisarz zadebiutował w roku 2015 i od razu podbił wiele czytelniczych serc. W mojej biblioteczce mam sporo książek tego autora, ponieważ… po prostu od czasu do czasu potrzebuję porządnego antydepresanta, a na Alku (to znaczy na książkach Alka) w tej kwestii jeszcze się nie zawiodłam. W czytelniczym światku autor został okrzyknięty Księciem Komedii Kryminalnej, czy ten tytuł nadano mu słusznie? O tym powinien się przekonać każdy samemu.

Raz, dwa, trzy… giniesz ty! to współczesna komedia kryminalna, której fabuła zabiera czytelnika w świat serialu telewizyjnego.

Wydawnicwto Skarpa Warszawska rok 2019
stron 284

Bartek jest aktorem, który właśnie po wielu trudach otrzymał pierwszą większą rolę w superprodukcji. Agnieszka jest dziennikarką, która ma dość pracy w pewnym wydawnictwie i za namową koleżanki próbuje przenieść się do pisma zajmującego się show-biznesem.  Jej pierwszym zadaniem jest napisanie reportażu z pewnego planu filmowego. Jednak w środowisku rywalizacji aktorskiej, i zakulisowych plotek, kobiety znajdują zamordowanego aktora. Oczywiście Agnieszka i jej przyjaciółka Oliwka nie zamierzają pozostawić kwestii rozwiązania zagadki kryminalnej tylko policji i… same zabierają się do poprowadzenia śledztwa. Czy uda się młodym dziennikarkom odkryć prawdę? Czy zamordowany aktor będzie jedyną ofiarą?

Kto przeczytał chociaż jedną książkę tego autora, ten wie, że nudzić się raczej przy jego książkach nie można. Jeśli chodzi o mnie to traktuję je jako swoiste antydepresanty, a tych jak wiadomo nigdy za wiele.

Ostatnio mam tak wisielczy humor, że szkoda gadać, czy kolejna książka tego autora poprawiła mi go? No cóż, sama tego tak do końca nie wiem, chociaż nie ukrywam, że momentami śmiałam się w głos.

Znam „pióro” tego autora bardzo dobrze, i wiem, że na nim zawsze można polegać, chociaż ostatnio mam tak paskudny nastrój, że trudno mi go czymkolwiek poprawić.

W książkach Alka spotykamy nietuzinkowych bohaterów, chociaż jak ktoś już miał w ręku więcej książek tego autora, to niektóre osoby może kojarzyć z poprzednich książek.

Nie potrafię się ostatnio skupić ani na czytaniu, ani na pisaniu, dlatego ta moja opinia będzie nieco chaotyczna.

Plusem fabuły tej książki jest to, że wchodzimy w środowisko artystyczne, a precyzując w środowisko aktorskie, w którym jak wiadomo nie wszyscy się kochają i czasami rywalizacja zawodowa może być dla drugiej osoby zgubna.

Czytając książki tego autora ( muszę się do tego przyznać), działają na mnie dość dziwnie i jak zacznę którąś czytać, to przeważnie kończę tego samego dnia, bo czyta się je szybko i… może ktoś powiedzieć, że bez większego myślenia, bez zbędnych emocji, ale przyznam i TAK i NIE.

To prawda, że przy tego typu powieściach człowiek bardziej skupia się na humorze niż na fabule właściwej, i tak jak w innej książce zbrodnia może nami wstrząsnąć do bólu, to w książkach tego autora zbrodnia może i wstrząsa, ale jest tak opisana, że zamiast obgryzać paznokcie czekamy na ten moment swoistej dedukcji, która wpływa na rozwiązanie danej zbrodni.

Niespodziewane wątki, czy niecodzienne zachowania  bohaterów są często tak zabawne, że człowiek zapomina iż czyta kryminał, a to bądź co bądź literatura poważna (powinna być).

