Recenzje książek

święta

DRZEWKO SZCZĘŚCIA – Magdalena Witkiewicz

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Ktoś, kiedyś powiedział o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Drzewko szczęścia to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 380

Kornelia Trzpiot to dość wiekowa pani, która podczas jednej kolacji wigilijnej oświadcza swoim krewnym, że do szczęścia potrzebuje herbu. Informuje wszystkich, że nie umrze, dopóki rodzina nie odnajdzie w jej przodkach kogoś, kto mógłby szczycić się godnym tytułem. Rodzina seniorki nie domyśla się nawet, że w oświadczeniu tym kryje się mały haczyk, który starsza pani ma zamiar wykorzystać nie dla uzyskania rodowodu czy herbu, ale do zintegrowania rodziny, która w ostatnich latach nieco się od siebie oddaliła. Nikt nie jest pewien, ile Kornelia wie, ile się domyśla ale większość zdaje sobie sprawę z tego, że od jakiegoś czasu rodzina nie jest dla nich najważniejszym ogniwem życia. Jedni angażują się w poszukiwania dowodu na istnienie w rodzinie Kornelii „godnego” przodka, inni nie zawracają sobie tym głowy, a starsza pani tylko obserwuje. Czy znajdzie się ktoś z tytułem szlacheckim? Ile można poświęcić dla znalezienia rodowego herbu? Czy te poszukiwania wpłyną na rodzinę pozytywnie czy wręcz odwrotnie?

Napisałam wcześniej, że jest to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, chociaż okładka sugeruje, że jest to lektura stricte świąteczna, ponieważ historia zaczyna się i kończy wprawdzie świętami, ale pomiędzy mamy cały rok.

Chciałabym powiedzieć, że jest to w stu procentach komedia, ale kto zna „pióro” tej autorki, ten wie, że jej książki są często takie słodko-gorzkie. Nie brakuje tutaj momentów, w których szczerze można się uśmiać, ale są również wątki, które wywołują łzy, ale nie śmiechu.

Autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawia różne osobowości ludzi, którzy pod wpływem pewnych okoliczności mogą zmienić się (tu mam na myśli zarówno podejście do życia jak i cechy charakteru) o 180 stopni.

(…) Konrad coraz gorzej znosił warszawską samotność. Jakie to dziwne, że w takim tłumie, wśród tylu ludzi zmierzających w różne strony, można poczuć się samotnym. (…)

Wchodzimy w relacje rodzinne, w których takim mocnym spoiwem jest seniorka rodu, cudowna i bardzo optymistyczna starsza pani, której nikt nie odważy się sprzeciwić, ale również każdy darzy ją wielkim szacunkiem.

Dominująca postać babci jest jak powiew ciepłego wiatru w chłodny dzień. Pani Kornelia jest bardzo nowoczesna i tolerancyjna, a przy tym o bardzo humorystycznym nastawieniu do życia, że nie można jej nie polubić.

(…) Ku swojemu zaskoczeniu Kornelia zgodziła się na taki układ. Jednak czuła, że musi komuś o tym powiedzieć, bo sytuacja trochę ją przerastała. W końcu nie codziennie jest się wspólnikiem w zbrodni. A jak by na to nie patrzeć – ukrywała u siebie prawnuczkę na gigancie. (…)

Zagłębiając się w rodzinę babci Trzpiot poznajemy osoby z kilku pokoleń i chociaż nie wszyscy z nich są na „pozycji pozytywnej” to te ich cechy negatywne szybko idą w zapomnienie.

I chociaż fabuła jest dość optymistyczna i wiele wątków wywołuje uśmiech na twarzy, to nie można zauważyć tych smutnych stron życia, które dominują w wielu (niby całkiem normalnych) rodzinach.

Nie ukrywam, że wzruszyła mnie historia chłopca wychowywanego w środowisku wiejskim, przez ojca. Samotność tego dziecka i to jak odbierany był przez rówieśników to naprawdę smutna historia.

Ale również historia dziewczynki będącej bardzo samotnej w rodzinie jakże odmiennej od tej, w której był chłopiec. Dziewczynki teoretycznie bardzo kochanej, której miłość i obecność w jej życiu rodziców zastępowały pieniądze, bo rodzice byli zbyt zapracowani, aby dzielić się z nią miłością.

