Recenzje książek

tragedia

WYSPA – Viktoria Hislop

Jakie historie mogłyby opowiedzieć mury miasteczka? Musiały widzieć wielkie cierpienie. Nie ulega wątpliwości, że trąd i wynikające z niego osiedlenie na tej osamotnionej skale musiało być najgorszą kartą, jaką mogło rozdać życie.

Viktoria Hislop to współczesna pisarka brytyjska, która urodziła się w 1959 roku w Bromlel. Z pochodzenia jest Greczynką. Jest absolwentką Oxfordu, a po ukończeniu studiów pracowała w wydawnictwie, agencji reklamowej i PR oraz była copywriterką dla gazet i czasopism.  Po urodzeniu syna zajęła się dziennikarstwem, współpracując między innymi z „The Guardian”, „High Lifie”, „The Times” i innymi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2005 książką „Wyspa”, która stała się sensacją wydawniczą na ogromną skalę. W ciągu roku sprzedano tylko w Wielkiej Brytanii prawie milion egzemplarzy. Między innymi dzięki tej książce znaczenie wzrosło zainteresowanie wyjazdami turystycznymi do Grecji. Autorka na swoim koncie pisarskim ma już kilka książek.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie drugie) 28 LIPCA 2021

Wydawnictwo ALBATROS
stron 432

Sofia Fielding jest Greczynką mieszkającą w Londynie. Nigdy nie wspomina o swojej przeszłości, a jej rodzina wie o niej tylko tyle, że w wieku osiemnastu lat opuściła Kretę i małą wioskę o nazwie Plaka gdzie została wychowana przez wujostwo. Gdy córka Sofii, Alexis – stojąca przed poważną życiową decyzją postanawia spędzić wakacje z chłopakiem w Grecji i przy okazji poznać przeszłość matki, Sofia daje jej list do starej przyjaciółki, Fotini, zapewniając, że ta kobieta wszystko jej opowie. Wioska, w której wychowała się Sofia znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie kamienistej wyspy Spinalonga, przez wiele lat będącej kolonią trędowatych. Alexis poznając sympatyczną Greczynkę będącą najbliższą przyjaciółką jej babki poznaje mroczne rodzinne sekrety, które Sofia najchętniej wymazałaby z pamięci. Co łączy matkę Alexis z wyspą trędowatych i jakie tragedie wydarzyły się w rodzinie, że kobieta nigdy nawet myślami nie wraca do rodzinnej wioski? Jaki wpływ na życie Sofii miały jej babka i matka? Dlaczego kobieta tak skrzętnie ukrywa sekret łączący kolejne pokolenia kobiet z jej rodziny?

Kiedy pierwszy raz usłyszałam historię o wyspie Spinalonga i informację, że została o niej napisana książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a kiedyś w przyszłości może i odwiedzić tę wyspę, chociaż przy mojej chorobie morskiej podróż statkiem czy jachtem może być wielkim znakiem zapytania.

Autorka tej powieści na kilka dni przeniosła mnie do Grecji, ale takiej innej, nie tej znanej z pocztówek turystycznych, ale do tej mrocznej, dramatycznej chociaż wciąż pięknej.

Fabuła tej książki to dramatyczna opowieść o czterech pokoleniach rodziny rozdzielonej i przez wojnę, i przez chorobę. Ale to również opowieść o miłości silnej jak skała i kruchej jak porcelana.

Książka zaczyna się czasem współczesnym, kiedy młoda kobieta, której mama urodziła się i wychowała na jednej z greckich wysp, wybiera się do Grecji i przy okazji pragnie poznać przeszłość matki, skrzętnie przez lata utajnioną. Będąc na miejscu poznaje starszą kobietę dość blisko niegdyś związaną z rodziną jej mamy i tu zaczyna się cała historia nie tylko o dotkniętych chorobą ludziach zamieszkujących wyspę, co o wielu dramatach towarzyszących rodzinie.

