ROZDROŻA – Sabina Waszut
Sabina Waszut urodziła się w 1979 roku na Górnym Śląsku, w Chorzowie. Jest związana z Grupą Literyczną „Na Krechę”. Publikowała między innymi w Magazynie Materiałów Literackich „Cegła” oraz w „Śląskiej Strefie Gender”. Jest nie tylko pisarką, ale również recenzentką, organizatorką spotkań literackich oraz propagatorka śląskiej kultury. W styczniu 2013 nakładem wydawnictwa Anagram weszła na rynek książka „Isabelle”, której jest współautorką. W październiku 2014 ukazała się powieść „Rozdroża”.
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus” za rok 2014, a na Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach zdobyła NAGRODĘ GŁÓWNĄ w kategorii Pióro, dla najbardziej poruszającej polskiej powieści roku 2014.
Wydawnictwo Muza rok 2014
stron 315
Rozdroża to powieść historyczna, dramat wojenny.
Kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej młoda Niemka mieszkająca na Górnym Śląsku zakochuje się w synu śląskiego powstańca – Władku. Początkowo chłopak traktuje ją z przymrużeniem oka, jednak i jego wkrótce dopada „strzała Amora”. Na przekór rodzinom młodzi postanawiają się pobrać, ale ich małżeństwo zostaje wystawione na ciężką próbę, jaką jest wybuch wojny. To co jeszcze chwilę temu zmierzało do szczęśliwego zakończenia ich miłości, jednego dnia zostaje zrujnowane. Władek zostaje wcielony do polskiego wojska, następnie dostaje się do niewoli a wkrótce przejmuje go Wermacht. Sophie natomiast po ukończeniu kursu stenotypistek, zostaje oddelegowana do pracy w Pszczynie. Nastaje trudny czas dla wszystkich. Czy rozłąka i wojenna zawierucha zniszczy związek Niemki i Polaka? Czy trudy wojenne nie pokonają ich miłości? Jak poradzą sobie ci młodzi ludzie i czy spotkają się jeszcze po wojnie?
Takich związków i małżeństw mieszanych było sporo i to nie tylko na terenie Śląska. Narodowość młodym ludziom nie przeszkadzała, kiedy serca biły w tym samym rytmie. Wielu, nie tylko młodych ludzi nie chciało tej wojny, ale nie mieli wpływu na politykę Hitlera.
Po książkę sięgnęłam bardzo świadomie. Już rok temu, kiedy będąc na Festiwalu Literatury Kobiet poznałam wynik konkursu, postanowiłam przekonać się osobiście co tak bardzo zachwyciło jury i czytelniczki zarówno polskie jak i zagraniczne do wytypowania tej powieści do Nagrody Głównej. Przekonałam się, że był to wybór bardzo trafny.
Książka nie jest lekturą łatwą w czytaniu, chociaż napisana jest językiem lekkim, prostym i bardzo czytelnym. Fabuła zaczyna się w roku 1934 a kończy na roku 1946, z odniesieniem do prologu i zakończenia w roku 2001. Okres wojny to trudny temat zwłaszcza dla tak młodej osoby jak autorka tej powieści. Jestem pełna uznania za trud jakiego się podjęła spisując wspomnienia swojej babci. Oczywiście dużą rolę odegrała tu również wymyślona fikcja, która dodana do wspomnień, w jakiś sposób musiała uzupełnić to, czego nie udało się spisać czy zapamiętać.
Czytałam tę książkę z zapartym tchem może dlatego, że literatura wojenna jest gatunkiem który lubię czytać, chociaż wiem, że zawsze to potem „odchoruję”. W tej powieści jest sporo drastycznych fragmentów, ale wojna to nie sielanka na pachnącej kwiatami łące. Piękne jest to, że w tak trudnym okresie ludzie potrafili znajdować radość, chociaż strach, ból, głód były na porządku dziennym.
Autorka w bardzo interesujący sposób ukazała ten paradoks miłości, jaką było uczucie potencjalnych wrogów, osób stojących po dwóch stronach tej okrutnej wojny. Ciekawie przedstawione postacie przybliżają czytelnika do siebie i nie można ocenić tych osób w kategoriach, że ten był lepszym człowiekiem a tamten gorszym. Ciekawie skonstruowane dialogi dodają do fabuły sporo plusów, a wtrącane od czasu do czasu śląskie słownictwo dodaje oryginalności.
Przyznam szczerze, że kilkakrotnie bardzo wzruszyłam się podczas czytania, chociaż… słowo „wzruszyłam” nie jest adekwatne do tego, co się ze mną działo. Po prostu były momenty, kiedy musiałam przerwać na chwilę czytanie, bo nie mogłam opanować łez.
Tak jak wspomniałam wcześniej, to nie jest lekka lektura, ale z pewnością warta przeczytania. Piękne momenty życia, chwile szczęścia często przeplatane bólem, strachem i cierpieniem to była tamta rzeczywistość, o której musimy pamiętać.
Na mojej półce z książkami znajduje się kontynuacja losów Sophie i Władka; cieszę się, że zdecydowałam się na zakup tych książek. Dla mnie czytanie takich książek, to nie tylko coś co ma działać jak relaks, odreagowanie ciężkiego dnia pracy; dla mnie te książki to brutalna prawda historyczna o której nie powinniśmy zapomnieć, a którą dobrze jest poznać nie tylko z jednej strony.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, czytając miałam wrażenie jakby główna bohaterka opowiadała mi swoją historię siedząc obok i wspólnie ze mną popijając herbatkę. Myślę, że okładka bardzo wyraziście odzwierciedla treść książki, oryginalna i nieszablonowa.
Polecam tę powieść całym sercem nie tylko czytelnikom preferującym literaturę wojenną. W tej książce znajdziecie wiele wątków a najważniejsze z nich to romans i dramat. Myślę, że ktoś kto zdecyduje się sięgnąć po „Rozdroża” nie pożałuje swej decyzji, ja książkę dosłownie pochłonęłam i tak mocno zakorzeniła się w mojej głowie jej treść, że przez kilka dni nie potrafiłam zmobilizować się do napisania o niej tych kilkudziesięciu słów.
Chorzów, dzielnica mojego dzieciństwa, może właśnie w takiej dzielnicy stał budynek w którym mieszkali Sophie i Władek.
Być może książka tak bardzo mnie poruszyła, że sporo podobnych historii nasłuchałam się we wczesnej młodości z ust moich ciotek i wujków. Niechętnie o tym mówili, ale zawsze coś ich do tego wspominania skłaniało. Śląsk to moje dzieciństwo, które mocno zakorzeniło we mnie wspomnienia. Ślązacy to silna grupa ludzi i chociaż do dnia dzisiejszego wielu z nich (zwłaszcza starszych) mówi płynnie w języku niemieckim, to ich serca należą do Polski. Mój tata wspominał, że kiedy napotykał (w czasach wojny) patrol i pytali go czy jest Polakiem czy Niemcem, zawsze odpowiadał, że jest Ślązakiem. Dumny ze swego pochodzenia.