święta
GÓRA KŁOPOTÓW – Marek Stelar
Z cyklu: PRECZ Z JESIENNĄ CHANDRĄ
Ale i też… CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Gdyby Misiek wiedział, co go czeka w nadchodzące święta, najprawdopodobniej właśnie wyjeżdżałby ze Świeradowa w dowolnie obranym kierunku, byle nie w stronę willi swojej teściowej… (…)
Marek Stelar urodził się w 1976 roku. Jest autorem powieści kryminalnych, zwykle osadzonych w Szczecinie lub na Pomorzu Zachodnim. Jest wielbicielem przyrody, w szczególności zwierząt, niekoniecznie ssaków. Podobno pogłaszcze wszystkie, które mu na to pozwolą. Czasami próbuje wyjść z mroku strefy kryminalnej udowadniając czytelnikom, że być może w każdym drzemie figlarne dziecko. Może trzeba je tylko obudzić?
Góra kłopotów to komedia świąteczno-kryminalna.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 PAŹDZIERNIKA 2022
Do starej, klimatycznej willi, u stóp Gór Izerskich, na święta Bożego Narodzenia zjeżdża się rodzina. Jak się okazuje na miejscu seniorka rodu z niewyjaśnionych przyczyn przebywa w szpitalu, zapewniając jednak najbliższych, że w Wigilię będzie już w domu. I chociaż każdy marzy tylko o pięknie przystrojonym domu, suto zastawionym stole i górze prezentów, to los postanawia trochę pokrzyżować plany gości i domowników. Nie dość, że cały czas obficie pada śnieg w pewnym momencie odcinając willę od świata zewnętrznego, to jeszcze zjawia się nieproszony gość, który nagle znika, choinka zamiast stać pięknie w kącie pokoju ląduje na stole, pada sieć komórkowa i elektryczność, a do tego Szwagier zachowuje się niezbyt logicznie jak na dorosłego mężczyznę. Czy święta mogą jednak okazać się miłe i przyjemne? Co stało się z nieproszonym gościem? I dlaczego seniorka rodu wylądowała przed samymi świętami w szpitalu?
Marek Stelar kojarzył mi się zawsze z mrocznymi kryminałami, chociaż żadnego z nich jeszcze nie przeczytałam. Tymczasem pierwsza książka tego autora, którą postanowiłam przeczytać to kryminał (może trochę półkryminalny) za to w wersji komediowej. I muszę przyznać, że jeżeli kogoś dopadnie jesienna chandra to sięgając po tę lekturę wypędzi ten smętny nastrój na amen.
Humor wpleciony w fabułę jest trochę ironiczny, trochę cyniczny, ale świetnie działa na nastrój osoby czytającej.
(…) – Święta to przeżytek – stwierdził Młody, wywołując zgorszenie u swojej matki. – Jesteście niewolnikami przebrzmiałej tradycji, pędzonymi przez życie na łańcuchu obowiązku, wobec tych, o których powinniście dbać przez cały rok, a nie tylko od święta. (…)
Niesamowite zbiegi okoliczności i zachowania niektórych bohaterów wprowadzają być może odrobinę grozy, ale jest to groza otulona humorem.
Przyznam szczerze, że spora ilość bohaterów, początkowo trochę mnie dekoncentrowała, bo zanim zaczęłam dokładnie kojarzyć bliskie pokrewieństwo tych osób, to trochę mi to czasu zajęło nie przeszkadzając jednak cały czas dobrze się bawić.
(…) Na ciemny korytarzyk spłynął wąski promyk światła, który wydostał się przez małą szparę między framugą a skrzydłami. Przymrużone oko otworzyło się nagle na całą szerokość, haust powietrza dostał się do płuc, a dłoń zasłoniła usta, powstrzymując niemy krzyk. (…)
Ale wykreowane przez autora osobowości wszystkich występujących w powieści bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych jaki i dalszych, to z pewnością jeden z wielu plusów fabuły.
To wprawdzie trochę nietypowa powieść świąteczna, ale jest w niej wszystko co powinno być. Mamy więc śnieg, a dokładnie pisząc – mnóstwo śniegu, o którym marzy z pewnością każdy uwielbiający święta. Jest choinka, a nawet dwie, są prezenty i świąteczny nastrój, który być może nie jest tak do końca ciepły i sielankowy, ale jest 😊
Zabawne dialogi i przemyślenia jednego z głównych bohaterów (tu mam na myśli Miśka) są kolejnymi plusami tej historii.
Wielu ludzi marzy o takich typowo rodzinnych świętach, ale czy spędzanie ich z osobami, które są mocno irytujące też można do takich marzeń zaliczyć?
