Monthly Archives: październik 2018
TEATR POD BIAŁYM LATAWCEM – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska gościła już na moim blogu kilka razy i pewnie zagości jeszcze nie jeden raz. Jej książki to literatura napawająca czytelnika takim optymizmem, że nie można przejść obok tego obojętnie. Nie chcę się rozpisywać o autorce, ale jeżeli ktoś ma ochotę na bliższe poznanie tej młodej pisarki, to zapraszam do wcześniejszych wpisów Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu.
Wydawnictwo MUZA.SA
Premiera książki 17 października 2018
stron 480
Teatr po białym latawcem to współczesna powieść obyczajowa.
Zuzanna była dobrą dziennikarką największego dziennika w kraju, z dnia na dzień jednak z powodu pewnego artykułu straciła nie tylko pracę, ale również mieszkanie, chłopaka i oszczędności swojego życia. Przez kilka miesięcy kobieta tułała się po tanich hotelach i szukała zajęcia, aż trafia do redakcji pisma „Kobieta Taka jak Ty”, a jej nowym lokum zostało skromne mieszkanie w kamienicy na warszawskiej Woli. Nowa szefowa jest jak z piekła rodem i natychmiast stawia przed nową pracownicą wyzwanie, dzięki któremu Zuza odwiedza fundację, organizującą Festiwal Magicznych Nut dla osób z różnymi typami niepełnosprawności. W wolskim teatrze, jako wolontariuszka pracuje Elena Nilsen, sławna niegdyś aktorka teatralna i filmowa, która dni sławy ma dawno za sobą. Elena pracuje również z dziećmi ze swojej kamienicy, angażując je w projekt organizowania „teatrów podwórkowych”. Elena, jest także wolontariuszką w Fundacji Złotych Serc. Jest jeszcze Jakub Bilewicz, znany i bardzo zamożny warszawski biznesmen, który z powodów osobistych uznaje stary wolski teatr za miejsce przeklęte i po zakupieniu budynku wraz z terenem go otaczającym postanawia zetrzeć to miejsce z powierzchni ziemi. Czy Zuzannie i Elenie uda się uratować miejsce tak ważne dla wielu, szczególnie dla niepełnosprawnej młodzieży? Czy życie osobiste Zuzy, ułoży się i wróci ona do byłego chłopaka, czy znajdzie inną osobę godną jej miłości? Czy zapomniana aktorka przeżyje jeszcze chwile sławy?
Rok 1939 (…) Eleonora podbiegła do matki i ucałowała ją w policzek. Była z niej naprawdę dumna. Wtulona w nią, spojrzała na sąsiadujący plac, gdzie dzieci puszczały latawce. Szczególnie jeden z nich, w śnieżnobiałym kolorze wzbił się naprawdę wysoko. (…)
Autorka od pierwszych stron książki gra na uczuciach czytelnika wprowadzając go w stan dość specyficznej nostalgii. Różnorodni bohaterowie, są niezwykle intrygujący, a ich osobowości zostały nakreślone bardzo ciekawie i realistycznie. W tej powieści przeplatają się incydenty z życia kilku odmiennych charakterologicznie osób, ale coś ich jednak łączy. Poznajemy Zuzę – dziennikarkę, dziewczynę, która z powodu pewnego artykułu, musiała zmienić nie tylko swoje życie pod kątem finansowym, ale która dzięki innym ludziom zmieniała się zupełnie w inną osobę. Poznajemy bardzo sympatyczną, starszą panią – Eleonorę, która mimo swoich lat stara się być czynną, angażując się całym sercem w to, co robi. I poznajemy bardzo bogatego wdowca, samotnie wychowującego niepełnosprawnego syna, który z powodu zaangażowania w pracę, nie miał czasu dla najbliższych, czyli żony i syna, a po tragicznym wypadku w którym stracił żonę a syn został kaleką, żyje tylko nienawiścią do sprawcy owego zdarzenia i chęcią zemsty.
Autorka udowadnia nam, że w życiu ważne jest nie tylko to, co robisz, ale również jak to robisz. Aby funkcjonować jak najlepiej, potrzebujemy wsparcia drugiego człowieka. Jeżeli potrafimy dzielić się dobrem, to dostajemy to dobro. Kroczenie przez życie w samotności, rzadko wychodzi na dobre.
