Majowe spotkania w Olsztynie
Maj w tym roku, był dla mnie miesiącem dość chorobowym i mało brakowało a nie pojechałabym na spotkanie autorskie do Olsztyna. Zostałam zaproszona do jednej z olsztyńskich bibliotek i bardzo zależało mi, aby na to spotkanie pojechać. Łapałam się, więc wszystkiego, aby jako tako utrzymać się na nogach. Pogoda w tych dniach była okropna, chyba Zimna Zośka i Ogrodnicy przyszli tydzień wcześniej, bo takiej zimnicy w maju nie pamiętam. Włącznie ze śniegiem L
Udało się. Pojechałam i przy okazji odwiedzenia syna i synowej skorzystałam trochę z uroków Olsztyna, chociaż potem znów swoje odchorowałam.
Mikołaj Kopernik pomagał mi złapać trochę promieni słonecznych abym nie zmarzła zbytnio
Ale, ale… zacznę może od początku.
Ponieważ nocowałam w domu dzieci, a one do południa pracowały, to miałam cudowny czas DLA SIEBIE i, nadrobiłam (korzystając z ciszy i spokoju) pisanie mojej najnowszej książki LISTY DO DUSZKI. Wenę tam miałam taką, że gdybym została jeszcze kilka dni, to pewnie książka byłaby już skończona.
Tak jak wspomniałam wcześniej pogoda była raczej kiepska, więc popołudniowe zwiedzanie Olsztyna musieliśmy ograniczyć do minimum. Nie traciłam jednak czasu i jednego dnia wybrałam się na spotkanie autorskie Marty Abramowicz do pięknej biblioteki Planeta 11. Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam chodzić na spotkania autorskie, więc i tym razem nie mogłam przepuścić.
Marta Abramowicz promowała swoją książkę reportażową „Zakonnice odchodzą po cichu”. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiej kopalni wiedzy na temat pobytu w zakonach. Autorkę kosztowało to sporo czasu, odwagi i determinacji, ponieważ nie wszystkie drzwi, do których pukała zostały przed nią otworzone. Książkę oczywiście mam i to z autografem, bo jakże by inaczej.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Bardzo sympatyczna osoba, opowiadająca tak, że na sali panowała wręcz idealna cisza. Myślę, że z takiego spotkania wyszła usatysfakcjonowana każda osoba, bez względu na wiarę czy jej brak. Nie ukrywam, że czasami zastanawiałam się nad tym, co dzieje się za murami klasztorów. Przyznam, że do tej pory nie miałam pojęcia o tym, że zgromadzenia zakonne są tak różnorodne. Chociaż… wiele można się domyślać.
Książka jest, autograf jest, więc satysfakcja z mile spędzonego popołudnia też jest 🙂
Następnego dnia było moje spotkanie autorskie w bibliotece, w Filii nr 2. I tu muszę powiedzieć, że byłam bardzo mile zaskoczona. Gośćmi spotkania byli w większości zaprzyjaźnieni z biblioteką członkowie Klubu Seniora, ale nie tylko. Spotkanie odbyło się w ciepłej, wręcz rodzinnej atmosferze między innymi dzięki pani kierownik biblioteki i pracownicom tejże biblioteki, ale i również dzięki przybyłym osobom. Nie spodziewałam się tylu ciekawych i intrygujących pytań, zaskoczona tym, że większość tych osób przeczytało moje książki, i… odebrało je równie ciepło.
Spotkanie rozpoczęło się przeczytaniem przez jedną z pań, fragmentu mojej książki. Na swoich spotkaniach często ja sama czytam fragmenty książek, tu jednak z ciekawością słuchałam ciepłego głosu pani czytającej, która potrafiła go tak tonować, że wszyscy dosłownie wsłuchiwali się w treść jak dzieci, którym czyta się bajkę na dobranoc.
Kolejnym miłym akcentem tego spotkania był prezent, który otrzymałam od czytelników. Nie wiem, czy potrafiłaby coś takiego wykonać. Pani, która mi go wręczyła, powiedziała, że jeżeli jakaś książka wyjątkowo mnie będzie nudziła, albo mi się nie spodoba, to też mogę ją sobie zamienić w zwierzaczka. Pomyślałam wtedy: mam nadzieję, że z moich książek nikt nie wykonuje takich cudaków.
Wróciłam bardzo zadowolona chociaż żal mi było, że nie mogłam więcej „poszaleć” sobie po pięknym Olsztynie, który ledwo co pamiętam z czasów, kiedy jako prawie nastolatka odwiedziłam będąc na koloniach. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to nadrobię.