wydawnictwo novae res
KALENDARZ ADWENTOWY – Jolanta Kosowska & Marta Jednachowska
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Jagoda bardzo nie lubiła, kiedy na nią krzyczano. Kojarzyło jej się to z domem, z którego zabrali ją, kiedy miała pięć lat. Mało z tego domu pamiętała. Wszystkie wspomnienia były związane z krzykiem i awanturami wiecznie pijanego ojca. Dziewczyna nie tęskniła za domem i nie żałowała, że jej biologiczna rodzina nie stara się o możliwość kontaktu z nią. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
O Marcie Jednachowskiej mogę napisać niewiele, chociaż poznałam ją osobiście i wiem, że jest córką Jolanty Kosowskiej, a książka „Spotkajmy się we śnie” jest jej debiutem, chociaż podobno napisała już kilka książek. Kocha zwierzęta, a w szczególności konie, których kilku jest właścicielką. I to tyle ile mogę zdradzić. Dopowiem jeszcze, że jest bardzo sympatyczną osobą i jeżeli ktoś będzie miał okazję kiedyś być na spotkaniu z nią, to polecam.
Kalendarz adwentowy to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 LISTOPADA 2024
W domu dziecka przy ulicy Zimowej trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Opiekunki dokładają wszelkich starań, by dzieci choć przez te kilka dni czuły się tam jak w prawdziwym domu. Placówka boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi – funduszy brakuje nawet na prezenty dla wychowanków. By zmienić tę trudną sytuację, Marzena – dyrektorka domu dziecka – organizuje bożonarodzeniowy jarmark, a Klaudia, jedna z opiekunek, za własne pieniądze kupuje każdemu z podopiecznych kalendarz adwentowy. Nikt nie wie, że w upominkach dla dzieci znajdują się nie tylko czekoladki, ale także… tajemnicze liściki od nieznanego nadawcy, które wywrócą tegoroczne święta do góry nogami. Nadchodzi czas pełen magii i niespodzianek. Czy wszystkie dzieci ucieszą się z prezentów adwentowych i kto jest tajemniczym darczyńcą. Czy jarmark bożonarodzeniowy okaże się sukcesem czy porażką? Którą z opiekunek dzieci najchętniej by pożegnały na zawsze?
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam bardzo chętnie, a ta jest drugą, która została napisana w duecie z Martą Jednachowską i myślę, że jest to wyjątkowo dobry duet. Przyznam szczerze, że chociaż znam dobrze „pióro” Jolanty Kosowskiej, to w tej książce nie do końca byłam pewna, która z pań pisała który rozdział.
Przez wiele lat przeczytałam wiele książek świątecznych, ale żadna jeszcze mnie aż tak nie poruszyła. W tej powieści głównymi bohaterami są nie tylko dzieci z domu dziecka, ale i emocje.
Dawno nie czytałam tak pięknej książki świątecznej, w której prawie na każdej stronie czuć magię adwentu, w której wzruszenie gra główną rolę jak w najpiękniejszym filmie. Moim zdaniem ta historia w pełni zasługuje na to, aby ją sfilmować i będę trzymała mocne kciuki, aby znalazł się producent.
(…) Wszyscy czekali na najważniejszy moment każdego ubierania drzewka. Nawet najstarszym dzieciom nigdzie się nie spieszyło. Oczekiwali zapalenia lampek na choince. Już po chwili błysnęły ciepłym, żółtym światłem. Ich blask oświetlił papierowe łańcuchy, ręcznie zrobione ozdoby i aniołki. (…)
Przeczytałam tę powieść dwukrotnie, raz gdy wydawnictwo poprosiło mnie o napisanie rekomendacji i drugi raz, aby ponownie przeżyć tę historię w okresie nadchodzącego czasu przedświątecznego i poczuć tę cudowną, magiczną moc adwentu.
Autorki przedstawiają nam dwanaścioro dzieci w różnym wieku, których przeszłość była dość dramatyczna, ale przyszłość może być piękna i szczęśliwa.