(…) Do tego Ewa chlusnęła drinkami w twarz tylu osobom, że gdyby wylany przez nią tym sposobem alkohol zebrać z powrotem do butelek, to połowa gorzelni w Polsce nie miałaby co robić przez dobry miesiąc, jeśli nie dłużej. (…)

Muszę przyznać, że autor w ciekawy sposób przedstawia osobowości swoich bohaterów i nie ukrywam, że chociaż są i pozytywne i negatywne to jakoś nigdy nie mogę „zaszufladkować” danej osoby albo do tych tylko dobrych, albo do tych całkiem złych.

Nie można zaprzeczyć, że autor z przymrużeniem oka wchodzi w środowiska artystyczne, pokazując kulisy nie tylko polskiego show biznesu, ale również codzienne życie.

Książka jest lekka, łatwa i przyjemna chociaż muszę przyznać, że nie wywołała we mnie takich emocji jakich się spodziewałam. Ale humor mi poprawiła, to przyznaję z czystym sumieniem.

Polecam ją jako taki lekki jesienny przerywnik, który z całą pewnością rozjaśni trochę tę szaro-burość za oknem.

Autor pisze tak, że w trakcie czytania skala Twojego humoru skacze, ale fabuła nie zostaje na długo w pamięci. Może dlatego, że wątek główny to coś z zupełnie innego świata niż proza życia.

Ale jeżeli kogoś szare niebo, dżdżyste powietrze i jesienny smutek dopadną, to sięgnięcie po taką lekturę z całą pewnością wniesie odrobinę słońca.

Ta książka to poważne śledztwo w odrobine niepoważnej odsłonie. Zapraszam za kulisy, z całą pewnością nie zanudzicie się na śmierć.

ŁĄKI KWITNĄCE PURPURĄ – Edyta Świętek

Edyta Świętek urodziła się w 1975 roku w Krakowie, a przez ponad 20 lat mieszkała w Nowej Hucie.  Z wykształcenia jest ekonomistką, ukończyła Zarządzanie Firmą na Krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiego. Jest aktywna zawodowo, jednocześnie pisząc powieści, których dorobiła się już całkiem sporą ilość.

Łąki kwitnące purpurą to druga część sagi o rodzinie Szymczaków, i cyklu Spacer Aleją Róż.

Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
stron 382

Rodzina Szymczaków coraz gęstniej zaludnia Nową Hutę. Najpierw przyjechał do niej najstarszy brat, a później kolejno dołączyła do niego reszta rodzeństwa. Główny bohater po nieudanym małżeństwie próbuje na nowo ułożyć sobie życie, jego młodsza siostra uchodząca za wdowę, też całkiem nieźle sobie radzi i gdyby nie fakt, że w ich rodzinnej wsi zostają odkryte zwłoki zamordowanego przed laty mężczyzny, który za życia czerpał przyjemność w upokarzaniu rodziny Szymczaków, pewnie wszyscy żyli by spokojnie i szczęśliwie. Niestety na najstarszego z braci pada cień podejrzenia o morderstwo, czy winny jest ten kogo oskarża milicja i brat zamordowanego? Kto z rodzeństwa Szymczaków zdecyduje się na opuszczenie wsi i zamieszkanie w Nowej Hucie. Do kogo uśmiechnie się szczęście, a kogo to szczęście opuści?

Przyznam szczerze, że pierwszą część sagi przeczytałam dość dawno temu, ale jej fabuła i historia rodziny cały czas siedzi w mojej głowie. Nie zawsze pamiętam przeczytane książki, widać ta trafiła w moje gusta.

Druga część to kontynuacja, ale autorka na początku nawiązuje do fabuły pierwszej części i gdyby ktoś przypadkowo zaczął od tej drugiej, myślę, że bardzo szybko odnalazłby główny wątek.

Bardzo realistycznie opisana rzeczywistość powojennej Polski lat 50-tych z uwzględnieniem podejścia ludzi do wiary i kościoła, dla których kościół był ogniwem łączącym ludzi, a nie ich dzielących jak jest teraz. Wiara w niego (w Kościół jako instytucję) i zasady tej wiary wpajane od dzieciństwa były wówczas drogowskazem życia.

Kiedy jednak czytałam o tym jak wielką wiarę pokładali ludzie wówczas w kościół i jak bardzo ubolewali nad gnębieniem go, to myślałam sobie: jak zachowaliby się ci ludzie teraz, w obliczu kościoła, który częściej dzieli ludzi niż łączy.