(…) Nikt z nas nie potrzebuje skrzydeł, by latać, tylko ludzi, dzięki którym nigdy nie upadnie. To dzięki nim łatwiej jest postawić pierwszy krok, poskromić strach, wypełnić miłością pustkę, która powstaje wskutek złych wyborów, życiowych upadków, niespełnionych nadziei. (…)
Każdy z bohaterów przeżywa na swój sposób jakiś życiowy upadek. Zuzanna, żyje w ciągu chronicznie toksycznej miłości, uzależniona od niej tak samo jak pozostaje uzależniona od seksu. Jakub, nie może pogodzić się z utraconą miłością, jest nie tyle smutny co zgorzkniały i żyje w ciągłej chęci zemsty za odebranie mu tej miłości. Elena tęskni za przeszłością, ale ta tęsknota powoduje w niej silniejsze angażowanie się w teatr życia.
Wielowątkowość nie jest tutaj minusem, ale plusem. Napotykamy w tej powieści na delikatny, zmysłowy erotyzm. Autorka w bardzo znaczący sposób porusza również wątek bezdomności, problem dotyczący nie tylko Polaków, ale również emigrantów przybywających do naszego kraju.
Jest to powieść napisana dość prostym językiem, ale wywołującym pewnego rodzaju nostalgię. Dzięki dużej ilości, dość ciekawych dialogów, czyta się szybko i fabuła ani na chwilę nie nudzi czytelnika. Jeśli chodzi o mnie, to miałam problem z odrywaniem się od fabuły, ponieważ losy bohaterów nieźle mnie wciągały. Narracja jest w osobie trzeciej.
Z całą pewnością jest to książka z morałem. Uświadamia nam, jak często błądzimy w naszym życiu skupiając się na sobie zamiast rozejrzeć się wokół i dostrzec innych, równie zagubionych jak my. W każdym z nas drzemie niewiarygodna moc, którą możemy wykorzystać z korzyścią dla siebie i dla innych.
(…) Tym właśnie był Festiwal Magicznych Nut. Dowodem na to, że każdy z nas jest niepokonany, że niezależnie od życiowej sytuacji zawsze znajdzie siły, by sobie z nią poradzić. Może nie samodzielnie, może nie idealnie, ale samo to, że podejmie starania, już będzie formą wielkiej wygranej. (…)
A sam latawiec, jest przecież symbolem wolności, radości. Ale jest również symbolem czegoś kruchego, złożonego. Nie każdy potrafi utrzymać latawiec tak, aby frunął lekko tańcząc nad naszymi głowami. Pamiętam jak puszczałam razem z moim ojcem latawce, latawce, które on dla mnie robił. Mało ważna była pogoda, ważne było, aby ten latawiec leciał jak najwyżej, bo wtedy tańczył po niebie dając mi ogrom radości. Latawiec jest również symbolem życia, o czym przekonali się nie tylko bohaterowi tej powieści.
(…) Nad sceną zawisł potężny biały latawiec, którego ogon wił się zawieszony u sufitu, tuż nad głowami publiczności. (…) Potrafił wzbić się wysoko, dosięgając prawie chmur i tańcząc po błękitnym niebie. Ale wystarczyło jedno pociągnięcie sznurka, by natychmiast spadł na ziemię. Tacy byli właśnie oni. Mieli przed sobą całe życie, mogli latać i spełniać marzenia. A wtedy zdarzyło się to… tragiczny wypadek, ciężka choroba, niepełnosprawność i poczucie, że poderwanie się do kolejnego lotu będzie niezwykle trudne. (…)
Tę książkę mogę śmiało zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż poruszone w niej tematy nie należą do łatwych i przyjemnych. Potrzebujemy jednak takich książek, aby zrozumieć jak kruche potrafi być ludzkie życie, ale równocześnie jak wiele zależy od naszego podejścia do tego życia. To opowieść o współpracy, o zaangażowaniu się w życie drugiego człowieka tak, aby wynikły z tego tylko korzyści. To w końcu opowieść o ludziach, których życie jest czasami jak ten pięknie tańczący pod niebem latawiec.