Każdy człowiek, czy to dziecko, czy osoba dorosła, o czymś marzy. Czasami są to marzenia realne do spełnienia, a czasami nieosiągalne. Tym dzieciom ktoś pomógł zrealizować marzenia nawet te, które dla nich wydawały się nie do zdobycia.
Czy to magia? Czy to tylko dobro czyjegoś (niesamolubnego) serca?
Czasami wystarczy mały gest, aby uszczęśliwić drugą osobę. Czasami poświęcenie siebie i tego co się ma drogocennego może przynieść więcej radości komuś niż sobie.
Adwentowe prezenty, które otrzymały dzieci tak bardzo pokrzywdzone przez los, nie należały do skromnych, ktoś może nawet powiedzieć, że były zbyt bogate, ale radość tych dzieci z pewnością była bezcenna. A przecież wielu ludzi uważa, że dawanie jest piękniejsze od otrzymywania.
Autorki poruszyły w swojej powieści wiele bolesnych wątków, pokazały, że w życiu wielu ludzi zdarzają się dramaty, jedni o nich mówią otwarcie, a inni zamykają swój ból głęboko w sercu. Czasami osoba pozornie niedostępna dla innych, oschła i niezbyt miła skrywa w sobie więcej miłości niż ktoś, kto uśmiecha się każdego dnia i odbierany jest przez innych jako ta bardzo miła.
(…) – Rozumiem – powiedziała dobrotliwie Monika. – Przede wszystkim muszę podziękować, że nie jestem w swoim rodzinnym domu, nie muszę słuchać krzyków ojca. Po drugie powinnam podziękować za to, że jestem w naszym domu. Wie pani, ja nigdy nie mówię, że jestem z domu dziecka. (…) Słowo „nasz” jest dla mnie najważniejsze. (…)
Tej książki nie można czytać bez wzruszeń, ponieważ zarówno historie dzieci jak i ich codzienne zmagania się z życiem, a także ich radości wywołują tak głębokie emocje, że trudno nad nimi zapanować.
Nie wiem, jak jest w domach dziecka, zapewne są domy pełne ciepła, w których dzieci czują się jak w najcudowniejszej rodzinie, jak i te, w których tego ciepła jest zbyt mało. Myślę jednak, że wszystko to zależy od osób pracujących tam jako opiekunowie.
W domu, w którym oprócz domowników mieszka miłość, odpowiedzialność za drugiego człowieka, opiekuńczość i empatia, można powiedzieć, że mieszkają radość i szczęście, które doskonale wypierają smutne wspomnienia. A to jest potrzebne każdemu młodemu człowiekowi do zbudowania dorosłości.
Zanim sięgniecie po tę książkę to przygotujcie sobie herbatę, kakao, ciepły koc i czas, bo od tej lektury trudno się oderwać. Niewielu potrafi tak pięknie ukazać magię świąt i Adwentu. Mimo trudnej przeszłości dzieci z domu dziecka na ulicy Zimowej cieszą się małymi rzeczami.
Ta opowieść przynosi radość, nadzieję i udowadnia, że Adwent to czas cudów.
POLECAM tę najpiękniejszą książkę świąteczną tego roku każdemu, kto tak jak ja czeka na ten jedyny w roku, piękny czas.
Dziękuję Autorkom za chwile pełne wzruszeń, a wydawnictwu Novae Res dziękuję za książkę, którą z pewnością jeszcze nie jeden raz przeczytam i którą bardzo gorąco polecam.