I chociaż jest to powieść obyczajowa, pewnym sensie mogę powiedzieć, że jest to książka historyczna, bowiem autorka w bardzo czytelny i wręcz drobiazgowy sposób ukazuje ówcześnie panujący ustrój, dogłębnie zanurzając się w sferę polityczną otoczoną obłudą fałszywej wiary w lepsze życie i sytuacje gospodarcze.

(…) Prezydent przyjechał zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem. Brygadzista szczęśliwie uniknął spotkania ze znienawidzonym decydentem, którego pokątnie nazywano sługusem kacapów lub marionetką Stalina. (…)

Saga rodziny Szymczak, to tak naprawdę opowieść o więzach rodzinnych, które mimo przeciwności losów zawsze były mocne i trwałe. Cudowny kontakt między rodzeństwem i siała niosąca nie tylko pomoc, ale również pocieszenie w trudnych chwilach. Więź nakazująca dbać o siebie wzajemnie i pamiętać o rodzinnych korzeniach, wychowaniu i szacunku.

(…) Stanowili jedność i siłę. Kochająca się rodzina – na dobre i złe. Nawet jeśli koleje losu rozproszyły ich między Krakowem, Pawlicami oraz Mrągowem, gdzie pełnił służbę Leszek, to i tak każde z nich dobrze wiedziało, że w trudnej sytuacji staną za sobą murem. (…)

Autorka pokazuje nam krok po kroku jak powstawała Nowa Huta, jednocześnie wzruszając i zaskakując kolejnymi losami rodziny Szymczaków.

Świetnie wykreowane osobowości głównych bohaterów zbliżają czytelnika do nich i pozwalają nawet emocjonalnie się z nimi związać.

Takich ludzi jest i było wielu, chociaż nie do wszystkich czułam sympatię, to każdy na swój sposób stał się ważną postacią tej opowieści.

Tak jak z bohaterami ulubionych seriali, tak i z bohaterami tej sagi można się mniej lub bardziej identyfikować, kibicując tym ulubionym, a krytykując czy potępiając nawet, tych którzy nie są pozytywnymi postaciami.

Ale chociaż wielu z nich ma zarówno dobre jak i złe strony w swoich charakterach, to kończąc kolejny tom, już człowiek jest ciekaw ich dalszych losów.

Plusem tej powieści jest również to, że autorka opisując zdarzenia czy to polityczne, czy gospodarcze danego okresu, często odnosi się do informacji zamieszczanych w ówczesnej prasie.

Przede mną jeszcze kilka części tej wspaniałej sagi, chociaż nie wiem kiedy sięgnę po kolejny tom. Pewnie będzie to wkrótce, bo ciekawość jest silniejsza od patrzenia na książki.

Dzisiaj jednak mogę z czystym sumieniem polecić całą sagę, wiem że autorka ma całe rzesze fanek i czytelniczek, ale jeżeli ktoś jeszcze nie poznał jej książek, to może czas zacząć?

Mamy tutaj tyle wątków, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jest romans, jest zbrodnia, jest sporo historii i przede wszystkim jest wciągająca opowieść o cudownej rodzinie. Polecam.

Wpis dotczący mojej opinii o pierwszej części Spaceru Aleją Róż znajdziecie TU 

UWIĘZIENI W RAJU – Xsavier Güell

Xavier Güell urodził się w 1956 roku w Barcelonie. Uczył się w szkołach muzycznych w Barcelonie i Madrycie. Wyjątkowo uzdolniony muzycznie już w wielu 17 lat zadebiutował jako dyrygent z madrycką orkiestrą symfoniczną i Montserrat Caballe. Studiował we Włoszech, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do Barcelony założył orkiestrę. W 2015 roku zadebiutował jako pisarz i wydał powieść „La musica de la memoria”, a dwa lata później ukazała się jego książka „Uwięzieni w raju”. Pisanie zaczęło mu dawać tyle samo przyjemności co muzyka, mamy więc nadzieję, że wkrótce pojawią się jego kolejne książki.

Uwięzieni w raju to dramat wojenny z nutką romansu.