Widok wyspy jest dla dziewczyny nie tyle tajemniczym co szokującym.

(…) Jako archeolog Alexis miała wprawę w dedukcyjnym rozumowaniu, a na podstawie tego, co pozostało z miasteczka trędowatych, mogła przypuszczać, że mieszkańcy przeżywali znacznie bardziej skomplikowane emocje niż tylko nieszczęście i rozpacz. (…)

Spinalonga – Zdjęcie z prywatnego albumu rodzinnego

Ta książka jest niesamowita, pełna bólu, dramatu, ale i radości jaka płynie z relacji między członkami rodzin, miłości i szczęścia, które dla jednych jest czymś zupełnie naturalnym a dla innych spełnieniem najbardziej skrytych marzeń.

(…) Właśnie znaczenie tego zdjęcia – jedynego zdjęcia w ramce w całym domu, jeśli nie liczyć fotografii jej i młodszego brata Nicka – intrygowała ją najbardziej. Ta para najwyraźniej odgrywała ważną rolę w dzieciństwie matki, a jednak Sofia zawsze wydawała się niechętna, by o nich mówić. W istocie było to coś więcej niż niechęć, raczej uparta odmowa. (…)

Owiana tajemnicą historia ludzi zesłanych na izolację do dziś budzi zmienne uczucia. Myślę, że dla ludzi żyjących w tamtych latach to również było coś czego się jednocześnie bali, współczuli, czując i odrazę i ból rozstania.

Pięknie przedstawiona postać mężczyzny, który pływa na wyspę regularnie z zaopatrzeniem, początkowo dla obcych sobie ludzi, a z czasem z świadomością, że na wyspie przebywa ktoś kogo bardzo kocha to świadectwo nie tyle filantropii co olbrzymiej odwagi i determinacji.

Ludzie trędowaci kojarzą nam się z żebrakami, włóczęgami o wyglądzie tak odstraszającym, że najlepiej było ich omijać wielkim kołem. Tymczasem pokazana społeczność wyspy różniła się od zdrowych ludzi tylko tym, że jedni mieli bardziej zaawansowane stadium choroby, dla których wyzwoleniem była tylko śmierć, często w okropnych męczarniach, a inni chorowali bez wyraźnie widocznych oznak, mogąc normalnie funkcjonować.

(…) Wyspa zapewniała pożądane schronienie przed włóczęgostwem; wielu trędowatych spędziło miesiące a nawet lata, żyjąc poza społeczeństwem, sypiając w budach, żywiąc się resztkami ze śmietników. Dla tych ofiar choroby Spinalonga była wybawieniem, odpoczynkiem od straszliwej nędzy wyrzutków. (…)

Przebywając w takim odizolowaniu od świata zewnętrznego mieszkańcy wyspy nie zaniedbywali celebrowania najważniejszych świąt czy uroczystości starając się funkcjonować tak jak żyli przed chorobą. I to było piękne, że mimo bólu, cierpienia, upokorzenia, starali się żyć normalnie. Przynajmniej wielu z nich.

(…) – Chodź Dimitris – zachęciła chłopca Eleni. – Zobaczymy, czy uda nam się zanieść świecę do domu, tak żeby nie zgasła.  – Jeżeli uda im się donieść do domu zapaloną świeczkę, będzie to oznaczało szczęście przez cały rok, a w tę bezwietrzną kwietniową noc było to absolutnie realne. Po kilku minutach w oknie każdego domu na wyspie płonęła świeca. (…)

Spinalonga – zdjęcie z prywatnego albumu rodzinnego

Autorka zadbała o to, aby pokazać wyspę nie tylko z tej okrytej złą sławą strony, ale również z tej pięknej, malowniczej pod względem terytorium i krajobrazu. Wyobrażając sobie i wyspę i jej otoczenie trudno mi było pogodzić myśli z tym, że w tym pięknym miejscu wydarzyło się tyle dramatu.