Polecam tę lekturę nie tylko paniom, myślę, że niejeden mężczyzna również powinien ją przeczytać. Mam nadzieję, że obudzi ona w wielu czytelnikach emocje na tyle silne, że po skończeniu czytania, skieruje myśli ku pewnego rodzaju refleksjom. Bo warto zastanowić się nie tylko nad swoim życiem, ale również dostrzec plusy i minusy życia innych. Z całą pewnością jest to książka z tych, do których się wraca.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do sięgnięcia nie tylko po tę, ale również po wcześniejsze książki tej autorki.
Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu. Miłość ma twoje imię
AFERA KRYMINALNA 2018 – Dzień pierwszy
Już od kilku lat staram się uczestniczyć w jednym z największych festiwali kryminału na Pomorzu, jakim jest AFERA KRYMINALNA. W tym roku udało mi się być tylko w ciągu dwóch dni, ale przyznam szczerze, że te dwa dni dały mi mnóstwo radości, ponieważ miałam okazję spotkać się z wieloma moimi ulubionymi autorami kryminałów.
Pierwszego dnia, czyli w czwartek 04 października, uczestniczyłam w spotkaniach z pisarzami w mojej ulubionej bibliotece, mieszczącej się w centrum Gdańska, przy ulicy Mariackiej.
Pierwsze spotkanie tego dnia było z AGNIESZKĄ PRUSKĄ i dotyczyło „5 LAT Z BARNABĄ USZKIEREM”. Przeczytałam wszystkie książki tej autorki, oprócz najnowszej, ale i na tę przyjdzie czas.
Spotkanie bardzo profesjonalnie poprowadziła jedna z gdańskich blogerek książkowych, autorka bloga Przeczytanki – Dorota Lińska – Złoch. Kierownik filii pan Zbigniew Walczak każde spotkanie rozpoczyna dzwonkiem, dziękując za przybycie i przedstawiając swoich gości, wcześniej częstując przybyłych do biblioteki czytelników kawą lub herbatą. Czujemy się jak w domu.
Kto zna nadkomisarza Barnabę Uszkiera, ten z pewnością polubił go tak jak ja. Agnieszka Pruska, przedstawiła nam go bardziej szczegółowo informując tych, którzy go jeszcze nie poznali, że ma on 36 lat, około 185 cm wzrostu, wysportowany, ciemnooki i ciemnowłosy. No cóż wyobraźnia jednak należy do czytelników i każdy może sobie tę postać wyobrazić tak jak chce. Autorka opowiedziała o tym jak kreowała postać tego policjanta, poruszyła temat aikido obecny w powieściach. Nie skupiła się jednak tylko na samym nadkomisarzu, opowiedziała bowiem również o kreowaniu postaci współpracujących z Uszkierem, szczególnie tych kobiecych funkcjonujących w środowisku męskim.
Poruszyła również temat postaci pobocznych, ich zaplanowanie w fabule, jaką odgrywają rolę i czy robi przed napisaniem powieści plan postaci uwzględniając ich wygląd, powiedzonka czy charaktery.
Ciekawym tematem rozmowy były inspiracje dotyczące fabuły i tego jak rozwija się zagadka kryminalna. Dowiedzieliśmy się, że każda zagadka kryminalna jest przez autorkę wymyślona, nie opiera się na faktach ani na wydarzeniach z życia.
Autorka mówiła również o miejscach akcji i miejscach dokonanych zbrodni.
Zdradziła, że jej piąta książka z Barnabą Uszkierem będzie miała tytuł „Święty”.
Wspomniała również o swoich dwóch książkach, w których bohaterkami są dwie nauczycielki na wakacjach. Są to komedie kryminalne, zupełnie inaczej zbudowane niż seria z Uszkierem, włącznie z narracją, która również jest inna. Kto czytał chociaż jedną z tych powieści wie, że autorka pozwoliła sobie na więcej swobody w fabule i w bohaterach oraz metodach śledczych, bo zagadkę kryminalną rozwiązują nie policjanci, a osoby prywatne, czyli wspomniane wcześniej nauczycielki – Alicja i Julia.
Posłuchaliśmy również trochę o najnowszej książce, której fabuła została umiejscowiona we Fromborku, oraz o opowiadaniach napisanych dla dzieci w książce „Przytulajki”, książce, która została napisana jako akcja charytatywna dla chorej dziewczynki
W czasie spotkania z Agnieszką Pruską byli przedstawiciele telewizji TVP3, nawet jeden z panów redaktorów zadał autorce pytanie: „czy jest recepta na dobry kryminał”, na które autorka odpowiedziała tak wyczerpująco, że pewnie był nieco skonsternowany.
