PO PROSTU BĄDŹ – Magdalena Witkiewicz
Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku. Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.
Po prostu bądź, to współczesna powieść obyczajowa, w której dramat przeplata się z romansem. Jest to pewnego rodzaju powieść psychologiczna, a poruszony w niej wątek tragedii jest bliski niejednej osobie.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 STYCZNIA 2021 – WYDANIE II
Pola pochodzi z przeciętnej, wiejskiej rodziny. Za namową nauczycielki postanawia kontynuować naukę najpierw w liceum, a następnie na studiach. Niestety, rodzice są temu przeciwni. Uważają, że jako najmłodsza z trzech córek powinna pozostać na wsi, aby zaopiekować się nimi na starość i poprowadzić gospodarstwo. Znaleźli już dla niej nawet kandydata na męża, określili miejsce, w którym zostanie wybudowany jej dom i nie przyjmują do wiadomości, że ona ma inne plany życiowe. Pola jednak stawia na swoim, wyjeżdża na upragnione studia i musi sobie sama poradzić ze wszystkim, bo rodzice nie chcą mieć z nią nic do czynienia. Mimo trudności finansowych dziewczyna radzi sobie całkiem dobrze, otrzymuje stypendium i dorabia sobie portretowaniem. Na uczelni poznaje Aleksa, który jest jej wykładowcą, niestety serce nie sługa i oboje wpadają w ramiona uczuć. Wszystko jest jednak zbyt piękne, aby mogło trwać wiecznie i pewnego razu los podrzuca im ciężki kamień dramatu. Miłość zamienia się w rozpacz, przyjaźń w nadzieję, a życie jakby nigdy nic, toczy się dalej. Czy Paulina i Aleks stworzą szczęśliwą rodzinę? Jaką rolę w związku tych dwojga młodych ludzi odegra Łukasz? Czy Paulina pogodzi się z życiem jakie zafundował jej los i czy pogodzi się z rodziną?
(…) w życiu nie chodzi o to, by robić to, co wypada. Chodzi o to, by robić to, o czym marzysz. Bo jeżeli umiesz marzyć, to już połowa sukcesu. (…)
Od początku książki czułam, że coś się stanie. Piękna bajka o Kopciuszku i pięknym księciu już była i nie mogło być tutaj zakończenia „i żyli długo i szczęśliwie”. Czy aby na pewno?
Czytałam na przysłowiowym wdechu, bo bardzo chciałam wiedzieć, co mnie niepokoi w treści, że nie potrafię się cieszyć szczęściem głównej bohaterki. To, że Pola początkowo nie przypadła mi do gustu to inna sprawa, nie wiem dlaczego, ale mimo całej mocy kibicowania jej w tym co robiła, w tej determinacji dążenia do celu, czułam do niej jakąś dziwną antypatię. Nie mogłam jednak oderwać się od fabuły.
Autorka ma bardzo lekkie pióro, dialogi są proste i takie życiowe, dlatego czyta się książkę wyjątkowo szybko. Treść podzielona na krótkie rozdziały, z których każdy poprzedzony został fragmentem piosenki płynnie nawiązującym do fabuły. Nie ma w tej powieści zbyt wiele humoru, bo nie może być. Fabuła oparta jest na dramatycznym wydarzeniu w życiu Poli, ale przez całą treść przewija się specyficzna nadzieja, która uświadamia czytelnikowi jak bardzo można się zatracić w rozpaczy, niszcząc przy tym uczucia innych. Tą nadzieją jest Łukasz – przyjaciel Poli i Aleksa, na którego zawsze i wszędzie można było liczyć.
Lektura ta jest kopalnią emocji, które towarzyszą jej bohaterom. Smutek przeplata się z radością, rozpacz przeplata się ze szczęściem, a niepewność z nadzieją. To opowieść o ludziach, na których los zrzucił odpowiedzialność za życie i szczęście drugiego człowieka.