Wydawnictwo CZARNA OWCA rok 2018
stron 352

Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Theresienstadt. Razem z nim trafiają tam również inni muzycy, śpiewacy i kompozytorzy, tacy jak Gideon Klein, Pavel Hass czy Viktor Ullmann. Naziści chcą uczynić z tego miejsca obóz wzorcowy, by pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani, i pozwala im się prowadzić życie kulturalne na wysokim poziomie. Hans Krasa i pozostali muzycy wiedzą, że prędzej czy później trafią do Auschwitz, ale podejmują ryzykowną grę z nazistami, a muzyka staje się jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu śmierci i jest jednocześnie wzmocnieniem więzi między sobą. Czy uda im się muzyką pokonać strach? Czy uda im się wyjść cało z tego piekła jakim jest obóz?

Autor przenosi czytelnika z jednej skrajności w drugą, przeplatając fabułę obozu koncentracyjnego, z zupełnie innym miejscem – centrum Berlina i luksusu ociekającego szampanem, kawiorem i wykwintnymi daniami.

I chociaż jest to książka poświęcona ofiarom nazizmu, to w wątek obozowy został wpleciony romans, związek uczuciowy jaki połączył Elizabeth, żonę komendanta obozu z jednym z więźniów. Ale zanim rozwinął się ten romans, autor trochę szokuje czytelników innym związkiem, czysto erotycznym, w który uwikłana jest wspomniana wcześniej Elizabeth z doktorem Mengele. Związkiem opierającym się na erotyzmie podbudowywanym nutą fałszywego romantyzmu, w którym może czytelnik natrafić na odważne sceny erotyczne budzące wręcz niesmak i całkowicie pozbawione piękna.

MUZYKA DAJE NADZIEJĘ NAWET W PIEKLE

Ale chciałabym się skupić na tej piękniejszej stronie fabuły i muszę przyznać, że autor w tej obozowej rzeczywistości wprowadza czytelnika również w świat muzyki. Fachowo i bardzo precyzyjnie pokazując role poszczególnych instrumentów.

Myślę, że lektura ta jest ciekawym kąskiem dla miłośników muzyki klasycznej, dla opery. Autor bowiem z precyzją godną wyrafinowanemu melomanowi wprowadza czytelnika w świat muzyki, nie szczędząc przy tym fachowych określeń. Wydaje mi się jednak, że wielu czytelników nie mających pojęcia o muzyce poważnej, bądź nie przepadających za taką muzyką, będzie odczuwało znudzenie w tych wątkach fabuły, które odnoszą się właśnie do szczegółowych opisów utworów, koncertów czy opery. A tych w tej książce nie brakuje.

(…) – Fritz, nadal słyszę tam lekki akcent. A ty, Elmerze, zwróć uwagę na „g” z taktów ósmego i dziesiątego, muszą być krótsze. Począwszy od taktu jedenastego, instrumenty strunowe, flet oraz klarnet zaczynają acceleranto, które trwa aż do wejścia trąbki, po czym wracamy do tempo primo walca. (…)

Czytamy w tej książce o złudnym wywożeniu bogatych Żydów, którym w zamian za pozostawienie swoich dóbr obiecano piękny pobyt w miłym sanatorium. Niemcy do samego końca mydlili im oczy, wiedząc jaki jest dla nich przeznaczony los. A oni, Żydzi, ufali nazistom do końca. Czy to może była ironia, że pewni swej pozycji społecznej zaufali tak groźnemu wrogowi?

(…) – Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj. Przyjechałem ze sporą grupą dobrze sytuowanych starców, w wagonie drugiej klasy z wyściełanymi siedzeniami. Omamiła ich nazistowska propaganda. Obiecano im podróż do „Sanatorium Theresienstadt” położonego w sercu urokliwych Czech i Moraw, gdzie mieli znaleźć ośrodek dla osób starszych – z wykwalifikowaną opieką medyczną, dobrym wyżywieniem, wygodnymi łóżkami i spokojem sprzyjającym odpoczynkowi. Myśląc, że uchronią się przed deportacjami na wschód, ci bogaci Żydzi oddali wszystkie swoje dobra na rzecz wydziału do spraw emigracji (…) przywieźli ze sobą suknie balowe, fraki, cylindry i parasole, ale żadnemu nie przyszło do głowy wziąć płaszcz, koc czy prowiant. (…)