INWAZJIA 2025 – Katarzyna Misiołek
(…) Oto, w jak szybki sposób stacza się społeczeństwo – myślę. Psychologia tłumu jest bezlitosna. W opanowanym emocjami zbiegowisku budzą się nasze najbardziej prymitywne instynkty, zamieniając nas w bezmózgie, skaczące małpy. (…)
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
INWAZJA 2025 – to thriller sf
PREMIERA 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Wyobraź sobie: jesz rodzinną kolację, gdy w telewizji pojawia się komunikat – „Ziemia padła ofiarą inwazji obcych”. Na początku trudno w to uwierzyć. Podejrzewasz atak hakerski, obracasz medialne doniesienia w żart, ale… oni już tu są. Ludzie znaleźli się w pułapce. W obliczu zagrożenia Max, przystojny celebryta, usiłuje uciec z miasta w towarzystwie Natalii, młodej dziennikarki, która jeszcze kilka godzin wcześniej przeprowadzała z nim wywiad. Sebastian, ojciec bliźniaków i mąż ciężarnej Izabeli, utyka w peryferyjnej dzielnicy, nie wiedząc, co robić. Natomiast siedemnastoletnia Ewelina wyrusza na samotną wędrówkę przez las, by dotrzeć do domu swojego chłopaka. Mimo że obcy zapewniają, iż przybywają w pokoju, szybko staje się jasne, że ich intencje są zupełnie inne. Na całym świecie dochodzi do niewyjaśnionych zgonów i uprowadzeń, a ludzie odkrywają na swoich ciałach niepokojące znamiona. Świat pogrąża się w chaosie. Czy ktoś ma szansę przetrwać kosmiczny Armagedon?
Opis fabuły pochodzi od wydawcy.
Po książki Katarzyny Misiołek sięgam z przyjemnością. Poznałam już jej „pióro” w powieściach obyczajowych i thrillerach i muszę przyznać, że zazdroszczę autorkom/autorom, którzy nie dają się zaszufladkować tylko jednemu gatunkowi powieści. I chociaż nie poznałam jeszcze wszytskich oblicz pisarskich tej autorki, to wiem, że jest jedną z nielicznych, które potrafiłyby napisać książkę na każdy temat, oczywiście taki, który ją by zainteresował.
I chociaż autorka wzbrania się i twierdzi, że nie czyta i nigdy nie napisałaby ckliwej historii, to jednak można w jej powieściach znaleźć odrobinę tej „ckliwości’ 😉
Kiedyś zarzekałam się, że nie będę czytała książek z gatunku fantastyki, bardziej przemawiają do mnie fabuły zbliżone do realności, ale jak ktoś pisze (mam nadzieję, że nie proroczo) o inwazji obcych na planetę Ziemia i robi to tak, że śmiało można w to uwierzyć, to jest z jednej strony fascynujące, a z drugiej przerażające.
O istnieniu życia na innych planetach mówi się (z punktu widzenia naukowego, a nie fantazji) od dawna i nie wiemy czy to o czym napisała Katarzyna Misiołek kiedyś się nie wydarzy. Póki co nie jestem sobie w stanie tego nawet wyobrazić, ale…
Powieść jest wytworem wyobraźni autorki, czystą fikcją, ale muszę przyznać, że opisane w niej sytuacje są tak wiarygodne, że z łatwością każdy może to sobie wyobrazić i co gorsza, nawet w nie uwierzyć.
Autorka ukazuje najazd obcych – UFO w bardzo dramatyczny sposób i nie mam tutaj na myśli tylko tego co ci obcy są w stanie zrobić z ziemianami, jak potrafią ingerować w ich ciała i umysły pozostawiając nieodwracalne zmiany w psychice człowieka, ale mam na myśli to, co potrafi wywołać w ludziach strach przed nieznanym.
Człowiek w obliczu zagrożenia jakim może być wojna, globalny kataklizm czy chociażby przedstawiony w książce najazd obcych, nie zawsze myśli racjonalnie, nie zawsze potrafi zapanować nad emocjami.
(…) Zastrzeliłem dwóch młodych chłopców i nie czuję kompletnie nic. Czy to ten nowy świat dosłownie w kilka chwil zrobił ze mnie wyzutego z jakichkolwiek uczuć potwora, czy może podwójna dawka xanaxu sprawiła, że emocje na chwilę we mnie ucichły, przyczaiły się gdzieś w mrocznych zakamarkach mojego mózgu? (…)
Ludzie będący w desperacji teoretycznie tylko walczą o przetrwanie, ale bardzo szybko znikają w nich wszelkie hamulce zachowania czysto moralnego. I to jest chyba najsmutniejsze w tym, że z czasem przestajemy wierzyć nie tylko w drugiego człowieka, ale i też w siebie.