(…) Siedzę u siebie albo u ciebie, na strychu. Wiesz, że oni w ogóle na górę nie zaglądają. Mogłabym mieć trupa w szafie albo… sama być trupem. Zorientowaliby się dopiero, gdybym zaczęła śmierdzieć, się rozkładać, a robaki by im spadały z sufitu na głowę. (…)

Biorąc do ręki tę książkę można się spodziewać ciepłej powieści świątecznej, czy też komedii romantycznej, ale chociaż usta często się śmieją, to można się również nieźle wzruszyć.

Polubiłam bohaterów, a najbardziej seniorkę i to dzięki niej mogę powiedzieć, że historia opisana w książce pozwoliła mi na cudowne chwile relaksu. Mam nadzieję, że inni również pokochają „bacięćpiot” (wyjaśnienie tego zwrotu znajdziecie w książce 😊).

Zapraszam do domu i do rodziny pewnej seniorki, z którą nawet ksiądz nie potrafi sobie poradzić, chociaż z przyjemnością wypija z nią codziennie herbatkę.

Będzie i zabawnie, i wzruszająco, ale takie powieści najbardziej trafiają w mój gust czytelniczy, ponieważ nie można się przy nich nudzić. A po skończeniu czytania miałam ogromną ochotę przytulić się do… krowy. Dlaczego? Kto sięgnie po książkę, ten się dowie.

Gwarantuję dobrą zabawę, ale tak na wszelki wypadek przygotujcie sobie również paczkę chusteczek.

Dziękuję Autorce za kolejną świetną powieść, a wydawnictwu FILIA za propozycję przeczytania tej książki, która pozwoliła mi pomyśleć, że…

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA.

WIGILIJNE OPOWIEŚCI – antologia

Alek Rogoziński, Jacek Galiński, Małgorzata Oliwia Sobczak, Katarzyna Berenika Miszczuk, Magdalena Majcher, Agnieszka Litorowicz-Siegert, Tomasz Betcher , Agnieszka Lis, Martyna Raduchowska, Karolina Głogowska, Milena WójtowiczJagna Kaczanowska to dwanaście polskich gwiazd pisarstwa, które postanowiły przygotować czytelników na święta w bardzo apetyczny sposób.

Wigilijne opowieści to dwanaście opowiadań, których fabuły odnoszą się do świąt Bożego Narodzenia, a zarazem to dwanaście różnych historii.

Autorzy tych opowiadań to osoby których książki należą do odmiennych gatunków, i tak też jest w tej książce, każde opowiadanie to inny gatunek literacki.

Nie przepadam za opowiadaniami, chociaż sama zauważyłam, że ostatnio często po nie sięgam. Tę książkę dostałam w prezencie od Dzieciątka, które na Śląsku właśnie przynosi upominki pod choinkę.

Wiele z pisarek, które zaprezentowały się w tej antologii do tej pory było mi nieznanych, ale dzięki tym krótkim historyjkom miałam okazję poznać ich „pióra”.

Wydawnictwo wab
Grupa wydawnicza FOKSAL rok 2020
stron 429

Każde opowiadanie zakończone jest kulinarnie, przepisem na danie (lub napój) stricte świąteczny i muszę przyznać, że niektórych przysmaków nie miałam okazji do tej pory poznać.

Zarówno same opowiadania jak i przepisy do nich dołączone są różne, jedne mnie zachwyciły, inne mniej, ale taki już „urok” opowiadań. Ale ilu czytelników tyle gustów czytelniczych, więc nie będę się rozwodziła nad tym, które opowiadanie mi się podobało, a które nie, ale przedstawię je w takim odczuciu trochę skrótowym.

Tomasz Betcher, którego książki uwielbiam pozwolił nam w swoim opowiadaniu Ostatnia Gwiazdka na zakosztowanie odrobiny dramatyzmu, zabierając czytelników w dobrze mi znane miejsca Gdańska.

(…) Paweł westchnął ciężko. Cały jego plan spalił na panewce. Na dobrą sprawę nawet nie wiedział, co się wydarzyło. Jak nazwać to, czego doświadczył w parku? Nawiedzeniem, pijackim omamem, snem? Będzie musiał wszystko jeszcze raz przeanalizować, gdy tylko wytrzeźwieje. W dodatku całkiem stracił ochotę na śmierć. (…)

PRZEPIS na Przyprawę korzenną (do grzańca i piernika) babci Anieli.