Drugie spotkanie tego dnia było z KRZYSZTOFEM BOCHUSEM, i dotyczyło promocji jego książki „Szkarłatna głębia”, którą miałam okazję przeczytać .
Krzysztof Bochus jest autorem trzech części kryminałów retro z Christianem Abellem w roli głównej: „Czarny manuskrypt”, „Martwa głębia” i „Szkarłatna głębia”. Postać głównego bohatera i jego portret psychologiczny ulega wzbogaceniu w każdej kolejnej książce. Niestety nie czytałam wcześniejszych powieści, więc nie mam porównania, ale sama postać Abella bardzo przypadała mi do gustu.
Autor bardzo ciekawie opowiadał o latach 30 ub.w. w Gdańsku, o wątku nazistowsko faszystowskim, oraz o wątku mennonitów. Poruszając temat postaci występujących w książkach nie pominął tematu wspólnoty mennonickej,i ich emigracji w latach 30-tych.
Kto czytał ostatnią książkę tego autora, wie, że jednym z niemych bohaterów tej powieści jest bursztyn, autor przyznał się do własnej fascynacji bursztynami, co z pewnością miało ogromny wpływ na fabułę. A lekko podana wiedza historyczna jest z pewnością dużym atutem powieści.
Autor podzielił się z nami informacją o procesie powstawania książki, której podstawą jest porządny research. Opowiadał o tym jak codziennie pisze, starając się nie tracić rytmu pisania i weny twórczej. Proces twórczy autora kryminału wymusza dyscyplinę, Krzysztof Bochus mówił o tym, co powinno być w kryminale, aby nie zabić czytelnika nudą.
Wielu czytelników zaciekawiło, czy Christian Abell jeszcze wróci, wszak ostatnia książka zakończyła się informacją, że bohater ten wyjeżdża do Holandii. Chociaż przede mną dwie wcześniejsze części zagadek kryminalnych z Abellem w roli głównej, mam nadzieję, że znajdę go kiedyś w kolejnych książkach. Zresztą autor przyznał, że powieść z Abellem, która jest w jego zamyśle, może mieć fabułę w Gdańsku, i dotyczyć końca wojny i roku 1945.
Usłyszeliśmy również o najnowszej książce tego autora „Lista Lucyfera”, której akcja dzieje się na Pomorzu. Autor zdradził nam, że jest ona bardziej współczesna i jak to określił bez „kajdan retro”.
Na koniec porozmawialiśmy chwilę o fragmentach powieści czytanych w Radiu Gdańsk. Przyznam szczerze, że kilka fragmentów słyszałam i nie ukrywam, że zaciekawiły mnie do tego stopnia, żeby sięgnąć po książkę.
Trzecie spotkanie tego dnia z ADAMEM UBERTOWSKIM poprowadziła gdyńska blogerka książkowa, autorka bloga Aleksandra Czyta – Aleksandra Żok.
Rozmowa zaczęła się od tematu dotyczącego pierwszych książek pisanym pod pseudonimem. Następnie konwersacja przeszła do tematu książki „Syndykat”. Książkę czytałam i polecam, zwłaszcza panom, chociaż ja również spędziłam z tą lekturą ciekawy czas.
Prowadząca, z pewnością jak wielu innych czytelników, zastanawiała się nad tym, czym tak właściwie jest tytułowy syndykat. Czy jest to organizacja – widmo? Zresztą sam autor stwierdził, że jest to twór jego wyobraźni, bliżej niezidentyfikowany, w którym występują struktury rządowe, przestępcy, biznesmeni. Zastanawialiśmy się ile w bohaterze książki jest z Bonda, a ile z Borna, i gdyby książka została sfilmowana, kto mógłby zagrać główną rolę. Sam autor stwierdził, że do tej roli bardzo pasowałby młody Robert de Niro, a ja przyznam, że również tak sobie go wyobrażałam w trakcie czytania tej lektury.