Gdyby ktoś mi powiedział, że wzruszę się czytając książkę o takiej tematyce, to z pewnością głośno bym temu zaprzeczyła. A jednak…
Autorka porusza w swojej powieści kilka tematów, które z pewnością nie są obojętne dla przeciętnego czytelnika.
Smutna historia młodej dziewczyny mieszkającej z ojcem alkoholikiem, czy tragicznie odebrana przez jednego z rodziców śmierć nastoletniego syna, albo nawet zwykła chęć przetrwania budowana na trudnych do wyobrażenia zachowaniach ludzi, którym puszczają wszelkie hamulce i dla których zabicie drugiego człowieka jest czymś tak naturalnym, że aż trudno w to uwierzyć.
(…) – Zobacz, jaka to zabawna ironia losu, napadła nas obca cywilizacja, ale nawet podczas inwazji pieprzonych kosmitów to zawsze człowiek jest największym zagrożeniem dla drugiego człowieka (…)
Ta książka to połączenie thrillera, science fiction, obyczaju, dramatu, kryminału, a nawet odrobiny romansu.
Rozdziały podzielone są na osoby, tak więc raz narratorem jest Sebastian, a w innych narratorkami są Natalia i Ewelina.
Fantastyka opisana w fabule pobudza wyobraźnię czytelnika i skłania do refleksji o tym, kim właściwie jesteśmy – my ludzie – i gdzie znajduje się miejsce człowieka we wszechświecie.
Przyznam szczerze, że nawet się nie spodziewałam tego, że ta lektura tak bardzo mnie wciągnie i wywoła we mnie tyle emocji.
Polecam nie tylko miłośnikom tego typu książek, jak widać po mnie lekturę śmiało może przeczytać nawet osoba stroniąca od fantastyki, mix wątków z pewnością sprawi, że niejedna osoba nie będzie potrafiła się od tej książki oderwać.
Dziękuję Autorce za książkę, którą otrzymałam w prezencie, oraz za to, że mogłam poznać kolejne jej pisarskie wcielenie.
SPOTKAMY SIĘ WE ŚNIE – Jolanta Kosowska & Marta Jednachowska
(…) Kolejny sennik podkreślał, że jeżeli śni się o innym mężczyźnie niż ten, z którym się jest w związku, to oznacza, że osoba śniąca czuje się zaniedbana. Coś ukłuło mnie w środku. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
O Marcie Jednachowskiej mogę napisać niewiele, chociaż poznałam ją osobiście i wiem, że jest córką Jolanty Kosowskiej a książka „Spotkajmy się we śnie” jest jej debiutem, chociaż podobno napisała już kilka książek. Kocha zwierzęta, a w szczególności konie, których kilku jest właścicielką. I to tyle ile mogę zdradzić. Dopowiem jeszcze, że jest bardzo sympatyczną osobą i jeżeli ktoś będzie miał okazję kiedyś być na spotkaniu z nią, to polecam.
Spotkamy się we śnie to powieść obyczajowa oparta trochę na iluzji snów.
PREMIERA 20 PAŻDZIERNIKA 2023
Oliwia jest młodą pisarką, autorką powieści romantycznych i chociaż pisanie idzie jej tak sobie to dziewczyna odczuwa niezadowolenie ze swojego życia. Przyczyną mogą być problemy rodzinne, a także brak sukcesów literackich. Jest w związku z Czarkiem, mężczyzną, któremu daleko do bohaterów romantycznych powieści. W ich życiu wieje chłodem i to nie tylko w codzienności, ale i w łóżku. Czarek zamiast spędzać czas z ukochaną woli przebywać w swoim biurze. Aby uciec od problemów dnia, Oliwia zaczyna eksperymentować ze świadomym śnieniem co przynosi jej zapomnienie tego co dzieje się na jawie. Kiedy w którymś ze snów dziewczyna spotyka tajemniczego Mirona, jej życie zmienia się diametralnie. Coraz częściej Oliwia czeka na wieczór i na to, aby móc zagłębić się w marzeniach sennych i pobyć w towarzystwie wyśnionego mężczyzny. Czy związek Oliwii i Mirona może zakończyć się czymś pozytywnym? Komu zwierzy się dziewczyna ze swoich snów i „znajomości” z tajemniczym mężczyzną? Czy ktoś oprócz Oliwii również dąży do świadomego śnienia i spotkania w śnie kobiety marzeń?
Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów. Lubię czytać powieści polskich autorek i autorów, lubię „pióro” Jolanty Kosowskiej i lubię analizować sny, tak więc pośrednio sam tytuł mnie zachęcił. Lubię również poznawać nowych autorów, a że książka jest debiutem Marty Jednachowskiej, więc miałam możliwość spełnienia kilku moich „lubię” 😉
Fabuła książki jest dość specyficzna, ponieważ czytelnik ma okazję przebywać zarówno w życiu realnym głównej bohaterki jak i w jej snach, które są nie tyle ciekawe, co odrobinę kontrowersyjne.
Powieść obyczajowa przeplatana jest różnymi wątkami, które mają różny wpływ na fabułę. Znajdziemy tutaj wątek romantyczny, dramatyczny a nawet namiastkę fantazji.
W snach człowiek może przenieść się w różne miejsca, może spotkać różnych ludzi, doświadczyć mniej lub bardziej ryzykownych sytuacji a nawet spotkać istoty nadprzyrodzone lub baśniowe, ale może również przeżyć coś bardzo emocjonalnego, co odbije się na jego samopoczuciu na jawie.
(…) – To my decydujemy o tym, co dla nas jest iluzją, a co prawdą. – Miron spojrzał na mnie znacząco. – Jeśli tutaj potrafimy się uwolnić, od tego co nas trapi, potrafimy to zrobić też w prawdziwym życiu. (…)
Historia przedstawiona w książce może wydać się nieco bajkową, ale autorki poruszyły w niej wiele poważnych życiowych tematów.
Już samo połączenie świata snów ze światem jawy jest nieco enigmatyczne, ale myślę, że wiele kobiet chciałoby w swoich sennych marzeniach spotkać kogoś takiego jak Miron.
Moją uwagę przykuły trzy z wielu wątków. Jednym z nich jest związek dwojga młodych ludzi, pozornie szczęśliwych, zakochanych, ale również funkcjonujących w tym związku bardzo dla niego ryzykownie. On, skupiony na rozwijaniu firmy, rzadko obecny w domu i ona, osamotniona, często spędzająca czas jedynie sama ze sobą lub z którymś z dwójki przyjaciół. Każde z nich zatopione emocjonalnie w swoim własnym świecie. Czy taki związek ma szansę na przetrwanie?
Drugim wątkiem jest przyjaźń, a właściwie to dwie przyjaźnie. Jedną jest przyjaźń między dwoma kobietami, ale również przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Dobrze jest mieć w życiu kogoś na kogo w każdej chwili można liczyć, ale czy nie bywa tak, że człowiek ufnie polegający na związku zwanym przyjaźnią nie zauważa symptomów innych uczuć? Czy przyjaźń między kobietą a mężczyzną zawsze jest bezinteresowna, czy może jedna ze stron delektuje się tą przyjaźnią licząc na więcej?
Pozostaje jeszcze wątek snów, który z pewnością jest tym najważniejszym w fabule, ponieważ nakierowuje główną bohaterkę, sprawia, że kobieta zaczyna tęsknić za czymś, czego nie doświadcza w życiu poza snem. Czy można zakochać się w kimś wymyślonym? Czy można czuć emocje tak silne, że trzymają człowieka jeszcze długo po przebudzeniu? Myślę, że można i pewnie niejedna osoba tego doświadczyła.