Milena Wójtowicz w opowiadaniu Śledzie ze słoika wprowadza w nastrój nostalgiczno-zabawny. Pokazuje też, że często robimy w życiu rzeczy, których tak naprawdę nie mamy ochoty robić, czy tak trudno jest powiedzieć „nie” kiedy nie ma się ochoty na czyjeś towarzystwo?

(…) Zanim dotarła do centrum i stanęła w kolejce do kasy na dworcu, doszła do wniosku, że doskonale wie, czego NIE CHCE. Skręciła na świąteczny jarmark i za pieniądze na bilet kupiła sobie idiotyczne puchate bambosze w kształcie owieczek. I była z tego powodu przeszczęśliwa. (…)

PRZEPIS na Śledzie z pieczarkami w sosie pomidorowym.

Alek Rogoziński i jego Sekretny składnik to czysto kryminalna opowieść w której trochę zabrakło mi tego specyficznego humoru autora.

PRZEPIS na Barszcz wigilijny na zakwasie.

Jacek Galiński w opowiadaniu Karp się pani ożywił, pozwolił swoim czytelnikom na specyficzne i bardzo zabawne spotkanie pani Zofii Wilkońskiej (to czytał ten wie).

(…) Rozwarł drzwi na oścież i ukłonił się nisko. Ze środka dotarły kuchenne zapachy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, żeby sobie nie myślał, że tak łatwo dałam się skusić, ale część mózgu odpowiedzialna za przetrwanie dokonała zamachu stanu i przejęła władzę nad resztą. (…)

PRZEPIS na Karpia a la Zofia Wilkońska

Agnieszka Lis jak zwykle romantyczna i nieco nostalgiczna w opowiadaniu Tajemnica na słodko.

PRZEPIS na Karpia po żydowsku – przepis oryginalny

Karolina Głogowska i opowiadanie Wśród nocnej ciszy to smutna życiowa historia.

PRZEPIS na Susz wigilijny z prądem

Martyna Raduchowska w ezoteryczny sposób zabiera czytelników do pewnego domu, w którym przebywa Wszelki duch, przy okazji poznając nas z pogańskimi i nie tylko zwyczajami świątecznymi.

(…) – Ale przecież… – Pani Julita nie mogła oderwać wzroku od wystającego spod plandeki kufra z ozdobnymi okuciami i wielką mosiężną kłódką w kształcie nietoperza. – Przecież sami mówiliście, że – rozejrzała się szybko na boki, jak gdyby w obawie, że ktoś mógłby ich podsłuchać – że nasz duch jest nieszkodliwy! – dokończyła głośnym szeptem. (…)

PRZEPIS na Ciasteczka orzechowe na pokrzepienie ducha oraz dusz przodków przebłaganie.

Jagna Kaczanowska trochę nostalgicznie opowiada o pomyłkach jakie miały miejsce w pewnym Paczkomacie, który w wigilię postanowił zrobić ludziom małego psikusa. Jak często ludzie mylą się w życiu, kiedy to co robią jest zupełnie czymś innym, co powinno być.

(…) I wtedy Adam uświadomił sobie, że to nieprawda. Nie poświęcał Julce czasu. Wydanie tysiąca złotych na prezent nie było dla niego żadnym wyrzeczeniem. Kupował w ten sposób wcale nie szczęście córki ani nie radość, tylko jej chwilową ekscytację. I zagłuszał wyrzuty sumienia. (…)

PRZEPIS na Orzechowiec Basi.

Agnieszka Litorowicz-Siegiert skłania się do opowieści o wątku romantycznym chociaż Kłamstwo Emilii, wcale takie romantyczne nie jest.

PRZEPIS na Poularde demi-deul czy na kurę na poły w żałobie.

Magdalena Majcher dramatycznie przedstawia pewien Rachunek sumienia.

(…) Ryszard skinął głową i bez słowa wyminął Janin. Skąd w niej tyle wiary w jego dobroć? Sam uważał się za beznadziejnego człowieka. Zepsutego do szpiku kości. Co takiego dostrzegła w nim ta stara wariatka? (…)

PRZEPIS na Sernik Budyniowy.

Katarzyna Berenika Miszczuk natomiast całkiem fajnie rozbawia opowiadaniem Gdzie Mikołaj nie może, tam diabła pośle. Jest trochę bajkowo, ale z całą pewnością nie brakuje dobrego humoru, chociaż czarnego.

