Daily Archives: 1 czerwca, 2017
JUŻ NIE UCIEKAM – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz to moim zdaniem wschodząca Gwiazda polskiej literatury obyczajowej (nie tylko dla kobiet). Nie będę się na jej temat rozpisywała, ponieważ przedstawiłam już tę autorkę w kilku swoich wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi doznaniami po spotkaniu autorskim i po przeczytanie jej kilku książek: To się da, Szepty dzieciństwa i Złodziejka marzeń.
Wydawnictwo Szara Godzina rok 2017
stron 298
Już nie uciekam, to ostatnia część Trylogii Kociewskiej – współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Starogardzie Gdańskim i jego okolicach.
Joanna, z zawodu nauczycielka polonistyki, postanawia skorzystać z przywileju przysługującego nauczycielom i decyduje się na roczny urlop zdrowotny. Mama Joanny sprytnie postanawia wykorzystać ten fakt i podstępem „zmusza” córkę do zamieszkania przez ten rok w domu ciotki, która podobno jest bardzo chora i potrzebuje opieki. Jak się okazuje na miejscu, cioci bardziej potrzebne jest towarzystwo i odrobina młodości w domu niż opieka. Joanna, nie przyzwyczajona do błogiej bezczynności bardzo szybko angażując się w życie Starogardu poznaje wielu ciekawych ludzi. Wciąga się w wolontariat na rzecz hospicjum dla dzieci i… zaczyna pisać bajki. W pewnym momencie jej serce zaczyna bić mocniej do pewnego mężczyzny, który pojawia się w jej życiu dość przypadkowo. Czy Joanna pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa romantyzmu? Czy mieszkanie z ciocią pomoże Joannie znaleźć właściwą drogę w swoim życiu? Czy Joanna spełni swoje marzenie i otworzy cukiernię, o której marzy od dawna? Ile trosk, a ile przyjemności przyniesie jej mieszkanie na Kociewiu?
No cóż, nie ukrywam, że z żalem pożegnałam się z bardzo sympatyczną Joanną i osobami jej towarzyszącymi. Chyba mam nawet trochę żalu do autorki, że pozbawiła mnie nadziei przeczytania kontynuacji o losach Joanny. Polubiłam tę bohaterkę za… wszystko nawet za jej swobodne podejście do seksu. Nie widzę w tym nic złego, ale trochę mnie to śmieszyło. Z pewnością przyczyniła się do tego sama autorka, ponieważ opisała seksapil i erotykę w taki sposób, że nie trudno było się nie uśmiechać wyobrażając sobie pewne sceny.
W tej powieści niewiarygodnie życiowo przeplatają się bardzo humorystyczne, czasami nawet ironiczne sceny z tymi bardzo, ale to bardzo poważnymi. Główny wątek dotyczący prywatnego życia bohaterki, jej radości, spontaniczności w działaniu, chęci zmienienia świata wokół siebie dość mocno kontrastuje z dramatem chorób dzieci przebywających w hospicjum. Nie wiem jak udało się autorce pogodzić te dwa różne światy i stworzyć z nich ciepłą, pełną optymizmu opowieść. Takie lektury czyta się z przyjemnością nie tylko dlatego, że łatwo można „zaprzyjaźnić” się z bohaterką, ale również dlatego, że na każdym kroku kibicuje się temu w co ONA wierzy i co chce osiągnąć.
Przedstawione w książce środowisko seniorów, jest tak pogodne, że po przeczytaniu przestałam zauważać wokół siebie tych zgorzkniałych, pełnych pretensji do całego świata starszych ludzi, którym wydaje się, że jego choroby są jedyne i niepowtarzalne.
Trudny i bardzo bolesny temat hospicjum i przebywających w nim dzieci również staje się mniej dotkliwy, kiedy spojrzy się na niego z taką nadzieją i wiarą jak to przedstawiła autorka. Przyznam szczerze, że dosyć często nie potrafiłam powstrzymać wzruszenia czytając o tych dzielnych dzieciach. Bardzo wzruszyły mnie słowa, które pozwolę sobie zacytować:
(…) W sercu kołatało mi sporo emocji, a w głowie huczało od wrażeń. Właśnie był u mnie namacalny dowód na to, że nie warto tracić nadziei. Nigdy. Nawet gdy się wydaje, że jesteśmy w czarnej dziurze, to trzeba umieć dostrzec światełko, bo to ledwie tlące się coś może rozpalić się wielkimi neonami. Trzeba tylko mocno wierzyć. (…)
Ten optymizm i ta wiara epatująca z powieści potrafi chyba czynić cuda, bo człowiek zaczyna wierzyć, że takie słowa to nie tylko zwykłe SŁOWA, to początek czegoś wielkiego, co może się wydarzyć, jeżeli tylko tego mocno zapragniemy.
W takich powieściach jak ta, wszystko wydaje się lekkie i łatwe, nawet osobowości bohaterów tych negatywnych nie są odbierane jako zło, w każdym z nich tli się odrobina dobra.
Ciekawe, pełne humoru dialogi są tylko dopełnieniem treści, która wciąga jak magnes. Poruszone przez autorkę wątki, i te poważne i te mniej zasadnicze to jedna wielka przyciągająca czytelnika historia, przed którą nie można uciec. Bo ucieczka i tak nic nie da, a jak tak dobrze się wszystkiemu przyjrzeć, to nie ma sytuacji bez wyjścia bo przecież – TO SIĘ DA.
Cieszę się, że powstają takie powieści, że ktoś opisując życiowe problemy potrafi przedstawić je w taki sposób, że wraca wiara w ludzi, we własne możliwości, wiara w pozytywne zakończenie nawet najtrudniejszych spraw.
Polecam tę powieść jak i całą Trylogię Kociewską wszystkim, którzy chcą na chwilę oderwać się od własnych, często przytłaczających spraw. W tej, oraz pozostałych częściach znajdzie czytelnik nie tylko romans, intrygujący wątek sensacyjny, dramat ale przede wszystkim dużą dawkę pozytywnej energii.
Trylogię Kociewską można przeczytać jako całość, ale można też każdą książkę osobno, to z pewnością kolejna zaleta tych powieści.
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do niej nie tylko tych, którzy lubią współczesną powieść obyczajową. Jeżeli ktoś ma ochotę poznać „pióro” tej pisarki zanim sięgnie po którąś z jej powieści polecam jej blog.
Polecam również inne książki Anny Sakowicz, które do tej pory przeczytałam i cieszę się, że w moich zbiorach posiadam więcej książek tej autorki. Wiem, jestem zachłanna, ale chcę dużo takich powieści.