(…) Misiek absolutnie nie wymagał takich zabiegów. Owszem dupsko mu zmarzło, ale niczego sobie nie odmroził. Uznał jednak, widząc entuzjazm dziewczyn, że poudaje trochę, i nawet mu się to opłaciło. Kakao, naleweczka, troska, wdzięczność, kocyk, ciepełko. Czegóż chcieć więcej? (…)
Z całą pewnością fabuła tej opowieści to wulkan humoru. I chociaż czasami jest to czarny humor to i tak warto po tę książkę sięgnąć zarówno w czasie świąt jak i w każdym innym momencie, bo przecież radości nigdy za wiele.
A ja polecając Wam tę książkę uważam, że w każdym czasie człowiek powinien przeczytać coś, co jest lekkie, łatwe, przyjemne i odstresowujące. I chociaż uważam, że postać Szwagra została przedstawiona zbyt prześmiewczo, a całość jest nieco infantylna, to humor mi ta książka poprawiła znacznie i chętnie jeszcze kiedyś do niej wrócę. I oczywiście sięgnę po inne powieści tego autora napisane w tym humorystycznym nastroju.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA, że mogłam przeczytać tę książkę w ramach współpracy barterowej i że poznałam „pióro” kolejnego polskiego autora.
SALON SPEŁNIONYCH MARZEŃ – Agnieszka Lis
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) W małej społeczności wszyscy się znają. To dobrodziejstwo i przekleństwo jednocześnie. Gdy w systemie naczyń połączonych jedno zostaje odcięte od pozostałych – umiera. (…)
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Salon spełnionych marzeń to powieść świąteczna z mocnym akcentem dramatu, ale i również z nadzieją, która przeważnie w święta pojawia się w sercach wielu ludzi.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Jest Wigilia, w salonie kosmetycznym w centrum handlowym spotykają się ostatnie klientki, aby w ten szczególny czas wyglądać olśniewająco. Tego dnia salon otwarty jest dłużej ze względu na zatrzęsienie klientów. Każda kobieta chce dopieścić fryzurę i paznokcie. W pewnym momencie przy wejściu zakładu opada ciężka krata, a wszyscy będący w środku zostają uwięzieni. Telefony nie działają, centrum handlowe jest zamknięte, a ochrona najwyraźniej już zaczęła świętować, bo nikt nie odpowiada na wołania o pomoc. Strach i nerwy zgęstniają atmosferę, która z każdą kolejną godziną staje się trudna do zniesienia, zwłaszcza po tym, gdy wychodzi na jaw, że jedna z osób zna pozostałe i każdej z nich ma coś do zarzucenia. Czyżby Melania zaplanowała zamknięcie się w tym dość nietypowym miejscu razem z innymi osobami z premedytacją?
Czy magia świąt Bożego Narodzenia tym razem również zadziała? Czy na zamkniętych w salonie ludzi ktoś w domach czeka i zacznie ich szukać? Czy ktoś pomoże im się wydostać zanim święta dobiegną końca?
W tym roku wcześniej niż zwykle zabrałam się za czytanie powieści świątecznych. Każdego roku robiłam to od pierwszego grudnia, ale skoro w sklepach już są ozdoby świąteczne i reklamy, to uważam, że czas na to moje świąteczne czytanie też jest odpowiedni 😉
Nie przeczytałam wszystkich książek Agnieszki Lis, ale te 23, które dumnie stoją na jednej z moich półek bibliotecznych świadczą chyba tylko o tym, że jest ona jedną z moich ulubionych polskich pisarek.
Jeżeli ktoś sięgający po te lekturę będzie oczekiwał cukierkowo-słodkiej opowieści świątecznej, takiej… lekkiej, łatwej i przyjemnej, to może się trochę rozczarować.
Chociaż fabuła do lekkich nie należy, bo autorka wplotła w nią sporo dramatu, cynizmu i ironii, to muszę przyznać, że czyta się książkę łatwo i przyjemnie, a to dzięki stylowi jakim pisze Agnieszka Lis.
Ktoś, kto czytał wcześniejsze powieści świąteczne tej autorki to w tej spotka poznanych już w nich bohaterów, ale nie znaczy to, że pogubi się w fabule, ponieważ książka ta stanowi odrębną część, ale ze wzmiankami do poprzednich.
Jedną z głównych bohaterek jest Melania, kobieta nie pierwszej już młodości, elegancka, dystyngowana, inteligentna, bogata i wymagająca zarówno od innych jak i od siebie odpowiedniego obycia i zachowania.