(…) Usytuowanie szpitala na wzgórzu zapewniało najlepsze widoki; siedząc na łóżku Eleni i słuchając jej coraz trudniejszego oddechu, lekarz patrzył przez olbrzymie okno na Plakę po drugiej stronie wody. Myślał o Giorgisie, który w późniejszych godzinach wyruszy na Spinalongę, ścigając się z białymi bałwanami na morzu. (…)

Ale ta książka to również opowieść o miłości, o ludziach którzy potrafili pokonać największe przeszkody, aby ta miłość kwitła i cieszyła. Bardzo pozytywnym akcentem fabuły jest również ukazana przyjaźń między dwoma kobietami. Przyjaźń, której nie zniszczyło nic, ani choroba, ani zazdrość, ani obojętność na los drugiego człowieka.

Polecam tę książkę całym sercem, szczególnie tym, którzy wybierają się do Grecji, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się również tam pojechać i osobiście zwiedzić Spinalongę.

Książkę otrzymałam i przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Sofario.com, za co bardzo, bardzo dziękuję 😊

PO PROSTU BĄDŹ – Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Po prostu bądź, to współczesna powieść obyczajowa, w której dramat przeplata się z romansem. Jest to pewnego rodzaju powieść psychologiczna, a poruszony w niej wątek tragedii jest bliski niejednej osobie.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 STYCZNIA 2021 – WYDANIE II

Wydawnictwo FILIA
stron 366

Pola pochodzi z przeciętnej, wiejskiej rodziny. Za namową nauczycielki postanawia kontynuować naukę najpierw w liceum, a następnie na studiach. Niestety, rodzice są temu przeciwni. Uważają, że jako najmłodsza z trzech córek powinna pozostać na wsi, aby zaopiekować się nimi na starość i poprowadzić gospodarstwo. Znaleźli już dla niej nawet kandydata na męża, określili miejsce, w którym zostanie wybudowany jej dom i nie przyjmują do wiadomości, że ona ma inne plany życiowe. Pola jednak stawia na swoim, wyjeżdża na upragnione studia i musi sobie sama poradzić ze wszystkim, bo rodzice nie chcą mieć z nią nic do czynienia. Mimo trudności finansowych dziewczyna radzi sobie całkiem dobrze, otrzymuje stypendium i dorabia sobie portretowaniem. Na uczelni poznaje Aleksa, który jest jej wykładowcą, niestety serce nie sługa i oboje wpadają w ramiona uczuć. Wszystko jest jednak zbyt piękne, aby mogło trwać wiecznie i pewnego razu los podrzuca im ciężki kamień dramatu. Miłość zamienia się w rozpacz, przyjaźń w nadzieję, a życie jakby nigdy nic, toczy się dalej. Czy Paulina i Aleks stworzą szczęśliwą rodzinę? Jaką rolę w związku tych dwojga młodych ludzi odegra Łukasz? Czy Paulina pogodzi się z życiem jakie zafundował jej los i czy pogodzi się z rodziną?

(…) w życiu nie chodzi o to, by robić to, co wypada. Chodzi o to, by robić to, o czym marzysz. Bo jeżeli umiesz marzyć, to już połowa sukcesu. (…)

Od początku książki czułam, że coś się stanie. Piękna bajka o Kopciuszku i pięknym księciu już była i nie mogło być tutaj zakończenia „i żyli długo i szczęśliwie”. Czy aby na pewno?

Czytałam na przysłowiowym wdechu, bo bardzo chciałam wiedzieć, co mnie niepokoi w treści, że nie potrafię się cieszyć szczęściem głównej bohaterki. To, że Pola początkowo nie przypadła mi do gustu to inna sprawa, nie wiem dlaczego, ale mimo całej mocy kibicowania jej w tym co robiła, w tej determinacji dążenia do celu, czułam do niej jakąś dziwną antypatię. Nie mogłam jednak oderwać się od fabuły.