Ta książka tętni muzyką, szokuje opisami życia obozowego i trzyma w napięciu czekając na finał ryzykownego romansu Niemki do żydowskiego więźnia. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, bo jest to lektura dla wyrafinowanego czytelnika. Ktoś, kto lubi książki lżejsze, pozbawione takiej powagi sytuacji, czy ciepłe książki obyczajowe, nie powinien sięgać po tę, bo to nie jest łatwa w odbiorze powieść.

Ale jest to książka nie tyle o cierpieniu i sposobach na przezwyciężenie go, co jest ona hołdem złożonym muzyce. Smutny chociaż piękny romans wpleciony w fabułę to historia o miłości jaką przeżyć można nawet w najgorszych miejscach, i przeżyć tak głęboko jakby nie było jutra.

To również książka o solidarności i przyjaźni, o walce nie tylko o siebie ale o innych.

Tę smutną opowieść przepełnioną piękną muzyką, polecam tym, którzy potrafią przenieść się w miejsca trudne, bolesne a zarazem tętniące nadzieją. Myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.

(…) To wspaniałe, jak istoty ludzkie, które na wolności żyły zamknięte w swoim egoizmie i bylejakości, zmieniają się pod wpływem cierpienia i zaczynają czuć miłość. I nie chodzi tu tylko o miłość rodzicielską, braterską czy małżeńską, ale o taką, którą odczuwają wszyscy do wszystkich. (…)

MIŁOŚĆ NA GIGANCIE – Anita Scharmach

Anita Scharmach to gdyńska pisarka, autorka powieści obyczajowych, którą gościłam już na swoim blogu. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście to niewiele wiem o jej życiu osobistym i zawodowym. Wiem jednak jedno, że jest niesamowicie pozytywną osobą. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 powieścią „Mogę wszystko”, która została ciepło przyjęta przez czytelników. Jej kolejna książka, powieść „Zaraz wracam” została wybrana przez Internautów Książką Roku 2017 w plebiscycie serwisu granice.pl. Historia ta wzbudziła takie emocje, że na prośbę czytelników powstała jej kontynuacja pt.”Smaki życia”. Powieść „Sukces rysowany szminką” – w tym samym serwisie, otrzymał tytuł Najlepszej Książki lata 2018 roku. Autorka małymi krokami spełnia swoje marzenia, zapełniając półki księgarń swoimi książkami. Na co dzień mama trójki dzieci, żona i właścicielka dwóch uroczych kotów.

Miłość na gigancie to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Gdyni.

Prószyński i S-ka rok 2019
stron 231

Magda to trzydziestoletnia, wykształcona osoba, singielka pracująca jako księgowa. Jest kobietą piękną, zadbaną i nieco zabawną. Jej przyjacielem i zarazem współlokatorem jest kot Manfred, który niestety lubi od czasu do czasu opuścić wygodną kawalerkę swojej pani i ruszyć na podbój świata. W trakcie jednych z poszukiwań niesfornego wędrownika Magda poznaje przystojnego młodego mężczyznę. Czy jednak jest to ten jeden, jedyny wymarzony? Czy Jakub zagości w sercu Magdy na chwilę, czy na dłużej? I co tak właściwie jest w życiu ważne, poszukiwanie szczęścia, czy dzielenie się nim z innymi?

Biorąc do ręki książkę spodziewałam się zabawnej powieści typu komedia romantyczna, czy otrzymałam to, czego oczekiwałam po zabawnej okładce i nieco zabawnym tytule? Okładka książki wyraźnie sugeruje, że jest to lektura humorystyczna, ale autorka bardzo sprytnie trochę manipuluje czytelnikiem.

Potrafi bowiem w humorystyczną, lekką fabułę przemycić ciężki dramat. Tutaj również postanowiła zafundować czytelnikowi coś, co poruszy niejedno wrażliwe serce. Wprowadziła bowiem w swoją fabułę maleńki przerywnik dotyczący dramatu matki opiekującej się dorosłym, niepełnosprawnym synem. Ponieważ często takie właśnie wątki bardzo mnie poruszają, nie mogłam zostać obojętna i na ten.