(…) Dziwny dreszcz przebiegł moje ciało. Poczułam jego zapach. Pachniał zupełnie inaczej niż Czarek. Zupełnie inaczej niż jakikolwiek chłopak, który w przeszłości mnie przytulał. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Jakby setki motyli wzbiły się w moim brzuchu do lotu. (…)
Są sny, których w ogóle nie pamiętamy i są takie, które pamiętamy tak dokładnie jakbyśmy przed chwilą obejrzeli film. Od czego to zależy? Na to pytanie potrafią odpowiedzieć jedynie specjaliści zajmujący się pracą ludzkiego mózgu funkcjonującego w fazie odpoczynku i snu.
Tej książki nie da się czytać bez emocji, ponieważ są one obecne zarówno we fragmentach, w których opisywane są senne przygody bohaterki, jak również we fragmentach odnoszących się do codziennego życia tej kobiety.
Myślę, że ta książka wiele osób skłoni do refleksji. Czasami przejmujemy się czymś na co nie mamy wpływu, dostrzegamy rzeczy nieistotne, a nie widzimy tego co może być dla nas ważne. Bezgranicznie oddając się pracy zapominamy, że istnieje jeszcze inny, równie ważny świat, w którym powinniśmy uczestniczyć z takim samym zaangażowaniem.
Jak często nie potrafimy powiedzieć co jest dla nas ważne, a co ważniejsze. Jak często mylimy sprawy błędnie oddając się czemuś co tak naprawdę nie jest zbyt istotne.
To nie jest łatwa książka, chociaż napisana pięknym stylem. Przyznam szczerze, że znając „pióro” Jolanty Kosowskiej nie potrafiłam rozpoznać wszystkich treści przez nią napisanych, chociaż były momenty, w których styl Jolanty Kosowskiej był bardzo wyraziście dostrzegalny.
Polecam tę książkę osobom, które lubią czasami zatracić się w fabule niezbyt przewidywalnej. Ta lektura taką właśnie jest. Do ostatniej strony nie jesteśmy w stanie odgadnąć, jak się zakończy. Jest tutaj coś zagadkowego, coś romantycznego, a nawet odrobina kryminału. Myślę, że wielu osobom ta książka się będzie podobała, a kto zna już powieści Jolanty Kosowskiej ten z pewnością sięgnie i po tę powieść. Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam kolejną książkę Marty Jednachowskiej, bardzo ciekawa jestem jej indywidualnego podejścia do fabuły.
KUZYNKA MARIE tom I & tom II – Agnieszka Janiszewska
Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje jako nauczyciel historii w liceum ogólnokształcącym. Od urodzenia związana jest z Warszawą, chociaż obecnie mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości. Znana jest z porywających sag rodzinnych oraz doskonale zarysowanego tła historycznego.
Kuzynka Marie to powieść historyczno-obyczajowa, w której głównym wątkiem jest saga rodzinna na tle doskonale zarysowanych faktów historycznych.
PREMIERA KSIĄŻEK 29 LIPCA 2020
TOM I
Jest rok 1914. Maria Boratyńska, odrzucona przez polską rodzinę krewna, mieszkająca we Francji, po raz pierwszy jedzie na zaproszenie kuzynki do Korbielowa, miejsca w którym urodził się i wychował jej ojciec. Niestety spotkanie z najbliższą krewną nie należy do najprzyjemniejszych. Rodzinne rozżalenia sprawiły, że młode kobiety, chociaż są w zbliżonym wieku, nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Marie wraca do Francji mocno „poszarpana” emocjonalnie, ale w jej myślach i sercu zamiast kuzynki, swoje miejsce zajmuje mąż Emilii, mężczyzna, który robił wszystko, aby kuzynka nie czuła się zbytnio odrzucona i znudzona w polskim majątku. Czy kobietom uda się zbliżyć do siebie i zaprzyjaźnić, czy wizyta Marie w majątku korbielowskim będzie tylko smutnym wspomnieniem? Jakie rodzinne tajemnice kryją się między murami posiadłości w Korbielowie? Czy wybuch wojny zbliży, czy oddali od siebie kuzynki?
Nazwisko autorki, gdzieś, kiedyś obiło mi się o uszy z bardzo pozytywnym odzewem, ale jakoś do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z jej twórczością literacką. Muszę jednak przyznać, że obie części „Kuzynki Marie” mile mnie zaskoczyły, wywołując i łzy wzruszenia i momentami ostrą irytację.