Autorka ma bardzo lekkie pióro, dialogi są proste i takie życiowe, dlatego czyta się książkę wyjątkowo szybko. Treść podzielona na krótkie rozdziały, z których każdy poprzedzony został fragmentem piosenki płynnie nawiązującym do fabuły.  Nie ma w tej powieści zbyt wiele humoru, bo nie może być. Fabuła oparta jest na dramatycznym wydarzeniu w życiu Poli, ale przez całą treść przewija się specyficzna nadzieja, która uświadamia czytelnikowi jak bardzo można się zatracić w rozpaczy, niszcząc przy tym uczucia innych. Tą nadzieją jest Łukasz – przyjaciel Poli i Aleksa, na którego zawsze i wszędzie można było liczyć.

Lektura ta jest kopalnią emocji, które towarzyszą jej bohaterom. Smutek przeplata się z radością, rozpacz przeplata się ze szczęściem, a niepewność z nadzieją. To opowieść o ludziach, na których los zrzucił odpowiedzialność za życie i szczęście drugiego człowieka.

Bardzo wzruszająco, ale i dosadnie przedstawione zostały w powieści etapy żałoby, kiedy zaraz po tragicznej wiadomości dotyczącej bliskiej osoby następuje najpierw zaprzeczenie (nie, to nie może być prawda, to pomyłka), potem gniew (za co to mnie spotkało, dlaczego nie spotkało kogoś innego), targowanie z życiem, depresja (to wszystko nie ma najmniejszego sensu) aby w końcu nastąpiła akceptacja (teraz już nic nie zmienię, muszę pogodzić się z losem i żyć dalej).

Jest to powieść lekka i łatwa, chociaż jej główny wątek nie należy do prostych i przyjemnych. Są sytuacje w życiu, kiedy niełatwo jest się pogodzić z czymś, co staje się przeszkodą w życiu, w pełnym tego słowa znaczeniu. Walka o stabilność, o czyjeś uczucie, o spokój, czasami bywa bardzo trudna. Ale zawsze trzeba umieć zawalczyć.

Lecz często przyjacielska dłoń, która jest przede wszystkim skierowana jako ogromna pomoc, bywa potraktowana jak zdrada w stosunku do kogoś, kogo już nie ma.

Jak bardzo ważna jest w związku rozmowa, wie tylko ten, kto milcząc ranił siebie i drugą osobę. Bo w każdym związku niedomówienia, tajemnice czy kłamstwa, nawet te nieświadome nie przynoszą niczego dobrego.

(…) Dlaczego boimy się w otwarty sposób mówić o uczuciach? Nie zdradzamy co nas boli. Nawet przed tymi, których kochamy. (…) Zapominamy, że słowa nie służą tylko temu, by ranić. Są po to, by nas jeszcze bardziej do siebie zbliżać. By pomóc rozwiązać konflikty i nieporozumienia. (…)

Niech nikogo nie zmyli piękna, wręcz kipiąca romantyzmem okładka. Spoglądając na nią spodziewałam się pogodnego, pełnego szczęścia romansu, w którym wszystko jest sielskie, spokojne i radosne. Życie niestety nie zawsze pozwala Kopciuszkowi na spotkanie pięknego księcia i dopisanie „i żyli długo i szczęśliwie”, chociaż… myślę, że na końcu tej powieści autorka mogła wstawić te słowa. Nieważne, że okupione milionem zwątpień, bólem, tęsknotą, milczeniem i ulatującą nadzieją.

(…) Ale czas leczy rany, a blizny mają to do siebie, że blakną. Po pewnym czasie są już widoczne. Można też je przykryć tatuażem. (…)

Polecam tę książkę osobom, które mają ochotę na chwilę oderwania się od prozy własnego życia i zanurzenia w życie innej osoby, a właściwie osób. To lektura zmuszająca do refleksji, to historia dwojga ludzi, którym życie spłatało brzydkiego figla, ale przecież: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.