„Syndykat” to pierwsza część trylogii kryminalnej, której akcje umiejscowione są prawie na całym świecie. Autor nie zaprzeczył, gdy zapytano go czy w którejś części główną bohaterką będzie kobieta. Póki co powstaje druga część, i tu autor zaskoczył czytelników informacją, że dumny jest z postaci drugoplanowych.
Poruszając temat głównego bohatera rozmowa zeszła na trenowany king boksing, którego metody walki wykorzystane zostały, jako choreografie sportowe z udziałem Kinkyego.
Adam Ubertowski przyznał, że myśli bardzo filmowo, dlatego fabuły jego książek zostały napisane właśnie w taki dość specyficzny sposób. Nie boi się bawić językiem, a sceny przedstawiać wręcz filmowo. Autor mówił również o swoich ulubionych scenach w książce.
Trzeba przyznać, że chociaż nie brakuje Adamowi Ubertowskiemu poczucia humoru, to o swoich książkach potrafi mówić bardzo emocjonalnie.
Czwarte i ostatnie tego dnia spotkanie odbyło się z MARIUSZEM CZBAJEM i dotyczyło promocji jego najnowszej książki „Dziewczynka z zapalniczką”
Przyznam, że nie czytałam najnowszej książki tego autora, i bardzo zaciekawiła mnie rozmowa na jej temat. Mimo dość późnej pory i sporego zmęczenia (spotkania zaczęły się o godz. 16, a spotkanie z Mariuszem Czubajem było o godz. 20) bawiliśmy się doskonale. Humor jaki dopisywał zarówno osobie prowadzącej jak i samemu autorowi był dość zaraźliwy, chociaż temat i fabuła książki raczej się do rozrywkowych nie nadawały.
Jednym z tematów poruszonych podczas spotkania było, czy opisywanie polskiej rzeczywistości jest ważne dla autora. Mariusz Czubaj twierdził, że nie potrafiłby napisać powieści w innych realiach niż polskie i w innej rzeczywistości niż polska.
Zapytany ile jest jego samego w Rudolfie Heinzu (bohaterze książek) przyznał, że przede wszystkim łączy ich miłość do muzyki (i do piwa). Wspominając o muzyce powiedział, że jest ona dla niego najmocniejszą formą ekspresji. Definiuje nas jako ludzi. A co do bohatera, to kolejną wspólną cechą jest to, że Heinz trenuje karate i kocha bluesa. Nie wiem, dlaczego tak pogodna osoba jak Czubaj stworzyła tak ponurego, zgorzkniałego i cynicznego bohatera.
Zapytany, czy w którejś ze swoich książek, kobieta będzie główną bohaterką, kategorycznie zaprzeczył, z uśmiechem stwierdzając, że nie byłby wiarygodny w wykreowaniu kobiecej postaci. Przyznał również, że nie wie, czy napisze kolejną książkę z Heinzem w roli głównej. Myślę jednak, że czytelnicy będą czekali na kolejnego Heinza.
Kto czytał książki Mariusza Czubaja, zapewne zauważył, że w książkach tego autora mimo poważnych tematów, można dostrzec sporo humoru.
Pierwszy dzień dobiegł końca, zmęczona, ale zadowolona dotarłam do domu. Jeżeli ktoś nie lubi tego typu imprez czytelniczych, to myślę, że wiele traci, bowiem takie spotkania z autorami potrafią bardzo pozytywnie wpłynąć na stosunek do literatury konkretnych pisarzy. Często lubimy czytać określone gatunkowo książki i nie zastanawiamy się nad tym ile autor musi poświęcić dla jednej książki. Czasami krytykujemy jakąś lekturę, albo ją zachwalamy, a przecież książka i jej fabuła to często są emocje autora, które my jako czytelnicy odbieramy nieco inaczej. Polecam takie spotkania, bo z całą pewnością zbliżają czytelnika do pisarza.
Zdobyłam autografy, zrobiłam sobie z pisarzami pamiątkowe zdjęcia i naładowałam się pozytywną energią.
RUNA – Vera Buck
Vera Buck urodziła się w 1986 roku w Salzkotten w Niemczech. Obecnie mieszka w Zurychu. Studiowała dziennikarstwo i scenopisarstwo. Zdobyła tytuł nauk humanistycznych we Francji, Hiszpanii i we Włoszech. Będąc na studiach pisała teksty dla radia, telewizji i prasy a także opowiadania do antologii i magazynów literackich. Runa jest jej debiutem powieściowym, który z całą pewnością zdobył serca wielu czytelników.
