thriller
SKAZANIEC – Krzysztof Spadło
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
O Krzysztofie Spadło niewiele znalazłam informacji, wydaje mi się, że jest na rynku książkowym jeszcze mało znanym autorem, aczkolwiek mam nadzieję, że kiedyś „zabłyśnie”. Zadebiutował w zeszłym roku zbiorem dziesięciu opowiadań z pogranicza horroru i science-fiction. Zaimponował mi jednak tym, że dąży do tego aby jego dzieła nie trafiały do szuflady, a były udostępnione szerszej grupie czytelników – wydaje książki sam.
Wydawca: Krzysztof Spadło rok 2013
stron 426
Skazaniec to thriller, który prawie od pierwszej strony przykuwa jak „kajdany”.
Do polskiego więzienia we Wronkach trafia młody mężczyzna, z dożywotnim wyrokiem. Od początku musi pogodzić się z faktem, że w tym miejscu są osoby dominujące i podlegające hierarchii nie tylko więziennych pracowników ale również współwięźniów. Nie tylko krnąbrne zachowanie powoduje lawiny bólu i upokorzeń, ale czasami sam fakt, że jest się przez kogoś po prostu nielubianym. Młody Żabikowski czyli Ropuch, jak nazywają go współwięźniowie bardzo szybko „ustawia” się w społeczności więziennej dzięki znajomości stolarki, która jest jego kartą przetargową uwzględniając wyjątkową zdolność wręcz artystycznego wykonawstwa powierzonych mebli. Więzienie, które do końca życia zastąpiło mu dom jest jego opoką i koszmarem jednocześnie. Antypatycznie nastawiony do młodego mężczyzny jeden z wyższych rangą pracowników skutecznie utrudnia życie Żabikowskiemu, nie zdając sobie sprawy z tego, że każdy kolejny cios wymierzony w niego, wzmacnia jego siłę i wiarę w siebie. Jak to jednak w takich miejscach bywa, Ropuch brutalnie przekonuje się o tym do czego mogą zdolni być ludzie zamknięci za murami, którzy w imię przyjaźni czy sympatii potrafią tylko ubić dobry interes.
Losy Żabikowskiego opisane w książce przypadają na lata dwudzieste ubiegłego stulecia i wspomnienia często przerywane są historycznymi opisami sytuacji w kraju i na świecie. Autor treść swojej książki umieścił we wspomnieniach, które opowiada czytelnikowi młody więzień.
Mimo ponurej fabuły, bo przecież więzienna egzystencja do miłych nie należy i mimo wielu brutalnych scen opisanych nie czułam „niesmaku” czytania, chyba dzięki temu, że nawet te najbrutalniejsze sceny opisane były z pewnego rodzaju „delikatnością”. Zabierając się za tę lekturę spodziewałam się, że będą bardziej drastyczne.
Trochę brakowało mi takiego podziału na rozdziały, ale widocznie autor miał taką wizję swojej książki a nie inną.
Książka napisana bardzo ciekawym językiem, prostym i trochę może poetyckim jak na taki gatunek literatury, ale mimo źle poskładanych w kilku miejscach czcionek tekstu, mam tu na myśli pisane zdania w jednej ciągłości, np.”niebyłożadnątajemnicą”, to nie miałam problemu z czytaniem, ponieważ sama treść mnie na tyle zainteresowała, że przestałam na takie detale zwracać uwagę.
Muszę napisać też o okładce, bo często zwracam na nią uwagę zanim zagłębię się w treść książki. Podoba mi się, bo na sam widok czuje się, że nie będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna, że kryje się za nią jakaś brutalna rzeczywistość, która może wstrząsnąć czytelnikiem.
Gratuluję autorowi pomysłu na zareklamowanie swojego dzieła w postaci filmiku, myślę, że po jego obejrzeniu, potencjalny czytelnik będzie już wiedział, czy chce przeczytać tę pozycję czy nie.
Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż nie jest to lektura typowo kobieca. Nie jest to książka, która odpręża po ciężkim dniu pracy, myślę jednak, że jak już ktoś sięgnie po nią, to będzie ją czytał bez wyrzutów sumienia, straconego czasu.
Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11)
John Marsden jest pisarzem australijskim, urodził się w 1950 roku w Victorii. Jego książki zostały przetłumaczone na jedenaście języków, w tym szwedzki, norweski, francuski, niemiecki, holenderski, duński, włoski, polski, hiszpański i meksykański. W wieku 28 lat, po pracy na kilku etatach, zaczął kurs pedagogiczny. Podczas pracy jako nauczyciel napisał swoją pierwszą książkę dla dzieci „Tak wiele do opowiedzenia„, która została opublikowana w 1987 roku. Jest autorem ponad 40 książek i ponad 5 milionów sprzedanych książek na całym świecie.
Podczas pracy w prestiżowej szkole Geelong Grammar School, po jego niezadowoleniu z apatii swoich studentów w kierunku czytania i obserwacji, że młodzież nie czyta, podjął decyzję, aby pisać coś dla nastolatków.
Seria JUTRO jest jedną z jego najbardziej poczytnych książek i to nie tylko przez młodzież.
W tym wpisie będę kolejno dzieliła się moimi spostrzeżeniami po przeczytanej części, bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość.
Do młodzieży zaliczałam się bardzo dawno temu, ale sam fakt, że przeczytałam książkę zaledwie w dwa dni, chyba o czymś świadczy.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
str 271
tytuł oryginału Tomorrow, When The War Began
JUTRO, nie ma żadnych zasad to część pierwsza serii. Zaczyna się bardzo ciekawie.
Grupa nastolatków, wybiera się na kilkudniowy biwak do lasu, obierając na miejsce namiotowe, dziki a zarazem tajemniczy zakątek zwany Piekłem. Ich wypad jest czymś w rodzaju ucieczki od codzienności i sprawdzenia swoich umiejętności radzenia sobie na łonie natury, a także sprawdzenia siły przyjaźni. Kilka dni mija im wyjątkowo szybko ale jedna z uczestniczek zaczyna mieć dziwne poczucie lęku. Kiedy grupa młodych ludzi powraca do swojej miejscowości, z wielkim szokiem zauważa, że stało się coś strasznego. Ich domy są puste, od kilku dni nie ma w nich widocznych oznak życia, zwierzęta domowe są albo martwe, albo na skraju życia i śmierci. W poszukiwaniu wyjaśnienia odkrywają, że na ich okolicę napadło inne państwo, a prawie cała ludność została uwięziona w centrum miasta, które wygląda jak po wojnie.
Zaczyna się czas o przetrwanie i próba o ratowanie swoich najbliższych. Młodzi ludzie, żyjąc w ciągłym napięciu nie przestają jednak logicznie myśleć i ukrywając się w miejscu swojego biwakowego obozowiska, podejmują drastyczne kroki w celu uratowani siebie i innych.
Książkę można zaliczyć zarówno do powieści przygodowych, młodzieżowych z wątkami sf, jak i trochę do thrillera. Jest napisana w formie pamiętnika, a może raczej sprawozdania z tego co się działo. Ellie, jedna z dziewcząt, jednogłośnie wybrana przez resztę na spisanie wszystkiego stara się w miarę jak najdokładniej przelać na papier wszystko co dotyczy działalności grupy przyjaciół, nie wyłączając z tego nawet myśli, a także uczuć jakie zaczynają się rozwijać między członkami grupy.
Ponieważ przeczytałam tę książkę w ramach Wyzwania JUTRO, muszę dodać te kilka słów.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Jak sam tytuł brzmi, a właściwe podtytuł – NIE MA ŻADNYCH ZASAD, myślę, że odpowiedź jest dość prosta. W czasie walki o przetrwanie, a tego właśnie podjęła się grupa młodych ludzi, nie liczą się żadne zasady, ani kulturalne ani dobrego wychowania, liczy się tylko to aby przetrwać.