(…) Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Są momenty w życiu, których nie można cofnąć. Nawet jeżeli znamy tak potężne zaklęcie, jakim jest miłość. (…)

Tych, którzy mają ochotę sięgnąć po tę powieść uprzedzam, żeby przygotowali paczkę chusteczek, bo może być potrzebna. Mnie przynajmniej się te chusteczki bardzo przydały, chociaż główna bohaterka czasami bardzo mnie irytowała, ale połączenie nietuzinkowej fabuły z ciekawie wykreowanymi osobowościami bohaterów może wciągnąć człowieka w taki wir czytania, że trudno odłożyć książkę „na potem”.

Moim zdaniem to jedna z najpiękniejszych książek autorki. Wiem, ktoś może mieć inne zdanie, ale wiadomo, że ilu czytelników tyle gustów. I chociaż ja zakochałam się w twórczości tej pisarki po przeczytaniu Milaczka, to do tej powieści zapewne wrócę jeszcze nie jeden raz.

Bardzo dziękuję Autorce i wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i gorąco polecam tę lekturę zarówno młodym czytelnikom jak tym starszym bez względu na płeć. Wiem, że poruszy ona najtwardsze serca.

PRAGNIENIA – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska jest jedną z tych polskich pisarek, których nie muszę przedstawiać na swoim blogu, bowiem gościła już na nim nie jeden raz. Ale dla tych, którzy dopiero teraz odwiedzili to moje małe królestwo książek napiszę tylko, że mieszka w Warszawie, ale gdy tylko może ucieka na mazowiecką wieś. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”.

Pragnienia to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką romansu, dramatu ale i odrobiną kryminału, której fabuła umiejscowiona została w Warszawie oraz w pewnej miejscowości niedaleko stolicy.

PREMIERA KSIĄŻKI 21 PAŹDZIERNIKA 2020

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 476

Janek mógłby zdobyć wielką sławę w sporcie, a konkretnie w koszykówce lecz pewne zdarzenie mocno pokrzyżowało jego plany na karierę sportową. Zrozpaczony, nie potrafi sobie poradzić z życiem, które wywróciło się do góry nogami. Wcześniejsze udane życie, w zamożnej i kochającej się rodzinie, powodzenie u kobiet i gwiazdorstwo w koszykówce wydawało się czymś normalnym, czymś na co sobie w pełni zasłużył. Niestety jeden niby normalny dzień zniszczył wszystko co kochał. Wiktoria jest nieco (z pozoru) rozpuszczoną córeczką bogatego tatusia, który jest właścicielem fabryki mebli. Kiedy pierwszy raz tych dwoje spotka się w jakimś warszawskim klubie, nic nie wskazuje na to, że kiedyś ich drogi zejdą się ponownie. Po tragicznym w skutkach wypadku Janek postanawia na jakiś czas wyjechać z Warszawy, zatrzymuje się w domu babci, która rzekomo potrzebuje pomocy w remoncie. I właśnie w miejscowości, w której mieszka babcia, Janek ponownie spotyka Wiktorię. Czy spotkanie to zaowocuje uczuciem głębszym niż zwykła przyjaźń? Co wydarzyło się w życiu obojga, że nagle poczuli przyciągającą ich do siebie więź? Czy Janek wróci do Warszawy i do koszykówki?

Pozornie tych dwoje młodych ludzi różni dosłownie wszystko, ale jest coś co połączyło dwie samotne dusze.

Treść książki i fabuła być może momentami są dość infantylne, ale autorka nie pozwala czytelnikom na nudę. W tej książce mamy bowiem wszystko, jest romans, jest dramat, a właściwie tragedia, jest humor, jest kryminał i jest… seks. Chyba po raz pierwszy autorka pozwoliła sobie odważniej pod względem erotyki, ale seks opisany w książce jest z jednej strony bardzo zmysłowy a z drugiej bardzo odważny, i bez wulgaryzmów.

