TEN JEDYNY – Emily Giffin
Emily Gyffin urodziła się w 1972 roku w Baltimore, Maryland. To amerykańska pisarka bestsellerów. Ukończyła Uniwersytet w Virginii i przez jakiś czas pracowała w kancelarii prawniczej Winston&Strawn na Manhattanie. W roku 2001 przeprowadziła się do Londynu, gdzie postanowiła zacząć pisać. W 2003 roku po wyjściu za mąż, powróciła do Stanów Zjednoczonych i zamieszkała w Atlancie. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2004.
Wydawnictwo Otwarte rok 2014
stron 520
Ten jedyny to połączenie współczesnej powieści obyczajowej z romansem, z mocnym futbolowym tłem.
Sheia jest młodą, niezamężną kobietą, której pasją jest futbol. Zamiast jak inne kobiety biegać po sklepach, przyjęciach itp. ona woli oglądać mecze futbolu. Kiedy umiera mama jej przyjaciółki, życie Shei staje na głowie. Zamiast cieszyć się z tego, że ma chłopaka, który jest obiektem pożądania wielu kobiet, ona czuje się zagubiona z powodu miłości do innego mężczyzny, którym okazuje się znany trener, przyjaciel rodziny, i ojciec jej najlepszej przyjaciółki. Niestety los bywa przewrotny i chociaż Sheia wie, że jej miłość do trenera nie jest miłością platoniczną, jej przyjaciółka stawia jej ultimatum, a ona sama staje przed trudnym wyborem. Musi zdecydować, czy ważniejsza jest dla niej przyjaźń czy miłość. Co wybierze Sheia? Czy miłość pokona barierę wiekową jaka dzieli kochanków, czy podda się presji otoczenia? Czy któreś z rodziców wesprze ją i pomoże dokonać właściwego wyboru?
Autorkę polecało mi kilka koleżanek, przyznam szczerze, że chociaż cieszy się ona powszechnym uznaniem wśród polskich czytelniczek, ja do tej pory nie miałam przyjemności zetknąć się z jej powieściami. Po przeczytaniu tej książki stwierdziłam, że jednak wolę polskie autorki takiej literatury. Chociaż myślę, że ta pisarka to taka amerykańska Magdalena Witkiewicz.
Nie urzekła mnie ta książka. Może dlatego, że było w niej sporo sportu i o sporcie, którego nie rozumiem i tak właściwie nie lubię (mam na myśli futbol amerykański). Zawsze ten sport wydawał mi się zbyt brutalny.
Ale wracając do lektury, sam pomysł na fabułę dość ciekawy, chociaż główna bohaterka nie przypadła mi do gustu. Nie potrafiłam jej rozgryźć i często dość mocno mnie irytowała. Niby kobieta dojrzała, bo trzydziestka na karku, a momentami zachowywała się na głupiutka nastolatka. Jedyne co można o niej powiedzieć pozytywnego, to że dobrze znała się na sporcie, zwłaszcza na futbolu. Ale to jej pasja, więc trudno, aby było inaczej.
Niestety, chociaż przyznam, że książka lekka, łatwa i przyjemna to podczas czytania wiele razy czułam osobliwy dyskomfort. Nie wiem czy to jest wina autorki, czy polskiego tłumacza, ale zbyt duża ilość wstawionych wyrazów z rozszczepionych liter to moim zdaniem lekka przesada. Zdaję sobie sprawę z tego, że autor pragnie coś w tekście podkreślić; wówczas, aby czytelnik miał tego świadomość, dany wyraz pisze albo pogrubionym tekstem albo rozszczepionym. Ale w tej powieści tych wyrazów było aż nadto. Często kilka na jednej stronie.
(…) R y a n sugerował, że k t o ś przekupił Cedrica? – obruszył się Trener. – Na przykład ktoś taki jak jego własny tatunio?
– Mówi pan poważne? – zdumiałam się.
Trener skinął głową.
– Takie w każdym razie krążyły plotki. Stary James potrzebował najlepszego skrzydłowego, żeby łapał podania jego syna.
– Zaraz… Czyli… To znaczy, że pan o tym w i e d z i a ł? (…)
Nie wiem, czy aż takie ważne były niektóre słowa, aby podkreślać je po kilka, nawet na jednej stronie.
Chyba około 80% fabuły to futbol; zasady gry, opisy meczów, wspomnienia zawodników, dat rozgrywek itp. Myślałam, że jest to powieść dla kobiet, a tej fabuły typowo „kobiecej” trochę mi w tej książce było mało. Nawet wątek główny, czyli miłość Shei do Trenera, zagłuszona została futbolem.
Autorka ma również skłonność do szczegółów. To akurat nie jest złe, ale myślę, że gdyby nie rozdrabniała na czynniki pierwsze wszystkiego o czym pisze, książka byłaby połowę cieńsza. Szczegółowo opisany ubiór na człowieku, czy bardzo szczegółowo opisane przygotowanie zapiekanki może pobudzić wyobraźnię czytelnika, może nawet i powinno, ale dla mnie było trochę zbyt dużo niepotrzebnego tekstu, nie wnoszącego niczego istotnego do fabuły.
Być może inna książki tej autorki będzie dla mnie ciekawszą lekturą, na tej niestety trochę się zawiodłam. Nie mówię jednak NIE tej pisarce i z pewnością, kiedyś sięgnę po inną jej powieść aby przekonać się czym ujęła w swoich książkach takie rzesze czytelniczek.
Ale, to że ja się tą książką nie zachwyciłam, wcale nie oznacza, że jest to powieść zła. Z pewnością fanki Emily Gyffin są nią zauroczone. Zatem polecam ją szczególnie osobom, które lubią i znają się na futbolu, a także tym, które lubią połączenie romansu z innymi wątkami. Chociaż książka dość gruba, przeczytałam ją szybko, a to chyba nie jest całkiem negatywne podejście do tej powieści.