Jej życie od początku miało być idealne. Prowadzona wzorowo i z przepychem restauracja, dobrze wychowane dzieci, oczywiście bez żadnych wad i skaz, oraz równie idealny mąż.
Ale jak się można domyślać, były to tylko pozory. Czy Melania potrafiła być osobą szczęśliwą, czy tylko próbowała wszystkim udowodnić, że taką właśnie jest?
Los (a może ktoś?) sprawia, że w Wigilię, Melania chcąc dopieścić swój już i tak idealny wygląd przed świętami, które postanawia spędzić samotnie z dala od dzieci i przyjaciół zostaje zamknięta wraz z innymi osobami w salonie kosmetycznym dużego domu handlowego. Przypadek czy premedytacja?
Jak się okazuje, każda z tych osób w przeszłości miała styczność albo z Malwiną, albo z kimś z jej rodziny.
W czasie długich godzin spędzonych w niezbyt komfortowych warunkach, bez prądu, bez zasięgu telefonicznego, bez świątecznych potraw, ale za to z zapasem alkoholu, dochodzi do wielu, często niezbyt przyjemnych rozmów i zwierzeń.
(…) Franciszka chyba chciała zemdleć, ale z wrażenia o tym zapomniała. Melania zastygła, Irek przestał oddychać. Patrycja wypiła do dna zawartość kubka, a Eleonora się przeżegnała. Magda za to spojrzała na swój kubek i, z wyjątkową starannością artykułując głoski, powiedziała: – O do licha. Jednak chyba za dużo tego wina. (…)
Melania ma do każdej osoby o coś pretensje, każdego o coś oskarża jednocześnie siebie cały czas uważając za kogoś lepszego, wręcz nieskazitelnego.
Jednocześnie uczestnicy tej nietypowej wigilii zaczynają się otwierać przed sobą i jak się okazuje, każdy z nich dźwiga na swych emocjonalnych barkach spory ciężar.
Muszę przyznać, że ta książka mnie bardzo zaskoczyła i chociaż podczas czytania wzruszałam się, wkurzałam i uśmiechałam na zmianę, to cały czas czułam również pozytywne zaskoczenie.
Po przeczytaniu ostatniej strony nie potrafiłam powiedzieć niczego. Chyba dlatego, że najbardziej zaskoczyło mnie samo zakończenie, które sprawiło, że dodatkowo poczułam, iż muszę tę powieść porządnie „przetrawić”.
Z całą pewnością jednak stwierdzam, że „pióro” Agnieszki Lis jest inne (dokładnie nie potrafię wyjaśnić jakie), a ta powieść tak nietuzinkowa, że nie dość, że od tekstu nie można się oderwać, to jeszcze zmusza czytelniczki/czytelników do głębokiej refleksji.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób stara się pokazać w bardzo wyidealizowany sposób, ale czy to sprawia, że czują się dzięki temu szczęśliwsi?
(…) Lubię to robić. Może to nawet jeden z niewielu uśmiechów, jakie w sobie noszę. Radość z czegoś pięknego co uda mi się stworzyć. Bo reszta…szarzyzna życia. Nie ma o czym mówić. (…)
Bardzo dziękuję wydawnictwu HARDE za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a AUTORCE serdecznie gratuluję kolejnej świetnej powieści.
ŚWIĄTECZNE ŻYCZENIE – Courtney Cole
(…) Nie ma dekoracji miejskich ani świateł. Na rynku brak choinki, nie to co w innych miastach. Mój tata z pewnością o to zadbał. (…)
Courtney Cole to amerykańska pisarka, która napisała kilka książek z gatunku romansów. Niektóre z jej popularnych dzieł to seria Beautiful Broken, Trylogia Nocte i Wyznania kota Alli1. Jest również autorką kilku książek o tematyce bożonarodzeniowej. No cóż niezbyt wiele udało mi się znaleźć na temat tej autorki, zatem nie mogę Wam jej tutaj przedstawić ☹
Świąteczne życzenie to komedia romantyczna, której fabuła umieszczona została w małym miasteczku, w okresie przedświątecznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 22 LISTOPADA 2023
Noel i Jonah są małżeństwem, ale rozmawiają ze sobą jedynie podczas spacerów z psem, ponieważ oboje są bardzo zapracowanymi ludźmi. Pewnego dnia ich pies Elliot zrywa się ze smyczy i młodzi małżonkowie odnajdują go w pewnym antykwariacie miłego staruszka, który w prezencie daje im śnieżną kulę spełniającą życzenia. Ani Noel ani Jonah nie wierzą w moc kuli, ale w tajemnicy przed drugą osobą każde z nich cichutko wypowiada swoje życzenie, które brzmi dość prosto, ponieważ każdy z nich marzy by odmienił się ich los. Następnego ranka budzą się w oddzielnych mieszkaniach jako zupełnie inni ludzie, którzy nawet się nie znają. Czy są szczęśliwsi? Los sprawia, że ponownie się spotykają, ale czy tym razem połączy ich coś wyjątkowego? Czy tym razem odnajdą drogę do siebie? I co wspólnego ma z tym wszystkim pies, którego Noel otrzymuje od antykwariusza aby się chwilowo nim zaopiekowała?