(…) – Mam na ciebie ochotę i za chwilę zrobię coś niegrzecznego – wyszeptał jej wprost do ucha, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zamruczała. (…)

Dzięki fabule mamy okazję zagłębić się trochę w tajniki sportu, a konkretnie w tajniki koszykówki, co z pewnością jest nie lada gratką dla miłośniczek/miłośników tego sportu.

Ale nie tylko. Mamy chwile emocji miłosnych ze sporą dawką erotyki, możemy popodglądać administracyjne życie pewnego dużego zakładu produkującego meble, a także możemy odkryć ciemne strony ludzi, układających swoje życie na karierze budowanej od tej złej strony.

Muszę jednak przyznać, że gdyby nie ciekawi bohaterowie, zarówno ci główni jak i ci drugoplanowi, nie wciągnęłabym się tak w tę powieść. Chociaż Wiktoria może trochę mnie momentami irytowała. Może dlatego, że była sprzeczna emocjonalnie, tak jakby walczyły w niej różne emocje, a ona sama była jak kameleon. Raz wydawała się kobietą silną, pełną pasji, energii, buńczuczną i odważną, a po chwili zalewała się łzami jak mała dziewczynka. Być może wynikało to z sytuacji jaka miała miejsce w jej domu, gdzie musiała się zmagać z alkoholizmem i brutalnością ojca patrząc na bierność całkowicie poddanej mężowi matki.

Silną stroną autorki jest to, że potrafi pisać o ludzkich tragediach i ludzkich dramatach w wyjątkowo empatyczny i emocjonalny sposób. W tej książce dość dokładnie opisała życie dziewczyny boleśnie funkcjonującej w domu, w którym oprócz dużych pieniędzy zagościły właśnie alkohol i przemoc. Jak bardzo kontrastowało to z opisanym życiem chłopaka z domu pełnego miłości.

(…) On sam przechodził właśnie jedną z najgorszych życiowych burz. Nie umiał sobie wyobrazić, że jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy. To było wręcz niemożliwe. (…)

Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, może właśnie tak było w przypadku tych dwojga młodych ludzi?

Autorka porusza w swojej powieści wiele trudnych tematów, z którymi nie każdy potrafi sobie poradzić jeżeli dotknie jego/ją. Zdradzona czy toksyczna miłość, utrata najbliższych, przekreślenie marzeń, kalectwo, ból, samotność, to tylko niektóre z nich. Ale pięknie też pokazuje te dobre strony ludzkości, przyjaźń, miłość, odpowiedzialność, tęsknotę za dobrym.

(…) Mimo młodego wieku znali życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie można igrać z uczuciami. Skrzywdzeni, poturbowani złymi wyborami, chcieli mieć pewność, że to, co się między nimi rodzi, jest naprawdę wyjątkowe. (…)

Ta książka to opowieść o ludzkich problemach, czasami mniejszych, a czasami bardzo dużych. To opowieść o wyborach i decyzjach jakie czasami trzeba podjąć, ale również o błędach które prawie każdy z nas popełnia.

To bardzo dosadny przekaz tego, jak silny wpływ na życie mają zachowania, decyzje i uczucia (lub ich brak) rodziców. Bohaterowie tej książki to dwoje młodych, samodzielnych życiowo, inteligentnych ludzi, ukształtowanych przez różne środowiska rodzinne. Czasami zbytnia nadopiekuńczość może mieć kiepski wpływ na wychowanie, a czasami jest tym zbytnie idealizowanie przyszłości i obojętność emocjonalna.

Patrząc na okładkę, można pomyśleć, że jest to kolejna banalna opowieść o miłości, stereotypowy, może trochę spontaniczny romans dwójki pięknych, młodych ludzi. Nic bardziej mylnego. Chociaż romans jest, ale czy banalny? Stereotypowy? O tym przekona się ten, kto sięgnie po książkę. Ja przynajmniej prawie przestałam funkcjonować, kiedy zaczęłam czytać. A historia tych dwojga młodych ludzi z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Dlaczego? Może dlatego, że na zmianę śmiałam się i płakałam. Przeczytajcie, to się przekonacie.