C.D.N. – pod każdą kolejną książką.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 269
tytuł oryginału The Dead of the Night
Jutro, w pułapce nocy to druga część, która jest kontynuacją. Początkowo było ich ośmioro, ale dwójka z nich odłączyła się od grupy z powodu… (a jednak nie zdradzę). Grupa licealistów cały czas ukrywa się w miejscu obozowiska, zwanym Piekło, ale zbyt długie przebywanie wyłącznie we własnym towarzystwie i bezczynność zaczyna ich trochę nudzić, dlatego młodzi postanawiają pójść z biegiem strumienia w poszukiwaniu innych ludzi. Na miejscu zostaje Chris, chłopak, który dołączył do grupy przyjaciół jako ostatni. Wyruszają w drogę pełni obaw, które wkrótce przybierają obraz kolejnego koszmaru. W lesie natrafiają na ludzi, którzy jak się okazuje są czymś w rodzaju samozwańczego oddziału – partyzantów. Przewodzi im dziwny człowieczek, przypominający posturą i zachowaniem Hitlera. W czasie pobytu w obozie, dochodzi do masakry i młodzież postanawia wrócić do swojego przyjaciela pozostawionego na miejscu obozowiska. Niestety po dotarciu na miejsce okazuje się, że Chrisa nie ma. Kiedy poszukiwania stają bezowocne, grupa licealistów postanawia ponownie wybrać się w rodzinne strony, aby ocenić sytuację wojenną osobiście…
Autor pisząc tę serię, pewnie nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak wielkie emocje rozbudzi w ludziach. Jeżeli mnie, dorosłej osobie, która przeżyła już naprawdę sporo trzyma w napięciu książka dla młodzieży, to chyba jego wysiłek nie poszedł na marne.
Młodzi ludzie, których poznajemy są jednym wielkim zbiorem zmieniających się osób. Zamiast dyskotek, filmów w TV, spotkań towarzyskich musza walczyć o przetrwanie, a ich jedynymi sojusznikami są noc i wzajemna odpowiedzialność. Zdarzenia, tak niecodzienne dla ich wieku wyzwalają w nich zachowania, o które sami nigdy by siebie nie podejrzewali. Spokojni dotąd młodzi ludzie, zabijają z zimną krwią, podpalają mosty i budynki, w których przebywają wrogowie, a jednocześnie zachowują resztki odruchów ludzkich jakimi są troska o drugiego, współczucie, rozpacz a nawet miłość.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Nie będę tu pisała, co autor miał na myśli dając taki tytuł, bo uważam, że wszystko co jest w tej kwestii do powiedzenia napisałam pod częścią pierwszą „Jutro, nie ma żadnych zasad”. Dodam tylko, że noc, która jest sprzymierzeńcem tej grupy młodych, oderwanych od normalnego życia ludzi ma również negatywne oblicze, i często bywa nie tyle osłoną, co właśnie „pułapką”.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 269
tytuł oryginału A Killing Frost
Jutro, w objęciach chłodu to trzecia część przygód młodych ludzi, pozostawionych samemu sobie podczas działań wojennych, które wystąpiły po inwazji wroga na ich kraj. W tej części grupa przyjaciół odbija z obozu jenieckiego jednego ze swoich kolegów, który wpadł w ręce wroga ratując ranną koleżankę i zawożąc ją do szpitala, zajętego przez najeźdźców. Młodzi ludzie, nie potrafią jednak siedzieć z założonymi rękami i tym razem, podejmują się wysadzenia statku – kontenerowca wroga. Po wielu ciężkich i bolesnych chwilach zamiast cieszyć się z tego czego udało im się dokonać wpadają w coraz większe wyczerpanie psychiczne, które chwila zmienia ich w coś, co nie przypomina normalnych nastolatków. Osłabieni fizycznie i psychicznie, tropieni przez wojsko wpadają w pułapkę i zostają osadzeni w jednym z najgorszych w okolicy więzień.