PRZEPIS na Ajerkoniak diabła Azazela.

Małgorzata Oliwia Sobczak w opowiadaniu Cytrusy i migdały stara się aby było mocno kryminalnie ale i romantycznie.

PRZEPIS na. Babkę migdałową z białą czekoladą i cytrynowym lukrem.

No cóż, opowiadania ciekawe, chociaż w tych wątkach świątecznych trochę jak dla mnie za mało świąt. Może zbyt duża ilość przeczytanych w tym okresie powieści świątecznych sprawiła, że nie czułam podczas czytania tych opowiadań tej prawdziwej magii, jaka powinna być w tego typu lekturach. Ale jak już wspomniałam, ilu czytelników tyle gustów.

Z całą pewnością okładka przyciąga oko, ale opowiadania te śmiało można czytać w innym czasie niż ten okołoświąteczny.

UWIERZ W MIKOŁAJA – Magdalena Witkiewicz

Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ tyle razy ta pisarka gościła na moim blogu, że ci, którzy tu zaglądają, z pewnością znają ją bardzo dobrze. Przypomnę tylko, że jest mieszkanką Gdańska. Urodziła się w 1976 roku. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki. Jest jedną z najbardziej czytanych polskich pisarek, a ja sięgam prawie po każdą powieść, bo lubię jej „pióro”.

Uwierz w Mikołaja to powieść świąteczna.

Wydawnictwo FILIA rok 2019
stron 408

Agnieszka każdego roku spędza święta z babcią, która od dawna zastępuje jej tragicznie zmarłych rodziców, w tym roku jednak babcia za wszelką cenę chce wysłać wnuczkę do ciepłych krajów. Dziewczyna jednak nie wyobraża sobie spędzenia świąt bez babci i przyjeżdżając na Kaszuby zastaje dom seniorki… pusty. Robert jest policjantem, który od lat podkochuje się w pewnej młodej kobiecie, ale niestety jest to miłość platoniczna, ponieważ wybranka jego serca żyje z człowiekiem, któremu z pewnością nie jest po drodze z prawem i policją. Jest jeszcze małżeństwo/niemałżeństwo, które kiedyś, gdy dzieci były małe wolało spędzać świąteczny czas w ciepłych krajach bez pięknej otoczki polskich tradycji świątecznych. Dla uzupełnienia bohaterów tej powieści dodam, że jest jeszcze pewien dom spokojnej starości o barwnej nazwie Happy End, w którym przebywa kilkoro całkiem fajnych seniorów. Czy Agnieszce uda się spędzić Wigilię i święta z ukochaną babcią, i co wspólnego będzie miał z dziewczyną pewien (młody) Mikołaj? Czy wspomniane wcześniej małżeństwo/niemałżeństwo zapragnie wreszcie spędzenia świąt w Polsce, z choinką, polskimi kolędami? Czy Robertowi uda się wreszcie skłonić kobietę od dawna goszczącą w jego sercu do bliższej relacji? I kim jest mała, rezolutna Zosia, która koniecznie chce dostać od Mikołaja… Babcię? Czy ją dostanie?

Jedna świąteczna opowieść, wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może żeby pięknie spędzić święta, trzeba uwierzyć w Mikołaja.

Ta książka czekała rok na przeczytanie, ponieważ nie zdążyłam jej przeczytać w zeszłym roku, a TAKIE powieści czytam tylko w okresie około świątecznym. Nie wyobrażam sobie czytania powieści świątecznych w innym czasie.

I… jestem nią dosłownie oczarowana. Warto było czekać, a z pewnością wrócę do niej w innym świątecznym czasie.

Autorka po raz kolejny dosłownie przeczołgała mnie emocjonalnie sprytnie manipulując uczuciami. Na zmianę śmiałam się i wzruszałam, chociaż wzruszenia nie dotyczyły tylko smutnych wątków.

Książka jest nie tyle magiczna, co pełna wiary w to, co może się przytrafić każdemu, nawet temu, kto już się poddał i nie walczy z przeciwnościami losu, nie wierzy w to, że ludzie zmieniają się, nie ufa swoim marzeniom.

Szkatułkowo przedstawiona fabuła jest ciekawym połączeniem losów i zdarzeń dotyczących różnych ludzi.