(…) Widzisz, Wojtuś często upada przy myciu. Wiadomo dorosły mężczyzna, sprawny umysłowo. Kiedy myje go w miejscach intymnych, bardzo się denerwuje i wierzga jak małe dziecko. Wtedy, albo miska z wodą zalewa dywan, albo on spada z tapczanu. (…)

Zabawne dialogi są tutaj tylko przykrywką poważnych wątków.

W tej książce mamy romans, ale nie taki podany na tacy, sztampowy i jak z telenoweli brazylijskiej, ale poważny, okraszony odrobiną marzenia. Miłość czasami zostaje podana w pięknym opakowaniu, ale czasami to piękne opakowanie jest tylko przykrywką czegoś, co po odpakowaniu okazuje się czymś lub kimś nic niewartym. Niestety bohaterka tej książki przekonała się o tym dość dobitnie.

Poważne problemy, nie zawsze poważnej młodej kobiety, dla jednych mogą być koszmarem, a dla innych zabawnymi incydentami. To jak ktoś na nie spojrzy to już oczywiście sprawa indywidualna.

Ponieważ jestem wielbicielką czworonogów, poruszył mnie wątek przyjaźni z kotem, który może być dla miłośników tych zwierząt magnesem do przeczytania tej lektury, bo jak się nie ma nikogo do kochania, to kocha się kota. Zresztą, dla ludzi o wrażliwych sercach posiadanie ukochanego zwierzaka jest czasami ważniejsze od mieszkania z człowiekiem.

Autorka zaprosiła nas do świata młodości, bo główna bohaterka jest osobą bardzo młodą. I widzimy ten świat zarówno od strony spontanicznej radości, jak i od strony trudności życiowych, jakimi na przykład jest nieplanowana ciąża, która dla jednych może być tragedią, a dla innych nieopisanych szczęściem. To samo dotyczy braku własnego mieszkania, który może być koszmarem (zwłaszcza finansowym) jak i ciekawym doświadczeniem życiowym polegającym na nauce negocjacji ceny, czy wyboru miejsca.

Przy tej książce nie można się nudzić, bo czytając ją, albo śmiejesz się w głos, albo ocierasz oczy ze wzruszenia.

Moim zdaniem to piękna umiejętność, móc przekazywać czytelnikowi fikcję literacką tak, żeby czytelnik odebrał ją jak coś realnego, coś co miało szansę wydarzyć się w rzeczywistości.

Ta książka to lektura na jeden dłuższy wieczór, a że teraz wieczory są długie, to jest ona w sam raz na ten listopadowy, szary czas. Ale polecam ją na każdą porę roku.

Myślę, że książka umili czas niejednej osobie, bowiem czyta się ją szybko chociażby dlatego, że narracja w osobie pierwszej czasu przeszłego jest jak słuchanie czyichś wspomnień.

Ostrzegam jednak, żeby przed sięgnięciem po tę lekturę zarezerwować sobie więcej czasu, bo fabuła wciąga jak wir wodny, jak zaczniesz czytać, to nie będziesz w stanie się od niej oderwać.

Ciekawi bohaterowie, zabawne dialogi i wciągająca fabuła… czy można chcieć więcej?

(…) – Myślmy pozytywnie! Pamiętaj, tylko tęcza nad głową i w głowie stanowi moc. Burza myśli psuje wszystko, zabija kolory. Ale po każdej durzy wychodzi słońce. A ono też daje moc, bo… – Co ty pieprzysz? – przerwała mi siostra. – Nasza ciotka, gdy była małą dziewczynką, marzyła o emeryturze. Ona też miała złudzenia. Wizję wolności! A kiedy emerytury dożyła, marzyła tylko o tym, żeby cofnąć czas. (…)

Czy jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, czy lekka, łatwa ale z trudną tematyką, to już pozostawiam do oceny tym, którzy zdecydują się na przeczytanie jej.

Napisz do mnie
listopad 2019
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/