Czytając tę część cały czas zastanawiałam się nad tym, jak autor, będący przecież mężczyzną, potrafi doskonale wczuć się w rolę młodej kobiety. Widocznie długie lata pracy z młodzieżą pozwoliły mu na wnikliwą obserwację zarówno chłopców jak i dziewcząt. Doskonale umiejscowione uczucia i emocje zarówno Ellie, czyli głównej protokolantki wydarzeń (kogoś w rodzaju narratora) , jak i reszty jej przyjaciół i współtowarzyszy niedoli są tak obrazowo opisane, że chwilami trudno oderwać się od kartek książki. Prawie cały czas treść trzyma czytelnika w napięciu, co dowodzi świetnie przygotowanej fabuły.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Nie będę tu pisała, co autor miał na myśli dając taki tytuł, bo uważam, że wszystko co jest w tej kwestii do powiedzenia napisałam pod częścią pierwszą „Jutro, nie ma żadnych zasad”. Dodam tylko, chłód jaki zaczyna się pojawiać coraz częściej, z powodu zmieniającej się pory roku, jest dla grupy młodych ludzi takim samym wrogiem, jak nieprzyjacielskie wojska.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 267
tytuł oryginału Darkness Be My Friend
Jutro, przyjaciele mroku. Piątka przyjaciół uratowana przez wojska Nowozelandczyków, przez dłuższy czas nabiera sił, na terytorium Nowej Zelandii, uczestnicząc zarówno w sesjach psychoterapeutycznych jak i pogadankach szkolnych. Ta sielanka nie trwa jednak zbyt długo ponieważ osoba stojąca na czele wojska w tym państwie postanawia zaatakować bazę lotniczą w mieście z którego udało się uciec piątce młodych ludzi. Wracają oni więc tam, skąd chcieli uciec i chociaż tym razem towarzyszy im oddział dobrze wyszkolonych komandosów, nie czują się zbyt pewnie, wiedząc co czeka ich na terytorium zajętym przez wroga. Czy uda im się osiągnąć zaplanowany cel? Czy wszyscy wrócą do Nowej Zelandii cali i zdrowi? O tym, niestety czytelnik musi dowiedzieć się sam, sięgając po kolejną część tej fascynującej serii.
Z pewnością w tej części jest sporo sytuacji mrożących krew w żyłach i zdecydowanie podnoszących adrenalinę. Przygody tych młodych przyjaciół, opisane z wyjątkową szczegółowością, podczas czytania powodują, że w piersiach zatrzymuje się powietrze i na wdechu czyta się sekunda po sekundzie co następuje, wierząc głęboko w to, że kolejny raz im się przecież musi udać. Ale nawet wtedy, gdy się nie udaje, to pozostaje coś jakby ulga, i radość, że mimo porażki bohaterowie są cali i żyją.
Autor im dalej brnie w opisywanie przygód tej grupy młodzieży, tym bardziej jego fantazja wzbudza ciekawość i chwilami łapałam się na tym, że muszę, muszę, muszę przeczytać jeszcze jeden kolejny rozdział bo inaczej nie zasnę.
Wyzwanie JUTRO już się skończyło, więc nie muszę odpowiadać na pytanie (…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…).
Muszę jednak, tak jak sobie obiecałam skończyć tę serię, bo bardzo ciekawa jestem zakończenia.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2012
stron 267
tytuł oryginału Burning For Revenge
W tej części piątka przyjaciół znów musi sobie radzić bez pomocy wojsk Nowozelandczyków, którzy zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich dowódca nie ma zamiaru przysłać po dzieciaki pomoc. Zupełnie przypadkowo grupa młodzieży ponownie znajduje się w okolicy lotniska, a właściwie nie o w okolicy, tylko w samym jego środku. Ich zmęczone ciała ale rządne działań umysły pracują na wysokich obrotach przygotowując atak na bazę wojskową. Cudem udaje się im dokonać tego, co wydawałoby się niemożliwym. Narażając swoje zdrowie i życie, młodzi „partyzanci” znów stają się „zwierzyną” na która polują nie tylko wrogie wojsko, ale również miejscowi, w tym banda wygłodniałych i zdziczałych dzieci. Ukrywając się kilka dni w domu babci jednej z dziewcząt, muszą podjąć decyzje, czy wracać do bezpiecznego schronienia w górach, czy działać dalej.
Każdą część tej serii muszę sobie przygotować do czytania w taki dzień, kiedy wiem, że nie mam żadnych obowiązków, które mogłyby mi przeszkodzić w czytaniu. Nie potrafię przeczytać trochę i zostawić na następny dzień, bo zżera mnie ciekawość o niewyobrażalnym stopniu.