Fabuła pozwala uwierzyć w to, że w każdym człowieku ukryte jest coś, co wyzwala w nim dobro. Nieważne czy żyjemy w patologicznym, toksycznym związku, nieważne, że uciekamy od życia w pracę znajdując bezpieczny azyl w samotności własnych przekonań, ważne, aby wreszcie odnaleźć spokój ducha i… SIEBIE.

Już dawno przestałam wierzyć w magię świąt, dawno przestałam wierzyć w cuda, ale takie książki pozwalają mi oderwać się od tego, co drąży tunele smutku w środku mnie. Pozwalają marzyć chociażby o zasypanej śniegiem zimie, o uśmiechu kogoś, kto nigdy się nie uśmiecha, o tym, że świat może być piękny a życie ekscytujące.

Moi dziadkowie zawsze mi powtarzali, że dopóki będę wierzyła w Mikołaja, dopóty będę od Niego dostawała prezenty. A ja wierzyłam bardzo długo.

(…) – Ja wierzę, proszę pana. Ale moja mam już przestała. A ja wiem, że jak się w niego nie wierzy, to on wtedy nie przychodzi. A tego bym nie zniosła! (…)

Autorka pokazuje, że życie to nie tylko blichtr szczęścia, przedstawia te skrawki ludzkich losów, które bywają bardzo bolesne i trudne dla zrozumienia tym, którzy tego nie znają.

(…) Anna już dawno przestała wierzyć w Świętego Mikołaja. (…) Ostatni raz chyba jak się Zosia miała rodzić. A może wtedy też nic nie dostała? Sama już dobrze nie pamiętała. A co chciałaby dostać teraz? Spokój. Szczęście. Wigilię w gronie osób, dla których zwrot „Wesołych Świąt” nie jest tylko pustym frazesem. Chciałaby się uśmiechać, siedząc przy stole wigilijnym. (…)

Czytając takie książki zaczynamy zastanawiać się nad tym, co tak właściwie jest ważne w naszym życiu. Czy to są pieniądze? Czy to jest zdrowie? Czy to jest czas z kimś, na kim nam zależy? Dla każdego jest to coś innego, ale dopóki tego nie zauważymy, nasza nieświadomość i samotność będzie się tylko pogłębiała.

(…) W tym pędzie za pieniądzem zapomniał jednak, że czasu z dziećmi nie można kupić. Relacji z bliskimi nie da się kupić. Trzeba nad nimi nieustająco pracować. Każdego dnia. Kiedyś tego nie rozumiał. Teraz żałował. (…)

Czasami człowiek ma tak prozaiczne marzenia, że ktoś inny mógłby powiedzieć „przecież to normalność, jak można o tym marzyć?”, ale nie wszyscy mają to samo. Jeden marzy o podróżach, inny o pokaźnym koncie w banku, jeszcze inny o dziecku i spełnionym macierzyństwie, a jeszcze ktoś inny marzy tylko o spokoju. Starajmy się zobaczyć wokół siebie rzeczy i ludzi, których do tej pory nie widzieliśmy.

Czasami potrzeba niewiele, aby poczuć wiele.

(…) Też chciała, by te chwile trwały jak najdłużej. Bezpieczny sen, bez niechcianych rąk na ciele. Ciepła kołdra, spokojny oddech dziecka i pachnące szamponem włosy. Zanurzyła w nich twarz i uśmiechnęła się. Tak pachnie szczęście? Tak wygląda szczęście? Ciepło i bezpiecznie. (…)

Polecam tę książkę nie tylko w świąteczny czas, chociaż w takim najpiękniej się ją będzie czytało, bo pozwoli nam uwierzyć w wiele dobra jakie być może wokół nas się dzieje a którego nawet nie zauważamy.

To z całą pewnością jedna z najpiękniejszych świątecznych opowieści, gdyby została zekranizowana, to pewnie popularnością przebiła by nawet „Listy do M”.

ZOSTAŃ MOIM ANIOŁEM – Gabriela Gargaś

Gabriela Gargaś to polska autorka książek obyczajowych, pisząca najczęściej o kobietach i dla kobiet. Z wykształcenia jest ekonomistką o specjalności bankowej, ale z zamiłowania jest bibliofilką. Jest też niepoprawną optymistką. Za życiowe motto obrała sobie słowa Phila Bosmansa „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Przygodę z pisaniem rozpoczęła tak naprawdę dla zabicia czasu, kiedy to przebywała na zwolnieniu lekarskim. Prywatnie mieszka w Szkocji wraz z mężem i dzieckiem. Prowadzi również firmę produkującą lalki, maskotki, wyroby z drewna, koronek oraz ręcznie robioną biżuterię z bursztynu. Uwielbia dobrą kawę i polską kuchnię – w szczególności pierogi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2011 powieścią „Jutra może nie być”.