To moja ostatnia w tym roku książka świąteczna i pewnie gdybym jej nie dostała w prezencie świątecznym to nawet bym nie wiedziała, że istnieje taka pisarka jak Courtney Cole.
Niezbyt często sięgam po książki zagranicznych autorów, ale kiedy dostaję jakąś w prezencie od przyjaciółki, która wie, że książka mi się spodoba, to oczywiście muszę ją przeczytać.
W tym roku złamałam zasadę czytania książek świątecznych tylko w grudniu, zaczęłam czytać je już w listopadzie a skończyłam w styczniu. Ale nie żałuję, bo po prostu przedłużyłam sobie odrobinę świąteczny czas.
Jest to trochę nietypowa komedia romantyczno-świąteczna, w której mamy dwoje głównych bohaterów, ale istotną rolę w tej historii odgrywa również… pies.
Jako miłośniczka psów muszę stwierdzić, że pokochałam to zwierzę od pierwszego zdania o nim, chociaż sama takiej misiowatej bestii nie chciałabym mieć 😉 Psiak bardzo przytulaśny, ale i bardzo niezdyscyplinowany.
Jak na prawdziwą komedię romantyczną przystało jest ONA i jest ON, którzy spotykają się w dość nietypowej sytuacji, a ich znajomość rozwija się również trochę nietypowo. Muszę przyznać, że autorka wymyśliła dość ciekawą fabułę, pełną zabawnych zwrotów akcji, ale nie pożałowała odrobiny wzruszeń.
Główni bohaterowie są małżeństwem, które chyba niezbyt się ze sobą dogaduje, zapracowani nie mają zbyt wiele czasu dla siebie i pewnego dnia, jak w „godzinie pąsowej róży” zostają w czarodziejski sposób przeniesieni w czasie do przeszłości i spotykają się ponownie jako obcy dla siebie ludzie mieszkający od dziecka w tej samej miejscowości.
(…) Chcę być dla ciebie otwartą księgą – mówię. – W przeszłości miałem z tym problem. Nie chciałem się otworzyć. Dlatego teraz chcę być otwarty. Nie chcę nic schrzanić. (…)
Sprawcą całego zamieszania jest tajemniczy antykwariusz, starszy pan, który pragnie wydać pisaną przez siebie książkę. A że główna bohaterka jest redaktorką w wydawnictwie, ich znajomość bardzo się zacieśnia, co przy okazji powoduje sporo zabawnych i nieprawdopodobnych sytuacji.
Pies oczywiście jest własnością starszego pana, a że ten pan pragnie w spokoju ukończyć swoją książkę, to bez wcześniejszego uzgodnienia obarcza opieką nad swoim pupilem właśnie panią redaktor.
Taka trochę bajka, ale kto z nas nie lubi bajek.
W prawdziwym życiu raczej nigdy by do takiej spoufalonej sytuacji nie doszło, ale to jest książka, a książka ma być rozrywką, dlatego w książkach wszystkie chwyty są dozwolone.
Przyznam szczerze, że nieźle się przy tej lekturze bawiłam, pies swoim dość swoistym zachowaniem kilka razy solidnie podniósł ciśnienie zarówno swojej tymczasowej pani jak i mnie ( czytelniczce), ale takie są niektóre psy. Dyscyplina i posłuszeństwo są dla nich słowami nie do zrozumienia.
Większość fabuły umieszczona jest w małym amerykańskim miasteczku, w którym burmistrz po rodzinnej tragedii bojkotuje wszystko co związane jest ze świętami Bożego Narodzenia, a ktoś inny dąży do tego, aby stworzyć w miejscowości Wioskę Świąteczną. Jest konflikt, główni bohaterowie są po dwóch przeciwnych stronach, bo ON jest synem burmistrza, też nie uznaje świąt, a ONA jest córką ludzi, którzy o tę świąteczną atmosferę walczą.