Wbrew pozorom mamy tutaj dwie bohaterki. Dwie kobiety, których wiele łączy, a jeszcze więcej dzieli. Córki dwóch braci, wychowane w zupełnie różnych warunkach i środowiskach. Jedna w bogatym polskim majątku, a druga w skromnym francuskim domu. Autorka w bardzo ciekawy, a zarazem intrygujący sposób przedstawia dwie osobowości młodych kobiet, które mimo różnic klasowych mają takie same, a może podobne marzenia. Każda z nich marzy o miłości, a w dzieciństwie, każda z nich marzyła o akceptacji rodziców i otoczenia.
Efektownie opisany został w powieści model rodziny uzależnionej od głowy tej rodziny, od seniora będącego osobą apodyktyczną, wrogo nastawioną do wszystkich, którzy ośmieliliby się podważyć jego wolę i jego słowa. Tyrana podporządkowującego sobie zarówno służbę jak i najbliższe osoby.
(…) – Bardzo cierpiała, że nie wolno jej było utrzymywać żadnych kontaktów z twoim ojcem. Powiadali, że był jej ulubieńcem, oczkiem w głowie. A mąż zabronił jej pisać do niego, nawet odpowiadać na jego listy. (…)
Smutny wątek dzieciństwa, poruszony w tej powieści potwierdza słowa „pieniądze szczęścia nie dają”. Jedna z bohaterek, panienka z tak zwanego „dobrego domu” wychowana w dobrobycie, w przepychu, jest tak właściwie bardzo samotna. Bo, czy jakiekolwiek pieniądze są w stanie zastąpić czułości dotyku rodzica, miłości gwarantującej szczęście dziecka oczekującego od matki czy ojca tak niewiele, drobnego gestu zainteresowania z ich strony?
Mamy w tej książce również bardzo dosadnie przedstawione ówczesne społeczeństwo i to zarówno to bogate, próżne i wścibskie, jak i to poniżane, jakim była służba w bogatych domach, czy osoby, które popełniły mezalians (jak ojciec Marie).
(…) Zachowania szkolnych koleżanek, a także wyraźnego chłodu ich rodziców i opiekunek (to znaczy tych, których niekiedy widywała przy bramie szkoły lub na ulicy) zrozumieć nie potrafiła. Czyżby przez jakiś głupi przypadek, zupełnie niechcący, już na samym początku roku szkolnego wyrząziła tym dziewczynkom jakąś przykrość? (…)
Przenosząc się na chwilę do roku 1914, kiedy Europa była w przededniu wybuchu wojny, poznajemy historię widzianą oczami ludzi żyjących w tamtym okresie. Ludzi, którzy bali się tak samo, bez względu na to, w jakiej znajdowali się grupie społecznej.
Ciekawym i zarazem zapewne celowym zamierzeniem autorki jest pokazanie obrazów życia tych dwóch różnych, młodych kobiet. Przedstawienie ich osobowości tak różnych, a jednocześnie bardzo do siebie zbliżonych. Różnic w ich zachowaniach i podejmowanych decyzjach.
Moim zdaniem całkiem ciekawa jest również narracja, kiedy raz jest ona w trzeciej osobie czasu przeszłego, a raz w pierwszej, przedstawiona w formie pamiętnika.
TOM II
Pierwszy tom kończy się wybuchem I wojny światowej. W życiu Emilii i Marie zachodzą wielkie zmiany. Młode kobiety coraz mniej myślą o rodzinnych perypetiach, jedna rzucając się w wir pracy w szpitalu, a druga z radością oczekując potomka, którego ojciec walczy gdzieś daleko od domu i kraju. Życie każdej z nich jest teraz trudniejsze, i boleśniejsze. I chociaż po skończonej wojnie Marie przypadkowo spotyka się z mężem Emilii, i jej serce nagle przypomina sobie jak ciepłym kiedyś (i chyba nadal) darzyła go uczuciem, nic nie zmienia się, tak jakby oboje tego oczekiwali. On wraca do żony i dziecka, a ona pozostaje przy matce, chociaż w pewnym momencie postanawia zamieszkać sama w Paryżu. Czy doświadczenia wojenne zmienią coś w stosunkach kuzynek względem siebie? Czy Marie wróci jeszcze kiedyś do Korbielowa? Czy wybuch II wojny światowej pozwoli kuzynkom zapomnieć o starych waśniach rodzinnych? Jak potoczą się losy bliskich sobie, a zarazem obcych kobiet? Jakie tajemnice jeszcze zostaną odkryte, które zaburzą świat niejednej osoby?