Wydawnictwo INITIUM ROK 2018
stron 601
Runa to thriller medyczny, którego fabuła umieszczona została w roku 1884.
W paryskim szpitalu Salpêtrière, na oddziale neurologicznym znany neurolog Martin Charcot, przeprowadza eksperymenty na kobietach zdiagnozowanych jako histeryczki. Jego pokazy hipnozy ściągają widzów z całej Europy. Któregoś dnia na oddział szpitala trafia Runa, mała dziewczynka upośledzona fizycznie i psychicznie, która opiera się wszelkim metodom terapeutycznym. Szwajcarski student medycyny – Jori, postanawia wykorzystać szansę na zdobycie tytułu doktora i proponuje wykonanie na Runie zabiegu skupionego na dziewczęcym mózgu. Ma nadzieję, że jako pierwszy lekarz w historii medycyny, zdoła operacyjnie usunąć obłęd z mózgu małej pacjentki. Nie podejrzewa jednak, że z dziewczynką zacznie go łączyć dość specyficzna więź, a po odkryciu mrocznej przeszłości Runy, za wszelką cenę chce uratować małą pacjentkę. W tym samym czasie w Paryżu i jego okolicach dochodzi do dziwnych zgonów, którym towarzyszą równie dziwne napisy pozostawiane na ścianach przez potencjalnego mordercę. Czy Runa ma coś wspólnego z tajemniczymi zgonami? Komu uda się rozszyfrować tekst? Czy dojdzie do operacji jaką zaplanował Jori?
Na wstępnie muszę przyznać, że skład techniczny książki sprawił mi wiele trudności w czytaniu. Wyjątkowo drobny druk i wąskie marginesy powodowały dyskomfort w czytaniu, ale fabuła wynagrodziła mi to.
To jest książka z tych wyjątkowo mrocznych i przyznam szczerze, że kilkakrotnie musiałam ją odłożyć na dzień, dwa, aby ochłonąć. Ale jest to również książka działająca jak narkotyk. Wiesz, że przyjemność będzie trwała chwilę, a po tej chwili przyjdzie ból i cierpienie, a jednak nie potrafisz z tej jednej chwili zrezygnować. Fabuła tej książki działała na mnie jak magnes.
Autorka bardzo dokładnie opisała, niezwykle przedmiotowe traktowanie kobiet przez lekarzy psychiatrów z uwzględnieniem świadomie zadawanego im bólu, rzekomo w ramach nauki. Melancholia diagnozowana była jako ciężka choroba psychiczna, a leczono ją torturami uważanymi za eksperymenty medyczne zadając ból bezpośrednio w żeńskie organy płciowe. Kobiety chore, pokazywane były jak zwierzęta w cyrku. Zadawany ból potęgował strach, a ten z kolei otwierał drzwi do władzy nad ciałem i umysłem rzekomo obłąkanych kobiet.
(…) Strach zaczyna się tam, gdzie jesteśmy nieświadomi i bezradni – i dopiero w tym punkcie jesteśmy gotowi w całości oddać się w ręce innej osoby, która zdaje się nam mądrzejsza, potężniejsza. (…)
Przerażające metody leczenia chorych, zapewne nie tylko dzisiaj szokują. Szokowały również w XIX wieku, jeżeli trafiały na osobę myślącą logicznie i taką w której dominują pokłady empatii nad pokładami zdobycia wiedzy medycznej.
(…) Na drewnianym podeście stała strażniczka ze szlauchem w dłoni i oblewała jedną z pacjentek zimną wodą. Krzyki i płacz chorej odbijały się echem od pokrytych płytkami ścian. Kobieta była naga, dłonie miała przywiązane do drążka biegnącego w poprzek ściany, tak że nie miała szans ucieczki przed lejącą się na nią wodę. (…)
Ciekawa jest konstrukcja fabuły, której narracja na przykład w części 1, jest w osobie trzeciej, w części 2 zaczyna się w osobie pierwszej, a następnie znów przechodzi w osobę trzecią. Budowa fabuły jest szkatułkowa i wielopostaciowa. Mamy tu wątki dotyczące prowadzonego przez policjanta Lecoq’a śledztwa, mamy wątki dotyczące studenta Joriego, mamy wątki innych lekarzy, wątek eksperymentów dotyczących również Runy, a także wątki dotyczące pewnego rodzeństwa Frederica i Isabelle.