(…) – Nie możesz porozmawiać z tatą? – namawiam go. – Moi rodzice tak naprawdę chcą tylko zmienić to miasto na lepsze. Chcą zbudować swój świąteczny biznes i dać ludziom miejsca pracy. Jeśli twój tata by to zatwierdził, jestem pewna, że mój wycofa się z kandydowania na stanowisko burmistrza. (…)
No, ale jak to często w życiu bywa, coś ludzi dzieli albo coś łączy i sprawy trochę się pokomplikowały.
Z całą pewnością przyznam, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, w sam raz na świąteczny czas. Czytałam ją z zainteresowaniem, chociaż fabuła jest dość przewidywalna i tylko jedno trochę mi w tym czytaniu przeszkadzało – narracja w pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Nie lubię takiej narracji. A że tekst zawiera więcej dialogów niż opisów to trochę mnie to raziło.
Rozdziały są napisane przemiennie i tak raz o tym co się w danej chwili dzieje opowiada ONA – Noel, a raz ON – Jonah.
Polecam tę książkę dla czystej rozrywki, osoby lubiące romantyczne komedie świąteczne zapewne będą się przy niej dobrze bawić.
WIGILIJNE OPOWIEŚCI, CZYLI PRAWDZIWY DUCH ŚWIĄT – Aneta Grabowska
(…) Dlaczego wzdychasz tak smutno i głośno, że aż słychać to w naszej stajence? Czy nie czujesz magii zbliżających się świąt? My wszyscy tutaj pomagamy ci najlepiej jak tylko umiemy. Skąd więc twoje troski Mikołaju? (…)
Aneta Grabowska to młoda autorka powieści obyczajowych oraz utworów skierowanych do młodych czytelników. Prywatnie mama małej Zosi, ucząca się żyć z dala od miejskiego zgiełku, do którego przywykła.
Wigilijne opowieści, czyli prawdziwy duch świąt to zbiór kilku bardzo mądrych opowiadań dla dzieci.
PREMIERA KSIĄŻKI 10 PAŹDZIERNIKA 2020
Książka składa się z kilku opowiadań dla dzieci: 1. Zatroskany Mikołaj / 2.Prawdziwy duch świąt / 3. Tylko jedno życzenie / 4. Święta bliskie, święta dalekie. Każde z opowiadań niesie w sobie mądrość jaką powinny poznać dzieci zanim zaleje je komercja związana ze świętami Bożego Narodzenia. Bo co tak naprawdę ważne jest w święta? Góra prezentów, czy czas spędzony wspólnie z najbliższymi.
W jednym z opowiadań, Mikołaj martwi się, że nie może spełnić wszystkich próśb dzieci. Nie ma problemu z tymi, które proszą o nowe zabawki czy słodycze, ale jak podarować prezent dziecku, które prosi w liście, żeby rodzice przestali się kłócić, albo żeby przyjechał na święta rodzic pracujący za granicą. Albo jak spełnić życzenie chłopca mieszkającego w domu dziecka, który pragnie dostać od Mikołaja tylko… prawdziwy dom i prawdziwą rodzinę.
Na szczęście Mikołaj ma przy swoim boku mądrego Rudolfa, który potrafił wymyśleć sposób, który pozwoli spełnić te nietypowe prośby o nietypowe prezenty. Jeżeli jesteście ciekawi jak zamierzają wraz z Mikołajem tego dokonać, sięgnijcie po książkę.
Jedne dzieci myśląc o świętach mają w głowach tylko wyszukane prezenty, im droższe i modniejsze tym lepsze. Święta znają jedynie z tej komercyjnej strony, bo przecież wszystko można kupić.
Kiedy Adam (opowiadanie: „Prawdziwy duch świąt”) trafia do domu kolegi ze szkoły – Bartka, widzi, że czas przygotowań do świąt to nie tylko pięknie ustrojony dom i choinka, im wyższa tym piękniejsza, Adam ma okazję zobaczyć, że czas przygotowań do świąt może być zupełnie inny i wcale nie gorszy od tego, który zna i obchodzi wraz ze swoimi rodzicami. W wielodzietnej rodzinie, w której dzieci noszą ubrania po starszym rodzeństwie wcale nie jest tak źle.
Frajdą jest wspólne pieczenie ciasteczek i to nie tylko dla siebie, ale również dla tych, którzy nie mają własnych domów. Wspólne śpiewanie kolęd czy świątecznych piosenek, może być dużo przyjemniejsze od słuchania ich z radia, a obdarowywanie kogoś prezentami potrafi być piękniejsze od dostawania prezentów.