Zostań moim Aniołem to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 PAŹDZIERNIKA 2020

Wydawnictwo Czwarta Strona
stron 350

Marietta i Berenika to dwie siostry, każda z nich jest inna, ale siostry bardzo mocno wiąże ze sobą siostrzana miłość. Marietta prowadzi sklep z ręcznie malowanymi naczyniami, mieszka z narzeczonym, a ich ślub zbliża się wielkimi krokami. Berenika jest samotna, pracuje w szpitalu na oddziale OIOMu. Pewnego wieczoru do sklepu Marietty przychodzi mężczyzna w stroju Anioła i wówczas życie kobiety zaczyna toczyć się innym rytmem. Natomiast Berenika niespodziewanie spotyka nowego sąsiada rodziców, który na pierwszy rzut oka jest nadętym palantem. W otoczeniu sióstr jest jeszcze wielu ludzi, którzy małymi lub większymi gestami mają wpływ na życie obu kobiet. Czy Marietta i Berenika odnajdą prawdziwe szczęście? Czy Święta Bożego Narodzenia zmienią coś w ich życiu?

Po książki tej autorki sięgam z przyjemnością. Ma ona w sobie coś nostalgicznego, co przelewa na kary swoich powieści. Potrafi w równym stopniu rozbawić czytelnika co wzruszyć do łez.

W tej powieści dzieje się dużo, i chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że zbyt dużo, to myślę, że szkatułkowa konstrukcja fabuły jest nieprzypadkowa.

Czasami, gdy jest zbyt wielu bohaterów można się pogubić w postaciach i ja nie ukrywam, że musiałam sobie na początku zrobić małą ściągę, na której zapisałam sobie osoby i ich powiązania rodzinne i te z głównymi bohaterkami. Mamy bowiem tutaj kilka opowieści z życia różnych ludzi. Poznajemy między innymi Konrada powiązanego więzami przyjacielskimi z Panną Migotką, babcią samotnie wychowującą dziesięcioletniego wnuka, którego żona Agnieszka wraz z ich synkiem wyjechała do Ameryki. Konrad ma również powiązanie z Mariettą, jakie? Kto przeczyta książkę, ten się dowie.

Mamy Krzysztofa, sąsiada rodziców Marietty i Bereniki, którego żona Ida zaginęła, a który zaprzyjaźnia się nie tylko z rodzicami sióstr.

Mamy również Marka, kolegę z pracy Bereniki oraz Mariannę, a także starszą panią Anastazję, która od lat nie utrzymuje kontaktu ze swoim synem Piotrem.

Każda z tych osób, to osobna historia życia, w której nie zawsze było różowo i kolorowo. Autorka położyła spory nacisk na kontakty międzyludzkie, a szczególnie na kontakty w związkach. To co na zewnątrz wygląda ciepło, ładnie i sympatycznie, nie zawsze ma widok sielanki w czterech ścianach tak zwanego „domowego ogniska”. Czasami to co na pozór wydaje się emocjonalną euforią miłości, często zamienia się w szarą obojętność, a ludzie zaczynają oddalać się od siebie, nierzadko szukając pocieszenia wśród innych ludzi.

(…) – Szczęście zaczyna się wtedy, gdy wiesz, czego od życia chcesz, i masz głęboko gdzieś, co myśli sobie o tobie ktoś inny (…) W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę trzeba łapać chwile, korzystać z okazji, czerpać radość z ciepłych słów. Mieć w nosie, że kolejna zmarszczka i siwy włos. (…)

Muszę jednak przyznać, że niektóre sytuacje opisane w książce wydały mi się mało wiarygodne i wręcz infantylne. Mam na myśli zachowania sióstr w pewnych sytuacjach, które były moim zdaniem dość głupie i nieprzemyślane, nie postrzegając ich już jako bardzo ryzykowne. Bo kto wpuszcza do pustego sklepu, krótko przed zamknięciem obcego mężczyznę i zamyka się z nim w tym sklepie? Nawet jeżeli facet jest w stroju Anioła. Albo pozostawia w przedpokoju mieszkania, śpiącego na podłodze pijanego w sztok obcego mężczyznę podkładając mu jeszcze pod głowę poduszkę? No cóż, można się śmiać albo tylko z niedowierzania nad ludzką głupotą pokręcić głową.