Polecam tę książkę nie tylko fankom i fanom autorki, chociaż im to raczej polecać nie trzeba. Polecam tym, którzy lubią dobra powieść obyczajową, ale nie skupioną na jednym temacie. Tutaj mamy kilka wątków, które świetnie się uzupełniają, i dlatego można powiedzieć, że ta lektura zadowoli wielu. Znakiem rozpoznawczym autorki, moim zdaniem, jest różnorodność. Zaskakujące zwroty akcji, wielowątkowa fabuła, świetnie wykreowane sylwetki bohaterów i to pod względem osobowościowy jak i wizualnym, oraz bogaty język narracji. A to wszystko przecież jest gwarancją dobrej lektury.

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej powieści, która pozwoliła mi na oderwanie się od smutnej rzeczywistości jaka teraz otacza nas z powodu wirusa.

UKAŻ MI PRAWDĘ – Agnieszka Rusin

Agnieszka Rusin to autorka powieści obyczajowych, pisanych sercem. Z wykształcenia jest ekonomistką, na co dzień pracującą jako pracownik administracyjny. Rodowita śremianka. Kocha górskie wędrówki (marzy o wspinaczce na Rysy) i kuchnię włoską. To marzycielka i niepoprawna romantyczka. Pisanie traktuje jak pasję.

Ukaż mi prawdę to współczesna powieść obyczajowa z dawką dramatu, odrobiną dreszczyku i szczyptą romansu.

Wydawnictwo LUCKY rok 2020
stron 304

Alicja staje przed faktem dokonanym, jej mąż bez konsultacji z nią kupuje stary domek w leśnej głuszy, ale nad pięknym jeziorem. Kuba bardzo chce, aby jego żona odzyskała chęć do życia po śmierci ich nastoletniej córki. Jest przekonany, że cisza i spokój w otoczeniu drzew i śpiewu ptaków, pomogą żonie podnieść się z dołu rozpaczy. Początkowo Alicja jest pełna goryczy, nie tylko z powodu wyjazdu w Warszawy, ale również z powodu pustki jaka ją okrąża. Ale kiedy poznaje miejscowe kobiety i znajduje w ich towarzystwie przyjaźń i zrozumienie, jej nastawienie do starego domu i życia na odludziu zmienia się. A ciekawość dotycząca mrocznej tajemnicy poprzednich właścicieli wzbudza w niej iście detektywistyczne podejście, zwłaszcza że okoliczni mieszkańcy coś być może wiedzą, ale każdy uparcie milczy. Sprawy trochę się komplikują, kiedy pod opiekę Alicji i Kuby dostaje się nastolatka, której mama (przyrodnia siostra Alicji) jest umierająca a ojciec zniknął bez śladu. Co ukrywają mieszkańcy Zalesia? Czy Alicja i Kuba sprawdzą się w roli domniemanych rodziców? Czy uda się im pokonać traumę po śmierci córki i rozpocząć nowe życie?

Jest to moje pierwsze spotkanie z dorobkiem pisarskim tej autorki i przyznam szczerze, że lektura ta zaciekawiła mnie na tyle, że przeczytałam ją w niespełna trzy dni.

Początkowo spodziewałam się idyllicznej, spokojnej powieści o dramatycznym podłożu, której bohaterowie w ciszy pięknego polskiego lasu dochodzą do siebie. Jednak niespodziewane zwroty akcji zaprzeczają idylli i spokojowi.

Kobieta i mężczyzna, każdy z nich na swój sposób przeżywa tragedię córki, on jednak nie może sobie pozwolić na ciągły płacz i umartwianie się, bo przecież ktoś musi pracować i zarabiać na ich utrzymanie. Ona natomiast ma żal do całego świata o to, że zabrał jej ukochane dziecko.

Jednak wyjazd z zaludnionego, pełnego gwaru miasta może czasami okazać się lekiem, kiedy człowiek znajdzie się sam na sam w analizie własnych myśli, ciszy i spokoju.