Bardzo wzruszająco, ale i dosadnie przedstawione zostały w powieści etapy żałoby, kiedy zaraz po tragicznej wiadomości dotyczącej bliskiej osoby następuje najpierw zaprzeczenie (nie, to nie może być prawda, to pomyłka), potem gniew (za co to mnie spotkało, dlaczego nie spotkało kogoś innego), targowanie z życiem, depresja (to wszystko nie ma najmniejszego sensu) aby w końcu nastąpiła akceptacja (teraz już nic nie zmienię, muszę pogodzić się z losem i żyć dalej).
Jest to powieść lekka i łatwa, chociaż jej główny wątek nie należy do prostych i przyjemnych. Są sytuacje w życiu, kiedy niełatwo jest się pogodzić z czymś, co staje się przeszkodą w życiu, w pełnym tego słowa znaczeniu. Walka o stabilność, o czyjeś uczucie, o spokój, czasami bywa bardzo trudna. Ale zawsze trzeba umieć zawalczyć.
Lecz często przyjacielska dłoń, która jest przede wszystkim skierowana jako ogromna pomoc, bywa potraktowana jak zdrada w stosunku do kogoś, kogo już nie ma.
Jak bardzo ważna jest w związku rozmowa, wie tylko ten, kto milcząc ranił siebie i drugą osobę. Bo w każdym związku niedomówienia, tajemnice czy kłamstwa, nawet te nieświadome nie przynoszą niczego dobrego.
(…) Dlaczego boimy się w otwarty sposób mówić o uczuciach? Nie zdradzamy co nas boli. Nawet przed tymi, których kochamy. (…) Zapominamy, że słowa nie służą tylko temu, by ranić. Są po to, by nas jeszcze bardziej do siebie zbliżać. By pomóc rozwiązać konflikty i nieporozumienia. (…)
Niech nikogo nie zmyli piękna, wręcz kipiąca romantyzmem okładka. Spoglądając na nią spodziewałam się pogodnego, pełnego szczęścia romansu, w którym wszystko jest sielskie, spokojne i radosne. Życie niestety nie zawsze pozwala Kopciuszkowi na spotkanie pięknego księcia i dopisanie „i żyli długo i szczęśliwie”, chociaż… myślę, że na końcu tej powieści autorka mogła wstawić te słowa. Nieważne, że okupione milionem zwątpień, bólem, tęsknotą, milczeniem i ulatującą nadzieją.
(…) Ale czas leczy rany, a blizny mają to do siebie, że blakną. Po pewnym czasie są już widoczne. Można też je przykryć tatuażem. (…)
Polecam tę książkę osobom, które mają ochotę na chwilę oderwania się od prozy własnego życia i zanurzenia w życie innej osoby, a właściwie osób. To lektura zmuszająca do refleksji, to historia dwojga ludzi, którym życie spłatało brzydkiego figla, ale przecież: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.
(…) Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Są momenty w życiu, których nie można cofnąć. Nawet jeżeli znamy tak potężne zaklęcie, jakim jest miłość. (…)
Tych, którzy mają ochotę sięgnąć po tę powieść uprzedzam, żeby przygotowali paczkę chusteczek, bo może być potrzebna. Mnie przynajmniej się te chusteczki bardzo przydały, chociaż główna bohaterka czasami bardzo mnie irytowała, ale połączenie nietuzinkowej fabuły z ciekawie wykreowanymi osobowościami bohaterów może wciągnąć człowieka w taki wir czytania, że trudno odłożyć książkę „na potem”.
Moim zdaniem to jedna z najpiękniejszych książek autorki. Wiem, ktoś może mieć inne zdanie, ale wiadomo, że ilu czytelników tyle gustów. I chociaż ja zakochałam się w twórczości tej pisarki po przeczytaniu Milaczka, to do tej powieści zapewne wrócę jeszcze nie jeden raz.
Bardzo dziękuję Autorce i wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i gorąco polecam tę lekturę zarówno młodym czytelnikom jak tym starszym bez względu na płeć. Wiem, że poruszy ona najtwardsze serca.