Książka jest jednak bardzo ciepła w swoim przekazie, nie czułam podczas czytania tej zbliżającej się magii świąt, ale z pewnością podczas czytania nie nudziłam się. Sam fakt, że pochłonęłam tę lekturę w trzy wieczory chyba świadczy o tym, że czytałam z zaciekawieniem.

(…) Czas… Czas to waluta życia. Im więcej go za nami, tym bardziej rozumiemy, że są rzeczy, dla których warto się starać, i takie które lepiej odpuścić. Przestać być miłym dla wszystkich to ogromna ulga. (…)

Autorka dzieli się ze swoimi czytelnikami wieloma mądrościami życiowymi, których tak na co dzień nie zauważamy w swoim życiu, a może po prostu nie zwracamy na nie uwagi, albo nie przykładamy do nich wagi. A są one ważne, dla naszego samozadowolenia, dla naszej miłości własnej. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że jak człowiek jest szczęśliwy, to rozdaje to szczęście dookoła, a jak jest zgorzkniały z powodu niepowodzeń życiowych, to swoim pesymizmem odtrąca wszystkich, nawet tych najbliższych.

(…) Pani Bereniko, nie można brać na swoje barki ciężarów innych ludzi. Można ludziom pomóc je dźwigać, ale nigdy brać ich w pełni na siebie. Człowiek by się załamał, dźwigając to wszystko. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, myślę, że jest to lektura dla kogoś, kto jest osobą wrażliwą i empatyczną. To książka o życiu, o tym jak sami jesteśmy w stanie do niego podchodzić i jak sami potrafimy je sobie komplikować, zwłaszcza wtedy, gdy nie potrafimy być szczerzy wobec drugiej osoby, ale przede wszystkim nie potrafimy być szczerzy wobec siebie.

ZAPOMNIANA PIOSENKA – Agata Bizuk

Agata Bizuk to autorka poczytnych powieści obyczajowych między innymi takich jak „Narzeczona z second-handu” czy „Zielona 13”. Jest niepoprawną optymistką ze skłonnościami do marudzenia. Urodziła się w Wałbrzychu, a obecnie mieszka w Dublinie.

Zapomniana piosenka to współczesna powieść obyczajowa z akcentem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 14 PAŹDZIERNIKA 2020

Dominik to młody, mądry, niezależny finansowo mężczyzna, który wychował się w domu dziecka, gdzie trafił jako czterolatek. Powiedziano mu, że mama zmarła, a ojca nie miał wcale. Od kilku miesięcy zakochany w Ewie, osiemnastoletniej miłej dziewczynie. W domu, w którym mieszka jego dziewczyna jednym z sąsiadów jest starszy pan – Ksawery, mieszkający samotnie wdowiec, którego syn z rodziną przebywa za granicą. Pewnego dnia Ksawery przewracając się na chodniku łamie nogę, szczęściem w nieszczęściu jest to, że właśnie obok przechodzili Ewa z Dominikiem. Młodzi nie namyślając się wiele organizują pomoc, która nie ogranicza się tylko do wezwania pogotowia. Opiekują się starszym panem nawet po wyjściu ze szpitala. Przyjaźń między seniorem i młodymi nabiera zupełnie innego wymiaru, kiedy pewnego dnia w kartonie ze starymi zdjęciami Ewa odnajduje pewną fotografię. Czy Dominik dowie się prawdy o swojej przeszłości? Czy odnajdzie grób mamy? Dlaczego syn Ksawerego nie opiekuje się starym ojcem? Czy Dominika i Ksawerego łączy coś więcej niż tylko przyjaźń?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i jej książkami, ale bardzo bym chciała, żeby nie było ostatnie.

Książkę zakupiłam po kilku bardzo pochlebnych informacjach na jej temat i nie żałuję, ponieważ pomijając fakt, że pomalutku wciągnęła mnie w klimat świąteczny, to po prostu jest cudowna.

Fabuła książki niesie ze sobą optymizm, ale sama powieść jest dość wzruszająca. Wspomnienia Dominika z pobytu w domu dziecka i tęsknota za matką, nie mogą na czytelnika działać inaczej.