Pierwszy tom kończy się wybuchem pierwszej wojny światowej. Główna bohaterka rzuca się w wir pracy w szpitalu, z trudem, ale i profesjonalizmem zajmując się rannymi żołnierzami.
(…) Związek Christine Arnulf i Zygmunta Boratyńskiego nie mieścił się w ogólnie przyjętych normach. Wybuch wojny spowodował jednak, że sprawy, które wcześniej wydawały się nie do zaakceptowania, schodziły na plan dalszy. (…)
Drugi tom opowieści o losach ubogiej Francuski jest moim zdaniem bardziej intensywny, jeśli chodzi o wydarzenia. Więcej się dzieje, nie ma monotonii, a główna bohaterka osobowościowo zmienia się ze spokojnej panienki w odważną, niestroniącą od nowych wyzwań kobietę.
Autorka zabiera czytelników w sfery uczuciowe i emocjonalne młodych kobiet, z których jedna kocha, chociaż wydaje się, że ta jej miłość jest nieosiągalna i daleka od rzeczywistości, a druga nie kocha, ale stara się podtrzymać pozory małżeńskiej miłości.
(…) Zobaczyła go, gdy tylko minęła starą piekarnię. I niemal natychmiast znieruchomiała. On także ją spostrzegł. Od razu zobaczyła w jego oczach wzruszenie i radość. Sama czuła się podobnie. (…)
(…) Tak jak ja nie znałam jego. Pokochałam i poślubiłam wyobrażenie o nim. Był pierwszym mężczyzną, który zwrócił na mnie uwagę. Spragniona miłości byłam łatwą ofiarą dla takich jak on. Kiedyś ojciec próbował mi to uświadomić, tyle że nie umiejąc ze mną rozmawiać i najwyraźniej obawiając się mojej reakcji, wyraził to w bardzo zawoalowany sposób. (…)
W tej części jednostajność spokojnego życia na polskiej wsi zostaje zastąpiona intrygami i tajemnicami społeczeństwa francuskiego, za szczególnym uwzględnieniem rodziny Marie. Wychodzą na jaw tajemnice rodzinne, skrzętnie ukrywane latami.
Na uwagę zasługuje również fakt, że w bardzo interesujący sposób autorka zabiera swoich czytelników w piękną podróż Korbielowo – Chartres – Paryż, pozwalając na zagłębienie się w historię zarówno Polski jak i Francji, przy okazji poznając ciekawych ludzi.
Mimo wielu incydentów, wydarzeń, intryg i niedomówień nie znalazłam w tej powieści takich prawdziwych czarnych charakterów. I chociaż fabuła momentami mocno trzyma w szponach ciekawości, to zdarzają się chwile wzruszenia. A zakończenie… dosłownie zaskakuje.
Polecam tę powieść, a właściwie to OBIE POWIEŚCI czytelnikom, zarówno preferującym romanse, jak i powieści historyczne. Myślę, że fabuła zadowoli również tych, którzy wczytują się w powieści psychologiczne. Polecam sięgnięcie po obie części, bo tak najlepiej będzie, kiedy przeczytane zostaną jako całość, chociaż jak ktoś zdecyduje się na osobne ich czytanie, myślę, że również nie będzie zawiedziony fabułą.
Dziękuję Wydawnictwu NOVAE RES ( i pani Violettcie) za zainteresowanie mnie tą powieścią. Myślę, że skoro teraz znane mi już jest „pióro” autorki, to z przyjemnością sięgnę po jej inne powieści.