(…) Adam przez długi czas nie wiedział, o co tak naprawdę w świętach chodzi. Tym razem jednak podczas łamania się opłatkiem i składania życzeń uświadomił sobie, że to nie prezenty, ale obecność bliskich osób, te wszystkie drobne rzeczy wspólnie zrobione, a także wrażliwość i uważność drugiego człowieka czyniły ten czas prawdziwie magicznym. (…)
Filip (opowiadanie: „Tylko jedno życzenie”) odwiedzał babcię, która miała życzenie, aby wnuczek przez tydzień był dla wszytskich miły. Niby to nic takiego, ale w pewnych okolicznościach i pewnych towarzystwach mogło to być trudnym do spełnienia. Chłopiec nie był lubiany w szkole, a jego koledzy nie traktowali go z należytym szacunkiem. Jak więc być miłym dla kogoś takiego? Postanowił jednak spełnić życzenie babci i dzięki temu, że on stał się milszy dla innych wiele się zmieniło również w stosunku do niego. Bo gdy ktoś jest dla ciebie miły, to i ty takim się stajesz. Nie masz ochoty na swary czy kłótnie. A wiadomo, że jak dajesz dobro to jest duża szansa, że otrzymasz je z powrotem. Dlatego warto być dla kogoś miłym i pomocnym, nie tylko w stosunku do kolegów w szkole, ale również do osób starszych, które czasami tej dobroci potrzebują.
(…) Kiedy wracał do stołu, napotkał spojrzenie babci. Uśmiechnęła się do niego i puściła mu oczko, zupełnie jakby wiedziała, co właśnie się wydarzyło. Filip odpowiedział jej tym samym. W tej chwili jedno stało się dla niego jasne – bycie dobrym dla innych sprawia, że dobro do nas wraca. (…)
W opowiadaniu „Święta bliskie, święta dalekie” autorka przedstawia w jak różny sposób można spędzać święta, podkreśla, że nie we wszytskich domach są te same potrawy, a jednak wszędzie jest to czas magiczny.
Dzieci w szkole opowiadają o tym co znajduje się do jedzenia na ich wigilijnych stołach i jak spędzają każdorazowo święta. Jedni lubią przebywać w rodzinnym gronie z bliskimi, a inni wyjeżdżają nawet do ciepłych krajów.
Nie jest ważne jak i gdzie spędzisz święta, ważne jest to, aby był to czas miły i przyjemny.
Moim zdaniem, ta książka powinna znaleźć się pod choinką każdego dziecka, pozwoli bowiem zrozumieć ten prawdziwy duch świąt. Być może wiele dzieci nie rozumie, czym jest magia świąt, kojarząc ją jedynie z górą prezentów piętrzących się pod choinką, a przecież nie na tym to wszystko polega, po coś kładzie się pusty talerz na stole, śpiewa kolędy czy pastorałki.
Drogi Rodzicu, Droga Babciu, Dziadku, Ciociu, Wujku, spraw dziecku prezent w postaci tej mądrej książki. Znajdź czas na przeczytanie jej razem z dzieckiem, a przekonasz się sam/sama jaką magią są święta.
POLECAM tę książkę wszystkim dzieciom, które potrafią już samodzielnie czytać, ale polecam ją również bliskim tych dzieci, aby wraz z nimi tę piękną lekturę przeczytali. Niestety zbyt wielu dorosłych myśli komercyjnie, a święta mają być magiczne, nie bogate.
CICHA NOC – Jolanta Kosowska
(…) Nie wszystko jest dla nich widoczne. Opatrzyło się, spowszechniało… Ja też nie wszystko zauważam. (…) Jest pani dla nas jak podmuch świeżego powietrza. Ma pani rację, że pokoje u nas przypominają pokoje w hotelach. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 LISTOPADA 2023
Ewa jest ambitną absolwentką architektury wnętrz, która z pewnych względów wyjeżdża do pracy do Drezna. Nie mogąc znaleźć pracy w wyuczonym zawodzie, zatrudnia się w domu opieki. Nie ma żadnego doświadczenia ani w pielęgniarstwie, ani w opiece nad osobami starszymi, ale nie poddaje się, jej empatia oraz pozytywna energia sprawiają, że szybko zdobywa sympatię nie tylko podopiecznych ale i współpracowników. Życie Ewy ulega diametralnej zmianie, gdy pewnego dnia, niespodziewanie otrzymuje nietuzinkowy prezent od jednej z mieszkanek domu seniora. Starsza pani chcąc pomóc dziewczynie w realizacji marzeń, podarowuje jej sporą kwotę na rozruch własnej firmy. Jednym z pierwszych zleceń jest remont pewnej tajemniczej posiadłości. Nie spodziewa się, że nowe zleceni może stać się początkiem wielkiej kariery, ale również początkiem czegoś… osobistego. Kim jest tajemniczy krewny osoby, dla której Ewa ma zmienić dom? Co wydarzyło się kiedyś na pięknej wyspie, do której myślami wraca Ewa? Czy adwent w Dreźnie może okazać się magicznym czasem dla dziewczyny?