Autorka porusza w tej powieści kilka ważnych, czasami dość omijanych w literaturze tematów. Jednym z nich jest oczywiście ten, w którym porusza samotność dziecka wychowanego bez rodziców, jego tęsknotę za matką, pamięć ulubionej kołysanki, ale również trudne chwile spędzone wśród innych dzieci, często niezbyt przyjaznych.

Pięknie ukazuje miłość dwojga bardzo młodych ludzi, przed którymi stoi wiele wyzwań, ale którzy swoją spontanicznością, empatią i wszelkimi innymi uczuciami potrafią dać radość nie tylko sobie nawzajem, ale potrafią również podzielić się nią z innymi.

Kolejnym, moim zdaniem ważnym tematem poruszonym w książce jest samotność starego człowieka, który w obliczu tej samotności robi sobie taki specyficzny rachunek sumienia, starając się tłumaczyć przed sobą, że chociaż coś w życiu zaniedbał, to przecież w dobrej wierze. Często dopiero po latach widzimy co złego zrobiliśmy w życiu, albo może do czego niezbyt mocno się przyłożyliśmy, aby było lepiej, bo kiedy jesteśmy młodzi, to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ksawery tłumaczył sobie, że przecież jego miłością było właśnie zapewnienie żonie i synowi odpowiednich warunków finansowych. Sam pracował dużo, zarabiając dużo, ale nie zastanawiał się nad tym, że może ta żona i ten syn woleli by mieć mniej pieniędzy a więcej męża i ojca w domu. Trudny i wciąż aktualny temat, bo przecież ilu ludzi wyjechało za granicę pozostawiając swoich starych rodziców w kraju.

(…) Staruszek przełknął głośno ślinę. Tak, był dumny, chociaż teraz trudno było mu to przyznać. Chciał, żeby Michał przyjechał. Gdyby mógł, na pewno byłby już na miejscu, ale przecież nie mógł. (…) Wychowali go z Wandą najlepiej jak potrafili, ale życie pisze różne scenariusze. (…)

Czasami spotykamy kogoś na swojej drodze życia i wydaje nam się, że ta osoba jest nam bliska. Od czego to zależy? Od intuicji? Od pragnień? Od tęsknoty?

Jeden z głównych bohaterów tej powieści bardzo pragnął mieć rodzinę, czy to, że spotkał na swojej życiowej drodze samotnego staruszka, nie pogłębiło tej jego tęsknoty za rodziną?

(…) To wszystko było dziwne, bo przecież Ksawery był dla niego zupełnie obcy i chłopak wcale nie musiał się nim zajmować, ale w tej jednej chwili poczuł coś, czego doświadczył przez całe swoje życie. Jakąś więź i to, co można nazwać empatią. Oraz odpowiedzialność za drugiego człowieka. (…)

Starość to głownie samotność. Często starsi ludzie stają się egoistami, wiem coś o tym, ponieważ od kilku lat pracuję ze starszymi ludźmi. Chcieliby, żeby ktoś ciągle ich odwiedzał, czują się oszukani przez los, kiedy któregoś dnia nikt nie przyjdzie, nikt nie zadzwoni. I nie dopuszczają do siebie myśli, że młodzi przecież też mają swoje problemy, czasami nawet bardzo duże i muszą sobie z nimi radzić.

(…) Dom to ludzie, do których się wraca z przyjemnością, dom to zapachy, smaki, śmiechy i łzy. To zapach porannej kawy wypitej w dobrym towarzystwie, to granie w karty, kiedy za oknem pada i możliwość ugotowania drugiej osobie zupy. (…)

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to cudowna książka, chociaż nie wiem czy mogę ją zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych. Jest napisana lekkim językiem, ale jak wspomniałam wcześniej, autorka porusza dość trudne tematy.

Pozwala jednak pamiętać o tym, że można liczyć na ludzi, nawet wtedy, gdy nie ma się żadnej nadziei. To piękna opowieść o życiu trudnym, samotnym, ale i pełnym wiary w drugiego człowieka. O tym, że nie warto zamykać się w sobie, ale warto otworzyć siebie dla innych, bo każde dobro, które się zasieje, kiedyś wyda zdrowy plon.

Polecam tę powieść szczególnie teraz, w czasie przedświątecznym. Fajnie jest czasami uwierzyć w magię wigilijnego cudu, który może się przytrafić każdemu.

Napisz do mnie
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/