Autor tak świetnie buduje napięcie, że nawet kiedy osiągnie ono apogeum, to po zaledwie kilku spokojnych zdaniach zaczyna budować kolejne. Nie dziwię się, że seria ma ponad 4 miliony fanów, bo książka, a właściwie każda z tych książek jest wyjątkowa, i potrafi wciągnąć w swoją fabułę zarówno młodego czytelnika żądnego przygód, co takiego starego czytelnika jak ja. Już nie mogę się doczekać kolejnych części i już jestem zmartwiona faktem, że pozostało ich jeszcze tylko dwie.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
KAMYK – Joanna Jodełka
Joanna Jodełka to jedna z polskich pisarek, którą poznałam podczas spotkania na Panelu Literackim Dyskusyjnego Klubu Książki – KOBIETY PIÓRA I PAZURA. Pochodząca z Wielkopolski autorka kryminałów, zadebiutowała w kręgach pisarskich w roku 2009, książką „Polichromia* zbrodnia o wielu barwach”. Książka ta została doceniona przez jury Nagrody Wielkiego Kalibru jako najlepszy kryminał roku 2009 i pani Joasia może pochwalić się swoim wielkim sukcesem. Jest absolwentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który skończyła na wydziale historii sztuki. W swoim dorobku pisarskim ma takie powieści jak „Grzechotka”, „Zatrute pióra”, Antologia kryminału”.
Świat Książki 2012
stron 255
Kamyk to przejmujący thriller, w którym ciekawie połączony jest wątek kryminalny i powikłane losy głównych bohaterów przedstawione z psychologicznego punku widzenia.
Tytułowy Kamyk, to jedenastoletnia, niewidoma dziewczynka, która początkowo wydaje się małą malkontentką, ale im bliżej końca książki, tym dziewczynka zaczyna przybierać sympatyczniejszych rysów osobowości.
Daniel Koch, mężczyzna przeprowadzający audyt w jednej z poznańskich firm przypadkowo zostaje wplątany w sytuację, która nigdy nawet nie zaświtała by w jego umyślę, spowodowana zastrzeleniem prezesa firmy, oraz postrzeleniem jego recepcjonistki.
Po firmowym bankiecie Daniel Koch i Ewa, wspomniana wcześniej recepcjonistka jedną taksówką wracają do swoich domów, gdy kilka okoliczności takich jak awaria w samochodzie i ulewny deszcz doprowadzają do tego, że Daniel zamiast w swoim hotelu, spędza noc z prawie nieznaną mu kobietą pracującą w firmie.
Od następnego dnia zaczyna się jego koszmar, który krzyżuje mu wszystkie plany.
Z powodu postrzelenia Ewy, mężczyzna zostaje zmuszony przez opiekunkę Kamyka, do zaopiekowania się dziewczynką, która na każdym kroku manifestuje swoją niechęć zarówno do niego jak i do okoliczności pozostania po jego opieką.
Problemy zaczynają się mnożyć, gdy okazuje się, że dziewczynka jest jedynym świadkiem strzelaniny na poznańskiej ulicy i może w jakiś sposób rozpoznać zabójcę, który ciężko ranił jej matkę i zastrzelił prezesa firmy.
To jest książka z tych, które trzymają w napięciu i trudno jest się oderwać od jej stron. Sama okładka książki, bardzo zmysłowa i tajemnicza wzbudziła we mnie mały dreszcz grozy.
Początkowo miałam wrażenie, że czytam raport policyjny, ponieważ autorka tak konstruuje zdania, treść jednak jest przekazana bardzo obrazowo i czytelnie.
Specyficzne połączenie wątków, a właściwie to rozdzielanie następujących po sobie wątków, dziwnymi przerywnikami, odrobinę przeszkadzało mi, ale w trakcie czytania przyzwyczaiłam się do tego.
Polecam książkę zwłaszcza osobom gustującym w niezwykle szybkich zwrotach akcji, thrillerowych sytuacjach i zagadkach kryminalnych, ale także tym, których interesuje psychologia, ponieważ ta właśnie lektura oparta jest na bardzo ciekawym spojrzeniu na różne osobowości.
JAK KAMIEŃ W WODĘ – Chevy Stevens
Książka przywędrowała do mnie jako upominek za konkurs rocznicowy u Kasi, która prowadzi blog Moja Pasieka. Początkowo nie pamiętałam od kogo książkę otrzymałam, ale Kasia na szczęście przypomniała mi. Co to oznacza „młody umysł”:)
Dziwię się, że Kasia, która ją do mnie wysłała pozbyła się jej, bo ja z czystą przyjemnością zatrzymałabym ją w swojej biblioteczce, aby kiedyś jeszcze do niej wrócić. Niemniej jednak będę starała się aby jak najwięcej osób z grona moich znajomych ją przeczytało.