Rekomendacja z okładki książki:
Jolanta Kosowska zabiera nas w podróż od słonecznego Rodos po bajeczne Drezno. Czytając, można poczuć unoszący się w powietrzu zapach cynamonu, świerku, pomarańczy czy pierników. Fabuła jest jak wyjęta z pędzącej rzeczywistości – pełna zadumy, ciszy i spokoju. Opowiada o miłości, zbliżających się świętach oraz sercu otwartym dla każdego, kto chce w nie zajrzeć.
Ewa Formella
Są książki, których się nie czyta, to książki, które się pochłania (dosłownie). I chociaż chciałam się tą lekturą delektować, to skończyło się na „chciałam” 😉
Przeczytałam tę książkę dwukrotnie, pierwszy raz, kiedy wydawnictwo ZACZYTANI poprosiło mnie o rekomendację, a drugi raz teraz, w okresie adwentu, którego początek doświadczyłam właśnie w Dreźnie.
Dzięki uprzejmości kilku osób odwiedziłam prawie wszystkie miejsca opisane w książce, posmakowałam nawet eierpunschu i czułam się tak, jakbym była bohaterką tej powieści.
Fabuła książki jest niesamowita, piękna, spokojna i bardzo świąteczna. Styl jakim pisze autorka sprawia, że oczami wyobraźni przenosimy się w te wszystkie opisane miejsca. Zmysł węchu płata nam figle i czujemy zapachy typowe dla okresu przedświątecznego, a czytając o potrawach nie potrafimy zapanować nad śliną nadmiernie pojawiającą się w naszych ustach.
Dla mnie ta książka jest wyjątkowa, ponieważ ja, tak jak bohaterka tej opowieści pracowałam kiedyś ze starszymi ludźmi. Pamiętam jak kiedyś jedna z moich podopiecznych powiedziała do mnie: „ty nie jesteś człowiekiem, ty jesteś aniołem, bo takich ludzi jak ty nie ma.” To nie jest chwalenie się, bo wiem, że do ludzi starszych trzeba mieć często anielską cierpliwość, ale mam nadzieję, że każdy z nas kiedyś doczeka tej starości. Wtedy zrobiło mi się bardzo miło, ale myślę, że ta moja seniorka tak mnie odbierała, bo ja nigdy nie pracowałam „z musu”, pracowałam z potrzeby serca i nie traktowałam tych osób jak schorowanych, często bardzo zrzędliwych staruszków, ale jak kogoś bliskiego. Tak też zachowywała się bohaterka tej książki, może dlatego tak się z nią „zaprzyjaźniłam”.
Temat starości wciąż jest dla wielu tematem tabu, wielu nie chce o tym rozmawiać, bo moim zdaniem boi się tego, co może się wydarzyć, kiedy umysł i ciało przestaną być w pełni sprawne.
(…) Ludzkie życie, nawet kiedy jest już znacznie ograniczone, nie może się kręcić wokół porannej toalety, zmiany pampersa, przebraniu łóżka, podania śniadania, zażycia leków, fizjoterapii i czekania na bliskich, z których wielu już nie żyje, a inni nie mają czasu nikogo odwiedzać. Życie musi mieć treść, nawet jeżeli tę treść trzeba dopasować do ograniczonych możliwości. (…)
Jolanta Kosowska doskonale pokazała, że każdy wiek ma swoje dobre strony, nawet starość, trzeba tylko odpowiedniej osoby, która sprawi, że pojawi się radość i chęć do życia.
Cieszę się, że ktoś tak pięknie potrafił opisać seniorów, szkoda, że ten temat wciąż jest tak mało poruszany w książkach.
Tytuł książki „mówi” sam za siebie, sugeruje, że za tą piękną, zmysłową okładką czeka na czytelnika powieść otulona świąteczną magią. I tej magii autorka nie pożałowała zabierając swoich czytelników do magicznych miejsc tętniących gwarem jarmarków świątecznych, do miejsc bajecznie ozdobionych tysiącami światełek, ale i do miejsc pełnych zadumy.