I chociaż książka jest wytworem wyobraźni pisarki, to trzeba przyznać, że autorka bardzo solidnie się do niej przygotowała, zwłaszcza pod względem merytorycznym. Na końcu książki udostępniła całą bibliografię, z której korzystała, opisując wiele postaci, które istniały rzeczywiście. Lekarzy, którzy prowadzili badania nad histerią, fizjonomią przestępców, których badania stworzyły podwaliny psychochirurgii.
Nie wiadomo, co działo się za murami kliniki, ale wielu może się domyślać tego, że nie był to szpital przyjazny pacjentom.
Początki psychiatrii przedstawione przez autorkę, to prawdziwy horror. Badania wykonywane na dzieciach, czy na kobietach świadomych tego, co będą z nimi robić to coś, co na długo pozbawi snów niejednego czytelnika. Jeżeli ktoś chce tę książkę przeczytać, to uprzedzam, aby najpierw zastanowił się nad tym, jak silna jest jego psychika.
Niepozorna okładka, z niewiele znaczącym słowem, kryje za sobą sporą dawkę emocji. I to emocji takich, które doprowadzają prawie do palpitacji serca.
Myślę, że przedstawione przez autorkę dziwne napisy, może przypominały trochę runy, czyli alfabet wywodzący się ze starej tradycji germańskiej. Jego znaki uważane były za przedmioty magiczne i dawały możliwość przewidzenia przyszłości, czy leczenia chorób, a nawet wskrzeszania z martwych. Może nadając dziewczynce imię Runa, autorka trochę brała pod uwagę alfabet runiczny.
Jedno jest pewne, to nie jest książka dla bardzo wrażliwych ludzi. To powieść dla tych, którzy nie boją się mrocznych scen oddziałujących na psychikę człowieka bardzo emocjonalnie.
Polecam tę książkę mimo grozy, jaka dominuje w fabule, bo jest ona również ciekawym, choć bardzo specyficznym studium naukowym. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z całą pewnością warta przeczytania.
Paryski Szpital Salpêtrière.
Pierwotnie był fabryką prochu (stąd nazwa Salpêtrière od łacińskiego sal petrae czyli sól skalna, saletra, jeden ze składników prochu strzelniczego). W 1656 roku na mocy kwietniowego edyktu wydanego przez Ludwika XIV został przekształcony w przytułek dla ubogich. Służył także, jako więzienie dla przestępców, prostytutek, niepełnosprawnych psychicznie, chorych psychicznie, epileptyków, libertynów. Był znany ze swej wielkiej populacji szczurów. W latach 1848-1893 w szpitalu praktykował Jean Martin Charcot.
UŚPIONE KRÓLOWE – Hanna Greń
Hanna Greń urodziła się w roku 1959 w Wiśle. Jest absolwentką Akademii Ekonomicznej w Katowicach, całe życie zawodowe związała z ekonomią. Jak na autorkę mrocznych kryminałów i thrillerów jest osobą niezwykle pogodną, dowcipną, z dużym dystansem do siebie. Jest mieszkanką Bielska Białej. Jako pisarka debiutowała w 2014 roku. Nakładem Wydawnictwa Replika ukazały się dotąd jej książki: Uśpione królowe, Cynamonowe dziewczyny, Otulone ciemnością, Wilcze kobiety oraz Popielate laleczki – należące do cyklu W Trójkącie Beskidzkim, a także dwutomowa powieść Polowanie na Pliszkę (Jak kamień w wodę i Światełko w tunelu). Ponieważ jest żoną emerytowanego policjanta, który jest pierwszym recenzentem jej książek, w powieściach może pochwalić się wiarygodnością i dopracowaniem merytorycznym.
Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
stron 448
Uśpione Królowe to współczesny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Wiśle. Jest to nowa, poprawiona wersja książki Cień Sprzedawcy Snów.