(…) – Przepraszam, muszę wziąć leki – odparła, szperając w torebce. Z lekami życie było możliwe, a depresja powoli oddalała się. Alicja bardzo chciała wygrać tę walkę. Dla niej, dla Klaudii i dla siebie. (…)

Autorka jednak nie pozwala czytelnikowi skupić się tylko na rozpaczy głównej bohaterki. W fabułę wplata wątki grozy, zjawisk paranormalnych i parapsychologicznych i chociaż sceptycznie patrząc na nie i wiedząc, że mogły się zdarzyć tylko w wyobraźni, to w jakiś sposób budują one napięcie.

(…) Mijały minuty, potem godziny. Wyczerpana, zasnęła oparta o pobliskie drzewo. Kiedy po chwili otworzyła oczy, poczuła na policzku dziwny, chłodny dotyk. Był delikatny, prawie pieszczotliwy. Ogarnęło ją przedziwne uczucie, że nie jest tu sama, że ktoś jeszcze jest świadkiem jej cierpienia.  (…) Zjawa przyglądała się jej, a kiedy zbliżyła się o krok, była już prawie pewna, kogo jej przypomina. (…)

Wplecione zostały tutaj również wątki kryminalne, które niby powodują, że w domysłach wiadomo kto i co, a jednak wzbudzają pewnego rodzaju ciekawość.

Moją uwagę przyciągnęły jednak dwa wątki, które znalazły się w tej powieści. Jednym z nich jest wątek przyjaźni między kobietami żyjącymi w dość określonej i zamkniętej społeczności wiejskiej, a drugi dotyczący wiary i miłości w związku, który po tragicznych wydarzeniach zaczyna rozsypywać się, bo jedna ze stron nie potrafi sobie z traumą tej tragedii poradzić. Bardzo podobała mi się postać Kuby, który mimo przeciwności stoi murem przy swojej ukochanej żonie, cały czas wierząc w to, że ona otrząśnie się z rozpaczy i „wróci” do niego taka jaką była dawnej.

Przyznam szczerze, że postać Alicji niezbyt przypadła mi do gustu, i chociaż solidaryzowałam się z jej bólem i cierpieniem, to jej zachowanie często aroganckie, często nijakie a czasami wręcz zbyt entuzjastyczne powodowało we mnie pewnego rodzaju irytację.

W tej książce autorka podejmuje się pokazania historii z samego życia, z uwzględnieniem problemów nie tylko tych dnia codziennego. Pięknie pokazuje nie tylko siłę miłości, która nie jest łatwa, ale której nie jest w stanie pokonać nawet ból i strach o drugą osobę. Mamy tutaj również miłość, która dopada człowieka znienacka. Ale jest również pokazana niszczycielska siła zazdrości nienawiści, która nie cofnie się przed niczym nawet przed dokonaniem zbrodni.

To również książka o trudnych relacjach międzyludzkich, jakich w wielu rodzinach można się dopatrzeć. O braku wiary w słowa drugiego człowieka i  zmowie milczenia wobec dziejącej się krzywdy, ale i o wybaczaniu. O traumie dzieciństwa.

(…) Powinnam ci wtedy uwierzyć, wysłuchać, dowiedziałam się niedawno prawdy… Kiedy Laura zachorowała i otarła się o śmierć, zaczęły ją dręczyć strach i wyrzuty sumienia. Powiedziała mi prawdę, że mnie oszukiwała, kłamała na ciebie, krzywdziła cię, a ja karałam ciebie. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na ciepłe, letnie wieczory, z którymi kojarzy nam się las, śpiew ptaków i malownicze okolice nad jeziorem. Myślę, że ta książka spodoba się głównie paniom lubiącym powieści obyczajowe kierowane do kobiet, ale zarówno miłośnicy kryminałów jak i zjawisk paranormalnych i grozy znajdą w niej coś dla siebie.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/