(…) Całe popołudnie spędziłam na robieniu gwiazd Fröbela. Znalazłam instrukcję w Internecie. Sprawa nie była prosta, chociaż do stworzenia takiej gwiazdy potrzebne były tylko nożyczki i cztery paski papieru. Na paski pocięłam resztki tapety, które zostały po tapetowaniu ścian w salonie. Powstałe gwiazdy były zdobnie w wytłaczane, brudno-różowe kwiaty. Położyłam kilka gwiazd na parapecie tuż przy łuku adwentowym. (…)
Ale to nie jest lektura tylko o świętach, bo fabuła przenosi nas do pięknego, letniego Rodos, gdzie rodzi się piękna, chociaż trochę bolesna miłość. Ta miłość jest ważnym elementem tej powieści, bo oprócz tego, że jest niespieszna i piękna, to jest również powodem zazdrości, która potrafi zniszczyć najgorętsze uczucie.
Ta książka jest taką piękną podróżą między emocjami, miejscami i uczuciami. Zbliża nas i do malowniczych, letnich miejsc Rodos i do zimowego, świątecznego Drezna.
Autorka świetnie wykreowała postacie swoich bohaterów, począwszy od Ewy i Roberta po seniorki, z którymi spotykała się dziewczyna.
Myślę, że ta książka nie tylko przybliży nam czas adwentu, świąt i tej całej otoczki z tymi okresami związanej, ale również pozwoli nam na spojrzenie na wiele spraw z innej perspektywy.
To historia pewnej miłości, ale również historia życia dziewczyny, która nie boi się wyzwań, jest otwarta na nowości i z przyjemnością dzieli się radością z innymi ludźmi.
Wiem, że jeszcze do tej lektury wrócę, tak się nią zauroczyłam, że postanowiłam kilka bliskich mi osób obdarować świątecznie właśnie tą książką. To chyba o czymś świadczy, nie muszę dodawać, że fabuła jest niezwykle wciągająca, tajemnicza i intrygująca.
Nieoczekiwane zwroty w fabule sprawiły, że nie mogłam się od tej książki oderwać, śledząc losy bohaterów z zapartym tchem i przyznam szczerze, że nie mogłam się doczekać zakończenia tej historii, zwłaszcza że autorka niezwykle trzyma czytelników w napięciu.
(…) Dźwiganie paczek w DHL-u było łatwiejszą pracą. Pan Bóg chyba zapomniał o starych ludziach, albo ludzie zaczęli żyć znacznie dłużej, niż było to zgodne z pierwszym planem Pana Boga, a on tego planu nie zweryfikował. (…)
Fabuła bogata jest w obyczaje i tradycje świąteczne mające miejsca w niemieckich rodzinach, a barwne opisy miejsc i krajobrazów sprawiają, że można się poczuć jakby się było zarówno na słonecznym Rodos jak i w zimowym Dreźnie.
A piękna, chociaż trochę bolesna historia miłosna uświadamia nam, że trzeba sobie ufać, trzeba rozmawiać ze sobą i nie ulegać manipulowaniu innych osób, którzy pragną wplątać kogoś w intrygę. Może gdyby Ewa przed laty spróbowała porozmawiać z ukochanym ich losy potoczyłyby się zupełnie inaczej, ale stało się jak stało, czy dobrze się skończyło? Przeczytajcie sami.
To lektura idealnie nadająca się na czas około świąteczny, fabuła wciąga od pierwszej strony i z pewnością wielu czytelników będzie miało problem z odłożeniem jej chociaż na chwilę. Moim zdaniem, Jolanta Kosowska jest mistrzynią w dawkowaniu emocji, tworzeniu aury przepełnionej tajemniczością i spokojnej dynamiki akcji.
Tej książki nie da się szybko zapomnieć, przynajmniej ja jestem pewna, że fabuła na długo pozostanie w mojej pamięci chociażby dzięki temu, że miałam okazję być w wielu opisanych w niej miejscach i to właśnie w okresie adwentu.
Polecam tę lekturę całym sercem i życzę, aby każdy odebrał ją tak emocjonalnie jak ja.
Dziękuję Autorce za pokazanie mi tych wszystkich miejsc w Dreźnie, nauczenie mnie robienia gwiazdek Fröbela (pol. Froebela) (chociaż nie wszystkie mi się udają) i dziękuję za wprowadzenie mnie w atmosferę niemieckiego adwentu. A Wydawnictwu ZACZYTANI dziękuję za zaufanie i za egzemplarz książki, do której z całą pewnością będę wracała w okresie przedświątecznym i świątecznym.