Dwóch przyjaciół – nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar próbują rozwikłać zagadkę brutalnego mordercy kobiet, któremu nadano kryptonim Sprzedawca Snów. Poszukiwany mężczyzna jest jednak nieuchwytny. Policjanci w dość nietypowych okolicznościach poznają dwie młode kobiety, z którymi zaczyna ich łączyć nie tylko prowadzone wspólnie śledztwo, ale również sprawy natury osobistej. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy Procner i Cieślar odkrywają, że obie niezwykłe panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów. Kobiety dopuszczone do akt śledztwa pomagają rozwikłać zagadkę mordercy, czy uda im się pomóc policjantom nie narażając własnego życia? Ile kobiet padło ofiarami psychopatycznego mordercy i dlaczego zabija on tylko raz w roku, robiąc ze śmierci zabijanej kobiety pewnego rodzaju rytuał?
Muszę przyznać, że fabuła książki przyciąga czytelnika i zaciekawia od pierwszych stron. Jeśli chodzi o mnie, to mogę zakwalifikować ją do tych powieści, o których mówię „jeszcze jeden rozdział i idę spać, a potem czytam do świtu”, nie zwracając uwagi nawet na „piasek” w oczach. Miejscem akcji w większości scen jest malownicza miejscowość Wisła. Jako młoda dziewczyna często przebywałam w Wiśle, dlatego bardzo łatwo potrafiłam odnaleźć się w niektórych, opisanych przez autorkę miejscach.
Autorka wciąga czytelnika w intrygę kryminalną, pozwalając mu na kilka chwil z odrobiną humoru, szczególnie w niektórych dialogach. Wtrącana gwara góralska, (nie całkiem zrozumiała przynajmniej dla mnie) dodaje realizmu przytaczanym rozmowom.
Między dość brutalny i mocny w swej istocie wątek kryminalny, zmysłowo wpleciony został romans, oraz wątki iście psychologiczne, co nie pozwala od odbiór tej powieści, jako zbyt mroczny thriller.
Ciekawie skonstruowane postacie głównych bohaterów, to z pewnością kolejny plus dla tej powieści. Mnie na przykład bardzo przypadła do gustu Petra, jedna z poznanych przez policjantów kobiet, która pomagała im w śledztwie. Kobieta z bardzo tajemniczą i dramatyczną, a może nawet tragiczną przeszłością, która posiadała nie tylko wyjątkowy dar szkicowania raz zobaczonych osób, ale również niecodzienny dar dedukcji.
Autorka, co jakiś czas raczy czytelnika kolejną zagadką, która intrygująco wpływa na dalszy rozwój wydarzeń. Powoli dozuje napięcie, pozwalając mu rosnąć aż do granic wytrzymałości pragnień rozwiązania zagadki.
Fabuła książki została tak skonstruowana, że wątki dotyczące głównych bohaterów, czyli dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą policjantów i dwóch także zaprzyjaźnionych ze sobą kobiet, przeplatają się z opisami wydarzeń, jakie motywowały psychopatycznego, fanatycznego mordercę.
(…) Nie chciał tego nigdy więcej oglądać. Musi unicestwić tę bezwstydną, zdemoralizowaną istotę, by nie kalała powietrza, którym oddychał. (…)
To nie jest tylko kryminał, to opowieść o pięknej przyjaźni, o stosunkach między ludzkich i o odpowiedzialności za drugą osobę. To świetnie ukazane portery wielu osób, od tych dobrych, po tych do bólu złych. To książka, której nie zapomni się po odłożeniu na półkę, ponieważ opisane w niej wydarzenia z pewnością niejedną osobę zmuszą do refleksji.
Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym sensację, myślę, że wielu znajdzie w niej coś dla siebie. I chociaż jest to moje pierwsze spotkanie w twórczością tej autorki, to jestem więcej niż pewna, że nie ostatnie. Połączenie mrocznego kryminału z lekkim romansem i umieszczenie tego w towarzystwie psychologii, nie jako nauki badającej mechanizmy i prawa rządzące psychiką i zachowaniami człowieka, to z pewnością bardzo ciekawa mieszanka.
Nazywał siebie HYPNOS i uważał się za sprzedawcę snów. Wybierał zawsze opuszczone miejsca, tak aby mieć czas na rytuał znęcania się nad wybranką. Wybierał opuszczone miejsca aby nikt mu nie przeszkadzał.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści i polecam ją wszystkim czytelnikom lubiącym dobrą polską literaturę.