Niewiele znalazłam informacji o kanadyjskiej autorce CHEVY STEVENS. Pisarka urodzona w 1973 roku dorastała na farmie, na wyspie Vancouver i nadal mieszka na terenie wyspy. Przez większość swojego dorosłego życia pracowała w sprzedaży, najpierw jako przedstawiciel upominków firm, a następnie jako agentka nieruchomości. Na akcjach otwartych domów, czekając na potencjalnych nabywców, spędziła wiele godzin wyobrażając sobie straszne rzeczach, które mogą się z nią stać. Jej najbardziej przerażający scenariusz, który rozpoczął się od uprowadzenia, był inspiracją dla jednej z jej książek.
Chevy Stevens lubi pisać thrillery, które pozwalają jej na połączenie jej dynamicznych zainteresowań z rodziną, a szczególnie mężem, z jej miłością życia zachodniego wybrzeża. Kiedy nie pisze następnej książce, lubi przebywać w miejscowych górach na campingu i razem z mężem i córką pływać na kajakach.
Świat Książki rok 2011
stron 367
Książka JAK KAMIEŃ W WODĘ, której tytuł oryginału brzmi STILL MISSING, to typowy thriller, który w momencie kiedy zacznie się czytać, nie pozwala na odłożenie książki i zapomnienie o niej chociażby na chwilę. Czytelnik zatapiając się w kolejnych stronach myśli tylko o tym, aby dotrzeć do końca książki. Z Annie, czyli główną bohaterką i narratorką bardzo szybko można się zaprzyjaźnić, chociaż chwilami potrafi być bardzo denerwująca (mam tu na myśli jej całkiem uzasadnione zachowanie).
Annie, młoda agentka nieruchomości pod koniec jednego dnia otwartego domu do sprzedaży, spotyka bardzo sympatycznego człowieka, zainteresowanego kupnem domu. Oprowadzając go po pomieszczeniach nie zdaje sobie sprawy z tego, że mężczyzna przyjechał do niej w zupełnie innym celu. Młody człowiek, przystawiając jej pistolet do szyi uprowadza ją do pustej chaty w górach, gdzie próbuje jej wmówić, że zrobił to tylko i wyłącznie dla jej dobra. „Świr” jak go nazywa Annie, więzi ją wyznaczając swoje reguły, i brutalnie egzekwując wręcz więzienne punkty własnego regulaminu korzystania z wszystkiego, nawet z toalety. Kilkanaście miesięcy spędzonych z człowiekiem, który okazując pseudo uczucie miłości, będącym jednocześnie brutalnym psychopatą doprowadza kobietę do skrajnej wytrzymałości. Tragedia, która jest następstwem codziennych gwałtów budzi w niej jednak siłę i małymi kroczkami Annie uświadamia sobie, że musi zrobić wszystko, aby uwolnić się od tego człowieka. Będąc już na granicy wytrzymałości psychicznej wykorzystuje okazję i… uwalnia się od swojego oprawcy.
Powrót do normalności, nie jest jednak taki prosty jakby się mogło wydawać. kobieta dręczona wspomnieniami nie potrafi sobie znaleźć miejsca wśród przyjaciół i rodziny, a jedyną osobą, którą darzy jako takim zaufaniem jest policjant prowadzący śledztwo.
Zakończenie książki jest tak zaskakujące, że trudno mi było uwierzyć w to, kto doprowadził do tego koszmaru.
Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Napisana w większej części monologicznie, gdzie każdy rozdział jest kolejną sesją u psychoterapeuty, tylko w niewielu miejscach zawiera przytaczane przez Annie dialogi. Czyta się tak, jakby czytało się pamiętnik tej kobiety, w którym zawarte są najdrobniejsze szczegóły brutalności, strachu, bezradności i nadziei.
Polecam tę lekturę osobom o mocnych nerwach, lubiącym wątki kryminalne. Ten wspaniały thriller potrafi wyciągnąć z czytelnika najgłębsze empatyczne uczucia, podnieś poziom adrenaliny i zastanowić się nad tym, do czego może być zdolny człowiek.